sobota, 21 października 2017

Trip raport XXII - Kambodza cz. 1


Przekrokczenie granicy Wietnam - Kambodza jest ekspresowe, zwlaszcza, gdy jedziesz autokarem. Kierowca naszego busika przepedzal swoja skromna grupe pasazerow niczym stadko owieczek. Bylismy jedynymi bialasami, wiec oczywiscie to na nas czekano -  potrzebowalismy wiz. Wypelniono za nas druczki, nawet nie poproszono o zdjecia. Wszystko szlo blyskawicznie do momentu platnosci. Mielismy informacje, ze placic mozna tylko w dolarach. Nasze dolary mialy jednak kilka lat i celnicy nie chcieli ich przyjac. Interesowaly ich tylko nowe banknoty z brokatowymi cyframi i dizajnem jak z Monopoly. Nie moglismy zaplacic, ale oczywiscie z ratunkiem przyszlo podziemne biuro wymiany walut, gdzie po zlodziejskim kursie wymieniono nam $ na wietnamskie dongi i zaplacilismy za wizy. Tak, mozna placic wietnamska waluta. Nie dajcie sie zwiesc.

Pierwsze wrazenie z Kambodzy podsumuje jednym slowem - bieda. Kraj ten jest ewidentnie mniej rozwiniety niz Wietnam, gdzie ludzie radza sobie calkiem niezle. W Kambodzy mnostwo jest ludzi zyjacych w skrajnym ubostwie, a miasta (zwlaszcza Phnom Penh) sa bardzo zanieczyszczone. Wlasnie stolica byla pierwszym odwiedzanym przez nas miejscem i dostarczyla wielu nieprzyjemnych sytuacji, ktore pozniej zostaly zdominowane przez pozytywne wrazenia z innych miejsc. W Phnom Penh pelno jest smieci, brudu i smrodu, po ciemku robi sie podejrzanie i dziwnie. Dostep do narkotykow i prostytutek oceniam jako banalny - towary i uslugi znajda cie zanim sie rozejrzysz. W knajpie mozna nawet zjesc pizze ze specjalnym rodzajem przyprawy - happy herb - ganja. Wszystko kolo komisariatu policji. Tu jest chyba jeszcze wieksza korupcja, niz w Wietnamie. Sensacje za to wzbudzaly nasze bambusowe czapy, bo tu nikt takich nie nosi.


Na kazdym kroku uslyszysz "tuk tuk sir?", a kierowca skuterowej karety bedzie chcial wyludzic od ciebie dolary za podwiezienie cie gdzies. Bojkotowalam tuktuki jak tylko moglam - namolni kierowcy niemilosiernie denerwuja, co uwazam za wystarczajacy powod, by nie korzystac z ich uslug. Niestety czasem jest to niemozliwe - np. jak ladujesz po nocy w nowym miescie z plecakami i naprawde nie chce ci sie isc 7 km do hostelu. Autobusy nie istnieja, pozostaja znienawidzone tuktuki. Gdyby ktos chcial wiecej argumentow przeciwko podrozowaniu wozkiem zaprzegnietym do motoru, to kierowcy probuja wmowic ci, ze masz zaplacic wiecej, niz wiesz, ze powinienes, naciagaja, nie maja wydac. Na koniec namawiaja z uporem maniaka, zebys jutro z nimi pojechal zobaczyc jakas swiatynie za miastem, speszyl prajs onli ten dolar, a jak piaty raz odmawiasz, to typ z tuktuka bedzie w tobie probowal wzbudzic poczucie winy, ze jestes bogaczem z Europy i nie chcesz biednemu czlowiekowi dac zarobic. Tylko, ze ten biedny czlowiek przez pol dnia lezy brzuchem do gory w swoim tuktuku, pali papierosy i zaczepia ludzi, a dochody ma ze sprzedazy narkotykow. W Kambodzy jest jedna wielka bieda, ale kazdy lubi sie poopierdzielac i polezec we wszechobecnych hamakach. W knajpach zawsze jest 10 kelnerow na zmianie, ktorzy sie nudza i ogladaja tv. Jak chcesz zwrocic na siebie czyjas uwage to masz pecha - nikt sie nie ruszy w mysl zasady "Kryska stoi blizej tego stolika i do niego nie podeszla, to ja tez nie ide". Gdy nagle w knajpie zrobi sie ruch, to kazdy bezladnie biega i nic nie jest porzadnie zrobione - popelniane sa za to wszystkie elementarne bledy, przed ktorymi zazwyczaj sie przestrzega ludzi pracujacych w gastro. Kobiety sa najbardziej pracowite. Czesto maja swoj przymocowany do skutera straganik, na ktorym pieka szaszlyki, kreca salatki z zielonego mango albo smaza bananowe nalesniki. Kobiecina przywozi caly kramik, czesto tez plastikowe stolki i stoly i caly dzien uwija sie nad palnikami. Robi pyszne i tanie jedzenie. Mezczyzni tez sie czasem tym zajmuja, ale czesciej jezdza za toba na motorze szepczac konspiracyjnie "marijuana, marijuana".



Kambodza ma swoja walute, riel, ale powszechnie operuje sie dolarami. Z bankomatu wyjezdzaja zielone, a ceny w sklepach sa zazwyczaj podane w $. Nie uzywa sie jednak monet - reszte z 1 dolara wydaje sie w rielach (1$=4000 riel), ktore potem nalezy wydac. Zabawne uczucie - byc w srodku Azji poludniowo-wschodniej i operowac amerykanskimi dolarami. Banknoty wieksze niz $10 czesto przysparzaja problemow, zwlaszcza w mniejszych miejscowosciach. Raz zmuszeni bylismy wymienic nasza stowe na... 400 000 riel.

W Phnom Penh spacerowalismy, widzielismy palac krolewski (niestety tylko z zewnatrz) i odwiedzilismy kilka swiatyn. Swiatynie w Kambodzy sa niesamowite! Maja bardzo ciekawe formy, a skomplikowane dachy i wieze to dziela sztuki. Jest duzo zlota, kolorow i pomnikow. Klimat zupelnie inny niz w Chinach (gdzie kazda swiatynia zachwycala, a wiekszosc z nich byla drewniana) czy w Wietnamie (gdzie nie robily az takiego wrazenia, a na polnocy kraju wrecz ciezko je bylo znalezc). Swiatynie w Kambodzy zapieraja dech w piersiach, choc czesto dekoracje wykonane sa z gipsu, ktory sie rozpada, a na dodatej sa niedbale pomalowane. Mnostwo jest figur zwierzat oraz innych motywow. Dachy zdobia sloniowe traby, a po poreczach wija sie piecioglowe kobry. Sufity czesto calkowicie pokryte sa kolorowymi malowidlami obrazujacymi zycie Buddy. Wokol swiatyn jest mnostwo kosmicznych grobowcow. Mnisi chilluja i dogladaja dobytku. Czesto spotkamy tez dzieci bawiace sie w okolicach swiatyni. Popisuja sie na rowerach, krzycza HELLO!!! i okazjonalnie prosza o one dollar.




Pod koniec lat '70 w Kambodzy miala miejsce straszna rzez - les Khmers Rouges, Czerwoni Khmerzy, objeli wladze i postanowili wybic wszystkich, ktorzy nie chcieli sie podporzadkowac ich nacjonalistycznej, komunistycznej ideologii. Zginelo ok. 30% ludosci kraju. Zamordowani przez rodakow... Nie odwiedzilismy Pol Smierci. Nie chcielismy.


Stolica nie wywarla na mnie pozytywnego wrazenia, ale czulam, ze prawdziwe przygody w Kambodzy zaczna sie pozniej. Skierowalismy sie na poludnie, do niewielkiej miejscowosci Kep, gdzie chcielismy zobaczyc ocean, piekna nature i spokojne, leniwe zycie.

6 komentarzy:

  1. Tak się jaram tym, że zostaniecie w Azji na dłużej, nie mogę doczekać się wpisów z codziennego życia! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że piszesz o różnych aspektach podróży i że nie wszystko jest zajebiście i kolorowy, jak to próbują przedstawić niektórzy. Przegapiłam chyba kilka "odcinków" ale postaram się nadrobić :) No i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie pociąga Kambodża, a wręcz przeraża. Już Turcja ze swoimi nachalnymi tubylcami mnie denerwowała, Wietnam może bym zniosła, ale Kambodża z narkotykami, dziwnym operowaniem walut? No way!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudne miejsce, to wyłudzanie kasy, narkotyki...Trzeba uważać

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie nadrabiam wpisy u Ciebie, myślałam, że publikujesz teraz głownie na fb i insta, a tu takie zaskoczenie:)
    Kambodża i przede wszystkim Wietnam leżą są na mojej liście podróżniczych marzeń:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szokujący jest przepych świątyń i wszechobecna bieda. Do tego nachalność tubylców ...też bym była wkurzona ;)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM