piątek, 3 marca 2017

Wrodzona Sabina


Jak powszechnie wiadomo, dużo rozmyślam. Zastanawiam się nad poważnymi kwestiami oraz nad kompletnymi pierdołami. Szukam doświadczeń. Chłonę wiedzę. Czytam klasyki brytyjskiej literatury. Wspominam. Poświęcam czas, żeby odnaleźć w internecie model samochodu, który pamiętam z podróży do Iranu (Saipa Saba, jeśli ktoś chce wiedzieć) i czytam o tej marce. Przeglądam artykuł o rasach człowieka albo spontanicznie czytam całą historię Floydów na Wikipedii. Bardzo łatwo jest jednak mnie zagiąć - reflektuję głównie nad otoczeniem i ideami, ale nie nad swoim charakterem. Gdy bliska mi osoba wytknie mi pewną cechę, zwróci uwagę na moje postępowanie albo wskaże lukę w moim rozumowaniu, często zacinam się i nie wiem, co mam dalej z tym zrobić.

Poszło o bałagan. Nie, nie było żadnej gargantuicznej afery, w końcu każdy wie, że odkąd nie mieszkam z mamą, to moje rzeczy lądują na podłodze znacznie częściej, niż kiedyś. Oraz naturalnie częściej, niż powinny. Dlaczego ty zawsze musisz zostawiać rzeczy na środku?!, pada pytanie. Poczułam się niesprawiedliwie potraktowana, w końcu on również zostawia ciuchy na podłodze. Tak, ale moje rzeczy nie leżą w przejściu! Nawet, jeśli są na ziemi, to nie tam, gdzie bym normalnie chodził. A twoją torbę muszę specjalnie omijać. Popatrzyłam na niego wzrokiem Newtona, który dostał w łeb jabłkiem. Faktycznie! Nawet, jeśli on zostawia stertę gratów na glebie, to one nikomu nie wadzą, bo śpią sobie spokojnie pod krzesłem albo za fotelem. Moje natomiast śmieją ci się prosto w twarz ze środka pokoju, a ramiączka od stanika i paski od torebek próbują złapać cię za kostkę za każdym razem, gdy za bardzo się zbliżysz. Byłam tak pochłonięta tym odkryciem, że pozwoliłam sobie na tekst Wiesz, ja nigdy tak na to nie patrzyłam. Odpowiedziało mi zszokowane spojrzenie. Jak można nie widzieć różnicy między spokojną stertą skarpetek w nieuczęszczanym miejscu a poplątanymi spodniami, które bezczelnie utrudniają dostęp do szafki? Otóż wyobraźcie sobie, że ja naprawdę nigdy nie zwróciłam na to uwagi. Dla mnie wszyscy ludzie rzucający ciuchy na podłogę byli tak samo winni.


offtop
Malta to kraina kotami płynąca
jak widać, sezon szortowy został już rozpoczęty

Uderzyło mnie ostatnio, jak bardzo rozmaite sposoby postrzegania świata mają różni ludzie. Zawsze o tym wiedziałam, ale teraz widzę to coraz wyraźniej. Niektórzy są na pewne kwestie uczuleni, inni kompletnie nie zwracają na nie uwagi. W tym momencie pozdrowiłabym kolegę barmana z pracy, gdyby tylko umiał mówić po polsku i byłaby szansa, że zajrzy na mojego bloga. Jeden z kelnerów niósł ostatnio butelkę białego wina, zamówioną przez parę kontemplującą wieczór przy jednym z naszych stolików. Poprosił mnie, żebym zgarnęła z baru wiaderko z lodem i mu przyniosła. Nie ma problemu. Podchodzę do kontuaru i proszę chłopaków, żeby mi któryś przygotował cooler, jak będzie miał chwilę. Dwóch ziomków popatrzyło na mnie z mieszanką konsternacji i rozbawienia, okazało się oczywiście, że stoję centralnie nad kubełkiem z lodem, który został uprzednio przyszykowany i czeka sobie, aż się ktoś nad nim zlituje i go zabierze. Jest to przykład sytuacji, które zdarzają mi się na okrągło. Gdy to do mnie dotarło i najprawdopodobniej zrobiłam minę wyrażającą więcej, niż tysiąc słów, jeden z kolegów porównał mnie do barmana, którego wspomniałam na początku tego akapitu. Wiecznie confused, nie zawsze wie, co się dookoła niego dzieje, gapcio. Ludzie z pracy wrzucają nas do jednego wora - oszołomów, którzy nie ogarniają. Znajomi zastanawiają się, jak to jest możliwe, że my po prostu funkcjonujemy w tak skrajnie odmienny sposób, na dodatek bardzo nieadekwatny w tej branży. Mówimy, zanim pomyślimy, prosimy o przysługę zanim się zorientujemy, że została nam już oddana, wykonujemy gwałtowne ruchy albo odwracamy się bez ostrzeżenia, zderzając się z kelnerem podążającym naszym śladem. Patrząc na pełne gracji życie innych stwierdzam, że można było tego uniknąć, ale z drugiej strony... Wymieniam pierdołowate cechy kolegi barmana, żeby jakoś się usprawiedliwić, udowodnić, że nie jestem jedyną osobą na świecie (ani nawet w tej knajpie!), która odbiera i nadaje na innych falach. Co wy macie w głowie?!, pada pytanie, a ja się cieszę, że poznałam osobę z mojej kategorii. Dlaczego nie możesz się czasem zastanowić? Być bardziej obecna? Rozejrzeć się? 

Nie wiem. Ja po prostu mam inny filtr. Co innego jest dla mnie istotne, a pewne rzeczy schodzą na dalszy plan, mimo, że zdecydowanie nie powinny. Miałam już przez to problemy z uczelniami, bankami i urzędami. Może kiedyś to się zmieni. Na razie nadaję temu miano skryptu wrodzonej Sabiny.

35 komentarzy:

  1. XD - nic innego nie napiszę

    OdpowiedzUsuń
  2. XD - nic innego nie napiszę

    OdpowiedzUsuń
  3. A według mnie kazdy w jakimś tam stopniu nie ogarnia. To, że jakiś kelner jest w stanie paradować z gracją z pięcioma talerzami w jednej ręce i dwoma tacami z napojami w drugiej wcale nie oznacza, że we wszystkim jest równie zajebisty ;) Był czas kiedy czułam się winna, bo nie potrafiłam zrobić czegoś tak, jak druga osoba. Bo zderzyłam się z drugim kelnerem albo rozlałam drinki. Albo znów jako jedyna uszkodziłam kserokopiarkę w szkole. Albo nie ogarnęłam czegoś na usosie. I tak w kółko i przez to myślałam o sobie, że zwyczajnie nie ogarniam. Rzecz w tym, że jasne, może i nie ogarniam akurat tych rzeczy i w tym przypadku zawsze jest ktoś, kto będzie lepszy ode mnie - ale nigdy nie dostrzegałam rzeczy, które dla odmiany JA ogarniam, a które sprawiają innym trudność. W sumie sama bym nigdy na to tak nie spojrzała, ale uświadomiła mnie znajoma. I fajnie tak dla odmiany skupić się na tym, co wychodzi nam lepiej, a nie gorzej od innych :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Znajomi powinni raczej docenić Twój artystyczny nimb. Wielcy naukowcy i artyści też nie ogarniali niektórych przyziemnych kwestii, bo ich myśli krążyły wokół spraw wyższej wagi :D Fajnie piszesz, tylko powiększyłabym odrobinę czcionkę i interlinię dla łatwiejszego czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też w wielu kwestiach nie ogarniam i w pierwszej pracy byłem z tego powodu pośmiewiskiem

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja współlokatorka nazywa to efektem szalonego artysty. prawdopodobnie znosi moje nieprzystosowanie do rzeczywistości i syf tylko dlatego, że uznaje mnie za szalonego artystę :D Ba, wręcz czasami czuję taką społeczna presję, żeby być niedostosowaną i nieobecną, bo przecież studiuję polonistykę i piszę wiersze, to powinno być w zestawie! Myślę, że wystarczy że będziesz mówić ludziom że jesteś pisarzem (że bloga, nie trzeba dopowiadać) i łatwo wybaczą ci wszystkie niedociągnięcia, a wręcz będzie im to pasowało do widzenia świata :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też ostatnio doznałam szoku, gdy mój luby wytknął mi, iż już się jak kiedyś nie stroje. Zapytał też czy przestałam lubić malowanie paznokci. Nie sądziłam, że tak bardzo może mu tego brakować ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tymi ciuchami to miał facet rację. Moja siostra ma podobnie... rzuca torbę na środku korytarza, a potem jak idziesz po ciemku to wywijasz orły z kubkiem herbaty....

    OdpowiedzUsuń
  9. Już cię uwielbiam :) czyli nie tylko ja... :D

    OdpowiedzUsuń
  10. hahaha, łączę się w bólu jako ta wiecznie nieogarnięta:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Też tak trochę mam. :) Nie nazwałabym tego jednak brakiem ogarnięcia - czasem to jest po prostu zamyślenie. A odkąd mieszkam z facetem nieustannie przekonuję się o tym, jak różne można mieć podejście do spraw domowych, do życia, do garnków w zlewie... I w sumie całkiem to fajne. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też nie ogarniam! Witaj w klubie.
    Nie wiedziałam o tym,że tak się czasem zachowuje. Dopiero mieszkanie z facetem mi to uświadomiło.
    Dobrze,że on ogarnia haha.
    Pozdrawiam. Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakim cudem ja Cię nie obserwuje.
      Już to zrobiłam ;)

      Usuń
  13. Też nie zauważam w sobie wielu rzeczy, na które inni zwracają mi uwagę :D Dopiero jak mi to wypomną, to zaczynam nad tym rozmyślać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też wielu rzeczy nie ogarniam i również nie zauważam w sobie rzeczy, którzy inni zauważają. Co do pozostawiania rzeczy to ja tez to bardzo często robię tyle, że ja zostawiam zawsze gdzieś na komodach, łóżku, jak miałam biurko to biurko było ulubionym miejscem do zostawiania ubrań xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Każdy głupi może mieć porządek, a tylko geniusz panuje nad chaosem ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ano mnie też wszyscy mówią, że jestem w uroczy sposób nieporadna. Ja nie widzę w tym nic uroczego, po prostu jestem roztrzepana i mało zorganizowana. Co do samego bałaganu o dziwo to pomaga mi się skupić, w domu, w pracy, wszędzie. Choć mam świadomość, że może komuś przeszkadzać i staram się go trzymać "na uwięzi" coby nikt się nie zabił przechodząc ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Może jesteś po prostu z innej bajki, jak ten różowy krasnoludek, który siedział na zielonych schodkach zielonego domku w zielonym lesie...;)
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja się często łapię na czymś, co powtarzam, na jakimś takim tiku. Na przykład w stresujących sytuacjach i akurat wtedy siedzę, to zakładam nogę na nogę, tylko robię z nich taką czwórkę (mam nadzieję, że to jakoś można sobie wyobrazić XD) i często wyglądam jak jakiś menel, który się na kacu rozłożył na krześle :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Nieźle głębokie wywody, jak na rozpoczęcie notki od stert skarpetek i innych ciuchów :) Ale że każdy z nas jest inny, to fakt. Co gorsze, czasem każda osoba ma swoje jeszcze bardziej skomplikowane wariacje w zależności od danego czasu i przestrzeni. Ja np. jestem na osobą mega zorganizowaną i poukładaną, ale czasem zaskakuję świat taką pierdołowatością, że o matko :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale wiesz to, że każdy ma inny punkt widzenia jest świetny. Jak dla mnie wręcz genialny z resztą ty sama też o tym wspomniałaś.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja cały czas też coś we łbie miele i czasami mam już tego dość! Analizuje, rozkminiam, próbuję spojrzeć z innej strony. Czasami chciałabym, żeby mnie ktoś wyłączył :D

    OdpowiedzUsuń
  22. lubię czytać Twoje wywody :)

    PS tez czesto nie ogarniam ^^

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja jestem chodzącym nieogarem i fajtłapom, przez co mam w życiu ciężej ;p

    OdpowiedzUsuń
  24. Czuję się tak mocno nieogarnięta, że podczas szukania pracy czasami boję się wysłać cv, bo od razu mam w głowie setkę sytuacji,w których mogłabym sobie nie poradzić, nie ogarnąć albo zrobić z siebie matoła. Takie rozciaprywanie wszystkiego na kawałeczki. W pracy niejednokrotnie zaliczałam podobne wpadki, szkoda tylko, że nie każdy odbiera to żartobliwie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak ja dobrze znam takie sytuacje gdzie nie ma jak przejść albo gdy potykam się o kapcie mojego faceta, wrr to wkurzające :D nie jestem święta, też moje ciuchy leżą byle gdzie, ale nigdy na przejściu :D I zawsze tak sobie myślę: 'omójboże, gdyby to moja mama widziała wydziedziczyłaby mnie z rodziny', ale to całkowicie normalne :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja też mam w pokoju totalny bałagan, ale raczej po kątach, za to mój brat ma tak jak Ty;p

    OdpowiedzUsuń
  27. Ty mi o bałaganie nic nie mów - jestem w trakcie remontu, zaczynam już być nerwowa, bo mnie irytują takie rzeczy i bałagan :D

    OdpowiedzUsuń
  28. No cóż nie każdy musi być taki jak inni. :D Trzeba się wyróżniać. :P

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja wręcz uwielbiam kiedy mój kot! rozrzuca swoje zabawki w nocy, kiedy ja grzecznie śpię, a rano po ciemku idąc do łazienki nadeptuję na coś, czego na podłodze być nie powinno. Korek od wina, zatyczka plastikowa od mleka, czy inne jego gadżety :D Moje ciuchy rzucam zazwyczaj na kartony albo fotel, więc raczej nikt się o nie nie potyka. Wolę się potykać o rzeczy niż na przykład o klocki LEGO :D

    OdpowiedzUsuń
  30. haha ;) grunt o robić bałagan tak, by tylko drażnił oczy, ale nie stanowił przeszkody na drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  31. może masz coś w sobie z Geniusza? :D
    Albo artysty? :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Niestety ludzie się szufladkują i raczej się to nie zmieni. Niech tylko uważają, żeby nie przycisnąc sobie palca ;) A to, że rzucasz rzeczy na podłogę, to nic wielkiego, mało jest ludzi którzy odkladają je na miejsce od razu po ściągnięciu z siebie. Nie podobają mi się tylko, w tej historii sformułowania typu: :"ty zawsze..", "ja nigdy". Jak ja słysze coś takiego to działa to na mnie jak płachta na byka.

    OdpowiedzUsuń
  33. haha ja mam takie dni ogarniania i nadziurwienia, jak ogarniam to robię wszystko, wszytsko widzę, wsyztsko zauważam i w ogóle jest super, a jak jestem nadziurwiona to można do mnie mówić 100 razy, a ja w dalszym ciągu nie będę wiedzieć o co chodzi haha, a ostatnio niestety mam nadziurwienie, nie zapisuję faktur, zostawiam kasę otwartą haha, paragony zostawiam pod klawiaturą, wyciągam ciuchy do składania a potem o nich zapominam xD mam nadzieję, że wróci mi ogarnianie bo nie znoszę być tą nieogarniętą :D ale w sklepie to jest w sumie normalne tak jak u Ciebie haha mam taką koleżankę, która cały czas coś myli, na kase nabija różne rzeczy z dupy, potem paragony trzeba anulować haha ;D ale too fun fun fun :D

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM