Jako słynna miłośniczka piwa o Oktoberfeście marzyłam od lat. Nigdy się nie złożyło, aż do tego roku, gdy Monachium wpasowało się idealnie w trasę mojego kolejnego autostopowego eurotripa. Piszę właśnie z Paryża, przejechałam przez Pragę i wspomniane Monachium, przede mną jeszcze Belgia, Holandia i znów Niemcy.
Oczywiście miałam pewne oczekiwania - spodziewałam się podchmielonych Bawarczyków w lokalnych strojach, długich stołów uginających się pod kiełbą, zbijania kufli przy akompaniamencie niemieckich przyśpiewek biesiadnych, cycatych Helg w roli kelnerek no i oczywiście hektolitrów przepysznego piwa.
Nie rozczarowałam się, chociaż zaskoczyła mnie (negatywnie) ogólna otoczka Oktoberfestu, który przypomina jeden wielki festyn w wesołym miasteczku. Karuzele, rollercoastery, wata cukrowa, rodzinki z dziećmi... Klimat dopiero czuć po wejściu do namiotów. Namioty są olbrzymie, a serwowane są w nich lokalne piwa po skandalicznych cenach. Trafiłam akurat do Lowenbrau i za litrowy kufel /litrowy kufel♥/ zapłaciłam 10€35, co jak na paryskie standardy jest jak najbardziej do przebolenia, ale skontrastowane z butelkowanymi browarami, które można dostać za 1€30 w każdym sklepie, robi się bolesne. W każdym razie atmosfera w namiotach jest czadowa. Masy ludzi ubranych w typowo bawarskie stroje (panowie w kraciastych koszulach, skórzanych spodniach na szelach, długaśnych skarpetach i kapeluszach z piórami, a panie w fikuśnych ludowych sukniach) siedzą na twardych ławach przy niezliczonej ilości drewnianych stołów. Alejkami biegają kelnerki, które jakimś cudem unoszą po kilkanaście kufli, a także panie sprzedające wursty, golonę i inne delikatne zakąseczki do piwka. Sam namiot jest od środka drewniany, udekorowany gałązkami choinek i innym leśnym badziewiem. Na środku namiotu jest podest, a na podeście orkiestra. Orkiestra wygrywa bawarskie melodyjki i dżingielki, a wtedy każda osoba w namiocie podnosi się (niektórzy z trudem) i zbija zdrowie ze wszystkimi dookoła. Wszyscy krzyczą PROST, niemal tłuką kufle o kufle ich towarzyszy, a na stoły i ludzi wylewa się browar. Jest EKSTRA.
Całe Monachium podczas Oktoberfestu paraduje w strojach bawarskich. Metro i ulice wypełnione są ludźmi w ludowych ciuchach, zarówno localsami jak i turystami. Zaskoczyło mnie to, spodziewałam się, że w dobie globalizacji tradycja zanika, a ludzie uważają paradowanie w skórzanych spodniach na szelkach za głupie/śmieszne. Myliłam się, i dobrze!
Na Oktoberfeście wypiłam całe jedno piwo. Symbolicznie, aby poczuć klimat. Litrowe, rzecz jasna. Fajnie było znaleźć się tam i uczestniczyć w imprezie. Mimo wszystko, ponad 10€ za kufel, nawet najlepszego browara, to przegięcie. W każdym razie wszystkim piwoszom polecam wycieczkę na Oktoberfest. A jak nie na Oktoberfest to chociaż do Monachium, bo piwo tam jest zna-ko-mi-te.
Delikatne zakąseczki...jak kiedyś przy autostradzie, w Niemczech " regionale szpecjaliten" czyli talerz pełen ziemniorów w majonezie i góra kiełbas( niektóre radośnie zwisające). A gałązki, cóż. Najwyraźniej coraz bliżej Święta ;))
OdpowiedzUsuńChwila konsternacji. Mam pytanie - jak ich zaplecze sanitarne na Oktoberfeście? Czytaj, jak rozwiązują sposób tylu ludzi po piwie, którzy nagle czują mocne parcie na pęcherz? :D
OdpowiedzUsuńMożesz się śmiać, ale nieraz nie piję piwa własnie dlatego, że boję się, że będę biegać co 5 minut do łazienki, bo tak to się kończy ;D
PS Nie wiem jak smakowo w Niemczech, ja w sumie jakoś smakowo w ogóle piw nie bardzo odróżniam... ale nad morzem zapłaciliśmy z chłopakiem za litrowy kufel 17 zł. Troszkę mniej ;)
Mi Oktoberfest marzy się od jakiegoś czasu. Pewnie nawet to drogaśne piwo jakoś bym przebolała.
OdpowiedzUsuńHej Binko
OdpowiedzUsuńNie byłem na tej imprezie i raczej tam mnie nie ciągnie. O tej imprezie słyszałem już za komuny. Rodzice mojego kolegi sporo podróżowali i potem opowiadali. Natomiast popieram sama TRADYCJĘ. Dobrze mieć tradycje, swoje zwyczaje. Jestem przeciwny UNIFIKACJI. Wróciłem z Italii. Fajnie bylo :)
Też jestem miłośniczką piwa :)
OdpowiedzUsuńW mediach nawet taki Oktoberfest wygląda zupełnie inaczej, niż w życiu.
OdpowiedzUsuńOktoberfest, to naprawdę fajna sprawa... jeśli się jest na tej imprezie rzeczywiście, a nie tylko "podziwia" w mediach :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTradycja zanika... hmmm nie trzeba jechać do Monachium, wystarczy nasze Polskie Zakopane... dla góralów tradycja to świętość i kiedy pomykają do kościoła to tylko w regionalnych strojach. Zresztą tak jak na wszelkiej maści festyny czy spotkania rodzinne.
OdpowiedzUsuńA wracając do Oktoberfestu... to wyobrażenie mam chyba podobne do Twojego i w sumie bardzo chciałam na owym festiwalu być, tylko no... cena za LITROWE piwo powala :o
Widząc ten wielki kufel zimnego złota zapragnęłam wypić cały. No może dwa. Ewentualnie siedem.
OdpowiedzUsuńPijam głównie piwo i jeżeli już mam ochotę na jakikolwiek alkohol to na piwo właśnie. Pozazdrościć kochanej Bince!
Jak tylko zobaczyłam to zdjęcie na fcb, to się zakochałam ;D też uwielbiam piwko (ostatnio piję go chyba aż za dużo, no ale cóż, powrót na studia zobowiązuje ;D), a jeszcze w takim klimacie, to na pewno było super doświadczenie ;) Szkoda tylko, że tak drogo!
OdpowiedzUsuńNie lubię spędów ludzkich i jakoś właśnie przez lata nawet, gdy jeździłam do Niemiec, nie miałam ochoty jechać na Oktoberfest...zawsze wydawał mi się jakoś przereklamowany. Ale do samego Monachium poza sezonem festiwalu...czemu nie. Tym bardziej, że góry już blisko XD
OdpowiedzUsuńMoże to głupio zabrzmi, ale też się cieszę, że się myliłaś co do tej tradycji! :D Mnie się Octoberfest nie marzy (ale mojemu chłopakowi tak, więc pewnie tam kiedyś wyląduję), bo piwo średnio lubię, ale w tym roku trafiliśmy w Brnie na Dzień Wina! To było coś dla mnie :D Pełno straganików, regionalne potrawy, muzyka, tańce i przede wszystkim pyszne wina z różnych zakątków świata, ale głównie z Czech :)
OdpowiedzUsuńfajne czyta sie twoje posty,
OdpowiedzUsuńzapraszam na glosowanie w konkursie, na blogu wszystko opisane :)
Mimo niechęci do wszelkich alkoholi chciałabym to zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńNie jestem miłośniczką piwa, więc raczej mnie tam nie zawieje, ale dobrze było poznać prawdziwą relację z tego festiwalu - chociaż dla mnie to bardziej taka narodowa, swojska biesiada jest :D
OdpowiedzUsuńMam w planach wybrać się na Oktoberfest w niedalekiej przyszłości! :D
OdpowiedzUsuńTak, tak i ta atmosfera. Entuzjazm wisi nad całymi Niemcami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Nie jestem fanką niemieckiej kultury, ani aż tak nie szaleję za piwem, więc raczej się nie wybiorę, ale fajnie, ze się dobrze bawiłaś, chociaż piwo drogie (ale jak tak się zastanowić, to u nas w Edynburgu za zwykłe piwo w barze płacisz 2 funty, a za lepsze z reguły 4, wiec robiąc z tego litr to nie ma większej różnicy :p).
OdpowiedzUsuńOktober fest :D Tez kiedyś byłam w Monachium, na takiej imprezce. Tak, niestety ceny nie powalą, w Niemczech piwo w pubie kosztuje 8 euro. PORAŻKA Gdy się spytałam kolesi czy jest jakiś 24 h, zapytali się mnie czy jestem z Polski, czy z Rosji xD
OdpowiedzUsuń