Ja to jestem. Ludzie narzekają na brak weny, a ja o braku weny zamierzam pisać!
Czymże jest brak weny? Jesteśmy zamuleni, nie mamy pomysłów na post, na bloga, na życie. Nic nam się nie chce. Nie bawi nas przeglądanie internetu w poszukiwaniu inspiracji, czytanie innych blogów. Gapimy się przez okno i zastanawiamy, o czym my niby pisaliśmy na tym blogu przez ostatnie miesiące i jakim cudem przychodziło nam to z taką łatwością.
Przecież to jest świetny temat do refleksji, rozmyślań... Każdy temat może być tematem-rzeką.
Aha, już w tym momencie jestem pewna, że dostanę pod tym postem parę komentarzy w stylu "nie martw się.. każdemu czasem się zdarza, wena jeszcze wróci :*". Trzeba kiedyś przeprowadzić eksperyment, napisać coś smutnego, np. rozważanie samobójstwa i skontrastować to z wesołym, optymistycznym tytułem, a potem czytać komentarze ludzi "cieszących się naszym szczęściem".
Właśnie, w tym braku tematów do opisywania mogę się skupić na pisaniu o byle czym. Przychodzi mi to z łatwością. Nigdy nie miałam problemów z laniem wody, staram się unikać bicia piany, ale bez trudu mogę zapełnić kartkę swoimi spostrzeżeniami na temat dupy Maryni lub napisać spore sprawozdanie czegoś, o czym ledwo mam pojęcie.
Lanie wody. Bicie piany. Skąd się biorą te powiedzonka?!
Ludzie w sytuacji braku weny mają dwa wyboru: albo nie pisać nic i zniknąć z bloga na parę dni, tygodni lub wieków (oby nie na zawsze!) albo napisać o swoim przestoju. Problem w tym, że piszą krótko, żalą się. A gdyby tak właśnie paradoksalnie z braku weny czerpać inspirację? Albo chociaż, z braku laku obejrzeć film, zaplanować wakacje, przeczytać książkę lub skończyć grę, a potem napisać na blogu recenzję, podsumowanie, wnioski?
Brak weny? Przecież zawsze mamy o czym pisać. Gorzej, gdy nam się nie chce. Parudniowy odpoczynek od bloga to często dobry pomysł, ale jeśli brak weny przyłazi do nas podejrzanie często, to blog powinien zacząć się o nas martwić.
Widzicie? O niczym. A jest.
po pierwsze - ten post nie jest o niczym, zdecydowanie jest o czymś.
OdpowiedzUsuńpo drugie - chyba rozumiem co masz na myśli, ale dla mnie "nie mam pomysłu o czym mam napisać, podpowiedzcie proszę" jest hiper-irytujące. Jakby chcieć za wszelką cenę zagadać ciszę
Nie lubię tego stanu kiedy nie mam weny -,- na szczęście nie trwa to długo i jest to rzadkość ! (:
OdpowiedzUsuńJa wolę jednak nie pisać nic, gdy nie mam pomysłu ani ochoty. I jednak nie zawsze o czym pisać mam, naprawdę. Jestem wyrodnym blogerem.
OdpowiedzUsuńMi często wydawało się, że wena już na zawsze mnie opuściła i nic mnie już nie inspiruje ale otwierałam pusty arkusz w wordzie i nagle temat się pojawiał. Czasami było to większe lub mniejsze lanie wody ale temat się pojawiał. :)
OdpowiedzUsuńmnie zawsze jak opusci 'wena' to jak sie wyzale o tym na blogu , to potem odrazu mi przechodzi , mysle sobie boszzz uzalajac sie nad soba przeciez nic nie zdzialam i wtedy odrazu mam milion pomyslow i jakas dziwna energie do zycia .;3
OdpowiedzUsuńOstatnio też się zastanawiałam nad tym, czy nie poużalać się trochę jakie to frustrujące nie mieć weny. Problem w tym, że tej weny brakowało mi nawet do tego :D.
OdpowiedzUsuńJa mam zastój od kilku miesięcy. Kompletnie brak pomysłów i nawet jak już chcę o czymś napisać, kończy się to tym, że napiszę, ale nie publikuję bo po ponownym przeczytaniu brzmi to beznadziejnie. Skutek.
OdpowiedzUsuńPowiedzenie "lanie wody" znam, ale z "biciem piany" się nigdy nie spotkałam.
nie martw się wena wróci....
OdpowiedzUsuńżartuje;p
ja mam tak dużo pomysłów, ze chyba nigdy nie ucierpię;]
Kocham Twoje wywody :3 Masz rację, zależy od podejścia i nastawienia, a wszystko może być ciekawym tematem :)
OdpowiedzUsuńzbliża się wiosna, odżywam. Wena, dobry nastrój, chęć do życia powraca ! :)
OdpowiedzUsuńja nigdy nie miałam problemu z laniem wody. i zawsze mnie śmieszyło, gdy miałam napisać recenzję do szkoły np. jakiejś książki, której nie przeczytałam, więc pisałam o tym samym, coś tam niby od siebie i dostawałam piątki... ale jeśli o blog chodzi, to raczej tego unikam. jak nie mam ochoty, to nie piszę, nie staram się na siłę wymyślać tematu. a jak chcę, to zwykle wiem o czym pisać :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak dawno temu narzekałam na poprzednim blogu na brak weny. Zdarzało mi się też pisać byle co, żeby tylko było. Obecnie jeśli dopada mnie kryzys, to zwyczajnie nie piszę, bo jak miałoby być to jakieś takie sztuczne, wymuszone, to lepiej poczekać te parę dni/tygodni, aż znajdzie się temat.
OdpowiedzUsuńu mnie pomysłów nie brak, gorzej ze stworzeniem spójnego tekstu :D
OdpowiedzUsuńUważam,że każdy raz na jakiś czas może mieć brak weny, ale jeśli komuś zdarza się to bardzo często to coś jest nie tak. Jeśli nie wie się o czym pisać to najlepszym wyjściem jest w ogóle tego nie robić. Owszem, tematem postu może być wszystko, ale to musi być doby temat. Musi zaciekawić czytelników, a nie być nudny jak flaki z olejem.
OdpowiedzUsuńGdyby nie lekcje polskiego nie wiem,czy umiałabym lać wodę. Trzeba się było jakoś nauczyć pisać interpretacje wierszy na dwie strony A4, które ja bym spokojnie mogła zamieścić w pięciu zdaniach.
Za to z określeniem bicie piany nigdy się nie spotkałam
Mnie czasami brak, ale za to potem mam milion pomysłów na minutę. Równowaga musi być zachowana. A z tym eksperymentem to dobre. Zastanawiam się czy u mnie ktoś czyta treść na blogu czy tylko spogląda na zdjęcia, bo może w takim razie w ogóle przestać pisać, a zacząć wklejać obrazki?:)
OdpowiedzUsuńTak to jest, wena raz jest, a raz jej nie ma. To tak jak z pogodą :)
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy z brakiem weny! :D
no.. czasem brak weny to wina pogody, humoru.. to wina winy :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, temat braku tematu może się okazać świetnym... tematem :D
OdpowiedzUsuńMoże i racja, ale ja tak nie potrafię chyba. Z resztą, zdjęcia same się nie zrobią xd a pitolić farmazonów o modzie nie będę, bo tutaj są jednak schematy, których się trzeba trzymać (nikt mi nie powie, że oczojebny różowy pasuje do oczojebnego zielonego! xD). Sama nie wiem jak się za to wszystko zabrać. z CISCO robię sobie zaległości, pierwszy raz odkąd jestem na studiach mam taki przedmiot, że mnie ciekawi, ale jest tak dużo materiału, że nawet 1/10 nie jestem w stanie się nauczyć, co mnie niemiłosiernie wkurza i do tego sprawia, że jeszcze bardziej się dołuję. Chciałabym porobić notatki odręczne, ale te notatki zajmą mi wieczność, a tyle czasu to ja nie mam. Napisałam na komputerze, ale nie mam na czym wydrukować, a nie mamy kasy na drukowanie w ksero, bo nie mam pracy, bo nikt mnie nie chce, a nikt mnie nie chce, bo mam za niskie kwalifikacje i brak doświadczenia zawodowego, bo nikt mnie kurwa nie chce i ja jebię ten system! Pffffff no.
OdpowiedzUsuńNo zapomniałam dodać, że mam kurs na internecie, więc notatki na komputerze robię szybciej. Kupiłabym książkę, ale mnie na nią nie stać. Skserowałabym tę, co jest w bibliotece, ale też mnie na ksero nie stać. I weź się nie wkurzaj...
Usuńwiem, że tego nie lubisz, ale się zgodzę całkowicie :-)
OdpowiedzUsuńja potrafie lac wode totalnie i pisac o niczym, o dupie i o zupie haha ale musze napisac pierwsze zdanie (ktore wychodzi mi najgorzej) i potem juz jakos leci :D
OdpowiedzUsuńA jeśli masz taką pracę, że w domu jesteś najwcześniej przed 23? I w pracy nie ma opcji korzystania z komputera? Po pracy to masz ochotę tylko się do niej/niego przytulić i położyć spać?
OdpowiedzUsuńAlbo gdy kilka dni pod rząd wprowadza w błąd Twój błędnik? Mylisz dni, masz omamy?
Mnie także brak weny łapie od czasu do czasu. Choć staram się w pracy pisać chociażby notatki, a nie raz i całe teksty - na kartkach, w notesach, gdziekolwiek.
Jednak gdy to później czytam - mam wrażenie, że to bzdury. Co wtedy? Zależy Ci na blogu, ale nie chcesz dawać mu salcesonu mając możliwość dania polędwicy.
I okazuje się, że zwalanie wszystkiego na brak weny jest pójściem na łatwiznę. Ha! Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, aby dać jakiś sugestywny tytuł i totalnie nie pasujący do niego post.
OdpowiedzUsuńjesteś genialna! haha ☺
OdpowiedzUsuńosobiście od jakiegoś czasu narzekam na brak weny i siedze nad kompem i nic nie robie... oglądam filmy, a praca stoi...
OdpowiedzUsuńżyczę powrotu weny z podwójną siłą:)
OdpowiedzUsuńja mam tyle pomysłów, ze mi czasu brakuje by je publikować na blogu xd
OdpowiedzUsuńświat taki ciekawy, taki złożony, a weny brak. trzeba zacząć dostrzegać szczegóły, które wydają się jak najmniej ważne...
OdpowiedzUsuńŻeby nie było "nie mam weny",spisuje sobie pomysły na notki w notatkach i potem z nich korzystam :D
OdpowiedzUsuńJa zamiast w okno patrzę w sufit (moje okna wychodzą na dwa inne bloki, z dość ciekawskimi mieszkańcami).
OdpowiedzUsuńJak dla mnie brak weny jest powiązany z "nie chce mi się". Ale to ja.
Co do posta, jeśli nie chce się pisać albo nie ma się tej cudownej umiejętności lania wody (która baaardzo przydawała się w szkole), to zawsze można wstawić jakiś rysuneczek :D
http://visantpl.blogspot.com
Myślę, ze brak weny nie polega na braku tematów. Tylko na tym, że nie potrafimy wyrazić tego co czujemy ' na kartce' . Wydaje nam sie to zbyt płytkie, nie odzwierciedlające do końca tego co byśmy chcieli przekazać.
OdpowiedzUsuńZ tymi komentarzami masz szczerą, świętą rację....Ile razy tak miałam! Piszesz że robisz przerwę w opowiadaniu i masz trylion odpowiedzi jak ty możesz myśleć o skasowaniu bloga....I teraz się wytłumacz wszystkim, wyprostuj! Masakra. Chyba kiedyś zrobię taki eksperyment i wyniki umieszczę na blogu.
OdpowiedzUsuńCo do weny- słusznie opisywano ją jako kapryśna panienkę. Ale można ją zmusić do powrotu, pisząc hektary głupot :) ;po kilku hektarach wyjdzie wreszcie coś mądrego!
Myślę, że dobre przestoje nie są złe. Trzeba złapać świeżości nieco. A zawsze potem można wrócić, blogi zawsze czekają na swych twórców z otwartymi ramionami :)
OdpowiedzUsuńBrak weny może inspirować - szukanie "na siłę" nie zawsze prowadzi donikąd, czasami można odkryć coś, o czym nie miało się pojęcia...Sam mam tak podczas pisania wierszy.
OdpowiedzUsuńBrak weny brzmi lepiej niż lenistwo :) i często widzę że to właśnie o nim jest mowa, a nie o żadnym braku natchnienia, inspiracji itd.
OdpowiedzUsuńZawsze można się jeszcze wytłumaczyć, że nie ma się czasu na bloga, bo jest się taaaaak zaganianym, ma się tyyyyle nauki. Ale to takie głupstwo, bo przecież blog nie jest niczyim obowiązkiem, więc drobiazgowe tłumaczenie się z nieobecności jest bez sensu. Nie było cię, okej. Jesteś z powrotem, cieszę się, okej i tyle.
OdpowiedzUsuńjeny, ja zawsze piszę o byle czym, hahah :D wspominam o rzeczach, które każdego g*wno obchodzą, ale kurde, lubię przebywać w blogosferze i chyba nikt mi nie zabroni, nie? :D
OdpowiedzUsuńJak się chce to i wena się znajdzie :)) ale zaróżowiłaś się ;)
OdpowiedzUsuńBrak weny to kwestia zmagania się ze samym sobą...
OdpowiedzUsuńNajlepszym dowodem na to, że można walczyć z brakiem weny jest ta piosenka https://www.youtube.com/watch?v=PgQay62biFs :)
Pozdrawiam!
U mnie brak weny wiążę się właśnie z brakiem chęci :D jak jest czegoś za dużo, to czasami się po prostu nie chce :D
OdpowiedzUsuńMi się najlepiej pisze wtedy kiedy weny mi brak :D Bo kiedy mam wenę to zaczynam pisać tak... patetycznie :)
OdpowiedzUsuńBina nawet z braku weny na temat zrobi temat! :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio nie wiem, co to jest brak weny. Ba! Muszę ciągle mieć kartkę i długopis przy sobie :)
"Nie martw się wena jeszcze wróci"
OdpowiedzUsuńhahaha, to z tym samobójstwem to dobry pomysł! Dawaj Bina :))
Nie martw się wena jeszcze wróci. Heh, żartuję. Znaczy się jak Ci się zagubiła to na pewno wróci. Znam opisywany przez Ciebie stan, ale "brak weny" nazywam lenistwem z mojej strony, kiedy to nie chce mi się myśleć nad nowymi postami/zdjęciami/potrawami/rysunkami. Chyba każdy czasem tak ma.
OdpowiedzUsuńBina miszcz. Podoba mi się koncepcja nazwania jakieś mega pesymistycznej notki wesołym tytułem, dodania jakiegoś mega pozytywnego zdjęcia, sama słodycz, róż, słoneczka i zobaczenia, ile idiotów nawet nie zaglądnie do tekstu :D Zrób tak, plosie, plosie. Nie ma to jak wpisy o niczym :P
OdpowiedzUsuńNa brak weny narzekać nie mogę, na brak ochoty już powinnam, ale tak nie czynię, pomysły notuję na luźnych kartkach i czekam na chwilę i kopa w dupeczkę żeby się za to zabrać.
Jakby się tak uparł to napewno znajdzie się jakiś temat na tapecie... ale gorzej jak się nie chcę przynudzać na forum? to już inna kwestia ;)
OdpowiedzUsuńświetny post o braku weny. Mnie chyba ostatnio często dopada brak weny, a może właśnie "zmęczenie materiału". Odpoczynek od bloga preferuję ostatnio co kilka dni, ale to chyba z przyczyny totalnego zajęcia mojego umysłu światem realnym. Czasem to dobre, czasem męczące.
OdpowiedzUsuńCałusy :*
u mnie pomysłów nie brak ;) gorzej ze stworzeniem spójnego tekstu ;) pooozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńGdy z braku weny czerpie się inspirację, to może wyjść drugi "Teksański" ;)
OdpowiedzUsuńMM brak weny to czasem najlepszy czas na refleksje hi
OdpowiedzUsuńA jednak wena o braku weny chciała napisać ;)
OdpowiedzUsuńNie martw się!! Jak miałaś wakacje i jechałaś przez Europę stopem to był tu taki koleś ...chyba Twój Blog i on pisał posty. Całkiem fajne:) Odpocznij sobie, złap wenę a o Bloga się nie martw;))
OdpowiedzUsuńJa ostatnio miałam przerwę w blogowaniu:( Brak weny zrobił swoje, a też chwilowy brak wiary w siebie spowodował, że każdy pomysł lądował do kosza. Paradoksalnie, im bardziej nakręcam się na szukanie inspiracji, tym bardziej mi to nie wychodzi :D W moim przypadku, lepiej zrobić małą przerwę :)
OdpowiedzUsuń:*
Najlepiej wiedzieć o czym chce się pisać, mieć wszystko poukładane np kategoriami. Jeśli nie mamy weny na jakiś temat zawsze znajdzie się inny, przecież mimo wszystko coś w tym życiu robimy, przeglądamy internet, czytamy książki, oglądamy filmy seriale. Można tak naprawdę pisać o wszystkim. Dla mnie nie istniej brak weny, jedynie pewnego rodzaju lenistwo i brak umiejętności patrzenia otwarcie na to co nas otacza.
OdpowiedzUsuńnaprawdę potrafisz napisać sprawozdanie z czegoś o czym niewiele wiesz? Napisz za mnie;D
OdpowiedzUsuńCzasem lepiej chyba jest niepisać przez kilka dni niż pisać na siłę czy się zmuszać.
Myślę, że brak weny w dużym stopniu zależy też od naszego "chcenia" - kiedy mamy lenia w tyłku to ona na pewno nie wróci ;D
OdpowiedzUsuńPiękne lanie wody:D Ja właśnie częściej nie piszę z lenistwa niż braku weny. A na to drugie rzeczywiście najlepszą metodą jest przeczytanie książki, obejrzenie filmu albo rozmowa z kimś, która może niespodziewanie naprowadzić na dobry temat.
OdpowiedzUsuńCzasami dopada mnie to okropne uczucie bezsensu. Jednego dnia mam głowę pełną pomysłów, inspiracji i planów, a następnego wszystko ze mnie ulatuje i nagle nie wiem co mam ze sobą zrobić. Też taki "brak weny" trochę.
jestem polana z pomysłu na Twoj eksperyment!!! :D:D:D uważam, że byloby to mistrzostwo świata :D weeeeeź zrób to Bina! PLS :D
OdpowiedzUsuńja czasami właśnie jak NIE MAM WENY to uświadamiam sobie, że znalazloby się sto osiemnaście tematów do pisania ;)
Ja zawsze mam o czym pisać, ale nie zawsze mam czas, ostatnio sypiam po kilka godzin i nie mogę się wygrzebać z zaległości życiowych a przecież wiosna za pasem, właściwie to dzisiaj się zaczęła i miałam ją rozpocząć z czystą kartką, a tu taki psikus! :D
OdpowiedzUsuńOj skąd ja to znam...brak weny ;)
OdpowiedzUsuń