wtorek, 9 czerwca 2015

Diss na planowanie


Nie lubię planować. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Tak samo, jak przy pytaniu, dlaczego nie lubię grać w siatkówkę. Po prostu nie umiem tego robić... A na dodatek do niczego ta umiejętność by mi się nie przydała.

Wiem, że większość ludzi jest bardzo zorganizowana. Prowadzą kalendarzyki, notują wszystko skrzętnie. Mają listy rzeczy do zrobienia, harmonogram dnia, włącznie z godzinami wypróżnień oraz wiedzą, co będą robić za tydzień, miesiąc i za siedemnaście lat. Cóż, ja nie.

Nie chcę za szybko poznać przyszłości, nie chcę też jej sobie zawczasu poukładać. Bo pewnie i tak nie wyjdzie. Jeżeli już zbiorę się i zapiszę ważne rzeczy i wydarzenia tygodnia w kalendarzu, to i tak potem nie będę pamiętała, żeby do niego zajrzeć. Ja po prostu jestem do tego genetycznie nieprzystosowana. Nie jestem w stanie poukładać sobie dnia. I życia. Co nie oznacza, że nad nim nie panuję. Wiem, co muszę zrobić, więc znajduję na to czas. Nie mogłabym działać według planu - od 14 do 16 nauka. O 19 kolacja. O 23 sen. Damn, nie jestem teraz ani głodna, ani śpiąca, ani wystarczająco kreatywna, żeby zacząć grzebać w projektach. Wiem, że jeśli muszę zrobić coś istotnego, to sumienie mi o tym przypomni i w końcu załatwię tę sprawę, choćbym miała zarwać noc. Ale teraz chwilkę pogram.


a to jest mój ulubiony gif z całego internetu
i stwierdziłam, że muszę koniecznie go Wam tu pokazać

Wyjazd za granicę? Rezerwowanie hotelu, szukanie ciekawych miejsc do odwiedzenia, bookowanie biletów do muzeów, ogarnianie ciekawostek? Jasne, ja podczas podróży nawet nie wiem, gdzie będę dziś spała. W jakim mieście. W jakim kraju. Po co psuć sobie niespodziankę planowaniem? Niektórzy bez zaplanowania sobie dnia nie ruszają się z domu, więc tym bardziej nie odważą się na podbój świata. Wiecie, co jest w tym najsmutniejsze? Że jak im coś nie wyjdzie, plany nie dojdą do skutku, to siadają i się załamują. Nie wiedzą, co mają zrobić. Przecież wszystko sobie poukładali, a to wzięło w łeb. Plan B? Może trzeba było na wszelki wypadek go obmyślić, razem z planami C i D? Albo może... zdać się na improwizację?

Lubię nieoczekiwane zwroty akcji i spontan. Cieszę się, gdy nie potrafię zwizualizować swojej przyszłości i widzę jedną, wielką białą plamę. To budzi dreszczyk emocji. Zastanawianie się nad przyszłością? Nie, dziękuję. Obmyślanie planu dnia? Też nie dla mnie. To do list? Absolutnie. Zobaczę, z której strony zawieje wiatr i poddam mu się. A może właśnie będę płynąć pod prąd? Jeszcze się okaże.

Macie sztywne reguły, czy jesteście elastyczni?
Denerwujecie się, jak Wam plany nie wypalą, czy z uśmiechem na ustach szukacie alternatyw?
Notujecie wizyty u lekarza i fryzjera w kalendarzu, czy po prostu jesteście ich świadomi i o nich nie zapominacie? A może tak jak ja nie chodzicie ani do jednego, ani do drugiego?
Idziecie na spacer w określonym kierunku, czy improwizujecie, sprawdzając, gdzie Was nogi poniosą?
Układacie długopisy kolorystycznie, czy macie jeden wielki pierdolnik?
Skupiacie się na swoim celu tak bardzo, że nie dopuszczacie do siebie żadnych bodźców, czy może błądzicie jak dziecko we mgle, zakładając, że jakoś to będzie?
Jesteście tacy jak oni, czy tacy, jak ja?

37 komentarzy:

  1. Zawsze byłam roztrzepana, później jednak zaplanowałam być ogarniętą. I wiesz do jakich wniosków doszłam? Że natury człowiek nie zmieni :D Tak, mam swój pierdolnik, którego nienawidzi moja współlokatorka (ona jest pedantką do szpiku kości, co prowadzi nieraz do zabawnych sytuacji ;D), nigdy niczego nie zapisuję w kalendarzu (choć owych posiadam pierdyliard), nie planuję kiedy i o której się z kimś spotykam, zawsze to jakoś samo przychodzi ;) Plany są złe. Bo później człowiek się rozczarowuje i tylko z planami zostaje ;/ Buziaki ze słonecznego Krakowa Kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm.. z jednej strony cię rozumiem i podzielam Twoje zdanie :)
    jednak ja to gdzieś pośrodku jestem, haha ;D jedne rzeczy planuje, inne wolę spontanicznie :)
    A gif nieziemski <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy pomiędzy :) Nienawidzę sztywnych reguł, planu dnia od deski do deski - nie odnajduję się w tym. Wolę spontaniczność i elastyczny czas pracy. Tylko w całym moim chaosie pojawiają się spotkania zaplanowane na miesiąc do przodu - wizyty u lekarza, spotkania projektowe itp. Gdybym ich nie zapisała w kalendarzu (który zadzwoni ze trzy razy przed spotkaniem i mi o nim przypomni - papierowy leży gdzieś zakopany) to zwyczajnie bym zapomniała. Teraz jestem w środku sesji i codziennie dzwonię do zaufanych osób z pytaniem, czy my coś jutro mamy i o której, bo ja co prawda się uczę, ale nie wiem na kiedy :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię planować, ale orientacyjnie. Mam kalendarz i do-zrobienia-listę w telefonie, ale z reguły wykreślam je po długim czasie. I jest to w sumie raczej po to, żeby nie zapomnieć, a nie żeby faktycznie odhaczać punkt po punkcie. W podróży to samo, czasem, nie zawsze, jak mi się coś trafi, co koniecznie muszę zobaczyć, to sobie zapisuję. Ale nawet jak zapiszę, to nie ma gwarancji, że zobaczę. Na przykład od początku wiedziałam, że na Helsinki będę miała tylko kilka godzin, więc zrobiłam sobie dokładną listę miejsc, które muszę zobaczyć (z adresami i tak dalej), a na miejscu miałam ze cztery mapki + w telefonie. Nic z tego, zgubiłam się kilka razy. I udało mi się zobaczyć znacznie więcej niż planowałam. I było fajniej. Błądzenie w śniegu po Helsinkach jest fajne. I gdyby mi się udało trzymać się sztywno planu, to bym tego pewnie nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś lubiłam mieć pod kontrolą wszystko, ale kiedy zauważyłam że moje plany najczęściej szlak trafia - odpuściłam sobie.
    I obecnie stawiam na spontan ;) na szczęście mój chłopak lubi mieć wszystko pod kontrolą, więc on jest "mózgiem" naszego zwiazku i wszystkie wyjazdy, wycieczki planuje on, ja najczęściej kompletnie nie mam pojęcia, gdzie się wybieramy i co bedziemy robić ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam mój kalendarz ale rzadko zapisuję w nim "kalendarzowe"rzeczy xD spotkać z przyjaciółki w 99% mam na spontanie, zapisuję w nim raczej tylko to o czym nie chcę zapomnieć - wszelkie uniwersytecki sprawy. Za to mam cały kalendarz wypełniony luźnymi myślami, zasłyszanymi dialogami, wszelkimi pomysłami (by ich nie zapomnieć). Czasami też odjazdy pociągów gdy się gdzieś wybieram i jak muszę się wstawić na ten konkrety, bo jak wracam z Krakowa do domu (a autobusy mam co godzinę) to najczęściej kończy się tak, że jadę tym na którego się wyrobię XD

    OdpowiedzUsuń
  7. długopisy i kredki układam kolorystycznie, ale darzę je taką miłością i fascynacją kolorem, że nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. a tak poza tym to spontan jest od niedawna moim życiem i wszystkie decyzje na spontanie jak do tej pory były tymi najlepszymi. w ogóle ostatnio przy okazji zapomnienia o jakiejś nieistotnej sprawie mój kochany Tatuś zapytał, czy ja mam kalendarz, bo mogłabym pewne rzeczy zapisywać. cóż, gdybym ja pamiętała gdzie on jest... w ogóle plany i ogarnięcie to jestem ja z liceum. ja obecnie to jest jakiś powalony chaos na kółkach
    JAKI PIĘKNY GIF

    OdpowiedzUsuń
  8. Parę rzeczy planuję, ale też nie z jakąś pedantyczną dokładnością. A że czasem coś nie wyjdzie? No cóż, takie życie :) Np. chcę po pracy wyrobić się na autobus odjeżdżający po 14.00. Jeśli nie zdążę, to co mi szkodzi przez półtorej godziny połazić po mieście? Może przy okazji kupię coś niezbędnego do życia? Ale kiedyś faktycznie załamywałam się, jak coś z zaplanowanych rzeczy nie wyszło. Dziś mam z tego ubaw :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... mam kalendarz i zapisuje w nim sprawdziany, wizyty u lekarza, kiedy mam oddać książki do biblioteki itp. W wakacje wybieram się z bratem na RIAT do Anglii. Ja stwierdzilam, że dojedziemy z lotniska stopem, a potem popytamy ludzi, czy nie możemy się rozbić w ich ogródku. Jak się nie zgodzą, to znajdziemy jakieś krzaczki. Brat wolałby mieć wszystko ogarnięte, ale zdaje się na mój inglisz i urok osobisty. Lubię robić listy, co moge, chcę zwiedzić czu zrobić. Nie trzymam się jej punkt w punkt, ale po prostu jak mam coś napisane, to nie zapomnę. No i jak jeżdżę po Wawie komunikacja miejską to mam karteczki z autobusami i przystankami, NO BO INACZEJ SIĘ NIE DA! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja jestem pomiedzy, nic nie zapisuje, jestem bałaganiara ale w podroz zeby sie wybrac na spontana to bym nie potrfila buuu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam planować, mój kalendarz jest zawsze wypchany, zapisuje wszystkie rzeczy :) Bałaganiarą nie jestem, a podróże spontaniczne są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm, wiesz, pewne rzeczy wolę zapisywać, jak chociażby rzeczy do zrobienia na dany dzień, chociaż nie codziennie, to od czasu do czasu, by mieć podgląd jak produktywna jestem XD Jednak nigdy nie potrafiłabym żyć pod kalendarzem, z określonymi godzinami. Dostałabym do głowy w takim trybie i jeszcze te wyrzuty sumienia, że zrobiłam coś 5 minut później niż miałam XD Dzięki, wolę spontan :D

    OdpowiedzUsuń
  13. nie używam kalendarzyków, notesów, nie zapisuje ważnych spraw do zrobienia w telefonie, poza przypinaniem karteczek na komputerze w pracy, bo jednak przy ogromie różnych czynności do wykonania to faktycznie pomaga, w liceum stworzyłem sobie coś takiego jak "wytrzymalnik" z dniami do skreślania które pozostały do wakacji oraz wypisanymi priorytetami na rok szkolny i ogólnym zarysem przeciętnego dnia oraz miejscem na notatki z wybranych dni, moje przemyślenia i powiem że mi ten wytrzymalnik bardzo pomógł, miło go wspominam, dziś jednak niczego takiego nie prowadzę

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem w ogóle nie zorganizowana a bardzo bym chciała. Próbowałam wielu metod, listy do zrobienia, kalendarze itd. i na dłuższą metę nic nie działa. Po pewnym czasie odpuszczam, nie zapisuje, zapominam i to nie działa. Nie planuje zbyt wiele i raczej kieruje się spontanicznością, widocznie planowanie nie jest dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz zupełną, absolutną racje, planowanie jest bez sensu, nienawidzę braku spontaniczności !

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja i moje planowanie to już dla wszystkich wokół temat rzeka. Jestem pierdyknięta na tym punkcie. Jakoś lżej mi z myślą, że mniej więcej wiem co zrobić, kiedy co załatwiać. Wprawdzie i tak potem wszystko robię na odwrót, ale samo planowanie mnie uspokaja w pewien sposób.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja uwielbiam takie wypadu na spontana, tylko nie zawsze mogę sobie na nie pozwolić, no bo niestety nie zawsze mam pieniądze, a staram się mieć coś w zanadrzu jak przez przypadek znalazłabym się w krytycznej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja nienawidzę nie wiedzieć. Ostatnio znajomi stwierdzili, że zrobią mi niespodziankę urodzinową. Powiedzieli tylko, że przyjdą tego i tego dnia, ale nie podali godziny. I gówno, nie przyszli, a ja czekałam jak idiotka. Nawet mnie o tym nie poniformowali, sama się musiałam dopytywać. A potem dostałam wrzutę od rodziców, że nic nie zaplanowałam. Super, nie?
    Zresztą nie lubię spontanu. Wolę mieć wszystko zaplanowane, wtedy się nie gubię. Czuję się po prostu lepiej psychicznie, gdy wiem co i kiedy mam zrobić.
    Planowanie nie jest złe, złe jest wyobrażanie sobie czegoś. Bo wyobrażenia zbyt często nie pokrywają się z rzeczywistością. Poza tym ja np. jak mam dużo rzeczy do zrobienia, to jak ich nie zaplanuję, to będę robić wszystko na ostatnią chwilę, a to już jest bardzo złe.
    A długopisy owszem, mam ułożone kolorystycznie, bo przez całe życie miałam w nich pierdolnik, który doprowadzał mnie do szału, bo nigdy nie mogłam nic znaleźć.

    Aczkolwiek idąc na spacer nie myślę dokąd idę. Zresztą to nie znaczenia - moja miejscowość jest tak mała, że nie ma tu już żadnego miejsca, którego bym nie znała.

    OdpowiedzUsuń
  19. Planowanie? Mam w głowie uźny plan, nic nie zapisuję, nie organizuję. To chyba kwestia charakteru :p Są rzeczy, które rzeczywiście muszę zrobić, ale reszta to czysta improwizacja, zmieniam zdanie co 5 minut ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Parę razy postanawiałam sobie zacząć planować, wreszcie pozbierać się do kupy. Co z tego wyszło? To, że mam na półeczce pierdyliard pięknych notesów, żaden nie zapisany.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeżeli chodzi o pracę, studia czyli obowiązki konieczne to zapisuję je w kalendarzu i wszystkie inne rzeczy dopasowuję pod nie. W tedy nie ma czasu na spontaniczność, z chłopakiem czy znajomymi tez umawiam się dużo wcześniej żeby wszystko ładnie zgrać w kalendarzu-ja mistrz logistyki. Teraz kiedy nie mam rzeczy najwyższej konieczność do zrobienia to wszystko układam sobie w głowie i wykonuje kiedy znajdę na to czas i OCHOTĘ. Nastał czas na improwizację i wymyślanie planów z dnia na dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiesz co? Mam kalendarzyk, ale zapisuję tam jedynie terminy ważnych rzeczy, żeby nie musieć o nich pamiętać cały czas - jak matura, czy występ w teatrze :D No i czasem notuję sobie, co obejrzeć, przeczytać, same przyjemne rzeczy :)
    A tak to nie umiem planować. Wszystko robię spontanicznie i nigdy nie liczę dni do czegoś tam. Najważniejsze jest teraz.

    OdpowiedzUsuń
  23. U mnie to wyglada tak ze robię tzw plan ogolny, czyli luźny zbiór punktów rzeczy ktore planuje zrobić w czasie najbliższym, ale całkowity spontan? NIe... wole sobie poukładac puzzle ^^

    OdpowiedzUsuń
  24. A można tak 50/50? Jeśli chodzi o sprawy uczelniano-zawodowe, to lubię zapisywać sobie listę rzeczy do zrobienia, bo jeśli tego nie zrobię, to istnieje jakieś 99,9% szans, że o tym zapomnę. Nawet, jeśli od tego będzie zależeć przyszłość świata. No i, przy okazji, w ten sposób ogarniam wszystko raz dwa, a później mam czas na improwizację :>
    Co nie zmienia faktu, że kompletnie nie przemawia do mnie planowanie od/do. Wolę podejście zadaniowe: muszę zrobić to, to i to, deadline jest taki i... Po prostu muszę to zrobić, czy mi to zajmie dwie godziny czy dwa tygodnie, to już bez znaczenia.

    I nie mogę się doczekać spotkania ♥ Buzi!

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie to wszystko zależy od wielu czynników. Trudno powiedzieć, czy jestem zorganizowana, czy spontaniczna. Po prostu uważam,że w niektórych sytuacjach lepiej mieć wszystko poukładane,a w innych pozwolić sobie na brak jakichkolwiek planów. Na przykład jeśli chodzi o sprawy związane ze szkołą, zapisuje sobie w kalendarzu jakie sprawdziany mam i kiedy. To mi zdecydowanie pomaga, ponieważ o większości z nich bym pewnie zapomniała. Czasem też zdarzy się,że jakiegoś terminu nie jestem pewna, więc upewniam się sprawdzając w kalendarzu. Wizyty u lekarza czy fryzjera raczej pamiętam, bo te drugie zdarzają sie raz na rok, a pierwszych w ogóle nie mam. Moje planowanie ogranicza się do zapisywania najważniejszych rzeczy. Zdecydowanie nie mogłabym pisać planu dnia z godzinami. Przecież można przez to zwariować. Na spontan natomiast sobie pozwalam w innych sprawach np. jeśli chodzi o spotkania ze znajomymi

    OdpowiedzUsuń
  26. Uwielbiam pewne powiedzenie- "chcesz rozśmieszyć Boga? opowiedz mu o swoich planach":) Sama nie jestem wielkim "planowaczem", jak mam być szczera, chociaż..nieraz może kto i wie, obraca się to przeciwko mnie? Ale wolę jakoś nie przywiązywać się właśnie do kalendarzyka, bo przecież los kocha robić niespodzianki i trzeba je przyjmować. Radzić sobie z nimi.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja lubie planowac, ale zanic nie wychodzi mi to co zaplanuje ;p
    ale lubie tez zycie na spontanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Plany mają to do siebie, że zawsze zaskakują i mijają się z wyznaczonym szlakiem.
    Nie - nigdy nie planuję... Gdy próbuję to zrobić pozostaje rozczarowanie - kurna znowu nie wyszło...
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  29. W Twoim wieku też chadzałam gdzie nogi poniosą. Teraz już mi to nie odpowiada. Jak mam wybrane miłe miejsce do spania ( myślę o urlopie) to w dzień mogę dać się zaskoczyć ;))

    OdpowiedzUsuń
  30. czasem planuję, innym razem zupełnie nie - proste;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Jeżeli gdzieś jadę, to muszę mieć to zaplanowane, bo zwariuję, i będę myślała tylko o tym, gdzie ja będę spać, czy będą wolne miejsca w schronisku, czy nie będzie za drogo itd. Żadna przyjemność z wyjazdu, kiedy się tylko martwisz. Plany ułatwiają mi przeżycie. Mam wszystko zapisane, bo mam złą pamięć. Jestem potwornie nerwowa, i muszę mieć takie sztywne "ramy" mojej podróży określone. Ale nie robi mi różnicy, czy tego dnia oglądam muzeum, czy idę w góry. Grunt, żebym wiedziała, gdzie śpię, bo to należy do ramy.
    W życiu wokół siebie mam bałagan, w którym tylko ja się odnajduję.
    po roku nie znam swojego planu lekcji, bo łatwiej mi znaleźć mojego kumpla i go o to zapytać :P
    Ale nie planuję, co będę robić danego dnia albo za 10 lat, bo i tak tego nie zrobię, moje pomysły zmieniają się 20 razy na sekundę...

    OdpowiedzUsuń
  32. Zawsze planuję wszystko bardzo dokładnie, ale potem i tak nie potrafię się tych planów trzymać;p Wszystko zawsze przychodzi mi jakoś tak samo i nigdy nie jestem w stanie przewidzieć co przyniesie mi kolejny dzień;p Spontaniczne decyzje i niespodziewane zwroty akcji zawsze przynoszą najlepsze przygody ;D

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja jestem spontaniczna, co trzeba, zapamiętam. Nie lubię sztampy, a do tego uchodzę za bałaganiarę. Ot, artystyczna dusza :D Ale Tobie i tak nie dorównuję, podejrzewam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Mam dokładnie tak jak ty. Nie potrafię planować, nawet próbowałam prowadzić kalendarzyk, ale nic z tego nie wyszło. Spontaniczność i improwizacja to moje drugie imiona :D

    OdpowiedzUsuń
  35. Jestem elastyczna, już się nie denerwuje, bo moje plany nigdy nie wypalają, zawsze coś się zmienia w ostatniej chwili, zawsze idę tam, gdzie mnie nogi poniosą, moje długopisy są wszędzie, ale nigdy ich nie ma, jak są potrzebne, całe życie błądzę jak dziecko. Jedynie czasami zapisuję wizyty u lekarzy, bo gdybym tego nie robiła, to przestałabym w ogóle gdziekolwiek chodzić…
    Po co planować, skoro plany i tak się zmienią? :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie to, że planuję wszystko, ale lubię coś WIEDZIEĆ. Nie mogłabym gdzieś jechać i nie mieć pewności, czy będę miała gdzie spać. Aż taka spontaniczna nie jestem :D
    Co do lekarza, powiedz mi że nie jestem jedyną osobą, która nie była nigdy u ginekologa?!

    OdpowiedzUsuń
  37. Niestety, ale ja jestem bogiem planowania :D Mam już za sobą dwa projekty plannerów, trzeci przede mną. Lubię sobie zapisać ważne terminy jak lekarz, otwarcie antykwariatu, termin zwrotu książek do biblioteki. Mam osobną planszę na rozpisanie przykładowego jadłospisu, wg którego robię listę zakupów i same zakupy. Gdy jadę w nowe miejsce, sprawdzam autobusy, pociągi, tramwaje, ceny biletów, czy są jakieś sklepy w pobliżu, robię zdjęcie mapy, nigdy nie jadę w ciemno. Mam coś zwiedzać? Dokładnie sprawdzam godziny otwarcia, jak dojść, ceny biletów. Widzę się z przyjaciółką? Mam zarysowany plan, co kreatywnego możemy robić poza kawą. Owszem, niejednokrotnie moje listy to do nie uda mi się wykonać w 100%, ale nie wpadam w panikę. Czasem wręcz mam aż za bardzo wyj* :P

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM