sobota, 30 listopada 2013

Dziecięce problemy


Dorośli, te podłe, pogrążone w problemach kreatury mają tendencję patrzeć na dziecko i mówić z przekąsem: chciałbym mieć takie problemy jak ty. Zgubiłam lalkę, Maciek mnie kopnął, dostałam uwagę do dzienniczka… Dla rodzica pogrążonego w ratach, mandatach i innych [prawie zawsze finansowych (!)] problemach dziecięce zmartwienia to pestka i wręcz powód do zazdrości.

A dla dziecka nie.

(I) Nie wiem, czy pamiętacie swoje wczesne dzieciństwo, ale zakładam, że tak. Jedynka (z plusem) z historii w szóstej klasie była poważnym problemem. Na tyle poważnym, że wywołała łzy i nieopisany stres, kiedy trzeba było pochwalić się mamie. Byłam załamana i spięta, sporo kosztowało mnie przyznanie się do błędu.

(II) Dokuczałam młodszej siostrze. Po trzech, czterech ekscesach w ciągu jednego popołudnia mama straciła cierpliwość: czeka cię rozmowa z tatą. Klękajcie narody.

(III) Pewnego ranka, gdy byłam w najwcześniejszych klasach podstawówki nastąpił najfajniejszy moment na świecie: pani wyszła z sali do pokoju nauczycielskiego i zniknęła na dobre 20 minut. Pamiętacie? To dopiero był odjazd! Warunki jak na przerwie, tyle, że siedzisz komfortowo w klasie a na dodatek przepada ci język polski lub matma. Plecaki latają, dzieciaki się drą, na tablicy pojawiają się głupoty, sielanka. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i staje w nich postrach szkoły: pani wicedyrektor. Wyglądająca groźnie: niczym włochata kula armatnia. Budziła respekt wszystkich, powiedziała nam wtedy jakieś dwa słowa i odmaszerowała. W klasie zapanowała totalna cisza, wszystkich zmroziło. Pierwsza ocknęła się Binka, która wyjechała z „poszła sobie, możemy wariować!”. Okazało się, że wcale sobie nie poszła. Stała pod drzwiami. Wtargnęła do sali, obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem, które zdawało się trwać wieczność (ach, te sformułowania niczym z Harry’ego) i wytoczyła się z powrotem na korytarz trzaskając drzwiami. Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie to było dla mnie przeżycie – cóż, pamiętam je do dziś, niewiele sytuacji z klas I - III doznało tego zaszczytu. Chciałam cofnąć się w czasie. Przefarbować włosy, aby ona już nigdy mnie nie rozpoznała (brawo, Bina). Dzieciaki popatrzyły na mnie z niemałym podziwem po tej akcji, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Byłam pewna, że wylecę ze szkoły, albo chociaż wszyscy dowiedzą się o moim wybryku, rodzice zostaną wezwani, świat się zawali… Gdy widziałam tę babę na korytarzu, chowałam się, uciekałam i robiłam inne żałosne rzeczy, by przypadkiem jej się nie narazić… Dalej mi ten stres siedzi na bani.

Czy te sytuacje są głupkowate i dziecinne? SĄ. A dlaczego? Bo teraz jesteśmy więksi i zdajemy sobie sprawę, że istnieją poważniejsze problemy. Że obrażenie grubaśnej nauczycielki jest niczym w porównaniu z wypadkiem samochodowym, że nieumyślne zgubienie bluzki koleżanki nie jest problemem, gdy pomyśli się o śmiertelnych chorobach, i tak dalej, i tak dalej. Dorośli chcą mieć tylko takie błahe problemy jak dzieci… Uważam, że to złe.

Zapomniał wół jak cielęciem był – durne przysłowia również uważam za złe, ale to mi akurat pasuje.

zgadnij, kto jest królową podwórka

Dzieci wcale nie są takie beztroskie. Rywalizują, mają problemy, również czymś się martwią. Jasne, z naszej perspektywy ich rozterki są mało ważne, wręcz debilne, ale nie powinniśmy ich lekceważyć. W życiu dzieci przyjdzie jeszcze pora na poważne problemy dorosłych, ale w ich skali podwórkowe kłótnie i kara od nauczyciela są naprawdę sporym stresem. Dorośli lekceważą to – chcieliby mierzyć się z takimi „prostymi” problemami, ale tylko z ich obecnym podejściem i bagażem doświadczenia. Z umysłem dziecka bardzo by się męczyli – bo i młodzi i starzy myślą, że to oni mają najpoważniejsze problemy. Wszyscy są w błędzie, zawsze ktoś będzie miał gorzej.

Mamo, jaki matczyny wpis.

92 komentarze:

  1. Niegy nie powiem, że dzieciństwo to beztroski czas! To najbardziej denerwujący okres mojego życia, bo jeszcze nie wyrobiłam sobie taktyki przetrwania. Przejmowałam sie wszystkim. To, że rodzice się pokłócili, dla mnie oznaczało, że zaraz się rozwiodą a ja trafie na ulicę (nie wiem, czemu akurat tak myślałam...). Jak komus dokuczyłam, albo coś mu zespółam, byłam pewna, że teraz na pewno on mnie zabije, albo będę przekleta nma wieki. dzieci strasznie przeżywają, a dorośli nie zdaja sobie często sprawy, jakie delikatne istoty mają obok siebie. Że dla mnie to, że zwrócili mi uwagę w stylu "źle zrobiłaś" będzie katastrofą, a nie upomnieniem. Że nigdy tego nie zapomnę. Z dzieciństwa mam głównie złe wspomnienia, bo byłam nadwrażliwa. Z czasem się "znieczuliłam" do tego stopnia, że teraz prawie nic mnie nie rusza, mogę funkcjonować jak robot-bezmyślnie. Teraz jest łatwiej. Szkoda, ze dorośli nie postawią sie czasem na miejscu swojego dziecka, przecież ono też ma charakter, niekoniecznie tak czuje i widzi jak oni. Trochę delikatności.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah super, jejku kiedyś takie problemu były najgorszymi problemami ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Każde problemy są poważne w odniesieniu do danego wieku :) Przecież zgubioną bluzką kiedyś przejmowaliśmy się tak samo jak dziś utratą pracy, dajmy na to :) Trzeba mieć to na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam taki przekład: dorosła ja i 13 lat młodsza siostra, której zmartwieniem jest to że nie wie jak napisać jaskółka. Dla niej to horror i frustracja bo tego od niej się wymaga
    Każdy wiek ma swoje prawa i problem, amen

    OdpowiedzUsuń
  5. Te problemy wydają się błahe dorosłym, zaś w tym wieku są one poważne. Za ileś lat będziemy twierdzić, że nasze obecne problemy są mało ważne.

    OdpowiedzUsuń
  6. masz racje , kazdy ma inne problemy i dzieci tez maja jakies problemy z pozoru glupie ,ale dla nich to powazne problemy .. Ja mam dobry przyklad moja kuzynka ktora ma 7 lat panicznie bala sie chodzic do szkoly bo bala sie tego ze nauczycielka ja czegos zapyta a ona nie bedzie wiedziala ,nikt tego nie zauwazyl , a dziecko prawie sie zalamalo psychicznie wiec z problemow dzieci raczej nie powinno sie nasmiewac,a pomoc im rozwiazac ten 'problem' .;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak, pamiętam takie problemy. I dziś dużo bym dała, by mieć tylko takie. Cóż, urok dorosłości, urok dzieciństwa. Z perspektywy dorosłości problemy dzieciństwa to naprawdę drobnostki...Ale MOMENTAMI dzieciństwo miało nawet swój urok...

    OdpowiedzUsuń
  8. jaka skala wieku-taki problem, ale jeżeli cos dla kogoś jest problemem to jest i koniec, trzeba to rozwiązać, a nie poddawac ocenie

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak patrze na te wszystkie problemy z perspektywy czasu, wydają się one bardzo błahe. Nie to co teraz... Czasami chciałabym wrócić do tych błahych problemów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdy wiek ma swoje prawa i dzieci mają inne problemy niż ludzie starsi - czy to oznacza, że lepsze? Cóż, myślę, że nie, bo jednak dorośli chyba lepiej potrafią radzić sobie nawet z tymi większymi sprawami niż małe dziecko po dostaniu jedynki ze sprawdzianu. Takie mam przynajmniej wrażenie. Oczywiście myślę tutaj o problemach dnia codziennego, a nie o czymś w stylu "zmarł mi ktoś bardzo bliski" etc. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja kiedyś uderzyłam panią nauczycielkę drzwiami od kibla :D:D jak ja się jej bałam!

    OdpowiedzUsuń
  12. oooh! zupełnie sie z Tobą zgadam ( co swoją drogą ubrałaś bardzo fajnie w słowa :D ) dla małej dziewczynki zgubienie lalki jest największą tragedią życia, ale dorośli nie potrafią tego zrozumieć, dla dzieci coś tak błahego jest tragedia życia :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja teraz naskrobałam sobie u takiej nauczycielki i jak ją widzę to uciekam gdzie się da. ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. A bo dzieciństwo, to wcale nie jest beztroski czas! Ja się przejmowałam dosłownie wszystkim. Na przykład taka sytuacja - na moim podwórko rośnie sporo iglaków i kiedyś, bawiąc się w złego czarodzieja, podlałam je wszystkie farbą :D Oh, jak mnie wtedy babcia skrzyczała! Że uschną przeze mnie, że zniszczę tacie roślinki! Tak sobie to wzięłam do serca i tak się przeraziłam, że gdy iglaki faktycznie zmarły - tyle, że od mrozu - to byłam święcie przekonana, że to moja wina. I płakałam po nocach. I serce mi się krajało, jak tata zastanawiał się, czemu je tak ścięło. I codziennie obiecywałam sobie, że się w końcu przyznam, ale jakoś tak nigdy nie starczyło mi odwagi... łaaaach, okropne! :D

    Chociaż na obelgi ze strony innych byłam mocna. Ogólnie w przeszkolu stałam się kozłem ofiarnym - miałam dość ciemną karnacje i mama ubierała mnie bardzo ładnie, zawsze uszyte przez babcie sukieneczki, spódniczki itd, więc sporo osób zaczęło mi zazdrościć. Szybko stałam się mużynem, cyganem i miałam "OHYDNE SZMATY, OHYDNE BLUZKI I OHYDNĄ TWARZ". Nikt mnie nawet nie chciał dotknąć, nikt się ze mną nie bawił. Dzieci są okrutne. Ale po mnie to naprawdę spływało, nawet lubiłam przedszkole. Miałam jedną koleżankę i starczyło, by się świetnie bawić.

    OdpowiedzUsuń
  15. sama prawda! tylko dorosłym się wydaje, że młodsi to zmartwień nie mają...

    OdpowiedzUsuń
  16. każdy wiek przynosi inne problemy. Im jesteś starszy tym troski też są poważniejsze.
    Kocham to zdjęcie! XD

    OdpowiedzUsuń
  17. Moim zdaniem, zawsze trzeba zwracać uwagę na problemy dzieci - małe i duże. Ja pamiętam przedszkole - ogromny stres i nieprzyjemna pani przedszkolanka. Zapraszam do mnie:)
    ksiazkoteka.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Pamiętam, jak tatę zatrzymała policja, bo biliśmy się z bratem na siedzeniach z tyłu. I jak rodziców wezwano do przedszkola, bo brat wyśmiał koleżankę, która "zrobiła w majtki". To były czasy. : D

    OdpowiedzUsuń
  19. uzmysłowiłas mi własnie ze masz racje..

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzieciństwo = koszmar...jak ja nienawidziłem bandy rozwrzeszczanych dzieci, które zawsze chciały bawić się MOIMI zabawkami, nie szanowały nikogo i niczego...śpiewanie tych infantylnych piosenek, mówienie wierszyków, milion różnych bzdur, robienie tego, na co kompletnie nie mam ochoty...Życie dziecka, które jest introwertykiem nie jest usłane różami, dlatego cieszę się, że mam to za sobą...:)

    OdpowiedzUsuń
  21. ja to bym chciała mieć takie same problemy jak niemowlaki :D

    staram się regenerować - jak na razie bez super efektów ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. jeśli o mnie chodzi, wcale nie czekam na czas, kiedy będę mieć takie problemy, jak dorośli. ale czas płynie nie ubłagalnie szybko...

    http://okno-buntowniczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie pamiętam właściwie, czy przejmowałam się takimi rzeczami. Wydaje mi się, że inne problemy zaprzątały mi głowę. Pewnie te gorsze po prostu najbardziej zapadły mi w pamięć.

    Problemów nie należy porównywać ani bagatelizować. Obie te czynności nie mają głębszego sensu i zazwyczaj tylko pogarszają sprawę. I to się tyczy wszystkich kłopotów w każdym wieku.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dla mnie najgorszymi horrorami dzieciństwa było jedzenie i wywiadówki. Siedzenie nad talerzem przez kilka godzin, męczenie kotleta/surówki/kopytek albo nerwowe oczekiwanie na powrót mamy... Koszmar!
    Z dzisiejszej perspektywy tamte problemy wydają się cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Z dzieciństwa zbyt wiele nie pamiętam. Raczej też o nim nie myślę. Dobre było i to mi wystarcza. Byłam ambitna albo może przyzwyczajona do dobrych ocen, więc trójka z plusem też właśnie z historii była dla mnie tragedią - czułam, że zawiodłam rodziców, myślałam, że będą źli :). Kojarzą mi się z beztroską, zawsze mi się tak będą kojarzyły. :)

    OdpowiedzUsuń
  26. taka jest prawda. z problemów młodszych nie powinno się śmiać. to jest nie w porządku, bo każdy miewał podobne problemy i nie chciałby być lekceważony. jest tak, że z biegiem lat problemy są coraz trudniejsze do rozwiązania, ale teraźniejszość zawsze jest trudna.

    OdpowiedzUsuń
  27. O tak pamiętam, że przyznanie się do dostania najgorszej oceny w klasie [notabene 3+] z czytania ze zrozumieniem było koszmarem :P

    OdpowiedzUsuń
  28. Każdy ma jakieś problemy, adekwatne do wieku i trzeba to zrozumieć. Ja zauważyłam, że mam coraz częściej problem ze swoim wcześniejszym dzieciństwem. I nie wiem, czy to ja mam problem, czy to świat naprawdę się zmienia? Bo ja jestem dopiero w drugiej klasie LO, ale jak patrzę na dzieciaki z gimnazjum, to mnie mrozi. Bo ja taka nie byłam. I nie wiem, czy dociera do mnie sens tego przysłowia, czy ja naprawdę taka nie byłam... Nie pamiętam :(

    OdpowiedzUsuń
  29. pamiętne czasy dzieciństwa i tamte "poważne" problemy czyli czy dziś będę dyżurnym na stołówce :D

    OdpowiedzUsuń
  30. każdy ma problemy na miarę swojego wieku-ot co!
    Będąc małym mamy inne problemy, niż będąc dorosłym, ale to wciąż problemy! Dlatego nie należy ich ignorować, masz rację :)
    Wydaje mi się jednak, że rodzice zdają sobie z tego sprawę, ale często przez natłok zadań ignorują to.. A nie, dlatego, że są bufonami ;D

    OdpowiedzUsuń
  31. Problemy na miarę możliwości... a ja tam zawsze jakaś taka wyluzowana jestem i się nie stresuję ;D

    OdpowiedzUsuń
  32. każde problemy są adekwatne do wieku :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Och, jak ja się popłakałam kiedy dostałam moją pierwszą jedynkę - i to z matmy!

    OdpowiedzUsuń
  34. W dzieciństwie bywają lepsze i gorsze momenty. Jak zawsze i w każdym innym momencie życia.

    OdpowiedzUsuń
  35. ah te dziecięce problemy... kiedyś to była panika / katastrofa a dziś śmiech, ale teraz są inne problemy ktore za 10 lat wywołają usmiech. tak już jest...

    OdpowiedzUsuń
  36. Dokładnie to Góry Wałbrzyskie;) Ale porównanie ich do Gór Skalistych to już coś ;D A Koszaliński las taki sobie. Szczerze, nie przepadam za tym miastem ale mus to mus...

    OdpowiedzUsuń
  37. Binko tak "zarobiony"jestem. Ze wsi do miasta wróciłem. Nie wędkowałem. Robakom wolność zwróciłem. A po co je moczyć w tak zimnej wodzie? Teraz przed nami Rajd Barbórki! I jak tu się nudzić????????

    Dzieci mają dziecięce problemy. ALE TO SA PROBLEMY! Dla tych własnie dzieci. I mało kto to rozumie. Na czele z rodzicami wykształconymi. Dziecko ma się uśmiechać, bawić się grzecznie i nie przeszkadzać rodzicom. I oczywiście najlepiej przynosić same piątki ze szkoły. Żeby rodzice MIELI SIĘ CZYM POCHWALIĆ.
    Pozdrawiam po powrocie nie z wędkowania :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak fajnie być malutkim dzieckiem- zero stresów ( z naszego punktu widzenia) ;c

    OdpowiedzUsuń
  39. Ostatnio doszłam do takiego samego wniosku, prawdę mówiąc :P Ale Bina, która chciała przefarbować włosy... hahaha! :D

    GRUDZIEŃ BĘDZIE MEEEEEEEEEEEEEEGA!

    OdpowiedzUsuń
  40. Każdy ma jakieś problemy adekwatne do wieku...

    OdpowiedzUsuń
  41. Ojj teraz zacząłem sobie wspominać podobne akcje ... i rzeczywiście wtedy było niewesoło i był wielki strach przed konsekwencjami. A teraz chętnie zamieniłbym brak hajsu na czesne na wizytę w gabinecie dyrektora :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Ja się jednak chyba w rozwoju zatrzymałem:0 I mam mentalność chłopca? Sam nie wiem. Ale mi ciężko jest w miejscu usiedzieć:) W dzieciństwie tez byłem ruchliwy. Jestem z wyżu demograficznego. To nasze żoliborskie podwórka kipiały od nas :) I z wieloma kolegami i koleżankami mam kontakt do dziś. Najczęściej są rozsiani po świecie. Pozdrawiam Binkę co tez fajne pomysły. I masz trochę więcej czasu na zrealizowanie ich niż ja. Już myślę o wiośnie :):):)

    OdpowiedzUsuń
  43. Ciekawy post :)
    Obserwujemy ? (napisz u mnie)
    Mam do Ciebie wielką prośbę.
    Mogłabyś mi poklikać w linki w tych postach?
    http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/foymall.html
    http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/persunmall.html
    http://sialalala96.blogspot.com/2013/11/voguec.html
    Jeśli bym się na to zdecydowała i poklikała to napisz mi w komentarzu, a na pewno się zrewanżuje komentarzami do Twoich postów ( 5-10 komentarzy) :)
    Bardzo zależy mi na tych współpracach :)

    OdpowiedzUsuń
  44. To, że z perspektywy czasu te problemy wydają nam się błahe, to nie znaczy, że wtedy takie były... Dla dziecka takie drobne sytuacje wiążą się z ogromnym stresem.

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie ciągle tylko raz napisałam, potem go edytowałam,a le jednak usunęłam i dałam normalnego, an nie edytowanego., a dzisiaj usunęłam, bo już jest niepotrzebny.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam tylko poinformować, a że jest już nieważny, to get out :D

      Usuń
    2. ale przynajmniej przyznałaś się do błędu, wcale nie siara, bo się poprawiłaś. Dziwię się, że a tego nie zauwazyłam i myślałam najpeirw, że to ja gdzieś byka zroibłam i tak szukam w poście oczywiście sposobem (ctrl+F) :D

      Usuń
    3. Nawet najlepszym się może zdarzyć. A Ty masz dodatkowo utrudnienia.

      Usuń
  46. Te problemy są strasznie duże z perspektywy dziecka i trzeba o tym pamiętać. Też strasznie płakałam po mojej pierwszej 1.

    OdpowiedzUsuń
  47. zazdroszczę, że tak ciekawie wszystko ujmujesz w słowa;)

    zapraszam do mnie >>> redlips-evelinafashion.blogspot.com
    jesli się spodoba zapraszam również do obserwowanych:)
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  48. Mam sporo projektów:) Zareklamowałem Polskę, kapałem się w zimnym Bałtyku to teraz marzy mi się coś na południu. We dwójkę autem..Autko bardzo dobre na taki wypad. Tylko zaprojektować i żeby urlopy dali jednocześnie. Mnie i Otylii :) I żeby zdrowie dopisało. czego i Tobie życzę. Fajnie może być. A co będzie to będzie
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  49. w Wawie jest też taki wózek/rychsza - kawiarnia/herbaciarnia. :D jeździ facet i sprzedaje i branie ma xd

    OdpowiedzUsuń
  50. Jeeny, ja byłam mega zestresowanym dzieciakiem (bo zawsze musiałam być we wszystkim najlepsza i takie tam) i ten stres do dzisiaj mi pozostał... Ale nigdy nie myślałam, że moje dziecięce problemy były idiotyczne :D

    OdpowiedzUsuń
  51. ale myślę, że nawet w dorosłym życiu zdarzają się takie "dziecinne" problemy, które uważamy za bzetne, a one same urastają do rangi państwowej typu złamany obcas w bucie czy zagubiona paczka na poczcie

    OdpowiedzUsuń
  52. Zgadzam się całkowicie. Tyle, że dorośli zapominają o tym, że byli kiedyś dziećmi. Wytykają małolatom wyolbrzymianie, a niekiedy sami kręcą się w kółko, myśląc, że to sytuacja bez wyjścia, ślepi na to, że obok są, uchylone nawet, drzwi.
    Każdy z nas ma własną perspektywę, tak różną od innych. I zamiast się zdystansować, zazwyczaj po prostu się zamartwiamy.

    A zmieniając temat... Bina, dostałam kartkę! Super, super, dziękuję :* Szczególnie, że miałam przerażający dzień, a znalezienie jej w skrzynce wieczorem skutecznie poprawiło mi nastrój :)

    OdpowiedzUsuń
  53. o tak dzieci wcale nie mają błahych problemów po prostu dorośli zapominają jak oni się wtedy czuli, a nie powinni

    OdpowiedzUsuń
  54. No widzisz, jak to człowiek co rusz dowiaduje się nowych rzeczy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  55. hahaha Bina, jak Ty mogłaś o tym zapomnieć?! :D Do aparatu/telefonu/kalkulatora marsz!

    OdpowiedzUsuń
  56. Nominowałam Cię do wyzwania w moim ostatnim wpisie ;)

    A co do dziecięcych problemów, to jasne porównując do np. wypadku wydają się błahe, jednak będąc dzieckiem wszystko dla nas jest większe i straszniejsze i boimy się 2 razy jak nie 3 bardziej niż w późniejszych latach. Może gdyby dorośli nie machali ręką na ich problemy, tylko starali się pomóc, te późniejsze, już groźne w skutkach, byłyby dla nas łatwiejsze?

    OdpowiedzUsuń
  57. W mieście autko to kłopot. I to jeszcze w takim jak Warszawa. ja do pracy mam 4 km dosłownie. I metrem jadę 7 minut. Autko przydaje się na wypady za miasto. Właśnie wczoraj byłem pod Pułtuskiem. W obie strony to 150 km. Najbardziej mi się marzy włóczęgą nad Adriatykiem. Bez zegarka i bez planów szczególnych. I sobie stanąć nad brzegiem ciepłego morza, popatrzeć w dal a kątem oka widzieć jak Otyś spokojnie się opala i śpi....... Bo raz coś podobnego widziałem w Amsterdamie. Tylko nie na plaży a na trawie:) Ale na razie mamy 2 grudnia i się muszę z tym faktem pogodzić :)
    W piątek i sobotę Warszawa huczy od aut...!
    Pozdrawiam wszystkie Dorosłe dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  58. Tak, widzialam ;) i widziałam też SOMEONE LIKE ME :D
    Zastanawiam się co oni ćpią..

    Taka prawda, to co było w dzieciństwie, siedzi w nas do teraz. To tak jakby nas ukształtowało, nauczyło, czego robić nie wolno, a co możemy, nauczyliśmy się ponosić konsekwencje, a najgorszą z nich było przyznanie się do winy.
    Co do woła.. Prawda jest taka, ze rodzice będąc rodzicami nie pamiętają o tym, że też mieli takie durne problemy. Zamiast wspierać swoje dzieci, mówią im, że O JAKI TO PROBLEM, JA ŻADNEGO PROBLEMU NIE WIDZĘ... To postaw się w roli dziecka, a nie w roli dorosłego...

    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  59. Problem, problemowi nie równy... nigdy nie zrozumiem rodziców śmiejących się ze swoich dzieci, gdy te zamartwiają się i płaczą, bo mają naprawdę wielki problem... eh.

    OdpowiedzUsuń
  60. W każdym wieku nasze problemy mają inną 'wartość';)
    Ja wyzwałam Panią od chemii w gimnazjum, a później musiałam iść ją przeprosić, bo nie chciała dać mi sprawdzianu poprawić, w którym niesłusznie obniżyła mi ocenę...

    OdpowiedzUsuń
  61. Przede wszystkim każdy ma inne problemy. Coś co dla mnie jest problemem dla innego może być błahostką i mówiąc mi, że ja to się chyba nie mam czym martwić, bagatelizuje mnie. Tak samo jest z dziećmi - trzeba się nad nimi pochylić na chwilę, a nie z irytacją w głosie oznajmiać, że "jak będziesz duża to zobaczysz czym są prawdziwe problemy".

    OdpowiedzUsuń
  62. Tak Binko. Adriatyk i Chorwacja chodzą mi pogłowie. Ale też jest sporo innych pomysłów. Pomarzyć, planować nic nie kosztuje. A można też się czegoś nauczyć. Niedobrze jest jak się ma chorą wyobraźnię. A wyobraźnia w miarę jest bardzo wskazana. Zrobiłem sobie prezent i kupiłem kamerkę Sony. Do filmowania. Bardzo poręczna i leciutka. Pokażę w fotoekspresie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  63. Mała Binka! Jaka słodziutka! I ten wzrok złowieszczy : złaź z tego! :D
    To wszystko to taka plątanina jest. Dzieci przeżywają swoje "błahe" problemy, dorośli swoje. Dorośli chcą mieć problemy dziecięce, dzieci chcą być dorosłe. Nie dogodzisz.

    OdpowiedzUsuń
  64. Problemy są adekwatne do wieku. Za pare lat zrozumiemy co mają na myśli nasi rodzice mówiąc o naszych problemach jako..'błahostkach" ? Choć ta myśl może nieco przerażać..

    OdpowiedzUsuń
  65. naprawdę mieszkasz w Paryżu? *.* Zazdroooość ściska moje serce! ;)) a problemy chyba po prostu dojrzewają wraz z nami, tak bym chciała choć na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa..

    OdpowiedzUsuń
  66. Binko. Kamerka jest mała i łatwa ja nawet w kieszeń schować. Futerał też można przyczepić do pasa. Dzięki , że się o mnie troszczysz. Widoczne wolisz, żebym umarł w łóżku a nie na ulicy:)
    Dziękuję za dobre słowo i gonię metro!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  67. Ja nigdy nie przestane płakać z powodu złej oceny. Ba, ja nawet na zapas przed sprawdzianem z fizy płaczę. hehe

    OdpowiedzUsuń
  68. Też byłam królową podwórka. Tak mi się przynajmniej zdawało :D

    OdpowiedzUsuń
  69. ciekawy temat poruszyłaś. podoba mi sie post.

    OdpowiedzUsuń
  70. Jeeeju, ja jak dostałam pierwszą tróję (co tam pała), to się bałam przyjść do domu :( Ale to były stresy! I to nie dlatego, że ktoś mnie bił... Miałam wybujałe ambicje, moja mama też ;)

    OdpowiedzUsuń
  71. Pamiętam pierwszą pałę w 1 klasie SP :D Za nieprzyniesienie rzeczy na technikę. Dla mnie to po prostu jakiś żart teraz, znaczy się pała z techniki. A pierwsza uwaga do zeszytu w gimnazjum... ale to były problemy, pierwsze kłótnie z przyjaciółmi, pierwsze zerwane przyjaźnie, małe i większe oszustwa... Nadal nie zamierzam tego bagatelizować, uważam to za mega poważne sprawy. Mam nadzieję, że do spraw Filipa będę za te parę lat podchodzić tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
  72. jeśli ma się motywację to wszystko jest łatwiejsze! ; ) nawet niemiecki... chyba...
    bo samochody mają w sobie to coś, a lalki są nudne xD właśnie wszyscy się ze mną o te owoce wykłucają, ja jestem jakimś wybrykiem natury xd

    OdpowiedzUsuń
  73. Genialny post, uwielbiam cię czytać, pozdrawiam:*
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedyś nasze 'duże problemy' naprawdę dla nas były ważne,a teraz eh..zobaczymy co będzie w dorosłości wtedy będziemy chcieli wrócić do teraz :c

    linijkala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  75. Binka.
    W piątek po południu pierwsze eliminacje w Rajdzie Barbórki. Wypróbuję kamerę. I jeszcze sporo do poczytania jest :)
    Hej!

    OdpowiedzUsuń
  76. Ech, szczerze mówiąc nigdy w życiu nie chciałabym wrócić do problemów z dzieciństwa. Kiedy dorosły ma problem, nieważne jakby był trudny, to zazwyczaj da radę sobie z nim poradzić potrafi o wsparcie, uda się do psychologa itd. Dzieci natomiast często nie mówią o swoich problemach, a kiedy one się nawarstwiają to nie jest już tak kolorowo - wiadomo, że zgubiona lalka, czy miś, to nie powód, by prowadzić dziecko do psychologa, ale już nawarstwiające się problemy z nauką, czy przemoc w szkole (a z autopsji mogę powiedzieć, że dzieciaki w podstawówce potrafią być znaczenie bardziej okrutne, niż np później w gimnazjum) już tak.

    OdpowiedzUsuń
  77. hahahah jakaś ty jest słodka na tej focie :D i jak podwórkowy boss wyglądasz. Nic sie nie zmieniłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  78. Ja obecnie nie poradziłabym sobie z moimi dziecięcymi problemami. Takie mam przeczucie. Na swoje obecne problemy (choć nie nazwę ich dorosłymi) potrafię sama znaleźć rozwiązanie i biorę za nie odpowiedzialność. Wszystkie moje dziecięce rozterki związane były z bezsilnością, której teraz już się pozbyłam.

    OdpowiedzUsuń
  79. Dziecięce czy nie zawsze są dla nas poważne. Natomiast te dziecięce zwykle łatwo jest rozwiązać przy wsparciu rodziców lub rówieśników. Jak stykamy się z niemocą dorosłych to dopiero jest "przechlapane" ! :))

    OdpowiedzUsuń
  80. Będę płakać, będę. Bo ja się tylko ocenami dowartościowuję. xD

    OdpowiedzUsuń
  81. Bina to Ty na zdjęciu???????? :D:DD:

    OdpowiedzUsuń
  82. Ja czasem sobie myślę że z chęcią wróciłabym się do czasów szkoły podstawowej np ;p fajne były te czasy :) co do problemów to dzieci zawsze uważają problemy dorosłych za błahe i na odwrót ;p

    OdpowiedzUsuń
  83. Na każdym etapie życia, problemy które nas spotykają są tymi najważniejszymi. A rodzice nie powinni używać słów, które napisałaś "oj co Ty tam wiesz..", bo może to dziecko skrzywdzić. Po drugie każdy ma prawo do słabości, do tego żeby usiąść i płakać, zwłaszcza takie dziecko, które nie wie jeszcze jak radzić sobie z problemami :) świetny, potrzebny i na czasie post :)

    OdpowiedzUsuń
  84. Bina! Jakie kozackie zdjęcie <3
    W sumie to nigdy nie zastanawiałam się nad problemem, który poruszyłaś, ale po zastanowieniu się głębszym na ten temat stwierdzam, że masz rację. Ja również często zapominam jak to jest być dzieckiem i nie rozumiem problemów młodszych pokoleń (czuję się staro to pisząc... w końcu za miesiąc mam urodziny xd), ale teraz zacznę do tego wszystkiego podchodzić chyba troszkę inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  85. Rany, to właśnie to co teraz przeżywamy to pikuś w porównaniu z dzieciństwem. Bo teraz chociaż rozumiemy co się dzieje, potrafimy się bronić, wiemy do jakiego urzędu iśc albo kogo sie poradzić. Jako dzieci byliśmy skazani na siebie, na swój brak wiedzy i swoją wrażliwość, bo dorośli mieli swoje, ,,większe" problemy. Nie było do kogo się zwrócić. Teraz, jako licealistka czuje się na świecie o wiele pewniej niż w dzieciństwie- wtedy wszystko było urojeniem, zmarła babcia przychodziła do mnie w nocy, płakałam bo wydawało mi się ze uciekła mi dusza, ludzie wydawali się wysocy i przerażający. Teraz jest sto razy lepiej, w miarę panuje nad swoją wyobraźnią i nikogo się nie boję. Nawet babcia dała mi spokój, co uważam za spore osiągnięcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że w każdym wieku problemy dręczą nas tak samo. :)

      Usuń
  86. a ja nie widzę u Ciebie cienia! ;p
    wcześniej, jak mialam inny nagłówek, to nie było żadnych problemów. W szablonie nic nie zmieniałam...

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM