niedziela, 20 listopada 2016

Smutni Francuzi, nadęte polskie buractwo i maltański relaks


Wróciłam na Maltę po dwóch tygodniach wakacyjnej tułaczki po Francji i Polsce. Mimo, że nieustająco leje (tak, tu, na słonecznej wyspie), czuję się niezwykle wyluzowana. Znów jestem otoczona ludźmi, którzy mają w życiu relaks, a nie spędzają dnie na przepychaniu się w autobusie czy prychaniu.

 widok z wieży katedry Notre Dame w Paryżu

Z Malty poleciałam do Francji. Od razu uderzyło mnie życie - jej, tu się tyle dzieje, jest tyle do roboty, zawsze byłam tego częścią, a teraz od pół roku siedzę odizolowana w państewku mniejszym od Gdańska (Wikipedio, dziękuję ci za umożliwienie mi przytoczenia tego barwnego porównania), gdzie największą rozrywką jest gapienie się w Morze Śrdzmn i słuchanie drących ryja Maltańczyków. We Francji zgiełk, tłumy, napięcie. Zgraje bezdomnych we wzruszających pozach z wzruszającymi słowami na tabliczkach. Nie możesz się gdzieś zatrzymać, bo podejdzie do ciebie wyjąca wniebogłosy cyganka, której albo coś dasz, albo sama to sobie weźmie, jeśli nie ogarniesz. Wchodzisz do knajpy i w przepełnionych fałszywą słodyczą oczach kelnera odczytujesz wiadomość, że lepiej byś zrobił, gdybyś umarł, niż zawracał mu głowę swoją obecnością. W metrze setki twarzy bez wyrazu (poza ryjem ćpuna natrętnie żebrzącego o pieniądze i głośno irytującego się, że nikt go nie słucha). Każdy pogrążony w swoich problemach, odłączający się od rzeczywistości za pomocą słuchawek czy gierek. Jakoś tak... smutno.

 Lyon

"nie zapominamy o tobie"
dobrze wiedzieć, dzięki
Paryż, okolice Centrum Pompidou

jedną z moich umiejętności jest siedzenie na namalowanych schodach
Lyon, Fresque des Canuts

Nic jednak nie przebije mojej ukochanej ojczyzny. Spędziłam tydzień w Warszawie w atmosferze spiny - trzeba zobaczyć się ze wszystkimi znajomymi (nie pytajcie, czy się udało), a czasu nie ma. Nie da się przejść większą ulicą Warszawy i nie zostać zaczepionym przez ankietera, knajpowego naganiacza, zbieracza pieniędzy ("dziś jest taka akcja...") albo żula. Każdy czegoś od ciebie chce, najczęściej oczywiście kasy. To jest w jakiś sposób stresujące i przez ostatni tydzień uciekałam od tych wszystkich ludzi jak wypłosz. Na Malcie tego po prostu nie ma. Przez pół roku nikt nie prosił mnie, żebym dała mu pieniądze. Nikt mnie też nie tratował, nie popychał i nie szturchał. W Warszawie sprytne Janusze próbują się przed ciebie wepchnąć w kolejce w H&M, jeśli nie dyszysz wcześniejszej osobie w kark tylko zostawiasz metr przestrzeni. Moja ulubiona historia zdarzyła się jednak w autobusie. Każdy wie, że podróż ZTMem to survival, ale stwierdziłam, że z moim niezwykle ostatnio pokojowym nastawieniem do życia i ludzi żadne chamstwo i buractwo mnie nie zaatakuje. Mhm, ta, jasne. Jadę sobie spokojnie autobusem, siadam od okna. Dosiada się stara baba. Na dzień dobry dostałam kulami, a zaraz potem torbą. W tym momencie baba zaczęła wciskać torbę między mnie a siebie, dopychając mnie do okna - no przecież obie jesteśmy chude, możemy więc jechać we trzy, z torbą. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Co się będę denerwować, przecież jestem na wakacjach. Nadszedł moment, w którym chciałam wysiąść. W przeciwieństwie do mojej towarzyszki nie jestem starą babą, więc nie ustawiam się do wyjścia trzy przystanki wcześniej. Po prostu w momencie zatrzymania się autobusu przeprosiłam. To zazwyczaj działa, ale nie tym razem. Stara baba nie zareagowała za pierwszym ani za drugim razem. Zagotowało mi się w dupie, bo ci, którzy mieli wysiąść, wysiedli, nowi zaczęli wsiadać, a ja dalej uwięziona za babą. W końcu gdy ogarnęła, że ja naprawdę wysiadam i ona mnie nie zatrzyma, poruszyła nieznacznie nogami myśląc, że to mi ułatwi wyjście. Byłam zmuszona przeskoczyć nad nią i niezgrabnie wytoczyć się z autobusu. Spadły mi rękawiczki. Kolejna stara baba to zauważyła, więc zaskrzeczała za mną "halo!". Stałam tuż przed drzwiami. Baba wzięła moje rękawiczki i wyrzuciła je z autobusu. Bezceremonialnie rzuciła mi moją własność pod nogi. Spadły na jezdnię, w tą dziurę między pojazdem a krawężnikiem. Byłam w takim szoku, że po prostu podniosłam je i poszłam, jakby ta cała akcja była normalna. Do teraz nie mogę w to uwierzyć. A może te wszystkie baby zawsze były takimi chujami, a ja przez pół roku na słonecznej wyspie zdążyłam o tym zapomnieć? Mój kraj taki piękny.

PS To prawda.

 tęskniłam troszkę

 naród przemówił
@kibel

 business lunch @n31

Na Malcie jest luz. Jeśli na ulicy zawiesisz na kimś oko, ta osoba uśmiechnie się i cię pozdrowi ("orajt?!"). Stare baby są takimi samymi dewotkami jak u nas, ale znają podstawowe zasady życia w społeczeństwie i jeżdżenia autobusem. Ludzie są głośni i rozkrzyczani, ale brzmią... wesoło. W Polsce czy Francji podniesione głosy na ulicy to zwiastun nadlatującej butelki po wódzie. W Warszawie jest wieczna spina. W Valletcie wieczny relaks. Mimo wszystko chyba to właśnie tego mi teraz trzeba.

30 komentarzy:

  1. czasami wydaje mi się, że najlepszym sposobem na przeżycie w Polandii jest zwieszenie głowy w smutnej zadumie i podjęcie filozofii zwanej mamtowdupizmem. jestem typem osoby, który jak coś widzi, to strasznie się tym przejmuje/ekscytuje/wkurwia. dlatego czasem chciałabym mieć w dupie. ale nie umiem.

    puenta jest taka, że babcia ode mnie chyba by usłyszała kilka słów szczerości. podziwiam spokój. :) pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze lubię opowieści o komunikacji miejskiej i ludziach, którzy wszystkich nienawidzą, bo mnie takie rzeczy zwyczajnie unikają. Nie wiem, może nawet zło się mnie boi, albo po prostu mam tak głęboko gdzieś cały świat, że nie zauważam tego całego buractwa. Mnie raczej spotykają komiczne rzeczy. Dzisiaj w tramwaju jakaś babka koło mnie przez bite 30 min gadała przez telefon o... cmentarzu... W życiu nie słyszałam tak dogłębnej analizy kwiatków rosnących na grobie, ona chyba miała z tego doktorat! A potem zaczęła nawijać mężowi o dziecku ich znajomych, które jest złe... bo nie chce z nią chodzić na cmentarz! W Gdańsku też są fascynujący ludzie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. albo miałaś pecha albo z Tobą coś nie tak...Mieszkam w Polsce i da się żyć, jeżdzę autobusami i zawsze normalnie wysiadam.Jestem pewnie dla ciebie starą babą jak to nazywasz ale wypuszczam ludzi z autobusu. Zapewne tak samo jak twoja mama i babcia ;-p

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję za bardzo obrazowe porównanie, które jestem w stanie zrozumieć :D
    w ogóle mam teorię, że ludzie żyjący w miastach nad wodą są dużo bardziej wyluzowani niż ci wewnątrz lądu. spinę w Warszawie odczuwam przyjeżdżając raptem ze wspomnianego Gdańska, a co dopiero z takiej wyluzowanej wyspy... no ale trochę musisz nam wybaczyć, ciężko mamy w kraju i trudno być miłym, skoro nastało właśnie pół roku bez słońca ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie dlatego nie cierpię Warszawy i dlatego wybrałam Wrocław. nie było mnie w tym mieście 3 dni i tak tesknilam ze masakra. Nawet jeśli jest tu największe stężenie galerii handlowych na jednostkę powierzchni i dzisiaj lazilam po budowie (kolejnej galerii handlowej baj de łej) żeby znaleźć pieprzony przystanek. Nie ma spiny. ludzie mają się sympatycznie w dupie i kocham to.
    Ale nosi mnie i już bym gdzieś pojechała. Do takiego Lyonu na przykład :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli może dobrze, że dotychczas nawet krótki pobyt w Warszawie nie był mi dany. Chociaż...rzadko zaliczam tego typu sytuacje. Właściwie prawie wcale. Wręcz odnoszę wrażenie, że z racji mojej niewielkiej postury w wielu osobach odzywają się opiekuńcze instynkty :,D

    OdpowiedzUsuń
  7. Polska to już taki kraj że jak wsiadam na zajezdni do pustego autobusu to zaraz za mną wbiega stary babsztyl w berecie z antenką przez którą łączy się z bogiem i uparcie chce usiąść na moim miejscu mimo iż w całym autobusie jestem tylko ja, ona i kierowca a koło dupy mi lata to że ona od małego z Piłsudskim jeździła na tym konkretnym siedzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Warszawa jest dzika. To znaczy - ludzie są dzicy, wszędzie zawsze się spieszą. Tydzień temu byłam tylko przejazdem, ale ledwo wysiadłam z pociągu i jeszcze nie dotarłam na przystanek autobusowy, a już zaczepiły mnie 2 żebrzące osoby. W Holandii przez ponad 1,5 roku widziałam tylko jednego żula, a mogę się założyć, że to był Polak, bo siedział na przystanku z piwem. A nie, w Eindhoven jest jeszcze koleś jeżdżący na wózku po centrum miasta i głoszący jakieś swoje hasła i jest tam za każdym razem, jak przechodzę tamtymi okolicami, ale nie wiem, co on chce... :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyno jak masz możliwość nie żyj w tym kraju. Ja jeszcze się łudzę, że coś tu zmienię xD Chopin gdyby żył toby pił. Po całym dniu, nic tylko otowrzyć flachę i się najebać żeby chociaż na chwilę zaznać szczęścia w tej bóldupiącej Cebulandii pełnej buraków ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyno jak masz możliwość nie żyj w tym kraju. Ja jeszcze się łudzę, że coś tu zmienię xD Chopin gdyby żył toby pił. Po całym dniu, nic tylko otowrzyć flachę i się najebać żeby chociaż na chwilę zaznać szczęścia w tej bóldupiącej Cebulandii pełnej buraków ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super zdjęcie z tymi schodami - dopiero po chwili ogarnęłam, że są namalowane. Smutno się robi no ale nie mam jak Ci nie przyznać racji, bo tak właśnie jest. Nauczyłam się skupiać uwagę na pozytywach, ale do dzisiaj mam odruch mordercy, kiedy w Biedronce ktoś tuli się do moich pleców w nadziei, że pozwoli mu to wcisnąć swoje bułki przed moimi bułkami. Ot, życie.

    Muszę chyba rozważyć wycieczkę na Maltę, aby zobaczyć to na własne oczy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak swoją drogą a propos polskiej spiny - moja koleżanka z pracy była na praktykach na Malcie. Pracując normalnym tempem, tak jak w naszej firmie, gdzie każdy się ledwo wyrabiał, była w stanie zrobić wszystko trzy razy szybciej, niż ktokolwiek na Malcie oczekiwał. Kiedy prosiła o dodatkowe zadania to wszyscy byli uprzejmie zdziwieni. :) Można? Można!

      Usuń
  12. haha "Andrzej Dupa" mnie rozwalił xD
    Te namalowane schody - super!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja uwielbiam obserwować w tramwajach moherki, które takie biedne, schorowane, rzucają się do wejścia i ścigają się między sobą, byleby tylko usiąść. A w jednej łapie kilo jabłek dla wnusi, a w drugiej łapie czteropak dla wnusia :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też mam raczej smutne wrażenia po jeździe komunikacją miejsko-podmiejską czyli Warszawa i okolice. I te młode matki drące się na własne( jak sądzę) dzieci... Miło wiedzieć, że nie wszędzie tak jest ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam te sytuacje ze swojego życia, kiedy chcesz wysiąść i ta osoba jest zbyt zmęczona by podnieść swoje dupsko i przesuwa nogi o kilka centymetrów... a potem wielkie pretensje jak się człowiek przepycha i próbuje wysiąść. Niby wymaga się szacunku dla starszych, ale oni sami go nie są czasami nauczeni. Bo wiek to nie wszystko jak widać...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakie masz żółte spodnie!
    Ha, baba z autobusu chciała Ci po prostu przypomnieć, że jesteś w Polsce, bo tylko tutaj uraczysz takie miłe, sympatyczne staruszki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakie Ty masz włosy... <3 :O
    Te stare baby to jest szok, ja mieszkałam co prawda w Poznaniu, a nie w Warszawie ale też były dziwne i wszędzie było ich pełno, o każdej porze dnia, za to te napotkane w Warszawie na wakacjach wydały mi się nadzwyczajnie miłe/ :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Mieszkasz w zupełnie innym świecie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ależ Ty się często natykasz na to cebulactwo!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja takie spędy lubię. Ale tez bardzo lubię ciszę, wieś itp. Po prostu lubię prozę życia a ona jest bardzo różna. Ale najważniejsze co jest przede mną. Na pewno Rajd Barbórki w Warszawie. Jestem zaproszony do Wiednia ale nie mam czasu pojechać.


    Ja tak szybko ludzi nie oceniam. A jak oceniałem to nietrafnie. W Warszawie od ponad 7 lat poruszam się głównie metrem. I to sobie chwalę. jak pracowałem w Irlandii to byłem w towarzystwie ludzi z którymi nie miałem wspólnego języka. Mnie ciągnęło oglądać przepiękne klify nad Oceanem od strony Ameryki a oni chlali co weekend piwo i wódę. W tamtej okolicy można było rodaków od razu rozpoznać w sklepie. W weekend zgrzewkami wódę brali i obowiązkowo worek kartofli. Piszę to z przykrością ale tak było. ja sobie sam spacerowałem i robiłem fotki. Jak wracałem to zdziwieni pytali " gdzie ty tak Wojtek chodzisz?" I prosili, żebym im robił fotki z bateria piw na stole. mam wiele podobnych spostrzeżeń ale nie będę pisał by uniknąć wojny polsko polskiej :)
    Pozdrowienia żoliborskie :)!

    OdpowiedzUsuń
  21. Przydał by mi się tako wyjazd na Maltę, relaks i poczucie, że mam wszystko gdzieś. No właśnie, niestety ja nie umiem mieć czegoś po prostu gdzieś, choć już wiele razy próbowałam. A co do autobusowych historii, to ja opowiem jedną, której świadkiem był mój brat. Do komunikacji wsiadła kobieta w ciąży, która stała. Jakiś młody gościu siedział do niej tyłem i miał sluchawki na uszach, więc ani nic nie widział, ani nie słyszał. W pewnym momencie jakaś baba podeszła do chłopaka, walnęła go w ramię i zaczęła się wydzierać, że nie ustąpił miejsca kobiecie w ciąży. Kulturka na najwyższym poziomie. Oczywiście tej baby, nikogo innego.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tarta oreo z masłem orzechowym z Kwestii Smaku - OBLEDNA w smaku, pod warunkiem, ze lubisz oreo i maslo orzechowe. Wychodzi pyszna nawet, jak luzno trzymasz sie przepisu, ale wazne, zeby przed konsumcją postala w lodowce minimum przez noc.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bina, dawno nie byłaś taka marudna. Tydzień w Warszawie i już Ci się udziela klimat? :D

    Jakieś straszne harpagany do siebie przyciągasz, ja już dawno nie spotkałam jakiejś wybitnie nierozgarniętej starej baby na mieście. Może to kwestia tego, że ostatnio podróżuję co najwyżej na trasie Łomianki - Tarchomin, gdzie średnio mam do czynienia z jakąkolwiek formą życia.

    Poza tym - odzyskałaś rękawiczki, a to już coś, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Myślę, że na pewno coś ciekawego i wartego zwiedzenia by się na Malcie znalazło.

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja się znowu wybieram do Francji. O ja nieszczęsna. Francuskich kelnerów to ja się serio boję. Będzie ubaw:)

    OdpowiedzUsuń
  26. a weź, jak ja nie znosze jak stoje w kolejc i ktoś stoi dosłownie na mnie, na moim plecach, koszykiem wlai mi w tyłek, i włosy mi się ruszaja od oddechu, masakra :< ale az Ci pozazdrościłam :D chyba tez by mi sie przydały takie wczasy :D

    OdpowiedzUsuń
  27. O przygodach w autobusie to bym pisała i pisała. O starszych paniach tym bardziej. Raczej jestem cicha i spokojna osobą, złość i emocje trzymam w sobie (powinnam?), jednak mam nie raz chęć zwracać tym starszym uwagę, przypomnieć, że się mówi "dzień dobry", "dziękuję" i "przepraszam". Z wiekiem jestem odważniejsza do takich dyskusji, więc pewnie zacznę, choć już obawiam się tego co te babcie odpowiedzą :o

    OdpowiedzUsuń
  28. Cieszyłam się na powrót do Polski, bo rodzina, bo znajomi, bo tęsknota, ale jestem tu już prawie 4 miesiące i jestem wykończona - psychicznie i fizycznie. Tymi ludźmi jestem wykończona. Zazdroszczę tego luzu i relaksu, który masz na Malcie. Miałam to w Norwegii i żałuję, że tego nie doceniałam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ciekaw jestem skąd to się wszystko bierze ... skąd w niektórych biorą się te pokłady skisłej cebuli ...

    Kiedyś w prawie pustym autobusie zaczepiła mnie "stara baba" i powiedziała że "Przepraszam, ale to moje miejsce". Pomyślałem tylko "Przepraszam, ale gówno mnie to obchodzi" i zignorowałem starą babę która na szczęście nie była waleczna.

    Z tego co pamiętam to lubisz stare kawałki, więc trzymaj jeden który będzie pasował do Twojej rozkminy o tym luzie który odnalazłaś na Malcie

    https://www.youtube.com/watch?v=CkTHeaLoIqs

    enjoy!

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM