Ciąg dalszy wspomnień... Wyjeżdżamy z Hannoveru.
27.07.2013
14:04 Jedziemy z polskim typem w okolice Dortmundu. Couchsurferzy dowieźli nas na stację, z której prawie odjechałyśmy z dwoma Polakami, ale olałyśmy, bo jechali do Eindhoven, a to nie po drodze. Koleś, z którym jedziemy powiedział, że bez sensu, bo tamtędy jest lepsza droga i byłybyśmy niby szybciej. Finalnie z Dortmundu będziemy łapać.
14:17 Przed nami wielkie i straszne chmury deszczowe.
14:18 190 km/h.
14:36 Leje i jest totalnie ciemno jak w D. u M.
14:37 TAJFUN I HURAGAN! 21°C, przed chwilą było 34.
14:41 KATAKLIZM. Grad wielkości orzechów. Stoimy. Gdybyśmy nie były w furze, to mogłybyśmy już sobie kopać grób.
*edit: orzechów włoskich.
14:44 Uspokoiło się trochę, ruszamy.
15:07 Siedzę w ultradrogim Burger Kingu gdzieś na stacji. Posilimy się i szukamy szczęścia w trasie.
19:29 Jej, jak późno! Zaniechałam pisania, bo miałyśmy ciężkie przejścia. Pod burgerem łapałyśmy stopa, ale nikt nas nie chciał przez jakieś pół godziny, bo ta droga NIE prowadziła w dobrym kierunku i TIRowcy ze stacji dziwili się, dlaczego w ogóle tędy jedziemy. Nie zgadzali się z opinią, że tu jest lepsza droga i "tędy wszyscy jeżdżą". Na dodatek TIRy nie jeżdżą, bo jest sobota. Nagle przyjechał partybus z niemieckimi chłoptasiami jadącymi na wieczór kawalerski... do Amsterdamu. 20 schlanych kolesi w pomarańczowych koszulkach. Wylali się z autokaru i nas zaczepili. Miałam już dość tkwienia na tej bezsensownej stacji, ale z drugiej strony jechanie z nimi nie brzmiało jak best idea. Wdałyśmy się w głupią gadkę, oni serio chcieli nas zabrać, mimo, że zamulałyśmy. Wahałyśmy się - dziwny temat - aż w końcu jeden z nas powiedział, że możemy siedzieć z przodu koło kierowcy. Wsiadłyśmy. Oni przyłazili do nas i zagadywali, ale byłyśmy OSCHŁE. Anka zabroniła mi się uśmiechać, ale ja i tak miałam bekę, bo przedstawiłam się "Mary". Słońce strasznie smażyło przez przednią szybę. Miałyśmy dość stresu w tym podejrzanym autokarze, postanowiłyśmy wysiąść na następnej stacji. O 18.30 chłopaczki zrobiły postój na granicy, gdzie nie było NIC. Pod byle pretekstem uciekłyśmy pieszo, bo stacja była za 500 m. Doczłapałyśmy się (pokonanie granicy na piechotę, globtrotter). Stwierdziłyśmy, że teraz luz, bo jesteśmy blisko i wszyscy tam jadą, ale NIE. Ta stacja była żałosna i nikt na nią nie wjeżdżał, a jak już to ludzie w samochodach PEŁNYCH LUDZI. Skąd się ich tyle wzięło?! Zatrzymała się koło nas starsza pani, Turas, kolejne 2 Turasy i jakieś dziady, ale nikt nie jechał w kierunku Amsterdamu (?!). W końcu po godzinie od uwolnienia się od zboczeńców wsiadłyśmy do fury z miłym starszym państwem i dziewczynką. Jadą do Haarlem (na północy zachód od A'damu), więc najprawdopodobniej wysadzą nas na stacji przed rozjazdem. Tak czy inaczej, robimy kilometry, wiec jest ok. Leci miła orientalna muzyczka. Holendrzy chyba są spoko, sprawiają wrażenie, jakby chętnie nas zabierali, GDYBY NIE TO, że zawsze jeżdżą w piątkę O.o
19:44 15 minut gryzmolenia, a do Amste 60 km!!!
20:07 Jeeej, taki śliczny krajobraz, wiatraki, rozlewiska i zwierzątka . ♥ Całe stada ptactwa, owiec i krów. MILIONY.
20:10 Rozjeżdżamy się z drogą do Amsterdamu, ale tędy ponoć też dotrzemy. Zostało z 30 km, zaraz wysiadamy.
23:34 (...) do domu CSerów dotarłyśmy po 21. (...) znów było kiepsko. Wysadzili nas na super mega NIEpopularnej mini stacji, która była na autostradzie omijającej Amsterdam, co było słabe. Pół godziny nie wiedziałyśmy, co robić, czy pytać dalej (bez sensu) czy iść 3 km do rozjazdu (nie ma jak). W momencie desperacji ("tu NIKT nie jedzie do Amsterdamu!") zatrzymałyśmy parkę ludzi, którzy w 10 minut podrzucili nas do metra... CZAD.
/3 dni w Amsterdamie. dziwne miasto, strasznie czyściutkie, równiutkie, każda cegiełka identyczna, zero syfu, dziwny klimat. obco się czułam, Berlin był lepszy. A'dam: browar, rower, bazar, straszna drożyzna, kanałki, handmade pierogi ruskie i hmmm, szukam miłych słów, homoseksualiści i prostytutki.
30.07.13
11:31 Ogarniam pakowanie. Jest chyba jakoś zimno na dworze. Mamy 87 km do R'damu.
13:29 Siedzimy w kuchni. (...) Wiemy już, gdzie mamy się kierować (hitchhiking spot!), problem w tym, że pada DESZCZ. W końcu przyda się sztormiak! Plecaki będą lekkie. Mam nadzieję, że ludzie będą chętnie zabierać biedne, mokre autostopowiczki.
14:32 Jedziemy metrem. Już jesteśmy całe przemoczone. Liczę na miłych kierowców!
15:37 Żal i bieda. Krążymy po A'damie, bo nasz spot jest rozkopany. Łaziłyśmy nie wiedząc, co robić, aż w końcu postanowiłyśmy jechać na południe, do innej drogi i łapać tam. I zjeść coś. BIEDA.
17:37 W korku do Rotterdamu, zaraz będziemy w mieście! Wydostałyśmy się z deszczowego amsterdamskiego więzienia dopiero o 16:45, było trochę strasznie. Musiałyśmy stać na zjeździe na autostradę, bo nie znalazłyśmy żadnego spotu. Sam deszcz. :< Po 5 minutach zabrał nas jakiś pan, którey 45 minut później wyrzucił nas między Hagą a R'damem (nadłożył dla nas drogi). Tu, na jakimś rozjeździe złapałyśmy po 2 minutach dziewczynę jadącą do R'damu.
(...)
20:46 Mieszkamy W KOŚCIELE. To nie jest ŻART. ALE JAZDA. U kumpla Nath. Tak, tu jest akademik.
21:06 Nath jedzie i się jara, ja też!
/tak! spotkałyśmy się. było strasznie fajnie, śmiesznie się słuchało Nath gadającej po niderlandzku ("pentahram"). W Rotterdamie nieoczekiwanie poznałam też Sarę, z którą brałyśmy udział w ultra profesjonalnym wywiadzie na temat blogów. Pozdrawiam!!! R'dam specyficzny i drogi, ale poznałyśmy super ludzi.
(...)
01.08.2013 O BOŻE, AUGUST!
(...)
13:49 Puszczamy "Banię u cygana" w kościele.
16:51 Żulujemy pod mostem pod autostradą. Zaraz ruszamy!
17:50 Od ok. pół godziny jedziemy z miłym Panem Belgiem. Zabrał nas ze zjazdu na A16 i opieprzył za beznadziejne stanie. Wysadzi nas koło granicy.
17:52 O, zatrzymujemy się na stacji. Jetseśmy w Belgii, LOL!
18:08 Nasze życie nagle się zmieniło. Jedziemy... do Paryża! Podczas pobytu na stacji napisał nasz host z Brukseli, jednak nie może nas przetrzymać... Nie wiedziałyśmy, co robić. Zapytałam, czy zna kogoś, kto może nas hostować, ale NIE. Stałyśmy skonsternowane na wylocie ze stacji i nagle ktoś się zatrzymał (nawet nie machałyśmy ani nic). Okazało się, że jedzie do Paryża. 2 sekundy namysłu... i jedziemy!
22:34 Jestem w domu.
______________________
24 days left
Hmmm... masa przeżyć, ale chyba najbardziej zaskakujące zakończenie :). Ten dziennik to naprawdę świetna sprawa!
OdpowiedzUsuńWow, historia z kawalerami mnie rozbawiła, ale rozumiem, że wolałyście wiać, chyba sama też bym tak zrobiła. Pytanie tylko czy zachowałabym się poważnie, czy jak to ja miałabym z tego bekę?
Pozdrawiam!
Oł jeeeeeeee... pierwsza :).
UsuńBina! jestem w szoku! zrobiłaś to!:D łooł! szacun maleńka!
OdpowiedzUsuńw domu? tzn u siebie? dlaczego?
OdpowiedzUsuńAle dobrze się czyta te Twoje wypociny! Zazdroszczę podróży ;)
OdpowiedzUsuńPodróżniczka szczęśliwie powróciła do domu. Przeżyłaś przygodę, której nie jeden/jedna Ci pozazdrości!
OdpowiedzUsuńPiona za profesjonalny dziennik
Świetna taka podróż :) Ja bym się chyba nie odważyła.
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiem? Akademik był w kościele? :D
OdpowiedzUsuńByłam kilka razy w Amsterdamie i też nie przypadł mi do gustu. Wesoły na siłę. Serio, nie wierzę, że człowiek przebrany za penisa wcale nie próbuje desperacko zwrócić na siebie uwagi...
To się nazywa sprawozdanie z podróży! Genialnie! Wspomnienia zapewne na całe życie :D
OdpowiedzUsuńz tymi chłopakami co na wieczór kawalerski to bym chyba nie wyrobiła ze strachu. atrakcji nie mało, grad wielkości orzechów i cięzkie chwile. lipnie, że nocleg w Belgii się nie udał. w ostatniej chwilii się wycofać i zostawić człowieka na lodzie, nie fajnie.
OdpowiedzUsuńale szaleństwo! wariatko Ty :) ale fajnie, jest co wspominać :)
OdpowiedzUsuńSuper! Szkoda, że to już koniec. Za rok też jedziesz?
OdpowiedzUsuńJak zwykle fantastyczne opowiadanie! Zazdroszczę przygód! Bania u Cygana najlepsza:-) Dobrze, ze nic Wam się nie stało...Szkoda, ze Twoja podróż nie trwała dłużej, mogłabys napisać książkę:-) Gdybys zastanawiała się, kto pisze, odpowiadam: to ja, Darcy:-) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń:D wow, ja naprawdę dalej nie wierzę :D aż chciałoby się zaśpiewać "The world is mine" :D
OdpowiedzUsuńNooo, gratulujemy tak świetnej podróży :)
OdpowiedzUsuń(Chyba czas zmienić zdanie odnośnie autostopu :P )
Ale fantastyczna przygoda! jest co wspominać:) Bina, jesteś szalona!!:D
OdpowiedzUsuńWow, niezła historia na zakończenie - współczuję, ja sama nie za bardzo wiedziałabym co mam zrobić w takiej sytuacji, brr.
OdpowiedzUsuńWszystko bardzo obrazowo opisane, i to mi się podoba!
OdpowiedzUsuńWiesz, najbardziej zaintrygowały mnie te momenty kiedy miałyście momenty krytyczne, te najtrudniejsze. Gdy przychodzi załamka i masz wrażenie, że utkwisz w jakimś dziwnym miejscu już na dobre ... siadasz na tyłku i się załamujesz a za 5 minut jesteś uradowana bo jedziesz dalej. Ten moment euforii jest piękny! Zacząłem sobie wyobrażać jak szalona Bina radziła sobie w takich chwilach ... bardzo chaotycznie?
Na prawdę ten Amsterdam taki nudny?
Pozdrawiam!
ja za rok biorę wolne i robię takiego tripa :)) Twój dziennik przeczytałam jednym tchem :)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć jedynie takich przeżyć :)
OdpowiedzUsuńAle macie dziary ;D
OdpowiedzUsuńwielkości orzechów? ;o
czyli bylo intensywnie
OdpowiedzUsuńchoc predkosc na liczniku mnie przyprawia o palpitacje serca
w zyciu nie chcialabym siedziec w tym aucie
swietne dziary :P
Nawet w Holandii są pierogi ruskie??A jak sie nazywały?? Bo chyba nie ruskie? Łał. I tak sobie nagle do Paryża? Już sobie wyobrażam, ze moi rodzice puszczaja mnie w taką podróż, a ja im dzwonię, ze jednak jadę do Paryża :)Akademik w kościele? A zabytkowym? To by było coś, w barokowym kościele spać...
OdpowiedzUsuńZ tymi z wieczoru kawalerskiego to pewnie miałyście bardzo ciekawie, chociaż ja też zastanawiałabym się czy ryzykować wejście do nich :D Zazdroszczę najbardziej spotkania z Nath, też chcę <3 A tak poza tym to chcesz pocztówkę z Zebrą, żyrafą czy słoniem? :D bo wypadałoby w końcu się zebrać za to :D
OdpowiedzUsuń"Bania u cygana" w kościele... Hahahahaha, mózg mi się zresetował przy tym xd
OdpowiedzUsuńI znów browarek ^^
Spotkałaś na swoje drodze prawdziwą burzę, w Niemczech zawsze jest porządnie, a zanim dojdzie do mojego miejsca zamieszkania, to wszystko się uspokoi ;x
OdpowiedzUsuń"Bania u cygana" w kościele? Niezły czad! Heh..no to widzę że bez przygód się nie obyło;) Jak czytałam o tym wesołym busie z nagrzanymi kolesiami to bardzo bardzo Ci współczułam!
OdpowiedzUsuńtak fajnie się to czyta! Kiepska sytuacja z tym, że odwołano wam nocleg :/ no ale różnie bywa. :)
OdpowiedzUsuń"w D. u M." świetna cenzura! :D btw. machnęłaś się i zamiast 27.07 to napisałaś 06 - nie ma za co :D słyszałam o tym gradzie w Niemczech. btw. podziwiam, że wsiadłyście do tych panów, którzy jechali na wieczór kawalerski, ja bym chyba nie zaryzykowała :D
OdpowiedzUsuńtakie podróże zawsze najlepsze :)
OdpowiedzUsuńO ja! W kościele?! Jaaa. Fajnie było! :D Ale mówię, ja bym się nigdy nie odważyła tak podróżować :D
OdpowiedzUsuńDla takich chwil warto żyć! :)
OdpowiedzUsuńByło gorąco i mimo wszystko dobre zakończenie! Przeżyłaś fenomenalną przygodę i szczęśliwe wróciłaś do domu! Buziak za odwagę!
OdpowiedzUsuńFantastyczna podróż! jak czytałam o waszej podróży w autokarze to aż mi słabo było :)
OdpowiedzUsuńJa sobie chyba będę czytać Twojego bloga, żeby siebie samą motywować! a tym dziennikiem to już całkiem mnie kupiłaś, siema !
OdpowiedzUsuń"Homoseksualiści i prostytutki", grzecznie to ujęłaś :D Ogólnie to widzę, że podróż pełna przygód, ale chyba nie było tak najgorzej? Szkoda tylko, że skończyło się szybciej, niż sądziłaś, no ale nadal niezapomniane przygody i wspomnienia do końca życia zostają :) Bina, Ty globtroterze!
OdpowiedzUsuńPodróż pełna przygód! Fajnie, zazdroszczę Ci! Szkoda, że nie wypalił plan do końca. Może następnym razem?:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jesteś cała i zdrowa:)
"Puszczamy "Banię u cygana" w kościele." hahaha genialne padłam normalnie :). Bardzo fascynująca podróż!
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz więc zapraszam do siebie http://nobody-can-stop-me.blogspot.com
Haha ^^
OdpowiedzUsuńTyle przygód w tak krótkim czasie. Ej a co to za wywiad, w którym brałyście udział z Sarą? Tylko jedno zdjęcie z Nią sobie zrobiłaś? Gdzie ciąg dalszy filmiku Nath?:(
OdpowiedzUsuńczekam na ten post o kierowcach ciężarówek :D
Usuńale ten róż jest wymieszany z fioletem :D
UsuńAle to jest pentagram, ale się czyta pentachram, czego chcesz ! :D
OdpowiedzUsuńmatko święta, potrafisz zatrzymać czytelnika na swoim blogu, przeczytałam posty z podróży i kurde... nawet nie wiem co Ci napisać. PODRÓŻE STOPEM SĄ GENIALNE! TEŻ CHCĘ!!!!
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na takiej szalonej podróży autostopem, ale czytając Twój post mam wrażenie, że można by z tego nakręcić niezłą komedię ;) Najbardziej rozśmieszył mnie fragment o chłopakach jadących na wieczór kawalerski c: Zdjęcia świetne. Też miałam kiedyś taki "tatuaż".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kurczę, wy sobie tak podróżujecie, a ja opierniczam się w domu.
OdpowiedzUsuńCzas z tym skończyć :D
Ale się uśmiałam, nie no, genialnie się czyta o tych Waszych szalonych przygodach! :)
OdpowiedzUsuńRuda Frela
czytam to z zapartym tchem jak powieść przygodową!
OdpowiedzUsuń"13:49 Puszczamy "Banię u cygana" w kościele." - rozwaliło mnie! xd Nieee noo, fajnie, fajnie, fajnie, fajnie!
OdpowiedzUsuńPS Pocztówka już doszła. Dziękuje bardzo! Jest świetna ;) Chciałabym odwdzięczyć jakoś...
świetnie się czytało Bino.. gratulacje i podziw za taaaakiego stopa .. no i pięknie wyglądasz nie tylko na biało-czarnej :^)) .. słoneczne pozdrowienia
OdpowiedzUsuńbania u cygana w kościele < 3
OdpowiedzUsuńNie no po prostu jesteś moim Binowym mistrzem, prawie się posikałam jak to czytałam...piszę się na jakiś trip za rok, jak będę już na siłach. :D
OdpowiedzUsuńZostały wspomnienia, zdjęcia, troszkę doświadczenia na przyszłość. Szkoda, że jednak z tą Brukselą nie wypaliło, ale przynajmniej jest argument, aby w przyszłym roku wybrać się jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńDzisiaj doszła pocztówka od Ciebie - piękna! :* Mam nadzieję że nie pogniewasz się za to, że zrobiłam dla Ciebie własnoręcznie kartkę. Miałam potrzebę stworzenia czegoś :D Jutro postaram się wrzucić do skrzynki :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie czyta się Twoje relacje z podróży:) Spanie w kościele? Brzmi intrygująco :D
OdpowiedzUsuńByłaś w Hannoverze ! Kurcze miałyśmy się zgadać ! Mogłaś do mnie wpaść... Wgl to bardzo dużo ludzi dostało od Ciebie pocztówki.. Czy jest możliwość żeby i do mnie jakaś doszła :) Nawet z Pl :D Ja z każdej się ucieszę ;)
OdpowiedzUsuńi wgl obserwuję Twojego bloga a Twoje posty nie pokazują mi się w aktualnościach. Warum? !
OdpowiedzUsuńPrzygoda życia :) Podziwiam Cię za odwagę. I zazdroszczę Amsterdamu.
OdpowiedzUsuńuwielbiam jak wszystko dokładnie opisujesz :)
OdpowiedzUsuńAleeee wspomnień! Męska decyzja z tym Paryżem. :)
OdpowiedzUsuń("Turasy" :D)
Przeczytałam i... zaskoczyło mnie zakończenie. :'( Ale przygody pewnie niezłe, zwłaszcza spanie w kościele. <3 Przez ciebie też chciałabym się wybrać na taką wycieczkę, no! Niestety bardzo bym się bała i nie wiem, czy dałabym radę, więc na razie planuję zacząć od couchsurferów i samolotu, a później moooże przemogę się i pojadę dokądś autostopem. :D
OdpowiedzUsuńwow, wszystko brzmi naprawdę niesamowicie i czytając opis każdej kolejne godziny jestem coraz bardziej oczarowana... i ten Paryż! *.*
OdpowiedzUsuńSpanie w koście? brzmi...dziwne, nie zawsze się śpi w kościele >.<