piątek, 6 stycznia 2017

Jak dobrze, że jestem już dorosła


Po zwerbalizowaniu tej myśli nie mogłam dojść do siebie przez jakiś czas. Jak ja mogłam coś takiego wymyślić? Przecież regularnie jaram się swoim dziecięcym pierwiastkiem, boję się wpaść w korpo rutynę, nadal nie ogarniam podatków, uciekam od małżeństw, dzieci i kredytów. Dorosłość zawsze kojarzyła mi się z czymś niepokojącym, poważnym, smutnym i zgniłym.

piątek, 21 września 2012
 
Prawie każde dziecko mówi, że chce dorosnąć. Ja chyba wyłamywałam się z tego schematu, dorosłe życie zawsze było dla mnie jakąś mroczną zagadką, której nie chciałam zgłębiać. (...)

Nigdy nie chciałam być dorosła, ale cóż, nie ma co się dłużej oszukiwać - to się po prostu stało. Mam 24 lata, pracę, chłopaka, wynajmuję mieszkanie, kupuję sobie sama makaron, pomidory, ręczniki papierowe i płyn do czyszczenia kibla, gotuję (ostatnio co prawda niedużo, ale nabyłam umiejętność sporządzania obiadów), prasuję, piorę, sprzątam. Wszystko tak, jak każda inna dorosła osoba. I, o dziwo, wcale nie jest strasznie. Mała Sabinka myślała, że praca to chodzenie do biura w godzinach 9-17 (lub dłużej), siedzenie przed komputerem, stres, wada postawy, chroniczne zmęczenie, oglądanie telewizji po powrocie do domu i spacer po parku w niedzielę z rodzinką. Przecież życie taty tak wygląda, a on dużo pracuje. Co ciekawe, okazało się, że praca nie musi być nudnym siedzeniem za biurkiem. Można też wyeliminować dojeżdżanie do pracy - stanie w korkach w korpofurze albo stanie w korkach w syfiastym autobusie. Można również nie oglądać wiadomości, pogody i sportu po powrocie, a zamiast tego porysować, pomalować, popisać, poczytać. Twoi współpracownicy nie muszą ci się kojarzyć ze stertą papieru, sztywnym poczuciem humoru i skradzionym jogurtem z korpolodówy. Mogą być po prostu fajnymi ziomkami. Takimi, z którymi chce się spędzać czas.

Jestem dorosła. Płacę czynsz za mieszkanie w stolicy Malty. Chodzę spacerkiem do knajpy, w której pracuję jako kelnerka. Mam karnet na siłownię, czytam ciekawe książki, prowadzę interesujące dyskusje. Zwracam twarz w kierunku promieni słońca, które teraz, zimą, coraz rzadziej docierają do mnie zza budynków. Jest fajnie. Zadowolona ze swojego życia próbuję się spotkać ze znajomymi podczas krótkiej wizyty w Polsce. Nie mogę, muszę się uczyć do kolosa. Niedługo sesja. A możemy się spotkać po moich zajęciach? Kończę o 20. Zadzwoń jutro, teraz próbuję napisać rozdział magisterki. Boże, jak dobrze, że jestem już dorosła i nie chodzę na studia. Kiedy to ja pisałam pracę dyplomową, wcale nie chciałam awansować do kolejnego etapu życia, czyli poważnej pracy w zawodzie. Robienie najważniejszego projektu na studiach było uciążliwe, ale obawiałam się, że będzie mi tego brakować, gdy tylko odbiorę dyplom. Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Niezwykle cieszę się, że już nie studiuję, nie muszę się uczyć do egzaminów, przygotowywać rysunków, kleić makiet i tracić czasu w kolejkach w drukarniach. Dorosłe życie jest o wiele bardziej relaksujące.

piątek, 1 kwietnia 2016

Granica dorosłości/starości cały czas się przesuwa. W podstawówce myślisz, że gimbusy to już duzi, poważni ludzie, MŁODZIEŻ. W liceum z pewnym szacunkiem patrzysz na studentów. Na trzecim roku studiów oczywiście śmiejesz się, jakie z pierwszoroczniaków są dzieci, a jak przypadkiem zapędzisz się do liceum, to nie możesz uwierzyć, że jak sam byłeś takim pierdkiem, to myślałeś, że jesteś dorosły.

Za 3 miesiące skończę 25 lat. Jeszcze niedawno wydawało się to być straszliwą liczbą, ćwierć wieku za mną! Teraz nie przeraża. Dwudziestojednolatkowie stali się nagle dzieciakami, a znajomi kończący 28 lat wcale jeszcze nie zbliżają się do trzydziestki. Granica się przesuwa, ale to, co nas spotyka wcale nie jest takie poważne i straszne, jak się spodziewałam. Dalej jest młodo, świeżo i świetnie.


Moja rodzina to nadal moja siostra, mama i tata. W okresie świątecznym Facebook uraczył mnie jednak wieloma rodzinnymi zdjęciami ludzi w moim wieku, którzy pozowali ze współmałżonkiem oraz dzieckiem. Czas leci, dorośli zakładają rodziny. Mi się nigdzie nie spieszy. Zaczął się rok 2017, który niesie perspektywę upragnionej podróży. W planach mam najpierw spełnianie marzeń, potem ewentualnie inne aspekty dorosłości. Chyba będzie dobrze.

37 komentarzy:

  1. Podoba mi się sposób w jaki to wszystko ujmujesz. Śledzę Cię od dobrych kilku lat i nadal się z Tobą zgadzam w wielu kwestiach, mimo tego, że człowiek się zmienia, zmienia styl życia, priorytety i kształtuje swój charakter.
    Niestety, ale dzisiaj tak to wygląda, że wszystko opiera się na CZASIE. Każdy gdzieś pędzi, biegnie, na nic nie ma czasu, a przy tym na wszystko narzeka i narzeka przede wszystkim na to, że nie ma czasu i biega. Gdzie tu logika? Chcę zmiany, więc ruszam tyłek, wstaję i zmieniam coś, co mi nie gra, coś co mnie ogranicza i nie pozwala prawdziwie żyć, spełniać marzeń. Tyle, że w większości przypadkach kończy się na tym: "no, muszę to zmienić i nad tym pomyśleć". Błędne koło. Przykre, że coraz więcej osób w nie wchodzi bez, tak naprawdę, chęci wyjścia, bo możliwości są zawsze.
    Nie warto się spieszyć, nigdzie w życiu. Jak śpiewają Domowe melodie: "na deser przyjdzie jeszcze czas, a póki co to jestem ja, i na golasa tańczę cała sala patrzy." Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... jako Twój rówieśnik zauważam, że nasze pokolenie czyli ludzie którzy w większości są już po skończeniu studiów jest dorosłe i niedorosłe jednocześnie. Ci którzy są samodzielni życiowo i żyją po swojemu z dala od rodziców na własną rękę wcale nie czują się dorośli ... a z kolei Ci którzy siedzą na dupie w małym pokoju mieszkania rodziców chcą się czuć dorośli a wcale nimi nie są. Więc, masz racje - granica dorosłości leży w głowie i ciągle się przesuwa (choć nie zawsze w dobrą stronę hehe)

    Na pewno będzie dobrze. Pozdrawiam!

    PS.
    Trzeba poczekać aż dorosłość dogoni metrykę ;)
    https://www.youtube.com/watch?v=Pihk5IGBR8Y

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam 25 lat, a ilość rzeczy, jaka przytrafiła mi się "po drodze" jest tak duża, że czuje się na duuuuużo starsza :) standardowe życie :dom-praca-dom jest dla mnie abstrakcją. Pracuję, ciagle podróżuje, wychodzę z domu, dużo ćwiczę, czytam :) normalnie LOVE YOUR LIFE :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie chyba dopiero kiedy zaczyna się samemu mieszkać, zarabiać na siebie wtedy się odczuwa czym tak naprawdę jest dorosłość. Dla mnie jeszcze chyba za wcześnie na myślenie o tym też jeszcze studiuję, a właściwie dopiero xd Z resztą dorosłym można być na papierku, a zachowaniem jeszcze kompletnym dzieciakiem także no.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeee, jeszcze za młoda jestem, ale ogólnie lubię dorosłość. Mogę wreszcie robić co chcę bez odpowiedzialności. I nie chodzi mi tutaj o ćpanie i imprezowanie, tylko siedzenie spokojnie z laptopem do trzeciej, bo akurat mam ochotę, kupowanie dziwnych owoców w biedronce i niejedzenie ziemniaków. Rodzice na głowie baaaardzo dużo niepotrzebnie utrudniają.
    Teraz absolutnie nie jestem dorosła i nudna. Jestem studentem i dobrze mi z tym. Bez studiów moje życie nie miałoby sensu. Jestem odpowiedzialna tylko za siebie, wiem, że rodzice nie dowiedzą się o wszystkich moich błędach, to też duża ulga - nie będą się o mnie tak martwić, będą szczęśliwsi.
    Szczerze mówiąc, staram się ogarniać to, jak się zmieniam, i jak się zmienia świat. Na chwilę obecną chciałabym po skończeniu studiów brać ślub i mieć w końcu własne mieszkanie, w którym mogę wieszać obrazy na ścianach, a kilka lat po studiach i jakieś bachory, którym będę mogła czytać Hobbita i wybrane wycinki z Wiedźmina, ale bez przesady, też możliwe że mi się to zmieni :P Jestem człowiekiem bez jutra i nie przeszkadza mi to.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuuu, ależ mi się spodobał ten post! (Tzn. wszystkie Twoje posty są mega, ale ten akurat idealnie trafił w moje życie, moją sytuację, moje myślenie, TEN moment) - sama już pracuję (nawet w zawodzie!), nie studiuję i wcale tego nie żałuję, choć jeszcze niedawno twierdziłam, że z chęcią bym na studia wróciła (nic bardziej mylnego). Dużo bardziej mi się podoba mój życiowy system, pracuję 8h ale co z tego? Wszystko to dobra organizacja czasu; mam prawie 24 lata, karnet na siłownię, chłopaka, kartę Unlimitted do Cinema City, zdążę jeszcze poczytać książki, napisać coś do szuflady, przejść się na spacer, na łyżwy, na kręgle, mam znajomych, a w pracy znalazłam przyjaciółkę, z którą śmiejemy się (ale po cichu!) z tych wszystkich ludzikorpo, którzy TAK BARDZO narzekają na wszystko, na wszystkich, że po powrocie z pracy siedzą przed tv, że rosną im piwne brzuchy, że co to za życie... Jak mnie denerwuje takie myślenie. Masz problem ze swoim życiem? Zrób coś, by to zmienić! Ciągle słyszę pytania: a kiedy ty masz na to czas?, jak ty to robisz?, o i najlepsze: CHCE CI SIĘ? Tak, ku*na, chce mi się, bo nie zamierzam obudzić się za kilka lat ze świadomością, ile mnie ominęło. A dorosłe moje życie, w Krakowie, z chłopakiem, z własnej pensji, na własny rachunek - to ja podejmuję decyzje dotyczące mnie, to ja siebie utrzymuję, to ja rozdaję karty - cholernie mi się podoba. Współczuję wszystkim, którzy mieszkają z rodzicami (mam kilku takich dalszych znajomych) pod Krakowem, nie płacą za mieszkanie, pranie, sprzątanie, jedzenie, za NIC, chodzą do pracy, i narzekają, JAK TO IM JEST CIĘŻKO w życiu... Krew mnie zalewa. Generalnie poruszyłaś moje czułe struny, aż chyba sama usmażę posta na ten temat u siebie :D, mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam :D.

    Buźka!


    Dawniej wirtualnaksiazka, teraz KSIAZKOLUBNA.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Też się cieszę, że już jestem dorosła. Podoba mi się, że wszystkie dramaty dojrzewania mam za sobą. Podoba mi się, że jak gdzieś idę na cały dzień to mi za to płacą. Ot, takie tam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja także ciesze się dorosłością... tylko skończyć pisać tą magisterkę .... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno obserwowanie własnych rodziców szybko sprawia, ze człowiekowi odechciewa się dorosłości. Na szczęście mam mamę, które jest wiecznie młoda duchem i czas oraz dorosłość zdają się ją całkiem pomijać, więc chociaż z tej strony miałam jak najlepszy przykład. Dzięki mamie nie wychowałam się w stereotypach, które potrafią zniechęcić nie tylko do dorosłości, ale do życia w ogóle.
    Póki co wszystko popiera moją dawną tezę, że tak naprawdę cofam się w rozwoju :D Jako dziecko byłam śmiertelnie poważna, teraz uczę się spontaniczności i nieodpowiedzialności. Mam więc nadzieję, że nigdy nie dorosnę w ten stereotypowy, nudny sposób. Zwłaszcza że studia są całkiem spoko i najchętniej bym tu została.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tam się wcale nie cieszę, że jestem dorosła. Chętnie wrodziłabym do 20-tych urodzin. To był najlepszy wiek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie czuję się dorosła, mimo 22 lat, jestem jeszcze za młoda na dzieci, rodziny, bycie panią domu i takie tam. Chociaż, muszę przyznać, że czuję presję, kiedy na fejsie widzę kolejne posty i zdjęcia ludzi, którzy chodzili ze mną do szkoły, moich równolatków, którzy - w sporej części mają już drugie dziecko :D Ale to zupełnie na razie nie jest moim priorytetem. Najpierw studia, wykształcenie i hajs, potem inne obowiązki :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nigdy nie chciałam być dorosła, ale niestety ... czas sam płynie. Odkąd skończyłam 21 lat jestem totalnie samodzielna. Sama gotuję, sama piorę, robię zakupy... I fakt, można się do wszystkiego przyzwyczaić i życie wcale nie musi być nudne :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnie dwa zdania mnie urzekły.
    Czasem zazdroszczę Ci tego luzackiego i pozytywnego podejścia. Piszesz tak, jakby zmiany były łatwe, a rozwiązania w zasięgu ręki. I dzięki Ci za to. Bo jeśli nawet tak nie jest, to czasem warto się oszukać- a wierząc realność celu szybciej i łatwiej można go osiągnąć.
    Malta. Zazdrościłam jak mieszkałaś w Paryżu, ale Malta? No rozwalasz mój system po prostu.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S A granica wieku faktycznie się przesuwa. Mając 25 lat wcale nie czuję się stara (ani dorosła?). Czy to znaczy, że mając lat 60 będę czuć się na 30? Hmm.

      Usuń
  14. Taka "dorosłość" dopiero przede mną, albowiem w maju matura i wiele bym oddała, aby za nią poszły też studia w październiku! Już nie mogę doczekać się kupna pierwszego płynu do czyszczenia kibla na własny użytek... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja dopiero co skończyłam 24 lata i mam wrażenie, że dalej ejstem pierdkiem :D nigdy nie uważałam się za dorosłą :D mimo że chciałabym już mieć mężusia, dziecucha, gotowac, prać i robic śniadania z Nutella ;D pewnie to od pracy w sklepie dziecięcym hahaha ;Dale najważneijsze, to żeby każdy był szczęśliwy i robił to, co chce ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie lubię być dorosła :) radzę sobie, ale ja w ogóle nie czuję się odpowiedzialna - gdyby ktoś mi teraz powiedział że mam być odpowiedzialną, dorosłą kobietą, to zaczęłabym płakać, bo się tego boję :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie, dalej mi przypominaj, że w tym roku skończę 27 lat, proszę bardzo. Jednego dnia chcę, żeby taki stan rzeczy (=dorosłość) pozostał, a następnego nie radzę sobie z niczym i znowu chcę mieć te minus 10 lat. Powinnam mieć ogarnięte życie, a co mam? Tak naprawdę to NIC NIE MAM.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zawsze myślałam, że dorosłość jest nudna, ale powoli zmieniam swoje podejście. Myślałam, że pranie, prasowanie i gotowanie samemu jest takie ciężkie, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie jest źle, a nawet taki stan rzeczy ma dużo plusów i mi się podoba. I pomyśleć, że jeszcze przed osiemnastką mnie to strasznie przerażało.

    OdpowiedzUsuń
  19. Sesja... Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę, tego że nie studiujesz. Mnie ta cholerna uczelnia tak strasznie ogranicza, że mam jej serdecznie dość, ale cóż, zostało mi pół roku, żeby zostać nudną panią magister. Więc się przemęczę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Niczym się nie przejmujesz i cieszysz się tym co teraz masz! Jesteś strasznie pozytywną osobą! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Dorosłość dorosłością, ale na list z Hogwartu nadal czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja mieszkam bez rodziców, bardzo daleko od domu, pracuję, utrzymuję się sama, muszę pilnować rachunków, gotować itd. a nadal nie czuję się dorosła i wcale nie chcę! Zawsze chcę być dzieciakiem! :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja tak samo jak ty boję się dorosnąć. Aktualnie mam 17 lat i chociaż wiem, że kiedy skończę te 18 lat, nic się praktycznie nie zmieni, to i tak się boję. Już nie będę prawnie dzieckiem! naradę straszna myśl..

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nigdy nie chciałam dorosnąć, ale cóż stało się i nie mam na to wpływu. Wielka szkoda. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dla każdego dorosłość znaczy co innego :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Obserwuję, bo masz fajny styl i ciekawie się czyta, choć o niektórych rzeczach myślę zupełnie inaczej, jednak ciekawie jest poznać inne zdanie :)
    Ja właśnie zawsze chciałam dorosnąć, bo wolę sama za siebie odpowiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja też się cieszę, że mam studia już za sobą ;) Trzeba cieszyć się życiem i korzystać z niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. dorosłość czuję aż za dobrze od listopada.. praca, mieszkanie, gotowanie,prasowanie itd itp. jednym słowem - starość.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zdrowieję jutro do pracy. Czy sytuacja smogowa sama się po prawi to ja wiem. Sama na pewno nie.
    Z Polski wyjeżdżało się z powodów ekonomicznych, politycznych a teraz może i z powodu smogu! :)


    ja się dorosły nie czuje. Mam umysł chłopca. To jest wrodzone. Piszę to serio. Nie zmienię się. A skąd to się wzięło to ni wiem. Taki defekt osobowy? Czasami to mi w życiu przeszkadza ale już się przyczaiłem z tym żyć. Sensownie napisałaś ja to doskonale rozumiem. I nie miej obaw, że zaproszę Ciebie na bibkę po obronie PRACY DOKTORSKIEJ. Jeszcze nie obroniłem i nie obronię :)
    Pozdrowienia serdeczne żoliborskie

    OdpowiedzUsuń
  30. Dorosłość może być fajna i do kitu, wszystko zależy, jak się ją umebluje. Są ludzie, którzy nigdy nie stają się dorośli, a są też tacy, którzy o swoim losie decydują nie mając ukończonych 18 lat.
    A studia -też się cieszyłem, że już są za mną. A ileś lat później cieszyłem się, gdy poszedłem na podyplomowe. W dzisiejszych czasach, gdy świat tak bardzo się zmienia, bez ciągłego uczenia się chyba nie ma co myśleć o sukcesach...

    OdpowiedzUsuń
  31. Też mogłabym powiedzieć to samo, co Ty, że cieszę się z dorosłości, ale... Nie czuję się na swój wiek zupełnie :D Może to przez studia, ale przecież już gdzieś tam pracowałam i nawet wtedy nie czułam się tak dziwnie dorosła. Dziwnie dorosła w taki stereotypowy sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Bycie dorosłym nie jest złe, ale ważne jest żeby nie tracić tej dziecięcej radości, zachwytów małymi drobnostkami, przyrodą...

    OdpowiedzUsuń
  33. według mnie dorosłość to rzecz względna...można nie dorosnąć nigdy :) i tak jak piszesz, perspektywa mocno się zmienia wraz z biegiem lat :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Oj tak, tak im człowiek starszy tym młodszy :P Kiedyś cztery dyszki to był wiek hmmm poważny. Kiedy go osiągnęłam okazało się, że nadal wypada nosić glany i huśtać się z dziećmi na placu zabaw. Dorosłość to obowiązki,ale im bardziej doroślejemy tym łatwiej złapać dystans do rzeczywistości. Nie śmiesza mnie już panie po 70-tce mówiąc o sobie: dziewczyny. Mam nadzieję, że w ich wieku też tak będę się czuła :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja już dużo mniej chce być dorosła niż kilka lat temu, chyba dociera do mnie co tak naprawdę ta dorosłość oznacza :D
    mój blog, hooneyyy

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM