poniedziałek, 6 lutego 2017

Zawodowi turyści


Turystyka generuje dużą część dochodu narodowego Malty. Nieodzownie wiąże się to dla mieszkańców ze spotykaniem tysięcy turystów każdego dnia - zwłaszcza, jeśli mówimy o chętnie odwiedzanym miejscu, takim jak Valletta. Mieszka tu zaledwie sześć i pół tysiąca ludzi, ale za dnia, zwłaszcza latem, ilość przechodniów przewyższa kilkakrotnie tę liczbę. Turyści. Wszędzie turyści.

Turyści chodzą z aparatem zawieszonym na szyi i machinalnie robią zdjęcia, gdy tylko trafią na coś godnego uwagi. Zdarza się to dość często - o, ładny widoczek. O, kolorowe balkony. O, wąska uliczka. O, stare schody. O, dziad z katarynką. O, owoce morza. O, stragan. O, maszerujący gwardziści. O, transparent. O, statek. O, gołębie. O, ludzie jedzący burgery (srsly, parę dni temu jakiś ziomek z dalekiego wschodu w białej maseczce bezceremonialnie podszedł do klientów naszej restauracji i wpierdzielił im się z obiektywem w talerze). Ostatni przykład jest prawdopodobnie związany z tzw. culture clash, ale w większości przypadków ci ludzie bezmyślnie robią zdjęcia wszystkiemu, co spotkają. Nie rozumiem tego. Chodzą, pstrykają i się nie zastanawiają. Oni nawet nie widzą tego, co fotografują, tylko zerkają na ekranik aparatu. Malta obfituje w piękne krajobrazy, warto więc zatrzymać się, rozejrzeć i nacieszyć oczy. Potem ewentualnie zrobić zdjęcie, żeby mieć pamiątkę albo móc pokazać znajomym, w jakim fantastycznym miejscu się było. A ci ludzie bez żadnej refleksji naciskają guziczek raz za razem, chyba po to, żeby w domu, przed komputerem, móc sobie na spokojnie pozwiedzać.

W konsternację wprawiają mnie ludzie, którzy trzymają mapę, stoją na skrzyżowaniu i mrużąc oczy rozglądają się dookoła, po czym pytają mnie, jak dojść do punktu X. Oczywiście wyjaśniam, ale nie mogę wyjść z podziwu, że nie potrafią się zlokalizować w mieście o powierzchni mniejszej niż jakiekolwiek miasto w Polsce (Valletta /0,8km²/ znacznie mniejsza od Stawiszyna /0,99km²/ leżącego w woj. Wielkopolskim, właśnie sobie z ciekawości sprawdziłam), mimo, że na ścianach budynków są nazwy ulic, a oni mają przed nosem plan. Często nawet wodzą palcem w dobrym miejscu, ale oceniwszy swoją pozycję nie potrafią ogarnąć, w którą z czterech stron należy się udać, żeby dojść do oddalonego o dwie przecznice kościoła. Hitem są ludzie, którzy będąc w centrum Valletty pytają, jak dojść nad morze. Morze widać. Z trzech stron jednocześnie.

Lower Barrakka Gardens, Valletta
photo credits Homemades

Czasem w ogóle mam wrażenie, że taki turysta wcale nie chciał się niepotrzebnie oddalać od swojej wyleżanej, wypierdzianej kanapy, ale żona/matka mu kazała ruszyć dupsko na wakacje i teraz musi się dostosować. Bo tu, gdzie właśnie się znajduje, jest inaczej. Za gorąco, za zimno, za wilgotno, za wietrznie. W sklepie nie ma ulubionych batoników, są tylko jakieś regionalne wymysły. Ludzie mówią w innym języku, nie da się dogadać. Nawet w maku nie ma Wieśmaka, są za to dziwne lokalne promocje. Trzeba wydawać pieniądze na wejścia do miejsc, które wcale naszego turysty nie interesują. Ogólnie jest słabo i dużo lepiej byłoby w domu przed telewizorem.

Uwielbiam jeździć, zwiedzać, poznawać miejscowe zwyczaje i ludzi. Unikam naganiaczy, hoteli, straganów z pamiątkami, knajp przy głównym bulwarze i pułapek na turystów. Chcę naprawdę cieszyć się miejscem, które odwiedzam. Kręcenie nosem na lokalne obyczaje czy jedzenie raczej nie wchodzi w grę - przecież po to przyjechałam, żeby tego doświadczyć. Część ludzi ma chyba jednak kompletnie inną wizję. Pamiętam to dobrze z Paryża. Przyjeżdżają na określoną liczbę dni, tworzą harmonogram, w którym uwzględniają zobaczenie wszystkich atrakcji i całymi dniami śmigają po muzeach i kościołach. Wpadają do Luwru i podążają za strzałkami do Wenus z Milo, a następnie prosto do Giocondy. Robią zdjęcia wszystkiemu, wracają z dwoma tysiącami bezsensownych fotografii. Nie pamiętają, co na nich jest. Nie schodzą ani na chwilę z turystycznego szlaku, ale dzięki ilości zaliczonych atrakcji chwalą się dobrą znajomością miasta. No nie wiem. Nie kręci mnie to.

Po przeczytaniu i zedytowaniu powyższego wpisu słowo turysta nagle zaczęło tak dziwnie brzmieć, że nie mogłam uwierzyć, że to prawdziwy termin. Musiałam się upewnić.

38 komentarzy:

  1. Zawsze podróżuje na własną rękę i nigdy nie chodzę tam, gdzie wszyscy, a turystyczne molochy omijam szerokim łuuuuukiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też podróżuję na własną rękę i staram się nie chodzić tam, gdzie wszyscy. chociaż nie zawsze, bo weekend majowy spędziłam w Zakopanem :P ale bardziej podobało mi się w grudniu w Karpaczu, gdzie miałam wrażenie, iż oprócz mnie i męża nie ma żadnych innych turystów ;)

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że słowo turysta zaczyna brzmieć jak obelga...
    Z mapą najłatwiej się zgubić. Kiedy jeszcze błąkałam się po Krakowie z planem przed nosem, całe miasto wyglądało obco i nie byłam w stanie trafić nawet na Rynek. Potem w domu usiadłam i narysowałam sama mapę starego miasta, świadomie, rozważając każdą ulice i układając je w głowie. Od tego czasu śmigam spokojnie, bo po prostu zrozumiałam logikę miasta. Obce miejsca ogarniam według schematu Herberta: najpierw prosto, potem trzecia ulica w lewo, znowu prosto, znowu w lewo. Tyle że na to trzeba mieć czas, a nie wypchany do granic możliwości plan zwiedzania. I trzeba podróżować samemu, bez dzieci, znajomych gorszych niż dzieci albo ,,turystów" z wielka, nieadekwatną torebką do trzymania w dłoni.
    Po ostatniej wizycie na Wawelu robię się coraz większym wrogiem turystów. Już pomijam fakt, że dla nich to budowla jak każda inna i bardziej są zajęci rozmowami między sobą niż choćby patrzeniem. Wątpię, czy każdy Japończyk który udaje się do Krakowa wie w ogóle, czym był Wawel, i potrafi sobie uświadomić jego znaczenie. Niestety, wielu turystów nie bierze nawet pod uwagę, że dla kogoś innego to miejsce może być wzruszające. Rzucenie mi peta pod nogi przeważyło sprawę (rzucanie peta na trawnik już jest chamskie, ale na kocie łby przed katedrą??)
    Turyści są cudowni, bo utrzymuje się z nich masa ludzi. Są przydatni w swojej ignorancji, grubości portfela i zagubieniu, które nie pozwala im wyrwać się z łap sprzedawców. Jednak dla człowieka, którego życie nie opiera się na handlu, są po prostu smutni.
    W tym roku (albo kiedyś na pewno!) planuje wyjazd do Paryża i mam nadzieję, że nikt tam nie weźmie mnie za takiego typowego turystę. I na pewno nie napiszę z tego notki na blogu, chwalącej lokale ,,dla turystów" z winem ,,dla turystów" i milionem zdjęć krawężników.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając wpis przypomniało mi się jak stałam w Barcelonie przed planem metra widząc dokładnie ulicę, na którą mam dojechać i za nic w świecie nie mogłam ogarnąć, którą linią jechać, ani w którą stronę iść... ich metro, przy tym warszawskim było baardzo rozwinięte! chciałam kogoś zapytać, ale było mi głupio:DD no bo jak można nie ogarnąć:D później się nauczyłam:) A co do zdjęć to sama często zapominam zrobić! I w domu żałuję, że jak mogłam nie wyjąć aparatu w takim miejscu! Czasami słaba ze mnie turystka;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako, że nie lubię hipokryzji nie będę się odnosić do gubienia się, czy czytania mapy. Choć ja u siebie uważam to za pewną dysfunkcję mózgu, a o moim gubieniu (potrafię zabłądzić w knajpie, więc gdzie tu miasta) krążą legendy. Może kiedyś rentę na to dostane;) co do całej reszty się zgadzam, szczególnie jeśli chodzi o masowe robienie zdjęć. Zgroza.

    OdpowiedzUsuń
  5. zobaczymy do jakiej kategorii nas zaliczysz.... ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój B. mnie zawsze targa po tych wszystkich muzeach i galeriach, a ja wolę już od tego chociażby takie bezcelowe włóczenie się po mieście. :P Jakoś bardziej mnie to odpręża i chyba lepiej poznaję wówczas miasto, otoczenie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja akurat sama siebie nazywam turystą. Muszę mieć zawsze dokładny plan zwiedzania, najlepiej napakowany zabytkami, bo nienawidzę się nudzić, i opcja "powłóczymy się po mieście bez celu" jest dla mnie zwyczajnie nużąca. Poza tym nie robię nic szalonego i nie jeżdżę do zbyt egzotycznych krain. I łażę wszędzie z mapą, ale raczej asekuracyjnie, bo rzeczywiście łatwiej zorientować się w miejscowości gdy uważnie patrzysz i analizujesz układ ulic, a nie wgapiasz się w mapę. Szczególnie starsze miasta były budowane według logicznych planów. Zdjęć robię niedużo, ale staram się jakieś robić, bo mam słabą pamięć i potem nie pamiętam, gdzie byłam. Ale najbardziej to lubię wszystko sama planować, wyszukiwać informacje i układać szlaki, to planowanie jest prawie tak samo fajne jak wyjazd :D
    Z turystów w moim Poznaniu lubię emerytów - są szczerze zainteresowani absolutnie wszystkim i nigdzie się nie śpieszą - a nie znoszę wycieczek szkolnych, myślę że z wiadomych powodów...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sama mam taki nawyk "pstrykania wszystkiego", ale ileż ja się czasem nazastanawiam nad odpowiednim kadrem albo czy rzeczywiście chcę to uwiecznić, że potrafię się rozkoszowac danym widokiem i planować zdjęcie, a ostatecznie go nie zrobię :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się w 100 % co do strzelania fotek. Podobnie jest na koncertach, gdzie nikt nie patrzy na performera oczami, tylko ekranem smartfona :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś robiłam mnóstwo zdjęć podczas zwiedzania, teraz robię co najwyżej pamiątkowe fotki na którym widać mnie lub moich bliskich :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja uwielbiam robić zdjęcia i później wywoływać,wklejać do albumu. Nie robię ich dużo,nie chodzę ciągle z aparatem. Pstryknę kilka zdjęć,resztę podziwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam jak kiedyś robilam zdjecja w Budapeszcie wszystkiemu (no dobra, samych budowli), a moja koleżabka śmiała się, że jestem japońskim turystą. Niestety plan mieliśmy tak rozwleczony i tyle czasu wolnego, że po prostu nie było co robić, więc robiłam sobie zdjęcia. Fakt, lubię robić zdjęcia, choć zawsze wiem czemu robię (tak mi się wydaje) i nie wsadzam nikomu swojego nosa w hamburgera. Fajnie jest podziwiać miejsca, a potem zrobić parę zdjęć, ale oczywiście z niczym nie można przesadzić. Tak samo u mnie jest z grafikiem. Zbyt mało rzeczy powoduje, że się człowiek nudzi. Zbyt dużo z kolei też nie jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że ludzie bardziej doceniali zdjęcia, jak mogli ich robić tyle, ile było miejsca na kliszy :) wtedy się zastanawiali, co chcą uwiecznić, zdjęcia też często nie wychodziły i ludzie mieli dziwne miny/byli w dziwnych pozach, ale dzięki temu doceniało się każde takie zdjęcie i oglądało się je (! - tak jestem zdania, że 99% zdjęć tacy turyści nie oglądają drugi raz). smutne, ale prawdziwe :<

    OdpowiedzUsuń
  14. Można by założyć, że ci turyści to ludzie, których ktoś zrzucił w jakieś miejsce wbrew ich woli :D Przecież po to się podróżuje, żeby czegoś innego doświadczyć, no...;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytając o turystach z aparatami widzę siebie :D Uwielbiam fotografować, często akurat tak sobie pstrykając uchwyciłam wiele fajnych widoków. Jednak zdjęcia nie pochłaniają całej mojej podróży, lubię oprócz zwiedzania podstawowych miejsc pójść gdzieś, gdzie nie chodzą turyści.
    Co do języków, rosyjski akurat znam świetnie, a francuski próbuję nauczyć się sama, więc możemy sobie nawzajem pomagać! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja tam robię mnóstwo zdjęć i pewnie część jest bezsensowna, ale zawsze wiem co na nich jest. I zwykle wybieram przewodnikowe miejsca, żeby móc poznać miasto, a później się zapuszczam coraz dalej, by odkryć coś innego i ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Takim ludziom trzeba wręczyć lustro i kazać robić zdjęcia w RAW'ach. Nic tak nie poprawia jakości podróżowania, jak karta pamięci ograniczona do 300 zdjęć ;) sprawdzone! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej. Tutaj gdzie mieszkam turystów jest mnóstwo i wszyscy z aparatami. Zresztą ja sama często u siebie, czuję się jak turystka. :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja niestety też nie wypuszczam aparatu z rąk, ale staram się myśleć o tym, co fotografuję. Za to nigdy nie chodzę z planem czy mapą. Intuicja to najlepszy przewodnik. Najswobodniej zwiedzało mi się Maltę, kiedy byłam na niej drugi raz. Może sposobem na bardziej świadome wyjazdy są powroty w dane miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja zawsze jadę jak ja to mówię wszędzie na dziko czyli chodzę i sprawdzam dopiero w podróży gdzie będę spacerować :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. hmmm... mnie można bardzo często spotkać z aparatem na szyi, więc chyba można mnie brać za turystę nawet w swoim mieście. ba... potrafię pstryknąć zdjęcie kamykowi na chodniku.
    Nie dziwię się, że ludzie nie potrafią się odnaleźć w obcym miejscu, ja mam taką orientację, że zakręcisz mnie dwa razy dookoła i nie wiem gdzie jestem. Czasem wolę zapytać jak jestem np. w takiej Gdyni niż mam się zgubić, bo jedyne miasta z jakimi miałam do czynienia na co dzień, to Koszalin, Słupsk i Wejherowo.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja jestem tylko typową turystką w Zakopanem :D A tak to zawsze chodzę tam, gdzie jest pusto i może dlatego nigdy nie widziałam nic ciekawego na zagranicznych wycieczkach :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam wrażenie że Polacy lubią narzekać, a przynajmniej większość...

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie chyba w turystach najbardziej bolą ci, którzy jadą i... mają to głęboko gdzieś. Mam przed oczami wycieczkę z trzeciej klasy liceum. Pojechaliśmy na pięć dni na północ Włoch (zamiast corocznej wycieczki zorganizowaliśmy raz w ciągu trzech lat tzw. "obóz naukowy"). Florencja. Galeria Uffizi. Spijam słowa z ust przewodnika. Nogi wchodzą mi tam, skąd wychodzą, ale to nieważne, bo cudowne obrazy są w jednym miejscu i nie mogę się na nie napatrzeć. A potem słyszę pomrukiwania równieśników - ile jeszcze? i walka o wolne miejsce na kanapie. Wenecja. Mnóstwo bocznych alejek. Ze znajomymi nagięliśmy zasady, aby kręcić się po centrum i weszliśmy w boczne uliczki. W tym czasie niektórzy spali - autentycznie spali - nad kanałami. Włoskie jedzenie? Niewielkie knajpki? Po co! Jest McDonald... Nie potrafiłam tego zrozumieć i prawie trzy lata później - dalej nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ciekawy post :) Ja do tej pory mało podróżowałam, mam nadzieję kiedyś to zmienić :)Ale jadąc w nowe miejsce chciałabym jak najwięcej poznać i zobaczyć.
    http://gingerheadlife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Trochę sobie wyobrażam siebie z tym aparatem... klikam dużo fotek, ale i staram się podziwiać i poznać wszystko co dookoła. Mimo to zastanawiam się czy nie opisałaś po części mnie :o A za to mój mąż to taki typ osoby co wiecznie i wszędzie mapę studiuje byleby nikogo o drogę nie spytać haha :D Fajny wpis

    OdpowiedzUsuń
  27. Wydaje mi się, że częśc osób robi to własnie dlatego, że tak jak piszesz, pojechali nie wiedząc po co i bardziej chcą "zaliczyć" lub się pochwalić, że gdzieś byli. Ale część osób pewnie po prostu robi tak z automatu z tymi zdjęciami, żeby po powrocie wybrać najlepsze na spokojnie : D

    OdpowiedzUsuń
  28. "A ci ludzie bez żadnej refleksji naciskają guziczek raz za razem, chyba po to, żeby w domu, przed komputerem, móc sobie na spokojnie pozwiedzać."

    Trafne. Kiedyś po jakiejś podróży oglądając niektóre zdjęcia byłam zaskoczona, że coś takiego w danym miejscu było :D Bo nie pamiętałam tego dokładnie. Faktycznie zrobiłam w pośpiechu zdjęcie i potem w domu odkryłam to na nowo. Chyba przez bardzo szybką wycieczkę objazdową "Włochy w 8 dni", to musiało być wtedy... Od tamtej pory nie podróżuję w ten sposób. Wolę zobaczyć mniej, ale bardziej się tym nacieszyć - czasem nawet zrezygnować z robienia zdjęć, żeby lepiej chłonąć atmosferę miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  29. ja czasem wiem a czasem nie co fotografuję, ale mam masę swoich albumów bo uwielbiam kolorowe zdjęcia i piękne widoki :D

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia ! :)
    ANRU,

    OdpowiedzUsuń
  30. Sabinka nauczyłam się, że zanim gdzieś wyruszę, sprawdzam w internecie, a na miejscu szukam ciemnych uliczek, tam zawsze znajdę coś ciekawego
    http://zolza73.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja nie lubię turystów. Denerwują mnie :) kiedy gdzieś jadę, zazwyczaj szukam takich miejsc, gdzie nie roi się od mnóstwa ludzi,którzy przechadzają się z aparatem zawieszonym na szyi. Sama fotografuję, ale irytuje mnie to czasami. Ja wolę właśnie wczuć się w klimat, kulturę, to co jest, zrozumieć i być jak tutejsi ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Najbardziej denerwujący są właśnie ci, którzy fotografując wszystko. Po prostu wszystko. Moja koleżanka też robiła dużo zdjęć np w Paryżu, ale te jej zdjęcia wynikały z pasji po prostu lubi robić zdjęcia. I właśnie kiedy byliśmy w Paryżu mało u niej było tych zdjęć czysto miejsc, które zwiedzaliśmy, ale bardziej takie, które w tym zabieganiu nam umykały.
    W przyszłości chciałabym pojechać na takie wakacje, gdzie sama decyduję co zwiedzam, czego nie, czy dzisiaj gdzieś pójdę czy odpocznę. Chyba taka kultura, że ludzie mylą odpoczynek z lataniem jak kot z pęcherzem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetny wpis ! Podpisuję się pod nim w 100 % ! Aż czułam się jakbym sama go pisałam bo zgadzam się ze wszystkim !

    OdpowiedzUsuń
  34. Żyjemy w takich czasach, że nie trzeba już nacieszyć oka jakimś widokiem. Teraz trzeba nacieszyć galerię w telefonie/aparacie by potem było w czym wybierać i co dodawać na fb/insta :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ojjj temat rzekę poruszyłaś Sabino! Kurde ludzie którzy nazywają się "turystami" to jakiś odrębny gatunek. Jakby z kosmosu. Przylecieli na Ziemię z Planety Janusz. Niektóre ich zachowania są tak abstrakcyjne że aż ciężko opisać - ale myślę, że z tymi które opisujesz trafiłaś bardzo celnie.

    Sam przyznaje się, że lubię robić zdjęcia. Ale podchodzę do tego w inny sposób. Staram się szukać kadrów nie oklepanych tylko w pewien sposób oryginalnych. Nienawidzę robienia zdjęć zabytkom, których nie da się uchwycić w obiektywie z powodu setki ludzi zasłaniających widok. To nie fotografowanie tylko cykanie - tak jak piszesz - bezmyślnych fotek. Ja szczycę się dopracowanymi kadrami miejsc w które mało kto zagląda.


    A co do chodzenia z mapą po mieście, czy też miasteczku ... to uwielbiam rozpoznawać nowe tereny i odkrywać labirynty poplątanych ulic i uliczek! Staram się je odkrywać osobiście, ale też zdarza mi się zagadać do miejscowych z pytaniem o drogę. Zawsze to jakiś pretekst do pogadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja robie zdjecia wszystkim niepotrzebnym zjawiskom I zapełniam telefon nie wiadomo po co

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM