I stało się! Binę znów gdzieś poniosło i jak zwykle nie obyło się bez przygód i "zbiegów okoliczności". Modlin, metropolia w okolicach Warszawy, słynna z Twierdzy Modlin (?) i Portu Lotniczego Modlin. Jak zapewne się domyślacie, to właśnie ów port lotniczy dostarczył mi ostatnio emocji.
Port Lotniczy Modlin zamknięty był od końca grudnia 2012 roku do końca września br. Z zapartym tchem obserwowałam poczynania mające na celu ponowne otwarcie lotniska w czasie krótszym niż 9 miesięcy... Niestety. Data otwarcia byłą sumiennie przesuwana z miesiąca na miesiąc, a ja rozkoszowałam się tanimi liniami latającymi na Okęcie. Modlin wymiękł, bo zniszczył się pas startowy (gratulujemy, popękał po 5 miesiącach od wielkiego otwarcia). Wcześniej nie raz były inne problemy: mgła uniemożliwiała lądowanie samolotów, bo port lotniczy nie był jeszcze wyposażony w odpowiednią aparaturę. Samoloty przekierowane na lotnisko Chopina, mnóstwo odwołanych lotów (pamiętacie?), nawet (fałszywy) alarm bombowy. Naprawianie pasa ciągnęło się miesiącami: bo zima, bo nie można teraz wylać betonu, bo musi się ocieplić, bo musi zastygnąć, bo... bo nie wiem. Trwało to 9 miesięcy - gdy w lutym wreszcie przestali po raz kolejny obiecać, że za miesiąc otworzą, zapowiedzieli wznowienie na czerwiec. Nie wyszło. Mówili o końcu października.. Niespodzianka! Lotnisko otwarto ponownie 30 września. Brawo.
14 października rano jechałam właśnie tam: zmierzyć się ze wspomnieniami i po prostu wsiąść w samolot do domu. Gęsta mgła nieco mnie rozbawiła: pracowali nad tym lotniskiem 9 miesięcy, teraz na pewno nie będzie problemów! Skoro na każdym nowoczesnym normalnym lotnisku samoloty mogą lądować w trakcie mgły, to w Modlinie na pewno też. W głębi serca wiedziałam jednak, że to nie będzie takie proste.
Przeszłam przez kontrolę bagażową. Wszystko normalnie. Co z tego, że zaraz będą nas wpuszczać do samolotu, którego na lotnisku wcale nie ma, bo jeszcze nie przyleciał ze Sztokholmu. Czas lekko się dłużył, zbliżała się godzina W. Zachowywałam czujność, bo nie spodziewałam się, że jakość podawania komunikatów poprawiła się od grudnia zeszłego roku. Nie myliłam się: pięć minut przed godziną odlotu Paryż zniknął z ekranu. Nikt nas o niczym nie poinformował, ludzie stopniowo zaczynali zauważać, co się stało: fala szoku przeszła przez tłum. Pani Megafon zdecydowała się jednak do nas przemówić: lot opóźniony o 30 minut. Pozwoliłam sobie na facepalm: jeśli samolotu jeszcze nie ma, to za 30 minut my nigdzie nie polecimy, nie chciałam jednak siać fermentu. Po obiecanych 30 minutach doczekaliśmy się kolejnego komunikatu: Pani Megafon była bardzo smutna, było jej przykro i nas przepraszała, bo samolot wylądował na Okęciu z powodu kiepskich warunków atmosferycznych w Modlinie. O dziwo komunikat nie zakończył się informacją, że lot jest odwołany: Pani Megafon radośnie oznajmiła, że pasażerowie zostaną przewiezieni na Chopina autokarami. Miałam mieszane uczucia: opóźnienie będzie wynosiło na oko z tysiąc lat, ale przynajmniej polecimy. Komunikat podawany był w języku ojczystym a także po angielsku, więc zdezorientowani Francuzi szukali wzrokiem kogoś, kto zechciałby przetłumaczyć im ten wyrok. Zboczenie zawodowe, zaczęłam wszystkim wyjaśniać, co się dzieje. Pani Megafon zaprasza do autokaru przed terminalem! Skonsternowany/wściekły/smutny/radosny/dziki tłum ruszył do wyjścia. Pani Megafon poirytowała się i kazała wszystkim wrócić pod bramkę wejścia do samolotu, poczekać na pracownika lotniska i tamtędy właśnie opuścić budynek, jednak tłum już się rozpierzchł - nie mógł jednak przejść pod prąd przez kontrolę, więc posłusznie wrócił pod gate. Jakaś pani sprawdziła nasze karty pokładowe i przepuściła nas przez bramkę, jakbyśmy naprawdę mieli gdzieś teraz lecieć. Przeczłapaliśmy przez puste, zamglone pole, dołączyliśmy do ścieżki, którą idę ludzie przylatujący do Modlina i weszliśmy do hali przylotów.
Już miałam wsiadać do autokaru, ale niestety okazało się, że jego wcale tam nie ma. No tak, autokary nie potrafią się teleportować. Trzeba czekać. Odsunęłam się na 10 m i zaczęłam obserwować tłum. Tłum obserwował mnie. Ciekawe zjawisko: mieszanina ludzi smutnych, wesołych, załamanych, poirytowanych... Niektórym ulżyło, niektórzy mają pilne zobowiązania i nie przygotowali się na kilkugodzinne opóźnienia. Podjechał autobus relacji Port Lotniczy Modlin - Stacja PKP Modlin. Wściekły tłum miał jednak gdzieś fakt, że to nie nasz autokar, stanął na krawędzi przystanku i gotowy był wsiadać - pan kierowca zarył jednak malowniczo lusterkiem o rozkład jazdy, czym skutecznie wszystkich zniechęcił. Posypały się obelgi i zażalenia. Jakiś bystrzacha zorientował się, że to nie jest ten pojazd, że musimy czekać dalej. Brawo.
Minęła godzina, której 2/3 spędziłam z plecakiem na plecach, bo zapomniałam go zdjąć. Na horyzoncie pojawił się sraczkowaty złoty autokar Mazurkas Travel - ten splendor, którym emeryci jeżdżą do Chorwacji. Za nim nadjechał kolejny. Tłum był już wyraźnie zgorszony tak długim czekaniem (nawet mi zaczęło się to przykrzyć), każdy gotów był zabić za miejsce w autokarze. Zastanawiałam się, jak ludzie z dwóch odwołanych lotów mają się wcisnąć do dwóch autokarów. W między czasie zdałam sobie sprawę, że pogoda jest piękna, a samoloty znów normalnie lądują. Bad Luck Bina. Kierowca autokaru nie zamierzał jednak nikogo wpuszczać do swojego magicznego wehikułu: przeciwnie, wysiadł i z drżącą wargą oznajmił, że właśnie dostał telefon, że autokary zostały odwołane, że on się jednak na Okęcie nie wybiera i, że zaraz odjeżdża. Ludzie zareagowali w zabawny, typowo polaczkowy sposób: "niech sobie pan jaj nie robi!". Obserwowałam z zimną krwią. Kierowca puścił plotę, że to jednak samolot pofatyguje się z Chopina z powrotem do Modlina. Zszokowani ludzie zawrócili do terminala. Od dawna niesłyszana Pani Megafon postanowiła ponownie włączyć kontrolę nad tłumem: pasażerowie proszeni są o wsiadanie do pierwszego autokaru. Pasażerowie jęknęli, wbili agresywne spojrzenie w kierowcę i ruszyli do pojazdu. Nie minęło 10 sekund, a Pani Megafon postanowiła kontynuować swoją okrutną grę: wszyscy pasażerowie proszeni są o udanie się do kontroli bagażowej. Biedni pasażerowie stanęli jak wryci, a autokar odjechał; nie mieliśmy już wielkiego wyboru.
Przyleciał. Pokonał ten 40-kilometrowy dystans, by zabrać nas z Modlina. Wiązało się to z 3-godzinnym opóźnieniem, wieloma emocjami, spóźnieniami do pracy i na loty transferowe, agresją ludzi skumulowaną na przypadkowo spotkanej pracownicy lotniska, która musiała wziąć na siebie winę za wszystkie krzywdy, które dotknęły pasażerów dwóch porannych lotów, ale muszę powiedzieć, że nie było nudno.
toś miałą przeżycia :) nienawidzę jak się coś spóźnia.. nieważne czy jest to samolot, autobus, pociąg.. :)
OdpowiedzUsuńhahaha się uśmiałam :D Nie mam niestety czasu, by napisać cokolwiek innego jak: dobra rozrywka przed wykładami! Dzięki Bina!
OdpowiedzUsuńTeż lubię ten skorpionowy szalik:) Jak pisałam mam do niego sentyment, bo klub już przecież (póki co) nie istnieje...Ale jako że ciągle mam nowe bziki klubowe, no i szał na zbieranie szali mi nie mija, można się spodziewać nowych okazów, to tylko kwestia czasu:)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę tego, co przeżyłaś. Mi nigdy takie przgody się nie zdarzyły, zawsze loty były o czasie. I ci biedni zdezorientowani obcokrajowcy...Zawsze jest mi żal takich osób, jeśli nie mówią po polsku, a są jakieś problemy...Oby takich sytuacji już nie było!
Może Ty Bina nie korzystaj z tego lotniska? ;pp
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że przez chłopaka miałam paskudny humor, a Ty mi go genialne poprawiłaś <3 Historia jest świetna, choc nie wyobrażam sobie Twojego zniecierpliwienia.
OdpowiedzUsuńOsobiście leciałam samolotem tylko raz, więc doświadczeniem pochwalic się nie mogę. Ty chyba masz już w tym doświadczenie - i to całkiem niezłe. Zazdroszczę.
Z pewnością bohatersko uratowałaś francuskojęzyczną część lotniska ;)
OdpowiedzUsuńTak, twierdza Modlin ^_^
OdpowiedzUsuńJa nie miałam takich lotniskowych przygód na szczęście, chociaż zawsze podobało mi się kiedy tłum ludków nie wiedząc gdzie przejść przez kontrolę toczył się za mną :)
Mam turystyczną, chociaż marzy mi się jakaś inna :P
Z mojej perspektywy bardzo łatwo. Poszłam do konsulatu, dostałam 3 pytania [Do kogo jadę, na jak długo i gdzie ostatnio byłam za granicą], ale to było ponad 2 lata temu, za to mój młodszy brat wyrabiał ostatnio i nawet nie musiał pokazywać się w ambasadzie bo się załapał na jakąś tam klauzulę czy coś :P
UsuńZazdroszczę Ci podróży <3 dziękuję za miłe słowa :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMi by już chyba nerwy wysiadły :P
OdpowiedzUsuń-Ania
Znajdę czas to napiszę, promise xd
OdpowiedzUsuńPrzypomnij mi żebym nigdy nie leciała z Tobą samolotem ;p
Nieźle się uśmiałam jak to czytałam :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem czy uda mi się ją przemierzyć, ale w każdym razie mam tam jakąś rodzinę, która już kilka razy mnie zapraszała, więc jak się uda to za 2 lata do nich polecę, a konkretnie Chicago. A jak nie wypali za 2 lata to kiedyś na pewno tam polecę :D A najbardziej chciałabym zwiedzić Californię, NY, Nevada, Arizona...
Muhaha ale historia! Rozbawiłaś mnie tym strasznie :):) Całe szczęście, że nie miałaś lotu łączonego ;) I że w końcu wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńZawsze się MEGA denerwuję, jak coś (cokolwiek) się spóźnia :(
OdpowiedzUsuńTak, bo generalnie to Lorein nas połączył:D
Bina kiedy teraz będziesz w Wawie? Może jakieś spotkanie?:)
OdpowiedzUsuńI to są właśnie uroki (nie) codziennych sytuacji, które potrafią całkiem nieźle wyprowadzić człowieka z równowagi ... Uwielbiam patrzeć na ludzi i ich reakcje :D
OdpowiedzUsuńTo jak tylko będziesz to koniecznie daj znać, a nawet wcześniej:D Bo to aż grzech, że się jeszcze nie spotkałyśmy;p O!
OdpowiedzUsuńDziękuje, dziękuje, moja droga:) Wiedziałam, ze na Ciebie moge liczyć! Życzenia szczere, wierze, ze się spełnia:)
OdpowiedzUsuńzacznij pisać opowiadania, czytałam do końca z ogromną ciekawością :)) myślałam, że takie rzeczy to przydarzają się tylko mi!
OdpowiedzUsuńAż miło sie czyta, że samnoloty są jeszcze bardziej pkirane od pociągów. Choć w Polsce ta różnica liczy się raczej w kilometrach- pociąg do Piły nie przyjechał, puścili ludzi autobusami, pociąg do Gdyni zamiast na peron czwarty przyjechał na 4a (a to naprawdę zupełnie inny tor) a pani która kupowała bilet do "Gdzieśtam" proszone jest o popdejscie do kasy... Ciekawe, czy jej zły bilet sprzedali. Kiedyś puścili przez megafon nawet kłótnię tej babki, co to ogłasza, z jakimś facetem...Chyba nie zauważyła, że to idzie na wszystkie perony. Przy jakimkolwiek transporcie zorganizowanym trzeba mieć mocne nerwy i mocne postanowienie, gdzie chcę dojechać, aby ze złosci nie wśiąść do złego pociągu. Ja osobiście preferuję trzymanie się tłumu.
OdpowiedzUsuńBiedni francuzi, oni jeszcze nic nie rozumieli... W życiu nie pójdę na lotnisko. szczególnie w obcym kraju-ze zdenerwowania zapomniałąbym pewnie nawet jak jest "ja jestem"...
Hehehe, to ja się może jednak powinnam cieszyć, że RyanAir odwołał mi listopadowy lot do Budapesztu właśnie z Modlina. Może oni już wiedzą, że wtedy będzie z dupy pogoda i w ogóle nie ma co robić nadziei :)
OdpowiedzUsuńsam tytul mnie rozbawil ,a jak czytalam co napisalas to nie wiedzialam czy mam sie smiac czy plakac , jednak Polska to jest Polska tego nie ogarniesz .;)
OdpowiedzUsuńZ Tobą to zawsze jakaś przygoda. :)
OdpowiedzUsuńwesoło mi było czytając to, ale na twoim miejscu chybabym się zagotowała ze złości :D
OdpowiedzUsuńnie można sie z Toba nudzić :D
OdpowiedzUsuńJa bym tam chyba kogoś zabiła, serio. Nie cierpię takich sytuacji.
OdpowiedzUsuńRozerwałoby mnie ze złości, wymordowałabym połowę pracowników lotniska : )
OdpowiedzUsuńWariactwo...ja bym tam chyba oszalał :P
OdpowiedzUsuńty to zawsze masz przygody ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem gdzie oni je znaleźli ;D
o kurde, padłam laska, padłam!!!
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
no ładnie. Dziwie się, że Ty taka spokojna, ja bym całe lotnisko rozniosła ;p
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie, gdy godzina odlotu wybija, a samolotu nie ma. Jak wracałam z Barcelony moje nerwy sięgnęły zenitu, kiedy z bólem brzucha i o suchym pysku siedzieliśmy 2h w samolocie zanim wystartował. Nie szło nic kupić, bo sprzedaż zaczynała się dopiero po starcie, a ja nie miałam czym popić tabletki przeciwbólowej. Tymczasem pracownicy lotniska, chyba we Francji akurat postanowili rozpocząć strajk, który sparaliżował większość połączeń. Nice...
OdpowiedzUsuńmiłego dnia ;D
OdpowiedzUsuńTakie rzeczy to tylko w Polsce ;D
OdpowiedzUsuńZGADZAM SIĘ :D haha
UsuńHehe, Bina jakby coś Cię nie spotkało nadzwyczajnego to nie uwierzyłabym, że to Ty:) Tobie zawsze coś się przytrafia;)
OdpowiedzUsuńP.S. Co do kartek, moja kuzynka pracująca na poczcie we Wrocławiu szepnęła mi, że tych kartek do Oliwki idzie multum!;)
Z moją fobią i obsesją na punkcie kontrolowania wszystkiego, co w sumie się ze sobą łączy, padłabym tam trupem:/
OdpowiedzUsuńpowiem tyle POLSKA! normalnie aż wstyd, że na każdym kroku widać niezorganizowanie, w każdej dziedzinie. no normalnie paranoja i człowiek nie wie czy się śmiać czy płakać z takich akcji...
OdpowiedzUsuńno przynajmniej kiedyś swoim wnukom opowiesz jak to się lata samolotami z Polski do Francji :*
W takiej sytuacji chyba zeszłabym ze złości :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze takie sytuacje to tylko w Polsce. Przykre.
OdpowiedzUsuńżebyś wiedziała co się dzialo/dzieje w Świdniki-Lublin. modlin to pesteczka;d
OdpowiedzUsuńMoże właśnie pojawi się moja prostota Polki, ale muszę to powiedzieć. Jest to typowe dla naszego kraju, nigdy nie ma nic na czas..
OdpowiedzUsuńPlus że nudno nie było ;D. No, dodam jeszcze że kocham Twoje wpisy<3
OdpowiedzUsuńNo tak, w końcu moje miasto. Ja się wiele po Modlinie nie spodziewałam, ale fejm jest. :D
OdpowiedzUsuńO k..wa!! Ty to zawsze masz przeboje;)
OdpowiedzUsuńBina kiecka dopiero teraz jest na mnie dobra, przedtem wisiała na mnie jak na chudym psie;)
Oj Bina, Bina. Ciągle jakieś przygody, jak Ty to robisz? :)
OdpowiedzUsuńCo do spóźniania to nienawidzę tego, nieważne czy tramwaj, autobus,czy ktoś znajomy.
Pozdrawiam!
o kurczak.. nic tylko gratulować organizacji!
OdpowiedzUsuńJa to po ostatniej podróży samolotem jestem tak zrażona do wszelkich spraw związanych z lataniem, że nawet ten post mnie trochę zestresował xd generalnie współczuję, najgorzej jak panuje taka dezinformacja ;/
OdpowiedzUsuńŁo matko. Wiesz co, cieszę się, że nie latam samolotami... Aż mi się odechciewa na samą myśl :)
OdpowiedzUsuńwiele emocji... nie ma się co dziwić, tyle zamieszania, zdezorientowania. proszę, nasze zorganizowanie, dopracowanie. nasza Polska <3 nie żeby coś, kocham moją ojczyznę, ale takie komiczno-tragiczne sytuacje o których się słyszy, rozbrajają. obcokrajowcy więcej do Modlina nie przylecą. zresztą, kto by chciał?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że muzyczne, piosenkowe posty się podobają! miło, że ludzie lubią coś innego niż outfity.. :D
Twoje wyjazdy to nigdy nie są nudne :D I takim sposobem lotnisko wyrabia sobie świetną opinię, większość będzie chciała omijać je szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńTe polskie realia... Nic nie jest dokładnie przygotowane, wszystko na opak. Ale przynajmniej zdarzają się sytuacje pełne wrażeń, emocji, takie, które można później opisać na blogu. Najważniejsze, że nie było nudno! Choć ja bym zgłupiała, będąc w tym tłumie. Skwaszona mina, te sprawy... :D
OdpowiedzUsuńChyba nikt nie lubi akcji w stylu zapchany autobus czy zepsuty pociąg... Seriale uzależniają, ale do czasu. Przeszła mi już ogromna fascynacja SPN, została fascynacja. :D Dzięki, Bina!
ty to zawsze jakieś szalone przygody masz XD
OdpowiedzUsuńJa chcę na ajfla, no co :c
OdpowiedzUsuńTaki American Dream, tylko, że w Paryżu.
OdpowiedzUsuńChociaz w sumie to się nie zastanawiałam nad tym, po prostu chcę Cię odwiedzić :******
OdpowiedzUsuńZawsze wielbiłam pociągi i gardziłam innymi środkami transportu. Wczoraj miałam godzinne opóźnienie i dochodzę do wniosku, że Modlin jak Modlin, ale PKP to już na bank styl życia :D
OdpowiedzUsuńhahaha to nudno na pewno nie było ;)
OdpowiedzUsuńHaha, ach ta polska organizacja. Ale przynajmniej coś się dzieje :D
OdpowiedzUsuńhahah Modlin to jest jedna wielka porażka w szczególności iż jest blisko Wisły i mgły są nieuniknione :P
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie i do obserwacji z rewanżem :)
www.inszaworld.blogspot.com :)
pierwszy raz słyszę taką nazwę miasta..
OdpowiedzUsuńTakie przygody tylko w Polsce! :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o Modlinie wiele razy w wiadomościach, właśnie z powodu tego felernego lotniska...
Nie ma to jak Polska! No fakt, chociaż nie miałaś nudno... :D
OdpowiedzUsuńcoś sie musi dziać :D
OdpowiedzUsuńBina jak ty to robisz?! Zazdroszczę Ci tych nieustających przygód i podróży :P
OdpowiedzUsuńCzytając twoje opowieści troszkę odrywam się od rzeczywiści, za co dziękuję tak przy okazji :P
A co do samolotu... ostatnio jechałam pociągiem i było podobnie :P Tyle, że spędziłam w nim jakieś 15 h...
Muszę tu częściej zaglądać i zmobilizować się do systematyczności w końcu. Jej brak to chyba moja największa wada :)
Pozdrawiam!
Tak wiem, znów zmieniłam adres bloga. Jestem niestabilna emocjonalnie albo coś.
Buziaki :)
www.VisantPl.blogspot.com
Po prostu magia, jak to się dzieje, że Ty zawsze masz takie przygody. I pomyśleć tylko, że ja się wściekam, jak mi o 5 minut później empek przyjedzie :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją ironię! ;) Pani Megafon i określenia na tłum - obłędne. :) U Ciebie naprawdę nigdy nie jest nudno. :D
OdpowiedzUsuń