...jeszcze istnieją! Ten post dedykuję Lavenie.
Mój kilkudniowy pobyt w Warszawie dobiegał końca. Samolot z portu lotniczego Modlin odlatywał w poniedziałek, wczesnym popołudniem. Komunikacja miejska zdecydowanie nie wykazała się współpracą - opóźnienia autobusów spowodowały, że nie zdążyłam na pociąg jadący na lotnisko... Zabrakło dosłownie minuty! Damn. Kolejny odjeżdżał za jakieś 1000 lat, co z pewnością nie pozwoliłoby mi zdążyć na mój lot. Nagle, z całą mocą, zdałam sobie sprawę, że spóźniam się na samolot. Bina, myśl! To nie jest wykład, który możesz sobie odpuścić, tylko lot do domu! Jak się spóźnisz, to gratulacje. Zwalisz na autobusy? Znajomi cię wyśmieją, a rodzice oczywiście zaczną gadaninę, że trzeba było jechać z zapasem. Co zrobisz? Nie zastanawiałam się długo.
W mgnieniu oka wyobraziłam sobie wizję siebie zatrzymującej losowy samochód i pytającą kierowcę, czy może jedzie do Modlina... Perspektywa odrobinę szalona, może troszkę niebezpieczna, z pewnością desperacka... Mimo wszystko wizja pozostania w Warszawie dlatego, że nie zrobiło się wszystkiego, by zwalczyć przeciwności losu błyskawicznie mnie zmotywowała. Przedarłam się przez jakieś gigantyczne zaspy i klika minut później maszerowałam już wzdłuż drogi z wyciągniętą ręką (tak, chwilę się zastanawiałam, w którą stronę muszę iść, standard). Skuteczność mnie zaskoczyła - w przeciągu dwóch minut zatrzymało się dwoje kierowców, jednak nie pasował im mój cel. Nie poddawałam się i chwilkę później siedziałam już w samochodzie z przemiłą starszą panią, która zabrała mnie kawałek. Wysiadłam przy wielkiej ulicy, której nazwa, Modlińska, dobrze rokowała. Jest to wylotówka z Warszawy, spełniła się więc jedna z moich obaw - co chwila obracałam się, by ocenić sytuację, i z lekkim przerażeniem zauważyłam zatrzymującego się TIRa... Na szczęście tuż przed nim zjechała jakaś dziewczyna, która mnie zabrała. Nie dowiozła mnie do celu, ale dzięki niej zdecydowanie się do niego przybliżyłam. Z zadowoleniem (i ulgą!) stwierdziłam, że metoda sprawdza się perfekcyjnie. Patrzyłam na zegarek - nie było tragedii, nie mogłam już jednak pozwolić sobie na zwlekanie. Po 10 minutach bezowocnego marszu trafiłam na ziomka, który zdecydował się zabrać mnie aż na lotnisko. Było mu trochę nie po drodze, ale zrobił to, co było bardzo miłe z jego strony. Dziękowałam mu chyba z 17 razy. Tak, to nie w moim stylu. Dzięki zwykłej ludzkiej uprzejmości nie spóźniłam się na lot! Każdy z kierowców, który mnie podwiózł, był naprawdę miłym człowiekiem. Wszystkim po kolei chciałam wcisnąć na koniec dychę - buntowali się, wręcz oburzali. To zdarzenie natchnęło mnie wiarą w siebie i chęcią kolejnych przygód. Poczułam, że mogę wszystko!
W mgnieniu oka wyobraziłam sobie wizję siebie zatrzymującej losowy samochód i pytającą kierowcę, czy może jedzie do Modlina... Perspektywa odrobinę szalona, może troszkę niebezpieczna, z pewnością desperacka... Mimo wszystko wizja pozostania w Warszawie dlatego, że nie zrobiło się wszystkiego, by zwalczyć przeciwności losu błyskawicznie mnie zmotywowała. Przedarłam się przez jakieś gigantyczne zaspy i klika minut później maszerowałam już wzdłuż drogi z wyciągniętą ręką (tak, chwilę się zastanawiałam, w którą stronę muszę iść, standard). Skuteczność mnie zaskoczyła - w przeciągu dwóch minut zatrzymało się dwoje kierowców, jednak nie pasował im mój cel. Nie poddawałam się i chwilkę później siedziałam już w samochodzie z przemiłą starszą panią, która zabrała mnie kawałek. Wysiadłam przy wielkiej ulicy, której nazwa, Modlińska, dobrze rokowała. Jest to wylotówka z Warszawy, spełniła się więc jedna z moich obaw - co chwila obracałam się, by ocenić sytuację, i z lekkim przerażeniem zauważyłam zatrzymującego się TIRa... Na szczęście tuż przed nim zjechała jakaś dziewczyna, która mnie zabrała. Nie dowiozła mnie do celu, ale dzięki niej zdecydowanie się do niego przybliżyłam. Z zadowoleniem (i ulgą!) stwierdziłam, że metoda sprawdza się perfekcyjnie. Patrzyłam na zegarek - nie było tragedii, nie mogłam już jednak pozwolić sobie na zwlekanie. Po 10 minutach bezowocnego marszu trafiłam na ziomka, który zdecydował się zabrać mnie aż na lotnisko. Było mu trochę nie po drodze, ale zrobił to, co było bardzo miłe z jego strony. Dziękowałam mu chyba z 17 razy. Tak, to nie w moim stylu. Dzięki zwykłej ludzkiej uprzejmości nie spóźniłam się na lot! Każdy z kierowców, który mnie podwiózł, był naprawdę miłym człowiekiem. Wszystkim po kolei chciałam wcisnąć na koniec dychę - buntowali się, wręcz oburzali. To zdarzenie natchnęło mnie wiarą w siebie i chęcią kolejnych przygód. Poczułam, że mogę wszystko!
Happy end? Odwołali samolot z powodu mgły i wróciłam do Warszawy. xD
No, no koleżanka miała szczęście z tą podwózką;D
OdpowiedzUsuńWArszawaaaaaaaaaaaa :)
OdpowiedzUsuńo rany to miałaś przygody prawdę mówiąc nie wiem czy umiałabym się odnaleźć w takiej sytuacji :)
OdpowiedzUsuńjuż nie raz ktoś mi tak ratował dupę ;) można trafić na dobrych ludzi, ja też zawsze podwożę :)
OdpowiedzUsuńno to z przygodami :D
OdpowiedzUsuńpolski to przedmiot, z którym nigdy nie miałam problemu. :D
OdpowiedzUsuńz Twoich notek wnioskuję, że masz niezłe przygody. :)
w życiu nie jechałam autostopem, zbyt wiele historii słyszałam właśnie z takim sposobem podróżowania. ale happy end musi być! :D
OdpowiedzUsuńRaju jak dobrze, ze ta dziewczyna zajechała mu drogę, może ten od TIRA'a(kuźwa kolega by mnie zjechał, że nie napisałam ciężarówka, bo to maniak cieżarówkowy[kolejne słowo do słowniczka - tik!] jest.xD), to jakiś zboczeniec, psychol, kto wie kim on by się okazał być;/ Może przemyślał sobie, że za Twoje oddanie się Cię podwiezie... ja i moje czarne scenariusze, aż chce mi się zaśpiewać "to po Mamie mam" -.- A ten koleś co Cię potem podwiózł, to fajny jakiś?:) Pogadaliście sobie trochę? Wymieniłaś się z nimi wszystkimi albo z kilkoma nr kontaktowym? :) Taaa nie ma jak happy end, zwłaszcza taki... xD Ale patrz na plusy spotkasz się z Kamisią:)
OdpowiedzUsuńDobrze że wśród wielu ludzi którzy nawet nic by nie zrobili w takiej sytuacji, są jeszcze Ci dobrzy, którzy i tak pomogą :) Jest ich coraz mniej, ale trzeba w nich wierzyć i samemu też takim być :) Dobrze że wszystko się skończyło pozytywnie
OdpowiedzUsuńjednak gdzieś istnieją na świecie dobrzy ludzie.! chyba święta idą :D
OdpowiedzUsuńa zakończenie na prawdę przewrotne. ironia losu :D
Podziwiam, ja bym nigdy nie wsiadła do kogoś obcego:D choćbym miała taką sytuację jak Ty:D Widzisz, jednak są dobrzy ludzie na tym świecie:) Ja jednak jestem tą złą- nigdy nikogo nieznajomego nie zabieram ze sobą, obawa przed czymś jednak jest:) Haha odwołali? chociaż masz już na swoim koncie jakąś przygodę:D
OdpowiedzUsuńOjoj!! To widzę że w naszym kraju jednak nie jest tak źle!! Zawsze jest szansa że ktoś się zlituje:)Zakończenie tej emocjonującej historii (wiem że to straszne ale obryzłam przy okazji czytania pół pazura..fuj)mnie rozwaliło;)
OdpowiedzUsuńNo bez jaj... zakończenie mnie rozjebało hahahahah!
OdpowiedzUsuń:D...
Rozbroil mnie koniec tej historii :D Padlam :D
OdpowiedzUsuńI co? Tylu dobrych ludzi na świecie, a jutro ma być koniec? ;) Nie zgadzam się!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą podziwiam, że się nie poddałaś. Jednak "happy end" na pewno nieźle Cię wkurzył. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło: jesteś o jedną przygodę do przodu. ;)
hahahha odwołali lot XD. Nie no, ale chociaż wróciła wiara w to, że są na świecie dobrzy ludzie :p
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że nie wierzę w dobrych ludzi. Musiałaś trafić na tych, którzy poczuli magię Świąt.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałem to wszystko to takie miałem napięcie i to takie zakończenie, zacząłem się śmiać hahaha :D Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję filmu "Veronica Guerin" :D
OdpowiedzUsuńNawet loty odwołali na wszelki wypadek, jakbyś nie zdążyła.......
OdpowiedzUsuń:P
Ostatnio zauważyłam, że ludzie zrobili się milsi. ;d Już taka przemrożona to czytam, a na koniec się brechtałam. xD
OdpowiedzUsuńzakończenie... hahaha xD
OdpowiedzUsuńnie jedna osoba by się poddała:) podziwiam:) chociaż ciut zazdroszczę bo nigdy nie jeździłam stopem:)
OdpowiedzUsuńno, ja autobusami nie jezdze bo u mnie na wiosce wycofali i mam tylko busa ;p wiec jezdze busem do chlopaka i do szkoly, a jesli juz do wiekszego miasta jakw roclaw, to wole jechac pociagiem :D nienawidze autobusow i busow, zle sie w nich czuje i moze dlatego latwiej mi uciknac takich niemilych sytuacji, jaka cie spotkała ;ppp
OdpowiedzUsuńhaha, chyba jakbym miała na myśli czarnoskorego chłopaka, to nie napisałabym murzynek, bo ktoś jeszce uznalby mnei za rasistke ;p ;p przecież nie mozna tak mówić ;p haha
własnie chyba z charatkteru nawet nie jestesmy tak podobne ;p w sumie to sama nie wiem ;p najbardziej to chyba ze stylu ;p
najbardziej uśmiałam się z końca tej opowieści:) Ale generalnie nie zdawałam sobie sprawy, że tyle jest chętnych na podwożenie autostopowiczów. Myślałam, ze ludzie tego unikają. Gratuluję również odwagi , ja miałabym pewne obawy wsiąść do samochodu obcego.
OdpowiedzUsuńO jeny... Ja chyba NIGDY nie zdecydowałabym się na podróż stopem. Za wiele filmów "grozy" się naoglądałam. Nigdy nie wiadomo na kogo by można trafić i w ogóle. Czyli mili ludzie jeszcze istnieją. Moja wiara w ludzkość troszkę się na nowo podbudowywuje.
OdpowiedzUsuńDobra przygoda..xd No i ten "happy end".;D
OdpowiedzUsuńOjaa!!! W wakacje pracowałam na tym lotnisku :) zdecydowanie nowy skarb Polaków! Miałaś szczęście, dobrze, że trafiłaś na takich miłych ludzi :)
OdpowiedzUsuńhahha no to przygode mialas :D
OdpowiedzUsuńhaha końcówka przygody mnie powaliła xD
OdpowiedzUsuńdobrze, że trafiałaś na takich kierowców, a nie n jakiś zwyrolów..
Pierwsze, drugie i czwarte zdjęcie jest jak najbardziej w moim stylu ;) kocham sukienki i tego typu spódnice ^^, zawsze coś można skomponować z glanami, czy litami, by wyglądało rockowo.
OdpowiedzUsuńHahahah Ty to masz szczęście. W końcu to takie podejrzane, że los Ci sprzyjał cały czas ;P... I tu kiszka haha. Miałaś szczęście i nieszczęście. Jest w każdym bądź razie nieźle ;D.
Jeju, to przesłodkie z mojej strony, ale kocham Cię jak szalona i wszystkie Twoje posty razem wzięte :D
...a ja bym się wściekła na Twoim miejscu. :)
OdpowiedzUsuńo jaka przygoda, ja nie wiem czy bym się odważyła tak, nie wiadomo na jakiś się ludzi trafi ;d ale jednak są dobrzy ludzie na tym świece ;p
OdpowiedzUsuńNo to kiedy fruniesz?
OdpowiedzUsuńAle przygoda co? Bez względu na zakonczenie - przygoda przygoda każdej chwili szkoda. ;)
Niezła przygoda. ;)
OdpowiedzUsuńto kiedy znowu wylatujesz ?
OdpowiedzUsuńjednak niektórzy ludzie mają w sobie choć trochę dobroci, ja chyba jednak bym się nie odważyła autostopem ..
obserwuję ;p
Widzisz! Mówiłam, że można ;) Widzę, że w dobrym momencie pisałam swoje autostopowe porady - fajnie, że się przydały. Jeszcze tylko taka uwaga - nie ma co się bać TIRów - kierowcy są w pracy, więc wbrew temu co się sądzi, małe są szanse, zeby chcieli zrobić coś złego - oni wyrabiają czas, normy itp. i nie mają kiedy robić krzywdy innym. Nawet do lasu nie skręcą, bo nie dadzą rady potem stamtąd wyjechać :P Tylko, że jadą trochę wolniej. ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się udało wypróbować autostop, bardzo się cieszę, że było bezpiecznie (ale pamiętaj m- czujości nigdy za wiele). Szkoda tylko, że nie udało się polecieć...
u nas byli prawie wszyscy. i było dobrze, może nie najlepiej, ale dobrze :)
OdpowiedzUsuńbuahahahhahaha umarłam ze śmiechu po przeczytaniu ostatniego zdania :D:D:D:D perfekcyjne zakończenie tej historii :D
OdpowiedzUsuńa widzisz więc jednak milo ludzie sa na świecie chyba warto w nich wierzyc :) zapomnijmy już o babkach agressive mode on z autobusów :D
Miłych ludzi na świecie spotykam mało ;/
OdpowiedzUsuńdokładnie :D
Usuńja też ;/
Usuńnoo mało :(
Usuń:(
UsuńHahahaha. Trochę współczuję. :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie łapałam stopa w drodze... gdziekolwiek. boję się wsiadać do samochodów obcych ludzi 8D a co, jeśli to zboczeńce i mnie wywiozą na jakiś wypizdówek i będę miała swoją własną edycję Piły nie ma mowy xD
OdpowiedzUsuńSuper blog ☺
OdpowiedzUsuń+Obserwuje liczę na rewanż ☺☺
szalony miałaś ten poniedziałek! :D dobrze, że trafiłaś na takich ludzi :)
OdpowiedzUsuńna stopa gbury się nie zatrzymują :) zawsze są to super pozytywni ludzie :)
OdpowiedzUsuńracja, ale ciężki :D
OdpowiedzUsuńA Ty już jeszcze w PL?:D
OdpowiedzUsuńswietna przygoda, a ostatnie zdanie hahaha
OdpowiedzUsuńchyba specjalnie nie wyszlo z pierwszym autobusem, specjalnie zebys po prostu zostala w warszawie i zaoszczedzila sobie tego wszystkiego..:)
ahh do Lundynu..? przy pierwszej okazji z wielka checia..:)
UsuńMiło się czyta to co piszesz, a przy ostatnim zdaniu po prostu mi się uśmiech na twarzy pojawił :) obserwuję..
OdpowiedzUsuńMuahaha uśmiałam się. Ty to masz farta :D Jesteś skazana na Polskę jak widać. Nigdy nie jechałam autostopem, chyba jestem jednak panikarą, bo bym się bała ;)
OdpowiedzUsuńno i przywróciłaś mi wiarę w ludzkość! :D szkoda tylko, że Twoje starania zdały się na nic, bo lot i tak odwołali xd ale jak znam życie, to gdybyś sobie odpuściła, lot pewnie by się odbył. taka złośliwość rzeczy martwych ;p
OdpowiedzUsuńi co? przeżyłaś koniec świata? ja na szczęście tak haha :D
Szczęście w nieszczęściu - robiłaś tyle, żeby dostać się na lotnisko, a tu nie ma lotu.. ;)
OdpowiedzUsuńHahaha, po tak ciekawym opisie drogi na lotnisko, końcówka mnie rozłożyła zupełnie na łopatki :D
OdpowiedzUsuńTo kiedy w końcu wróciłaś do domu?
KOCHAM TWÓJ BLOG ! ; D
OdpowiedzUsuń+ Fajnie to napisałaś ;*
Czytam, czytam, wszystko super, a tu takie zakończenie ;p Ale i tak miałaś dużo szczęścia, że trafiłaś na takich ludzi :)
OdpowiedzUsuńno dzięki, ale chyba za pozno ;(
OdpowiedzUsuńszczerze wątpię, że uda się zorganizować jakąś wigilię po latach, no ale cóż... może kiedyś :P
OdpowiedzUsuńkoniec po takiej drodze na lotnisko nieźle mnie zaskoczył i rozwalił po prostu :D
OdpowiedzUsuńale przygoda! w sumie to odważnie, ja bym pewnie usiadła na tym dworcu i się rozpłakała xd
OdpowiedzUsuńale najlepszy koniec, masakra!
no nie umiem, jestę trochę pedantę ;d
to chodź < dzieli się > :D
OdpowiedzUsuńtaki wiek to chyba najgorsze ,najdruniejszy że tak powiem wiek. No może jeszcze miedzy 12-14 :)
OdpowiedzUsuńBinko!
OdpowiedzUsuńNo napisałem tak jak myślę i widzę. I dobrze, e jeszcze myślę i widzę. Za co Opatrzności dziękuję:)
Idę jeszcze raz tam zrobić fotki wieczorem.
To jeszcze parę fotek wstawię.
Odliczam dni do wiosny i pierwszego wypadu gdzieś tam.........:)
Wszystkiego najlepszego Binko!!!!!!!!!!
Twoje opowiadanie mi się podoba. przypomina mi autostop. Za komuny była taka akcja. Zwiedzało się Polskę Autostopem! Mialo się książeczki autostopu i kierowcom wręczało się kupony. za podwiezienie. Mój ojciec kuponów od autostopowiczów nie brał.
Podziwiam Twoją odwagę i determinację. I popieram oczywiście.
Tu z radzeniem sobie przypominasz mi Turbootylię:)
A to jest wielka pochwała! :)
Wypadam z domu........
haha, no właśnie po raz pierwszy od 2 lat się wywaliłam ;D
OdpowiedzUsuńdziękuję, jakoś tak wolę zdjęcia, wolę naturalność :)
nie, upadłam "tylko" na kolano które miałam operowane ;D ale jest ok ;)
Usuńkurczę, ja też! :D do pełni szczęścia przydałby się tylko nielimitowany internet, bo mój niestety jest limitowany - miesięcznie mogę zużyć 12GB :(
OdpowiedzUsuńHahaha, brawo Bin a i tak zostałaś w Warszawie XD
OdpowiedzUsuńAle o tym rozmawiałam ostatnio z taką miłą, starszą panią, która też opowiadała że ktoś ją podwiózł mimo, iż miał nie po drodze. Też czasami z rodzicami podwoziłam, hee XD
Sin.
(www.Sinka-Nah.blogspot.com)
Hahaha xd Tyle starań i zachodu a tu samolot odwołali xd ;p
OdpowiedzUsuńuwierz mi, ja też nieraz jestem bliska zwariowaniu przez to... :/
OdpowiedzUsuńooo jaki lipton, to przez całe święta się nie zobaczycie? a sylwester - razem, czy osobno?
OdpowiedzUsuńBinko!
OdpowiedzUsuńDodałem fotki i krótki filmik z wieczornej wizyty przy Diabelskim Młynie.
Mówisz, że jesteś w Warszawie. To znaczy, że razem jesteśmy w Warszawie:)
Ciekawe jakie jest matematyczne prawdopodobieństwo, że wpadniemy na siebie???
Pozdrawiam:)
heh to miałaś ciekawie:)
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd wziąć połowę rzeczy do tego potrzebnych, więc pozostaje mi olivander ;p
OdpowiedzUsuńCzytałam z zapartym tchem i wyobrażałam sobie jakby to był film :D Przed oczami miałam Audrey Hepburn, która łapie stopa (Twoje zdjęcie profilowe bardzo mi ją przypomina) :D A na koniec wybuchłam śmiechem, gdy przeczytałam o mgle :)
OdpowiedzUsuńczytam tak z zapartym tchem twoją historię, już chciałam pisać komentarz, że ja bym się bała tak wsiadać do obcych ludzi, ale podstawiona pod ścianą, kto wie? a tu czytam ostatnie zdanie i dosłownie oplułam monitor hahah tak się starałaś a tu i tak zostałaś w Warszawie :D
OdpowiedzUsuńi bardzo wery gut :D
OdpowiedzUsuńkochana szukalas inspiracji do pisania swoich wywodów.... może manipulacja w związku? w moim otoczeniu ostatnio przewija się ten temat... ;)
chyba, że nie lubisz pisac o związkach.. ;)
wesołych świąt :)
nie oglądałaś tego filmu?! A TO CI NIESPODZIANKA! :D
OdpowiedzUsuńNo to już historia na film. Ale dałaś rade i to się liczy. Takie sytuacje przybliżają mnie do stwierdzenia,że wszystko jest możliwe. A z drugiej strony,że nic nie dzieje się bez przyczyny. Spóźnienie na pociąg równało się odwołaniu lotu, więc ktoś tym wszystkim nieźle kręci:)
OdpowiedzUsuńTwoje słowa bardzo mi pomogły, dzięki ^^
OdpowiedzUsuńbyć może ja również zrobiłam to nieświadomie, bo mój organizm potrzebował snu. :D ja ogólnie za rybami nie przepadam. :)
OdpowiedzUsuńno, w sumie masz troche racji "murzynek" jest uroczy :D wiesz, ludzie różnie reagują na to slowo ;p i nawte jak masz na mysli ciasto, to komus moze sie to nie spodbac ;p ;p nie wiedzialam ajk to napisac, mam nadzieje, ze zrozumialas ;p nie mamm dzisiaj glowy do niczego ;o zly dzien ;ppp
OdpowiedzUsuńwiesz co? sczezre mowiac, to ja nic nie widze w nas poodbnego, moze jedynnie styl , ubieramy sie bardzo podobnie i z wygladu to chyba to nas laczy :D ;pp
Jak byłam małą też podróżowałam stopem, ale potem dorosłam i dostałam "rozsądek" jakoś na 20-te urodziny i dupa, dziś bym się bała ;P
OdpowiedzUsuńGratuluję więc odwagi!
Lotu nie było, ale przygoda została.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ahoj:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhahaha:)) kurde, ja tez jak się spóźniam i czegoś nie chciałam odpuścić i na wszystkie hardcorowe możliwe sposoby chciałam się tam dostać co mi się w końcu udawało to ..:P zawsze był ten `happy end`-odwołane zajęcia spotkanie czy co tam jeszcze:P
OdpowiedzUsuńale niezła jesteś:)))!
Pzdr
nie lubisz kawy z maka rozumiem ;p
OdpowiedzUsuńO matko!haha współczuję Ci naprawdę!tyle starań a na końcu odwołali samolot?!Podziwiam cię,ja bym się bała wsiąść do czyjegoś auta( tak wiem jestem "strahajła":( )Na szczęście każdy z nich był dla ciebie miły i nic Ci nie jest:)
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak bardzo cieszy mnie fakt,że są jeszcze osoby/czytelnicy którzy nie komentują "na siłę"w stylu"fajne zdjęcia,fajny kot,fajne to,fajne tamto.."moich wpisów.
UsuńCo do mojego pisania to zawsze staram się z całych sił by nie było tego widać w moich notkach:)Zależy mi na tym by nie różnić się zbytnio od polskich blogerek jeśli chodzi o pisanie,nie chcę robić w okół siebie zamieszania tylko z tego powodu ,że nie jestem do końca stąd.Język francuski?oj teraz to ja Ci zazdroszczę bo ja nie byłabym w stanie powiedzieć nawet głupiego"Cześć"w tym języku:)!
ale i tak jestem w szoku ile przemiłych ludzi jeszcze można spotkać ;)
OdpowiedzUsuńWszystkim odwołują loty ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny post
hahah nieee... siedziałam w informacji :) ale świetna praca! bardzo dobrze się w niej czułam, w sam raz na wakacje :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że miałaś niesamowite szczęście.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że... zamieszkanie w Paryżu to moje marzenie! Nie wiem, może bym się tam odnalazła jeśli chodzi o stały pobyt, ale najbardziej chciałabym pomieszkiwać tam przez powiedzmy 2-6 miesięcy. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńCo do postu: fakt, czasem ludzie nas zaskakuja, w miły sposób. Kiedyś również zdecydowałam się na podróż autostopem, ale byłam z koleżanką. Nie wiem czy sama bym się odważyła... Ale fakt jest taki, że nie wiemy na ile nas stać, dopóki nie zostaniemy zmuszeni by to zrobić. Prawda?
Na przyszłość: życzę wielu tak miłych i pomocnych ludzi :)
nic sie nie stalo, ze sie tak rozdrabnialas, napisalas je po prostu tematyczniee..:)
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac twoich odpowiedzi..:D
wow- co za historia!! Trzyma napiecie!!
OdpowiedzUsuń