środa, 5 października 2016

Felietony barowe


Pogoda na Malcie jest ostatnimi czasy ewidentnie barowa. Wraz z nastaniem astronomicznej jesieni z dnia na dzień poczułam się jak na wakacjach w Krynicy Morskiej. Silny wiatr, przelotne opady, szaruga, zimno, czasem jakaś straszliwa nawałnica. Nam w międzyczasie udało się zakupić piwo. Dużo piwa. Hurtową ilość piwa w hurtowych cenach - właściciel restauracji stworzył dla nas taką możliwość, Bina nie mogłaby nie skorzystać. W obecnych okolicznościach, sącząc Hoegaardena, nie pozostaje mi nic innego, jak zarzucenie paroma piwno-knajpowymi anegdotkami.

Zagadałam ostatnio znajomego barmana z ulubionej knajpy:
 - Could you give me the wifi password?
 - You know the password!
 - C'mon, tell me.
 - You know the password.
 - :) ? :)
 - You know the password!
Dopiero po chwili konsternującego milczenia i wymianie uprzejmych uśmiechów ogarnęłam, że koleś już trzy razy podał mi hasło. Internet w knajpach czasem jest zabezpieczony naprawdę śmiesznymi hasłami, może ktoś chce zarzucić jakimś przykładem?
 
\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

Papierosy to dziwna używka. Jeżeli ktoś pije dobry alkohol, to powie innym "spróbuj! ale dobry browar! bierz łyka, zrobiłam pysznego drina! musisz koniecznie kupić sobie ten rum" i tak dalej. Spożywamy coś znakomitego, chcemy podzielić się z tym światem. Każdy piwosz powie ci "pij browary". Każdy koneser whisky powie ci "pij whisky". Każdy jaracz blantów powie ci "jaraj blanty". Każdy palacz papierosów powie ci "nie palisz? o, całe szczęście. nie zaczynaj palić", po czym odpali szluga. Papierosy kojarzą się ludziom z czymś złym i szkodliwym, a mimo to wszyscy palą i nie zamierzają przestawać. Na opakowaniach szlugów na Malcie jest po kilka ostrzeżeń i gróźb, a zdjęcia martwych płodów, umierających dziadów, zgniłych płuc i raka odbytu zajmują więcej niż logo i design marki. Palą młodzi i starzy, bogaci i biedni. O co chodzi? Po co przyjmować używkę, która nie wprowadza cię w żaden przyjemny stan, a tylko sprawia, że śmierdzisz? Papierosy są w wielu kulturach od dawna, ludzie palą, żeby się uspokoić albo mieć pretekst do pięciominutowej przerwy w pracy. Mimo wszystko totalnie nie szanuję tej używki. Diss na szlugi.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\


Jakaś część mnie zawsze chciała być barowym localsem. Tym meblem, którego wszyscy kojarzą, który zawsze zamawia to samo, siada w tym samym miejscu i jest sobą, bo ta knajpa to jego ulubione miejsce na ziemi. W Warszawie było to niewykonalne - nie miałam konkretnego, wybranego miejsca, mieszkałam daleko od każdej fajnej knajpy, na dodatek WWA to wielkie miasto i przez każdy bar przewijają się takie tłumy gości i sezonowych pracowników, że przy mojej częstotliwości odwiedzin ciężko było się nawzajem kojarzyć. W Paryżu występowało to samo zjawisko, ale w jeszcze większej skali. W Valletcie jest kompletnie inaczej - po szybkim researchu wybrałam 2 knajpy, w których często bywam, ze względu na ciekawy wybór piw, dobrą atmosferę i sympatyczny staff. 5 minut na piechotę od domu i od plaży - kto chciałby pić browar w knajpie, jak miał w zwyczaju przez całe życie, skoro teraz może robić to patrząc na morze? Poproszę Admiral's Ale. Nie, dzięki za szklankę. Take away. Nie, nie otwieraj. W ten prosty sposób zostałam Take Away Girl. Wbijam. Podchodzę do baru. Usual stuff?, pyta wesoły brodacz, po czym podaje mi zamkniętą butelkę browara. Ech, nie mam szans zostać lokalsem knajpowym, skoro każdy w tym miejscu zna mnie jako osobę, która nie odróżnia pubu od sklepu. Mimo wszystko, jaram się - wszyscy mnie tam kojarzą. Marzenie częściowo spełnione.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

Przed przyjazdem na Maltę dowiedziałam się z blogów, że lokalnym browarem powszechnie pitym przez każdego jest Cisk. Każdy kraj ma swojego flagowego lagera - Holandia Heinekena, Dania Carlsberga, Polska chyba Tyskie, a Malta Ciska. Lager taki nie wyróżnia się niczym, smakuje jak klasyczne, nijakie piwo. Jak niektórzy pamiętają, zbieram kapsle po browarach, spodziewałam się więc, że z Malty przywiozę 56397452586542 żółciutkich ciskowych kapsli. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że tutaj w zasadzie nie da się dostać piwa w butelce, wszystko jest w menelskich puchach. Można ewentualnie nabyć małe buteleczki 0.25l, ale co to za fun. Półlitrowa butelka, która w moim świecie jest naturalnym i optymalnym opakowaniem dla piwa w zasadzie nie istnieje. Pewnego razu postawiłam sobie cel - odwiedzę tyle knajp, ile będzie trzeba, by zdobyć duże butelki Ciska i w końcu napić się jak człowiek, a nie żul z puszki. Znalazłam! W jednym z barów zobaczyłam obiekt swojego pożądania i poprosiłam o dwa browary na wynos. Odmówiono mi. Butelki nie mogą opuszczać knajpy. Prawdopodobnie chodzi o kaucję. Udało mi się jednać przekonać panią do siebie i wymaszerowałam stamtąd z dwiema półlitrowymi butelkami. To, co w Polsce jest normalne i naturalne, tu okazuje się egzotyczne i cenne. Butelka browara. My precious.


\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

A może teraz Wy mi przy piwku coś opowiecie?

18 komentarzy:

  1. kurczę, jakoś nie przypominam sobie żeby zdarzyło mi się kiedyś trafić na oryginalne hasło

    żebym mogła zostać stałą bywalczynią jakiegoś baru musiałby być klimatyczny, tani i usytuowany pod moim blokiem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no weź, ja palę, szlugi są zajebiste :D Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Disuję razem z Tobą. Ale. Co kto woli:) To coś na zasadzie rozmowy Małego Księcia z Pijakiem, tyle, że inna używka. Pozdrawiam z równie zimnej i deszczowej Polski!

    OdpowiedzUsuń
  4. "aweźcośkurwawymyśl" miałam kiedyś takie hasło do wifi na mieszkaniu. Zostało po wcześniejszych lokatorach :] a co do palenia - to jest przyjemne, ale nie nałogowe (przynajmniej dla mnie) ale od czasu do czasu stworzenie sobie zasłony dymnej jest przyjemne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś jak mieszkałam na studiach w bloku, to ustawiłam z koleżanką, może nie hasło, ale nazwę naszego wifi na JEZUS CIĘ WIDZI . I tak wszyscy sąsiedzi, którzy byli w zasięgu naszego wifi byli codziennie chrystianizowani. XD
    Ja też jestem przeciw szlugom. Mam na studiach kumpla, który pali tak nieziemsko śmierdzące fajki, że jak coś do mnie mówi, to mam ochotę uciec na drugi koniec korytarza...sąsiedniego budynku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój tata palił, gdy był w wojsku, bo to był jedyny moment, w którym mógł zrobić sobie przerwę, a jak ktoś nie palił, to tej przerwy nie miał. Ale później już nigdy nie palił. Ja osobiście nienawidzę zapachu papierosów, a te elektryczne mają dla mnie sztuczny zapach, który również mnie odstrasza, a potencjalnie ma przyciągać (?). Raz pod naciskiem znajomych spróbowałam i... nigdy więcej XD
    Ooo, nie można zabierać butelek z piwem? Tym to mnie zaskoczyłaś.
    Nie, ja nie opowiem żadnych anegdotek. Odezwę się może, jak zacznę pić piwo, bo na razie próbowałam dwa razy i jest obrzydliwe jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Polsce też zaczęła się barowa pogoda, niestety.
    I żadne śmieszne hasło do wi-fi mi się nie kojarzy, zazwyczaj to nazwa knajpy/firmy albo zupełnie przypadkowy ciąg liter i cyfr. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisane, ciekawe masz spostrzeżenia i potrafisz z humorem je przekazać. Ja nie palę, nie próbowałam nawet, lubię winko, ale czasem głowa po nim boli.
    Zostaje kawa z używek, na szczęście jeszcze mogę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj przypomniałaś mi stare dobre czasy ^^
    Byłem stałym bywalcem stylizowanego na prl pubu o jakże sympatycznej nazwie "meta, seta, galareta". Za barem pracowała Pani Marlena (na oko 44 lata) i młoda Asia (20 lat). Lokal był oddalony ode mnie osiemnastoma minutami jazdy autobusem i jak tylko wchodziłem to Panie wiedziały co jest na rzeczy. Zawsze siadałem przy stoliku w kącie tak że mogłem obserwować cały pub, wtedy to Pani Marlena przynosiła bulionówkę z flakami i jedna bułkę przekrojoną na pół. Po pięciu minutach przychodziła Asia z pokalem i dzbankiem specjala (tak, sprzedawali browarek na dzbanki). A najważniejsze że jak siadałem przy "swoim" stoliku to włączały mi Czesława Niemena xd to były piękne czasy. Wifi nie mieli ale nie po to wychodziłem z domu żeby siedzieć w internetach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to nie ma normalnych butelek? Oh, to ja na Maltę nie pojadę, to nie dla mnie :D
    A co do palenia - nie lubię, śmierdzi mi to i faktycznie, nikt nikogo do palenia nie namawia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I co jak co, ale stare polskie przysłowia się często sprawdzają - "Co kraj to obyczaj". Zawsze dziwiło mnie na zachodzie Europy, że piją piwa w puszkach 0,33l ... ale po pewnym czasie i wielu rozkminach stwierdziłem, że to nie jest aż tak głupie. Jak człowiek powoli pije żeby się delektować to z mniejszego "naczynia" piwo tak szybko nie wygazuje! A nie ma nic gorszego niż wygazowane piwo prawda?

    PS.
    Wiem że nie byłem na Twoim blogu kupę czasu, ale wracam. Będę miał dużo czasu na czytanie i nadrabianie zaległości z Twoich "podróżnych" wpisów na które kiedyś nie miałem czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od kiedy zmieniłam miasto uwielbiam siedzieć w knajpach :D Chociaż strasznie trudno znaleźć jakąś miłą, bo w Krakowie widoczne są tylko te dla turystów, niezbyt przyjazne i drogie, a do studenckich trzeba znać dojścia, tak są poukrywane :D Ale też marzę, że kiedyś znajdę takie idealne miejsce dla siebie.
    Piwo w puszkach jest do kitu, w każdym razie mi zawsze się rozlewa. I nie ma fanu z otwieraniem.

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja we Włoszech wchodzę do knajpy, proszę o hasło do wifi po ang, a kobieta mi mówi jakieś długie, dziwne po włosku. Zawsze dawali na karteczce, tu z 5 razy mi powtórzyła. I tyle z internetu :D Złapałam zawiechę i wyszłam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Podejście do palenia, takie kulturowe, to też ciekawy temat. Kiedyś jak facet nie palił, to uznawane to było za zniewieściałe itp., a dzisiaj palaczy uważa się za nieodpowiedzialnych.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piwo pomaga pokonywać bariery geograficzno-kulturowe - jestem z małego miasteczka na Mazowszu, gdzie produkuje się piwo Kasztelan i tylko dzięki temu byłam w stanie wytłumaczyć współstudentom z Wielkopolski skąd pochodzę. Tyle wygrać! :)

    Zazdroszczę Ci tego lokalsowania - część mnie zawsze chciała mieć paczkę przyjaciół, która będzie mieć swój ulubiony bar i spotykać się tam codziennie. Coś jak "Przyjaciele" albo "How I Met Your Mother".

    OdpowiedzUsuń
  16. Się uśmiałam przy czytaniu ;D Takich postów mi trzeba. Co do piwa to chyba bym posmutniała, bo co jak co, ale tak nie lubię puszek, o jeżu.. Jak byłam w Hiszpanii to w Macu miałam całkiem podobną przygodę, bo hasło do wifi brzmiału : Sorry no. Czy coś takiego, w każdym razie po kilku próbach zrezygnowałam, tylko nie doczekałam się happy endu, bo zwyczajnie nie wpadłam na ten ich hasłowy dowcip .. Co do używek z kolei, mam takie same zdanie, zapewne tak jak wszyscy palacze, aczkolwiek przetrwać bez nich w tym, mega stresującym dla mnie momencie życia, jaki dzieję się teraz, było by naprawdę cieżko. Brzmi beznadziejnie, bo przecież można znaleźć sobie inne źródła uciechy, ale no. Nie silmy się na ideały pls. W każdym razie nie polecam i nie umiem inaczej ;)

    http://www.emplace.pl/

    OdpowiedzUsuń
  17. taaaak, hasła do wif czasem są śmieszne :D
    A z tymi butelkami to i chyba w Pl tak jest, że nie można opuścić, czy cuś ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. patrz, a ja rodziców ostatnio na Maltę wysyłałam - a Ty mi mówisz, że tam zimno!

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM