środa, 6 września 2017

Trip raport X - Kirgistan cz. 1



Przygoda w Kirgistanie zaczela sie od lapania stopa do Biszkeku. Z granicy do centrum miasta jest zaledwie 20 km, ale przyjechalismy z Almaty autostopem, granice przekroczylismy pieszo i nie chcielismy jechac tego ostatniego odcinka busikiem. Co chwila zatrzymywala sie taksowka, ktorej oferte oczywiscie odrzucalismy. Nie bylo lekko, bo bylo tam mnostwo kierowcow probujacych zarobic na takich zagubionych istotach jak my. Zatrzymala sie kolejna taryfa. Jak tylko otworzylo sie okno, krzyknelam "nie mamy pieniedzy!". "Autostop? Spoko, rozumiem. Nie ma problemu, zabiore was. Jade do miasta". Przystalismy z wdziecznoscia na propozycje i w ten oto sposob zlapalismy takse na stopa i dotarlismy do stolicy Kirgistanu.

Biszkek byl pierwszym na naszej trasie miejscem, gdzie przyszlo nam zaplacic za nocleg. Przez prawie dwa miesiace podrozy spalismy w namiocie, na Couchsurfingu lub u poznanych ludzi. W Biszkeku Couch zawiodl, znalezlismy wiec tani pokoj z takimi luksusami jak prysznic, wifi i aneks kuchenny do dyspozycji i poszlismy podbijac miasto.




Stolica Kirgistanu jest latem upalna i duszna. Wizualnie przypomina Almaty, geste prostopadle ulice obsadzone sa drzewami, a daleko za miastem majacza osniezone szczyty gor. Jest jednak smieszniej, niz w Kazachstanie. Wszedzie w polu widzenia kucaja ludzie. Kirgizi upodobali sobie przykuc, ktory jest ponoc slowianski. W tej pozycji dyskutuja, gadaja przez telefon, odpoczywaja, jedza, pala papierosy i pluja na chodnik. Duzo jest wszedzie sklepow wielobranzowych typu notatniki, szlugi na sztuki i pomidory. I cukierki czekoladowe. Cukierki czekoladowe sa w kazdym sklepie. Na ulicy trzeba miec sie na bacznosci, zeby nie wpasc w jakas dziure albo nie zginac pod kolami samochodu lub bazarowego wozka. Ludzie pra na oslep z wozkami zaladowanymi chlebem lub bananami. Chyba glowna atrakcja tego miasta (w ktorym prozno szukac czegokolwiek starego, mozna sie za to natknac na sowiecki vibe) jest Osh Bazaar. Jest to mlodszy kuzyn targowiska znajdujacego sie oczywiscie w miescie Osz. Bazar jest ogromny, glosny, brudny i kolorowy. Mozna tam kupic chyba wszystko. Stragany sa w jakis przedziwny sposob poukladane tematycznie. Jak wyjdziesz z dzielnicy trampek to trafiasz w zaglebie ciuchow, a stamtad aleja odkurzaczy mozesz dojsc do placu suszonych owocow. Warzywny trakt zaprowadzi cie do bulwaru slodkosci, a stamtad juz prosta droga do zakatka kumizu (sfermentowanego kobylego mleka) i jagniecych lbow.

Po Biszkeku przyjemnie sie wedruje, drzewa czynia upal mniej dotkliwym. Najprzyjemniej jest po zachodzie slonca, raz jednak ok. godziny 23 zatrzymala nas policja. Sprawdzili nam rutynowo dokumenty, ucieli sobie z nami standardowa mila pogawedke i przestrzegli, zebysmy nie wloczyli sie po nocy, bo jest niebezpiecznie. Nie czulismy zadnego zagrozenia, ale poslusznie wrocilismy do hostelu, bo i tak tam zmierzalismy.



Ze stolicy udalismy sie nad najwieksze i najslynniejsze w Kirgistanie jezioro Issyk Kul. Ma ponad 100 km dlugosci, jest delikatnie zasolone (0,6%, w zasadzie niewyczuwalne, ale nie ma oblesnych slodkowodnych glonow), a jego nazwa oznacza "cieple jezioro", bo nie zamarza nawet zima przy -20 stopniach, w sumie nie wiadomo, dlaczego. Jezioro jest otoczone gorami, sceneria jest przepiekna. Chcielismy wybrac sie nad poludniowy brzeg jeziora, ktory mial byc ciekawszy i mniej turystyczny od polnocnego. Skonczylo sie na objechaniu calego Issyk Kul dookola, typowy autostopowy random. Spedzilismy w sumie 4 noce w namiocie rozbitym w roznych miejscach nad woda. Bylo slicznie i spokojnie.




Zaledwie 2 kilometry od drogi biegnacej poludniowym brzegiem jeziora znajduje sie Fairy Tale Canyon, kanion iscie bajkowy, gdzie skaly maja rozne ksztalty i struktury, przywodzace na mysl zamki albo smoki. Widoki faktycznie byly bardzo ciekawe. Widzielismy skaly rozlegle i masywne, a takze waskie i spiczaste. Niektore byly zrobione chyba z pewnego rodzaju piaskowca, ktory mienil sie na zolto i pomaranczowo i pekal na wierzchu tworzac wzor przypominajacy gadzia luske. Swietne doswiadczenie, zwroce jeszcze uwage na fakt, ze wstep na teren tej atrakcji kosztuje oszalamiajace 50 somow, czli jakies 2,70zl.



Znad jeziora moglismy wracac do Biszkeku, by stamtad udac sie glowna droga krajowa do Osz, ale nie odpowiadala nam ta opcja. Chcielismy poznac cos nowego, wiec zdecydowalismy sie jechac na poludniowy zachod, do miejscowosci Kochkor, by stamtad przedrzec sie przez srodek Kirgistanu, nad zalew Toktogul.

Jak wiec jest z tym autostopem w Kirgistanie? Oczywiscie wszystko jest do zrobienia, lecz trzeba byc wytrwalym. Zazwyczaj zatrzymanie samochodu nie stanowi wielkiego problemu, czesto jednak rozmowa z kierowca przybiera niekorzystny obrot. Dokad? Dzien dobry, do Kochkoru. Ile? Nie mamy pieniedzy na transport, jezdzimy autostopem. Jak to? A tak, az z Polski w ten sposob przyjechalismy. Bez pieniedzy was nikt stad nie zabierze.

Czasem ludzie slyszac, ze nie oferujemy pieniedzy za zabranie nas prychali i odjezdzali. Kazda taka sytuacja sprawia, ze coraz bardziej myslisz, ze to nie ma sensu i ze trzeba bylo jechac busem jak normalny czlowiek. Kirgizi (i Kazachowie) czesto nie znaja slowa autostop, polecam zwrot "na paputkach". W ten sposob okreslane sa tu darmowe podwozki. Zdarzalo sie, ze kierowca nie mogl uwierzyc, ze nie chcemy placic - przeciez musze pojechac tam i z powrotem, potrzebuje pieniedzy na benzyne! Prosze pana, ale nam nie o to chodzi, nie potrzebujemy taksowki, tylko czekamy, az ktos sam z siebie bedzie jechal w nasza strone i zgodzi sie nas podrzucic. Nie, to tak nie dziala. Nie znajdziecie tu takich ludzi. Guess what, zazwyczaj w dziesiec minut po uslyszeniu tych zlowrogich slow siedzielismy juz w paputce. Oczywiscie, ze was zabierzemy, jestescie naszymi goscmi!

Kirgizi sa goscinni, towarzyscy i ciekawi. Witali w swoim kraju, pytali, czy nam sie podoba. Czestowali nas lokalnymi przysmakami, na przyklad kurtem/kurutem (dziwnymi kulkami zrobionymi ze slonego mleka, zaden trafniejszy opis nie przychodzi mi do glowy) albo kolba kukurydzy, slodyczami, owocami. Typowymi autostopowymi tematami byly pensje i standard zycia w Polsce, problem uchodzcow (dlaczego nie przyjezdzaja do nas, do Kirgistanu? Przeciez mamy tyle miejsca!), opowiadania, jak to za Zwiazku bylo lepiej no i oczywiscie odbezpieczony granat, czyli "Dlaczego wy, Polacy, nie lubicie Rosjan? Wyzwolili was od Niemcow". Bylismy w stanie brac udzial w tych konwersacjach, bo nasz rosyjski przez kilka tygodni znacznie sie poprawil. W drodze do Petersburga byla mina srajacego kota jak wyrzucalam z siebie pojedyncze slowa probujac jakos przekazac mysl oraz upokorzenie, gdy nie rozumialam, co sie do mnie mowilo. W Kirgistanie po paru zamienionych zdaniach ludzie pytali, gdzie sie tak dobrze nauczylam mowic po rosyjsku. Gdzie? Tutaj, u Was. Dzieki podrozowaniu autostopem.

Gdy bylismy w Estonii i Finlandii, ludzie slyszac, ze wybieramy sie autostopem do Rosji pytali "Nie boicie sie?!". W Rosji mowili "Jedziecie stopem do Kazachstanu? Nie boicie sie?". W Kazachstanie z kolei pytali "Zamierzacie lapac stopa w Kirgistanie? Nie boicie sie?!".

W Kirgistanie uslyszelismy "Jezdziliscie autostopem po Rosji? Nie baliscie sie?!"...

6 komentarzy:

  1. końcówka najlepsza :D ach te stereotypy!
    śledzę Twoją podróż jak mały stalker i życzę hmmm szczęśliwych paputków XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka mnie rozwaliła ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Wam, nieustajaco, wielu życzliwych ludzi zabierających " na paputki" . Ciekawe jak autostop nazywa się w chinach ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. dziwna historia z tym jeziorem, że nie zamarza...
    Cudnych dalszych podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Was za odwagę, ja chyba umarłabym ze strachu podczas jazdy z kimś nieznajomym :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Te góry są niesamowicie nieziemsko przezajebiście piękne :3

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM