środa, 10 lutego 2016

Leń umyślny


Jak to jest, że ja nie zabiorę się za żadne obowiązki, dopóki naprawdę nie stwierdzę, że muszę? Przeglądając blogi lifestylowe trafiam na pierdyliard porad dotyczących organizowania czasu, ogarniania nauki, koncentrowania się na ważnych rzeczach. Czytając to stwierdzam, że to w sumie całkiem mądre - poukładasz sobie elegancko rzeczy na swoim białym biurku, przyrządzisz w pięknym kubku jakiś napój sprzyjający wyciszeniu i koncentracji i oddasz się słodkim obowiązkom. Jak już skończysz, nadejdzie czas na przyjemności. I tabliczkę czekolady. I opublikowanie tej pięknej scenerii na insta.

Otóż nie. Kiedyś faktycznie byłam dość sumienna - odrabiałam prace domowe (oczywiście w zakresie rozsądku), czytałam lektury na czas (niektóre), sprzątałam pokój raz na tydzień (bo mama kazała). Moje podejście na przestrzeni lat ulegało smutnej zmianie. Powoli, ale systematycznie. Teraz osiągnęło chyba punkt krytyczny. Szukałam wyjaśnienia, pytałam siebie, do czego myśmy doszli, i chyba znalazłam. Jak wspominałam tutaj, odkąd nie otaczają mnie czułe, acz stanowcze w zakresie bycia Perfekcyjną Panią Domu skrzydła matki, pozwalam sobie na więcej, niż dotychczas. Sprzątam, jak uznam, że jest brudno (w matczynej skali moment ten określony zostałby katastroficznym), zmywam, jak nie mam na czym jeść lub przygotowywać posiłków, uczę się, jak termin drastycznie się zbliża - choć przecież miałam na to pół roku. Rozgraniczam jednak sferę "domową" i "naukową" - teraz ja zarządzam domem i robię to po swojemu. Obciachu nie ma, potrafię o niego zadbać, ale nie zawsze mam na to czas... albo ochotę, bądźmy szczerzy. Nie usłyszę nic złego, jeśli wyjmę zawartość szuflady na podłogę w celu znalezienia jednej pierdoły, a potem nie schowam jej przez najbliższe 48 godzin. To się nazywa wolność. Ciężko jednak mianem wolności określić stres towarzyszący powtórce materiału z kilku lat, bo nagle się okazało, że obrona za tydzień - a taki moment nadejdzie za parę dni.


Lubię swój system. Jasne, zasuwanie z materiałem nie jest przyjemne, ale z drugiej strony... Miałam parę miesięcy luzu, więc kilka dni stresu wydaje się być rozsądną ceną. Lubię ten system, bo nigdy mnie nie zawiódł. Do egzaminów i zaliczeń zazwyczaj podchodziłam na luzie, a wszystko zawsze się udawało. Od dziecka mam łatwość opanowywania materiału i naturalną ciekawość, która sprawia, że szybko przyswajam (interesujące) informacje. Tydzień przed sesją czy oddaniem pracy dyplomowej zawsze był ciężki, bo nagle okazywało się, ile jest jeszcze do zrobienia i trzeba było spiąć dupę. Niemiła sytuacja, ale za to uczucie, które następowało po zakończeniu się egzaminów - bezcenne. Uczucie leserowania wcześniej - też całkiem fajne. Naprawdę lubię ten system. 

Mój system wyposażony jest w alarm. Gdy tak się obijam, w pewnym momencie zaczyna świecić mi się czerwona lampka, nierzadko, jak jestem wśród znajomych, na imprezie, w podróży, ogólnie na luzie. Lampka przypomina, że zbliża się jakiś termin, ważny moment, w każdym razie czas, żeby coś zrobić, nauczyć się, dokończyć. Wtedy przy najbliższej możliwej okazji zabieram się za obowiązki. Robię tyle, ile uznam za stosowne, lampka gaśnie (wszystko zależy od tego, ile mam faktycznie rzeczy do zrobienia i kiedy jest deadline) i wszystko wraca do normy.

Każdy ma swoje sposoby na organizowanie sobie życia. Niektórzy wybiorą planner, przeznaczanie dziennie ileś tam czasu na obowiązki, sumienne ogarnianie bieżących spraw. Inni zajmą się sobą, wodzeniem palcem po mapie, drobną działalnością artystyczną, pisaniem bloga i rozwojem osobistym - a potem skumulują cały wysiłek na przestrzeni kilku dni. Jestem szczęśliwym przedstawicielem drugiej grupy. Polecam. Na własną odpowiedzialność.

33 komentarze:

  1. ja tez niestety jestem przedstawicielem drugiej grupy. Niestety, bo czasami naprawdę chciałabym być zorganizowana, zawsze przygotowana. Ale nie potrafię, po prostu nie, buuu/Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, też po części wkurzają mnie takie porady. Wkurza mnie Hipis, uczący się bez przerwy od pół roku od 17 do 24. I mający porządek na biurku, jak sie uczy. Wiem, że nigdy nie osiągnę tego ideału, bo to co najbardziej lubię to nic nie robić, a potem wziąć tydzień wolnego i skupić się tylko na nauce. Właśnie siedzę na takim urlopie naukowym, kując do olimpiady, i jest to wspaniały czas. Nie muszę marnować czasu na szkołę, ludzi którzy nic nie kumają, dojazdy. Mogę zająć się tylko moją dziedziną, w moim tempie, nie czekając na spóźnialskich, nikogo się nie słuchając i do wszystkiego dochodząc samemu. Chciałabym mieć pracę, która pozwoli mi na takie życie, niestety to na razie pobożne życzenia....

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi totalnie nie wychodzi planowanie w takie zwykłe dni gdy niby mam coś do zrobienia ale jednak mam jeszcze sporo czasu przed deadlinem. Dopiero gdy praca się nawarstwi spinam poślady i zaczynam działać.

    OdpowiedzUsuń
  4. też mam taki system, choć zawsze mi się wydawało, że jeśli poświęciłabym chociaż 2h dziennie na robienie projektu, to wtedy to spięcie przed dedlajnem byłoby mniej nerwowe... ale ile to satysfakcji kiedy tak samo spinają się ze mną koleżanki, które sumiennie robiły wszystko przez cały semestr, a koniec końców i tak zarwały razem ze mną kilka nocek. a przyjemności i luzu wcześniej - zero :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój system jest jak dla mnie bardzo irytujący. Nagle się zaświeca lampka, ja się biorę za nauke, a potem sie nie wyrabiam, bo za późno sie za to wzięłam. Jednak staram się być choć bardziej zorganizowana i nie zaczynać wszystkiego za późno

    OdpowiedzUsuń
  6. No. A ja za to chcę być do bólu zorganizowana i przestać robić wszystko na ostatnią chwilę. To byłaby miła odmiana :) Męczy mnie moje lenistwo i chaos, fajnie byłoby chociaż przez chwilę zobaczyć jak to jest mieć ład i porządek w głowie i wokół siebie.. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dumnie stwierdzam, że należę do drugiej grupy :)
    Wezwanie do urzędu skarbowego w celu wyjaśnień w terminie 7 dni? Ok, nie ma problemu, stawiłem się po dwóch miesiącach. Ostatnio przeszukiwałem szafę, żeby znaleźć jedną fakturę, wszystko, co wyciągnąłem zostawiłem porozrzucane po całym pokoju, a sprzątnąłem to po tygodniu, gdy nie mogłem otworzyć na oścież drzwi.
    Z czystym sumieniem polecam przynależność do drugiej grupy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy mi się te rady z organizowaniem czasu nie przydały. Posprzątane biurko wygląda fajnie, ale czy to na mnie wpływa. Nie. Mam całkiem podobnie jak Ty - jest i sporo luzu, no i czerwony alarm też ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. też należę do drugiej grupy, choć czasami mam ochotę nakopać, sobie z przeszłości, za to obijanie się :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Sama chyba należę do drugiej grupy nawet jeśli próbuję się jakoś zorganizować, coś ogarnąć, to zawsze na chwilę, potem znów wszystko robię tak samo. Czasem się wkurzam na siebie o to, szczególnie w momentach gdy dużo do zrobienia. Robię to po czym znów wszystko wraca do normy. Ogólnie jest fajnie i to lubię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje próby jakiejkolwiek organizacji zazwyczaj kończyły się szybciej niż się zaczynały, więc w pewnym momencie dałam sobie spokój. Jeszcze nie teraz, nie jestem gotowa - muszę się poobijać póki mam możliwość.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ci pierwsi też mają czas na wodzeniem palcem po mapie, bloga i inne sprawy...to zależy od osoby a nie sposobu organizowania czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. O mnie mówili, że jestem zdolna ale leniwa ;) to niby miało mnie zmotywować? Pfff :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba jestem na tym etapie, na którym Ty byłaś "dosyć sumienna" :) Nie lubię żyć w bałaganie, więc sprzątam raz w tygodniu i to mi wystarczy :D uczę się też w miarę wcześniej, ale jeżeli chodzi o planowanie i organizowanie sobie czasu, to kompletnie mi to nie wychodzi :D Takie sztywne życie to nie dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja jestem zdolna niesłychanie, tylko żeby ten leń na ramieniu dał mi czasem spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. osobiście uważam, że każdy żyje w warunkach jakie lubi i tak samo o nie dba :)
    Tzn jeżeli lubimy lekki chaos to tak też będzie nasze życie wyglądało, itp :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój system łączy wszystko co możliwe i tak jest najlepiej. Jak ma na coś ochotę to okej, zrobię to, ale jak nie ma to nie ma siły, że się zmuszę. Wtedy włącza mi się lampka z napisem "wyjebka" i czy to jakieś zaliczenie czy coś mniej zajmującego - idę na spontana. W każdym razie ile ludzi tyle sposobów i każdy jest najlepszy, jeśli działa :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że jestem całkiem zorganizowana jeśli chodzi o robienie rzeczy i bycie konsekwentną. Ale syf w pokoju mam aż miło :D nienawidzę pustego biurka. Ale to, że posiedzę np. Godzinę dziennie ucząc się sprawia, że mam kontrolę nad tym co robię i mam czas, by wyjść że znajomymi, wodzic palcem po mapie, wstawać o 12, wypić browarka czy poczytać książkę. Prawo Murphyego mówi, że wszystkie fajne rzeczy będą się dziać, kiedy akurat powinno robić się coś innego - więc zapobiegam temu bez wyrzutów sumienia :) raz stres położył mnie na tydzień do łóżka, a potem przez dwa miesiące bałam się o swoje serce - więc mam umiarkowane wyjebongo :) też polecam. Też na własną odpowiedzialność. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja właśnie muszę się zorganizować, a nie umiem :< a potem żal, że mam mało czasu na naukę, nic nie jest posprzątane, obiad nie zrobiony itd

    OdpowiedzUsuń
  20. Takie pierdoły nas określają. No i ciężko zmienić nawyki. Też jestem bałaganiarą, potrafię wyprane rzeczy rzucić pod szafę i leżą tydzień (no dobra, czasem dłużej, zależy), zanim je ładnie poukładam (niekoniecznie wcześniej prasując;D). Trochę się po wyprowadzce poprawiłam, nie będę sobie robić wstydu :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje zycie moze byc nie zorganizowane a ja moge byc leniwa ale porządek i organizacje w mieszkaniu MUSZE mieć bo w bałaganie dostaję depresji i nie moge sie skupic na niczym.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak mieszkałam sama w Poznaniu, to też zmywałam dopiero jak nie miałam w czym jeść. xD Także rozumiem Twój system. :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Każdy głupi może mieć wszystko ogarnięte, a tylko geniusz panuje nad chaosem :) I tego się trzymam ^^

    OdpowiedzUsuń
  24. No cóż. Człowiek, który "sieje złe wizje" nigdzie nie jest lubiany i mało go kto słucha. A potem może byc za późno. Większość z nas ma naturę NIEWIERNEGO TOMASZA. Jak się nie dotknie to się nie uwierzy. Tak Praga ma wciąż swój urokliwy klimat i niepowtarzalny. Dla mnie to egzotyka za Wisłą.

    Ja mam raczej życie nie uporządkowane. Za bardzo daję się ponieść emocjom. Ale porządek w domu to ja lubię. Ze względów estetycznych ale i praktycznych. Jak się ma porządek to nie trzeba szukać rzeczy jakie w danej chwili są mi potrzebne. No oczywiście w wojsku uczyli porządku. teraz do wojska nie biorą to kto ma tego uczyć? Poza tym rodzice dzieci tez tego nie uczą w większości. Problem jest jak potem się do pracy idzie i trzeba posprzątać. Parę razy już w pracy uczyłem młodych ludzi jak zostać "operatorem miotły"
    Pozdrowienia znad Środkowej Wisły
    Vojtek
    Hej

    OdpowiedzUsuń
  25. No cóż. Człowiek, który "sieje złe wizje" nigdzie nie jest lubiany i mało go kto słucha. A potem może byc za późno. Większość z nas ma naturę NIEWIERNEGO TOMASZA. Jak się nie dotknie to się nie uwierzy. Tak Praga ma wciąż swój urokliwy klimat i niepowtarzalny. Dla mnie to egzotyka za Wisłą.

    Ja mam raczej życie nie uporządkowane. Za bardzo daję się ponieść emocjom. Ale porządek w domu to ja lubię. Ze względów estetycznych ale i praktycznych. Jak się ma porządek to nie trzeba szukać rzeczy jakie w danej chwili są mi potrzebne. No oczywiście w wojsku uczyli porządku. teraz do wojska nie biorą to kto ma tego uczyć? Poza tym rodzice dzieci tez tego nie uczą w większości. Problem jest jak potem się do pracy idzie i trzeba posprzątać. Parę razy już w pracy uczyłem młodych ludzi jak zostać "operatorem miotły"
    Pozdrowienia znad Środkowej Wisły
    Vojtek
    Hej

    OdpowiedzUsuń
  26. Wiesz, czytam, czytam i zdaję sobie sprawę w jakiej tragicznej sytuacji jestem. Uwielbiam plannery, wszystko mam w nich, od szkoly po muzykę i bloga, pozaznaczane kolorami, ohohoho, blogersko, że aż boli. xD No ale ale... Wszyscy wiemy jak to jest. Epka już niedługo, a ja wciąż za mało pracuję, termin zapisów na studia już też zbliża się niemiłosiernie... A ja siedzę sobie pod kołdrą z laptopem na kolanach. Blogerka xD I przyznam, że też mam taki alarm- jestem na totalnym ludzie, aż tu nagle DING DONG WRACAJ DO ROBOTY, a towarzyszy temu taka dziwna nagła fala stresu i Niewygodności, że aż czasami się ryczeć chce. XD

    Ano, weganizm, bawię się i to na całego. Choć wątpię, że przejdę na to tak w 100%. Fajnie znać kilka przepisów, ale myślę, że jak na razie odłożenie mięsa z diety mi wystarczy. Poza tym, weganizm tak ingeruje już w Twoje życie (i produkty jakie używasz), nie wiem, czy chcę posunąć się aż tak daleko.


    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  27. Mnie zawsze, może nie śmieszą, ale dziwne uczucie wywołują te zdjęcia na insta, leżącego zeszytu, notatnika, herbata, laptop i podpis, gotowa do działania. Kaman, ja jak się tak naszykuje, to najczęściej znaczy że mam ochotę na wszystko tylko nie na naukę. Do zaliczeń, do pisania wszelakich prac siadam nie X miesięcy przed, tylko dwa dni przed złoszcząc się na siebie, że kiedyś tym swoim podejściem doprowadze się do załamania nerwowego. Niemniej obecny stan rzeczy mi sie podoba, na razie jeszcze dziala... Wolność tomku w swoim domku :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Taaak, skądś to znam "sprzątam, bo mama każe" :D Studiuje, ale mieszkam nadal z rodzicami i zawsze słyszę, że ciekawe jak będzie u mnie w domu... :)

    Dodałam do obserwowanych :*

    OdpowiedzUsuń
  29. Zawsze zastanawia mnie, czy te blogi z "poradami" są tylko tak na pokaż, żeby doradzić innym czy ich autorzy również stosują się do własnych rad.
    Z nauką to mnie zależało... Raz ogarniałam wszystko od razu, a jak coś mi nie podpasowało, to odkładałam i przypominałam sobie o tym w ostatniej chwili. Ale akurat lubię porządek, i lubię sprzątać XD

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam kalendarz, bo inaczej nie połapałabym się na kiedy co trzeba oddać, kiedy są jakie zajęcia, z kim mam się spotkać itd.
    ALE rozplanowanie celów na najbliższy miesiąc, postów na blog, kiedy czego się nauczyć jest dla mnie jakąś abstrakcją. Jak ja mogę zaplanować coś takiego, skoro nie wiem na co będę miała wtedy ochotę?!
    I wnerwiają mnie Idealne Panie Swojego Czasu. Po prostu. Bo są TAKIE IDEALNE.


    OdpowiedzUsuń
  31. Rewelacyjny post :)
    Porady poradami, ale tak naprawdę to od nas zależy jak będziemy korzystać z naszego życia :) Ja lubię też taką wolność jak Ty napisałaś, wtedy wiem, że robię co ja chce a nie co sugerują inni bo "tak być musi i powinno" :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja mam taki system od zawsze. Zawsze wszystko na ostatnią chwilę. Tyle, że nigdy nie zawiodłam i choć musiałam przesiedzieć noc i przeklinać samą siebie, to jednak oddawałam wszystko w terminie. Może dlatego właśnie próby bycia systematyczną i poukładaną zawsze szły w las. I niech tak zostanie :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Bo po prostu w życiu nie można się spinać dla zasady, ulegać tej pewnej presji motywowania, robienia tego, tamtego i pierdyliarda innych rzeczy, bo inaczej ma się wyrzuty sumienia :D
    Sama jestem strasznym leniem i od czasu do czasu po prostu zrywam się ze swojej kanapy i staję się prawdziwym huraganem- nie tylko motywacji, ale i działań :D

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM