Dorośli, te podłe, pogrążone w problemach kreatury mają
tendencję patrzeć na dziecko i mówić z przekąsem: chciałbym mieć takie problemy
jak ty. Zgubiłam lalkę, Maciek mnie kopnął, dostałam uwagę do dzienniczka… Dla rodzica
pogrążonego w ratach, mandatach i innych [prawie zawsze finansowych (!)]
problemach dziecięce zmartwienia to pestka i wręcz powód do zazdrości.
A dla dziecka nie.
(I) Nie wiem, czy pamiętacie swoje wczesne dzieciństwo, ale
zakładam, że tak. Jedynka (z plusem) z
historii w szóstej klasie była poważnym problemem. Na tyle poważnym, że
wywołała łzy i nieopisany stres, kiedy trzeba było pochwalić się mamie. Byłam
załamana i spięta, sporo kosztowało mnie przyznanie się do błędu.
(II) Dokuczałam młodszej siostrze. Po trzech, czterech ekscesach
w ciągu jednego popołudnia mama straciła cierpliwość: czeka cię rozmowa z tatą.
Klękajcie narody.
(III) Pewnego ranka, gdy byłam w najwcześniejszych klasach
podstawówki nastąpił najfajniejszy moment na świecie: pani wyszła z sali do
pokoju nauczycielskiego i zniknęła na dobre 20 minut. Pamiętacie? To dopiero
był odjazd! Warunki jak na przerwie, tyle, że siedzisz komfortowo w klasie a na
dodatek przepada ci język polski lub matma. Plecaki latają, dzieciaki się drą,
na tablicy pojawiają się głupoty, sielanka. Nagle drzwi otwierają się z hukiem
i staje w nich postrach szkoły: pani wicedyrektor. Wyglądająca groźnie: niczym
włochata kula armatnia. Budziła respekt wszystkich, powiedziała nam wtedy
jakieś dwa słowa i odmaszerowała. W klasie zapanowała totalna cisza, wszystkich
zmroziło. Pierwsza ocknęła się Binka, która wyjechała z „poszła sobie, możemy
wariować!”. Okazało się, że wcale sobie nie poszła. Stała pod drzwiami.
Wtargnęła do sali, obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem, które zdawało się
trwać wieczność (ach, te sformułowania niczym z Harry’ego) i wytoczyła się z
powrotem na korytarz trzaskając drzwiami. Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie to
było dla mnie przeżycie – cóż, pamiętam je do dziś, niewiele sytuacji z klas I
- III doznało tego zaszczytu. Chciałam cofnąć się w czasie. Przefarbować włosy,
aby ona już nigdy mnie nie rozpoznała (brawo, Bina). Dzieciaki popatrzyły na
mnie z niemałym podziwem po tej akcji, a ja chciałam zapaść się pod ziemię.
Byłam pewna, że wylecę ze szkoły, albo chociaż wszyscy dowiedzą się o moim
wybryku, rodzice zostaną wezwani, świat się zawali… Gdy widziałam tę babę na
korytarzu, chowałam się, uciekałam i robiłam inne żałosne rzeczy, by
przypadkiem jej się nie narazić… Dalej mi ten stres siedzi na bani.
Czy te sytuacje są głupkowate i dziecinne? SĄ. A dlaczego?
Bo teraz jesteśmy więksi i zdajemy sobie sprawę, że istnieją poważniejsze
problemy. Że obrażenie grubaśnej nauczycielki jest niczym w porównaniu z
wypadkiem samochodowym, że nieumyślne zgubienie bluzki koleżanki nie jest
problemem, gdy pomyśli się o śmiertelnych chorobach, i tak dalej, i tak dalej.
Dorośli chcą mieć tylko takie błahe problemy jak dzieci… Uważam, że to złe.
Zapomniał wół jak cielęciem był – durne przysłowia również
uważam za złe, ale to mi akurat pasuje.
Dzieci wcale nie są takie beztroskie. Rywalizują, mają
problemy, również czymś się martwią. Jasne, z naszej perspektywy ich rozterki
są mało ważne, wręcz debilne, ale nie powinniśmy ich lekceważyć. W życiu dzieci
przyjdzie jeszcze pora na poważne problemy dorosłych, ale w ich skali
podwórkowe kłótnie i kara od nauczyciela są naprawdę sporym stresem. Dorośli
lekceważą to – chcieliby mierzyć się z takimi „prostymi” problemami, ale tylko
z ich obecnym podejściem i bagażem doświadczenia. Z umysłem dziecka bardzo by
się męczyli – bo i młodzi i starzy myślą, że to oni mają najpoważniejsze
problemy. Wszyscy są w błędzie, zawsze ktoś będzie miał gorzej.
Mamo, jaki matczyny wpis.
Niegy nie powiem, że dzieciństwo to beztroski czas! To najbardziej denerwujący okres mojego życia, bo jeszcze nie wyrobiłam sobie taktyki przetrwania. Przejmowałam sie wszystkim. To, że rodzice się pokłócili, dla mnie oznaczało, że zaraz się rozwiodą a ja trafie na ulicę (nie wiem, czemu akurat tak myślałam...). Jak komus dokuczyłam, albo coś mu zespółam, byłam pewna, że teraz na pewno on mnie zabije, albo będę przekleta nma wieki. dzieci strasznie przeżywają, a dorośli nie zdaja sobie często sprawy, jakie delikatne istoty mają obok siebie. Że dla mnie to, że zwrócili mi uwagę w stylu "źle zrobiłaś" będzie katastrofą, a nie upomnieniem. Że nigdy tego nie zapomnę. Z dzieciństwa mam głównie złe wspomnienia, bo byłam nadwrażliwa. Z czasem się "znieczuliłam" do tego stopnia, że teraz prawie nic mnie nie rusza, mogę funkcjonować jak robot-bezmyślnie. Teraz jest łatwiej. Szkoda, ze dorośli nie postawią sie czasem na miejscu swojego dziecka, przecież ono też ma charakter, niekoniecznie tak czuje i widzi jak oni. Trochę delikatności.
OdpowiedzUsuńhahah super, jejku kiedyś takie problemu były najgorszymi problemami ;d
OdpowiedzUsuńKażde problemy są poważne w odniesieniu do danego wieku :) Przecież zgubioną bluzką kiedyś przejmowaliśmy się tak samo jak dziś utratą pracy, dajmy na to :) Trzeba mieć to na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJa mam taki przekład: dorosła ja i 13 lat młodsza siostra, której zmartwieniem jest to że nie wie jak napisać jaskółka. Dla niej to horror i frustracja bo tego od niej się wymaga
OdpowiedzUsuńKażdy wiek ma swoje prawa i problem, amen
Te problemy wydają się błahe dorosłym, zaś w tym wieku są one poważne. Za ileś lat będziemy twierdzić, że nasze obecne problemy są mało ważne.
OdpowiedzUsuńmasz racje , kazdy ma inne problemy i dzieci tez maja jakies problemy z pozoru glupie ,ale dla nich to powazne problemy .. Ja mam dobry przyklad moja kuzynka ktora ma 7 lat panicznie bala sie chodzic do szkoly bo bala sie tego ze nauczycielka ja czegos zapyta a ona nie bedzie wiedziala ,nikt tego nie zauwazyl , a dziecko prawie sie zalamalo psychicznie wiec z problemow dzieci raczej nie powinno sie nasmiewac,a pomoc im rozwiazac ten 'problem' .;p
OdpowiedzUsuńTak, tak, pamiętam takie problemy. I dziś dużo bym dała, by mieć tylko takie. Cóż, urok dorosłości, urok dzieciństwa. Z perspektywy dorosłości problemy dzieciństwa to naprawdę drobnostki...Ale MOMENTAMI dzieciństwo miało nawet swój urok...
OdpowiedzUsuńjaka skala wieku-taki problem, ale jeżeli cos dla kogoś jest problemem to jest i koniec, trzeba to rozwiązać, a nie poddawac ocenie
OdpowiedzUsuńJak patrze na te wszystkie problemy z perspektywy czasu, wydają się one bardzo błahe. Nie to co teraz... Czasami chciałabym wrócić do tych błahych problemów.
OdpowiedzUsuńKażdy wiek ma swoje prawa i dzieci mają inne problemy niż ludzie starsi - czy to oznacza, że lepsze? Cóż, myślę, że nie, bo jednak dorośli chyba lepiej potrafią radzić sobie nawet z tymi większymi sprawami niż małe dziecko po dostaniu jedynki ze sprawdzianu. Takie mam przynajmniej wrażenie. Oczywiście myślę tutaj o problemach dnia codziennego, a nie o czymś w stylu "zmarł mi ktoś bardzo bliski" etc. :)
OdpowiedzUsuńja kiedyś uderzyłam panią nauczycielkę drzwiami od kibla :D:D jak ja się jej bałam!
OdpowiedzUsuńoooh! zupełnie sie z Tobą zgadam ( co swoją drogą ubrałaś bardzo fajnie w słowa :D ) dla małej dziewczynki zgubienie lalki jest największą tragedią życia, ale dorośli nie potrafią tego zrozumieć, dla dzieci coś tak błahego jest tragedia życia :P
OdpowiedzUsuńJa teraz naskrobałam sobie u takiej nauczycielki i jak ją widzę to uciekam gdzie się da. ^^
OdpowiedzUsuńA bo dzieciństwo, to wcale nie jest beztroski czas! Ja się przejmowałam dosłownie wszystkim. Na przykład taka sytuacja - na moim podwórko rośnie sporo iglaków i kiedyś, bawiąc się w złego czarodzieja, podlałam je wszystkie farbą :D Oh, jak mnie wtedy babcia skrzyczała! Że uschną przeze mnie, że zniszczę tacie roślinki! Tak sobie to wzięłam do serca i tak się przeraziłam, że gdy iglaki faktycznie zmarły - tyle, że od mrozu - to byłam święcie przekonana, że to moja wina. I płakałam po nocach. I serce mi się krajało, jak tata zastanawiał się, czemu je tak ścięło. I codziennie obiecywałam sobie, że się w końcu przyznam, ale jakoś tak nigdy nie starczyło mi odwagi... łaaaach, okropne! :D
OdpowiedzUsuńChociaż na obelgi ze strony innych byłam mocna. Ogólnie w przeszkolu stałam się kozłem ofiarnym - miałam dość ciemną karnacje i mama ubierała mnie bardzo ładnie, zawsze uszyte przez babcie sukieneczki, spódniczki itd, więc sporo osób zaczęło mi zazdrościć. Szybko stałam się mużynem, cyganem i miałam "OHYDNE SZMATY, OHYDNE BLUZKI I OHYDNĄ TWARZ". Nikt mnie nawet nie chciał dotknąć, nikt się ze mną nie bawił. Dzieci są okrutne. Ale po mnie to naprawdę spływało, nawet lubiłam przedszkole. Miałam jedną koleżankę i starczyło, by się świetnie bawić.
sama prawda! tylko dorosłym się wydaje, że młodsi to zmartwień nie mają...
OdpowiedzUsuńzgodzę się z Tobą
OdpowiedzUsuńkażdy wiek przynosi inne problemy. Im jesteś starszy tym troski też są poważniejsze.
OdpowiedzUsuńKocham to zdjęcie! XD
Moim zdaniem, zawsze trzeba zwracać uwagę na problemy dzieci - małe i duże. Ja pamiętam przedszkole - ogromny stres i nieprzyjemna pani przedszkolanka. Zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńksiazkoteka.bloog.pl
Pamiętam, jak tatę zatrzymała policja, bo biliśmy się z bratem na siedzeniach z tyłu. I jak rodziców wezwano do przedszkola, bo brat wyśmiał koleżankę, która "zrobiła w majtki". To były czasy. : D
OdpowiedzUsuńuzmysłowiłas mi własnie ze masz racje..
OdpowiedzUsuńDzieciństwo = koszmar...jak ja nienawidziłem bandy rozwrzeszczanych dzieci, które zawsze chciały bawić się MOIMI zabawkami, nie szanowały nikogo i niczego...śpiewanie tych infantylnych piosenek, mówienie wierszyków, milion różnych bzdur, robienie tego, na co kompletnie nie mam ochoty...Życie dziecka, które jest introwertykiem nie jest usłane różami, dlatego cieszę się, że mam to za sobą...:)
OdpowiedzUsuńja to bym chciała mieć takie same problemy jak niemowlaki :D
OdpowiedzUsuństaram się regenerować - jak na razie bez super efektów ;)
jeśli o mnie chodzi, wcale nie czekam na czas, kiedy będę mieć takie problemy, jak dorośli. ale czas płynie nie ubłagalnie szybko...
OdpowiedzUsuńhttp://okno-buntowniczki.blogspot.com/
Nie pamiętam właściwie, czy przejmowałam się takimi rzeczami. Wydaje mi się, że inne problemy zaprzątały mi głowę. Pewnie te gorsze po prostu najbardziej zapadły mi w pamięć.
OdpowiedzUsuńProblemów nie należy porównywać ani bagatelizować. Obie te czynności nie mają głębszego sensu i zazwyczaj tylko pogarszają sprawę. I to się tyczy wszystkich kłopotów w każdym wieku.
Dla mnie najgorszymi horrorami dzieciństwa było jedzenie i wywiadówki. Siedzenie nad talerzem przez kilka godzin, męczenie kotleta/surówki/kopytek albo nerwowe oczekiwanie na powrót mamy... Koszmar!
OdpowiedzUsuńZ dzisiejszej perspektywy tamte problemy wydają się cudowne ;)
Z dzieciństwa zbyt wiele nie pamiętam. Raczej też o nim nie myślę. Dobre było i to mi wystarcza. Byłam ambitna albo może przyzwyczajona do dobrych ocen, więc trójka z plusem też właśnie z historii była dla mnie tragedią - czułam, że zawiodłam rodziców, myślałam, że będą źli :). Kojarzą mi się z beztroską, zawsze mi się tak będą kojarzyły. :)
OdpowiedzUsuńtaka jest prawda. z problemów młodszych nie powinno się śmiać. to jest nie w porządku, bo każdy miewał podobne problemy i nie chciałby być lekceważony. jest tak, że z biegiem lat problemy są coraz trudniejsze do rozwiązania, ale teraźniejszość zawsze jest trudna.
OdpowiedzUsuńO tak pamiętam, że przyznanie się do dostania najgorszej oceny w klasie [notabene 3+] z czytania ze zrozumieniem było koszmarem :P
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakieś problemy, adekwatne do wieku i trzeba to zrozumieć. Ja zauważyłam, że mam coraz częściej problem ze swoim wcześniejszym dzieciństwem. I nie wiem, czy to ja mam problem, czy to świat naprawdę się zmienia? Bo ja jestem dopiero w drugiej klasie LO, ale jak patrzę na dzieciaki z gimnazjum, to mnie mrozi. Bo ja taka nie byłam. I nie wiem, czy dociera do mnie sens tego przysłowia, czy ja naprawdę taka nie byłam... Nie pamiętam :(
OdpowiedzUsuńpamiętne czasy dzieciństwa i tamte "poważne" problemy czyli czy dziś będę dyżurnym na stołówce :D
OdpowiedzUsuńkażdy ma problemy na miarę swojego wieku-ot co!
OdpowiedzUsuńBędąc małym mamy inne problemy, niż będąc dorosłym, ale to wciąż problemy! Dlatego nie należy ich ignorować, masz rację :)
Wydaje mi się jednak, że rodzice zdają sobie z tego sprawę, ale często przez natłok zadań ignorują to.. A nie, dlatego, że są bufonami ;D
Problemy na miarę możliwości... a ja tam zawsze jakaś taka wyluzowana jestem i się nie stresuję ;D
OdpowiedzUsuńkażde problemy są adekwatne do wieku :)
OdpowiedzUsuńOch, jak ja się popłakałam kiedy dostałam moją pierwszą jedynkę - i to z matmy!
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie bywają lepsze i gorsze momenty. Jak zawsze i w każdym innym momencie życia.
OdpowiedzUsuńah te dziecięce problemy... kiedyś to była panika / katastrofa a dziś śmiech, ale teraz są inne problemy ktore za 10 lat wywołają usmiech. tak już jest...
OdpowiedzUsuńDokładnie to Góry Wałbrzyskie;) Ale porównanie ich do Gór Skalistych to już coś ;D A Koszaliński las taki sobie. Szczerze, nie przepadam za tym miastem ale mus to mus...
OdpowiedzUsuńBinko tak "zarobiony"jestem. Ze wsi do miasta wróciłem. Nie wędkowałem. Robakom wolność zwróciłem. A po co je moczyć w tak zimnej wodzie? Teraz przed nami Rajd Barbórki! I jak tu się nudzić????????
OdpowiedzUsuńDzieci mają dziecięce problemy. ALE TO SA PROBLEMY! Dla tych własnie dzieci. I mało kto to rozumie. Na czele z rodzicami wykształconymi. Dziecko ma się uśmiechać, bawić się grzecznie i nie przeszkadzać rodzicom. I oczywiście najlepiej przynosić same piątki ze szkoły. Żeby rodzice MIELI SIĘ CZYM POCHWALIĆ.
Pozdrawiam po powrocie nie z wędkowania :)
Tak fajnie być malutkim dzieckiem- zero stresów ( z naszego punktu widzenia) ;c
OdpowiedzUsuńOstatnio doszłam do takiego samego wniosku, prawdę mówiąc :P Ale Bina, która chciała przefarbować włosy... hahaha! :D
OdpowiedzUsuńGRUDZIEŃ BĘDZIE MEEEEEEEEEEEEEEGA!
Każdy ma jakieś problemy adekwatne do wieku...
OdpowiedzUsuńOjj teraz zacząłem sobie wspominać podobne akcje ... i rzeczywiście wtedy było niewesoło i był wielki strach przed konsekwencjami. A teraz chętnie zamieniłbym brak hajsu na czesne na wizytę w gabinecie dyrektora :)
OdpowiedzUsuńJa się jednak chyba w rozwoju zatrzymałem:0 I mam mentalność chłopca? Sam nie wiem. Ale mi ciężko jest w miejscu usiedzieć:) W dzieciństwie tez byłem ruchliwy. Jestem z wyżu demograficznego. To nasze żoliborskie podwórka kipiały od nas :) I z wieloma kolegami i koleżankami mam kontakt do dziś. Najczęściej są rozsiani po świecie. Pozdrawiam Binkę co tez fajne pomysły. I masz trochę więcej czasu na zrealizowanie ich niż ja. Już myślę o wiośnie :):):)
OdpowiedzUsuńCiekawy post :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy ? (napisz u mnie)
Mam do Ciebie wielką prośbę.
Mogłabyś mi poklikać w linki w tych postach?
http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/foymall.html
http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/persunmall.html
http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/voguec.html
Jeśli bym się na to zdecydowała i poklikała to napisz mi w komentarzu, a na pewno się zrewanżuje komentarzami do Twoich postów ( 5-10 komentarzy) :)
Bardzo zależy mi na tych współpracach :)
To, że z perspektywy czasu te problemy wydają nam się błahe, to nie znaczy, że wtedy takie były... Dla dziecka takie drobne sytuacje wiążą się z ogromnym stresem.
OdpowiedzUsuńNie ciągle tylko raz napisałam, potem go edytowałam,a le jednak usunęłam i dałam normalnego, an nie edytowanego., a dzisiaj usunęłam, bo już jest niepotrzebny.xD
OdpowiedzUsuńChciałam tylko poinformować, a że jest już nieważny, to get out :D
Usuńale przynajmniej przyznałaś się do błędu, wcale nie siara, bo się poprawiłaś. Dziwię się, że a tego nie zauwazyłam i myślałam najpeirw, że to ja gdzieś byka zroibłam i tak szukam w poście oczywiście sposobem (ctrl+F) :D
UsuńNawet najlepszym się może zdarzyć. A Ty masz dodatkowo utrudnienia.
UsuńTe problemy są strasznie duże z perspektywy dziecka i trzeba o tym pamiętać. Też strasznie płakałam po mojej pierwszej 1.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, że tak ciekawie wszystko ujmujesz w słowa;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie >>> redlips-evelinafashion.blogspot.com
jesli się spodoba zapraszam również do obserwowanych:)
pozdrawiam:*
Mam sporo projektów:) Zareklamowałem Polskę, kapałem się w zimnym Bałtyku to teraz marzy mi się coś na południu. We dwójkę autem..Autko bardzo dobre na taki wypad. Tylko zaprojektować i żeby urlopy dali jednocześnie. Mnie i Otylii :) I żeby zdrowie dopisało. czego i Tobie życzę. Fajnie może być. A co będzie to będzie
OdpowiedzUsuńVojtek
w Wawie jest też taki wózek/rychsza - kawiarnia/herbaciarnia. :D jeździ facet i sprzedaje i branie ma xd
OdpowiedzUsuńJeeny, ja byłam mega zestresowanym dzieciakiem (bo zawsze musiałam być we wszystkim najlepsza i takie tam) i ten stres do dzisiaj mi pozostał... Ale nigdy nie myślałam, że moje dziecięce problemy były idiotyczne :D
OdpowiedzUsuńale myślę, że nawet w dorosłym życiu zdarzają się takie "dziecinne" problemy, które uważamy za bzetne, a one same urastają do rangi państwowej typu złamany obcas w bucie czy zagubiona paczka na poczcie
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie. Tyle, że dorośli zapominają o tym, że byli kiedyś dziećmi. Wytykają małolatom wyolbrzymianie, a niekiedy sami kręcą się w kółko, myśląc, że to sytuacja bez wyjścia, ślepi na to, że obok są, uchylone nawet, drzwi.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma własną perspektywę, tak różną od innych. I zamiast się zdystansować, zazwyczaj po prostu się zamartwiamy.
A zmieniając temat... Bina, dostałam kartkę! Super, super, dziękuję :* Szczególnie, że miałam przerażający dzień, a znalezienie jej w skrzynce wieczorem skutecznie poprawiło mi nastrój :)
o tak dzieci wcale nie mają błahych problemów po prostu dorośli zapominają jak oni się wtedy czuli, a nie powinni
OdpowiedzUsuńNo widzisz, jak to człowiek co rusz dowiaduje się nowych rzeczy. ;)
OdpowiedzUsuńhahaha Bina, jak Ty mogłaś o tym zapomnieć?! :D Do aparatu/telefonu/kalkulatora marsz!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do wyzwania w moim ostatnim wpisie ;)
OdpowiedzUsuńA co do dziecięcych problemów, to jasne porównując do np. wypadku wydają się błahe, jednak będąc dzieckiem wszystko dla nas jest większe i straszniejsze i boimy się 2 razy jak nie 3 bardziej niż w późniejszych latach. Może gdyby dorośli nie machali ręką na ich problemy, tylko starali się pomóc, te późniejsze, już groźne w skutkach, byłyby dla nas łatwiejsze?
W mieście autko to kłopot. I to jeszcze w takim jak Warszawa. ja do pracy mam 4 km dosłownie. I metrem jadę 7 minut. Autko przydaje się na wypady za miasto. Właśnie wczoraj byłem pod Pułtuskiem. W obie strony to 150 km. Najbardziej mi się marzy włóczęgą nad Adriatykiem. Bez zegarka i bez planów szczególnych. I sobie stanąć nad brzegiem ciepłego morza, popatrzeć w dal a kątem oka widzieć jak Otyś spokojnie się opala i śpi....... Bo raz coś podobnego widziałem w Amsterdamie. Tylko nie na plaży a na trawie:) Ale na razie mamy 2 grudnia i się muszę z tym faktem pogodzić :)
OdpowiedzUsuńW piątek i sobotę Warszawa huczy od aut...!
Pozdrawiam wszystkie Dorosłe dzieci.
Tak, widzialam ;) i widziałam też SOMEONE LIKE ME :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co oni ćpią..
Taka prawda, to co było w dzieciństwie, siedzi w nas do teraz. To tak jakby nas ukształtowało, nauczyło, czego robić nie wolno, a co możemy, nauczyliśmy się ponosić konsekwencje, a najgorszą z nich było przyznanie się do winy.
Co do woła.. Prawda jest taka, ze rodzice będąc rodzicami nie pamiętają o tym, że też mieli takie durne problemy. Zamiast wspierać swoje dzieci, mówią im, że O JAKI TO PROBLEM, JA ŻADNEGO PROBLEMU NIE WIDZĘ... To postaw się w roli dziecka, a nie w roli dorosłego...
Pozdro :*
Problem, problemowi nie równy... nigdy nie zrozumiem rodziców śmiejących się ze swoich dzieci, gdy te zamartwiają się i płaczą, bo mają naprawdę wielki problem... eh.
OdpowiedzUsuńW każdym wieku nasze problemy mają inną 'wartość';)
OdpowiedzUsuńJa wyzwałam Panią od chemii w gimnazjum, a później musiałam iść ją przeprosić, bo nie chciała dać mi sprawdzianu poprawić, w którym niesłusznie obniżyła mi ocenę...
Przede wszystkim każdy ma inne problemy. Coś co dla mnie jest problemem dla innego może być błahostką i mówiąc mi, że ja to się chyba nie mam czym martwić, bagatelizuje mnie. Tak samo jest z dziećmi - trzeba się nad nimi pochylić na chwilę, a nie z irytacją w głosie oznajmiać, że "jak będziesz duża to zobaczysz czym są prawdziwe problemy".
OdpowiedzUsuńTak Binko. Adriatyk i Chorwacja chodzą mi pogłowie. Ale też jest sporo innych pomysłów. Pomarzyć, planować nic nie kosztuje. A można też się czegoś nauczyć. Niedobrze jest jak się ma chorą wyobraźnię. A wyobraźnia w miarę jest bardzo wskazana. Zrobiłem sobie prezent i kupiłem kamerkę Sony. Do filmowania. Bardzo poręczna i leciutka. Pokażę w fotoekspresie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mała Binka! Jaka słodziutka! I ten wzrok złowieszczy : złaź z tego! :D
OdpowiedzUsuńTo wszystko to taka plątanina jest. Dzieci przeżywają swoje "błahe" problemy, dorośli swoje. Dorośli chcą mieć problemy dziecięce, dzieci chcą być dorosłe. Nie dogodzisz.
Problemy są adekwatne do wieku. Za pare lat zrozumiemy co mają na myśli nasi rodzice mówiąc o naszych problemach jako..'błahostkach" ? Choć ta myśl może nieco przerażać..
OdpowiedzUsuńnaprawdę mieszkasz w Paryżu? *.* Zazdroooość ściska moje serce! ;)) a problemy chyba po prostu dojrzewają wraz z nami, tak bym chciała choć na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa..
OdpowiedzUsuńBinko. Kamerka jest mała i łatwa ja nawet w kieszeń schować. Futerał też można przyczepić do pasa. Dzięki , że się o mnie troszczysz. Widoczne wolisz, żebym umarł w łóżku a nie na ulicy:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo i gonię metro!!!!!!!!!!!!!!!
Ja nigdy nie przestane płakać z powodu złej oceny. Ba, ja nawet na zapas przed sprawdzianem z fizy płaczę. hehe
OdpowiedzUsuńTeż byłam królową podwórka. Tak mi się przynajmniej zdawało :D
OdpowiedzUsuńPrzyyyyjadę, obiecuję ! <3 <3
OdpowiedzUsuńciekawy temat poruszyłaś. podoba mi sie post.
OdpowiedzUsuńJeeeju, ja jak dostałam pierwszą tróję (co tam pała), to się bałam przyjść do domu :( Ale to były stresy! I to nie dlatego, że ktoś mnie bił... Miałam wybujałe ambicje, moja mama też ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam pierwszą pałę w 1 klasie SP :D Za nieprzyniesienie rzeczy na technikę. Dla mnie to po prostu jakiś żart teraz, znaczy się pała z techniki. A pierwsza uwaga do zeszytu w gimnazjum... ale to były problemy, pierwsze kłótnie z przyjaciółmi, pierwsze zerwane przyjaźnie, małe i większe oszustwa... Nadal nie zamierzam tego bagatelizować, uważam to za mega poważne sprawy. Mam nadzieję, że do spraw Filipa będę za te parę lat podchodzić tak samo :)
OdpowiedzUsuńjeśli ma się motywację to wszystko jest łatwiejsze! ; ) nawet niemiecki... chyba...
OdpowiedzUsuńbo samochody mają w sobie to coś, a lalki są nudne xD właśnie wszyscy się ze mną o te owoce wykłucają, ja jestem jakimś wybrykiem natury xd
Genialny post, uwielbiam cię czytać, pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńOla
Kiedyś nasze 'duże problemy' naprawdę dla nas były ważne,a teraz eh..zobaczymy co będzie w dorosłości wtedy będziemy chcieli wrócić do teraz :c
OdpowiedzUsuńlinijkala.blogspot.com
Binka.
OdpowiedzUsuńW piątek po południu pierwsze eliminacje w Rajdzie Barbórki. Wypróbuję kamerę. I jeszcze sporo do poczytania jest :)
Hej!
Ech, szczerze mówiąc nigdy w życiu nie chciałabym wrócić do problemów z dzieciństwa. Kiedy dorosły ma problem, nieważne jakby był trudny, to zazwyczaj da radę sobie z nim poradzić potrafi o wsparcie, uda się do psychologa itd. Dzieci natomiast często nie mówią o swoich problemach, a kiedy one się nawarstwiają to nie jest już tak kolorowo - wiadomo, że zgubiona lalka, czy miś, to nie powód, by prowadzić dziecko do psychologa, ale już nawarstwiające się problemy z nauką, czy przemoc w szkole (a z autopsji mogę powiedzieć, że dzieciaki w podstawówce potrafią być znaczenie bardziej okrutne, niż np później w gimnazjum) już tak.
OdpowiedzUsuńhahahah jakaś ty jest słodka na tej focie :D i jak podwórkowy boss wyglądasz. Nic sie nie zmieniłaś :D
OdpowiedzUsuńJa obecnie nie poradziłabym sobie z moimi dziecięcymi problemami. Takie mam przeczucie. Na swoje obecne problemy (choć nie nazwę ich dorosłymi) potrafię sama znaleźć rozwiązanie i biorę za nie odpowiedzialność. Wszystkie moje dziecięce rozterki związane były z bezsilnością, której teraz już się pozbyłam.
OdpowiedzUsuńDziecięce czy nie zawsze są dla nas poważne. Natomiast te dziecięce zwykle łatwo jest rozwiązać przy wsparciu rodziców lub rówieśników. Jak stykamy się z niemocą dorosłych to dopiero jest "przechlapane" ! :))
OdpowiedzUsuńBędę płakać, będę. Bo ja się tylko ocenami dowartościowuję. xD
OdpowiedzUsuńBina to Ty na zdjęciu???????? :D:DD:
OdpowiedzUsuńJa czasem sobie myślę że z chęcią wróciłabym się do czasów szkoły podstawowej np ;p fajne były te czasy :) co do problemów to dzieci zawsze uważają problemy dorosłych za błahe i na odwrót ;p
OdpowiedzUsuńNa każdym etapie życia, problemy które nas spotykają są tymi najważniejszymi. A rodzice nie powinni używać słów, które napisałaś "oj co Ty tam wiesz..", bo może to dziecko skrzywdzić. Po drugie każdy ma prawo do słabości, do tego żeby usiąść i płakać, zwłaszcza takie dziecko, które nie wie jeszcze jak radzić sobie z problemami :) świetny, potrzebny i na czasie post :)
OdpowiedzUsuńBina! Jakie kozackie zdjęcie <3
OdpowiedzUsuńW sumie to nigdy nie zastanawiałam się nad problemem, który poruszyłaś, ale po zastanowieniu się głębszym na ten temat stwierdzam, że masz rację. Ja również często zapominam jak to jest być dzieckiem i nie rozumiem problemów młodszych pokoleń (czuję się staro to pisząc... w końcu za miesiąc mam urodziny xd), ale teraz zacznę do tego wszystkiego podchodzić chyba troszkę inaczej ;)
Rany, to właśnie to co teraz przeżywamy to pikuś w porównaniu z dzieciństwem. Bo teraz chociaż rozumiemy co się dzieje, potrafimy się bronić, wiemy do jakiego urzędu iśc albo kogo sie poradzić. Jako dzieci byliśmy skazani na siebie, na swój brak wiedzy i swoją wrażliwość, bo dorośli mieli swoje, ,,większe" problemy. Nie było do kogo się zwrócić. Teraz, jako licealistka czuje się na świecie o wiele pewniej niż w dzieciństwie- wtedy wszystko było urojeniem, zmarła babcia przychodziła do mnie w nocy, płakałam bo wydawało mi się ze uciekła mi dusza, ludzie wydawali się wysocy i przerażający. Teraz jest sto razy lepiej, w miarę panuje nad swoją wyobraźnią i nikogo się nie boję. Nawet babcia dała mi spokój, co uważam za spore osiągnięcie.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że w każdym wieku problemy dręczą nas tak samo. :)
Usuńa ja nie widzę u Ciebie cienia! ;p
OdpowiedzUsuńwcześniej, jak mialam inny nagłówek, to nie było żadnych problemów. W szablonie nic nie zmieniałam...