Ubóstwiam poranki pełne emocji - włamywanie się do własnego miejsca pracy i kolejność malowania się i czesania w pociągu z powodu karygodnego zaspania już przerabiałam; poranek, który opiszę dziś wygrywa w kategoriach stres, pośpiech, dezorientacja, desperacja i OBCIACH.
Jezu, Bina, co tym razem?
Jak wiecie (lub nie), jestem hostessą - za każdym razem pracuję w innym miejscu, z innymi ludźmi i wykonuję inne zajęcie, które w sumie zazwyczaj sprowadza się do uśmiechania i mówienia "bonjour", "au revoir", "je vous en prie" i "bonne soirée". Tego ranka zaczynałam o 10, co oznacza, że na miejscu pracy musiałam stawić się o 9.30. Wstałam z zapasem (jak nie ja), przyszykowałam się bez pośpiechu i wyszłam z domu tak, by bez stresu dotrzeć na miejsce. Życie rzekło:
Jak zwykle miałam przy sobie otrzymany w agencji plan dzielnicy. Dotarłszy pod wyznaczony adres coś mnie tknęło - adres z planu nie zgadzał się z tym z kontraktu, na co wcześniej kompletnie nie zwróciłam uwagi. Będąc na ulicy zaznaczonej na planie zapytałam jakiegoś przechodnia, czy wie, gdzie znajduje się miejsce wpisane w kontrakcie. Nie miał pojęcia, ale sprawdził w internecie, którym fortunnie dysponował - jakimś cudem rzekomo znajdowałam się 12 km od miejsca, w którym powinnam być... Mina mi nieco zrzedła. Czas? 9.35, od 5 minut powinnam być na stanowisku, a za 25 minut zaczynam. Nie wiedząc, co robić, zadzwoniłam do babki, z którą miałam się spotkać na miejscu, by zapytać, który adres jest poprawny. Zastanawiałam się, jakim cudem dostałam plan wskazujący kompletnie inne miejsce... Kobieta potwierdziła moje obawy. Wyjaśniłam dziwaczną sytuację, ona poleciła wziąć taksówkę i domagać się od agencji zwrotu pieniędzy za przejazd. Ekstra, uwielbiam stwarzać problemy i walczyć o swoje.
Po 10 minutach nieudolnego marszu i 17 próbach skupienia się dostrzegłam postój taksówek. Klientka zadzwoniła zapytać, czy już jadę. Dała mi do zrozumienia, że jeśli nie będzie mnie o 10, to słabo. Zaczęłam tłumaczyć, że to nie moja wina. Kobieta na szczęście rozumiała problem, ale oczywiście miała prawo wymagać mojej obecności na stanowisku pracy o wymaganej godzinie. Miałam 15 minut na magiczną teleportację o 12 km przez zakorkowany Paryż.
Taksówkarz średnio się przejął faktem, że się spieszę. Przeciwnie, był bardzo wyluzowany. Udzielił mi się jego nastrój, rozsiadłam się z tyłu i zaczęłam mu opowiadać swoją 'przygodę'. Powiedział, że wystawi mi fakturę, bym mogła domagać się od agencji zwrotu pieniędzy. Czas naglił... Zrobiła się 10.00, kobieta z pracy nie dzwoniła, miałam nadzieję, ze sprawa nie jest przegrana i postanowiłam walczyć. Przypomniałam sobie, że nadal jestem w zwykłych ciuchach, a muszę się przebrać w elegancką hostessową sukieneczkę (jasne, wyszłam z domu z zapasem, by móc ją spokojnie włożyć już na miejscu). Desperacko pomyślałam, że wbiję się w kieckę w taksówce - jeśli klientka zobaczy mnie w normalnym ubraniu w momencie, gdy powinnam być już na stanowisku, prawdopodobnie będzie niepocieszona. Bina, zastanów się, w taksówce się będziesz przebierać? Przy... taksówkarzu? I przy wszystkich innych ludziach widzących cię przez szybę samochodu? A może w ogóle zaczniesz manewrować jak Mr. Bean w odcinku o dentyście? Jak na życzenie, wjechaliśmy do ciemnego tunelu, który zdawał się nie mieć końca. Nie chciałam szokować kierowcy nagłym ściąganiem bluzki, więc usadowiłam się tak, aby mnie nie widział w lusterku i oznajmiłam: "Bardzo pana przepraszam, ale muszę się przebrać. Tu i teraz". Taksówkarz nie był zachwycony moim pomysłem, ale byłam już w trakcie wymieniania t-shirtu na sukienkę. Docierały do mnie jego zażalenia 'jakby moja żona to zobaczyła, to spałbym dziś na chodniku!'. Na szczęście miałam na sobie szorty i rajstopy, procedurę przebierania zakończyłam więc na tym etapie, po wciśnięciu sukienki na wierzch. Powiedziałam, że już po wszystkim i, że o tej porze niestety muszę już być w uniformie. Kierowca zaczął wywód na temat swojej zazdrosnej żony: "ufam jej. wiem, że nie zrobiłaby nic złego. kiedyś mówiłem jej wszystko, bo twierdziła, że ona również mi ufa i myślałem, że wszystko zrozumie. a każdym razem jednak były z tego problemy, teraz nie mówię jej już nic". Słowa te zabrzmiały boleśnie znajomo, zapewniłam, że wszystkie baby są takie same i zaczęliśmy dyskutować.
Dobra, wystarczy tej bazgraniny. Dotarłam o 10.07, klientka przyjęła mnie z zadowoleniem i przez cały dzień nie miałam prawie nic do roboty, powstał więc rękopis tego i 2 innych postów. Życzę Wam miłych i bezstresowych dni.
oo beztroskie dni ;)
OdpowiedzUsuńhah ty to jednak masz ciekawe zycie , ;p
OdpowiedzUsuńWidzę, że ciągle żyjesz pod napięciem :) mam nadzieje, że nie trafia się to nad wyraz często.
OdpowiedzUsuńSzaleństwo :) Dobrze, że u mnie jest...spokojniej
OdpowiedzUsuńwiesz co... ja dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę, że Ty nie mieszkasz w Polsce. To dlatego wtedy gdy pojechałaś na autostopową wycieczkę gDy napisałaŚ" jestem w domu - Paryż" ja nie wiedziałam jak , w jaki sposób. Kurcze, jaka ja jestem tępa :/
OdpowiedzUsuńty to zawsze masz niezłe przygody - napisz książkę! będzie bestsellerem! :* :)
OdpowiedzUsuńja na obronę magisterską w aucie się przebierałam - więc wiem jak to jest :D
Grunt, że dotarłaś na miejsce, ja pewnie bym usiadła na krawężniku i modliła się, aby zapaść się pod ziemię ;D Przebieranki w taksi zawsze spoko! ;D
OdpowiedzUsuńGrunt,że wyścig z czasem zakończył się sukcesem!
OdpowiedzUsuńJa zaliczyłam przebieranki w samochodzie jadąc na sesję plenerową tydzień po ślubie. Uznałam,że wredni sąsiedzi obgadujący wszystko i wszystkich nie dostąpią łaski oglądania mojej boskiej kreacji.
a oddali Ci kasę za taksówkę?
OdpowiedzUsuńTy to masz przygody..
Taki szalony początek dnia często dobrze kończy się :)
OdpowiedzUsuńO zesz kurde, Ty to masz ;) ale przynajmniej nie masz nudno:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę przygody:-) Ja nie cierpię się spieszyć i wole już mieć pare minut spóźnienia niż lecieć na wariata. Biedny taksówkarz, mam nadzieje, ze nie miał przeprawy z zona:-)
OdpowiedzUsuńTy to masz te przygody :) ale przynajmniej jest co wspominać, o czym opowiadać i o czym pisać posty :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, no po prostu uwielbiam te momenty, kiedy naglą nas ze wszystkich stron, pośpieszają, krzyczą, denerwują, świat się kończy, ziemia spada nam na głowę i szykuje się apokalipsa, a jak już przyjeżdżamy na miejsce, to... w sumie jesteśmy niepotrzebni.
OdpowiedzUsuń-Ania
nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło malenka!:)
OdpowiedzUsuńNo o takiej akcji to jeszcze nie czytałam :) Bo latanie po mieście/szkole w rozwiazanych glanach i z mokrymi włosami już przerabiałam. Ale jestem z zasady raczej uporzątkowana-ciekawe, czy moje życie też o tym wie.
OdpowiedzUsuńJak żałuję, że nie będę miała okazji nigdy przebierać sie w taksówce, bo nigdy nie będzie mnie na nia stać...
Głowę dam, że w koncu nikt nie będzie wiedział, jakim cudem dostałaś zły adres i tajemniczy winowajca szybko sie nie znajdzie. Zawsze wychodzi , ze to system zawinił, a tak w ogóle to twoja wina :(
Wyścig z czasem. :D Wygrałaś ! Zawsze coś ciekawego Ci się przydarzy, na nudę narzekać chyba nie możesz. A taksówkarz nawet spoko facet xd
OdpowiedzUsuńHaha akcja w taksówce niczym scena z jakiegoś filmu :)
OdpowiedzUsuńTobie życzę mniej takich sytuacji :D
OdpowiedzUsuńTy to zawsze masz jakieś ptzygody :D haha
OdpowiedzUsuńo, to już się boję, co będzie, jak opiszesz inne przygody. ciekawa jestem, o czym będą te dwa pozostałe posty...
OdpowiedzUsuńHahahaha, znajoma sytuacja! Tylko ja na ważny egzam się w taksówce przebierać musiałam! Ważne,że jak zwykle, Mój Bohaterze wyszłaś z opresji obronną ręką!:D
OdpowiedzUsuń:*
Ja bym już osiwiała z nerwów... Jak nie jestem gdzieś minimum 5 minut przed czasem, to dostaję ataku paniki :D
OdpowiedzUsuńPodziwiam za zachowanie zimnej krwi :D
powinni nakręcić o tobie film, powstałaby ciekawa produkcja :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Anru- film o Tobie byłby cudny! :)
OdpowiedzUsuńAh Bina, Bina. Ja do "bezstresowych poranków" zaliczam zgubienie portfela z kasą na rachunki. Ale przebieranie się w taksówce musiało być super! Musiałaś czuć się jak w jakiejś komedii romantycznej!
OdpowiedzUsuńbezstresowy dzień z klasą. niczym pani Jones. jesteś zajebista! ja tak miałam tylko raz na egzamin z prawka, wtedy prułam niczym Kubica w F1 :D
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Czasami niektóre sytuacje pokazują, że nie warto się przejmować za bardzo ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, zawsze coś, ale z drugiej strony... Przynajmniej masz co wspominać i jest wesoło :D I tak się składa, ze dokładnie jak czytam, że coś się u Ciebie działo, to zawsze pierwsze pytanie, które mi się nasuwa, to właśnie "Jezu, Bina, co tym razem?".
OdpowiedzUsuńPS mistrz z GOT <3
UsuńBrzmi znajomo. Ja mam problem z dotarciem na miejsce o czasie. Choćbym miała cały wolny czas istnieje możliwość, że się spóźnię, bo nagle zauważę, ze nie znam adresu itp. Jednak takie historie mają swój urok i jest o czym pisać:)
OdpowiedzUsuńHahaha jak uroczo... Ja bym się na Twoim miejscu przynajmniej z 3 razy popłakała ze stresu xD
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam u Ciebie typowo życiowy post. Mogę kiepsko składać słowa, skoro jest godzina 3:22, a o 6:00 muszę wstać do szkoły... hm...
OdpowiedzUsuńPrzebieranie się w taksówce od razu skojarzyło mi się ze sceną z filmu "To tylko sex" :) Wiele przeżyłam, ale podobnej sytuacji nie miałam naprawdę nigdy. Stresujące poranki potrafią zepsuć cały dzień, ale jestem pewna, że za jakiś czas będziesz się z tego śmiała :)
Naprawdę świetnie mi się czytało :)
xwelcome-to-my-circusx.blogspot.com
WARIATKA :) Ty to masz przygody ! Czuję, że byśmy się dogadały :)
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście przygodę miałaś niezłą... A ja bym się nieźle kłóciła z tą agencją :D
OdpowiedzUsuńAle masz przygody. ;))) Powstałaby z tego wszystkiego świetna książka. ;DDD Zapraszam.
OdpowiedzUsuńWow, niezła akcja. Ja jakoś nie umiem się stresować spóźnieniami, ale nie spóźniam się na szczęście do pracy tylko do szkoły hihi! ;)
OdpowiedzUsuńHAHA! :D nie chwal dnia przed zachodem słońca, Bina ;) Najważniejsze że się wykaraskałaś z tej sytuacji :) Taksówkarz zawodzący po francusku o zazdrosnej żonie musiał brzmieć komicznie :)
OdpowiedzUsuńo mój boże, może nie powinnam się śmiać, ale się uśmiałam :-)
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
ahahahahahahahahaha Binek przebierał się w taksówce, czytam o tym drugi raz i znowu się śmieje! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie wyobraziłem sobie Binę udającą Mr. Beana ... hahaha piękny obraz! :D
OdpowiedzUsuńCześć Bina, przepraszam, że nie będzie dotyczyło to twojego posta, ale mam pewną sprawę do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńNapisz tylko, czy pomiędzy swoimi zajęciami masz 15 minut wolnego, tak raz na jakiś czas. Jeśli nie, to nawet nie będę zawracała głowy.
A co do posta, który w końcu przeczytałam - masz ty przygody! Takie idealne do filmu. W ogóle, oglądałam wczoraj "27 sukienek" i tak też kobieta cały czas przebierała się w taksówce. Hm, taksówkarze powinni się przyzwyczaić :D
UsuńCzytałam co nieco na BKWA. :D Byłam ciekawa szczegółów. Takie rzeczy tylko Tobie się zdarzają, a 10:07 to wcale nie tak źle. :)
OdpowiedzUsuńNiezły początek dnia. Nie ma co. Podziwiam, że nie straciłaś zimnej krwi, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńAle przygody hoho;p
OdpowiedzUsuńNo proszę, grunt to podnieść sobie czasem ciśnienie :D
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama, mam takie dni, że pozostaje mi je tylko przeżyć - Ci się rozgadany mężczyzna trafił :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Widzisz, Pan Taksówkarz prawie przez Ciebie spał na chodniku. Nie dobra Bina! xd haha
OdpowiedzUsuńAh... Ty to masz przygody ;) przynajmniej się nie nudzisz xd dobrze,że ta babka jakaś "normalna" i że zrozumiała całe zajście... :)
OdpowiedzUsuńJa pierdziu, mam czasem wrażenie, że grasz w jakiejś bardzo oryginalnej komedii zamiast zwyczajnie być, żyć, studiować, pracować. Dziwna sytuacja, oj bardzo stresowa, na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Opowiastka taksówkarza smutna. Zwłaszcza dla kogoś takiego, kto ceni sobie szczerość i rozmowę w związku.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! Ergonomia okazała się przedmiotem prowadzonym prze tak kapitalną panią dr grafik, że nie mogę się doczekać jutrzejszych zajęć! Ja chcę być kiedyś takim projektantem! I tak, sama bym sobie sprawiła takiego kocurka :D
wow wspolcuje takich porankow..-_- ja najczescie wole wstac chwilke wczesniej i wszystko zrobic na spokojnie, nie cierpie pospiechu na rano :)
OdpowiedzUsuńHahaha wiem, że Tobie pewnie wtedy do śmiechu nie było, ale brzmi zabawnie, wybacz ;D Przebieranie w taksówce kojarzy mi się jedynie ze scenami z filmów!
OdpowiedzUsuńBinko, czy ja mogę po podesłać Ci moją córkę po nauki radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach i w ogóle radzenia? ;)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawie piszesz:)
OdpowiedzUsuńobserwujemy? http://camode.blogspot.com/
No nie wiem, może przypadek? :D
OdpowiedzUsuńCzemu masz uraz? xD
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, im mniej na zdjeciach widać, tym lepiej, bo jaki koń jest każdy widzi, więc czas przedstawić konia w innej odsłonie! Swojego meila podałam w podstronie "O mnie/kontakt" i byłabym wdzięczna za kilka "próbek" :) Szczególnie, gdybym kiedyś wzięła sie jednak za malarstwo abstrakcyjne lub pisanie surrealistycznych opowiadań-zdjecia z lomo naprawdę dobrze do nich inspirują:)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, mój tata miał kiedyś radziecki aparacik tego typu, ale wymawia to "łomo", wiesz może, czy to to samo, czy po prostu podobna nazwa dwóch różnych aparatów?
Moim zdaniem, im mniej na zdjeciach widać, tym lepiej, bo jaki koń jest każdy widzi, więc czas przedstawić konia w innej odsłonie! Swojego meila podałam w podstronie "O mnie/kontakt" i byłabym wdzięczna za kilka "próbek" :) Szczególnie, gdybym kiedyś wzięła sie jednak za malarstwo abstrakcyjne lub pisanie surrealistycznych opowiadań-zdjecia z lomo naprawdę dobrze do nich inspirują:)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, mój tata miał kiedyś radziecki aparacik tego typu, ale wymawia to "łomo", wiesz może, czy to to samo, czy po prostu podobna nazwa dwóch różnych aparatów?
Ale przygody! Całe szczęście moja praca nie generuje tyle stresu bo zawsze w tym samym miejscu i to max 8km od miejsca mojego zamieszkania, no dobra, do 11km (:
OdpowiedzUsuńprzyciągasz takie przygody... najważniejsze, że nie było żadnych spinek z powodu spóźnienia i wszystko było ok :) tak to jest, jak przez nieuwagę ludzką można zrobić taki błąd, co ma duży wpływ
OdpowiedzUsuńhahaha, przebieranie się w taksówce? Tego jeszcze nie przerabiałam :D
OdpowiedzUsuńHaha umarłam :D Ty to żyjesz w jakimś totalnie zakręconym uniwersum, które upiera się, żeby rzucać Ci kłody pod nogi, a mimo wszystko jakimś cudem nigdy Cię nie pobije ;) Taksówkarz marudził, ale pewnie tylko dla zasady, kto by tam nie chciał, żebyś mu się przebrała na tylnym siedzeniu :D
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna! Zachowałaś zimną krew i uratowałaś sytuację! A scena w taksówce zupełnie jak z filmu :))
OdpowiedzUsuńTy to masz talent do przygód. :)))))
OdpowiedzUsuń