Dziewczyny mają łatwiej, o tym wszyscy wiedzą. Nie muszą nic robić, a i tak będą miały tłum adoratorów. Idą na imprezę, jest cudownie. Wieczór, noc. Problem pojawia się w momencie, gdy trzeba zmyć makijaż.
/Bina, weź, znowu generalizujesz, mówisz o jakichś powierzchownych głupotach, strasznie superfiszyl, w życiu nie jest tak jak ci się wydaje/
Kobiety uwielbiają się szykować. Stroić, ubierać, malować. Chcą się podobać i dobrze im to wychodzi. Wiedzą, jak podkreślić swoje atuty. Znają swoje ciało i twarz, wiedzą, co mają najlepszego, a co wypadałoby zatuszować. Oczywiście doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak to należy zrobić. Idą na imprezę. Są przepiękne. A potem... nadchodzi poranek.
Faceci nie mają z tym problemu. Ich poranne problemy z wyglądem kończą się, zanim w ogóle zdążą się zacząć. Mężczyzna zawsze wygląda tak samo, chyba, ze należy do kudłaczy, którym po godzinach plączą się włosy. Ok, może wyglądać na trochę niewyspanego lub skacowanego, ale to w końcu żaden kłopot, przecież nikt po imprezie nie wygląda świeżo. Poza tym podkrążone oczy potrafią wyglądać sexi. Idealnie, jeśli facet rano weźmie prysznic i założy świeże ciuchy, wtedy jest nie do zdarcia.
Laska nie. Laska musi przypłacić wieczorne szykowanie się porannym naprawianiem szkód. Na pewno istnieje jakieś równanie opisujące prostą zależność, im bardziej byłaś piękna wieczorem, czyli im dłużej się szykowałaś i im większej użyłaś ilości specyfików, tym trudniej będzie ci rano dojść do ładu. Włosy z pozasychanym lakierem. Podkowy z makijażu pod oczami. Zatęchła cera, do której przez podkład nie docierało powietrze. Zaczerwienione oczy - spanie z mascarą nie popłaca. Ciuchy o poranku też nagle wyglądają jakoś tysiąc razy gorzej niż wieczorem.
laska nakłada tapetę.jpg
Poimprezowe śniadanie. Uczestniczą w nim faceci z imprezy i dziewczyny, które po chwili zastanowienia udaje nam się dopasować do postaci, z którymi bawiliśmy się dzień wcześniej. Zaskoczenie: piękne loki zamieniły się w syfiasty kucyk, sukienka w rozciągnięty t-shirt, olśniewająca twarz w schabowego. Czy naprawdę warto jest oszukiwać siebie i innych?
Dziewczyny często odbywają wielogodzinne przedimprezowe rytuały w celu upiększenia się. Malują się, stroją jak Bijons i chcą błyszczeć. Błyszczeć jaśniej, niż inne samice. Tylko... po co? Jeśli spodobasz się facetowi taka zrobiona, to chyba rano będzie zgrzyt, jeśli on ujrzy twoje prawdziwe oblicze?
Jestem laską, jasne, że zdarzyło mi się przyjść na imprezę z pięknym fryzem, boskim makijażem i w cudownych ciuchach. Po paru godzinach zabawy, gdy czar zaczynał pryskać, robiło mi się coraz dziwniej, że nie jestem już tak piękna, jak miałam być. Gubiłam się. Gdy przychodzę na melanż w dresie, jeansach i warkoczu, bez mascary i eyelinera, jest jakoś prościej. Jestem po prostu w stanie utrzymać tę stylówkę przez najbliższe 24h, co jest praktyczne.
Jestem okrutna, dziękuję za uwagę.
Dlatego ja jestem typem faceta :D. Nie czuje się dobrze w tapecie i sukienkach.
OdpowiedzUsuńMoże jestem jakaś dziwna ale jakoś nie stroję się szczególnie na imprezy. To chyba przez moje wrodzone lenistwo.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam z tym problemu ponieważ nie miałam w zwyczaju po imprezie budzić się z kolesiem w jednym łóżku ;)
OdpowiedzUsuńNie mam też problemu z wyjściem na miasto bez makijażu, ani z opinią innych ;p
Sama prawda, choć jeśli mam być szczera należę raczej do tego grona tych strojących się i rzadko spotykam się z tym drugim typem dziewczyn, które opisujesz ;)
OdpowiedzUsuńMega plus za obrazek haha :D
Mam wrażenie, że zdjęcie dziewczyny zakładającej tapetę nie jest tu przypadkiem. Ja osobiście lubię się malować, choć pokazywanie się bez makijażu nie sprawia mi problemu.
OdpowiedzUsuńJa mam taki problem z makijażem, że nie wiem kiedy się gorzej czuję: kiedy go mam na twarzy czy kiedy go nie mam... To jest sytuacja patowa, bo nieważne, co zrobię to albo czuję się brzydko albo sztucznie. Ale cóż zrobić! Takie usposobienie!
OdpowiedzUsuńKurcze, a ja właśnie martwię się, że gdy pójdę na studniówkę poznam wielu nowych ludzi, którzy mogą być nawet fajni i ogarnięci, ale zobaczą mnie w jakiejś debilnej, przykrótkiej kiecce, rajstopkach i obcasikach, i co sobie pomyślą? Moje ubranie zawsze robiło pierwsze wrażenie za mnie, a teraz będę musiała sama się męczyć. Bryyy
OdpowiedzUsuńja w sumie rzadko się stroje jakoś bardzo. Chociaz...ostatnio miałam 18 i studniówkę to się "odstawiłam". Ale imprezy, domówki...niee. Za bardzo nienawidze właśnie tych poranków które opisałaś/Karolina
OdpowiedzUsuńno i ok, Twój styl mi się bardziej podoba od kobiet przesadzających z upiększaczami
OdpowiedzUsuńJa jestem zbyt leniwa na takie ceregiele. Wiadomo uszykuję się dłużej na jakieś specjalne wyjścia.
OdpowiedzUsuńChoć wolę siebie w makijażu niż bez :D
I tak mamy wszyscy sprawiedliwie ( to nie oznacza po równo )
Zapraszam do mnie!
Trafiłam tu przypadkiem i... się rozsiadam! Masz taki styl pisania jaki lubię! :)) Będę zaglądać! :))
OdpowiedzUsuńhttp://w365dnidookolazycia.blogspot.com/
"olśniewająca twarz w schabowego" - POLEGŁAM <3
OdpowiedzUsuńZdobyłaś system, dotarłam do końca Internetu!
A co do treści - dlatego właśnie moim jedynym "upiększniaczem" jest tusz do rzęs i od święta szminka. Obojętnie, jaka to okazja. I fakt, tak jest prościej :)
"Gdy przychodzę w dresie..." haha, padłam! <3
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba się odstawić, ale po co, skoro rano wygląda się tak, jak się wygląda? :D Ja na wielkie wyjścia robię kreskę (później wyglądam jak panda, ale stwierdzam, że robienie kreski MUSZĘ ćwiczyć :D), delikatny make up i już. I tak muszę przed spaniem zmyć tapetę, bo noszę soczewki, więc może jakoś to łatwiej przechodzę. Ale co jak co, tym postem rozwaliłaś mnie na łopatki ;D
Pozdrawiam!
Ja nie mam z tym problemu chociaż podobnie jak Tobie zdarzyło mi się wyjść na imprezkę w super ciuchach i w makijażu ale 99% moich wyjść wygląda tak, że wstaję i idę ;)
OdpowiedzUsuńMoże i praktyczne, ale między dwiema skrajnościami jest jeszcze kilka możliwości. Dziś robię się na bóstwo ( teoretycznie, bo to już mało możliwe) i będę się czuć wyjątkowo, przecież to moje święto, a jutro mam zamiar nadal siebie przypominać ;)) Z resztą, po tylu wspólnych latach zna się już wszystkie warianty " schabowego" ;)
OdpowiedzUsuńCóż...jedyne, co maluję na imprezę, to dość mocno oczy, a że mam tendencję do rozmazywania makijażu, to rano z reguły nie ma po nim śladu:D W ogóle jestem raczej praktyczna, w ubiorze, stroju, szykować się nie lubię wielce bo to jeno strata czasu dla mnie także...nie jest tak źle:D
OdpowiedzUsuńNie rozumiem facetów którzy myślą, że ich zdaniem dziewczyny wyglądają tak przepięknie po całym dniu pracy, nocnej imprezy itp. Oni mają zbyt chore i wyimaginowane myślenie o nas, za dużo filmów się naoglądali. Prawdziwa kobieta rano po imprezie ma kaca, chodzi po domu w majtkach i wyciągniętej koszulce, najlepiej męskiej, co by tylko pół dupy zasłoniła, włosy związuje w niedbały kucyk. Mój na szczęście nie jest tego typu mężczyzną. Wiedział, na co się pisze. :) i nic go o poranku nie zaskoczyło, a ja mogłam być sobą. Cóż, zawsze będę. Lubię wyciągnięte dresy i dziecinne piżamki.
OdpowiedzUsuń+ Widzę, że pracujesz nad nowym szablonem. Gdzie jest to piwo w tle? :(
Mój ryj zawsze wygląda jak schabowy (czy raczej jak pulpet) więc miłościwie ograniczam (samo)oszukiwanie (się). Poza tym ile można na imprezie siedzieć w kubku i się poprawiać. Bawmy się, o!
OdpowiedzUsuń*kiblu, nie kubku. :S
Usuńja tam lubię siedzieć w kubku na imprezie
UsuńJa to zawsze myślałam że faceci mają łatwiej bo to w ich rękach wszystko leży, oni decydują jak by nie było. ale nie wiem w sumie co ja się tam znam... :)
OdpowiedzUsuńTo zależy gdzie się idzie... i między innymi dlatego nie lubię pubów. Mój facet nie czai, że on może iść tak jak stoi, albo narzucić koszulę, a ja musiałabym ładować się w kieckę, robić mejkap itd. Wolę domówkę - ale na takich melanżach nie lubię zostawać na noc właśnie z powodów które wymieniłaś. Nieważne, ile czasu spędzę przed lustrem, wolę mieć oczy pomalowane i włosy ułożone trochę bardziej niż jak idę do roboty gdzie wyglądam skruf. No a jakbym miała mieć komplikacje, to też wolałabym wszystko załatwić w cztery oczy z muszlą we własnym domu:D
OdpowiedzUsuńA ja lubię czasem się wystroić i ładnie wyglądać. Nie przeginam z ilością, nie wstydzę się wyjść bez makijażu, ale bez bicia przyznaję, że czasem pomaluję się tu i ówdzie. W końcu jesteśmy kobietami i ot, taka nasza natura :)
OdpowiedzUsuńDlatego ja jak wiem, że zostane gdzieś na noc to prawie wcale się 'nie robię' :D
OdpowiedzUsuńPoza tym bycie niepomalowaną przy nowo poznanym chłopaku to super test - jak nie ucieknie z krzykiem, już jest Twój :D
Myślę, że mam w miarę zdrowe podejście do makijażu. Bo lubię się stroić i pięknić ale też potrafię wyjść na miasto bez tapety. Co prawda niczego wtedy nie wyrwę (czyli tak samo jak wtedy, kiedy mam makijaż xD) ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadza.
Poza tym: nie jesteś okrutna. Po prostu mówisz prawde :D
Pozdrawiam,
IrisAnimae (dawniej Lina)
Przypomniał mi się tekst mojej współlokatorki, który leciał mniej więcej tak: "Jak Cię nie pokocha brudną to czystą trudno" i generalnie chodziło jej o to, że jak komuś masz się spodobać to nieważne, że zobaczy Cię w dresie i bez makijażu :D
OdpowiedzUsuńAle ja akurat lubię ładnie wyglądać i na co dzień, i na imprezie, zazwyczaj mam jakiś make up (nie tapetę! ;), więc jak gdzieś wieczorem wychodzę to nie czuję potrzeby jakiegoś szczególnego "odstawiania się". Zresztą w kieckach i obcasach lubię ganiać w zwykłe dni, nie tylko na imprezy. A kwestia poranka, jeśli już u kogoś na domówce nocuję to u takich znajomych, którzy w najróżniejszych wersjach mnie widzieli, więc się nie wstydzę, w końcu to naprawdę normalne, że dzień po widać na twarzach szaleństwa nocy.
I tego właśnie najbardziej facetom zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńIstnieją kobiety które nie chodzą w dresie i bez makijażu??!!! O.o
OdpowiedzUsuńOgólnie nie lubię imprez i klubów (toleruje bary) i nie rozumiem ludzi którzy na takie cosie chodzą, jest to trochę smutne a smutniejsze jest to że istnieją faceci którzy szukają tam dziewczyny...
Dlatego dobijają mnie poprawiny po weselu. Ja tam zawsze wyglądam najgorzej, ha ha:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to zależy gdzie się idzie. Czasem można się odstawić, choćby np. na stidniówkę, ale nie widzę potrzeby, żeby się stroić na niwktóre mniej ważne wydarzenia.
OdpowiedzUsuńa według mnie taki sztuczny 'zrobiony' wygląd dobrze nie wygląda, kobiety w pewnym momencie zaczynają przypominać klony, wolę zadbany, naturalny look w stylu 'nie starałam się za bardzo';)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko uzywaniu kosmetyków, bo przecież są dla ludzi, jak wszystko inne. Ale patrząc na niektóre samice ciśnie mi się na usta tylko jedno zdanie. Co za dużo to nie zdrowo.
OdpowiedzUsuńKocham Twoje ironiczne poczucie humoru :D i sarkazm! ale ja chyba nie jestem prawdziwą samicą, bo pindrzyć się nie znoszę :D maluję i ubieram się w niecałe 15 min... inaczej bym oszalała. Z lenistwa już nawet włosy związuję na noc tak, by rano układały się w fale
OdpowiedzUsuńMało się maluję, właściwie tylko lekko podkreślam oko, ale i tak po każdej imprezie - jak bardzo zdechła bym nie była, jak trudno byłoby mi się utrzymać na nogach - zawsze muszę to z siebie zmyć. Poza tym, nie upiększam się jakoś szczególnie na siłę. Tak jest prościej - racja :D
OdpowiedzUsuń