sobota, 5 kwietnia 2014

Na jedzenie


Ten temat mnie swędzi i uwiera. Wypłynie moja naiwność i idealistyczna wizja świata. 

Nie daję pieniędzy żebrakom z dwóch powodów. Po pierwsze, boję się, że wydadzą to na alkohol, a nie chcę przykładać się do czyjejś choroby lub nawet śmierci. Nie będzie sobie kupował browarów za moje ciężko zarobione pieniądze. Po drugie, gangi. Rumuńskie kobieciny zbierają monety, a ich paradoksalnie niemałe zarobki trafiają do kieszeni bossa. Mam to wspierać?

Bezdomni często zaczepiają mnie prosząc o jakiś pieniążek. Na jedzenie. Na jedzenie? Proszę, oto kanapka. Banan. Batonik. Patrzą... podejrzliwie. Zaskoczeni. Często niezwykle wdzięczni! Zdarzyło mi się, że wracając z pracy miałam przy sobie kilka bagietek. Zostały, wyrzuciliby je. Wzięłam. Nie znoszę, jak dobre jedzenie się marnuje. Dałam je biedakowi z tabliczką JESTEM GŁODNY. Szczerze podziękował, zwinął manatki, wziął pieczywo i poszedł. Faktycznie zbierał na jedzenie... Podobnie było z cyganką, która tułała się po pociągu prosząc o drobne. Dałam jej pieczywo, które miałam. Wzięła je z wdzięcznością i podzieliła się ze swoją 167-osobową rodzinką. W takich momentach cieszę się, że mogę komuś pomóc. Im moje kanapki i inne 'fanty' przydadzą się bardziej niż mnie. Nie stać ich na najbardziej podstawowe produkty, a ja nie zbiednieję od podzielenia się - przeciwnie, będę zadowolona (czyżby dawanie bezdomnym jedzenia było metodą dążenia do własnego szczęścia i budowania poczucia własnej wartości?).

Zdarzyła mi się też o wiele mniej przyjemna sytuacja. Chciał 50 centów. Powiedziałam, że nie dam. Na jedzenie. Ok, mogę mu po prostu dać jedzenie. Nie wziął. Wyklął.

Po co kłamiesz? Ludzie dają na jedzenie, a hajs ten idzie na bimber. Są też uczciwi żule, na przykład w Wwie pod Centralnym. Zbierają NA PIWO. I ludzie też wrzucają. Bo szczerość.

Bycie menelem-żebrakiem stało się zawodem. Biedak taki zarabia nawet 10 zł za godzinę (o eksperymencie z kukłą w kształcie żebrzącej kobiety dowiedziałam się od mojego tajnego informatora, kilka szmat w podziemiu zarabia tyle co statystyczny Polak). Po co więc iść do pracy? Lepiej wypełznąć na kilkanaście godzin na ulicę, najlepiej z psem/kotem/dzieckiem, udawać, że się nie ma nogi i pod koniec dnia wrócić ze stówą netto. Żadnych podatków. Żadnego wysiłku. Trochę upokorzenia, ale co tam.


Nie każdy bezdomny to alkoholik. Nie każdy stoczył się, bo nie uważał na matmie. Każdy człowiek ma swoją historię, niektóre poruszają, niektóre sprawiają, ze włos się jeży, a niektóre podsuwają chęć walnięcia tego kogoś w ryj.

72 komentarze:

  1. Mnie od dawania 'na jedzenie' oduczyły dwa lata w Częstochowie, gdzie takie zbieranie jest bardziej nagminne niż w Warszawie. Szybko nauczyłam się, że jeśli dam dziesięciu osobom po drodze to zaraz sama nie będę miała, a oni i tak wydadzą nie na to, co powinni. Też dawałam jedzenie. Zadziwiająco często nie chcieli... ich strata, bo kanapki robię pyszne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejście jak najbardziej słuszne, również wolę podzielić się jedzeniem i zwykle właśnie tak robię. Bo na przykład żebrzący przed Kościołem cyganie mieszkają praktycznie kilka metrów ode mnie i często spotykam ich w sklepie, kiedy za drobne grosze kupują całe skrzynki piw i coca-colę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno nie było mnie na Twoich wywodach:) Ja daję matkom, kobietom które wyglądają na zwykłe, a jednak mają ciężki los.

    OdpowiedzUsuń
  4. W Krakowie pewien żebrak pchnął nożem chłopaka, bo nie chciał mu kupić placków ziemniaczanych...żeby było ciekawiej ten żebrak to ZDROWY 32-latek.

    Nie daję żebrakom, nigdy - wyjątkiem był jeden facet z jedną nogą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezwykle trudno jest odróżnić tych co rzeczywiście chcą na jedzenie, od tych, którzy przechleją dane pieniądze w najbliższym sklepie.

    Z moich doświadczeń pamiętam, że dałam swoje śniadanie do szkoły bezdomnemu dziadkowi, który prosił o jedzenie i mówił, że jest głodny. Parę dni wcześniej widziałam, jak kobieta daje mu chleb i kiełbasę. Dziękował po stokroć, więc kilka dni później, oddałam swoje śniadanie, omal się nie poryczałam.

    Spotkałam się też z najperfidniejszą dotychczas sytuacją. Facet chodził po głównej ulicy w moim mieście i za 5 zł sprzedawał obrazki Jana Pawła II (takie, jakie można dostać za darmo w każdym kościele i na kolędzie lub na religii w szkole). Dowiedziałam się później, że z kumplami kupują za to narkotyki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tak samo nigdy nie daję pieniążków , jedynie jedzenie (:

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja od 5 lat pokonuję tą samą trasę w Warszawie od pociągu do metra, niby idę niecałe 2 minuty, a żebraków jak na lekarstwo, cały czas Ci sami siedzą, czy to 6 rano, czy 10, czy 18 ... nigdy nie daję, wychodzę z założenia, że przez ten czas mogliby się wziąć za normalną robotę, ale po co tak zarobią więcej ...
    Raz siedząc w Starbucksie na centralnym podszedł do mnie facet, że zbiera na chore dziecko, powiedziałam, że nie mam to ten zaczął się drzeć iż "Zginę w męczarniach", i odejść ode mnie nie chciał, do puki nie chciałam wzywać policji ... później jeszcze nie raz widziałam, jak zaczepiał ludzi ...
    Jak chodziłam do podstawówki i zostawało coś z obiadów, to potrzebujący mogli sobie zjeść coś ciepłego, czy wziąć kości dla psa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam zawsze mieszane odczucia w tego typu sytuacjach. pytanie właśnie o to,co wspieramy, dając im kasę, a z drugiej strony za każda z tych osób soi jakaś często bardzo trudna historia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciężko mi odmawiać ludziom, którzy twierdzą, że są głodni i proszą o pieniądze na jedzenie. Czuję się wtedy okropnie, ale nauczyłam się, że nie zawsze mówią prawdę i ulegając robię im jeszcze większą krzywdę. Raz zaproponowałam jedzenie, pani dalej nalegała na pieniądze, zapaliła mi się czerwona lampka i od tej pory jestem ostrożniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jak jeździłam do szkoły, to często czekałam godzinami na pociąg, i często podchodzili jacyś ludzie, którzy chcieli abym dała im jakieś drobne, ale ja podobnie jak Ty, zamiast drobnych, dawałam, jak akurat miałam jakieś, jedzenie. Nigdy nie miałam przypadku, aby któraś z tych osób była zadowolona, ale nie obchodziło mnie. Jak wziął z niechęcią, to przynajmniej będzie miał pod co wypić.

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak, ale to trzeba jedzenie mieć. ja nigdy nie mam. Rzadko też mam czas. Zasadniczo, kasę też rzadko mam. Jestem złym "łupem" dla żebraków, bo mogę z czystym sumieniem pokazać pusty portfel li i jedynie z kostka do gitary ;) Ale czasami, jak mam kasę, a się śpieszę, to po prostu daję te kilka złotych. Czasami coś kupuję dla kogoś, irytują mnie tylko spojrzenia ludzi dookoła "Patrzcie, jaka naiwniara, dała się naciągnąć..." Nie cierpię, jak ktoś się na mnie gapi. I zasadniczo, pomoc kogoś satysfakcji mi bynajmniej nie daje, raczej peszy.Cóz.

    OdpowiedzUsuń
  12. pamiętam, że jako dziecko jechałam z mamą do cioci. Na dworcu Pkp jadłyśmy knysze - podszedł taki bezdomny do mojej mamy i zapytał czy Ona na pewno chce to skończyć, bo on ataki głodny...
    Mama oddała to co miała w rękach...
    Pan wziął podziękował i zaczął jeść..
    Poszłyśmy do sklepu niżej, mama kupiła kilka bułek i picie - zaniosłam temu człowiekowi, szczerze był zdziwiony, ale bardzo podziękował, pobłogosławił..

    OdpowiedzUsuń
  13. Najgorsze w tym jest to, że chcesz pomóc komuś, ale jak raz, drugi i trzeci spotkasz się z kimś kto za jedzenie rozumie jabola - to przestajesz. Tracą na tym, ci którzy na prawdę potrzebują pomocy i chcą ją przyjąć.

    Bina, wydaje mi się że chodzi Ci o Romów a piszesz o Rumunach, drażni mnie ten błąd :P jest dość powszechny, da się zrozumieć bo nazwy podobne, ale więcej procentowo Romów jest np w Słowacji, niż w Rumunii ;) to nie są te same narody.

    OdpowiedzUsuń
  14. Sama też nie daję pieniędzy a rzadko mam przy sobie jakieś jedzenie więc nawet nie mogę się podzielić. Poza tym zazwyczaj trafiam na ludzi po których widać, że tak naprawdę nie chcą jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeśli ktoś prosi o pieniądze - nie daję. Ale zdarzyło mi się, że ktoś mnie poprosił po prostu o zakup jedzenia. Zrobiłam to, przyda się.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś bardzo chętnie dawałam pieniądze żebrakom, ale szybko przekonałam się, że większość z nich to szuje żyjące na koszt innych i wcale nie potrzebowali jedzenia. Tak jak Ty bardzo się zraziłam. Życie jest okrutne. Jeśli chcesz mieć pieniądze, wystarczy wziąć się do pracy, odrobina samozaparcia i będzie na wódeczkę i bochenek chleba. No ale przecież tak ciężko ruszyć swój opasły tyłek i zrobić coś ze swoim życiem, prawda? Lepiej siedzieć i tylko narzekać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja miałam kilka przypadków, kiedy zostałam zakrzyczana za danie przysłowiowej bułki, wdzięczności zero. Zraziłam się totalnie i nie wierzę już nikomu z tej grupy. Na piwo tym bardziej bym nie dołożyła, mimo szczerości.

    OdpowiedzUsuń
  18. cieszę się, że Ci się podoba:)

    z tych samych powodów nie daję kasy żebrakom
    co innego gdy można kogoś naprawdę wspomóc np. jedzeniem właśnie, ale przyznam, że nie trafiłam jeszcze na takie osoby na ulicy

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś dostaliśmy pracę domową z polskiego, by w weekend posłuchać jednej audycji radiowej i napisać jej opis. Wybrałam niedzielne "Znaki zapytania" w Trójce i akurat tego dnia było m.in. o bezdomności. Różnorodność smutnych ludzkich historii była przytłaczająca, bo właściwie jedyną rzeczą łączącą opisywanych ludzi była owa bezdomność i związane z nią braki różnych możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  20. I po co ja tak haruję, skoro na żebraniu można zarobić drugie tyle? O.o

    OdpowiedzUsuń
  21. cóż, czytałam kiedyś artykuł w internecie o żebractwie. wynikało z niego właśnie to, że większość "głodnych i biednych" ludzi po prostu na tym zarabia, a niektórzy nawet okaleczają siebie czy - co gorsza - swoje dzieci, by wzbudzić litość. wiele z nich również upija je (jeśli są to niemowlęta) lub faszeruje narkotykami żeby nie płakało itp. straszne.
    nasuwa mi się jeszcze pewna sytuacja... mojego tatę kiedyś zaczepił pewien "głodny" i poprosił o pieniądze "na jedzenie". tata zamiast dać mu parę złotych powiedział, że jeśli chce, to może przyjść i zrobić coś u nas w ogródku - facet od razu się wykręcił. cóż, gdyby był naprawdę głodny, to by nie odmówił.
    kiedyś patrząc na żebraków smuciłam się, teraz patrzę podejrzliwie i nawet się trochę boję (?). sama nie wiem, w każdym razie w takich chwilach cieszę się, że jednak nie mieszkam w centrum i na moim osiedlu jeszcze żadnego z nich nie spotkałam.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja czekam, kiedy wprowadzą podatek od wyżebranego... W sumie od darowizny jest, więc i od tego być powinien. :P
    Ostatnio na dworcu zaczepił mnie typowy żul, od którego śmierdziało alkoholem na kilometr, i śmiał twierdzić, że jest artystą plastykiem. Ponoć właśnie przyjechał ze Szczyrku i zbiera na herbatę... Generalnie szkoda mi ludzi, którzy proszą o pieniądze na jedzenie, ale faktycznie lepiej dać im coś, co mogą zjeść, niż kasę.

    OdpowiedzUsuń
  23. też miałam o tym pisać, we Wrocku jest po prostu mnóstwo takich ludzi, jak przejdziesz rynkiem i każdemu coś dasz, to po wypłacie. Aczkolwiek jak tylko mogę, to daję. Nie wiadomo, co zgotuje mi los.

    OdpowiedzUsuń
  24. lepiej dać kanapkę, bułkę niż pieniądze, naprawdę...
    mi szkoda, tych dzieci co rodzice ich zmuszają żeby żebrały...

    OdpowiedzUsuń
  25. Binko. Żyć na pokaz to znaczy na przykład kupować coś bo tak wypada, bo sąsiedzi to mają, bo taki jest trend ale nie dlatego, że to na przykład jest mi potrzebne. Przysłowie polskie ZASTAW SIĘ A POSTAW nie jest wcale teraźniejsze, tylko dość dawne.


    Ja generalnie też nie daję. Ale robię wyjątki. Jak na przykład dzieci żebrzące graja na jakimś instrumencie. Bezdomność ma bardzo różne przyczyny. I nigdy nie wiemy co NAS W ŻYCIU SPOTKA. Jesteś samotny, samotna, trafi się choroba, wypadek i potem niemożność zarabiania i won z domu na ulicę. U nas coraz więcej eksmisji. Siedząc wygodnie w fotelu i klikając każdy z nas uważa, że to NIE JA! Ale wszystko się może zdarzyć. Nikt z nas przyszłości nie przewidzi.
    Wymądrzył się Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  26. Szczera prawda. Ja też jestem idealistką i powiem Ci to wcale sprawy nie ułatwia, a tym bardziej ją wznieca. Choć czasem jak widzę dzieci w ramionach tych kobiet to...coś we mnie pęka.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Raz kupiłam bezdomnemu herbatę i bułkę to potem łaził za mną. A w Warszawie pod centralnym naprawdę ich pełno. Z jednej strony to każdy przyczynia się do swojego losu a z drugiej, szkoda takich ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja również zasadniczo nie daję pieniędzy lecz są wyjątki. Wyjątki są wtedy kiedy mam pewność - po prostu widzę, że danina jest wykorzystana zgodnie z tego kogoś prośbą. Jednak zdecydowanie kasy nie daję. Pomagam różnym fundacjom przekazując np. ubrania czy pieniądze właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Młodzi ludzie często piszą, że zbierają na wino, piwo czy jakikolwiek inny alkohol bo są młodzi, często przy tym tańczą, śpiewają, grają czy coś tam. Stary dziad, czerwony na ryju, który ostatni raz kąpał się przed wyburzeniem muru berlińskiego jakby stał z tabliczką "zbieram na piwo" - nie dałabym za szczerość. Serio. Ale masz rację, nienawidzę najbardziej jak dam komuś jedzenie a potem widzę, że ktoś je wyrzucił - na przykład miałam taką sytuację z cyganką, która łaziła po moim bloku, dałam dla dzieciaka jakiś batonik i jej ryż czy coś, wszystko rozjebane na dole na klatce leżało, czekoalda rozsmarowana po ścianach,. W Krakowie dałam menelom co na jedzenie niby zbierali kanapki, które miałam na cały dzień i znalazłam je w koszu na śmieci trzy ławki dalej (nie, nie grzebię, w śmieciach ale leżały perfidnie na samym wierzchu). Ale spotkała mnie fajna historia z menelem jak w Krakowie podszedł, że zbiera na wino - powiedziałam ok, ale jak się potem tego wina z nami napije i wrócił po rundce, zebrał 50zł, piliśmy wino, potem kupił kiełbasę i inne rzeczy i sobie piknikowaliśmy z bezdomnym :):)

    OdpowiedzUsuń
  30. Może i jestem potwornie chamska i egoistyczna, ale za żadne skarby nie wspomogę pieniężnie tych żebraków, co po dworcu łażą. Taa, dam im kasę, a oni co? Będą chlali, ćpali czy coś w ten deseń. Albo gdzieś na ulicy czy w autobusie natknę się na tego niby-żebraka ale już w normalnych ciuchach i chwalącego się znajomym, ile to nie zarobił na naiwności ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  31. raz z koleżanką dałyśmy starszej pani 2 zł bo mówiła ze potrzebuje na leki a zabrakło jej właśnie 2 zł (było to obok apteki to dałyśmy), wracałyśmy się a pani znowu to samo to innych ;;;

    dać jedzenie, a nie pieniądze - popieram

    OdpowiedzUsuń
  32. ja tez im nigdy nie jade pieniedzy ,ale tak jak mowisz jak mam jakies jedzenie przy sobie to im dam ..,ale najbardziej wkurzaja mnie tu w Holce jak stoja pod sklepami ,bog wie z jakiego kraju i prosza o pieniadze ,a zeby tego bylo malo stoja ubrani w markowe ciuchy i pewnie zasilki tez maja nie male , to oni mnie tak wkurzaja ze mam czasami ich ochote zwydzywac.xdd

    OdpowiedzUsuń
  33. szkoda, że większość osób chce pieniądze na wódę czy fajki, a proszą niby o jedzenie. zdarzyła mi się sytuacja, że ktoś chciał jedzenie to dałam bułkę, którą akurat miałam i dostałam podziękowanie. Pieniędzy nie daję nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  34. Tylko nie zawsze jest łatwo ocenić, czy ktoś naprawdę potrzebuje pomocy czy nas naciąga, niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Co Cię tym razem zainteresowało?;D

    OdpowiedzUsuń
  36. Raz w Krakowie na Rynku do mojej mamy podszedł żebrak, chciał kasę na jedzenie. Mama wzięła go do piekarni, kupiła słodkich bułek itp. Przecież o piątaka nie zbiednieje. A koleś przyjął, podziękował... Jak mama odeszła, facet wrzucił wszystko z impetem do kosza :) ot ludzka wdzięczność...

    OdpowiedzUsuń
  37. Wybacz mi, ale miałam napisać względnie konstruktywny komentarz, ale rozbawiło i skłoniło mnie do refleksji zdanie: "nie każdy bezdomny nie uważał na matmie". Byłam totalną nogą z matematyki, ledwo przechodziłam z klasy do klasy i moja matematyczka mi mówiła: "Nawet na kasę do Biedronki Cię nie wezmą! Matematyka to podstawa życia!" Bla bla bla, a jednak skończyłam ciut wyżej.

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  38. Mi ich jest przykro. Przecież to są ludzie. Ostatnio byłam świadkiem jak bezdomny (chyba) żul (chyba, bo nie czułam alkoholu) wywrócił się (co by mogło wskazywać, że pijak). Zbierał początkowo kasę na jedzenie, ba nawet prosił by mu bułkę ktoś dał. Ja nie miałam - stałam i się patrzyłam. Wstał i zaczął iść. Aż się wywrócił. Wstyd mi, że go nie podniosłam, wiem że nie dałabym rady (facet wysoki), ktoś go podparł o mur. Ktoś zadzwonił na Policję, bezdomny płakał, a Ci zamiast go wziąć (a może skądś uciekł?) to go zostawili. Policjanci! No kurwa jego mać!

    OdpowiedzUsuń
  39. Tak to jest jak mówisz. Dla mnie to egzotyka, która mnie pociąga. I to egzotyka bliska za Wisłą. Nie lubię się kisić we własnym środowisku, dzielnicy, mieście. Znałem kiedyś dziewczynę z Pragi. Była w finale Miss Polonia. A tu o tym napisałem: http://warsawman.blogspot.com/2013/02/najpiekniejsza-praca-mojego-zycia.html

    Nie jestem przeciwny jałmużnie. Problem jest tylko jak odróżnić człowieka biednego, nieszczęśliwego od oszusta zwykłego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. i to jest właśnie ciężki temat, bo kurde ja czasem jak mam dobry humor to dam nawet żulowi, który mi powie, że chcę na wino OKEJ. mogę dać złotówkę. Na jedzenie nie daję, to jest prawda. I wiem, że głupio to zabrzmi, ale nie mam pojęcia jak mam dawać jedzenie takim ludziom. Bo fakt, faktem, zazwyczaj nie mam przy sobie jedzenia, kiedy widzę taką osobę,a myślę, że ciężko byłoby zabrac taką osobę do sklepu ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie daję zazwyczaj, bo po prostu kasy nie mam przy sobie, często chodzę z pustym portfelem. Jeśli mam, to daję ludziom z gitarkami, bo pięknie grają, ale na szczęście u mnie w mieście dość mało takich "niewiadomych" żebraków - większość jest szczera i niestety zbiera na piwo. Mój tata im daje, ja nie.

    OdpowiedzUsuń
  42. Wreszcie się dodałem jako obserwujący Twój bog. nadrobiłem zaległość :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Pewnie, że warto pomagać, ale nie jest łatwo poznać się na człowieku, którym być może, brzydko to określę, wyspecjalizuje się w żebraniu :/

    OdpowiedzUsuń
  44. To jest strasznie śliski temat, ostatnio w sumie pisałam o tym na blogu - o pewnej akcji "nie dawaj mi pieniędzy na ulicy, bo na niej zostanę". Sama pracuję z osobami bezdomnymi już prawie rok czasu i wiem, że dawanie pieniędzy jest czymś najgorszym, dla samych bezdomnych, bo uczymy ich nic nie robienia i picia. Jak chcemy pomóc, to zadzwońmy po odpowiednie służby, np. po Streetworkerów, jeżeli tacy są w danym mieście, bądź dajmy jedzenie, ale oczywiście z wyczuciem i intuicją ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Swędzący temat, bo na naszych ulicach czy pod supermarketami coraz częściej widać wyciągnięte ręce. Mówią - dawaj na wszelki wypadek, a co jeśli nie dasz komuś kto potrzebuje? Tylko dlaczego to TAK funkcjonuje, dlaczego nie idą szukać pomocy formalnej pomocy, jakiejkolwiek pracy? Każdy człowiek to odrębna historia, wiem. Ale wolę wpłacać pieniądze na konkretne fundacje, to mój wybór i moje pieniądze, realizuję tyle razy w roku ile uważam, że mnie stać. Wolę to, niż sfinansowanie marzenia alkoholika o kolejnej flaszce.

    OdpowiedzUsuń
  46. Pieniędzy nigdy nie daję, zawsze proponuję jedzenie albo że JA pójdę i mu kupię. Reakcje niektórych - bezcenne :D No, za wyjątkiem "menelów-parkingowych". Im zawsze wcisnę 2 zł do łapy, cobym samochód cały zastała po powrocie.

    ej, no ale chciałabym, żebyś z nami była! całe BKWA! ale, ale - ta Warszawa mnie bardzo ciągnie, moje serce rwie się do Was! :D może uda mi się przypatatajać?

    OdpowiedzUsuń
  47. obczaję terminy i dam znać! :*

    OdpowiedzUsuń
  48. W Poznaniu też jest sporo takich ludzi co znaleźli sobie taki "sposób na życie." Ja dziele się jedynie jedzeniem : )

    OdpowiedzUsuń
  49. i ja daję jedzonko jak mam .. pieniędzy prawie nigdy ..przybijam piątkę :^)

    OdpowiedzUsuń
  50. Daje jedzenie, pieniédzy nie daje, bo zazwyczaj idá na alkohol, mieszkam w maøym mießcie, wiadomo kto jest biedny a kto chla. Litujé sié nad dzie©mi, ludziom w moim wieku nie daje nic, bo to pójßcie na øatwizné- pracy jest duæo, zwykøej, fizyczne... przynajmniej u nas, ale æebra© øatwiej, oczywißcie... Ale masz racjé - æebranie to biznes...

    OdpowiedzUsuń
  51. Ja też wolę kupić jedzenie niż dać kasę ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. hm, ja głównie spotykałam się z tymi negatywnymi reakcjami. jeden facet zbierał pod Biedronką ''na parówki'' ... codziennie. a potem za te pieniądze chlał, też pod Biedronką, nawet się z tym nie kryjąc XD ludzie są chorzyyyyy :P

    OdpowiedzUsuń
  53. Coraz więcej ludzi prosi o kasę, staje się to dobrym sposobem na życie. A historie owszem są różne, ale żeby stoczyć się do takiego poziomu to trzeba się trochę postarać. Ja czasami mimo wszystko daje jakąś kasę, dla świętego spokoju ale sporadycznie. A jeśli ktoś chce jedzenie to zawsze jeśli coś mam to się podzielę.

    OdpowiedzUsuń
  54. Kiedyś zapukał do moich drzwi bezdomny i poprosił o pieniądze, powiedziałam, że mogę dać mu jedzenie, ten zdziwiony nie odmówił. Dałam mu (bo akurat miałam) świeżo ugotowane młode ziemniaczki z masełkiem, ładnie zapakowane, generalnie apetyczne. Kilka godzin później wszystkie te moje ziemniaczki znalazłam pod bramką ....

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  55. Dobry myk, kiedyś też mnie korciło, żeby robić kilka kanapek więcej i dawać tym żebrakom. Niestety sama nie jadam, troszke oszczedzam grosza. Ale tak jak Ty pieniążków nie daję. Raz, że z gotówką u mnie krucho, dwa, również nie będe wspierała żebractwa. Przykre jest to, że doszlismy do takiego punktu w historii, kiedy nie wiesz, czy ktos faktycznie zbiera na jedzenie, czy zwyczajnie kłamie. Ech... nóż się w kieszeni otwiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, marudy uwielbiają marudzić! A ja uwielbiam wyskakiwać wtedy z jakimś pozytywnym nakręcającym tekstem i pokazywać, że bez marudzenia życie jest piękniejsze! I trzeba szukać pozytywów!

      Usuń
  56. Teraz to na wszystko trzeba uważać, ludzie udają biednych bo zbierają na piwo bądź brakuje im do papierosów. A o gangach kiedyś slyszalam i to jeszcze bardziej wplynelo na to, że nie daje im. Kiedyś moja kolezanka miala sytuacje, że dala takiej osobie zbierającej rzekomo "na jedzenie" kanapkę i schowala się za rogiem i chciala zobaczyc co ta osoba z nia zrobi i okazalo się, że kanapka wylądowala w śmietniku .To jest na prawdę przykre, że ludzie tak oszukują i chca od kogos pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  57. również uważam, że nie powinno dawać się pieniędzy, a jedzenie ;) jak kiedyś jednemu zaproponowałam, że mogę mu coś kupić do jedzenia to mi cwaniak odpowiedział, że przecież tutaj nie ma sklepów spożywczych ;) pooozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  58. a jak CI sie wydaje ;D? haha bo ja w sumie wiedziałam, że nie umiem dobierać stanika więc szłam tam totalnie świadomie i nie mgołam się doczekać aż usłsyzę 'zły obwód, cycki nei wygarnięte' haha ;D

    OdpowiedzUsuń
  59. Ja w takich sytuacjach, zwykle, proponuję zakup bułki, lub czegoś do jedzenia. I wiesz co się dzieje? Większość REZYGNUJE. Tak, bo oni chyba faktycznie zbierają na wszystko inne prócz jedzenia.
    Szczerość się liczy.

    OdpowiedzUsuń
  60. teraz już coraz częściej się nie kryją i od razu mówią, że na wino chcą czy coś... szczerze mówiąc wkurza mnie to jeszcze bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie lubię kiedy ludzie w jakikolwiek sposób kłamią... Niech od razu powiedza/napiszą prawdę, a nie... Ja jestem sceptycznie nastawiona do takich pomocy ...

    OdpowiedzUsuń
  62. Jak ostatnio zapytałem "żulka" dlaczego chce żebym mu dał na piwo i dlaczego pije to powiedział coś co mną w dziwny sposób wstrząsnęło.

    "Piję, żeby to zapić, żeby zapić tą biedę"

    Poczułem jakby mi ktoś przyjebał kamieniem w twarz i ten śmieszny żulek (chyba chory psychicznie swoją drogą) otworzył mi oczy na takie podejście tych ludzi do swojej sytuacji.

    PS.
    W sobotę wyruszam na świąteczną wyprawę do Hiszpanii.
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  63. Ja też nie daję pieniędzy żebrakom. Ile razy jak chcieli pieniędzy na jedzenie, gdy im je kupiłam obrywałam nim w ryj. Poza tym ile jest oszustów. Nie wiesz czy ktoś na prawdę potrzebuje. To przykre, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  64. To nie jest śmieszne, ja muszę chodzić... Co nie zmienia faktu, ze moja katechetka stwierdziła, że diabeł we mnie wstąpił, czy jakoś tak xd
    Co do notki to się całkowicie z Tobą zgadzam!

    OdpowiedzUsuń
  65. Swego czasu w Trójmieście wisiały takie plakaty z namalowany żebrakiem i podpisem "Nie dawaj mi pieniędzy na ulicy, bo na niej zostanę". Zgadzałam się z tą kampanią - nigdy nie wiesz na co taka osoba przeznaczy twoje pieniądze. Poza tym dawanie im gotówki, tylko zachęca takie osoby do dalszego żebractwa, bo widzę korzystne efekty.

    OdpowiedzUsuń
  66. Wiesz, że robię tak samo jak ty? Kiedy ktoś prosi mnie "o 1 zł na jedzenie" to wolę oddać mu to jedzenie albo ew. samemu pójść do sklepu i coś mu kupić niż dawać w ciemno, kiedy jest opcja, że to pójdzie na alkohol lub inny "szczytny cel".

    OdpowiedzUsuń
  67. great post!
    following you now. hope you'll follow me, too!
    happy day!

    <3
    http://www.getcarriedaway.net/

    OdpowiedzUsuń
  68. Zdarza mi się czasem kupić coś bezdomnemu. Ale pieniądze też daję. Jeśli alkohol sprawia, że czuje się szczęśliwszy, to jest to dla mnie zrozumiałe. Nie daję za to rumunkom. Moim zdaniem to mafia.

    OdpowiedzUsuń
  69. Coś konkretnego chcesz?
    Szkoda, że te kosmetyki nie są w polsce dostępne tylko w drogeriach DM, a więc chyba głównie w Niemczech, w Austrii też, nie wiem w sumie gdzie jeszcze mogą być.

    OdpowiedzUsuń
  70. Też trzymam się takiej zasady - pieniądze nigdy. Jedzenie jak najbardziej.
    Chociaż byłam kiedyś świadkiem sytuacji, gdy kobieta chodziła pod sklepem żebrząc, a inna zaproponowała jej zrobienie zakupów spożywczych. Tamta się zgodziła, ale gdy ofiarodawczyni zniknęła z pola widzenia, menelka - bo nie mogę jej inaczej nazwać - opchnęła torbę z zakupami dla jakiegoś przechodnia za kilka monet i poszła kupić browara. Czekałam na taksówkę dość niedaleko niej, więc widziałam wszystko bardzo dokładnie. I jakiś taki niesmak pozostał.

    OdpowiedzUsuń
  71. u mnie w mieście nie ma zbyt wiele żebraków, ale też mam zasadę - tylko jedzenie! nie będę wspierać "pasożytów", bo inaczej tego nazwać się nie da, gdy kłamią w żywe oczy chcąc na jedzenie a kupując potem alkohol czy papierosy.

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM