Uwaga, Bina, gówniara, lat 22, będzie pisała o miłości. I tak lepsze to niż 14-latki wypowiadające się o trudnościach w życiu. Do tego wpisu zainspirowała mnie Lina, która sama niedawno rozpisała się na ten temat.
What is love? Baby don't hurt me, don't hurt me, no more. No właśnie, ten nieśmiertelny hit przekazuje bardzo mądre słowa. Ranienie w miłości jest raczej nieprzyjemne, ale chyba nieuniknione. A może jednak?
Kiedyś się zakochałam. Za mocno. Za bardzo się zaangażowałam. Nie zorientowałam się, że jakieś chore uczucie tak mnie wchłonęło, że byłam w stanie przymknąć oko na jakieś hardkorowe akcje, których "na trzeźwo" nigdy bym nie wybaczyła. Uczucie to kosztowało mnie wiele łez, na szczęście praktycznie nic poza tym. Lekcja? Nie zakochiwać się. Nie zakochać się do nieprzytomności i, przede wszystkim, nie cierpieć. Nie pozwalać się doprowadzać do łez. Dżiz, przecież to tylko facet!
Postawiłam na luz. Okazało się, że można kochać i być kochanym bez spinania dupy. Czymże jest miłość, jak nie czuciem się swobodnie w towarzystwie drugiej osoby? Możliwością wspólnego spędzania czasu na totalnym relaksie? Wspólnym piciem browarów przed kompem? Śmianiem się z drugiej osoby, jak się przewróci? Kończeniem po sobie nawzajem zdań? Mobilizowaniem się? Wiedzą, co bawi drugą osobę, i, oczywiście, korzystaniem z tej wiedzy? No i przede wszystkim zrozumieniem. Szczerością. Jesteśmy dorośli, rozmawiajmy. Dlaczego tak niewielu z nas to rozumie? Jeśli kogoś kochamy (a nawet o wiele mniej, rozmowa jest wskazana zawsze, z każdym), to podzielmy się z nim swoimi myślami. Nie dawajmy mu się domyślać, bo nie, on się nie domyśli, że twoje skwaszone spojrzenie i całodzienny foch związane są z tym, że zobaczyłaś przez ramię jak on pisze smsa do koleżanki z pracy.
Można kochać bez popadania w jakieś skrajności. Kocham, bo to mnie (i drugą osobę, oby) uszczęśliwia, dlaczego więc mam popadać w jakąś czarną rozpacz? Miłość czasem generuje negatywne emocje, staram się jednak ich uniknąć. Silna zazdrość i tęsknota to zdecydowanie nie to, czego mi potrzeba w życiu.
Nie umiem jednoznacznie zdefiniować miłości, bo sama na różnych etapach swojego życia różnie ją odczuwałam. Miłość do mamy, taty, siostry, siebie, przyjaciela, Harry'ego Pottera, Roberta Smitha, wypatrzonej w internecie papugi, burgera z sosem z pleśniowego sera. Są różne rodzaje miłości, jakim cudem mam to wsadzać do jednego worka?
Życzę miłego dnia, pełnego miłości. Ale takiej rozsądnej. Szczęśliwej.
Może ranienie jest nieuniknione, ale co innego zranić i się poprawić, a co innego ranić non stop, bez zadnego znaku 'stop'. Mam wrazenie, ze ostatnio w moim otoczeniu milosc rozumie się jako brak rozsądku i pozwalanie na chore akcje, po których, moim zdaniem, związku nie powinno być.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Najgorsze jest zadurzyć się bezgranicznie. Przymykanie oczu na niektóre rzeczy, które na trzeźwo pewnie byłyby nie do przełknięcia. Cóż, ale tak to już jest. To samo z resztą tyczy się przecież nie tylko miłości, ale i przyjaźni - tak myślę.
OdpowiedzUsuńTeż przeżyłam takie bezgraniczne zadłużenie się, ale ocknęłam się, zebrałam dupkę i teraz jestem w szczęśliwym związku bez niepotrzebnych nieprzyjemności :D Polecam :D
OdpowiedzUsuńmogłabym Ci przybić piątkę!
UsuńUwielbiam przemyślenia na takie tematy jak miłość. Fascynuje mnie, na ile sposobów może ona zostać opisana, co sądzą o niej ludzie czy czy w ogóle wierzą w jej istnienie. Może zrobimy z tego między blogową zabawę? xD Niech każdy chętny wypowie się na temat miłości. O. To jest plan :D
OdpowiedzUsuńdo Roberta Smitha <3 tu jest chyba mowa o tej miłości wiecznej? xD wydaje mi się że tym co charakterystyczne dla miłości młodego człowieka jest mylenie zakochania z kochaniem, a nawet zauroczenia. Wtedy idealizujemy i się rozczarowujemy. A kochamy również z wadami ;)
OdpowiedzUsuńNawet miłość do burgera może być nieszczęśliwa, a co dopiero do człowieka :P A co do reszty to się nie wypowiadam, ponieważ jako obiekt i bardzo młody, i na dodatek dość głupi wolę nie przekazywać tej części swojego światopoglądu dalej. Mimo wszystko, dalej o wiele bardziej od miłości gustuję w przyjaźni, bo łatwiej z nią wytrzymać.
OdpowiedzUsuńJa tam od jakiegoś czasu nie rozmyślam o miłości. Zresztą mam tak trudny charakter, że żaden facet ze mną prędko nie wytrzyma :D
OdpowiedzUsuńAch, jej, jak ładnie napisałaś. Zgadzam się absolutnie - można kochać. Mądrze, spokojnie, a przy tym bardzo. Najbardziej mi się podobało to, co wytłuściłaś: jesteśmy dorośli, rozmawiajmy. Strasznie wiele osób zapomina, że ma język w gębie.
OdpowiedzUsuńDzięki lekturze Twojego posta stwierdziłam, jakim wielkim dzieciakiem jeszcze jestem. No bo do tej pory chyba nikogo nie kochałam, a byłam zakochana, i to w taki porypany sposób, że dawałam sobie robić złe rzeczy i nawet ich nie widziałam. Także wiesz. Może to było podobne do Twoich doświadczeń, a może nie, ale tak czy siak: nigdy więcej. (Do następnego razu? Mam niekorzystne skłonności :D).
Też kiedyś byłam strasznie zakochana, nie wyobrażałam sobie dnia bez tej osoby :) masakra, teraz mam nieco inne podejście :) zostawiło to we mnie głęboki ślad do tej pory (jak chcesz możeny wymienić maile, bo to nie nadaje się na komenatrz) :D
OdpowiedzUsuńMiłość do Harrego Pottera jest nieśmiertelna <3 Mój pierwszy ukochany do którego zawsze już będę miała sentyment.
OdpowiedzUsuńA tak całkiem poważnie to mądrze mówisz. Sama dopiero się uczę ogarniać swoje uczucia i liżę rany po poprzednim związku.
Mam nadzieję, że któregoś dnia podejdę do tego w taki sposób jak Ty.
Zgodzę się, również w miłości potrzebny jest rozsądek ;)
OdpowiedzUsuńMądre słowa :) miłość jest różna, a każdy ma swoją własną definicję :) mi Twoja bardzo się podoba i jest bardzo podobna do mojej :)
OdpowiedzUsuńna ważną rzecz zwróciłaś uwagę, nie ma jednego rodzaju miłości, różnie można kochać, jest miłość do rodziny, miłość jako słabość do jakiegoś zachowania do jedzenia, jest chora miłość, miłość może być dojrzała, jest miłość nastolatki głęboka, burzliwa i na wieczność, bardzo destrukcyjna, teraz chyba przeżywasz miłość dojrzałą, osoby, która nie oczekuje ideału, bo wie że ich nie ma i że sama taka nie jest
OdpowiedzUsuńsamej miłości chyba nie da się zdefiniować.. ale, ale-każdy przeżywa ją na swój własny sposób.. jedni muszą zakochać się szaleńczo milion razy, aby potem zakochać się raz, a na stałe, bez megalomani..
OdpowiedzUsuńinni za to, trafiają od razu na swoją połówkę i jest dobrze.. :)
każdy ma jakieś swoje własne pojęcie miłości i dla każdego jest ona zupełnie inna. masz jednak racje by nie zakochiwać się tak bezgranicznie. warto pomiędzy tą miłością do faceta mieć znaleźć czas dla siebie, swoje zainteresowania, bo niestety jak to bywa gdy wchodzimy w związek rezygnujemy ze swoich marzeń i celów.
OdpowiedzUsuńIdealnie to opisałaś, mam wrażenie że tak wygląda właśnie mój związek *chwalisię*. Dużo rozmowy, czucie sie przy sobie swobodnie i nie popadanie w żadną skrajność.
OdpowiedzUsuńOfc zdarzało mi się kiedyś zachowywać sprzecznie z powyzszym postem, ale to były czasy gimnazjum i chyba bardzo mało wiedziałam na temat z jakimi typami chłopaków (bo to faceci jeszcze nie byli) się nie zadawać.
Szkoda, że w dzisiejszych gimnazjach na lekcjach wdż (wychowanie do życia w rodzinie czy coś XD) nie uczą o miłości,a najważniejsze co robić jak się ją traci, jak nie cierpieć i jak najzwyczajniej w świecie sobie z nią poradzić. Myślę, że nawet więcej niż połowa osób, które się z takich powodów tną, już by tego nie robiły :) W sumie to cięcie się to taka jakby teraz moda. Jest Ci smutno, przykro? A może mama nie pozwolila Ci iść na impreze? Potnij się! -.-'
OdpowiedzUsuńJa mam to szczęscie, że spotkałam tą drugą osobę, ale prawda jest taka, że z dnia na dzień przywiązuje się bardziej i bardziej i moje uczucie równierz się wzmacnia, więc jakbym teraz to wszystko straciła.. nie wiem jak bym sobie dała radę :)
Gdybym ja miała pisać, czym dla mnie jest moja miłość, ta w sensie miłości o kształcie erosa ( no bo mamy macierzyńską, miłość jako nurt religijny i tak dalej, miłość o jakiej mówili sufi...) to spędziłabym nad elaboratem pół dnia pewnie. Ale trzeba przyjąć to, że każdy miłość odczuwa inaczej, po swojemu...i cholernie łatwo, w tym jednym rodzaju się zatracić i zgłupieć. A w żadnym, naprawdę żadnym uczuciu nie można zapominać...o sobie. To, że istnieje my, nie znaczy, że przestało istnieć ja, czyż nie? I też w sumie, nie tyczy się to tylko tego erosa. Ale to znowuż, dłuższa dygresja :D
OdpowiedzUsuńEch, miłość. Nie znam się na tym, to się nie wypowiadam. :P
OdpowiedzUsuńwedług mnie miłość to mniej więcej to samo co sraczka -,-
OdpowiedzUsuńJestem nieodwołalnie zakochana w Pepsi i czekoladzie. Ten trójkąt jest jednak cokolwiek destruktywny dla mojego organizmu </3
OdpowiedzUsuńNie no... Wiem, co to jest miłość. I kocham. I, cholera, mogłabym kochać cały świat i jeszcze więcej, bo czuję, że mogłabym. I czemu łatwo mi to powiedzieć na Binkowym blogu, a nie tej drugiej osobie, która przede wszystkim powinna to usłyszeć...? :/ Ech, problemy pierwszego świata.
Niestety mam wrażenie, że chyba za bardzo się zaangażowałam i zamiast się cieszyć to zaczyna mnie to wszystko przytłaczać, a przecież nie tak powinno być...
OdpowiedzUsuńCiężko to krótko skomentować. To jest temat psychologiczny, biologiczny, filozoficzny. Miłości są bardzo różne. Najgorsza uważam to miłość jednostronna, nieodwzajemniona. Może ona zatruć życie pół a nawet i całe. Odkochać na zawołanie jest bardzo trudne. Nie będę tu rad udzielał. Każdy i każda z nas ma swoje doświadczenia. człowiek zakochany potrafi robić niewyobrażalne głupoty. To jest temat większości książek, powieści, opowiadań. Ja w stosunku do kobiet byłem dość naiwny. Nie potrafiłem rozpoznać potrzeb, marzeń. I sporo bezpowrotnie straciłem. A "to se ne vrati" jak mawiają sąsiedzi Czesi :) Jest powiedzenie "ufaj i kontroluj"
OdpowiedzUsuńJa jeszcze napiszę "KOCHAJ I KONTROLUJ" Ale tego na zawołanie się nie zrobi.
Vojtekdyletantwtymtemacie
Yay Bina jak pozytywnie! To znaczy nadal z dystansem, ale lubię to <3 'Śmianiem się z drugiej osoby, jak się przewróci?' a tym to pozamiatałaś, ha, a myślałam że to nienormalne że zamiast współczuć mojemu wybrankowi, mówię że nie powinien marudzić jak baba jak się biedak skaleczy:)
OdpowiedzUsuń-
Po Twoich komentarzach zastanawiam się, czy nie popadam w alkoholizm, hm. Ale mimo wszystko! Też bym się z Tobą napiła, dogadałybyśmy się! :D
no przesada jest niewskazana-jak i we wszystkim ;) a co do nastoletnich dziewczynek rozprawiających o "miłości" i "rozterkach" - no cóż, można się jedynie pośmiać, a to już coś!
OdpowiedzUsuńWielu osobom wydaje się, że to na pewno miłość. Może ta ostatnia to tak naprawdę nie było TO, ale teraz to już na 100%. I znowu przy kolejnej "okazji" dochodzą do wniosku, że do dalej nie było to.
OdpowiedzUsuńPewnie, że można kochać bez popadania w skrajności, ale trzeba się tego nauczyć i nie przejmować każdą błahostką, a każdy tę umiejętność osiąga w innym wieku. Albo i wcale ;)
/A co do [geim], to też najpierw myślałam o Harrym Potterze, jak się natknęłam na skrót HP, ale później jakoś o tym zapomniałam o_O
Nie da się ciągle kontrolować zakochania i jego natężenia :D
OdpowiedzUsuńMiłość, bardzo łatwo pomylić z zauroczeniem. Chociaż od tego się to wszystko zaczyna,jednak jest to bardzo zgubne, ehh.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Moje ostatnie zakochanie było pewnego rodzaju lekcją - nie wolno się w całości poświęcać dla tego uczucia, jeśli druga strona nie robi tego samego. Wychodzi z tego, że staramy się na siłę, aby druga połówka była uśmiechnięta, szczęśliwa niekoniecznie patrząc, czy jest to zgodne z naszymi przekonaniami i czy my jesteśmy szczęśliwi. To pokutuje z pokolenia na pokolenie. Ostatnio mama tłumaczyła mi, jak to związek polega na kompromisach. Ale nie potrafiła mi wyjaśnić, czemu tylko jedna strona się ugina. Szczęśliwych i wzajemnych związków :D Brzmi dziwnie.
OdpowiedzUsuńBurgery nie pytają. Burgery rozumieją. Btw, fajne piwo masz w tle.
OdpowiedzUsuńChyba kazdy z nas to przeżył albo przeżyje "kochać na zabój" ale na szczescie z tego sie wyrasta ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZakochiwac się do nieprytomności! Do utraty tchu - ale dopiero jak się upewnisz że to dobry facet/kobieta.
A tak poza tym to:
"-Czym byliby ludzie bez miłości?
-GINĄCYM GATUNKIEM"
(Terry Pratchett)
PZDR
Dobre pytanie. Bo gdzie nie sięgnąć, zwykle wszyscy mówiąc o niej, zastanawiają się czym ona nie jest. Może dlatego, i tę stronę medalu jest nam dane poznać ;) Bo jak to w życiu, nie tyle ważne jest co przyjąć, ważniejszą, cenniejszą umiejętnością jest wiedza co odrzucić... I tak tu sobie możemy gdybać, a pewnego dnia w sercu słyszysz piosenkę:
OdpowiedzUsuń"Nie wołaj o pomoc
Nie nadejdzie
Nie próbuj się bronić
Szkoda sił
To nieposkromiony
Rydwan stukonny, co pędzi
....a Ty, Ty pędzisz w nim"
(...)
:)))
Przez takie posty zastanawiam się co myśleć o sobie i swoim byłym związku. Wydaje mi się, że zawsze mówiłam to co mi nie pasowało, niekoniecznie działało to w drugą stronę. Miłość jest fajna. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze mi się coś przytrafi. :D
OdpowiedzUsuńGdybym pisała to ja, pewnie sens tego postu byłby taki sam. Choć ja - zraniona - nigdy nie mówiłam, że nigdy więcej się nie zakocham. :)
OdpowiedzUsuńŁadnie napisałaś! I masz rację miłość tak ale taka bez spinania dupy, bez chorej jazdy. Jeśli budzisz się co dzień rano i nie czujesz w tej kwestii niepokoju, choćby najmniejszego to znaczy że tojest TO!!! :)
OdpowiedzUsuń22-letnia gówniara, jak sama mówisz a tak pięknie i mądrze o tym piszesz :) Ja jako (za 10 dni) 23-letnia starucha nie potrafiłabym tak napisać :)
OdpowiedzUsuńPo co Ci worek? Serce ma nieograniczoną pojemność :))
OdpowiedzUsuńJesteśmy dorośli, rozmawiajmy. A czemu to nie działa? Bo wiele osób, w tym też faceci (wbrew obiegowej opinii, która odnosi się tylko do bab), woli grać w jakieś durne gierki, domysły, aluzje, fochy, obrażanie się, plotkowanie itd. zamiast normalnie porozmawiać.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest. Miłość to nie spinanie"doopy" to luz zabawa, to uczucie, że jesteśmy we właściwym miejscu i właściwą osobą. Życzę Ci tylko takich chwil :)
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Ojjeny, moja miłość jest pełna niestety zazdrości, ale jestemw stanie to mimo wszytsko zrozumieć i walczę z tym! Właśnie rozmową ;D Chyba, że czasem to mojego denerwuje bo on by wolał się nie odzywać przez godzinę i się uspokoić, a ja muszę tu i teraz wszytsko wyjaśnić bo inaczej oszaleję ;D haha ale mimo wszytsko, trochę kłótni w związku jest potrzebnych ;) Gdzieś przeczytałam, że to oznaka miłości i świadczy o tym, że ludziom serio na sobie zależy ;DDD
OdpowiedzUsuńPrzepięknie napisane kochana. Podpisuję się obiema rękoma pod tym. Naprawdę, chyba lepiej nie da się tego ująć :)
OdpowiedzUsuńI Tobie też dużo tej szczęśliwej miłości :*
Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział: każda miłość jest tą ostatnią, do następnej. Oby chociaż ona trwała wiecznie.
OdpowiedzUsuń