poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Irańska gościnność



Wróciłam. Zgodnie z wstępnymi założeniami podróż po Gruzji, Armenii i Iranie okazała się fantastyczną przygodą, a mnie włos z głowy nie spadł. Do domu dotarłam przedwczoraj, a już mam ochotę znów wyjeżdżać. Utwierdziłam się w przekonaniu, że podróżowanie to właśnie to, co chcę robić najbardziej.

Opowieści będzie dużo, jeżdżenie autostopem po Gruzji, wizyta w ormiańskim domostwie, trekking po malowniczych górach czy nocne busy to historie, które mogłyby się ciągnąć godzinami, postaram się więc jakoś to ogarnąć. Nie bez powodu chcę zacząć od Iranu, czyli najbardziej niezwykłej części tej podróży.

Nie mogłam się doczekać podróży do Iranu, z różnych względów. Po pierwsze na przekór światu, który postanowił się martwić, że jadę na Bliski Wschód i na pewno coś złego mi się przytrafi. Po drugie dlatego, że Iran to (jak na razie) najodleglejsze od domu miejsce, do którego jechałam, zarówno pod względem dystansu jak i klimatu, kultury. Po trzecie, najważniejsze, chciałam odkryć nieznane: starożytne ruiny, pustynny skwar, no i jak wygląda życie w państwie, w którym prawo nakazuje kobietom zakrywać włosy, a za odstąpienie od religii grozi kara śmierci.

O Iranie jeszcze będę pisać, dziś chcę się skupić na niezwykłym aspekcie miejscowej gościnności. Sporo o niej słyszałam, zanim przyjechałam. W Iranie nie ma jeszcze zbyt wielu turystów, każda biała gęba (najlepiej z blond włosami) wzbudza zainteresowanie na ulicach. Noce planowałam spędzać na Couchsurfingu, o którego irańskim wydaniu również słyszałam wiele dobrego. Localsi bardzo chętnie zapraszają podróżników do siebie do domów, a spędzanie czasu z Irańczykami, a nie w hotelach, brzmiało bardzo kusząco. Przecież nie po to wyjeżdżam kilka tysięcy kilometrów od domu, by spać w Ibisie, brać papierowy przewodnik i tułać się po nieznanych miejscach z uczuciem, że wszystko, co dobre, mnie omija. Na każdym etapie irańskiego wojażu spałam u ludzi, z którymi spędzałam całe dnie, rozmawiając o szoku kulturowym i ucząc się od nich masy rzeczy.

Armenia, kilkadziesiąt kilometrów przed granicą z Iranem. Jedziemy stopem z irańskimi kierowcami ciężarówek - Mack w tle zdjęcia ma 45 lat. Jeszcze w Armenii zaznaliśmy irańskiej gościnności - w bardzo miłej atmosferze zjedliśmy lunch.

Me & jedni z naszych gospodarzy podczas irańskiej wyprawy. Yazd, miasto na środku pustyni, jedna z najstarszych osad świata

Irańczycy wierzą, że gość jest wysłannikiem boga i trzeba dbać o niego tak jak o członka rodziny, a nawet lepiej. Troszczyli się o nas bardzo, cały czas pytali, czy czegoś nam nie trzeba. Jako autostopowicze przyzwyczajeni jesteśmy do wszelkich niewygód, niepewności, elastyczności, otwartości. Irańczycy pytający, czy muzyka nie gra za głośno, albo, czy ich żart nie był zbyt bezpośredni, a także kilkakrotnie proponujący zabranie mojego lekko przeziębionego kumpla do lekarza na początku nas zaskakiwali. Standardowo wdzięczni bylibyśmy za kawałek podłogi do spania, a tutaj przyjęcie nas wyglądało o wiele ciekawiej, ludzie dzielili się z nami szczerym, rodzinnym ciepłem oraz... pysznym, domowym jedzeniem.

Posiłek w Iranie to celebracja. Cała rodzina zbiera się... nie, nie przy stole, na podłodze. Wiele rzeczy odbywa się w parterze, część ludzi nie posiada mebli (krzeseł, stołów, łóżek, kanap) w domach, a jeśli nawet je mają, to i tak wolą jeść, spać i wypoczywać na perskim dywanie, co ma swój niezwykły klimat. Na podłodze rozkłada się kocyk, a na nim jednorazowy obrus lub ceratę, którą łatwo wyczyścić po skończonej uczcie. Jedzenie zawsze podawane jest w garnkach lub misach, każdy nakłada sobie na talerze to, na co ma ochotę. Siedzimy po turecku, talerze stoją na ziemi, nie podnosimy ich - widelec z szamą musi pokonać całą drogę z poziomu podłogi do naszych ust, wypadałoby wszystkiego nie rozsypać. Jedzenie jest zróżnicowane i pyszne. Przeważa ryż, z którym często występuje mięso - wołowina, jagnięcina lub kurczak. Królują przyprawy, wszystkie dania mają bardzo bogaty smak. Chleb jest bardzo smaczny, płaski, wypiekany w specjalnym piecu. Placuszki pieką się na jego ścianach. Popularny jest też lawasz, czyli coś przypominającego stary polski placek do kebsa na cienkim, ale o wiele smaczniejsze. Irańczycy kochają owoce i warzywa, które są naprawdę soczyste i smaczne. Pomidory, ogórki, arbuzy, melony, aromatyczne zioła i mój hit, bakłażany. Warzywa te przyrządza się na wiele różnych sposobów, za każdym razem smakują świetnie. Sok z limonki dodawany jest w zasadzie do wszystkiego. Dania mięsno-warzywne je się albo z wcześniej wspomnianym ryżem, albo z chlebem, wtedy każdy kęs nakłada się na kawałeczek chleba, zawija i dopiero wkłada do ust. W kwestii napojów prym wiedzie oczywiście słodka, mocna herbata, ale ona pojawia się zazwyczaj po skończeniu jedzenia. Do posiłku popijamy lekki, słonawy, gazowany (sic!) jogurt, albo... zachodnie wymysły, colę i fantę. Świeżo przygotowane jedzenie jest naprawdę smaczne, za to gama gotowych produktów oferowanych przez supermarkety to straszna porażka. Wszelkie wafelki, soczki, ciasteczka, batoniki smakują strasznie słabo, jak chemia/tektura. Polecam unikać.

Większość Irańczyków, których poznaliśmy, to bardzo sympatyczni, mili, ciekawi świata ludzie. Gościnność naszych gospodarzy nie kończyła się na przemiłym przyjmowaniu w domu, ale obejmowała też pokazywanie nam interesujących miejsc w mieście i dbanie o to, abyśmy miło zapamiętali ich kraj. Zwiedzając Iran z miejscowymi czułam, że nie tylko ja się dobrze bawię i na tym korzystam. Irańczycy po prostu w niezwykły, szczery, bezinteresowny sposób chcą podróżnikowi pomóc, ugościć go, zaopiekować się nim. Dwukrotnie na tym wyjeździe zdarzyła się sytuacja, w której planowaliśmy opuścić dom naszych hostów i przemieścić się do kolejnego miasta, ale tak miło spędzało nam się czas z naszą tymczasową rodzinką, że ciężko było się rozstać. Pożegnania były emocjonalne, nie brakowało podarunków i próśb, abyśmy opowiedzieli ludziom, jak jest w Iranie. Zaprosili znajomych do podróży do tego kraju. Potwierdzili, że to naprawdę bezpieczne państwo. Obiecałam, teraz się wywiązuję. Iran jest niezwykły.

Następnym razem opowiem trochę o Gruzji i Armenii, a potem wrócę do fascynującego Iranu, historii o ludziach wierzących i niewierzących, hijabie, fajkach wodnych i starożytnych miastach.

41 komentarzy:

  1. Wręcz słynna irańska gościnność. Bardzo się cieszę, że będę mógł śledzić Twoje wpisy, bo z chęcią poczytam o Iranie i nie tylko. Za Tobą na pewno ogromna przygoda i masz o czym pisać i wspominać. Może w końcu i ja do Iranu zawitam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie to wszystko brzmi! Aż Ci zazdroszczę <3 Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojjjj... ja bym się przy tym jedzeniu cała ubrudziła i dopiero patrzyliby na mnie jak na dziwaka. wszystko bym pewnie rozsypała... ale dobrze, że Ci się podobało :) jak są tacy mili i gościnni to warto tam wrócić, prawda? pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna podróż... :D Jak smutno wiedzieć, że do końca wakacji już nigdzie nie pojadę, a do tak odległego kraju zapewne nigdy nie pojadę, bo nie znam języka i boję się ludzi :P Nigdy nie spotkałam ię "oko w oko" z obcą kulturą i zwyczajami, więc tylko mogę sobie wyobrażać, jak zabawne jest uczenie się nowego sposobu jedzenia i zachowania. A akurat kuchnia to wdzięczny temat, bo o niej też bardzo mało wiem. W Polsce w końcu można spotkać tylko kuchnię chinską czy meksykańską, których nie znoszę.
    Czasem żałuję, że nie jestem synem polskiego magnata, bym mogła spokojnie podróżować po Europie i poza jej granice nawet przez kilka lat i nie martwić się o to, że nie mam pieniędzy, towarzyszów ani znajomości języka :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejne relacje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie bym pojechała dla samego jedzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo! Już pierwszy wpis, super :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Choć nigdy nie ciągnęło mnie aby wybrać się właśnie do Iranu to bardzo podoba mi się ta twoja relacja. Nie sądziłam, że Irańczycy s tacy gościnni. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no cóż, fajnie zobaczyć tak trochę innego świata niż samemu się zna, osobiście jednak nadal do Iranu bym nie pojechał choćby nie wiem jak ktoś go by zachwalał

    OdpowiedzUsuń
  9. nareszcie:D czekalam na te relacje, ciesze sie ze Ci sie podobało, że się odnalazłas w innej kulturze. Miło też się słucha o tak gościnnym kraju, szkoda ze nie wszędzie można spotkać takich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wróciła! Żyje! Wspomnień pewnie znów masz worek :). Odważna dziewczyna!

    Mam do Ciebie pytanie, będe na kilka dni niedługo w Paryżu... czy NAPRAWDĘ nie ma żadnej możliwości żeby tanio przemieszczać się po mieście? Przejazd ze strefy 1-5 przeraża mnie finansowo... więcej z kumplem wydamy na bilety niż na wejścia do miejsc, które chcemy zobaczyć. Makabra. W dodatku cena tychże biletów na cztery dni równa się (ostatnio podróżowałam, więc info aktualne) trzem biletom nad morze bałtyckie z Krakowa ... wraz z drogą powrotną...

    OdpowiedzUsuń
  11. ale super, czekam na dalsze części relacji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach ta moja podróżniczka! :* Zabierz mnie kiedyś ze sobą...

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze byłam ciekawa tej części świata. Bardzo ciekawa relacja i zdjecia. PS. uwielbiam czytać o jedzeniu - to moja ulubiona część wpisu! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Iran! Trafiłam na Twojego bloga przypadkowo, a właśnie napisałaś post o kraju, który od jakiegoś czasu wzbudza moje zainteresowanie.
    Ciekawi mnie, w jakim języku rozmawialiście? Po angielsku czy farsi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. farsi niestety nie znamy, a w Iranie mało ludzi niestety mówi po angielsku, nawet młodzi mają trudności. trafiliśmy jednak dzięki internetom na jednostki, z którymi mogliśmy sobie pogadać in English :D podczas dwutygodniowej podróży z farsi opanowaliśmy niestety tylko takie podstawy jak dziękuję i tym podobne

      Usuń
  15. Dobrze, żeś cała! :D
    A tak poważnie, to cholernie zazdroszczę tej odwagi i tej wytrwałości ;) I szczęścia w takich wojażach :). Wyglądasz rewelacyjnie, a wspomnień masz moc! Gratuluje i czekam na kolejne rewelacje!

    OdpowiedzUsuń
  16. Powiem jedną ważną rzecz- cieszę się, że obalasz stereotypy. Sama znam wielu ludzi którzy pochodzą z Iranu, a mieszkają w Polsce. I wiem, jacy ci ludzie potrafią być otwarci i wcale nie podlegają wszelkim prawidłom, które lansują media, choćby tym.
    Cieszę się cholernie, że twoja podróż jest tak udana i ekscytująca:)

    OdpowiedzUsuń
  17. ALE CHOLERNIE CI ZAZDROSZCZE *O*

    OdpowiedzUsuń
  18. super, że przybliżasz nam miejsca o których rzadko można poczytać na blogach:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Iran to dla mnie taki egzotyczny kraj i wcale niepopularny, jeśli chodzi o podróże o________o Ale super poczytać, że ci się tam podobało!

    OdpowiedzUsuń
  20. Swoimi opowieściami łamiesz stereotypy dziewczyno :) I prawidłowo :)

    OdpowiedzUsuń
  21. matko, czytałam tego posta już wieki temu i nic nie napisałam, bo myślałam, że ochłonę i będę w stanie napisać coś sensownego, ale nie... ja po prostu czekam na więcej, uwielbiam Twoje zapiski autostopowiczki! a ja miałam jedną dziewczynę z Iranu na kursie i była przesympatyczna! :)

    kiedy dokładnie? bo ja jadę do Polski się hajtać XD

    OdpowiedzUsuń
  22. Ajajaj... cudownie jest tak żyć w drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo zaciekawiły mnie opisy jedzenia. Aż zrobiłam się głodna... Chętnie spróbowałabym irańskiej kuchni. Słyszałam kiedyś o gościnności w Iraku. Co prawda to inny kraj, ale w tym samych rejonach, dlatego spodziewałam się,że w Iranie też znajdą się tacy ludzie. Oczywiście czekam na kolejne relacje!

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam Twoje relacje z podróży :D A Iran wydaje się być bardzo ciekawy i może kiedyś i mnie się uda go zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
  25. No jesteś!!! :) To musiały być super wakacje. Już od samego patrzenia na żarcie oczy mi się śmieją;)) A tu jeszcze przecież będzie relacja przygodowa:)

    OdpowiedzUsuń
  26. czytam to i się rozmarzyłam! wspaniale by było tam pojechać, jest daleko ale inaczej i bardzo mnie ciekawi to, co inne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba jesteś jedyna osoba oprocz, ktora chce mojego powrotu, doceniam to! :) nie wiem kiedy to nastąpi i jak, ale nie mam na razie żadnego pomysłu i chcę to wszystko przemyśleć co i jak bym chciała tutaj robić.

      Usuń
  27. Słyszałam co nieco o irańskiej otwartości i gościnności od osoby, która tam była. Tamtejsza społeczność jest naprawdę cudowna. Myślę, że można Ci pozazdrościć odwagi i przygód, które przeżyłaś w takim miejscu! :)
    PS. Pamiętam o Tobie cały czas, ale jeszcze nie wracam. Muszę jeszcze przemyśleć to i owo. Ciao!

    OdpowiedzUsuń
  28. Jedzenie mnie kusi. O Bliskim Wschodzie nigdy nie marzyłam, ale gdybym gdzieś znalazła dobrą knajpę z irańskim jedzeniem, to bym na pewno nie pogardziła. :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Super! :) Jestem z Ciebie dumna :D

    Słyszałam już o Iranie, że to mega bezpieczne miejsce, ale jakoś tak jeszcze mi się nie złożyło, żeby tam pojechać. Z wielką niecierpliwością czekam na więcej szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale jesteś odważna, ja nie pojechałabym stopem w taką podróż. No i tej odwagi trochę Ci zazdroszczę.
    Pokazałaś nam Iran w bardzo pozytywnym świetle, przez pryzmat uprzejmych i empatycznych ludzi, więc myślę, że wywiązałaś się z obietnicy.
    A co do potraw - wyglądają pysznie, poza ostatnim zdjęciem. Co to jest ta brązowa papka? :P

    OdpowiedzUsuń
  31. Podziwiam Cię za odwagę. Czytając Twoje wpisy przeżywam przygodę razem z Tobą :) ...ale życie w drodze to chyba jednak nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie wiem czy odważyłabym się tak jak Ty podróżować po tego typy krajach, ale przynajmniej widać, że dzięki temu się spełniasz i daje Ci to dużo radości. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  33. Zrobiłem się głodny od razu, gdy tylko zobaczyłem te zdjęcia z jedzeniem. Wygląda przepysznie. Możliwość spróbowania tych potraw w kraju z którego pochodzą to chyba naprawdę wielka przyjemność :D

    OdpowiedzUsuń
  34. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę tych podróży! Szkoda, że ja nie mam z kim tak jechać. Kiedyś koleżance zaproponowałam, abyśmy chociaż nad morze spróbowały autostopem jechać, ale mnie wyśmiała. A samej to bym się bardzo bała...

    OdpowiedzUsuń
  35. Teraz chcę tam jeszcze bardziej *.* Ten kraj zawsze wydawał mi się niezwykły, ale ja jestem boidupa i się go nieco obawiałam (tym bardziej, że jestem białą gębą z blond włosami :D), ale widać, że nie ma powodu i strasznie mnie to ucieszyło. Gazowany jogurt brzmi dziwnie :D ciekawe czy by mi smakował. Ale ten chleb, lawasz! Matko jak ja marzę, by to spróbować

    OdpowiedzUsuń
  36. W poprzednim komentarzu pytałam, czy nie myślałaś o tym, aby podróżowanie było Twoją pracą, a Ty tu wyskakujesz z tym, "że podróżowanie to właśnie to, co chcę robić najbardziej". Ich życie i jedzenie na podłodze brzmi tak fascynująco. Tylko jedyne, co mnie by brzydziło, to fakt, że trzymają tak stopy blisko talerzy. Fuj. Stopy są fe!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Świetny pomysł z poczęstowaniem nas ich regionalną muzyką. Super się komponowała podczas czytania i nadała tego klimatu, który z pewnością Ci towarzyszył podczas podróży.

      Usuń
  37. To był najbardziej niespotykany i zaskakujący opis Iranu, na jaki się natknęłam, czytałam. Wcześniej ten kraj kojarzył mi się właśnie z surowym prawem, które opiera się na religii. Moja wiedza pochodziła również z jednego z odcinków "Kobiety na krańcu" świata. Ale to Ty odczarowałaś mi Iran. Piękny opis tamtejszych ludzi, ich gościnności. Nie spodziewałam się tego po państwie, które po sąsiedzku doświadcza konfliktów zbrojnych. Jestem szczerze ciekawa dalszej części opisu ;)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM