sobota, 24 września 2016

Gorsza od lepszych


Na Malcie spotykam przeróżnych ludzi. Smutnych, szczęśliwych, bogatych, biednych. Takich, którzy mają relaks w życiu i tych, którzy męczą się w wyścigu szczurów. Ostatnio miewam do czynienia również z ludźmi, którzy z różnych powodów czują się lepsi ode mnie.

Typowy korposzczur czuje się lepszy od takich ludzi jak ja. Zarabia więcej, ma rodzinę, bezpieczną przyszłość. Poradził sobie w życiu, wspina się po szczeblach kariery. Kim ja dla niego jestem? Menelem bez szkoły, który tuła się po świecie. Co z tego, że skończyłam studia, skoro chwilowo nie korzystam ze swojego wykształcenia? Osoba taka nie dopuszcza do siebie myśli, że po pierwsze, ja jestem jak najbardziej szczęśliwa i postępuję świadomie, a tym bardziej nie zaakceptowałaby faktu, że ja czuję się oświecona, zadowolona i wolna, a owego korposzczura mam za więźnia jego własnego życia. Przecież to bezsensowne, niedopuszczalne. Oni się dorobili, ja jestem nigdzie. Oni odkładają na emeryturę, ja jestem w dupie. Oni mają plan na najbliższych 10 lat, ja za parę miesięcy wyjadę w podróż dookoła świata i każdy dzień będzie przygodą, niesamowitą tajemnicą do odkrycia. Bo tak chcę, o czym już mówiłam.

oni układają sobie życie, żul Sabina obkleja
szafę etykietami od browarów. priorytety.

Nasuwa się pytanie, czy ci ludzie naprawdę są szczęśliwi? Kiedyś uważałam, że to niemożliwe. Kto cieszyłby się życiem zasuwając do nudnej korporoboty w biurze, pracując z idiotami, jeżdżąc furą kupioną za wszystkie oszczędności, wieczory spędzając przed tv w domu kupionym na kredyt? Mając dokładną wizję niemalże całego życia, głównie uzależnionego od wychowywania dzieci, posyłania ich do szkół i na obozy i wydawania na nie pieniędzy? Powiedziałam, że ludzie nie zadają sobie pytań. Gdyby zapytali siebie 'czy jestem szczęśliwy?', 'czy się spełniam?' i udzielili sobie szczerej odpowiedzi na to pytanie, to trafiliby do psychiatryka, bo okazałoby się, że wcale nie chcą tak żyć. Nie chcieli podążać tą ścieżką, ale społeczeństwo i stereotypy ich do tego zmusiły, a oni mieli za mało jaj i silnej woli, by się temu oprzeć. Zamulają w biurze, a woleliby grać na katarynce i jeździć po świecie. Albo robić cokolwiek innego... ale jest już za późno. Cóż.

Na podstawie kilku sytuacji stwierdziłam ostatnio, że mimo wszystko są ludzie, którzy faktycznie cieszą się takim życiem i jest ono dla nich pisane. Czują moc, bo zarabiają na rodzinę, furę i dom. Czy po prostu postępują zgodnie z narzuconym przez społeczeństwo i tradycje wzorcem? Może, ale wygląda na to, że się spełniają. Istnieje też ogromna ilość osobników, którzy z różnych powodów obrali wąski tor i tego się trzymają. Są ludzie, którzy są wprost stworzeni do tego, żeby być synem właściciela restauracji, mieć pieniądze znikąd, puszyć się jak paw i wozić z łasymi na hajs dziewczętami młodszymi od nich o dekadę. Są ludzie, którzy zakładają jakąś podejrzaną biznesfirmę w internecie, robią podejrzane interesy i mają z tego jakieś podejrzane pieniądze, mieszkają 3500 km od swojej drugiej połówki (która w innym kraju zajmuje się dokładnie tym samym), tęsknią za sobą i cierpią, ale nie chcą się razem wprowadzić, bo każde musi doglądać interesów w swojej części świata. Bo przecież są poważnymi dorosłymi ludźmi i muszą troszczyć się o dostatnie życie dla swojej przyszłej rodziny. Odpowiednio poukładali sobie priorytety w życiu. Na dodatek oczywiście planują dziecko i odstawiają wszelkie używki, żeby ich (otyłe) ciała były doskonałymi producentami plemników i komórek jajowych. Bez sensu kompletnie, nic się nie trzyma kupy, mnóstwo wyrzeczeń, zero radości z życia, ale co ja tam wiem. Przecież jestem dziewczyną, która zamiast iść do poważnej pracy w zawodzie, przyjechała sobie na Maltę, jest kelnerką, opala się, łoi browary i na dodatek odkłada pieniądze na podróż do Nowej Zelandii. Niepoważna jakaś, a na pewno bez perspektyw.

Czuję się szczęśliwa. Lepsza od tych ludzi? To mocne i niemiłe słowo, ale chyba tak właśnie się czuję. Otworzyłam się na możliwości i robię dokładnie to, co chcę. Każdy z nas zaczyna z innym pakietem startowym, jedni rodzą się w bogatych domach, inni w rodzinach bardzo religijnych, konserwatywnych, mają wpajane różne poglądy, obracają się w konkretnych środowiskach. Nie wiem, kim byłabym teraz, gdybym od urodzenia była ustawiona i byłoby wiadomo, że nigdy nie muszę pracować, albo robić to dla zasady, bo pieniędzy dla mnie i kolejnych kilku pokoleń na pewno nie zabraknie. Cieszę się z poziomu świadomości, który osiągnęłam i mam wrażenie, że ci ludzie nie dotrą do tego etapu. Nie mają takiej potrzeby albo ochoty. Biorą to, co zasugerowało im życie i podążają jakąś opartą na tradycji i kulturowych wzorcach ścieżką. Nie myślą, jak by to było rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady, albo zrobić cokolwiek innego. Ja myślę, próbuję różnych rzeczy i biorę pod uwagę cały wachlarz opcji. I tym się szczycę.

31 komentarzy:

  1. Każdy ma swój pomysł na życie. :) Jednym wystarczy ciepła posadka, kredycik i inne takie luksusy, a innym wystarczy poczucie szczęścia z bycia gdziekolwiek, posiadania tyle ile potrzeba, nie ponad miarę, i snucia planów na dziś i jutro, a nie na kolejne 5 lat do przodu. Myślę, że trafnie to ujęłaś to zupełnie inna świadomość. Ale jedni potrzebują takiej inni zupełnie innej. Mnie wystarczy na te chwilę poczucie, że jestem szczęśliwa, kochana. A czy to będzie tu czy tam. Cieszę się każdą chwilą i dniem jaki jest mi dany. Stabilizacja jest dobra. Ale przesadne poukładanie już nie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz co, ja mam wrażenie, że teraz to wszyscy oczekują od innych bycia jakimś... innym. W sensie - podróżuj, ciesz się, chodź na imprezy, otaczaj się ludźmi, bądź spontaniczny, bla, bla, bla. Z drugiej strony oczekują bycia odpowiedzialnym, dojrzałym. W społeczeństwie jest multum stereotypów i wymagań i tak wiele z nich wzajemnie się wyklucza, że gdyby spróbować się podporządkować pod wszystkie, to chybaby się zwariowało. Dlatego moim zdaniem... po prostu najlepiej mieć to gdzieś i słuchać siebie. Ja raczej nie czułabym się dobrze jeżdżąc stopem i poznając tak wielu ludzi, ale skoro Tobie daje to szczęście - to super. Mi szczęście dają inne rzeczy i tak jest z każdym człowiekiem. Każdy jest indywidualną jednostką, a to, że niektórzy mają ze wszystkim problem, nic ich nie cieszy i jeszcze krytykują innych, żeby się dowartościować, to cóż - ich problem, nie Twój :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię mieć plan na najbliższe godziny, dni, ale nie odgradzam się od tajemnic, spontaniczności zmiany planów. Jestem zorganizowana, ale podczas takich nieoczekiwanych zwrotów akcji naprawdę czuję, że żyję. Mogę odetchnąć, zdystansować się do absolutnie wszystkiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak Ty spoglądasz na korposzczury, tak ja spoglądałam na moje koleżanki, które miały niezłą podnietę gdy mówiły o swoich planach zawodowych - że jedna będzie miała swoje własne biuro rachunkowe, a druga będzie rewidentem! Kurka - szczyt marzeń, ale nie moich. Generalnie nigdy nie wiązałam jakoś spełnienia życiowego z pracą w zawodzie, bo bądź co bądź - jest rozchwytywana i pewna, ale bądźmy szczerzy - nudna i nie ma w sobie odrobiny kreatywności. Tak więc zawsze szukałam spełnienia gdzieś poza tym, gdzieś gdzie mogłabym coś stworzyć. W ogóle Ci się nie dziwie, że czujesz się lepsza i wolna - człowiek, który na pierwszym miejscu stawia karierę, nigdy tej wolności nie zazna - bądźmy szczerzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chciałbym poczuć smak wolności, tak naprawdę, naprawdę! *.*

      Usuń
  5. A mnie dziwi, że ludzie na Malcie są nastawieni na nudną robotę, rodzenie dzieci i życie na kredyt. Zawsze mi się wydawało, że w tamtych stronach stawia się raczej na zabawę, spontan, uśmiech i radość życia- tak po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś, w wolnej chwili przejrzałam Twojego fejsbuka, bo właśnie Twoje podejście do życia mnie zafascynowało. Fakt, jesteś jeszcze bardzo młoda i kiedyś mogą Ci się priorytety pozmieniać, np. kiedy pokochasz kogoś i będziesz chciała z tym kimś mieć dziecko. A dziecko niejako wymusza stabilność, bo jego wychowanie jest objęte różnymi normami prawnymi. Oczywiście nie widzę nic złego w takiej zmianie priorytetów. Liczy się to co dzisiaj, co niesie chwila obecna, a Ty (wygląda na to) masz odwagę by żyć w zgodzie ze sobą, chrzaniąc tzw. normy społeczne i opinie ludzi nastawianych na "mieć". Myślę, że odwaga to właściwe słowo :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak naprawdę to Ty jesteś lepsza...Oni są spętani okowami codzienności, kredytów, odpowiedzialności, konwenansów...A Ty jesteś wolna. I to jest super...W każdej chwili możesz wziąć plecak i ruszyć dalej...Każdy robi to, na co ma ochotę i odwagę w danej chwili-albo tylko to, na co pozwala im Wewnętrzny Krytyk...Ja jestem po Twojej stronie, tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam sporo znajomych którzy marzą o tym, by pracować w korporacji ;) Sama wolałabym mieć spokojną robotę na etacie, żeby po niej móc wracać do domu- swojego własnego kawałka podłogi, koniecznie w Polsce- i pisać, tworzyć. Dla mnie czymś strasznym byłoby życie oparte na podróżowaniu. Nie kumam zupełnie idei życia bez jednego stałego punktu we wszechświecie, jakim jest dom. Mogę czytać o podróżach, sama spełniam się tylko jako turystka.
    Znam też ludzi, którzy chcą mieć spokojny dom, bo np. nie mieli takowego w dzieciństwie i chcą, by ich dzieci miały lepiej i były szczęśliwe, tak jak oni nie byli.
    Jako córka zadowolonych z życia nauczycieli stwierdzam, że spełniać się można wszędzie, jak tylko się człowiek zastanowi, kim chce być i co robić :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Proszę, jaka niszczycielka społecznych gorsetów, nonkonformistka i eksperymentatorka. Ciekawe czy kiedyś Ci przejdzie... ;D

    Ja to bym chciał się urodzić w jakiejś rodzince, co mają sieć sklepów albo restauracji. Życie byłoby wtedy dużo prostsze, jakby spokojniejsze w aspekcie bytowym... eeeh.

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdy jest inny. Dla niektórych praca w korpo to szczyt spełnienia marzeń i faktycznie są ludzie, którzy się tym cieszą. Spełniają się tam i to jest fajne. Inni, tak jak Ty, czerpią od życia garsciami na swój sposób. Podróżują, bawią się, żyją z dnia na dzień. To też jest wspaniałe, no i niezwykle odważne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym roku też atrakcją bylo picie piwa. No i muzyka jak zawsze. W sumie najbardziej to mi się podobały tańce uliczne praskiej młodzieży.
    Pozdrowienia warszawskie.

    Temat bardzo ciekawy i znany mi. Nawet nie wiem jak to w miarę krótko skomentować? Napiszę słowami Einsteina: "Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B, wyobraźnia zaś wszędzie" Ty raczej kierujesz się podobnie jak ja WYOBRAŹNIĄ :) Są tego plusy i minusy. Ale ponieważ życia nie da się powtórzyć, więc ja wybrałem takie życie jakie mam. A może po prostu tak wyszło?
    Mam liczną rodzinę. Wielu porobiło kariery na przykład naukowe a także finansowe w USA. I dobrze. każdy z nas jest inny i najważniejsze ROBIĆ TO CO SIĘ LUBI a nie małpować!!!! I nie żyć na POKAZ. Żyć dla siebie.
    Pozdrawia niedoszły profesorek, inżynierek, generał, prezes, dyrektor, minister a nawet prezydent:)
    Bądź zdrowa i kolorowa. I realizuj swoje marzenia.
    I szerokiej drogi!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I jeszcze jedno. Nie czułem się nigdy gorszy. Ale na pewno INNY OD INNYCH.
    Jak dożyję to emeryturę przywitam rejsem oceanicznym. Kiedyś w młodości rozczytywałem się w literaturze marynistycznej.
    Ahoj przygodo!

    OdpowiedzUsuń
  13. I jeszcze jedno. Nie czułem się nigdy gorszy. Ale na pewno INNY OD INNYCH.
    Jak dożyję to emeryturę przywitam rejsem oceanicznym. Kiedyś w młodości rozczytywałem się w literaturze marynistycznej.
    Ahoj przygodo!

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam Cię za odwagę i determinację, bo wielu tak chciałoby żyć, ale coś lub ktoś im nie pozwala. To, co wybrałaś to pasja i obyś mogła dalej za nią podążać :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeżeli Ty jesteś szczęśliwa i jesteś zadowolona ze swoijego życia to nie ma co się się przejmować korposzczurami. Może są bogaci, piękni ale czy na pewno są szczęśliwi? tego nie wiemy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Najważniejsze to znaleźć ten idealny sposób życia tylko dla siebie. Wtedy jest się najlepszym na świecie - bo szczęśliwym.

    OdpowiedzUsuń
  17. spontanicznie wylądowałam na Malcie :) i mam wrażenie, że wiem o czym piszesz :) gdzie pracujesz?

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę,że są ludzie, którzy są szczęśliwi i którzy nie są. Ale mam bliski przykład znajomej, która dąży do tego, by mieć mnóstwo pieniędzy - fajnie to wszystko ogarnia. Ale widać u niej ciągłe zdenerwowanie, brak radości z dnia codziennego, jej związek polega na rozmowach o biznesie, a nie o miłości . Patrząc na to przez pewien okres ( początkowo jej zazdrościłam - pozytywnie oczywiście)zauważyłam,że życie jej umyka, że jest nieszczęśliwa, że psuje kontakty miłosne, znajomości, rodzinne . Najważniejsze mieć sposób na zycie, który nam odpowiada, który daje nam stabilizację , ale i radość.
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślę, że typowy korposzczur to raczej mocno Ci zazdrości - pracuję w korpo i tam najbardziej popularnym i na topie tematem jest to, gdzie kto podróżował w trakcie urlopu. Bliżej niż do Wietnamu to nie wypada. ;)
    Myślę, że najważniejsze jest życie w zgodzie ze sobą. Świadome podejmowanie decyzji i branie na klatę tego, że spełnianie swoich marzeń to nie tylko coś, o czym fajnie poopowiadać przy korporacyjnym ekspresie do kawy. Takich ludzi szanuję i Ty zdecydowanie się do nich zaliczasz. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie uważam, że ktokolwiek jest tu "lepszy" lub "gorszy". Po prostu każdy ma inne cele i inne priorytety. Każdy chce dotrzeć w inne miejsce w swoim życiu. Dla niektórych spełnieniem marzeń jest mnóstwo hajsu, duży dom, piękna żona i dzieci-prymuski. Dla innego jest to samotnicze życie w chacie w środku lasu. A dla jeszcze innego to spontaniczne podróżowanie po świecie i nie zagrzewanie nigdzie miejsca na dłużej.
    Myślę, że życie to sztuka wyborów i co by nie mówić, zawsze jest coś kosztem czegoś. Wydaje mi się, że kiedy już dokonamy wyboru, to "dislajkujemy" inne opcje. Chyba to ma nawet swoją nazwę w psychologii, ale jej nie pamiętam, bo taki ze mnie psycholog jak z koziej dupy trąba.
    Tak jak Tobie ciężko zrozumieć, jak "korposzczurki" mogą być szczęśliwe, tak oni nie ogarniają, jak możesz żyć z dnia na dzień i nie myśleć o emeryturze :)
    __

    Zawsze czytam, ale rzadko komentuję, bo jestem leniwa. Soreczka ♥ Obiecuję poprawę! Wiem, że dostawanie feedbacku jest super.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja zgadzam się z Tobą w 1000000000%, bo ludzie pędzą za kasą, nie oglądając się za rodziną, a tak naprawdę za własnym szczęściem... są niewolnikami własnego życia, ale cóż... każdy robi ze swoim życiem to co chce. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czasami kusi żeby czuć się lepszym od tych uwięzionych we własnych życiach, z ograniczonym pojmowaniem i wąskimi horyzontami. Ale to by było trochę niezgodne ze moim światopoglądem:D Bo według mnie szczęście można odnaleźć wszędzie. Także w korporacji. Ważne tylko, żeby naprawdę być pewnym czy droga, którą obraliśmy to ta właściwa:) Nie ma lepszych i gorszych, ale najlepiej podsumowała to chyba Kasia z bloga "piwo z sokiem". Nie mam nic do dodania, podpisuję się pod tym co napisała :)

    OdpowiedzUsuń
  23. myślę, że tak samo szczęśliwa może być osoba w podróży dookoła świata jak i ta pracująca w korpo, wychowująca dzieci itd.
    każdy człowiek jest inny i szczęście to przede wszystkim życie w zgodzie ze sobą:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zdecydowanie dawno mnie tu nie było, widzę, że wiele się zmieniło.
    Fantastycznie, że się spełniasz, robisz to co chcesz robić i jest to Twoją świadomą decyzją.
    Trochę Ci nawet tego zazdroszczę ;-)
    Pozdrawiam cieplutko! Powodzenia w zbieraniu funduszy!

    OdpowiedzUsuń
  25. Też kiedyś myślałam, że nie można, no nie można, być szczęśliwym pracując w korpo, ale potem też doszłam do wniosku, że każdemu co innego pisane... i może ja niekoniecznie rozumiem, jak można mieć totalnie poukładane życie, ale ci poukładani też mogą nie rozumieć mojego chaotycznego życia, i tyle :) Grunt, żeby każdy się spełniał :D
    Ależ Ci zazdroszczę tej wyprawy, i to jeszcze do Nowej Zelandii!!! Całe szczęście mam własne plany, którymi jaram się jak fretka w agreście, bo inaczej rzuciłabym wszystko i przeprowadziłabym się do losowo wybranego kraju ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. to jest tak, że każdy powinien znaleźć swoją własną drogę do szczęścia. dla kogoś jest to wspinanie się na najwyższy szczebel kariery, dla kogoś podróż dookoła świata wzdłuż i wrzesz, dla innego klepanie kotletów dla najbliższych. ważne żeby czuć się dobrze.
    bo dzielenie ludzi na lepszych i gorszych nie ma sensu.
    najważniejsze, abyśmy byli szczęśliwi. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ej, zbieranie etykiet z piwa może uszczęśliwiać - ja zbieram korki od wina, więc piąteczka siostro!

    OdpowiedzUsuń
  28. Wielu ludzi robi w życiu to, czego tak naprawdę nie chce. Przy wyborze kariery kierują się tym, co da im lepsze życie, lepszą przyszłość, a nie koniecznie szczęście,a jeśli już je mają, czasami jest tylko pozorne. Ja sama chciałabym robić w życiu to, co naprawdę chcę robić, choć czasami nie zawsze uda się to zrobić odrazu. Czegokolwiek bym nie robiła, nie chcę pokazywać ludziom, że jestem od nich lepsza, bo myślę, że nie ma ludzi lepszych i gorszych. Wszyscy jesteśmy po prostu różni.

    OdpowiedzUsuń
  29. ile to ja razy słyszałem że jestem nikim bo nie skończyłem szkoły i pracuję jako ochroniarz tylko że nikt nie zagłębił się na tyle żeby dowiedzieć się czemu tej szkoły nie mam i że dzięki podwyżką uznaniowym ten śmieszny ochroniarz wyciąga więcej niż pracownik korpo i ma wolne na telefon dzięki czemu może pojechać na tydzień do ukochanej

    ważne jest to czy jest się szczęśliwym a nie to jak postrzegają Cię inni

    OdpowiedzUsuń
  30. Moja dziewczyna ma kubek na którym widnieje rysunek z napisem "Ma Pan kompleks wyższości? To całkowicie uzasadnione skoro jest Pan honorowym dawcą krwi". Chyba każdy musi mieć jakiś powód do czucia się lepszym od innych. Ja tam się zgadzam z Twoim powodem ;)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM