Autostopem zawsze i wszędzie. Zjeździłam już tyle miejsc w ten sposób, co z Maltą? Przez pierwsze 3 miesiące nie próbowałam tego środka transportu, gdyż stwierdziłam, że nie ma to wielkiego sensu. Całkowita powierzchnia Malty jest mniejsza niż Warszawa, a po mieście nie podróżuje się przecież stopem. Cała Malta jest obsługiwana przez system miejskiej komunikacji autobusowej, na dodatek wiele linii ma pętle w Valletcie, gdzie mieszkam. Skoro można gdzieś dojechać autobusem za drobniaki, nie jeździ się stopem. Zwłaszcza na kilkukilometrowych odcinkach. Proste. Ostatnio okazało się jednak, że nie wszędzie można dotrzeć za pomocą komunikacji, uruchomiony został więc kciuk.
Saint Peter's Pool. W internecie funkcjonująca jako jedna z najpiękniejszych plaż na wyspie. Zdecydowaliśmy się tam wybrać, uprzednio sprawdzając autobusy. Zaskoczenie: nie ma bezpośredniego połączenia. Więcej: żadna linia nie jedzie w pobliże plaży, jakaś jedna zagubiona zahacza o przystanek 500m od celu. Pół kilometra to oczywiście niedużo, już nie takie spacery odbywaliśmy w skrajnych upałach. Jedziemy. Oczywiście mój brak ogaru w połączeniu z tajemniczym autobusem, którego nie było w rozkładzie (a kierowca zapewnił, że jedzie do miejscowości obok plaży) sprawił, że wylądowaliśmy ładnych parę kilometrów od celu. Trochę z dupy. Dobra, co robić? Łapiemy stopa.
Na początku było dziwnie. Ruch lewostronny. Pierwszy raz łapałam w państwie, gdzie samochody jeżdżą nie tą stroną ulicy, którą powinny, a kierowcy siedzą na miejscu pasażera. Osobliwa sprawa. Zastanawiałam się, co nasi potencjalni dobrodzieje myślą na nasz temat - odległości na wyspie to kilka, kilkanaście kilometrów. Są autobusy. Po co te dzieciaki łapią, szkoda im 2€ wydać na bilet? Z drugiej strony, może właśnie dobrze, że wyspa jest tak mała. Jeśli wpuszczę ich do samochodu i okaże się, że coś nie gra, to w najgorszym wypadku spędzimy razem tylko kilkanaście minut, a nie 100km na autostradzie. Tak naprawdę nie zdążyłam porządnie wszystkiego rozważyć, bo po niecałej minucie zatrzymał się samochód. Sympatyczny Włoch (z kierownicą po normalnej stronie) zawiózł nas z uśmiechem w okolice plaży. Wysadził nas dwie zatoczki przed naszym celem, co było świetnym posunięciem, bo mieliśmy okazję podziwiać kilka ładnych widoków przed dotarciem do St. Peter's Pool.
Sama plaża, jak to zwykle bywa, nie była tak spektakularna jak na zdjęciach, bo była zawalona ludźmi. Ciężko się dziwić, bo widok jest cudowny. Co gorsza jakaś Grażyna odpaliła naraz 4 grille z biedrony i piekła jakieś kiełbasy, a samozwańczy plażowy dj puszczał przypałowe nuty przez głośnik, żeby umilić czas nie tylko sobie, ale też wszystkim innym. Awesome. Nie posiedzieliśmy na słynnej plaży, udaliśmy się 200m dalej, w miejsce nie mniej urokliwe, ale zdecydowanie bardziej puste.
Wracając znaleźliśmy się w tej sytuacji, co na początku. Chcemy normalnie pojechać autobusem, ale jego nie ma. Przystanek jest daleko. Upał, zmęczenie. Może uda się złapać kogoś, kto podrzuci nas do autobusu? Po chwili wystawiania lewego (!) kciuka zabrała nas maltańska mama z dwójką dzieci i podrzuciła do miasteczka. Zalegliśmy na przystanku. Maltański klasyk - autobusy jeżdżą, jak chcą, nie ma to nic wspólnego z rozkładem. Linia, która teoretycznie kursuje raz na godzinę mija nas drugi raz w ciągu kwadransa, a autobus do Valletty w ogóle się nie pojawia. W końcu przyjeżdża. Maltański klasyk vol. 2 - pojazd się zatrzymuje, ktoś wysiada, kierowca przez uchylone drzwi mówi, że tylko jedna osoba może wsiąść, bo jest pełno. Ekstra. Poza nami na przystanku były same pary, więc nie wsiadł nikt. Kierowca chyba nigdy nie widział pełnego autobusu. Tam było pusto! Zapraszam do Warszawy... Następny autobus za nie wiadomo ile. No to co - łapiemy. Po paru minutach zatrzymały się dwie Francuzki w wypożyczonym samochodzie. Blue Grotto, oznajmiły. Jedziemy! Blue Grotto to spektakularna maltańska atrakcja, której do tej pory nie mieliśmy okazji odwiedzić. Jest to jaskinia, do której wpływa się łódką. Czy coś. Nie wiem, bo nie byłam. Ucieszyliśmy się, że w sumie kompletnie przypadkiem jedziemy zwiedzić coś nowego. Nic jednak z tego nie wyszło, bo było względnie późno i łódki już nie kursowały. Cóż. Grzecznie poczekaliśmy na autobus i wróciliśmy do Valletty.
widoczek z okolic Blue Grotto
Chyba już nigdy nie zwątpię w autostop. Życzliwi i przygodowi ludzie są wszędzie, trzeba tylko nie bać się ich poszukać.
Ja się standardowo czepnę - naraz pisze się łącznie w tym kontekście ("naraz" aka jednocześnie, a "na raz" aka na jeden raz np., książka jest fajna, ale do przeczytania na [jeden] raz).
OdpowiedzUsuńCzyli, hmmm, pojechaliście stopem na zatłoczoną plażę i znowu stopem na Blue Grotto, którego nie zobaczyliście. Ale dzień i tak udany, bo poznaliście super ludzi poprzez stopa.
Ojaaaa , ale widoki !
OdpowiedzUsuńRacja. Nie wszędzie można się dostać za pomocą Malta Public Transport, o którym z resztą popełniłem wpis :) Brakuje mi takich miejsc i takich widoków. Oj tak bardzo ... :) ! Mam nadzieję, że we wrześniu uda mi się gdzieś wyskoczyć. A za tydzień, po raz trzeci wybieram się na chwilę do Brukseli. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSielska plaża, aż mi się zamarzyła wycieczka. :D
OdpowiedzUsuńJejku jak tam pięknie! :D Zazdroszczę Ci tej Malty ;)
OdpowiedzUsuńmusze się tm wyvbrać, hak długo tam zostaniesz? może się wyorbię tak, że jeszcze będzies z;D
OdpowiedzUsuńCzy jest jakaś sytuacja w której Bina sobie nie poradzi? :D /Karolina
OdpowiedzUsuńJeju, jak tam pięknie!
OdpowiedzUsuńBina, przejrzałam kilka Twoich starych postów i natknęłam się na kwiecień w obiektywie i październik w obiektywie. Miałabyś ochotę zrobić coś takiego po raz kolejny? Ciekawe to było :)
OdpowiedzUsuńAle tam ślicznie ^^
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam o Grażynie z grillem to padłam XD
OdpowiedzUsuńAle jej, widoki robią wrażenie już na zdjęciach samych, a co dopiero na żywo :)
Nigdy jeszcze nie jechałam autostopem i widzę, że wiele straciłam :)
OdpowiedzUsuńPięknie tam. To miło, że są ludzie którzy potrafią pomóc i wziąć autostopowiczów;)
OdpowiedzUsuńW Anglii też nie mogłam przyzwyczaić się do lewostronnego ruchu :D Ale tam pięknie <3
OdpowiedzUsuńPiękne widoki! Ja niestety zbyt często trafiam na takie "Grażyny" i dj-ów, więc od razu z miejsca wybieram się tam, gdzie jest bardziej ustronnie. :)
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce! Marzy mi się wycieczka na taką plażę! Już widzę siebie wchodzącą do tej pięknej, niebieskiej wody. <3 :D
OdpowiedzUsuńI właśnie tacy ludzie powinni być kierowcami! Pomocni, życzliwi.
OdpowiedzUsuń>FOXYDIET<
R U kidding me ?!!!
OdpowiedzUsuńTakie widoki ?
Wow. Szok. Ja zazdroszcze ! Cudnie tam jest
Hmmm... jestem w Angli i za nic w świecie nie mogę się przyzwyczaić do lewostronego ruchu! A jazda autem czy autobusem jest... dziwna. A co do widoczkow - są cudne! Zazdroszcze *.* nie chcesz się zamienić na deszcz ? :D
OdpowiedzUsuńto mówisz, że gr(y)l i kiełbaski jedzone plast(y)kowym widelcem? :)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Podróżnicze przygody na długo zostają w pamięci, obyś spędziła jak najwięcej miłych chwil na tej "zwariowanej" wyspie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę przepięknych widoków na Morze Śródziemne :)
Widoki piękne, choć rzeczywiście o wiele lepiej byłoby bez tych tłumów ludzi. Ale Ci przynajmniej nie odgradzają swoim metrów kwadratowych szczęścia! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne miejsce. Nie ma co się dziwić, że na plażach pełno turystów. Każdy chciał w końcu uszczknąć tego widoku i słońca :D
OdpowiedzUsuńWidzę również nowy szablon na blogu. Zacny!
Podziwiam, ja jednak autostopem zawsze nieco się bałam. Ciekawe, że udało Wam się podróżować w ten sposób znacznie szybciej niż komunikacją publiczną. :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak tłoczno, spodziewałabym się, że raczej będzie pusto skoro nie było bezpośredniego dojazdu
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę takiej odwagi do takiego podróżowania. Ja się boję wsiąść w pociąg i pojechać do innego miasta sama...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o moje odchudzanie, to ta koleżanka, która się mocno pytała po co mi to wszystko, teraz chce abym jej podała moją dietę, bo niby zauważyła, że schudłam...
Chyba jestem zbyt nieufna - bałabym się wsiąść komuś obcemu do samochodu, a tym bardziej tak kogoś zabrać :o
OdpowiedzUsuńJeśli mogłabym coś zasugerować to wrzucaj większe zdjęcia - są przepiękne ale takie małe że nie da się nimi nacieszyć :<
Zapraszam też na nieco bardziej alternatywną cześć blogosfery :)
Ruda Urodowo - alternatywnie i o urodzie.
Widoki ładne, ale co do autostopu to póki co chyba za bardzo boję się wsiąść z dziwnymi, podejrzanymi ludźmi. Może jestem zbyt nieufna i bojaźliwa, ale może kiedyś sama spróbuję tak jechać.
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że zmieniłam adres bloga: przekrocz-siebie.blogspot.com
UsuńA nie mogłabyś tym autostopem zajechać do mnie, do Wejherowa? :)
OdpowiedzUsuńWidoki piękne! A Grażyna z DJ-em hahaha, chyba wszędzie znajdą się takie osoby. Piękna ta Twoja Malta. Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńO jak ja potrzebowałam tego wpisu teraz! Zwłaszcza ostatniego zdania. Szykuje mi się kilka dni wolnego i chcę pozwiedzać Bułgarię stopem, ale część wyprawy przyjdzie mi odbyć w pojedynkę. Trochę się boję, bo sama nigdy nie jeździłam, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz :) W ogóle uwielbiam wpisy o autostopie :D
OdpowiedzUsuńPięknie tam... Doświadczenie w stopowaniu się przydało. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam bekę z literówki w tytule. Mata ♥ Dopiero teraz zauważyłam.
OdpowiedzUsuńAutostop, autostop, wsiadaj brachu dalej chop!
OdpowiedzUsuń