...czyli określenie, które pojawiło się w treści ostatnio przeczytanej przeze mnie książki, która zajęła mi sporo czasu (3 dni), bo po prawie każdym akapicie musiałam zatrzymać się na chwilę, przyjrzeć niedopitemu piwu i zrozumieć to, co właśnie przeczytałam.
[wspomnę, że rozpoczęłam czytanie pijąc samotnie w smutnych okolicznościach: graliśmy w laser game. super snajper saBina zajęła drugie miejsce na 16 osób. powód do dumy? ech... a z kim przegrałam? tak, z samcem alfa. moja męska duma płakała]
Jakaż to książka skłania Binę do długich refeleksji? Ach! Książka o matmie. Analfabetyzm matematyczny i jego skutki. Czad! Autor, John Allen Paulos, rozwodzi się nad ludźmi, którzy matematyki nie lubią (bo jej nie rozumieją) i o tym, jak łatwo ich w związku z tym nabrać, naciągnąć i zaskoczyć. Głupie? To nie czytaj.
Ile osób potrzeba, aby mieć stuprocentową pewność, że żadna z nich nie urodziła się tego samego dnia roku? 366. Prosta sprawa: 365+1 [autor nie uwzglęnia lat przestępnych i 29 lutego]. A ile osób wystarczy, żeby mieć 50% pewności? 183? Niespodzianka, wystarczy 23. Można to obliczyć z rachunku prawdopodobieńswa w dość łatwy sposób. Nie przytoczę teraz jak, bo to nie moja rola. W dwudziestotrzyosobowej klasie jest 50% szans na to, że dwoje dowolnych uczniów będzie miało wspólne urodziny (ale niekoniecznie z tobą - ludzie często błędnie to interpretują). 50% szans to tylko połowa, więc oczywiście wcale nie musi się tak zdarzyć - tak jak po wypadnięciu dwóch reszek z rzędu wszyscy obstawią, że teraz to już na sto pro będzie orzeł. A orzeł ma szanse niewiększe od kolejnej reszki. Mowa tu o złudzeniu hazardzisty. No właśnie, a czemu w Lotto obstawimy chętniej 5, 12, 25, 29, 37 i 44 niż 1, 2, 3, 4, 5, 6? Obie kombinacje pojawią się z jednakowym prawdopodobieństwem.
Ok, to było dość... matematyczne. Teraz trochę z innej strony: rozumienie matmy przydaje się nawet tam, gdzie byśmy się tego nie spodziewali. To wcale nie taka nieżyciowa nauka, jak uważają uduchowieni humaniści. Pozwala między innymi nie dać się zaskoczyć zbiegom okoliczności. Twoja koleżanka chodzi do klasy z córką twojej dentystki. Świat jest taki mały! Niesamowity zbieg okoliczności! E tam. Autor jest Amerykaninem i używa danych dotyczących USA - mi z Polską pójdzie nawet łatwiej. Załóżmy, że każdy z nas zna około 1000 osób. Wydaje się sporo, ale liczmy nie tylko rodzinę, przyjaciół czy ludzi z fejsa, ale i bardzo odległych znajomych - tych, których widujemy raz na rok, albo mówimy dzień dobry - sąsiad z góry, cała klasa 3b, pani alergolog, mąż nauczycielki śpiewu, kasjerka z osiedlowego sklepu. Licząc w ten sposób dojdziemy spokojnie do tysiąca. Mnożąc to razy kolejny tysiąc, a potem jeszcze raz, otrzymamy liczbę wielokrotnie przekraczającą liczbę Polaków (właśc.: mieszkańców naszego kraju). Oznacza to w praktyce, że z każdym mieszkańcem naszego kraju łączą nas najwyżej dwie osoby. Zaskakująca informacja, że twój kumpel był kiedyś na obozie prowadzonym przez żonę faceta, z którym ucinasz przypadkową pogawędkę w pociągu okazuje się nagle czymś normalnym. Nie jest niezwykłe, że te osoby się znają, ale świętować należy fakt, że podczas rozmowy udało wam się znaleźć odpowiednią parę osób spośród 10 000 ludzi [twój tysiąc razy jego tysiąc]. Jasne, to tylko statystyka, niekoniecznie z każdym łączy cię taki związek... Chodzi po prostu o to, że takie przypadkowe znajomości powinny dziwić tylko matematycznego analfabetę.
Doradca inwestycyjny podaje ci 6 razy z rzędu dobrą prognozę, za siódmą życzy sobie hajs. Zapłacisz? Tak, bo najwidoczniej jest dobry. A co, jak okaże się, że w pierwszym rzucie do połowy osób napisał, że kurs pójdzie w górę, a do drugiej, że spadnie? Cóż, w połowie przypadków na pewno będzie miał rację i potem tą pulę osób znów podzieli na pół i powtórzy zabieg. Po sześciu podziałach zostanie mu oczywiście tylko niewielki procent klientów. Niewielki, ale znaczący, jeśli nagle zaczniemy ściągać z nich gruby hajs.
No właśnie, a wróżbici? Znani ze swoich świetnych, trafnych przepowiedni. Właśnie, te dobre sa nagłaśniane, a te kompletnie błędne jakoś nie bardzo, dlatego potem mamy tendencję do kojarzenia tego, co się sprawdziło. Naciągamy rzeczywistość, by pasowała do horoskopu... a potem okazuje się, że nie ma żadnego związku między datą urodzin a cechami charakteru.
Czy w kosmosie istnieje życie? Prawdopodobnie. Dlaczego więc nie spotkaliśmy jeszcze na naszej drodze żadnych kosmitów, dlaczego na Ziemi nie wylądował jeszcze żaden spodek? I znów, spójrzmy od matematycznej strony. Cywilizacje są rozproszone w czasie, niewykluczone więc, że życie istniało wcześniej lub będzie istnieć po nas. Załóżmy, że średni czas trwania zaawansowanych form życia wynosi 100 milionów lat. Są równo rozproszone w historii naszej galaktyki - 12/15 miliardach lat. Oznacza to, że w dowolnej chwili istnieje potencjalnie około 10 000 gwiazd, na których rozwinęły się takie formy. Sporo? Cóż, średnia odległość między nimi to około 2000 lat świetlnych {19 bilionów kilometrów (właśnie, czy zdajecie sobie sprawę, że milion sekund zlatuje w zaledwie 11,5 dnia a miliard w 32 lata? Bilion sekund temu wymarli Neandertalczycy, ta liczba jest olbrzymia!)}. Cóż, pomijając ciężką do sforsowania odległość, nie zakładajmy, że kosmici chcieliby [i mogli] się z nami spotkać. Mogą być na przykład mało ruchliwymi, ciepłolubnymi chmurami gazu, a nie zielonymi stworkami.
Nie wszyscy [a wręcz zaskakująco mało osób] ogarniają, że 50% mniej niż 100 to 50, ale, że 50% więcej to tylko 150, a nie 200. Albo obniżając cenę sukienki o 40% a potem o tyle samo ją podwyższając wcale nie wrócimy do pierwotnego wyniku [bo potem bierzemy 40% z mniejszej kwoty, co naturalnie daje mniej]. Podobno kobiety w Stanach zarabiają średnio 59% tego, co mężczyźni. Feministki, zanim chwycicie za widły, zapytajcie autora szacunku, co w ogóle oznacza ta liczba? W jakim czasie? Czy uwzględniono, że kobiety zazwyczaj pracują mniej i szybciej odchodzą na emeryturę? Wybierają gorzej opłacane zawody niż mężczyżni? Że ich plany zawodowe są zazwyczaj krótkoterminowe, rzadziej doczekują się wyższych (i lepiej opłacanych) szczebli kariery? O tym nikt nie pomyślał publikując tę liczbę.
Nigdy nie uważałam, że matematyka jest nieprzydatna w życiu, wręcz przeciwnie - ta książka dostarczyła mi jednak nowego spojrzenia na niektóre sprawy. I znalazłam cytat nieźle pasujący do mnie, mimo, że nie sklasyfikowałabym siebie jako matematyka:
Matematycy, co nietrudno zauważyć, odznaczają się specyficznym poczuciem humoru (...). Cechuje ich skłonnośc do brania wszystkiego dosłownie; ta dosłowna interpretacja bywa często niezgodna z powszechnie przyjętą i przez to komiczna. Lubują się w sprowadzaniu do absurdu (logicznej operacji doprowadzania każdego założenia do jego skrajnej postaci) i w różnego rodzaju grach słownych.
Łatwiej jest naśladować głupstwa, przymykając oczy na niedorzeczności, niż myśleć.
Wiliam Cowper
Czekam na komentarze, jaka to matma jest beznadziejna.
Bardzo ciekawy wpis. Przypuszczam, że do przeczytania tej książki również potrzebowałabym kufla z piwem. O tym Lotto już wcześniej słyszałam i właśnie to mnie skłoniło do refleksji, dlaczego zwykle w tej grze losuje się 1 no góra 2 piłeczki z numerkiem danej dziesiątki.
OdpowiedzUsuńPo prostu muszę przeczytać tą książkę! Zawsze lubiłam matematykę ale po tej lekturze spodoba mi pewnie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńJa nie ogarniam jak idzie maty nie rozumieć..?! No może jakieś skomplikowane wzory czy cośki, no ale żeby jakiegoś prooostego równania nie umieć policzyć?! O.o
OdpowiedzUsuńAle tak, przy tej książce też bym musiała się napić xdd
Ja tam zawsze będę powtarzać, że matematyka jest bardzo potrzebna w życiu - lubię książki, które też to udowadniają ;D
OdpowiedzUsuńA ten pierwszy obrazek - smutno mi się zrobiło, bo rozumiem xD
Za matmą nie przepadam, ale uważam, że się przydaje :P Nie jestem z tego przedmiotu bardzo utalentowana, więc na każdy sprawdzian musiałam uczyć się więcej, ale nie narzekam, satysfakcja, gdy coś już zrozumiem, jest ogromna ;P
OdpowiedzUsuńja zawsze ceniłam ludzi, którzy kumają matmę i ją przede wszystkim lubią :)) mi szło z nią zawsze dobrze, ale opornie :) uważam jednak, że matma jest przydatna i gdybyśmy się polubiły kończyłabym architekturę :)
OdpowiedzUsuńLubisz, nie lubisz, ciężko żyć bez matmy, ubolewam jak kasjerka w sklepie mnoży na kalkulatorze trzy razy cztery.
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :)
Matma matmą ale uczenie się geografi świata (w moim przypadku wszystkich stanów USA i ich stolic) jak moi rówieśnicy uważają, że stolicą Hiszpanii jest Barcelona - to dopiero jest tragedia ;)
OdpowiedzUsuńmatma jest beznadziejna, mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam.
OdpowiedzUsuńA tu zaskoczenie: matma jest cudowna! Razem z fizyką kwantową i biochemią stanowią dla mnie coś w rodzaju mistyki, którą można poznać ^^
OdpowiedzUsuńchciałam napisać własnie, że matma ssie, ale później pomyślałam o tym, ze kiedy rozumiałam matematykę, naprawdę ją lubiłam i nie myślałam nawet o praktycznym aspekcie. chociaż przyznam, że sposób, w jaki matematyka serwowana jest w szkole, jest naprawdę nieciekawy i nie dziwne, że wiele osób zniechęca. często zadania są totalnie z dupy wzięte i nie da się odnieść ich treści do realnego życia.
OdpowiedzUsuńmatematyka będzie nam towarzyszyć całe życie, jest wszędzie. niestety matematyka nie należy do przedmiotów, które darzę ogromną sympatią.
OdpowiedzUsuńnie lubię matematyki, ale po tym co napisałaś trochę inaczej będę na nią "patrzeć" :)
OdpowiedzUsuńPostaram się ją jak najszybciej przeczytać! Odkąd czytam Twojego bloga, to chyba najdłuższy post :) i najbardziej zawiły (przynajmniej dla mnie, która w tym czasie ogląda House'a).
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się refleksja a propos kosmosu. Choć ogólnie bardzo lubię te tematy dużo o nich nie myślę. Podobnie jest z matmą i trzeba to zmienić.
Równie bardzo spodobał mi się kawałek o 1000x1000. Ciekawe, sama znam jakiś tysiąc osób jak nie więcej, ale żeby aż tyle...
Ten post bardzo mnie zaintrygował i pobudził do myślenia. Z niektórymi tekstami się zgodzę, a z innymi niestety nie, ale nawet jeśli się mylę i tak postaram się o tym dużo myśleć.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie! be-a-huminka.blogspot.com
dla mnie matematyka to czarna magia, ale... maturę chyba napisałam dosyć dobrze
OdpowiedzUsuńO rany, to nie na moją głowę. Nie znoszę matematyki, bo jej nie rozumiem :D
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że matma jest fajna i logiczna - nawet w gimnazjum byłam w mat-fizie, ale chyba bym aż tak nie przesadzała i nie wsadzała jej do każdej szufladki naszego życia - to tak jakbym ja próbowała udowodnić, że medycyna jest składową każdej naszej czynności :D każdy ma w końcu fisia na punkcie swojej dziedziny :P
OdpowiedzUsuńcałusy :*
Nienawidziłam matematyki. Długo, bardzo długo, 20 lat. A później spotkałam zajebistą matematyczkę i genialnego pedagoga w jednym - okazała się przyjazna :)
OdpowiedzUsuńJa nie uważam,że matematyka jest beznadziejna tylko ubolewam,że to ja nie mam na tyle ścisłego umysłu, aby ją zgłębiać. W końcu matematycznie można porównać ilu jest ścisłowców, a ilu humanistów. Niestety nie należę do mniejszości;)
OdpowiedzUsuńMatematyka to zgroza!
OdpowiedzUsuńOtóż to! Matematykę zaszczepił mi Tata, który ją zgłębił w stopniu dużo większym niż ja kiedykolwiek zdołam. Jej zagwostki polubiłam chyba najbardziej na statystyce, a teraz kiedy jestem socjologiem, to bez niej nie ruszyłabym przecież żadnych badań. Matematyka jest ciekawa, szkoda tylko, że jest tak wielu nauczycieli/wykładowców/rodziców, którzy zabijają jej najciekawszą część (czy też mocniej rzecz ujmując - sami jej nie rozumieją).
OdpowiedzUsuńProblem humanistów-matematycznych ignorantów polega na czym innym. Otóż humaniści często nazywają się humanistami, bo nie rozumieją matmy a nie dlatego, że faktycznie nimi są. :)
OdpowiedzUsuńA co do samej matematyki, to szczęśliwie mam z nią wiele wspólnego, choć nie bezpośrednio. W rodzinie sporo inżynierów a dziadek nawet doktorem matematyki był. :)
Nie lubiłam matematyki, zapewne dlatego, że jej nie rozumiem, ale Twój wpis sprawił, że jestem chętna do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńNie gustuję w takich książkach ;dd
OdpowiedzUsuńśmieszy mnie czasami to, jak ludzie narzekają na matmę. sorry, ale na prawdę nie trzeba być geniuszem, żeby wyciągnąć się chociażby na 3. wystarczy chwilę posiedzieć nad książką, uważać trochę na lekcji... może uważam tak, bo w zasadzie nie miałam nigdy problemów z matmą (jedynym moim problemem było zawsze skupić się na lekcji - no nie umiem tego, no. ale i tak mam czwórki i piątki, uff :D), jednak nie ma rzeczy niemożliwych. jak się chce, to się potrafi :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie lubialam matmy, wole j. polski i historię :)
OdpowiedzUsuńo kurdę Bina... zaimponowałaś mi;D
OdpowiedzUsuńSuper tekst! Napisałaś wszystko to, co dla mnie i dla Ciebie jest oczywiste, ale jednak nie dla wszystkich. Sądzę, że wiesz w czym jest problem? Większość osób w ogóle nie zastanawia się nad logiką i nad tym co to jest np. kosmos. Odkryłam to nawet poprzez blogowanie i owe tagi, które zadziwiły mnie jak bardzo ludzie zamykają się tylko na to, co ich otacza, co jest dla nich ciekawe i nie zastanawiają się nad tym co logiczne oraz co znajduje się nieco dalej. Ich to po prostu nie interesuje. Przykładowo czasem ktoś w tagu zadaje arcyciekawe pytanie, na które odpowiedzią mogłaby być niesamowitą konstrukcją intelektualna, a tu ktoś pisze, że "nigdy się nad tym nie zastanawiał". A ja się pytam, jak to tak w ogóle można!? ;)
OdpowiedzUsuńCo do tych znajomych. Dwa lata temu byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, aby zaciągnąć się do pracy sezonowej nad morzem w bawialni dla dzieci. Pojechałam na rozmowę do stolicy województwa. Zostały wybrane 3 dziewczyny: ja, Ewelina i Natalka. Co się okazało? Choć nie znałyśmy się wcześniej, każda z nas mieszkała w innym mieście to Natalka znała część mojej rodziny, a Ewelina ma chłopaka, który przyjeżdżał na wioskę, w której ja spędzałam wakacje u babci. Matematyka! ;)
Ja lubię matmę! Od razu zaznaczam, że żyję z matematyczno-informatycznym mózgiem (no chyba nie własnym) więc musiałam trochę się nauczyć przez te wszystkie lata. O tych ludziach słyszałam i o lotto też. No ale wszystko od mojego mózgu który kocha matmę (nie wiem czy nie bardziej niż mnie) i czyta wszystko o matematyce co mu wpadnie w ręce. Mówiłam coś o księciu z bajki-samcu alfa? Aaaach dodajmy też, że czasem jest nerdem :D
OdpowiedzUsuńBuzia!
i rozumiem dowcip z liczbą Pi, coś ze mną nie tak? :D
OdpowiedzUsuńData urodzin nie ma nic wspólnego z cechami charakteru??? Och NIE!!! Mój świat legnął w gruzach;)
OdpowiedzUsuńJa zawsze życzę powodzenia w życiu ludziom, którzy żądają wykluczenia matmy ze szkoły. Bo będzie im bardzo potrzebne. :D
OdpowiedzUsuńMatma wcale nie jest beznadziejna, ale w szkołach uczą zupełnie nieprzydatnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńA ja zawsze lubiłam matmę. :) Zostało mi do dziś. :)
OdpowiedzUsuńjestem totalnym ścisłowcem, ale nigdy nie myślałam o matematyce w ten sposób, znaczy nie wyjaśniałam nią całego żywota, ale powiem książka wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńmatma ujdzie, w sumie dopiero gimnzajum ale na razie ok, boje sie licealnej majcy xd
OdpowiedzUsuńdla mnie matma to czarna magia :) ale w sumie jakoś zawsze w liceum ogarniałam na 2 więc luz :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;)
Szczerze? Matematyka to nie moja broszka :D
OdpowiedzUsuńZawsze jest tak - osoby, które nie lubią matematyki po prostu jej nie rozumieją! Matma nie jest taka zła, jednak jak ktoś nie zna podstawowych wzorów.. eh :/
OdpowiedzUsuńlekkiebzdury.blogspot.com
ciekawy post:)
OdpowiedzUsuńja tam za matmą nie przepadam, chociaż wcale najgorsza z niej nie jestem:P
Muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś. Szczególnie z tym, że z każdym mieszkańcem naszego kraju łączą nas najwyżej dwie osoby. Matematyka nie jest taka zła! :)
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet polubiłam matmę, a to o czym napisałaś w poście - bardzo ciekawe, a zwłaszcza przykład z sukienką :)
OdpowiedzUsuńPolecam książkę "Matematyka daj się uwieść", tam też jest sporo przykładów matematyki w życiu codziennym.
OdpowiedzUsuńOd siebie mogę dorzucić, że niedługo będę matematykiem a matmy mam dość :P No tak to już czasami bywa.
W szkole i na studiach niestety nikt nie uczy praktycznego zastosowania matematyki, tylko totalnie odbiegających od życia przykładów. Szkoda, bo wydaje mi się, że w wiele osób mogłoby odkryć w sobie miłość do matematyki.
Chciałem napisać w komentarzu coś mądrego by nie odstawać poziomem od treści Twojego wpisu ... ale chyba mój mózg wyszedł na spacer :)
OdpowiedzUsuń"Lubują się w sprowadzaniu do absurdu (logicznej operacji doprowadzania każdego założenia do jego skrajnej postaci) i w różnego rodzaju grach słownych."
Mimo, że wybitnym matematykiem nie jestem to pasuje to do mnie jak ulał.
Pozdrawiam!
lubię matematykę, ale kiedy uczę się jej poza szkołą. w szkole była nie do zniesienia. wpis ciekawy, książka też taka być musi, chociaż wątpię żebym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńJa podobno jestem niezła z matmy, a jak to wszystko czytałam to zgłupiałam.... Nie wiem czy to moja inteligencja czy godzina, ale nie ogarnęłam :D
OdpowiedzUsuńJa z matematyką zawsze miałam problemy, do czasu aż trafiłam na pewien kanał na YT i wszystko stało sie prostsze. I uważam, że matma ejst potrzebna. Tylko wielu nie wie jak z niej korzystać, bo się "boją"
OdpowiedzUsuńTę zależność można spotkać w małych miastach. Wcześniej nie znałam mojego faceta przez moich znajomych, poznałam go przypadkiem, bo się pojawił tam, gdzie ja, a jak z nim jestem, okazuje się, że mamy trochę wspólnych znajomych. Jak to mówią "świat jest mały" :) czyli math rulez :)
OdpowiedzUsuńHahaha ta? Co Ty mówisz? To po kiego diabła przeszłam na G+?! PRZEZ TO NIE JESTEM ANONIMOWA ;( chce płakać.
UsuńMój facet już zaddecydował odnośnie koloru, ale dzięki za pomoc. Stwierdził: Tobie we wszystkim ładnie, ale ja chcę czerwony krawat!
Niby się już nie dobiera krawatów pod kolor sukienki, haha, bzdura - przecież nie pozwolę mu założyć zielonego, jak będe mieć czerwoną kieckę, czy chabrową, bez jaj ;D nikt nie mówi, że ma być odcień identyczny jak kiecki, akurat na krawatach to się znam, ale idziemy do dziwnej pani, u której kupimy mu koszulę i mam wziąć kieckę, a kiecki jeszcze nie mam, a to już1 czerwca, jutro zamawiam kiecke i ide zrobic przelew i ogólnie OMG do tego mam jutro ostatnią maturę, której się boję jak nie wiem czego, ale się boję i to wcale a wcale nie jest śmieszne, ani troszkę ;( bo to fizyka, nie wiem po co ja się w to pchałam, a moglam geografię, tak samo by mi się liczyła jak fizyka (raczej) przynajmniej na Rzeszowie (tak myślę), ale nie, DURNAM JAK BUT i poszłam na najgorsze, co moglam tylko wziąć ;( ja chcę do MAMUSI!
Uwielbiam matmę więc po książkę z chęcią sięgnę ale nie będę ukrywać, że nie przeczytałam Twojego całego posta bo nie lubię spoilerów (:
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst, na prawdę daje do myślenia. Właściwie najbardziej zszokował mnie fakt, że z każdym mieszkańcem kraju łączą nas dwie osoby. Bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńAle i tak do matematyki się nie przekonam ;D
Ja osobiście nie przepadałam za matmą w szkole, aczkolwiek jest przydatna. Faktem jest tez to ,że zaczęłam z nią nawet sympatyzować gdy rozumiałam dane zagadnienie. Więc powiem krótko matma mimo wszystko też da się lubić;)
OdpowiedzUsuńHaha, bineczko. Post o matmie, otagowany *funfunfunfun*
OdpowiedzUsuńChryste HEUEUEUEHEU :D
Cześć małpeczko ;*
OdpowiedzUsuńDawno nie gadałyśmy! Oj no dobra,dobra- będę Ruda kiedys, znowu :D
dziękuję :*
OdpowiedzUsuńBina. Ja Cię bardzo szanuję. A teraz to jeszcze bardziej. Ale wybacz mi, bo ja mało co z tego zrozumiałam ;)
OdpowiedzUsuńno nie wiem , ja dalej uważam, że np ciągi geometryczne w codziennym życiu mi nie pomogą :D
OdpowiedzUsuńfajny wpis, jakos lekcje o prawdopodobienstwie nigdy nie zmiescily sie w planie nauczania- tak czy inaczej tez raczej mysle racjonalnie i tlumacze sobie bzdury nawet nieswiadomie w matematyczny sposob :D
OdpowiedzUsuńA ja się wyłamuję z ogólnoświatowego trendu i na totku zaznaczyłam ostatnio kilka numerów pod rząd, jak szaleć, to z fantazją!;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dodaję do obserwowanych i mam nadzieję, że Ty też zechcesz mnie odwiedzić, na www.pyzoletka.blogspot.com
Pyzoletka :)
przeczytanie takiej książki pewnie zajęłoby mi nie 3 dni a 30, żeby odpowiednio dawkować sobie te wszystkie informacje ;)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, kto by to spamiętał, ale da się to sprawdzić. Data na bank widnieje dodania każdego nagłówka w picasaweb.google.com :D
OdpowiedzUsuńA ja lubię matmę, choć przyznaję, że matematyka na studiach doprowadziła mnie do małej depresji, na szczęście ją zdałam i to za pierwszym razem:P Większość ludzi faktycznie nie zdaje sobie sprawy jak wiele rzeczy z którymi się spotykamy na co dzień ma wytłumaczenie w wyższej matematyce :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOho post o mnie :D "obstawimy chętniej 5, 12, 25, 29, 37 i 44" Ty te liczby napisałaś tak po prostu, czy Ty je serio tak obstawiasz? Bo ja przeważnie obstawiam właśnie "5,12,25" i jeszcze trzy inne, ale już nie zdradzę sekretu jakie to są. :D Nie lubię matematyki, bo Jej nie do końca rozumiem. W sensie nie wszystko ogarniam, ale jestem świadoma, że Ona mimo wszystko jest potrzebna. Ba! Może Cie to zdziwić, ale ma połączenie np. z językiem polskim, gdzie składanie zdań, nawet tych najprostszych skłania nas do logicznego myślenia. A logika, to przecież matematyka. I tak się koło zatacza :P Z resztą, były nawet na polskim zajęcia z rozróżniania zdań nadrzędnych od podrzędnych, gdzie się robiło te schodki i numerki zapisywało. Znowu matematyka. Ciekawa jestem jednego. Bo patrz. Skoro uczymy się tych wszystkich pierwiastków, potęg, ułamków i innych takich, to czy nie można by było tego używać w życiu codziennym, tak dla pożytku? Np. idziesz do sklepu i mówisz poproszę za √9 zł loda. Ciekawa jestem reakcji ekspedientki :D
OdpowiedzUsuńBardzo dużo zdarzeń w zyciu dzieje się PRZYPADKIEM. Tak juz jest. Najbardziej to mi żal rodziców M. Na pewno nie tak sobie wyobrażali przyszłośc córki. Jedynaczki.
OdpowiedzUsuńTeraz na metę chodzić nie trzeba. U nas jest dookoła pełno skelpów z alkoholem. I to czynnych cała dobę.
W Warszawie nadal letnia pogoda. Łatwo przychodzą marzenia o wakacjach:)
I dobre mieć jednak relane marzenia.
Pozdrawiam w pidżamie.
To jest odpowiedź na Twój kmetarz u mnie.
Ciekawy znowu temat poruszyłaś. Obszerny.
Matma jest konieczna! Matma to też nauka logicznego myślenia. Mamy konta bankowe. Tam są liczby i procenty. I dobrze jak ktoś zna chociaż podstawy matmy. Żeby sprawdzić na przykład czy nie jest oszukiwany. Matma to tez podstawa do studiów inżynierskich. A po takich studiach jest łatwiej dużo o pracę. Raczunek prawdopodobieństwa może się tez prtzydac do gry w TOTKA :) Szansa wygrania jest jak jeden do 14 mln :) Więc wypełniajmy kupony!
Matma tez jest konieczna do programowania. Czyli tworzenia programów do komputerów, telefonów komórkowych itp.
Miałem kolegę w liceum. Bardzo zdolnego matematyka. Proszę tu zajrzeć. Opisałem to. http://warsawman.blogspot.com/2013/01/braci-r.html
Mnie z matmy szło średnio. Bardzo dużo zależy od nauczyciela.
Pozdrawiam Binkę. Dziewczynę BARDZO NIEPOSPOLITĄ.
:)
ja nie jestem matematykoholiczna;D zawsze miałam z nią problemy i dlatego poszłam na FP;p
OdpowiedzUsuńzbyt matematycznie tu jak dla mnie, ja tam jestem humanistką ;D
OdpowiedzUsuńNo dokładnie!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci jedno: "Nie pozwól aby strach przed działaniem wykluczył cię z gry."- jak mawia wujek Google...
Co do komentarza u mnie-tak, pewnie teraz wszyscy będą gadać, że wcale nie słyszą słowa np. "synekura" po raz pierwszy i że wiedzą, iż nie chodzi o syna i kurę:) A co do "Wyborczej", to zgodzę się, że obniżył im się poziom, chyba za dużo mają stażystów, którzy dopiero się uczą...
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem analfabetką matematyczną, zawsze prześlizgiwałam się z matmy z klasy do klasy...Może gdybym miała dobrego korepetytora lub nauczyciela w szkole, to bardziej bym ją polubiła. Niestety, w nauce kolektywnej
(szkolnej) nie zawsze był czas na takiego matoła jak ja...
hehe, aż mnie ''zabolało" czytanie tego posta :-) Przez wiele lat zjadłam sobie zęby na matematyce, ale nie ma to tamto- królowa nauk! :-)
OdpowiedzUsuńrudnicka.blox.pl
jejku... to wszystko jest takie mądre, że mam ochotę się gdzieś schować i stamtąd nie wychodzić, bo to za dużo informacji jak na jeden raz...
OdpowiedzUsuńPodsunęłaś mi właśnie książkę po którą sięgnę z pewnością, gdy już zdam (pozytywne myślenie 'on') egzamin na koniec studiów, czyli za miesiąc z haczykiem.
OdpowiedzUsuńChociaż poczuwam się do bycia humanistką, to matematykę kocham szczerze i co ciekawe miłością odwzajemnioną :) Ciekawostka, którą ja słyszałam, to fakt, że aby skontaktować się z dowolną osobą na świecie, między nią a nami wystarczy maksymalnie sześciu pośredników. Nie mogłam w to uwierzyć, ale okazuje się, że to prawda :)
Matematyka jest fantastyczna! Szkoda tylko, że jest tak mało nauczycieli z powołania. Na jedną taką wiedźmę trafiłam, która obrzydziła mi Królową Nauk po całości.
OdpowiedzUsuńczytam o tym prawdopodobieństwie i widzę moją matematyczkę, która tłumaczy nam zadania z orłem i reszką. to były piękne czasy. uwielbiam matematykę, jest pomocna w życiu i nigdy nie uważałam, że bez niej można sobie poradzić. jest nam potrzebna do wszystkiego, a ludzie, którzy jej nie potrafią nie są głupi - po prostu są za leniwi, żeby ją zrozumieć.
OdpowiedzUsuńO BOSHE ALE MATMA JEST BEZNADZIEJNA!
OdpowiedzUsuńa tak serio, to ja matematyki nie rozumiem do końca i nigdy nie byłam z nia w dobrych stosunkach ;p To co napisałaś, jest nawte interesujące, ale osobiście nie wgłebiałabym sie w to tak bardzo.
Nie napisze też nic mądrego jak ty, bo nie jestem madra,a le przeczytalam ;p nie bede wyyzwac matematyki ;p kazdy przedmiot na pewno do czegos sie przydaje.
ja z matematyka mam do czynienia tylko na zakupach, ewenatualnie przy liczeniu tygodni w ciazy ;p
Hm, ja przed klasą maturalną nie byłam zbyt dobra z matmy. Miałam wprawdzie lepsze i gorsze momenty, ale koniec końców i tak wychodziło 3. Wszyscy narzekali na nauczycieli, więc ja też zrzucę nieco winy na nich.
OdpowiedzUsuńMatematyki nauczyłam się tak na prawdę na kursach do matury, gdzie ludzie uczący mieli jakieś chęci do swojej pracy i wiedzieli jak to robić. No i, takim magicznym sposobem, matma przestała być moją zmorą, a stała się "lepszą opcją", gdy w grę wchodziła nauka z przedmiotów humanistycznych.
Cóż, ja też twierdzę, że znajomość matematyki bardzo ułatwia życie. I przeraża mnie czasem, jak mało są niektórzy z nią zaprzyjaźnieni ("10% z 300?... eee"). Choć sama też nie uważam się za jakiegoś wirtuoza :D
świetna notka
OdpowiedzUsuńhttp://www.gocomics.com/theargylesweater/2013/02/08
:^)
A dlaczego ludzie zwykle obstawiają w Lotto 7 i 24? To jest dopiero dziwne...
OdpowiedzUsuń