czwartek, 29 września 2016

Do głowy by mi coś takiego nie przyszło


Kelneruję sobie na Malcie już od prawie pół roku. Czas leci jak szalony, ale to dobrze. Zbliżam się do różnych niezwykłych wydarzeń. Tych parę miesięcy pokazało mi, że ludzie to zgraja takich syfiarzy, imbecyli i bezczelnych kutasów, że aż się zdziwiłam. Bo ja nigdy nie przestanę się dziwić - zawsze będę wierzyć, że ludzie jednak nie są tacy straszni. I za każdym razem się rozczaruję.

Restauracja, ogródek rozstawiony na ulicy. Stoliki stoją równo, mają określoną liczbę krzeseł. W końcu jesteśmy na ulicy, nie można za bardzo wystawać. Cieszę się harmonią i w tym momencie przychodzi banda jakichś buraków, którzy zgarniają dodatkowy stolik odstawiony z tyłu, wystawiają go niemalże na środek ulicy, łapią się za ustawione w stos zapasowe krzesła, rozstawiają dookoła stołu i dumnie siadają. No jak można coś takiego odwalić? Zmuszona byłam podejść i wielce zdziwionych państwa rozczarować, że nie mogą tam zostać, że ten stół i krzesła nie mogą być w tym momencie rozstawione, bo zasłaniają wejście do sklepu, że w ogóle nie są państwo u siebie i do widzenia. Oczywiście nie mogłam tego powiedzieć dosadnie. W pracy jestem miłą, słodką, kulturalną dziewczynką, po pierwsze dlatego, że mimo wszystko moje nastawienie do świata jest pokojowe, a po drugie, jestem w pracy i muszę sobą coś reprezentować. Zrobienie burdy niestety odpada. A szkoda.

Siada jakaś pani przy stoliku. Standardowo podchodzę i próbuję zapytać, czy chciałaby coś zjeść, czy też przyszła się czegoś napić, bo od tego zależy, które menu muszę jej przynieść. Pogodnie zaczynam Hi, how are you? Nie za bardzo odpowiedziała, ale nie zraziłam się. Would you like t- MENU!, przerywa mi kobieta. Żadnego dzień dobry, proszę, dziękuję, pocałuj mnie w dupę. MENU. Jprdl. Do głowy by mi coś takiego nie przyszło. Ok kobieto, domyślam się, że nie przyszłaś tutaj podziwiać tłumów turystów, tylko w celach konsumpcyjnych. Ale serio, jak można nawet nie dać mi dokończyć zdania? Przecież przyniosę jej to cholerne menu, niech po prostu da mi szansę. Zwierzęta.

Niektórzy przychodzą na lunch i nie akceptują obsługi niewładającej ich językiem ojczystym. Co z tego, że są poza granicami swojego kraju. Jak jakiś Włoch (albo co gorsza Włoszka) (tak, to najczęściej są przedstawiciele tej właśnie nacji) zaczyna do mnie przemawiać po włosku i okazuje się, że ani nie rozumiem, ani nie staram się zrozumieć, zaczyna prychać, parskać, wzdychać, wzruszać ramionami i przewracać oczami. Ja naprawdę nie jestem w stanie tego ogarnąć umysłem.


Cały czas nie wierzę, w jakim stopniu niektórym ludziom brak podstawowej kultury osobistej, manier oraz poszanowania dla cudzej pracy. Zawsze, gdy ja szłam do knajpy coś zjeść, byłam cierpliwa (bo ktoś szykuje jakieś pyszności specjalnie dla mnie, a nie jestem jedyną klientką tego miejsca, więc może to chwilę potrwać), bezproblemowa (zamawiałam tylko rzeczy, które oryginalnie były w menu - nie dodawałam składników, nie usuwałam, nic nie zmieniałam; dania zawierające nielubiane ingrediencje od razu eliminowałam i zamawiałam coś innego) i uprzejma. I wydawało mi się, że każdy taki jest. Naiwna. Tak, po raz kolejny mierzę ludzi swoją miarą - tym razem nie oczekuję od nich otwartości umysłów, ale zwyczajnej kultury osobistej. Teraz to ja pracuję w restauracji i zbieram zamówienia. Całe masy ludzi nie znają słów proszę, dziękuję, dzień dobry, do widzenia. Oni po prostu przychodzą do knajpy i przedstawiają swoje roszczenia. Czują się jak u siebie, przesuwają stoliki, jak im się żywnie podoba. Pytają, czy danie może przyjść pokrojone na kawałki (!). Zamawiają cheeseburgera bez sera (to akurat jest bardziej zabawne niż jakiekolwiek inne). Podchodzą do mnie w trakcie, gdy zbieram od kogoś zamówienie i życzą sobie, żebym im wykombinowała stolik dla pięciu osób. Albo przychodzą z półnagim, mokrym od wody z fontanny dzieckiem, które jest na dodatek całe umorusane lodami czekoladowymi którymi aktualnie jest średnio zainteresowane, ale lody się topią, więc trzeba zjeść. A rodzice sobie w tym czasie wypiją prosecco. Aha, jest około pięciu wolnych stolików. Nie różnią się niczym, ani komfortem ani walorami krajobrazowymi. Nasi goście usiądą jednak obowiązkowo przy tym, który nie został jeszcze posprzątany po poprzednich ludziach i będą mnie wołać, żebym zabrała im brudne szklanki sprzed nosa i wymieniła obrus. Do głowy by mi coś takiego nie przyszło. Robią skandaliczny syf. Brudzą tak, że gdybym specjalnie chciała nasyfić, to nie wiem, czy mogłabym stawać z nimi w szranki. Plamią, rozlewają, rozsypują żarcie dookoła stolika, mamlą serwetki i w efekcie rozrywają je na milion czepliwych kawałeczków, łamią wykałaczki na kilka kawałków i zostawiają, kiepują na glebę, mimo, że jest popielniczka na stole. Brak słów. Rzucają kawałki pieczywa gołębiom, które w 0,3 sekundy opanowują nasz ogródek. Nie dojedzą kilku frytek? Życzą sobie, żeby im zapakować na wynos. Bo mogą. Bo teraz oni są panami, a ja niewolnikiem. Raz jakiś dziad wstał od stolika, podszedł do mnie, wyciągnął kartę kredytową i zamachał mi nią przed twarzą oznajmiając, że chce zapłacić. Again, przez myśl by mi nawet nie przeszło, że można się tak zachować.

Kuchnia u nas jest zamknięta od 17 do 18. Kuchnia to też ludzie, 60 minut bez realizowania nowych zamówień to minimum w 14-godzinnym dniu pracy. O godzinie 17:10 przychodzą jacyś goście. Informuję ich uprzejmie, że kuchnia jest zamknięta. Ale przecież tamci ludzie jedzą!, złości się nasz gość. Drugi wariant: mówię im mogą państwo teraz zamówić tylko napoje, kuchnia jest zamknięta do 18. Reakcja: DLACZEGO?

Zdarza mi się oczywiście obsługiwać rodaków. Ostatnio coraz rzadziej daję po sobie poznać, że ich rozumiem. Dotychczasowe doświadczenia z polskimi stolikami nauczyły mnie, że lepiej się nie ujawniać. Nie zmienia to faktu, że oczywiście rozumiem ich wymiany zdań. Kiedyś jacyś zostawili dość mierny napiwek. Odpowiadam z uśmiechem - thank you very much! Cóż, normalka, jestem po prostu kulturalną osobą. Zresztą ciężko nie podziękować za dodatkowe pieniądze. Ooo, ucieszyła się - burczy ironicznie jakaś Grażyna. Fuj.

Czyjeś zamówienie trafiło na stolik. Widzę, że ta osoba je, ale ma jakąś nietęgą minę. Podchodzę zapytać, czy smakuje, czy wszystko w porządku, czy czegoś potrzeba. Tak, jasne, wszystko super. Skoro pani tak mówi... Potem przy płaceniu rachunku okazuje się, że coś było niedogotowane, albo że jakiegoś elementu zamówienia zabrakło, co niestety umknęło mojej uwadze. Czy oni naprawdę myślą, że ja ich pytam dla zabawy, albo że nie obchodzi mnie to, że coś nie gra?

Nikt się nie dziwi chociaż jakby nie liczyć
jeśli chodzi o zdrowy rozsądek mamy deficyt
świat się skrzywił, mało tego on krzywi się dalej
lecz nikogo nie dziwi ogrom tych szaleństw 

Skończyłam wylewać żale, dziękuję za uwagę.

37 komentarzy:

  1. Ja już dawno zauważyłam to chamstwo jakim dysponuje cała masa ludzi. Czasem się zastanawiam skąd się to u nich wzięło, rodzice ich tego nauczyli? Kulturę wynosi się z domu w większości, więc być może będąc dzieckiem nie mieli "zjedz śniadanko", tylko "żryj to gówniarzu" i im zostało. Za czasów, gdy byłam kelnerką w kawiarni spotykałam się z podobnym podejściem. Bo jestem TYLKO kelnerką, a on jest biznesmenem, więc jestem dla niego nikim. Przykre.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety wielu ludziom brakuje kultury osobistej. Jednak myślę, że nie należy brać do siebie tego co mówią, jak się zachowują, po prostu robić swoje i tyle. Mnie też ciągle ktoś zadziwia, czasami w głowie się nie mieści do czego ludzie są zdolni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, może właśnie dobrze, że nada się dziwisz bo...jak człowiek przestaje się dziwić takim zachowaniom, to znaczy, że z nim już może być coś nie tak, skoro je w swojej głowie oswoił a...stąd już tylko krok do własnego buractwa, co?:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz w pracy ciekawy przekrój ludzkiego zachowania. Chamstwo jest jak widać wszędzie. Nie zazdroszczę i życzę cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, ale tym gifem z Pulp Fiction to mnie rozwaliłaś XDDD ♥ I musiałam o tym napisać w pierwszej kolejności.

    A tak poza tym.
    Troszkę mnie zasmuciła ta notka. W sensie, kurczę, miałam nadzieję na jakiś post w stylu bólu dupy innych ludzi, że jesteś na Malcie i sobie kelnerujesz. Ok, pisałaś już o tym, ale tytuł taką myśl mi nasunął, a tu trochę z innej strony. No nieważne.
    Im dłużej czytałam, tym bardziej miałam ochotę rzucić laptopem o cały pokój, rozwalić ekran, nie wiem, cokolwiek. W każdym razie nieźle mi ciśnienie podniosłaś, zupełnie sobie nie wyobrażam, że miałabym sama przeżywać coś takiego (no dobra, bez wyolbrzymień, ale jednak wkurzyłabym się pewnie sto razy bardziej... a i tak się trzeba uśmiechać i być miłym, nie? Super!).

    W ogóle jak dla mnie, to chodzenie do restauracji jest na tyle super, że czekanie na jedzenie jest wręcz przyjemne. Jasne, jak się na coś czeka półtorej godziny, kelner jest niemiły i jeszcze dostajesz zimne danie albo takie, którego wcale nie zamawiałaś, to nie jest przyjemnie, a to mi się zdarzało, niemniej jednak generalnie, jeśli wszystko jest ok, to nie jest się chamskim dla obsługi tylko dlatego, że ktoś podał danie o trzy sekundy za późno. Tak samo jak z tym językiem, że nie znasz włoskiego. A co Ty, przepraszam bardzo, poliglotka? No kuźwa, może jeszcze niedługo ktoś będzie miał pretensje, że masz ciemne włosy albo brązowe oczy? Albo zacznie wymagać żebyś tańczyła taniec hula w trakcie podawania jedzenia! No absurd.
    Btw. jak tam Twoja koordynacja? Nie wywalasz się już niosąc tace? XD

    OdpowiedzUsuń
  6. W każdym miejscu pracy doświadczyłam tego samego. Ludzie zaskakują niesamowitym chamstwem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh, dobrze to znam. Pracowałam trochę w wakacje, w księgarni i kiedy na rozmowach kwalifikacyjnych specjalnym tonem pytano mnie, czy mam doświadczenie w "pracy z klientem", zastanawiałam się, czy klient to inny gatunek czy co i trochę mnie to wówczas bawiło. Teraz już nie. Traktowanie pracowników jako podludzi, bo ja jestem przecież poważnym byznezmenem i w ogóle jak śmiesz nie wiedzieć o co mi chodzi, ja ci mam jeszcze to mówić? Raz sympatycznie chciałam porozmawiać z klientem, w końcu jestem po biol-chemie i mam trochę zainteresowań, a facet burczy, że ON JEST LEKARZEM i mam z nim nie dyskutować. No ręce opadają.
    Kilka razy miałam miesięczną dietę płynną i wtedy mogłam być kłopotliwym klientem w restauracjach, ale nigdy nie chciałam. Wybierałam zupy albo nosiłam ze sobą blender, zamawiając np. kotleta i trochę rosołu, po wyjaśnieniu sytuacji wszyscy kelnerzy i kucharze pomagali mi jak mogli :)
    Ach, Włosi... kocham ten kraj, ale niechęć do nauki języków obcych u tej nacji mnie zadziwia. Jechałam z Londynu na Stansted busem i trochę to trwało, trochę ludzi spóźniło się na swoje samoloty, ale takie rzeczy trzeba planować... pani kierowca była bardzo sympatyczna, ale podeszła do niej Włoszka i klepie po włosku swoje pretensje, pani patrzy, kiwa głową i odpowiada jej po angielsku, cierpliwie tłumacząc, że nie mówi po włosku i nie jest w stanie przyspieszyć busa. Niezadowolona Włoszka wróciła na miejsce. No i po co tak?

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, że wielu ludziom brakuje kultury osobistej u z Tego co napusałaś, ekranowe widać takke przyklady. Choć muszę przyznać, żer wielu sytuacji nie doświadczyłam i trudno mi się w nie wczuć. Szczerze mówiąc nie wiem co bym pomyslala. Może uznalabym, że to czyste chamstwo, a może odeszłabym że zdziwieniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak kultury osobistej aktualnie jest niesamowicie powszechne. 3 miesiące w Londynie nauczyło mnie takiego prostego olewania pewnych rzeczy i nie przejmowania się tym.
    pozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam twój sposób pisania. :) Niestety, ale jest naprawdę dużo osób, którym brakuje kultury... Sytuacja choćby z wczoraj. Wchodzę do poczekalni u lekarza gdzie żywo rozmawiają trzy staruszki. Mówię "Dzień dobry". Rozmowa umilkła, ale nie po to, aby odpowiedzieć tylko, aby popatrzeć na mnie jak na kosmitkę i wrócić do rozmowy. Może jestem za młoda, żeby mi odpowiadac hah. ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawda jest taka, że nigdy wszystkim się nie dogodzi i dopóki dana osoba nie zobaczy jak to jest obsługiwać takich wybrednych i niepokornych klientów, to nie zrozumie i nie zacznie zachowywać się inaczej. Na szczęście tacy klienci to chyba mały procent od wszystkich, którzy potrafią się ludzko zachować.... prawda :D?

    OdpowiedzUsuń
  12. hahaha ja od kiedy pracuję w dozieżówce też mnie nic nie zdziwi xD jakaś babka mnie kiedyś uciszyła znaim powiedziałam dzień dobry xD nni machają rekami albo rzucają ubraniami po sklepie BO JAK PANI SMIE DO MNIE PODEJŚĆ I ZAGADYWAĆ no sorry taka praca, a sa tez ljduzie którzy przychodzą tlyko porozmawiać niby przeglądają a końcy się na opowiadaniu gdzie chodzili do gimnazjum :D co mnie to obchodzi hahaha

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja rozumiem zamieniać składniki jak ktoś ma na coś alergię. Może turyści na wakacjach czują się jak "pany" i nie uważają, że kultura ich obowiązuje, są pępkiem świata i taki kelner musi tańczyć na rzęsach aby ich zadowolić nie oczekując zwykłego, prostego "dziękuję". Ja nie wiem, czy niektórych zaboli kawałek szczerego uśmiechu i kilka miłych słów? Osobiście staram się zawsze mówić "proszę" "dziękuję" "przepraszam" i życzyć miłego dnia. To nie jest takie straszne, a jak ktoś w odpowiedzi szczerze się uśmiechnie, to poprawia nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj jestem zdziwiona... Myślałam, że tylko w Polsce takich ludzi można zaobserwować, a w szczególności w miastach, gdzie ludzie się nie znają. W

    OdpowiedzUsuń
  15. No tak to już jest. Ja np zawsze mówię gdy coś mi nie smakuje w restauracji. Ale nie dlatego, że mam takie widzimisię ale dlatego że sama w takowej pracowałam i wiem że lepiej wiedzieć co robi się źle. Jeżeli coś jest surowe to mówię to - po co ktoś inny ma takie dostać. Ale nie robię akcji na całe miasto "hallllo to jest niedogotowane" . Podchodzę i spokojnie mówię. Ale widziałam jak ludzie robią akcje bo cos było za zimne czy nie zrobione tak jak powinno być - myślałam że biedną kelnerkę pobiją. Jeszcze lepsi cą Ci co mówią że smakowało a potem wychodzą i mówią jakie niedobre..... xD

    OdpowiedzUsuń
  16. No bo ludzie to bydło jest...taka prawda. A przytoczona przez Ciebie sytuacja już nawet mnie nie dziwi. A tak swoją drogą, to Ty jeszcze długo na tej Malcie zamierzasz być ? Mega to ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  17. czasem chamstwo i brak kultury przyćmiewają ludziom mózgi do tego stopnia, że jest to normalnie przykre i jest mi ich tak żal, że aż mnie ściska w dołku...
    cóż. :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Od jakiegoś czasu dorabiam sobie na kasie w supermarkecie i mam takie samo zdanie, ludzie potrafią być gorsi niż jakieś zwierzęta. Tylko służ i najlepiej się nie odzywaj to by im odpowiadało.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam sobie kilka postów wstecz już jakiś czas temu. Jaram się Twoim życiem. Załatw mi mieszkanie i robotę i zaraz tam jestem. Co do tych ludzi, no buraki. Nie mam pojęcia jak działają Włochy (pisałaś kiedyś o polskich słowach - włochy są obleśne, hahaha :D), ale chyba bym się nie spodziewała że to taki brak kultury. Od razu sprawdziłam sobie i tak, Włochy są blisko Malty, ale nie jest to urzędowy język, więc za przeproszeniem, o chuj im chodzi? Jeszcze bym mogła zrozumieć, gdybyś była w ich kraju ojczystym, ale nawet jakbyś nie potrafiła mówić w ich języku nie znaczy że muszą się na Ciebie krzywić. O polaczkach nic nie będę mówić (a tak poza tym pisałaś coś o cebulandii w UK, ej, nie jestem cebulakiem!), bo szkoda gadać. ;) Grażyna, czy Celina, pewnie po kilku drinach i zazdrosna o Łysego który szasta sianem.

    Jeszcze w sklepie to tak, ale nie wiem czy bym potrafiła pracować jako kelnerka. Chyba w malutkiej restauracji. I co to ja chciałam jeszcze powiedzieć :D Też zawsze w knajpach i w sklepach zachowuję się z kulturą, nie upominam się o nic i staram się nie zostawiać śmieci. Każdy z nas pracuje i wypadałoby uszanować drugiego człowieka. Ale zaś nienawidzę jak obsługa się na mnie krzywi. Ta, to działa w dwie strony. Poszłam po małą butelkę wody, a typka (polka) się mnie pyta z ironicznym uśmieszkiem czy dać woreczek. Godzina 7 rano jej nie usprawiedliwia, ja też szłam do pracy, a baba zirytowała mnie z samego rana. W ogóle te polki tutaj w sklepach chyba brane prosto z ulicy. Kolejka kilka metrów, jedna skrzywiona obsługuje pół godziny, a trzy inne rozpakowują towar albo gadają. Tragedia, powiem Ci :D

    Pozdro Bina! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ooo.. to mnie to już nie dziwi! Ludzie uwielbiają tworzyć problemy, szczególnie te sztuczne.. ;/

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj masakra...Wcale Ci się nie dziwię z resztą nie tylko na Malcie są takie buraki.
    Bycie kelnerem to praca jak każda inna ludzie uszanujcie to! Kucharz to nie robot musi mieć czas, żeby coś przygotować no kurcze...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja swego czasu pracowałem w kfc i maku gdzie też zdarzały się rodzynki typu "czy mogę poprosić menu?" albo "poproszę kanapkę drwala bez niczego, samą ciepłą bułkę" i mój ulubiony: "poproszę kubełek 30 hot wingsów ale żeby były bez panierki" xd

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak to jest chyba z pracą z ludźmi w ogóle. Czytałam kiedyś o dzieciach w restauracjach. Że rodzice w ogóle nie zwracają na nie uwagi, a gdy obsługa poprosi by je jakoś utemperpwać, to jest latem, że to tylko dzieci. Może podzielisz się z nami doświadczeniami na ten temat? Współczuję i mam nadzieję, że masz też wiele pozytywnych wspomnień z pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak to czytam to aż mnie wzdryga. Mam u siebie w pracy to samo, ignorancję, chamstwo i prostackie teksty.

    Jesteśmy drukarnią. Nie zakładem fotograficznym. Drukuję papierzyska.
    "- Chcę wywołać zdjęcia"
    - "Nie wywołujemy zdjęć, tu jest tabliczka."
    - "A kiedy będziecie?" (????)
    - "Em... nie będziemy, jesteśmy punktem ksero."
    - "No wiecie co. :|"

    OdpowiedzUsuń
  25. Ależ Ci się gorzkich żalów nazbierało ;(. Piszesz o tym tak zabawnie, że mogłabyś książkę z anegdotami ogródkowymi wydać. A jedyna rada, jaka mi przychodzi do głowy to ( jak ujął to kiedyś Tata) : pier zen ;)) A Pulp Fiction genialne jak zwykle ❤️🤗😍

    OdpowiedzUsuń
  26. Niby takie wylewanie żalów, ale jak się przelewają to co zrobić? Udawać, że to co widzimy mieści się w normie? Albo udawać, że nie widzimy tego? Też źle. Tym bardziej, że kiedy się człowiek wygada, to jednak lżej mu się robi na duszy. Tzn. wygada się i w powie sobie "dość!" Dokładnie jak Ty. Nie pracuję w obsłudze więc nie miewam podobnych doświadczeń, jednak na każdym kroku da się zauważyć egoistów, którzy nie zauważają innych ludzi. Mnie ostatnio wkurza, jak ludzie chodzą chodnikami, albo w galeriach handlowych. Idzie tabun ludzi całą szerokością chodnika (a raczej wlecze się, plotkując) i w d...e ma wszystkich tych, którzy marzą o tym, by jakoś ten tabun wyminąć. Czy nie prościej jest usiąść na ploty gdzieś w kawiarni? Czy gdziekolwiek?

    OdpowiedzUsuń
  27. O rany, co za chamstwo... Bardziej chyba mnie uderzyła ta kobieta od "MENU!!!", choć bardziej widowiskowi byli tamci faceci. Nie znoszę takiego przedmiotowego traktowania. Naprawdę, tak trudno jest być miłym dla innych? Rozumiem, że nie każdy ma ochotę na pogawędki z kimś obcym, ale w takiej sytuacji wystarczy to delikatnie wytłumaczyć, a nie zachowywać się tak obcesowo... Tragedia. Współczuję i podziwiam za cierpliwość. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. jejku jej, dziękuję ogromnie:)

    Nie przypominam sobie bym zaobserwowała w restauracjach jakieś chamskie zachowania (chociaż nie zwracam szczególnej uwagi na ludzi przy innych stolikach) ale to co mnie wyprowadza z równowagi to rozwydrzone, biegające w samopas dzieci. Dzisiaj we włoskiej na obiedzie z rodzicami widziałam już szczyt. Dzieciaki ganiały jak szalone po całym lokalu w tym wokół naszego stolika, przeskakiwały przez siedzisko mamy Bartka i inne cuda na kiju, jazgot uniemożliwiał jakąkolwiek rozmowę. Nie wiem jak wytrzymałam do końca posiłku:|

    Śmieszy mnie gdy ludzie zakładają, że za granicą ktoś ich nie rozumie i mogą pleść co chcą. Przypomina mi się scena z Lalki Prusa;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Hah, ja prowadze w Szkocji kawiarnie I moge w stu procentach sie z Toba zgodzic! :D Chociaz to raczej smiech przez lzy. Siadanie w najbardziej brudnym miejscu w kawiarni, zostawianie po sobei jeszcze wiekszego syfu, pozwalanie dzieciom na bieganie po calej sali I wrzeszczenie - normalna. Zamawianie czarnej kawy, a potem proszenie o mleko, albo Panini z szynka I serem, a potem proszenie o wyjecie sera - normalka. Chociaz... musze przyznac, ze brytyjski sposob bycia, z cala ta kurtuazja, dziekowaniem, proszeniem I witaniem sie z usmiechem po sto razy jednak robi swoje. Rzadko kiedy ktos jest specjlanie niemily, chociaz I tak sie zdarza (ale moze to kwestia tego, ze mamy raczej regularnych klientow, a nie turystow).
    Za to keidys pracowalam w hostelu... o 23 zadzwonil telefon, ze internet 3 pietra wyzej jest zbyt wolny, zeby panstwo wielmozne moglo sobie zbuforowoac film. Panstwo wowczas zazadalo, zebym cos z tym zrobila I jakos im przyspieszyla lacze... Powiedzialam, ze sprobuje, odlozylam sluchawke I... zapomnialam o calej sprawie z mrozna satysfakcja ;).

    OdpowiedzUsuń
  30. Na szczęście nigdy nie spotkałam na swojej drodze aż TAKIEGO buraka jak ci o których piszesz. Nie wiem, czy by mi starczyło cierpliwości i dobrych manier, aby nie skomentować takiego zachowania.

    Jeśli mogę dorzucić coś od siebie, to ciśnienie mi skacze za każdym razem, kiedy czytam zdanie rozpoczynające się od "niech pani". Zalatuje mi to buractwem w kontaktach klient-wykonawca. To znaczy, wydaje mi się, że klient nie byłby szczególnie uradowany, gdybym zamiast napisać "w załączniku przesyłam proformę, proszę ją opłacić", rzuciła "w załączniku jest proforma. niech ją pan/pani zapłaci".

    W sumie chyba też nigdy nie zdarzało mi się zbytnio wymyślać w restauracji. Ciekawa jestem, jak ludzie rozumieją to, o co proszą: "chciałbym burgera z serem, tylko bez sera"? :D

    OdpowiedzUsuń
  31. W anglii te syfy nadurzywają słów grzecznosciowych "please" I "thank you" a zachowują sie po hamsku ! Nic juz mnie nie zdziwi.. najbardziej jednak nie znosze lenistwa jakie wśród nich panuje :/

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja pierniczę, jaka obora. Naprawdę podziwiam Twój spokój. Ja bym naprawdę w końcu wybuchła, choć jestem dość skrajną introwertyczką.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja nie wiem skąd się tacy ludzie biorą, czy to kwestia wychowania czy ludzie rodzą się debilami.

    OdpowiedzUsuń
  34. A podobno ludzie tacy ucywilizowani i kulturalni...

    OdpowiedzUsuń
  35. Czytałam, czytałam i sobie myślę - a jednak my Polacy nie jesteśmy wcale tacy źli... a tu bum na koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Podziwiam za cierpliwość, ja bym już dawno rzuciła tym wrzeszczac na klientów.. Wierzyłam, że ludzie w innych zakątkach świata są bardziej otwarci, mili a tu okazuje się ze wcale nie różnią się od zwykłych Polaków.
    Co zrobić.. Trza zacisnąć pięści i iść dalej!

    OdpowiedzUsuń
  37. Niestety na każdego świetnego człowieka przypada jedna menda. Na szczęście na każdą mendę przypada jeden świetny człowiek. Choć oczywiście życze Tobie i sobie spotykania tylko tej jednej grupy ;)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM