niedziela, 6 marca 2016

Można to, na przykład, olać


Prosta, cudowna filozofia. Stworzona została przez pewnego współczesnego mędrca płci żeńskiej i jest szeroko stosowana. No, przez jakieś 3 osoby.

Czasem niestety ciężko ją wdrożyć, mimo tego, że jest tak uroczo nieskomplikowana. Większość ludzi, w tym oczywiście ja, ma tendencje do poświęcania swojej uwagi męczącym rzeczom. Nie mówię tu nawet o nadmiernym przejmowaniu się i analizowaniu, czyli kobiecej specjalności. Wyrzuciłam to ze swojego harmonogramu dość dawno temu, chociaż to niestety lubi powracać w niestosownych momentach. "Można to, na przykład, olać" pomaga uwolnić umysł od upierdliwości, schiz, smutków, przemyśleń i sytuacji, na które i tak nie mamy wpływu, a one dźgają nas w bok i wywołują grymas na twarzy. 

dzieło Hope Gangloff. oto ja. mniej więcej

Filozofia ta ratuje życie i dobry humor. Przypomina licealny klasyk "miej wyjebane, a będzie ci dane". Sprawdzało się to znakomicie (czasami), kiedy totalnie rezygnowałeś z nauki do sprawdzianu na rzecz... nie wiem, pierdzenia w stołek, a potem magicznym trafem dostawałeś tróję z plusem. Krótko mówiąc, kończyłeś lepiej niż randomowi uczniowie, którzy po zarwaniu nocy nad książkami dostawali kiepskie oceny. Nawet, jeśli oceny te były faktycznie lepsze od twojej, nie mogło to zgasić niesamowitej satysfakcji ze zgarnięcia niezłego stopnia będąc nieprzygotowanym. Metoda ta działała (czasami) na polskim. Nieprzeczytana lektura, nienapisana praca domowa, niepowtórzone zasady gramatyki. Może akurat nie zapyta. Nie zapytała. Miej wyjebane, a będzie ci dane.

Tytułowy model postępowania wykracza jednak poza ścisłe szkolne realia i jest (chyba) mniej ryzykowny. Polega on po prostu na nieprzejmowaniu się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Dzieje się coś przykrego, ale nie możesz nic na to poradzić, bo przecież nie zmienisz otaczającej cię rzeczywistości i bandy kretynów. Przyjaciółka okazała się być niegodnym zaufania frajerem? Można się pogrążyć w żalu, a można to, na przykład olać. Uczucie smutku, osamotnienia? Można osunąć się na dno spirali rozpaczy i zakopać kilometrową warstwą mułu, ale też można to, na przykład, olać. On(a) nie odpisuje? Można się popłakać i można to, na przykład, olać. Kurna, serio. Jeśli nie możemy zmienić tego, co się akurat dzieje, możemy chociaż wpłynąć na to, jaki będziemy mieć do tego stosunek. Dla naszego własnego zdrowia psychicznego. I uśmiechu.

Filozofia ta oczywiście nie sprawdzi się w momencie, gdy wszystko jest w twoich rękach, trzeba ogarnąć życie, a ty to olejesz i pójdziesz grać na kompie.

Olewanie drażniących okoliczności znakomicie na mnie działa, dzięki czemu nawet przy pozornie niesprzyjających wiatrach chodzę zadowolona. Zobaczymy, co z tego będzie.

41 komentarzy:

  1. Łatwo powiedziec, trudniej zrobić, przynajmniej w moim przypadku, niestety. Ale czasami potrafię zastosować tą zasadę i wtedy jest fajnie :D/Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się że jestem osobą, która zbyt często przejmuje się tym na co nie ma wpływu (np. polityką, serio, ja się tym przejmuję) ale potem przychodzę na uczelnię i laski dramatyzują o facetach (bo nie zadzwonił, albo "ma koleżankę") albo o nauce (bo tyle jest nauki i one nic nie rozumieją) albo o innych pierdołach to czuję się jak mistrz wyjebania.

    Swoją drogą to bardzo lubię pracę Hope <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sympatycznie. Chociaż rzeczywiście z wykonaniem może być trudniej. Chyba że chodzi o szkołę, na tym polu olewanie wychodzi mi świetnie. Emocjonalnie gorzej, bo jednak trudno wytłumaczyć własnej emocji, że zachowuje się niefajnie i powinna wrzucić na luz. Ale podejrzewam, że czasami się da. Dodatkową zaletą tej filozofii jest to, że pomaga na zmarszczki. Im mniej się bezsensownie denerwujesz, tym masz dłużej gładką gębusię (przetestowane na mojej mamie...). Można by Twoją filozofię reklamować jako pomocną dla cery i zdrowia psychicznego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. można przyjąć filozofię "można to olać" ale z wprowadzeniem jej w życie jest gorzej, jeśli ktoś ma tendencję do nadmiernego analizowania i rozczulania się nad rzeczami, które można na przykład olać. Ja mam taką tendencję, a chętnie wprowadziłabym "można to olać" w życie. Ułatwiłoby mi to bardzo życie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio mam bardzo zdrowo wylane na wiele spraw i moja psychika bardzo mi za to dziękuje. Generalnie napisałaś to, o czym sama niedawno rozkminiałam. Olewanie w zdrowy, umiarkowany, odpowiedni do sytuacji sposób jest bardzo wyzwalające.

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie podejście jest najlepsze ;) moim zdaniem ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście jakiś czas temu też wpadłam na to, że jeżeli nie mogę na coś wpłynąć, zmienić tego to najlepiej to olać a jeżeli jest to możliwe to staram się z daną rzeczą zaprzyjaźnić. W tym momencie nie przeszkadza mi jaka jest pogoda. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Obrazek świetny! Kiedyś słyszałam, że na jakieś 90% rzeczy, które się dzieje wokół nas wcale nie mamy wpływu, więc po co się nimi przejmować?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też już nie przejmuję się głównie rzeczami, na które nie mam wpływu ;D Życie jest prostsze, mniej stresów, serce spokojniejsze... ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chyba mam zakodowane to hasło w mózgu od urodzenia, bo odkąd pamiętam każdy mi wytykał, że ja z taką łatwością wszystko i wszystkich olewam, nie przejmuję się, nie wyrywam sobie włosów z głowy, bo coś poszło nie tak. I powiem Ci, że takie podejście jest najlepsze :) Na niektóre rzeczy i osoby szkoda czasu i nerwów :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Całe życie uczę się "po prostu olewania", ale niestety idzie mi to jak krew z nosa, nie umiem się wyluzować i odpocząć wiedząc, że nie zrobiłam czegoś na tyle dobrze na ile by tego sobie życzył mój wewnętrzny perfekcjonista.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cóż, niby łatwo to powiedzieć, pomyśleć sobie "zacznę się do tego stosować", jednak jak znam siebie, to zapewne bym nie podołała. Nieważne, jak bardzo się staram, to wiecznie się czymś przejmuję i o coś obawiam - myślę, że to zakrawa o przesadę. Niby czasami mam świadomość, że "powinnam to olać, bo i tak nie mam wpływu na to, co się wydarzy", jednak podświadomie i tak czuję stres. Chyba potrzebuję poćwiczyć olewanie i nieprzejmowanie-się.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta Twoja filozofia to chyba wymaga lat praktyki :/ zawsze zazdrościłam tym zjaranym ludziom z filmów, na których ktoś wrzeszczał, a oni machali tej osobie z lakonicznym uśmiechem na twarzy i mogli błogosławić marihułaninową krótką pamięć idąc radośnie w swoją stronę. Eh ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze leję, jak czytam twoje posty. Myślałam,że się posikam :D Aa tam. Zawsze można to olać. Piękna filozofia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawsze leję, jak czytam twoje posty. Myślałam,że się posikam :D Aa tam. Zawsze można to olać. Piękna filozofia.

    OdpowiedzUsuń
  16. szkoda, że nie można tego zastosować w przypadku rzeczy koniecznych do załatwienia, ja już czasami czuję, że rozsadzi mi głowę od informacji co, gdzie, kiedy absolutnie muszę zrobić:(

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta filozofia jest najlepsza pod słońcem i strasznie mnie to denerwuje, że rzadko potrafię ją wdrożyć ;x A serio, to pomaga. Im bardziej się spinam, tym gorzej na tym wychodzę, a po co mi to :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Kilka razy przekonałam się, ze faktycznie (eureka!) nastawienie potrafi całkowicie zmienić w naszych oczach tę samą sytuację. Szkoda, że nie zawsze umiem na tyle odpuścić, żeby po prostu wszystkie głupoty olać. Może jeszcze się nauczę!

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś praktykowałam ostatnio jakoś mniej ale chyba pora wrócić do tej prostej zasady :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Trudno się nie zgodzić :D Ale czasem trudno "zmusić" samego siebie do takiego podejścia :)

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie właśnie często się sprawdzało "miej wyjebane, a będzie ci dane" i kiedy inni stresowali się i zarywali noce, ja oglądałem seriale, by na drugi dzień otrzymać jakąś przyzwoitą ocenę. Poza tym, że była to kwestia nastawienia, w moim przypadku była to też kwestia słuchania na zajęciach :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Licealne klasyki pozostawmy licealistom...

    OdpowiedzUsuń
  23. Ta filozofię praktykuję od długiego, długiego już czasu i doprawdy...na wielu polach się udaje i sprawa, że człowiek jakiś spokojniejszy jednak:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Miej wyje*ane, a będzie Ci dane. To moje motto. I sprawdza się, śpię spokojnie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. chciałabym umieć tak się nieprzejmować, ale ja jestem... dziwna... trochę poyeahbana, bo przejmuję się dosłownie WSZYSTKIM. -.-

    OdpowiedzUsuń
  26. i chodź się bawić, bo ta akcja jest speszjal for ju!

    OdpowiedzUsuń
  27. Niby wiadoma sytuacja, ale tak często o tym zapominam... Bo po co przejmować się rzeczami, na które nie ma się wpływu? Bezsens, a ja się tym ostatnio tak doluję... Nie jestem wyznawczynią kompletnego olewania sprawy, ale tak, jak powyżej napisalaś właśnie :) to taki kompromis pomiędzy 'mam to gdzieś', a 'za wszelką cenę'!

    OdpowiedzUsuń
  28. matko mi się to ostatnio włączyło hahaha mam tak na maksa wyjebane, że szok, aż mi czasme głupio z tego powodu hahaha

    OdpowiedzUsuń
  29. o rany, jak ja bym tak chciała, to sobie nawet nie wyobrażasz! :D mój głupi mózg za to robi wszystko przeciwko mnie. Jednak i tak jest lepiej niż parę lat wstecz. Umiem już 'po prostu olać' niektóre sprawy... wierzę, że trening czyni mistrza i będę wyznawcą tej filozofii :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Masz sporo racji, bardzo często przejmujemy się rzeczami, które nie do końca zależą od nas, ale z drugiej strony nie tak łatwo jest to wszystko olać, bo mimo wszystko to wraca. Nawet gdy podejmujesz próbę zignorowania sytuacji. No przynajmniej ja tak mam. Zaraź mnie choć trochę tą umiejętnością. :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Niby proste, ale z drugiej strony strasznie ciężko jest coś olać. Wydawać by się mogło, że to przecież banał, a u mnie kompletnie się nie sprawdza. Jak to pięknie ujęłaś: osuwam się na dno i zakopuje kilometrową warstwą mułu. I wyje w poduszkę, chociaż wiem, że to totalna głupota. Ech, może kiedyś się nauczę, że skoro nie mam na coś wpływu, to nie powinnam się tym przejmować. Skoro nie mam na kogoś wpływu, to powinnam zostawić go w cholerę. Może kiedyś się nauczę...
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Mi najlepiej wychodzi olewanie komentarzy na mój temat - no po prostu OLEWAM to książkowo. :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja muszę niestety z przykrością stwierdzić, że dość często korzystam z tego sposobu. I nie zawsze wychodzę na tym dobrze

    OdpowiedzUsuń
  34. Chcę osiągnąć taki stan, ale jest to trudne :)

    OdpowiedzUsuń
  35. najważniejszy jest umiar, czasem trzeba olać, czasem trzeba zadziałać

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja niestety nie potrafię tak olać nawet, kiedy jakaś sprawa mnie nie dotyczy przez co często chodzę zdołowana.

    OdpowiedzUsuń
  37. Twój blog to dobra lektura na dobranoc. Dobrze gadasz! Uwielbiam Cie za to !
    Miej wyjebane a bedzie ci dane to w 100% prawda lecz ja nie zawsze potrafie sie trzymac tej zasady. Ale zaczełam miec wyjebane na prawie wszystkie moje kolezanki, ktore jak sie okazało były nie prawdziwe. Nie masz pojecia jaką czuje ulge teraz :D wyjechałam do uk, odciełam kontakt z lamusami i jestem szczesliwa bo nie nudzi mi sie :)) najgorsza jest nuda bo wtedy z samotnosci i braku zajęc robisz głupie rzeczy takie jak pisanie lub dzwonienie do ludzi ktorzy srajä na ciebie. Ja mam teraz kochanego chłopaka i wyjebane na całą reszte jak nigdy przedtem :D

    OdpowiedzUsuń
  38. A teraz kretynki z ciekawosci co u mnie zaglądają na moj blog bo to jedyna informacja jaką mogą wyhaczyc z mojego zycia. A mnie cudze zycie nie interere i nawet nie chce wiedziec co u kogo, co kto robi, z kim, gdzie itd... :) a ty jestes fajna, czuje ze bysmy sie polubiły bo ty chłopczyca tak jak ja jestes. Pozdro i miłego dnia bo pewnie jutro to odczytasz ;)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM