Niekonsekwencja uważana jest za cechę negatywną, a ludzie niekonsekwentni za niegodnych zaufania. Wiedzę tę zaczerpnęłam z pozycji R. Cialdiniego Wywieranie wpływu na ludzi, o czym pisałam kiedyś tutaj. Gdyby ktoś zapytał mnie o zalety, których szukam u innych, nie wymieniłabym raczej konsekwentnego postępowania, gdyż nie jest to cecha, która automatycznie nasuwa się na myśl. Nie da się jednak ukryć, że jest cholernie ważna. Brak konsekwencji w myśleniu i postępowaniu może być tragiczny w skutkach i skończyć się nawet wykluczeniem z grona znajomych i kręgu zaufania.
Ludzie niekonsekwentni jawią się jako niezdecydowani.
Słabi. Mowa o osobach, które coś postanawiają, dążą do czegoś, a nagle
odpuszczają albo zaczynają robić wyjątki. Każdemu może zdarzyć się
chwila słabości, ale wszyscy przecież mamy znajomego,
który zawsze da się na coś namówić tylko dziś albo tylko ten jeden raz.
Tego, który przedstawi swój punkt widzenia, a potem ustąpi. Tego, który
nie spożywa alkoholu w tygodniu, ale dziś wyjątkowo da się przekonać do wypicia piwa. Albo pięciu. Tego, który nie
pali, ale akurat ty go namówisz dziś na szluga. Tego, który je zdrowo i
dba o siebie, ale właśnie teraz wpierdziela ociekającą tłuszczem pizzę.
Pewnie, nie ma w tym nic złego - każdy robi wyjątki raz na jakiś czas,
decyduje się na niemoralne przyjemności. Jesteśmy ludźmi. Problem polega na tym, że te osoby zawsze przypadkiem robią wyjątek, ciężko przyłapać je na przestrzeganiu własnych zasad. Znakomitym przykładem jest rodzic, który nie chce kupić
swojemu dziecku lodów. Bo za dużo już dziś jadło słodkiego, bo jest
jeszcze przed obiadem, bo niezdrowo, bo drogo, każda argumentacja jest
dobra. Dzieciak jednak doskonale zna schematy postępowania mamy i wie,
że po wygenerowaniu odpowiednio długiego płaczo-jęku dostanie swoje
lody. Zawsze działa.
Ludzie często czynią jakieś założenia, a potem się ich nie trzymają. Dziwnie jest, gdy mówisz, że coś lubisz, albo, że się na tym znasz, a potem okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Jeszcze gorzej, gdy zachowujesz się jak chorągiewka na wietrze - w określonym towarzystwie jesteś wesołkiem, gadasz o głupotach, serialach i memach, a rozmawiając z inną grupą znajomych zmieniasz się w nihilistę krytykującego sens istnienia oraz wszystko, czym kilka minut wcześniej się rzekomo jarałeś. Brzmi znajomo? Chorągiewki chcą mieć liczne grono przyjaciół, ale często kończą wykluczone z towarzystwa poprzez oszałamiającą niestałość swoich poglądów. Jasne, tylko krowa nie zmienia zdania, ale zmienianie go co 5 minut nie przyniesie niczego dobrego.
Kolejnym uniwersalnym znajomym jest ten, który wielbi pewną książkę, grę, serial, zespół... Kategorii jest nieskończoność. Nasz nieszczęśnik jednak dowiaduje się, że grupa jego znajomych w przeciwieństwie do niego nie ogląda Big Bang Theory, Metallikę odpuściła sobie bardzo dawno temu, a styl pisania Remigiusza Mroza uważa za naiwny. W tym momencie zaczyna się problem - nasz kolega jest zbyt mało konsekwentny i asertywny, żeby nadal z całą pewnością siebie lubić to, co krytykuje grupa ludzi, do których aspiruje. Przyznaje im więc rację, że żarty z serialu są denne, że Mettalica skończyła się wiele lat temu i że on wcale tak naprawdę nie czyta tych kryminałów. Znakomita metoda zjednania sobie ludzi, zwłaszcza, że wszyscy wiedzą, że twoje odczucia i postępowanie są odmienne od twoich najnowszych opinii. Sama kiedyś wpadłam w tę pułapkę. W podstawówce dzieci słuchały techno, disco polo i Britney Spears, a ja słuchałam Snoop Dogga i Eminema. Wstydziłam się tego, bo nikt nie podzielał moich gustów muzycznych, a ja przecież chciałam mieć koleżanki, chciałam mieć z nimi o czym gadać. Udawałam więc, że słucham tego, co inni. Aby pasować. Nie odstawać. Czy to zdało egzamin? Oczywiście, że nie - moje przebranie było kiepskie, grupa zorientowała się, że do nich nie należę i należeć nie będę. Na dodatek wyszłam na niekonsekwentną pizdę, która udaje, że nie lubi tego, co lubi, a co gorsza, wydawało jej się, że to mądre postępowanie.
Brak konsekwencji przeszkadza nie tylko w kontaktach z innymi ludźmi, ale też w relacji z osobą, z którą spędzasz cały swój czas - czyli po prostu z tobą. Przyrzekniesz sobie, że będziesz poświęcać kilka godzin tygodniowo na trening? Że na słodycze pozwolisz sobie tylko w określonych sytuacjach? Że następnym razem po pijaku nie będziesz wysyłać głupich smsów do byłych? Trzymasz się tego... ale nagle się łamiesz. Odpuszczasz. Przestajesz. I jak się z tym czujesz? Kiedyś byłam bardzo asertywna. Mała Sabinka zdecydowanie nie była
dzieckiem akceptującym cukierki od nieznajomych albo dającym się namówić
na papierosa za szkołą. Nie miałam trudności z odmawianiem i
postępowaniem według swoich ideałów, przychodziło mi to naturalnie.
Problemy zaczęły się w momencie, gdy powiedzieć "nie" należało nie jakiemuś
Sebie, ale na przykład szefowi. Możesz zostać dłużej?, pyta szef. Yyyyy jasne, nie ma problemu.
A potem płacz i zgrzytanie zębami, bo przecież ja wcale nie chcę już
dziś pracować. To dlaczego nie odmówiłaś? Bo to szef. Klasyka gatunku.
Przejechałam się kilka razy na swojej głupkowatej miękkości,
zastanowiłam się nad swoimi prawami i obowiązkami i
zaczęłam odmawiać. Postanowiłam konsekwentnie dążyć do tego, żeby mi
nikt nie właził na głowę. Zostaniesz po godzinach raz? Zostaniesz i
drugi. Konsekwencja.
W pułapkę bycia niekonsekwentnym wpadamy z powodu obawy przed brakiem akceptacji. Chcemy się podobać, chcemy, żeby nas wszyscy lubili, chcemy być fajni i na luzie. To ślepy zaułek. Szacunek i sympatię wzbudzimy trzymając się swoich założeń i wartości, oczywiście w zakresie rozsądku. Zrozumiałam to z czasem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ciekawa jestem, co macie do powiedzenia w tej kwestii.
W sumie to świetnie to wszystko ujęłaś ;) bo gdyby nie chora chęć akcpetacji przez większość, to ludzie zachowywali by się bardziej naturalnie i mogli by być zawsze sobą ;).
OdpowiedzUsuńOj, przyznam szczerze, że sama się czasem na takiej niekonsekwencji złapałam, mimo że w przeciągu krótkiego czasu solennie obiecywałam sobie inny obrót spraw. Na szczęście te czasy już minęły i teraz już rzadko mi się to zdarza!
OdpowiedzUsuńKwestia bycia wesołkiem i nihilistką zależy w dużej mierze od mojego nastroju, potrafię w tym samym towarzystwie zachowywać się raz tak, raz tak. :D
OdpowiedzUsuńAle tekst jak zwykle trafia w sedno.
Pewnie nie raz i nie dwa dawno temu zdarzyło mi się być niekonsekwentnym, ale to już było taki czas temu, że zwyczajnie tego nie pamiętam. Samej teraz nie podoba mi się, gdy ktos jest niekonsekwentny. Bo przecież jak już coś powiedział, to powinien się tego trzymać. Mi jednak dalej zdarza sie być niekonsekwentnym, ale w stosunku do siebie, w stosunku do innych, chyba sie już poprawiłam.
OdpowiedzUsuńSama znam kilka osób dla których bycie lubianych jest najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńObserwuje !!
Zachęcam zajrzeć na :
ONLY DREAMS - KLIK ♥
INSTAGRAM - KLIK ♥
Pozdrawiam Kochana :)
Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś - konsekwencja to ważna cecha, nie tylko jeśli chodzi o relacje z innymi, ale i z samym sobą. Nadal się jej uczę i pewnie uczyć się będę do końca życia... :D
OdpowiedzUsuńNauka bycia konsekwentnym to wcale nie taka prosta do wykonania robota. Choć w teorii wszystko jest łatwe do opanowania. Wiele razy zdarzało mi się być niekonsekwentną. Często ustępowałam innym, żeby nie musieć się tłumaczyć czy przekonywać do swoich racji. Trochę może było to z lenistwa, bo pójście za nimi było o wiele łatwiejsze niż tłumaczenie dlaczego tak, a nie inaczej. Od pewnego czasu jednak zaczęłam tej konsekwencji wymagać od siebie więcej. I najpierw w stosunku do siebie. Czasami jeszcze zdarza mi się ugiąć. Ale jesteśmy tylko ludźmi i popełnianie błędów wpisane jest w nasz żywot. Ale jednak widzę poprawę i zdecydowanie częściej niż kiedyś umiem postawić na swoim i się tego trzymać nie myśląc o opinii innych ludzi już tak bardzo :)
OdpowiedzUsuńCzytałyśmy widzę tę samą książkę. Widzę, że lubujemy się w podobnych klimatach :) Lubię psychologiczne tematy, a o perswazji i manipulacji na szczęście jest sporo pozycji książkowych :D
OdpowiedzUsuńBrak konswkwencji wynika często z wygodnictwa - tak jest łatwiej...tylko robi się często taki bajzel, nad którym ciężko jest zapanować ( na linii rodzic-dziecko przykłady możnaby mnożyć ;)) Konsekwentnie tęsknię i całuję :))
OdpowiedzUsuńKiedyś sam wielokrotnie przyłapywałem się na tym że słysząc odmienną opinię na temat muzyki, gry, filmu czy książki z automatu dostosowywałem się do niej zapominając o własnych przekonaniach. Całe szczęście wiele się zmieniło w tej kwestii i dziś zawsze wyrażam własną opinię nawet jeśli miałbym zostać wyśmiany :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego komentarza żeby pisać częściej to chciałbym i to bardzo ale ciężko mi znaleźć tematy o których warto by pisać :)
odnoszę wrażenie, że to dawne, szkolne pragnienie akceptacji i poczucia przynależności do grupy wcale nie jest takie dawne i takie odległe, a nasze czyny bardzo często są nim zdeterminowane. i to, że akurat nie to sobie założyliśmy i mieliśmy postępować inaczej.... no cóż. "zdarza się". niestety, zdecydowanie za często.
OdpowiedzUsuńnie lubimy chorągiewek, wolę jak ktoś ma nawet zupełnie odmienne zdanie niż ja, ale ma swoje i jest niemu wierny, niż zmienia je jak wiatr zawieje :)
OdpowiedzUsuńKiedyś starałem się być taką chorągiewką, ale od kilku lat już tego nie praktykuję i po prostu odmawiam, jeżeli nie mam na coś ochoty i mam własne zdanie, którego nie zmieniam na potrzeby towarzystwa. Poza tym.... nie spodziewałem się, że i tutaj natknę się na nazwisko Mroza XD za dużo go, naprawdę.
OdpowiedzUsuńBardzo ważne odnaleźć prawdziwego siebie i być sobie wiernym. W takich chwilach myślę o Nowym Roku i tych wszystkich postanowieniach, których ludzie się podejmują i nie dotrzymują i tak. Konsekwencja jednak ma znaczenie.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w punkt z temat i zgadzam się z Twoją opinią!
OdpowiedzUsuńmakrouszkodzenia.blogspot.com
Takich ludzi jest całe mnóstwo. I tacy ludzie własnie na wszystko dokoła narzekają. ja postanowiłam nie zwracać na nich uwagi i działać w pełni konsekwentnie
OdpowiedzUsuńNo ja jestem chyba częściowo niekonsekwentna. Wszystkie zależy od sytuacji, bo w jednej będę uparta jak osioł a w innej niestety nie. Brak konsekwencji w moim przypadku zwykle dotyczy diety lub ćwiczeń.
OdpowiedzUsuńmamo lody mamo looodyyyyyyyyy
OdpowiedzUsuńchyba juz to gdzies slyszalam...
Bardzo staram się być konsekwentna, ale nie zawsze mi to wychodzi ;/
OdpowiedzUsuńJa już dawno odpuściłam sobie przypasowanie się do innych na siłkę, ba ja cenię odmienność, bo fascynuje mnie jak i dlaczego tak myślą inni. Patrząc na dany problem w myślach opowiadam się za jedną stroną, ale też staram się spojrzeć szerzej i znaleźć kontrargumenty :). Bardzo ciekawy wpis, bo przypomniał mi o tym co powyżej!
OdpowiedzUsuńNajlepsza konsekwencja jest zawsze na początku roku - przestanę palić, będe chodzić na siłownię, przeczytam więcej - a potem obserwujemy spadek wszystkiego.
OdpowiedzUsuńco do dopasowywania się do innych - trzeba chyba pozostac w porzadku z wlasnym sumieniem i czuc sie dobrze. co z tego, ze ktos nas zaakceptuje, skoro nie bedziemy sobą?
Czasem to się zastanawiam, na ile jestem osobą otwartą i komunikatywną, a na ile po prostu dopasowującą się. Bo umówmy się, w jakimś stopniu człowiek do drugiego człowieka, dopiero co poznanego najlepiej, się przypasowuje. Nie ruszam oczywiście z maczetą na swoje poglądy tylko dlatego, że ktoś ich nie podziela, ale np. w kontaktach z jedną z moich przyjaciółek jestem bardziej dystyngowana, uczę się od niej na każdym kroku, jak nie być życiową pierdołą i nawet mi to wychodzi, natomiast przy drugiej piję Carlo rossi z gwinta i sypię sprośnymi żartami. Ciekawe jest to zjawisko. Grunt to być w zgodzie ze sobą, bo niekonsekwencja to w gruncie rzeczy też pojęcie względne.
OdpowiedzUsuńPS Co jak co, ale dziś to mam wybitny humor na podważanie wszystkich teorii i kontrargumentacji. Chyba się udało ;D
wszystko prawda. jesteśmy niekonsekwentne bo brak nam pewności siebie...tak mi się wydaje, że to główna przyczyba.
OdpowiedzUsuńZ tą dietą to jakbym widziała 3/4 swojego biura. :D Wszyscy fit super sweet, ale jak ktoś rzuci hasło na fast fooda, to wszyscy chętni, Oczywiście z pięknym zdaniem na ustach - raz nie zawsze! :P
OdpowiedzUsuńJa staram się być konsekwentna w kwestii biegania. Postanowiłam sobie robić to 2 razy w tygodniu i jak na razie jest dobrze. :D Bez wyjątków. :P
Myślę, ze ludzie czasem też zbyt wiele sobie postanawiają, zarzucają sami siebie mnogością stawianych sobie zakazów, które tak na prawdę stawiają wbrew sobie, no i kończy się to tak jak napisałaś - w końcu odpuszczają, bo zwyczajnie nie dają rady. A gdybyśmy stawiali sobie granice zgodnie ze swoim rozsądkiem, realnie oceniając swoje możliwość ich przestrzegania, to ten odsetek niekonsekwencji w naszym życiu byłby dużo mniejszy.
myślę, że to zwykle wynika z braku pewności siebie
OdpowiedzUsuńchociaż znam też osoby, które po prostu chcą mieć jak najwięcej dobrych znajomych by móc później czerpać z tego różnorakie korzyści;p
W punkcik trafiony wpis. Właściwie wszystko już zostało powiedziany, jednak czasami z podejmowaniem decyzji mają też problem osoby, które zostały wychowane surową ręką, same nakazy, zakazy, na wszystko trzeba się zgadzać, i potem to zostaje w człowieku, ciężko w dorosłym życiu wyzbyć się naleciałości z lat wzrastania. Kosztuje to sporo czasu i wysiłku, a nie każdego na to stać.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że ja również kiedyś wpadłam w pułapkę niekonsekwencji. Było to jeszcze w czasach gimnazjalnych, gdzie moja pewność siebie nie istniała, a za wszelką cenę chciałam zyskać akceptację koleżanek. Przed nikim nie byłam tak naprawdę sobą, przystosowywałam się jedynie to towarzystwa i jego preferencji. Na szczęście od tego czasu trochę się zmieniło ;)
OdpowiedzUsuńO jakie psiaki <3
OdpowiedzUsuńBuziaki,
http://loveshinny.pl
Niestety mnie też dopadła nie konsekwentność.To prawda, że ludzie chcą być zaakceptowani i dostosowują się do danego środowiska zamiast być sobą.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://natalie-forever.blogspot.com
po Twoim wpisie zachciało mi się sięgnąć po tą pozycję i chyba sobie zapiszę w książkach do poczytania :D
OdpowiedzUsuńJa też słuchałam Snoopa, Eminema i Dr Dre chociaż światem rządziły Britney i Christina. Na szczęście miałam przyjaciółkę z którą konsekwentnie słuchałyśmy czarnej muzy na umór :) fajnie się to wspomina teraz...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany tekst. Mądrze i w ogóle... I nie mówię tego, żeby się przypodobać czy coś :) Spoko, że podałaś przykłady również ze swojego życia, które pokazują, że jak się nawet jest konsekwentnym, to łatwo wpaść w jedną z pułapek, których całe mnóstwo zastawia na nas życie. No i plus za rapsy w latach młodości. Ja "na szczęście" wychowałam się na blokowisku, więc słuchanie takich klimatów było akurat mile widziane :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń