No, w końcu się rozpiszę tak, jak lubię. Podróż autostopem była owiana kompletną tajemnicą - nie wiedziałam, jak to będzie wyglądało... Teraz już wiem. Moje przygotowania i lista pakowania nie były w 100% trafne, więc będę się teraz rozwodzić nad wspomnieniami z tripa - były i wzloty, i upadki.
Uwaga, przemyślenia i wnioski!
Podróż autostopem to super sprawa, zaskoczył mnie entuzjazm kierowców - rzadko kiedy czekałyśmy dłużej, niż kilka minut. Ludzie, którzy jechali w złym kierunku, albo nie mieli miejsca w samochodzie wykonywali wręcz przepraszające gesty. Dwie dziewczyny nie miały żadnych problemów z zatrzymaniem samochodu. I, zaskoczę Was, wcale nie zatrzymywali się żadni zboczeńcy i gwałciciele... Najchętniej zabierają byli autostopowicze oraz ludzie, którym zwyczajnie się nudzi lub martwią się o te biedne dziewczynki sterczące na stacji na środku zadupia. Podróżowałyśmy z młodymi, starymi, rozmownymi, milczkami, TIRowcami, kierowcami busów, biznesmenami, szefami laboratoriów, studentkami... Ludzie są otwarci! Jak byłam mała i widziałam autostopowiczów na poboczu, to myślałam, że oni tam stoją co najmniej rok (i będą stać kolejny), ale okazuje się, że wcale tak nie jest. Jasne, zdarzają się momenty, że ciężko kogoś złapać, ale przy dobrym dogadaniu się z kierowcą (i dobrym ustaleniu trasy) nie ma większych problemów. Autostrady rządzą.
Nie uważam, żeby wyjeżdżanie z samego rana miało gruntowne znaczenie (nasz najdłuższy odcinek to było 400 km na autostradzie), ale nie radzę odwlekać podróży do wieczora. Nigdy nie jechałyśmy po ciemku, ale gdy na podejrzanej stacji pod Amsterdamem słońce powoli zaczynało zachodzić, to nie było za wesoło. Na szczęście szybko się stamtąd zabrałyśmy.
Kartki z nazwami miast działają znakomicie - jeździłyśmy autostradami między sporymi miastami, więc kierowcy chętniej z nami pertraktowali, gdy wiedzieli, dokąd chcemy się zabrać. Kartka "Poznań" załatwiła nam bezpośredni transport w dosłownie 30 sekund!
Zrezygnowałam z atlasu (70 zł, phi!) na rzeczy żałosnych wydruków z Via Michelin. Są one bardzo przydatne, ale tylko, kiedy jedziesz własną furą... Gdy łapiesz do Amsterdamu, a ktoś cię pyta, czy okolica Eindhoven ci pasują, a ty nie masz zielonego pojęcia, gdzie to jest, to robi się gorzej. Kupiłyśmy szybko mapę na stacji i byłyśmy przygotowane na badanie Holandii (mały kraj, a plątanina autostrad zaskakująco skomplikowana). Zawsze. Miejcie. Mapę.
Wzięłam sztormiak zamiast żenującej parasolki. Zdecydowanie dobry wybór! Ulewa spotkała nas raz, ale za to była naprawdę konkretna. Parasol nie przydałby się na nic, na dodatek jest nieporęczny.
Nigdy nie wsiadajcie do autokaru z 20 chłopakami jadącymi na wieczór kawalerski. Po prostu nie róbcie tego.
Flaga Polski. Obciach? Siara? Ferment? Kwas? Tak właśnie myślałam, dopóki nie poznałam Leo (pozdro ziomek!). Jest to nasz host z Berlina, doświadczony autostopowicz. Powiedział, że bez flagi Polski nie ma jeżdżenia! Dał nam flagę, którą zaczepiłam o plecak. Czułam się jak królowa Cebulaków, ale muszę przyznać, że gadżet sprawdził się rewelacyjnie! W Niemczech są tony Polaków, którzy nie zwróciliby na nas uwagi, gdyby nie nasza mała manifa. Z jakiegoś powodu za granicą Polak z Polakiem dogaduje się o wiele lepiej, niż w kraju. Na stacjach benzynowych rodacy zaczepiali nas, gadali, machali, pozdrawiali, życzyli powodzenia... i oczywiście zabierali ze sobą, jeśli tylko mieli taką sposobność. Niemcy uciekali przed nami, gdzie pieprz rośnie, ale to nie miało znaczenia - w Niemczech bez problemu podróżowałyśmy z ziomkami. Raz zatrzymał się samochód na niemieckich numerach, co wywołało nasze zdziwienie. Okazało się, że kierowcą jest Polak, który mieszka za granicą i chętnie zabiera autostopowiczów (specjalnie w tym celu przejeżdża przez każdą stację!), ale tylko Polaków i gdybyśmy nie miały flagi, nie zwróciłby na nas uwagi. Ciekawe doświadczenie.
Zapoznajcie się ze stroną hitchwiki, która jest bezkonkurencyjna! Można na niej sprawdzić hitchhiking spots w każdym mieście i na każdym zadupiu, ludzie dają bezcenne porady i wskazówki.
Nie wsiadajcie z babami, które mówią, że jadą na autostradę, ale w sumie nie wiadomo gdzie - chyba, że lubicie tracić czas, kilometry i mieć ten cudowny przypływ adrenaliny próbując przedostać się na drugą stronę autostrady.
Couchsurfing! Pisałam o nim nieskończoną ilość razy, nie będę się powtarzać. Muszę przyznać, że noclegi w pięciu obcych domach na naszej trasie to była czadowa przygoda! Poznałyśmy masę ciekawych, różnorodnych ludzi, którzy nauczyli nas mnóstwa rzeczy (naprawdę, nigdy nie przestanę się dziwić, ile można się dowiedzieć od każdego, kogo się spotyka na swojej drodze) i pokazali niszowe miejsca, do których nie dostałybyśmy się nie mając kontaktów w mieście. Fantastyczne doświadczenie! Zainteresowanych zachęcam do rzucenia okiem na mój profil. Pytajcie, śmiało. Polecam gorąco ludziom, którzy narzekają, że przecież pojechanie na parę dni do innego miasta (czy nawet kraju) to taaaki duży wydatek... Nieprawda!!!
Właśnie. Rodzice i inni ludzie zawsze sieją w nas przekonanie, że wyjazd za granicę to wielkie przedsięwzięcie, wynikające miesięcy (!) organizacji i ogólnej spiny. Akurat! W moim przypadku polega na wyszukaniu paru profili na Couchsurfingu i zapytaniu, czy mogę u nich spać. Po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi wyłażę na drogę, łapię stopa i JADĘ! Koszta? Jedzenie, picie, upominek dla CSerów - zawsze miło okazać swą wdzięczność. Domy Couchsurferów to nie są darmowe hostele, lecz miejsca, gdzie poznaje się rewelacyjnych ludzi i zachowuje się dla nich respekt. Niestety nie miałyśmy możliwości wcisnąć do naszych plecaków żadnych giftów, więc każdemu gospodarzowi stawiałyśmy na miejscu piwo i/lub gotowałyśmy posiłek, jak prawdziwe Matki Polki... Apogeum był Amsterdam, gdzie przyrządziłyśmy pierogi ruskie! Czad.
Aha, okazuje się, że kierowcy samochodów ciężarowych to najwspanialsi ludzie na świecie - ale o tym napiszę już osobno.
__________________________
19 days left ♥
świetny blog,widac ,że bardzo się dla niego poświęcasz i wkładasz duzo pracy :)
OdpowiedzUsuńostatnio wracaj z pracy widzialam pare ktora lapala stopa
OdpowiedzUsuńczekalam na autobus 20 minut i nikt sie nie zatrzymal by ich przygarnac
w koncu wzieli swoje plecaki i pakunki i poszli dalej szukajac pewnie lepszego miejsca na lapanie stopa
A ja już tak długo zbieram się do takiej notki i ciągle nie mogę. Musze Ci zrobić konkurencję w tym temacie :P
OdpowiedzUsuńW sumie w większość podzielam Twoje zdanie na cały ten temat ... ale mam jedno "ale". Wy miałyście dużo łatwiej - ze względu na to że jesteście młodymi atrakcyjnymi dziewczynami.
A mnie nie raz młode niekulturalne siksy uprzedzały w łapaniu stopa.
Świetny poradnik :D Jak kiedyś będę się wybierała, to na pewno wezmę pod uwagę Twoje doświadczenia ;)
OdpowiedzUsuńAhhh, zazdroszczę tej przygody!
Rewelacyjny wpis, świetny poradnik i entuzjastyczna zachęta do podróżowania :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! W Niemczech naprawdę wielu Polaków mieszka, sama mam tam rodzinkę, która mieszka na osiedlu, gdzie przeważająca ilość mieszkańców to Polacy. :)
OdpowiedzUsuńPolska flaga - to jest to :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za ta notkę! Od dziecka marzyłam o wielkiej podróży stopem-a roidzice tylko marudzili, ze dzisiaj to niebezpieczne, ze ludzie nikogo nie biorą, ze drogie... Właśnie rozwiałąś wszystkier moje wątpliwości! Może nie od razu w Europę, ale po Polsce? Tylko znajdę sobie jakąś ładną koleżankę, bo takiego ponurego "metala" jak ja nikt nie weźmie. Polacy górą wszędzie, zawsze rodak to jednak swój, ten pomysł z flagą jest genialny. ja bym sie nie wstydziła.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dzięki, świetna notka!
kiedyś jak rozmyślałam o podróży autostopem, to myślałam o fladze z The Cure, ponieważ to zespół mojego życia :) I tak sobie wymyśliłam, że wtedy pomagaliby mi ludzie o dobrym (bądź podobnym) guście muzycznym :) a to zawsze bardzo miłe towarzystwo :D
OdpowiedzUsuńzatrzywali się bo widzieli dziewczyny, jakby stali kolesie to nie mieli by tak łatwo ;p
OdpowiedzUsuńja bym się trochę bała kto mi się zatrzyma, niewinnie wyglądająca osoba może okazać się zwyrolem, jednak kusząca byłyby taka podróż za free
Ale przygoda. Ja bym się bała trochę autostopem podróżować... Taa, za dużo filmów się naoglądałam i dokumentów etc.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. Będziecie miały co wspominać na stare lata, hihi! Rodzice wam pozwolili bez żadnego ,,ale"?
Na pewno twoje wskazówki się przydadzą :)
OdpowiedzUsuńwspaniała notka Bino!! .. podziwiam Cię jeszcze bardziej i wzruszyłaś mnie tą Polską flagą .. ja z Polską flagą na plecaku szedłem na El Camino de Santiago to było wspaniałe przeżycie .. ludzie zatrzymywali się by pogadać a kierowcy trąbili i machali kiedy szedłem po poboczach dróg .. Brawo Bino!
OdpowiedzUsuńi to jest prawda, że byl autostopowicze pamiętają i zabierają .. ja też tak robię kiedy mam okazję ..
.. no i święta prawda z napisami miast .. trzeba tylko pamiętać o lokalnej pisowni .. np 'Paryż', 'Bruksela' , 'Mediolan' mogą nie zadziałać :^))
no a chłopaków na wieczorze kawalerskim to raczej trzba omijać nie tylko w autobusie .. dużo hałasu :^))
słoneczne pozdrowienia
każdą notkę o hitchhikingu piszesz tak ciekawie, że chce się więcej i więcej :D
OdpowiedzUsuńDobre rady, naprawdę, w zyciu bym nie wpadła na to, żeby mieć polską flagę na przykład :P
OdpowiedzUsuńI tu jest fenomen, dlaczego ludzie "przepraszają" kiedy nie mogą wziąc stopowiczów... z tymi zboczencami to bujda, trzeba miec naprawde pecha, zeby na takich trafic ... ;) post świetny!
OdpowiedzUsuńFlagę Polski też miałam :D wtedy ludzie byli jeszcze bardziej otwarci :p
Kurde, zaczynam mieć chrapkę na podróż stopem. Olaboga, co ta blogosfera z człowieka robi ;P
OdpowiedzUsuńaż zazdroszcze takiej takiej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za ten post! ta flaga to świetny dodatek, niby nic, ale daje wiele wsparcia :D teraz już jestem pewna, że jak bęę starsza to będę podróżować właśnie tak. :)
OdpowiedzUsuńbędę*
UsuńNa ten post czekałam:)
OdpowiedzUsuńTo się chyba staje szalenie popularne... a jednak mi wpajają gwałty itd więc póki co jestem sceptyczna!
OdpowiedzUsuńTak optymistycznie, ze aż chce się jechać!
OdpowiedzUsuńCzyżby kolejny punkt na mojej liście 'do zrobienia'?
ja stopem jeździłam nałogowo,teraz jakoś przestałam,praca i takie tam :)) szkoda, że mi się nie udało z Wami!
OdpowiedzUsuńJak kiedyś zepnę tyłek i wyruszę w taką podróż, to wrócę do tego posta, żebym czasem o niczym nie zapomniała :D
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu wracaliśmy naszym busem z reggealandu i zabraliśmy dwójkę dzieciaków z pobocza. Troszkę mieli przerażone miny jak zobaczyli czym mają jechać ale w efekcie byli zadowoleni:) Podobno czekali od 40 minut i nikt ich nie chciał zgarnąć.
OdpowiedzUsuńTeraz moje zdanie bo na obczyźnie mieszkam. Oczywiści gdy pierwszy raz wyjechałam za granicę to widok innych polaków i rozmowa z nimi to było to coś ;) Fajnie porozmawiać w swoim języku i się pobawić. Ot co. Zawsze wesoło i kolorowo ale.. Ale gorzej jak już na obczyźnie mieszkasz i szukasz pracy bądź chcesz tam po prostu żyć (ale chyba żeby tam żyć to trzeba też mieć pracę czy nie ?^^ ). Osobami które najczęściej będą chciały Cię oszukać to będą właśnie Twoi rodacy. Znam wiele ludzi którzy właśnie przez "naszych" zostali naciągnięci na coś bądź oszukani. Sama szukając pracy dwa razy natrafiłam na rodaków którym się chyba coś pomyliło w życiu. Nie mówię że zawsze tak jest ale cecha naszego narodu to cwaniactwo i chyba już tak zostanie ;) Nie mówię że wszyscy Polacy na obczyźnie są źli i mają złe zamiary ale tacy też są i trzeba się ich przestrzegać !
OdpowiedzUsuńPomysł z flagą bardzo fajny. Sama kiedyś paradowałam z szalikiem z napisem Polska po Frankfurcie i było to bardzo miłe jak i dla mnie tak i dla moich rozmówców ;)
Ogromnie cieszę się, że mimo niedogodności wyjazd Ci się udał. To kiedy powtórka (i dokąd)? :)
OdpowiedzUsuńTa uwaga o wieczorze kawalerskim po prostu mnie rozwaliła - naprawdę :D
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że autostopowicze mają problem ze znalezieniem kogoś, kto ich podwiezie, więc nieźle mnie zaskoczyłaś ;)
Mówisz 20 mężczyzn ? :D haha tak to nie najlepszy pomysł. :P
OdpowiedzUsuńa nie powiedziałabym że flaga może się przydać ;D
OdpowiedzUsuń+ mimo wszystko przygoda z autokarem dużo wspomnień na pewno dała ;)
podziwiam za odwagę!:D a flagę też zakupię- na zapas:D
OdpowiedzUsuńZ tą flagą to mnie zdziwiłaś, ale w sumie... nie ma to jak inny Polak w obcym kraju! Także tego, to ma sens. Kuurde, mam nadzieję, że już we wrześniu przyjdzie na mnie kolej i ja się gdzieś wybiorę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz - nieważne czym by to było - zawsze nie jest do końca idealny, choć zawsze niezapomniany. Ale najważniejsze, że było warto i że wróciłaś do nas cała, by 'tak jak lubisz' rozpisać się, nie tylko Ty uwielbiasz swoje posty!
OdpowiedzUsuńHaha! Przepraszam, ale ze mnie taka wredota, że dalej się śmieję na wspomnienie starego posta. Nigdy nie wsiadajcie do autokaru z 20 chłopakami jadącymi na wieczór kawalerski. Po prostu nie róbcie tego.
Warto jednak na przyszłość zapamiętać sobie trik z flagą.
Zapraszam do siebie!
Oj proszę, proszę...
UsuńTak, jest przełożona, Bino!
Ps. Zapraszam na nowego bloga! nie-lubie-bezy.blogspot.com
Szalona jesteś, ale zadowolona - to widać :D Świetnie, że udała wam się podróż, dla mnie autostop jest przerażający :D
OdpowiedzUsuńszczerze, dla mnie to też szok, że ludzie są tak otwarci. tak jak Ty, zawsze sądziłam, że autostopowicze czekają wieki ^^ kurczę, na początku to się za Ciebie bałam tej podróży a teraz chętnie zabrałabym się z Tobą :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że ludzie sobie pomagają, u nas jak widzę stopowiczów to aż mi jest ich czasem szkoda. :/
OdpowiedzUsuńszalona. fajna sprawa z ta flaga
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam jeździć stopem, owszem zdarzały się porażki typu czekanie kilka godzin w jednym miejscu, bo jak na złość nikt nie chciał mnie zabrać w kierunku na którym mi zależało, ale generalnie miło wspominam tamte czasy :)
OdpowiedzUsuńPozostaję na dłużej i obserwuję blog, bo naprawdę super się Ciebie czyta :)
Podziwiam za odwagę... chociaż jak widać nie do końca była potrzebna, bo wszystko poszło łatwo i przyjemnie... i zazdroszczę... oj niesamowicie zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jechałam autostopem :) ale Ty lubisz podróżować, to mało co Cię przeraża :) jesteś pozytywnie niemożliwa :*
OdpowiedzUsuńznowu z chęcią przeczytałam ten post. panuje własnie taki stereotyp, że tirowcy to gwałciciele itp itd. a z tego co piszesz to w porządku ludzie. no i wyprawa na całe zycie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty :)
OdpowiedzUsuńWskazówki bardzo cenne, chociaż ja nie wiem, czy jednak nie jestem zbyt asekuracyjna na taką wyprawę - chociaż marzyłaby mi się taka :D
całuski :**
o tej fladze to nie wiedziałam, ale stopem jeździłam do tej pory tylko po Polsce więc gadżet raczej zbędny, ale teraz marzy mi się pojechać gdzieś dalej po tym Twoim poście :)
OdpowiedzUsuńJeeeeju, tak bardzo zazdroszczę! To dopiero musi być przygoda życia. Nigdy nie jechałam autostopem, zawsze mi się wydawało, że ludzie omijają innych stojących przy drodze z kciukiem wzniesionym ku górze szerokim łukiem. Miło mnie zaskoczyłaś. Nie słyszałam wcześniej o Couchsurfingu, to musi być super sprawa. I nie płaci się nic właścicielom prócz wdzięczności? Fakt, że rodzina lub znajomi często potrafią podciąć skrzydła, mówiąc, że to jest niewykonalne lub po prostu "Przecież nie masz pieniędzy." Dla chcącego nic trudnego! A spontaniczne wyjazdy są najlepsze. Pozdrawiam i na pewno będę wpadać częściej. :)
OdpowiedzUsuńDziękować ^^
OdpowiedzUsuńNie ma jak to porządna flaga, o taak! xd
Super przygoda, aż zazdroszczę :) Post posiada też walory poznawcze, bo obala wszystkie stereotypy związane z podróżą autostopem. Teraz żaden panikarz nie wmówi mi, że "There is a killer on the road :D
OdpowiedzUsuńJak szaleć, to tylko w taki fajny sposób!
Dzięki za linki, na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńE, do grona Metali to by mnie nie przyjęli, za bardzo lubię poezję, ale wzoruję na nich swój styl ;) Czołem
Dziękuję, jesteś kochana ;* Takiej przygody nigdy nie zapomnisz. Będziesz pamiętała do końca życia, a potem opowiesz swoim wnukom. Przynajmniej będziesz miała co wspominać. Cieszę się, że nic Ci się nie stało, chociaż jeśli mam być szczera - na początku Twojego wyjazdu bardzo martwiłam się o Ciebie.
OdpowiedzUsuńDzięki! Te rady z pewnością mi się przydadzą, kiedy zdecyduję się na podróż! Mogę je sobie skopiować? Do własnego użytku na kompa, żeby później ich nie szukać.
OdpowiedzUsuńBinko.
OdpowiedzUsuńFantastyczny tekst. Przywracasz pamięć o dawnych polskich autostopach. Pokazujesz jak można odpoczywać nie OBŻERAJĄC SIĘ po hotelach i chlając piwsko na plażach Tunezji:)
I sam tekst jest zachęcający, reklamujący taki odpoczynek.
A słowo ZAGRANICA ma teraz inny wydźwięk niż kiedyś. Kiedyś to było na Marsie ta zagranica!
U mnie wypad jeszcze przede mną. Może to i lepiej niż za mną?
I za flagę brawo! Myśmy z Otylią rozwinęli flagę Gdańska w Amsterdamie co jest na fotkach.
I super wyszłaś na fotce. Określę jak ja to widzę. "Elegancka ale swojska dziewczyna, która ma realne marzenia i je realizuje a także chce i potrafi o tym opowiadać"
Vojtek co chciał to napisać.
podziwiam Cię za odwagę- za takie podróżowanie ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :)
OdpowiedzUsuńNudziło mi się, więc stworzyłam taki nagłówek :) Swoją drogą Twój też nie jest jakiś standardowy :)
OdpowiedzUsuńKurczę, ale to musiała być przygoda. Holandia mnie nie kręci nic a nic, ale czytając Twój post, aż nabrałam ochoty żeby następnym razem zabrać się z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńNie, żartuję, nikt by mnie na taką przygodę nie puścił :P Ale Tobie się udało i gratuluję! Musiałaś się świetnie bawić!
Pozdrawiam,
Lina
http://zchmurki.blogspot.com/
To jest "fashion" ;) w sensie ten napis :>
OdpowiedzUsuńLubię otwartych ludzi i pewnie Ci którzy z Tobą podróżują nie mogą narzekać na nudę...
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się kadr dotyczący autostopowiczów..
Jadę ostatnio trasą na W-wę, a tam chłopak stoi z kartonem a na nim napis "POZNAŃ" - buchnęłam śmiechem, ale widzę, że towarzystwo też rozbawione, widocznie poczucie humoru ich nie opuściło w oczekiwaniu na transport
Pozdrawiam serdecznie
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Ja bym się jednak trochę bała tak podróżować...każdy ma inne podejście do życia.
OdpowiedzUsuńmysle ze tzreba meic duza odwage aby tak podrozowac mi chyba jej zdecydowanie brak ;). Kilka razy zdarzylo mi sie natomiast zabrac stopowiczki, ale zrazona ze nawet nie uslyszalam ani razu dziekuje przestalam sie zatrzymywac i zabierac ;). Mysle ze dla keirowcow jadacych w dluzsza trase branie stopowiczow to tez ulatwienie, zawsze ktos siedzacy obok umili czas ;)
OdpowiedzUsuńBinko.
OdpowiedzUsuńJesteś nie przeciętna po prostu i to się wyczuwa. Przynajmniej ja.
Ja ludzi nieprzeciętnych bardzo cenię. I Otyś też jest bardzo nieprzeciętna dlatego utrzymujemy znajomość.
Obczajam ten aparacik. Ale to nie takie proste:0 Za szybko wymyślają coś nowego :)
Pozdrawiam raz jeszcze i nie ostatni.
Wakacje dopiero przed mną :)
Muszę przyznać,że bardzo ciekawie piszesz i miło się czyta:)
OdpowiedzUsuńAleż się Ciebie świetnie czyta! ;) Post i zabawny i z odpowiednią dawką informacji przydatnych obecnym i przyszłym autostopowiczom.
OdpowiedzUsuńSama nigdy nie podróżowałam w ten sposób, chyba trochę brak mi odwagi, dlatego podziwiam! Z Twojej opowieści wynika, że to świetna przygoda, a to zachęca! ;D
przyznam szczerze że ja również myślałam, że autostopowicze stoją i czekają rok (albo dwa) aż ktoś ich zabierze :D zazdroszczę tej podróży
OdpowiedzUsuńkurde, ile ja mam zaległości u Ciebie na blogu!
OdpowiedzUsuńto, że mam nie wsiadać z Niemcami jadącymi na kawalerski już zakodowałam xd
mój chłopak bardzo by się ucieszył, że masz takie zdanie o kierowcach pojazdów ciężarowych ;p
a niestety nawet nie bylo dziekuje, i choc na poczatku bylam przyjaznie nastawiona i z chęcia zabieralam autostopowiczow tak teraz sie nei zatrzymuje nawet jesli mnie kusi ;). Na druga zcesc posta odpwoiedzialam Ci pod komentarzem u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńNo to ładnie po podróżowałaś po Europie. A ja wróciłem z nad Wisły z prób z nowym aparatem. Na razie zadowolony jestem.
OdpowiedzUsuńTwój zapał się udziela i pewnie parę osób pomysłami zarazisz. I dobrze i pop to też się pisze :)
Zaraz jem obiad.
Ps. I na każdej fotce inaczej wychodzisz. Inaczej można by opisać słowami osobowość.
Nareszcie jakieś wieści od Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńPodsumuję to jednym: weź rodzimą flagę podbijesz świat!
weronikarudnicka.pl
Wow.. muszę tego wypróbowac koniecznie ;o rewelacyjnieeee zrobilas mi takiej ochoty ze szok :D najbardziej mnie jara poznawanie nowych ludzi maaaan < 3
OdpowiedzUsuńTaka przygoda to coś niesamowitego chyba? i masa wspomnień :))
OdpowiedzUsuńto trochę nas łączy :) piąteczka!
OdpowiedzUsuńhahaha super ;D Ciesze sie ze nie tlyko ja jestem gnomem :DDDD
OdpowiedzUsuńŁoł, przeczytałam wszystko. Wszystko, odkąd mnie nie było. I muszę powiedzieć, że jestem pełna podziwu. Taka wyprawa wymaga odwagi, ale co za przygoda! Po prostu rewelka! Za rok idę w Twoje ślady :D Jak znajdę równie rozentuzjazmowaną (nie podkreśliło się! xD) towarzyszkę :D
OdpowiedzUsuńBędziesz mieć bez wątpienia cudowne wspomnienia do końca życia! :-)
OdpowiedzUsuńTo wcale nie oznacza, że nie możesz ich używać. :P
OdpowiedzUsuńAle ty fajnie piszesz! Strasznie miło się czytało :) Gratuluję przygody :) Zapraszam do mnie: http://anotherverra.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzika opcja.
OdpowiedzUsuńLars gdzieś wybył na wakacje.
OdpowiedzUsuńNo na seeerio, on chce jakiś taki elvisowy fryz, całkiem spoko, ale kurdę KUC FOREVAH !
OdpowiedzUsuńPENTACHRAM
OdpowiedzUsuńZawsze wydawało mi się, że trzeba mieć mimo wszystko dużo pieniędzy na taką podróż. No i o fladze bym także nie pomyślała. Jeszcze nie wiem czy bym się wybrała... Jest mała ochota, ale sama bym nie chciała. Z towarzystwem na takie większe przedsięwzięcie też kiepsko.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że takie wrażenie odbierasz. (: Tak, soczki za 1 euro bomba. <3 Nie dziwię ci się w takim razie, ja też pewnie bym się walnęła na plaży i z niej nie wstawała. Ale rozumiem, że byłaś na tej w środku miasta? Nie przeszkadzali ci turyści? :D
OdpowiedzUsuńZ notki na notke coraz bardziej marzy mi się taka wyprawa! Historia z facetami z wieczorku kawalerskiego wywołała u mnie ogromną falę śmiechu, teraz. Ale wam chyba nie był aż śmiesznie, wtedy ;)
OdpowiedzUsuńFlaga pomaga w zatrzymywaniu Polaków za granicą, bo... oni za granicą prawie NIGDY się nie zatrzymują. Podejrzewam, że panicznie boją się obcokrajowców, albo nie znają jezyka. Jak łapię stopa poza Polską i widzę krajowe nr rejestracyjne, to już nawet nie licze na to, że ktoś się zatrzyma. POLAK SIĘ BOI i tyle. I nie powiedzialabym, że za granicą nasi rodacy są dla siebie lepsi. Ja z obserwacji (i juz nie tyle chodzi o podróże co o ogolny stan rzeczy, np. na emigracji), wiiem, że Polak potrafi Polakowi zrobić największe świnstwo dla własnej korzysći. A jesli nie swinstwo - to przynajmniej neutralne NIC. Taka prawda. Jakos nie mam najlepszych przygód z "naszymi" w Europie. (CHYBA, ŻE ZŁAPIESZ ICH JESZCZE W POLSCE, TO WTEDY SĄ DO RANY PRZYŁÓŻ, jako i też sama zauważyłas :p)
OdpowiedzUsuńZa to zdarzyło mi się, pytac w srodku nocy dwójki Polaków (którzy w dodatku byli z mojego 30-tysięcznego miasta) na niemieckiej stacji czy nie daliby rady podwiezc nas chociaz kawałek (nawet nei aż do Polski i (nie osmieliłabym się nawet) nie do miasta, ale po prostu 3-4 godzinki, żeby się rozjaśniło i zebyśmy mogły kontynuowac podróż). Nie zgodzili się, bo... "byli załadowani". Na tylnym siedzeniu lezaly 3 nieduze reklamówki.
Tak pomaga Polak Polakowi za granicą. Wstyd i tyle. Zdania o naszej solidarności na pokaz raczej nie zmienię.
Za to np. Niemcy na niemieckich autostradach zawsze stawali szybko, bez problemu i byli bardzo uprzejmi. (zupełnie o dziwo, bo przecież między naszymi narodami zawsze masa uprzedzeń i kazdy spodziewa się najgorszego) W dodatku wieźli na czas i bezpiecznie. (czasem więc lepiej nie afiszować się z żadną flagą i łapać, jako bezpaństwowiec - ot, po prostu - podróżnik. Wtedy nei bawimy się w politykę ;) ).
Nigdy nie podróżowałam autostopem, ale po tych Twoich wpisach to tylko mi się teraz marzy o takich wyjazdach;p Uważaj bo jeszcze kiedyś będziesz mnie miała na głowie i się zabiorę z Tobą w taką podroż ! ;)
OdpowiedzUsuń