Merry Christmas everyone! Czas choinek i prezentów znów nadszedł. Co za różnica, jakie są święta, skoro i tak zawsze wygląda to tak samo... Dziwna, wymuszona atmosfera. Rodzinna. Nigdy tego nie lubiłam.
W tym roku jest inaczej! Lepiej? Pewnie, chyba widać. Nadaję w czasie rzeczywistym, nie jestem na żadnym śniadanku czy innym farmazonie, tylko siedzę i gram w dwa tysiące czterdzieści osiem (uzależniłam się niedawno za sprawą pewnego kółka wzajemnej adoracji, miałam coś napisać wcześniej, ale cóż... zbijam klocki). Przybyłam na łono ojczyzny świętować, ale niestety, nie udało się. Jeszcze. Śniadanko przesunęło się na 14 i stało się obiadem, wprost nie mogę się doczekać.
Mam jakiś problem ze świętami. Nigdy nie rozumiałam powszechnego entuzjazmu. Zawsze widziałam tylko jedną wielką spinę, którą trzeba wyłączyć w momencie przekroczenia progu domu krewnych. Należy wtedy zapodać cudowny, przepełniony miłością świąteczny nastrój. Okupione jest to oczywiście wielkimi nerwami i nadciśnieniem. Za kulisami wszyscy się na siebie drą. Przecież tak właśnie działa magia świąt! Wszyscy rozwijają magiczne zdolności aktorskie. Przygotowujemy tony jedzenia, które się zmarnuje albo w najlepszym wypadku odłoży. Nie, nie w cycach. Chyba, że u facetów. Sklepy zamknięte. Ludzie nie chcą się spotkać, bo myją okna dla Jezusa. Ludzie nie chcą imprezować, bo post. Samotność.
Kończę to świąteczne biadolenie. W ramach przygotowań psychicznych do świętowania zagram sobie jeszcze raz.
Niedługo napiszę o kameleonach. Nie udławcie się jajkiem, żebyście tu wszyscy byli potem.
Ja właściwie wolę święta wielkanocne, bo na nie nie dostaję prezentów :D Ogólnie rzecz biorąc, wszelkie święta są głównie po to żeby ludzie ,,odpoczęli od pracy" (tzn. zrobili sobie przerwę na inne prace typu sprzątanie) i może czasami zastanowili się po co to święto jest. Aha, i żeby rodzina się zjechała, bo z kim się niby mają kłócić? Nie ma czasu w tygodniu, a co to za życie bez Wielkie Rodzinnej Kłótni?
OdpowiedzUsuńPodzielam pogląd co do świąt... Wymuszanie. Kiedys to jeszcze cos mnie wzruszało, interesowało w tych świętach-jako dzieciak nawet je przezywałam, serio, działała na mnie, jako na dziecko wrażliwe literacko, strona religijna świąt. Sam fakt Zmartwychwstania. Teraz czytając Ewangelie mam tylko wrażenie, że żaden Ewangelista nie miał talentu pisarskiego. Czemu nie moge obchodzić świąt, które są dla mnie ważne, tylko muszę siedziec i się obżerac? Zresztą, ta niedziela nie różni sie wiele od innych, mam za małą i zbyt wyalienowaną rodzinke, by ich spraszać na święta.
OdpowiedzUsuńAha, mam jedną zaletę świąt- czas gdy student wpada do domu po słoiczki i kasę. To duży pozytyw.
Nie znoszę już teraz żadnych świąt, zwłaszcza odkąd zdałam sobie sprawę, że nie wierzę w Boga. Nie lubię ich też za brak świąteczności-nie jest tak, że nagle jemy śniadanko, jesteśmy dla siebie mili...Z jednej strony, cieszę się, że już tak nie udajemy, z drugiej-gdy widzę u kogoś fajne święta, to mu zazdroszczę. O grze nie słyszałam, ale dzięki Twojej inspiracji ściągnęłam ją sobie teraz. Mój rekord-692, póki co:-)
OdpowiedzUsuńDla mnie to weekend jak każdy inny, nic poza tym.
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie te narzekania raczej nie dotyczą. Mam to szczęście, że pochodzę z nieco staroświeckiej rodziny; co prawda liberalnej, jesli chodzi o wychowywanie dzieci, lecz z tradycjami kultuwowanymi i co roku przeżywanymi na nowo. Dlatego nie mam we krwi tej żółci, tego narzekania na innych, skupiam sie na radości z tego, co mnie otacza i pozwalam reszcie świetować tak, jak chcą. Nawet jeśli jest to sprzeczne z pierwotną ideą Świąt - szanuję czyjś wybór. Mycie okien ważniejsze od wizyty w Kościele? Czemu nie, skoro dana osoba i tak nie poszłaby tam z wypełnienia duchowej potrzeby, a jedynie z powodu pokazania się sąsiadom. Miliony potraw, a brak tematów przy stole? Może być, jeżeli kogoś nie stać na bardziej wartościowy, duchowy wkład w Święta.
OdpowiedzUsuńDajmy żyć, jeśli nie robią krzywdy innym.
Buziaki.
Ja tegoroczne święta spędzam nagrywając piosenkę, pisząc nowy scenariusz filmowy i jeżdżąc na rowerze, żeby przywitać się z kumplem na trasie. Wszystko zamiast śniadania wielkanocnego, rodzinnego obiadu i wizyt po kościołach. Po raz pierwszy czuję, że naprawdę mam co świętować.
OdpowiedzUsuńAkurat ze świąt to lubię Boże Narodzenie. Ale wcale nie w tym wymiarze religijnym a tradycyjnym. Mniej zdecydowanie przepadam za Wielkanocnymi.
OdpowiedzUsuńte jajka, kurczaczki, zajączki. rzygać się chce.
OdpowiedzUsuńidę pograć w football managera bo NOŁ FJUCZER widzę.
Apropos choinek. Coś czuję że w tym roku zaczną się w sierpniu.
mam podobne odczucia i też je ubiorę w blogowe słowa.
OdpowiedzUsuńŚwięta, święta i po świętach... - idealnie oddaje klimat każdych kolejnych :) Choć tamta Wielkanoc zmieniła w pewnym sensie moje życie.
OdpowiedzUsuńJaki masz rekord? Ja ubiłem 13,972 :)
w razie gdybyś potrzebowała znów imprezować w czasie postu - zapraszam do siebie, zawsze mam ten sam problem. a z okazji wielkiego piątku zjadłam niezwykle postną polędwicę. no cóż.
OdpowiedzUsuńa od 2048 też się uzależniłam, to jest takie ZŁE
ja nie lubię świąt i właśnie tego marnowanie jedzenia
OdpowiedzUsuńwięc Cię rozumiem w tej kwesti ;)
Ja dzisiaj była w pracy, jestem dziwna :o
OdpowiedzUsuńja też. powiększam grono dziwaków.
Usuńja od jakiegos czasu wogole nie czuje tych calych swiat dla mnie dzien jak kazdy inny .;p
OdpowiedzUsuńJa jestem ateistką, ale święta ochodzę by spotkać się z rodziną. Nie rozumiem tej całej idiotycznej szopki (z Jezusem i Królami czy bez). Na szczęście w tym roku spędziłam je pierwszy raz u taty i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, bo było naprawdę przyjemnie i tak na oko SZCZERZE!
OdpowiedzUsuńZakończę kiczowato, ale uroczo. Wesołych Świąt!
A ja przygotowania lubię! Co do reszty to już zupełnie inna bajka... ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie dużo niepotrzebnego zamieszania, obżarstwo, które zazwyczaj idzie w dupsko, nie w cycki, nie ważne jak długo byśmy składały modły do nieba.
OdpowiedzUsuńU mnie to po prostu długi weekend, przerwa od pracy, za którą zatęskniłam, mając w domu "świąteczny" sajgon ^ ^
I tak... 2048... jedna durna gra, a pół życia z dupy wyjęte xD
Żałuję, że się nie zobaczyłyśmy, ale kiedyś to nadrobimy, nie?! Jak już będę na tyle bogata, bądź odważna na stopa, to wpadnę na ciastko do Parisa!
Dlatego cieszę się, że spędzam wszystkie święta tylko w towarzystwie mamy, bez spiny :)
OdpowiedzUsuńSmacznego karpia! :D
fajnie z tymi cycami .. zaraz idę sprawdzić :^)
OdpowiedzUsuńNie lubię świąt, bo aż 4 dni są jak niedziela. A niedziela jest dziwna.
OdpowiedzUsuńBtw, też gram, też się oderwać nie mogę! :D
Ech, no to witaj w klubie, bo ja też nie rozumiem tej całej akcji związanej ze świątami i jeśli mam być szczera to zawsze trochę szybciej zmywam się z rodzinnych obiadków wymówkami typu zmęczenie czy nauka. Taka jestem złą.
OdpowiedzUsuńCo do tej gry to sama się uzależniłam :<
nie lubie swiat.,...
OdpowiedzUsuńsama przyjemność to czytanie tak miłych komentarzy:)
OdpowiedzUsuńco do świąt - też nie przepadam, aktualne spędzam chorując, ale jakieś tam dobre strony da się znaleźć
Moje święta odeszły wraz z wyznawaną wiarą, także dni te spędziłam bez spiny. Właściwie 3/4 czasu przespałam. Nawet nie posprzątałam pokoju.
OdpowiedzUsuńWielkanocy jakoś nigdy nie ''czuję''. Zdecydowanie wolę Boże Narodzenie...
OdpowiedzUsuńU nas na Wielkanoc nie ma prezentów. Więcej sprzątania niż całych świąt. W sumie to już po świętach. Włączę sobie 2048.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOSTATNI RAZ DODAJĘ, PRZEPRASZAM :D! Okej.
OdpowiedzUsuńMoje podejście do świąt wielkanocnych jest zupełnie inne. Wielkanoc - Święto Zmartwychwstania Pańskiego, najważniejsze święto w Kościele katolickim, więc skoro nie dostrzegasz w nim żadnego katolickiego wymiaru, to nie dziwie się, że wydaje Ci się ono pozbawione jakiegokolwiek sensu. Mycie okien jest okej. Ktoś przygotowuje furę jedzenia i cóż z tego? Niech każdy przeżywa święta tak jak chce i jak potrafi, nie widzę w tym większego problemu. A taka "niechęć z założenia" niesie za sobą strasznie krzywdzące uogólnienie, a niedawno pisałaś przecież, że uogólnień i szufladkowania nie lubisz ;). Pozdrawiam i z nadzieją życzę przyjemniej jednej iskry radości w tym wielkanocnym czasie. Cześć!
Uff, czyli jednak ktoś myśli podobnie do mnie. :)
UsuńŚwięta nie będą sztuczne, jeżeli my nie będziemy sztuczni. A nie wiem jak tu nie być sztucznym, gdy nie dostrzegamy powagi tego, co się dzieje. Dla mnie sensem świąt są słowa "Jezus zmartwychwstał" - życzę Ci, abyś i Ty kiedyś zrozumiała ich moc. :)
ja te święta spędziłam bardzo miło, mnóstwo znajomych, rodziny i przyjaciół :))
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Wielkanoc - nabożeństwo w Wielki Piątek, potem święcenie pokarmów, w niedzielę msza rezurekcyjna o 6 rano...radość ze zmartwychwstania, ta szczególna, pozytywna atmosfera...cały rok na to czekam!
OdpowiedzUsuńWielkanoc > Boże Narodzenie :)
W sumie coś w tym jest. W święta pachnie wszędzie sztucznością. Wszyscy się spinają,żeby było masa jedzenia, którego i tak nie zje, masa życzliwości, która za kulisami nie istnieje, masa ozdóbek, masa sprzątania dla Jezusa,bo właśnie się rodzi albo zmartwychwstaje. Bezsens te święta. W sumie dzień jak każdy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńahahaha rozbawiłaś mnie tytułem :))
OdpowiedzUsuńniestety tak już jest, że święta = tona jedzenia, zamiast przypominac sobie o tym co naprawde sie wydarzyło...
Nie cierpię świąt... ale te były naprawdę miłe :)
OdpowiedzUsuńA ja święta w swoim domu lubię, może dlatego że są...wieloreligijne. Bo chrześcijanami wszyscy w moim domu nie są, w tym ja, więc święta to po prostu okazja do wypoczynku dłuższej partyjki szachów z dziadkiem i spożycia większej ilości ciast, z czego chyba ja się najbardziej cieszę :)
OdpowiedzUsuńI ja to bym chciał przytyć..ale jeno się łudzę, że świąteczna kiełbasa pomoże XD
Święta jak to święta.. były i minęły :) Tylko więcej się zjadło, więcej poszło w boczki, więcej człowiek rodziny zobaczył i o :)
OdpowiedzUsuńCiężko mi było przeżyć święta w tym roku. Pomocna okazała się butelka ginu ze spritem. W przyszłym roku chyba się gdzieś ewakuuję :P Przeżyj te dni, już niedługo wszystko wróci do normy, okna znów będą brudne a jedzenie zgnije w koszach lub naszych jelitach.
OdpowiedzUsuńJa tam sobie lubię zjeść jajko, na szczęście nie było u mnie żadnej spiny. A ta gra jest jednym wielkim uzależnieniem. Ale już wiem jak ją wygrać i trochę popsuło mi to zabawę.
OdpowiedzUsuńJest tak wiele ludzi, którzy nie lubią Świąt. Stąd stwierdzam, że Ci co je kochają mają racji i Ci co ich nie lubią też. Bo pewnie, że czasem przybieramy pozę, udajemy jak to u nas jest dobrze, robimy przyjęcie dla rodziny a'lla postaw się a zastaw się. Przykrywamy smakołykami fakt, że dwie ciocie od dwóch lat ze sobą nie rozmawiają, że wujek nie ma pracy, że siostra cioteczna w wieku 16 lat jest w ciąży z niewiadomo kim i że znów polityka miesza się z religią. Święto absurdów pływające w jeszcze ciągle istniejącej miłości i nadziei, że w końcu będą one na prawdę rodzinne i miłe. Bez drugiego dna.
OdpowiedzUsuńA ja kocham święta, bo jestem wierząca, a do tego mam super rodzinę, z którą mogę spędzić trochę czasu :D
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za świętami.
OdpowiedzUsuńTa gra przewija mi się od jakiegoś czasu na fb i zastanawiam się o co chodzi ;p
Nick mimo wszystko nie aż tak często, raczej na avatar się nie mogę zdecydować. ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie mycie okien dla Jezusa jest jednak stwierdzeniem niesmacznym, dlatego je przemilczałam. Ale kwestia priorytetów. Mam nadzieję, że nie zrażam Cię szczerością.
Ja obchodzę święta, choć wiele razy już zastanawiałam się - czemu? Jestem ateistką jak połowa rodziny (z najbliższej to żadnego katolika nie ma), nie chodzimy do kościoła, nie święcimy żarcia, więc... ok, spotykamy się z rodziną i gotujemy, nikt nam przecież tego nie zabroni, ale szczerze nie rozumiem tej całej szopki, kiedy mój tata robi jakieś przemówienia w stylu "cieszę się, że się spotkaliśmy i wszyscy żyją". Kurczę, przecież jak zaprosi ciotkę na kawę, to nie wyskoczy z czymś takim ^^ Druga sprawa, to jestem przeciwna obżarstwu, a zwłaszcza w tym roku, bo usiłuję schudnąć. Szkoda, że mama tego nie rozumie :) Jak szliśmy do ciotki, to musieliśmy upiec dodatkowe ciacho i przynieść, bo przecież "inaczej nie wypada" - ja tego totalnie nie rozumiem, może jeszcze muszę dorosnąć? A potem narzekanie, że się przytyło. Twoja sprawa ile zjesz - ja się nie obżerałam, bo po co, jedzenie można wsadzić do lodówki, a tego czego się nie da, to i tak musiałoby pięć facetów zjeść i taka mała Tina co je jak wróbelek, nic tu nie pomoże :)
OdpowiedzUsuńO grze słyszałam, aczkolwiek nie próbowałam. W sumie do gier mam taki lęk, że jak zacznę, to się uzależnię - podobnie jak Ty masz do seriali, z tego co wiem :D
Pozdrawiam!
U mnie nie było zjazdów rodzinnych ogromnych, co mnie cieszy. gdy okazuje się, że ludzie, rodzina to szuje a przez to kontakt umyka, zostaje najbliższa rodzina i dziadkowie i jest SPOKÓJ. Kameralny obiad, nie ma tłumów, hałasu. Ja widzę + świąt, ponieważ możemy zjeść z dziadkami uroczysty obiad, a z rodzinką najbliższą wspólne śniadanie, co się zdarza bardzo rzadko. A, no i trochę inne jedzonko. Ale to bieganie po domu i sprzątanie jakby się paliło trochę mnie bawi XD
OdpowiedzUsuńja też przepadłam... mogę spokojnie umrzeć dopiero, jak to przejdę :D
OdpowiedzUsuńDla mnie wielkanoc jest... irytująca. Jestem osobą niewierzącą, a zmusza się mnie siłą do chodzenia na 6:00 rano do kościoła, bo "babci będzie miło". Moi zdaniem nie o to przecież chodzi... Potem spina, więcej spiny, bo zjeżdżają się wszyscy, którzy zamiast 'dzień dobry' zaśmieją się "o, znów przytyłaś". Ani w Wigilii, ani w Wielkanocy nie ma dla mnie nic wesołego, moje pierwsze skojarzenie to zawsze stres i nerwy. Dlatego nie myjmy okien dla Jezusa, pograjmy w 2048 :D
OdpowiedzUsuńU mnie to samo, nic dodać - nic ująć, więc nie będę się powtarzać. Odwieczne pytanie chodzi mi po głowie: Dlaczego na te całe święta rzucają się dosłownie wszyscy znajomi dookoła, nawet ci, którzy na co dzień mają w nosie kościół. Bo wypada? Bo wszyscy mają koszyczek, mam i ja? W mojej rodzinie tylko ja i ojciec nie praktykujemy i przez to musimy się dostosować, bo co by to było - boję się myśleć, zresztą doświadczyłam już nie raz "prześladowań" w rodzinie z tytułu swoich przekonań. A to podobno katolicy są dyskryminowani.
UsuńDokładnie tak jak napisałaś. Ludzie na siłę próbują być dla siebie mili, co jest sprzeczne z ich myślami
OdpowiedzUsuńU mnie w domu święta to zawsze masakra. Dla mnie to po prostu kolejny dzień wolny, tylko poczuwam się do obowiązku porozmawiania z jak największą ilością członków rodziny, bo ich te święta chyba, prawdopodobnie, może, jakoś obchodzą.
OdpowiedzUsuńŚwiąteczny nastrój i miłość wokół są piękne, dopóki przy stole nie zacznie się rozmów o polityce i religii.
OdpowiedzUsuń2048 jest fajne. Fajniejsze niż Flappy Bird. I mądrzejsze. Największy numerek, jaki udało mi się złożyć to 516. Dokładnie jeden raz dokonałam tego cudu, woo-hoo!
Jaki dżem? Każdy - truskawkowy, wiśniowy, jabłkowy, miodowy też.:D
OdpowiedzUsuńŚwięta to dla mnie wielka spina, wszyscy najpierw się wściekają, a potem są dla siebie milusi...
zaprzeczę.. u mnie nigdy nie ma i nigdy nie spotkałam się z wymuszoną atmosferą..
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieje, że będzie u ciebie i lepiej! :D
No i nigdy nie zmarnowało się jedzenie.. a już szczególnie ciasta :D
Odnośnie świąt ma podobne spostrzeżenia,dlatego też zawsze kombinuję jak się od nich wymigać. W tym roku udało się chociaż gdzieś pojechać. Takie święta zniosę:)
OdpowiedzUsuńTeż o tym kminiłam podczas świąt. Kurde, tyle było biegania, nerwów, gotowania ... ale po co? Przecież można było to wszystko na spokojnie, z umiarem...a nie tak, że w lodówce brak miejsca na cokolwiek. Podczas świąt zawsze czuję taką presję "jak to rozplanować, żeby było dobrze... żeby święta spędzić z rodziną, zobaczyć się z bratem a i jeszcze do chłopaka pojechać", tyle rzeczy do zrobienia, a tu tylko dwa dni. A przecież jak nie zjem rodzinnego obiadu u Ł. to się śmiertelnie obrazi. Jakbym nie mogła przyjechać kiedy indziej... bo chyba grunt, żeby się spotkać, a co za różnica czy to będzie święto czy zwykły dzień? Ale na szczęście już po świętach! :) następne za ponad pół roku :)
OdpowiedzUsuńJutro kupuje już znaczek i wysyłam! :))
OdpowiedzUsuńWybacz, że to tak dłuuuugo trwa ;____;
Dlatego marzy mi się dorosłość, własna rodzina i zero świątecznego cudowania. Amen.
OdpowiedzUsuńmam podobne odczucia i też je ubiorę w blogowe słowa ;) pooozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście nie ma wymuszonej atmosfery. Nikt nie stara się być na siłę świątecznie uprzejmy i nie ma nerwów przed uroczystym obiadkiem. Wszystko jest normalnie, zwyczajnie, jak w każdą niedzielę u babci.
OdpowiedzUsuńU mnie jest raczej spokojnie. Posprzątane, bo przecież raz na jakiś czas porządki zrobić trzeba. Jedzenia nie za dużo, więc nic się nie zmarnowało. Wymuszonej atmosfery ani odwiedzin u nielubianych krewnych też nie było, więc mogę zaliczyć te święta do udanych. :)
OdpowiedzUsuńA co do 2048, to nie mam pojęcia, o co w tej grze chodzi...
Podzielam twój pogląd co do świąt.Ja rownież nie znoszę tej sztucznej atmosfery ani obsypywania się fałszywymi komplementami składając życzenia.
OdpowiedzUsuńDla mnie każde święto jest identyczne kiedy spędzam go w Katowicach, ale tym razem byłam w rodzinnej miejscowości i poczułam magię jajek wielkanocnych :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie odczułam tego roku świąt bo spędziłam je z murzynami raperami a nie familią ;p;p
OdpowiedzUsuń