środa, 17 maja 2017

O zdrowym żarciu


Zdrowe odżywianie zawsze wydawało mi się atrakcyjne, ale równie atrakcyjna była wymówka dotycząca braku czasu. Moja mama zawsze poświęcała dużo uwagi produktom i przygotowywanym potrawom, więc póki z nią mieszkałam jadłam jak królowa. Wyprowadzka automatycznie spowodowała spadek kuchennych standardów. Mamie ciężko na tym polu dorównać, a poza tym zazwyczaj nie miałam ochoty poświęcać zbyt dużo czasu na gotowanie. Nie było mnie też stać na urozmaicenie diety tak bardzo, jak bym chciała. Poza tym każdy wie, że przecież zawsze można wpaść do kfc na b-smarta albo złapać w locie cheesa z maka. Nie wspominając już o kebab kingu o 4 nad ranem.

Gdy przyjechałam na Maltę, to byłam tak zaaferowana faktem znalezienia mieszkania, zdobycia pracy i odkrywania wyspy, że nie zastanawiałam się nad tym, co jem. Rytm dnia nie wymagał ode mnie kreatywności na tym polu. Rano tost z serem, bo szybko i tanio, w pracy burger z frytkami albo ogromny talerz makaronu z niezidentyfikowanym sosem. Jak w międzyczasie zgłodniałam, to podżerałam pieczywo. Albo frytki. Na kolację resztka żarcia z pracy albo płatki z mlekiem. I tak w kółko.

Nie powiem Wam, że przez taką dietę przytyłam, bo i tak nikt by mi w to nie uwierzył. Przez upał i bycie w ruchu przez nawet kilkanaście godzin dziennie schudłam. Zwiotczałam. Frytki zaczęły mi wychodzić uszami. Odechciało mi się burgerów, a przecież jeszcze parę miesięcy wcześniej szukałam najlepszych burgerspotów w Warszawie. Zaniepokoiłam się, że nie jem prawie żadnych warzyw i owoców. Nigdy przedtem tak nie było. Chciałam coś z tym zrobić, ale brakowało mi motywacji. Ser, chleb tostowy i makaron z wczoraj zawsze były w domu, a przecież nie będę wstawać wcześniej, żeby kupić coś na straganie.

Zmiany zaczęły się, gdy Siwy, największy fan pieczywka, słodyczy i kluseczek postanowił pewnego dnia wyeliminować ze swojej diety nadmierne węglowodany. Kanapki zmieniły się w koreczki, makaron i ryż w kaszę jaglaną i quinoę (sorry, nie potrafię tego nazywać komosa ryżowa). Pojawiły się warzywa, dużo warzyw. Coś w końcu trzeba jeść, gdy wyrzuca się ze swojej diety połowę jej standardowych produktów. Ja nie odcięłam się od bułeczek i spaghetti, ale z radością na nowo powitałam w swojej diecie cukinie, pomidory, bakłażany i fenkuł, zastanawiając się, czemu z nich zrezygnowałam.

Nigdy wcześniej nie jadłam kasz i nagle odkryłam, że nadają się niemal do wszystkiego. O walorach odżywczych nie będę mówić, zapytajcie kogoś, kto się lepiej zna. Zaczęłam modyfikować burgery z pracy. Frytki zamieniłam na sałatkę, zrezygnowałam z tłustego cheddara i obleśnej bułki. Makaron zamawiam z warzywami zamiast z pieczarkami i śmietanowym sosem. Na śniadanie jem jajka, owoce, warzywa strączkowe. Na lunch czasem wybieram się do wegańskiej knajpy, która urzeka mnie połączeniami smaków, zielonymi koktajlami oraz różnorodnością produktów. Poznałam różne ziarenka i inne pierdoły, o których istnieniu nie miałam pojęcia.


z lewej: kasza jaglana i quinoa z bigillą (maltańską pastą z fasoli), tuńczyk z awokado oraz warzywa i jajko z patelni
z prawej: warzywa na parze, quinoa, krewetki z imbirem i czosnkiem oraz chilli (credits: Siwy)

Nie byłam i nie jestem na drodze do zostania organicznym świrem albo maniaczką zdrowego żywienia. W mojej diecie nadal gości pizza oraz hektolitry browarów. Lepiej się czuję. Psychicznie i fizycznie. W połączeniu z treningami na siłowni jest idealnie. Moja masa ciała się nie zmieniła, ale nabrała korzystniejszego kształtu. Wprowadzenie kilku zmian w diecie powoduje poprawę samopoczucia i satysfakcję, a nie musi wpływać na grubość portfela czy pośpiech rano. Po prostu trzeba się za to zabrać.

23 komentarze:

  1. Przyznam, że niezwykłe w moim życiu są te momenty, kiedy uświadamiam sobie że w zasadzie nie wiem, co ja jadłam w ciągu tego tygodnia, i czy w ogóle coś jadłam... Najgorsza jest sesja, ze stresu i nadmiaru emocji jem więcej, chociaż ostatnio udało mi się tak przedawkować ulubione jogurty, że chyba dam im spokój na miesiąc...
    Kiedy nie mam kasy odżywiam się bardzo zdrowo. To znaczy, nie że jem brokuły z mega drogą kaszą ekologiczną jakąś tam i awokado, tylko że muszę non stop myśleć o jedzeniu i lepiej je planuję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze, że udało Ci się zmienić ten styl odżywania! Sama ostatnio próbuję z tym walczyć. Boli mnie niezdrowe odżywanie i to, ile też (jakby nie patrzeć) tracę pieniędzy na to, że kupuję sobie coś na wynos między zajęciami na uczelni, kiedy mogę przygotować coś dobrego w domu i zabrać do pudełka. Także teraz biorę się ostro za walkę i liczę, że lato i różnorodność owoców mi w tym pomożę.

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 śmiesznie się czyta taki wpis z perspektywy osoby, która nigdy w życiu nie jadła hamburgera :D pewnie Cię to zdziwi, ale przestałam jeść mięso, jako małe dziecko - z własnego wyboru :D (rodzice prawie dostali zawału, bo wegetarianizm i weganizm jeszcze do PL nie dotarł ) :)

    złoty środek :) a zdrowe jedzonko jest teraz takie pyszne i te wszystkie wegańskie knajpki, no jak ich nie kochać ?<3 Buziak!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje studia to ciągła walka o zmianę nawyków żarcia wszystkiego, co popadnie, więc doskonale cię rozumiem :D Moja mama przekazała mi chyba w genach brak zamiłowania do kuchni... Dlatego z domu wyniosłam wiedzę, ze istnieją kanapki z serem i kotlet z ziemniakami. I w sumie nic więcej. Ja też totalnie nie mam wyobraźni do jedzenia, a kiedy w naszej wspólnej, akademikowej kuchni zrobię spaghetti z sosem z proszku to jestem dumna (i mam brudne wszystkie naczynia). Mimo to mam też determinację, by odżywiać się w miarę zdrowo, plus wstręt do chleba, mięsa i ziemniaków. Uśmiałam się widząc twój wpis właśnie teraz, kiedy siedzę na stronie Lidla i próbuję znaleźć zdrowe przepisy, które będę w stanie zrobić :D Oczywiście głodna jak wilk, bo jedzenie owoców zawsze kończy się tym, że umieram z głodu po pół godzinie - mój żołądek ma chyba staropolską mentalność :D
    PS wegetariańskie żarcie na wagę to moje odkrycie miesiąca!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasza jest w pytke! Polecam bulgur ;)
    ciekaw jestem co będziecie wcinać w podróży? Obiecaj mi, że poświęcisz posta na temat lokalnego jedzenia z wszystkich krajów które odwiedzicie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że ja nie mogę namówić męża do zdrowego jedzenia. Ehh... jakby mi ktoś chciał podawać potrawy na tacy, to bym nie pogardziła, a jak sama mam robić, to nie chce mi się robić innego obiadu dla mnie i innego dla męża :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak oglądam czasem dzieła Twojej mamy na Jej blogu to ślinka cieknie :) Ja po wyprowadzce z domu, na 1. roku studiów jadałam głównie ryż z pieczarkami, czasem z kurczakiem, teraz sama nie wiem, czemu mi to tak smakowało :P z czasem zaczęłam bardziej interesować się jedzeniem, staramy się jeść zdrowiej, chociaż wieczorami nadal wygrywają chipsy/popcorn - z tym walczymy :)

    pozdrawiamy
    M&M

    OdpowiedzUsuń
  8. Dążę do takiej zmiany odżywiania, ale wystarczy, że ujrzę na półce w sklepie "Carbonara" i moje postanowienia zamieniają się w makaron. Legenda głosi, że w końcu mi się uda.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się ogromnie, że dbasz o siebie i świadomie się odżywiasz ( jakoś poważnie mi to wyszło ;). Jestem z Ciebie dumna i dzięki Tobie qinoa też zagościła na moim talerzu 💋❤️ Wczoraj kupiłam mąkę z tapioki, tylko,nie wiiem jeszcze, co z niej zrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak człowiek się zdrowo odżywia to od razu lepiej się czuje! Oczywiście wszystko też jest dla ludzi i przesada w żadną stronę nie jest wskazana :D

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie ze zdrowym odżywianiem od zawsze było ciężko. Ogarnęłam się dopiero wtedy, kiedy najstarsze dziecko zaczęło jeść wszystko to, co my.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam kasze, owoce i warzywa, ale niestety często grzeszę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ochoty mi narobiłaś tymi zdjęciami pyszności ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja od pewnego czasu usiłuję wstąpić na tę ścieżkę zdrowego odżywiania, ale póki co idzie mi to jak krew z nosa. Skóry jednak tanio nie sprzedaję i dzielnie walczę każdego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też kiedyś myślałam, że to ściema, ale od pewnego czasu zaczęłam zauważać, że jak brakuje mi owocow, warzyw w jakiejś chociaz minimalnej ilości w diecie, to po prostu czuję się chora w środku, i to nie jest żadna autosugestia ; o

    OdpowiedzUsuń
  16. ja mam tygodniowe zrywy zdrowia i oszczędności: przez tydzień robię sobie do pracy zdrowiutkie (no, prawie) żarcie, a przez kolejny - wywalam kupę hajsu na kanapki kupowane w kanapkowni po drodze do pracy :D jak kiedyś ogarnę żywienie, to będzie znak że jestem dorosła, więc chyba nigdy nie uda mi się naprawdę dorosnąć

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze, nie lubię gotować, więc pewnie zdrowa kuchnia nie zagości w mojej kuchni zbyt szybko ;) moja mama jest prawdziwą polską tradycjonalistką w kuchni, więc próby wprowadzenia przeze mnie czegoś nowego, zdrowszego do kuchni zwykle kończyły się na jednym razie.
    A poza tym... śniadanie bez bułeczki?! Dla mnie to nie wyobrażalne. Chodzę głodna cały dzień i podjadam dużo więcej niż jak zjem bułkę na śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  18. i to jest najfajniejsze, że można się przejeść śmieciowym jedzeniem, że człowiek sam próbuje nowego, przestawia się na zdrowie :) bo ile można na frytkach i burgerach?

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jem trochę niezdrowo, ale staram się z tym walczyć i dzisiaj na przykład gotuję zupę gulaszową - ciepła, pożywna, zdrowa i pyszna :)

    OdpowiedzUsuń
  20. my staramy się stopniowo od kilku lat poprawiać dietę, teraz jest naprawdę dobrze chociaż wiadomo, że czasem zje się jakieś słabe żarcie, najczęściej jednak fast foody itd już po prostu nie smakują

    OdpowiedzUsuń
  21. Tyle teraz bębnią o tym zdrowym jedzeniu, byciu fit. Aż chcę się dotrzymywac im kroku...jednak nigdy się w to nie wciagnełam, uwielbiam fast food i pikantne jedzenie.
    Pewnie skończy się mi kiedyś ta idealna przemiana materii i wtedy zacznę zwracać na to uwagę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kasze- nie mogę się do nich przekonać.
    Natomiast ryż z warzywami - uwielbiam. Zdrowe jedzenie pomoże przetrwać chwile najgroźniejszych słabości zdrowotnych...
    Wiem coś o tym bo jestem dietetycznie nastawiona :)
    Pozdrawiam Bina
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Od razu zrobiłem się głodny kiedy zobaczyłem te zdjęcia na końcu. Co do odżywiania się to masz rację, wszelkie wymówki są bezsensowne. Bo równie szybko co tosta, można zrobić coś zdrowego :) Burgery oczywiście są pyszne, ale w takiej ilości chyba każdemu by się przejadły :D

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM