Na siłownię chodzę już od 4 miesięcy. Nigdy się nie spodziewałam, że będę chodzić na siłkę, wyciskać siódme poty na maszynach, korzystać z bieżni (!) czy rozciągać się w pobliżu emanujących testosteronem samców. Stało się. Co więcej, uwielbiam to.
Od dawna lubię ćwiczyć. Dres w domowym zaciszu, trenerka z jutuba i cztery metry kwadratowe przestrzeni było moim ideałem. Działało, ale do czasu. W domu bardzo łatwo sobie odpuścić. Motywacja musi być utrzymana na najwyższym poziomie, żeby kopiować ruchy internetowej gwiazdy fitness od początku do końca, nawet podczas męczących czy w jakiś sposób irytujących ćwiczeń. Poza tym ile można? Swoje ulubione treningi z yt znam na pamięć, a gdy szukam nowych, to zazwyczaj mi się nie podobają. Tkwiłam więc ze swoją małą pulą odpowiednich ćwiczeń. Zaczęłam odpuszczać. W domu zimno. Nie chce mi się.
Siłownia to niezwykłe miejsce, gdzie po prostu chce ci się ćwiczyć. Motywacja musi zacząć się wcześniej - trzeba ogarnąć dupsko i tu przyjść. Na szczęście jeszcze nie miewam z tym problemów. Gdy tylko przekroczę próg sali, w sportowych ciuchach i sportowym warkoczu, wiem, że z radością spędzę tu najbliższą godzinę lub półtorej.
Dzięki siłowni lepiej poznałam swoje ciało. Odkryłam partie mięśni, o których istnieniu nie miałam pojęcia, dopóki nie okazało się, że bolą jak cholera. Wzmacniam plecy, żeby mieć lepszą postawę. Ćwiczę nogi i pośladki. Dbam też o brzuch i ręce, a nawet o klatę i barki bo od tego są ciężarki. Za każdym razem staram się używać wszystkich partii mięśni, żeby nie skisły jak u starego dziada. Biegam! Traumatyczne przeżycia z podstawówki sprawiły, że zawsze trzymałam się tak daleko od biegania, jak tylko mogłam. Na siłowni jednak mrugnęła do mnie bieżnia. Okazało się, że wcale nie musi być tak źle, a na dodatek można ustawić urządzenie pod szalonym kątem i mozolnie wspinać się pod górę, co bardziej mi się podoba niż właściwy bieg. Zaprzyjaźniłam się z maszyną imitującą wchodzenie po schodach (moja siłkowa nomenklatura raczej ssie), z wiosłami i z wieloma innymi sprzętami angażującymi rozmaite części ciała.
Często słyszę "a po co ty chodzisz na siłownię? przecież jesteś chuda!" albo "tobie to by się przydało przybrać parę kilo, a nie wytapiać tłuszcze". Autorzy tych błyskotliwych tekstów to prawdopodobnie ci sami myśliciele, którzy śmieją się widząc tęgie osoby uprawiające jogging.
Siłownia jest fantastyczna, pozwala zrozumieć mechanizmy sterowania własnym ciałem, wyzwala energię i endorfiny. Gdy widać efekty ćwiczeń, satysfakcja jest niezwykła. Polecam każdemu - chłopakom, dziewczynom, młodszym, starszym, grubszym i chudszym. Na siłce wbrew pozorom widuje się różnorodnych ludzi ze wszystkich powyższych kategorii. Dla każdego znajdzie się coś miłego, nie wiem, czemu siłownia koniecznie musi się kojarzyć z pakowaniem, budowaniem masy, rzeźbą i koktajlami białkowymi. Ona po prostu jest miejscem celebracji. Czym innym jest troszczenie się o własne ciało?
I JAK JA TO POPIERAM, JAK JA TO SZANUJĘ <3 dochodzę nawet ostatnio do wniosku, że dni bez treningów to zmulone dni :D
OdpowiedzUsuńNa siłownię w życiu bym nie poszła, ponieważ jest zbyt nieestetyczna. Dla mnie sport musi być piękny, poetycki i z tradycjami, a siłowania w żaden sposób taka nie jest. Do tego tam ludzie się pocą i używają wyrażenia ,,rusz tyłek" (nie cierpię go, ponieważ reklamuje się nim jeden sklep w mojej okolicy i widywałam ten szajs prawie codziennie). Sport jest... ogólnie okropny, ale rozumiem potrzebę uprawiania go. Dla siłowni mam wielkie niet. Lepiej zostanę przy mojej szermierce, która jest po prostu ładnym sportem.
OdpowiedzUsuńW sumie nigdy bym Cię nie podejrzewał o siłownię, ale w to w sumie fajnie, każdy musi znaleźć odpowiedni rodzaj wysiłku fizycznego który będzie w stanie polubić albo nawet pokochać. Osobiście współczuję ludziom którzy nie uprawiają sportu... i to nie dlatego bo nie są "fit" tylko dlatego bo nie wierzą jak sport potrafi rozwijać charakter ;)
OdpowiedzUsuńW sumie nigdy bym Cię nie podejrzewał o siłownię, ale w to w sumie fajnie, każdy musi znaleźć odpowiedni rodzaj wysiłku fizycznego który będzie w stanie polubić albo nawet pokochać. Osobiście współczuję ludziom którzy nie uprawiają sportu... i to nie dlatego bo nie są "fit" tylko dlatego bo nie wierzą jak sport potrafi rozwijać charakter ;)
OdpowiedzUsuńBrawo! 💋
OdpowiedzUsuńMotywacja do ćwiczeń w domu potrafi topnieć jak śnieg w maju....niestety ;)
Chodziłam na siłownię, jak miałam obowiązkowy wf na studiach. Mogliśmy sobie wtedy wybrać jakiś specjalistyczny wf, np.siatkówka, koszykówka, tenis stołowy, siłownia, fitness, aerobik, blablabla, wybrałam na siłownię i przez ten semestr naprawę poprawiłam sobie trochę kondycję. Ale niestety mam ten problem, że jak mnie nikt nie przypilnuje, to nic ze sobą nie zrobię, więc...
OdpowiedzUsuńno popatrz, a dziś zamiast pójść na siłkę zostałam w łóżku... choć z tym moim chodzeniem to jest tak, że ja nigdy nie lubiłam ćwiczyć i chyba nigdy nie będę. i chociaż zawsze po ćwiczeniach jestem obolała, ale i umiarkowanie szczęśliwa, to i tak nie potrafię się zmusić żeby tam iść. jak żyć?!
OdpowiedzUsuńJa najbliższą siłownię mam 20 km od swojej miejscowości co niestety mnie demotywuje. No i nie mam za bardzo z kim iść, bo samej mi się nie chce a w 2 osoby już jakoś raźniej;)
OdpowiedzUsuńKiedy chodziłam na siłownię słyszałam te same komentarze co Ty. Dołujące to było, żeby za każdym razem się z tego tłumaczyć. Życzę wytrwałości! :) Ja jak już przetasowałam chodzić tak nie wróciłam na siłownię, za to staram się ćwiczyć w domu - jednak to nie to samo.
OdpowiedzUsuńpiona! chodzę już rok, na szczęście takich 'inteligentnych' komentarzy nigdy nie usłyszałam;)
OdpowiedzUsuńważne też żeby trafić na fajną siłownię z normalnymi ludźmi, ostatnio testowałam kilka nowych i np. ta w galerii mokotów zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, najlepsze są akurat te przy korpo:D
Miałam kilka przygód z siłownią, ale nigdy nie zostałam na dłużej. Nie miałam z kim chodzić, a sama nie chodze, bo jestem tchórzliwą melepetą xD
OdpowiedzUsuńJa zaczełam chodzić, bardzo mi się podobało, ale okazało się, że musze miec operację kolana i po chodzeniu.. mam nadzieje, ze wroce tam za kilka miesiecy!
OdpowiedzUsuńAch, niech mnie ktoś wygoni na siłownię :)
OdpowiedzUsuńA ja jak zrobiłam sobie przerwę w listopadzie, tak jeszcze tam nie wróciłam :D Motywacji mi brak :)
OdpowiedzUsuńmnie nie trzeba tłumaczyć dlaczego siłownia jest faaajnaaa <3 sama ją kocham! :D
OdpowiedzUsuńJak tylko będę po maturze też się wezmę za siłownię, myślę, że to też fajny sposób na odstresowanie się. :D
OdpowiedzUsuńChodziłem kiedyś na siłownię, ale ze wszystkich aktywności jakie w życiu uprawiałem, to siłownia najmniej przypadła mi do gustu. Tak naprawdę najbardziej lubię ruch na świeżym powietrzu, a nie w zamkniętej przestrzeni. Ale, każdego co innego motywuje do ćwiczeń :-)
OdpowiedzUsuńJa tak mówię sobie od dwóch lat że się wezmę za siłownie i do dziś schodzi :D
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - nowy wpis :)
Gdybym miała siłkę w miejscu zamieszkania to bym chodziła. :P Już planuję, że po przeprowadzce będziemy sobie z B. chodzić wieczorami na siłownie. Zwłaszcza zimą. <3 Bo jak ciepło to stawiam na ruch na świeżym powietrzu. :)
OdpowiedzUsuńNa studiach chodziłam na siłkę i koniecznie muszę na nią wrócić! :)
OdpowiedzUsuńHahaha, trzy słowa: nigdy w życiu!
OdpowiedzUsuńOdkąd pamiętam, mam w głowie zakodowane, że najlepiej ćwiczy się na świeżym powietrzu i w głowie mi się nie mieści jak można ćwiczyć w zamkniętym pomieszczeniu :D
Mi siłownia zupełnie nie pasuje. Najbardziej odpowiadają mi treningi w pokoju. Nie tracę czasu na dojazd, mogę wyglądać jak zombie i czuję się po prostu jakoś lepiej :)
OdpowiedzUsuńtak ciepło się robi na sercu czytając takie komentarze! dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJa też wiele razy słyszałam, że po co ja chcę isć na siłownie, albo zacząć biegać jak jestem chuda i 'nie muszę'. Strasznie denerwuje mnie takie podejście, bo co to znaczy? jak jestem szczupła to nie mogę zadbać o kondycję, mięśnie? bzdura.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie znalazłam w sobie jeszcze takiej mocnej motywacji, ale mam zamiar zacząć biegać jak tylko się ociepli. Chodzisz na siłownię sama czy z osobą towarzyszącą? bo mnie osobiście przeraża pójście samej, jakoś tak głupio :D
Ja planuję się niebawem zapisać na siłownię,a ty jeszcze bardziej utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu:)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że czasy pakowania na siłowni to bardzo zamierzchła przeszłość.
OdpowiedzUsuńSuper, właśnie przymierzam się do zapisania na siłownię. U mnie było to o tyle problematyczna i ciężka decyzja, bo jedyne godziny, w którym jestem w stanie się tam zjawić o 8-9 rano! A zwykle robię wszystko, co mogę, żeby pospać te przysłowiowe '5 minut dłużej'. To nie będzie moja pierwsza przygoda z siłownią, a z każdą poprzednią wiążę bardzo pozytywne wspomnienia. Jednak sport i ruch naprawdę wnosi w nasze życie nową jakość ;)
OdpowiedzUsuńA ty ćwicz, ćwicz i nie przejmuj się głupimi komentarzami. Co jak co, ale dobra wyporność, w takiej długiej podróży na jaką się szykujesz jest bardzo wskazana!
Bardzo chciałabym pójść na siłkę, ale po prostu się wstydzę. Z przyjemnością ćwiczyłabym, gdyby wcale nie było tam ludzi. :)
OdpowiedzUsuńTrudno się nie zgodzić. Siłka nie ma wad. Chyba że Janusz czy Grażyna ćwiczą na własną rękę bez wiedzy i nabawiają się kontuzji :) Ja zauważyłam, że bardzo często powielany jest schemat - youtube->gym (fitness-aeroby)->ciężary. Ja jestem na etapie 4 - totalnego wypalenia. 3 miesiąc nie mam karnetu i odpoczywam psychicznie i fizycznie. W tym czasie nie tylko nie przytyłam, ale trochę nawet schudłam ( a propos tych znawców co pytają Cię" "po co chcesz jeszcze chudnąć, jak i tak jeteś szupła?"). Niestety samopoczucie kiepskie, więc czas na powroty :) btw tych samców od testosteronu mogłoby być mniej bo ciągle zajmują wszystkie ławki !
OdpowiedzUsuńNiemcy są po prostu bardzo praktyczni i oszczędni, i choć prowadzi to do wielu śmiesznych sytuacji, to czasem mogę się czegoś od nich nauczyć ;)
OdpowiedzUsuńja zakumplowałam się z siłką jakieś 2 miesiące temu żeby schuść, jak to się mówi. generalnie, hmm, nienawidzę takich typowych ćwiczeń xD, bo chyba jeszcze do nich nie dorosłam. uwielbiam ergometr (w sensie wioślarza), na tym mogę ćwiczyć. jednak ostatnio nie jest mi to dane, bo siłki w moim mieście nie mają takiego sprzętu, jakim dysponowała siłownia UG (rozpacz). na siłkę chodzę dla bieżni. kocham biegać na bieżni. coraz częściej myślę o rozpoczęciu korzystania z tych wszystkich diabelnych urządzeń ale troche mnie to przeraża. niemniej jednak, siłka jest super. ooo, ostatnio zakumplowałam się ze spinningiem - super opcja! wypas na wrotkach (albo raczej na rowerze?)
OdpowiedzUsuńpozdro siłkowa siostro! niech moc bedzie z Tobą :D
Ja mniej przepadam za siłownią, może dlatego, że gdy mam na nią czas są takie tłoki, że nawet metr kwadratowy do ćwiczeń się nie znajdzie. Ostanio jakaś laska walnęła mi się z matą tam gdzie akurat ketllem wymachiwałam... Brrr!
OdpowiedzUsuń