Hej, Tu blog Biny. Korzystam z jej nieobecności i pragnę pochwalić się, że mam już rok. Bina nawet nie obchodzi moich urodzin, bo zgodnie z planem powinna być właśnie w Rotterdamie. Na pewno nie pamięta, że pierwszy raz napisała tu coś już rok temu.
Nie umiem za bardzo pisać postów - autorzy blogów piszą zazwyczaj jakieś podsumowania, ale mojej autorki nie ma (ciekawe, czy w ogóle żyje?!), więc korzystając z tej okazji opowiem Wam śmieszną anegdotkę na jej temat.
W piątek dwunastego lipca Bina pakowała się w podróż z Paryża do Warszawy i z powrotem. Tak, tydzień w Warszawie i dwa tygodnie stopem. Bina nie lubi przepłacać płacić za cokolwiek, więc do samolotu z Francji do ojczyzny zabrała tylko jeden mały plecak, klasyfikowany jako bagaż podręczny, bezpłatny oczywiście. Przecież na stopa jedzie tylko z plecakiem, więc na pewno da radę się spakować. Ograniczyła liczbę rzeczy do minimum, zapomniała jednak, ze musi zabrać ze sobą dwie wielkie makiety domów, które projektuje na studiach. Nie pytajcie mnie o szczegóły, jestem tylko blogiem i nie wiem, co ona tam robiła - w każdym razie w trakcie sesji o wiele więcej czasu poświęcała tym swoim domkom niż mnie (ale chociaż wiedziałem, co się z nią dzieje). Nieważne. Makiety były olbrzymie, więc Binka postanowiła przetransportować je w postaci 2D. nie pomyślała jednak o tym, że ściany makiet mają 1 cm, więc po złożeniu (lub rozłożeniu?) tworzą i tak całkiem pokaźną bryłkę. Jak Bina to zobaczyła, to złapała się za głowę, wyjęła z plecaka makiety i zaczęła panikować. Mogła zabrać albo swoje rzeczy, albo domki - problem w tym, że makiety były pilnie potrzebne, ale cóż, stuff na autostop również. Biedna Bina złapała wszystko i postanowiła się martwić w drodze na lotnisko. Miała ze sobą pełen plecak, torbę i jeszcze siatkę, wyglądała jak rumuńskie dziecko. Nie miała za dużego wyboru, musiała albo nadać bagaż i zapłacić za niego grube miliony, albo jakoś załadować to wszystko i zamknąć się w jednej sztuce bagażu kabinowego. Bina, jak na prawdziwą Polkę przystało, stwierdziła, że nie da się wyrolować i na lotnisku podjęła żałosny proces wywalania wszystkiego na podłogę i ładowania od nowa. Ściany makiet ułożyła niczym puzzle, wszystkie rzeczy maksymalnie skondensowała. Wzięła bluzę i napchała rękawy wszystkimi możliwymi rzeczami, udając, że to ciuch, który zamierza ewentualnie narzucić na siebie. Nikt nie mógł się jednak dowiedzieć, że rękawy są napchane skarpetami i innym badziewiem. Wciąż nie zmieściły się niektóre ciuchy... Bina nie poddała się i założyła wszystkie na siebie. Nawet nie wyglądała podejrzanie, ale miała na sobie legginsy, szorty, 2 bluzki, sweter i apaszkę. Tak, był upał. Gotowała się, ale pomyślnie przeszła kontrolę i dostała się na pokład! Byłem dumny, szkoda tylko, że słuch po niej zaginął. W jej imieniu przepraszam za to, że Was nie odwiedza, sam bym to zrobił, ale nie umiem chodzić.
Jak wspominałem, według planu Bina zaliczyła już Niemcy i Holandię, jutro ma być w Belgii. Ciekawe, co u niej. Mam nadzieję, ze napisze szybko, ale z nią to nigdy nic nie wiadomo. Ja tu będę siedział i czekał.
Pozdrawiam
Blog Biny.
_____________________
35 days left
Cześć Blogu Biny :D
OdpowiedzUsuńAle ta Bina ma życie, co nie Blogu? A Ty tu tkwisz tylko.
OdpowiedzUsuńBina wracaj do nas!
Ooo...ale jesteś fajny blogu Biny!! I jaki troskliwy pomimo tak młodego wieku;)
OdpowiedzUsuńNo, jak na tak małego brzdąca umiesz się całkiem nieźle wysławiać ;). Piszesz nawet lepiej, od tej Twojej roztrzepanej pani xD.
OdpowiedzUsuńCóż liczę, że nasza Bina nie zagotowała się w skarpetach na rękach! Pozdrów ją ode mnie :).
hahah,świetny pomysł na taki wpis ! :))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
joyofthefashion.blogspot.com
Kochany Blogu, masz niezwykle rozbrajającą, kreatywną i szaloną Autorkę. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, hahah :))
OdpowiedzUsuńW takim razie wszystkiego najlepszego z okazji Twojej rocznicy :DD
fantastyczna notka Drogi Blogu .. Proszę powiedz Twojej Binie, że jest bardzo kreatywną indywidualnością :^) .. trzymam kciuki za jej szczęśliwą podróż ... ahoj przygodo :^)
OdpowiedzUsuńWitaj, Blogu. :) Miło Cię poznać. Masz buziaka z okazji urodzin. :*
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki i bardzo się cieszę, że się podobają :D
UsuńHello, gratuluję Ci roczku, blogu! Pozdrów tam Binę jak wróci. :)
OdpowiedzUsuńO bosz! Jakiś Ty już stary! :D:D:D
OdpowiedzUsuńMiło Cię poznać Panie B(l)ogu :)
OdpowiedzUsuńPozdrów Binę jak będziesz miał z nią kontakt!
Hmm ... rok!? Szczerze mówiąc myślałem, że jesteś starszy :P
cześć blogasku! eee, młody jesteś, mój ma już ponad 2 lata! oj, pomysłowa ta nasza Bina :D
OdpowiedzUsuńbuahahaha ale Ty masz życie z ta swoją Bina :)
OdpowiedzUsuńBlog, miło widzieć nowy post! Bina radę sobie daje, kolejny raz to pokazała!
OdpowiedzUsuńBinka, jesteś niemożliwa! ;D uśmiałam się ;)
OdpowiedzUsuńdrogi bogu życzę Ci kolejnego roku, nawet 100 :)
Dobre!!! Mam nadzieje, ze podróż przebiega planowo...I ze wszystko Ok.
OdpowiedzUsuńo ile mi wiadomo to Bina spadła z roweru w Amsterdamie :D
OdpowiedzUsuńbiedna zapociła się, ale dobrze że jest blogasek, który nam o wszystkim opowiada.
a i blogasku wszystkiego najdobrego. sto lat sto lat.
więc, to ja spadam (już!) :D
haha, no ciekawe co u Biny słychać! Mam nadzieję, że wszystko idzie zgodnie z planem :)
OdpowiedzUsuńcudowny blogu! dzięki za relację, życzę zdrowia z okazji urodzin!:D
OdpowiedzUsuńHahaha świetne! :D
OdpowiedzUsuńNajlepszego z okazji urodzin, Drogi Blogu ;]
bo Bina to wariatka :) podoba mi się ta narracja! :) Dalszych sukcesów :*
OdpowiedzUsuńWitamy Blogu Biny :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!
Sto lat Panie Binowy Blogu! ^^
OdpowiedzUsuńNo cóż, trochę szaloną masz właścicielkę ale tego się nie wybiera xd
W takim razie najlepszego! Bina pewnie opija zdrowie bloga :D
OdpowiedzUsuńRoczek i Bloguś zaczął już sam pisać;) - kurcze, że mój taki zdolny nie jest;D
OdpowiedzUsuństo milionów notek, pomysłów, inspiracji, komentów i wyswietleń z całego swiata! Dobij do 100! ;**.
Hahah boki zrywam z moim chłopakiem jak czytamy to o tych ciuchach ;D
OdpowiedzUsuńPanie Blogu, pozdrów Pan Binę i powiedz jej, żeby jak najszybciej wracała do nas!
OdpowiedzUsuńJak słodko to napisane :D
OdpowiedzUsuńBina mistrz :P Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku :)
Hahaha, fenomenalne, z krzesła spadłam! ;D
OdpowiedzUsuńWięc Panie Binowy Blogu, STO LAT Panu życzę i pomyślnej współpracy z Binką, która teraz tuła się gdzieś po świecie :)
Ahahaha :D Poległam :D Bina, jesteś Kozacka!
OdpowiedzUsuńSto lat, Blogu Biny! :D
O matko! Ta Twoja Bina-autorka to dopiero jest niesamowita! :D
OdpowiedzUsuńMiło Cię poznać, Panie Blogu :> Świetne anegdoty opowiadasz :)
OdpowiedzUsuńhaha szalona Bina! :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją właścicielkę, że dała radę przejść pomyślnie przez odprawę i mam nadzieję, że dotrze cała i zdrowa do Paryża
OdpowiedzUsuńNo, blogu, mam nadzieję, że mimo iż twoja właścicielka nie świętuje twoich urodzin, nie czujesz się przez to zaniedbywany ;)
OdpowiedzUsuńCześć blogu Biny! Fajnie, że do Nas piszesz!
OdpowiedzUsuńDrogi blogu, ja jednak mam nadzieję, że Bina żyje :)
OdpowiedzUsuńSpryciula z niej, trzymamy kciuki dalej, ciekawe co jeszcze wywinie :p
Blogu Biny, życzymy Ci 100 lat! :)
OdpowiedzUsuńA tak serio to gratuluję tak długiego stażu.
Dziękuję za komentarz na moim blogu!
Hahaha, rozweselił mnie ten post ^^ Najlepszego! :)
OdpowiedzUsuńprowadź się dobrze! :>
OdpowiedzUsuńu Ciebie jak zwykle ciekawie nawet jak pisze blogspot.! :D
OdpowiedzUsuń//zwojujemy świat razem.! ;D
Haha slyszalam o takich numerach.. Moze w drodze powrotnej z londynu bede musiala ubral wszystko na siebie, co nie zmiesci sie w bagazu podrecznym..:0 :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bloga Biny!
Bino, miłej wyprawy!;))
hahahhaha bardzo pozytywny post! Kolejny dowód na to, że Polak potrafi!
OdpowiedzUsuńDobre, mam podobne metody, więc wizerunek rumuńskiego dziecka ze stertą dziwnych ubrań na plecach jest mi bardzo dobrze znany. Trzeba walczyć z chorą polityką linii lotniczych;)
OdpowiedzUsuńTaki młody a jaki już mądry, nie ma swojej pani a już rządzi się :D Polacy zawsze dadzą sobie radę ;)
OdpowiedzUsuńHaha, przyznam, że padłam jak to czytałam ;3 Wymiatasz!
OdpowiedzUsuńwoah! No to wszystkiego najlepszego dla bloga. I Biny :)
OdpowiedzUsuńW ogóle przed chwilą znalazłam gdzieś pod łóżkiem "Skarb" rossmannowski i jakie było moje zdziwienie jak przeczytałam o Binie :D łałałał:D
też zawsze wyglądam na lotnisku jak rumuńskie dziecko, bo ubieram na siebie milion rzeczy żeby było taniej :D
Ha ha ha, to było takie w stylu Biny. Nie tylko to, że nakłoniłaś w jakiś magiczny sposób swój blog do spowiedzi (swoją drogą zapewne mógłby jeszcze wiele się o Tobie nagadać), ale to jak sprytnie oszukałaś wszelkie instytucje wyłudzające pieniążki. Tak trzymaj, no prawdziwa Polka z Ciebie :D
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała mieć blog, który sam pisze sobie posty :D
OdpowiedzUsuńSwietny post, naprawdę :) nigdy się z takim nie spotkałam, no ale to trzeba być Biną i wyglądać jak rumuńskie dziecko :)
Pozdrawiam
[wykrzyknikami-pisane.blogspot.com]
hahaha świetnie sobie poradziła. To się nazywa Polka! :D
OdpowiedzUsuńhahahahha Bina mistrz! już teraz wiem jak się pakować na wyjazd xd
OdpowiedzUsuńii ciesze się, że alterra Ci podpasowała, a nagłówki się podobają ;p
Bina wróciła! Bina wróciła!
OdpowiedzUsuńA co do postu, dziwię się, że się nie ugotowałaś. Choć pewnie byłaś tego bliska ;)
Tak to ja ;* cieszę się, że wróciłaś :D...
OdpowiedzUsuńHm. Wiesz, trochę za gorąco na moje mroki :(
jak się dowiedziałam od anonimów, mam masywne uda i "DUPSKO" xD
WRÓCIŁAAAŚ :D! Czyli zyjesz! Czekam na relację :D
OdpowiedzUsuńa kombinezon taki w miarę wygodny. Trochę tylko uciska na górze ;p
Bino, masz bardzo charyzmatycznego bloga! Myślę, że większość ludzi tak właśnie wchodzi do samolotu. Po co przepłacać, jak można się pocić przez godzinę, dwie? To wcale nie jest taki zły pomysł. :D Wiem, że żyjesz, nikomu nie wmówisz, że nie, i wiem, że dobrze się bawisz. Tylko wróć bezpiecznie do domu! *:
OdpowiedzUsuńTo już rok? Ja swój prowadzę dopiero kilka miesięcy i mam ogromną nadzieję, że się jeszcze rozwinie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz chwilkę zapraszam do pozostawienia śladu u mnie-www.madeleinelife.blogspot.com :))
Jak się cieszę, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńCzekam na relacje z tripu :)
Nareszcie! Ej, serio, jakoś tu dziwnie było bez Ciebie!:) Czekam na opowieści, zdjęcia i relacje !!!!:**
OdpowiedzUsuńdziękuję;*
OdpowiedzUsuńFajnie się to czytało.! ;D
OdpowiedzUsuńoj tak, jak dostanę kartkę z Paryża, to będę bardzo bardzo szczęśliwa *.*
OdpowiedzUsuń1000 latek ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis :D
OdpowiedzUsuńTeraz tylko nie wiem, czy bardziej lubię Binę czy jej bloga :D
całuski kochana :**
Jestem tu pierwszy raz i zostaję :D Bardzo pozytywny blog ;) W pełni rozumiem Twoje nieogarnięcie ;D
OdpowiedzUsuńTeż mam takie marzenie, żeby tak podróżować, co prawda narazie nie mam możliwości ale mam ambitny plan na realizację ;D Pozdrawiam ciepło ;)
Po angielsku jest tak samo! Nie francuzuj mi tu xd haha
OdpowiedzUsuńEj, ty żyjesz! ;D
A dziękuję pięknie. :)
OdpowiedzUsuńBina na prezydenta ! hahaha.
OdpowiedzUsuńBina! Bina! Dawaj posta! Nie ma odpoczynku, dawaj relację! Nie mogę się doczekać. ;)
OdpowiedzUsuńej który róż?:D
OdpowiedzUsuńi jak obejrzałaś filmik?:D
też się dziwię, że takie smakołyki wycofali ;/
dzięki <3 hahaha wszyscy mają mój kalkulator.xD
pjona! :D
Blogu Biny, powinieneś mieć wtyki i namierzyć ją jakoś. Masz szczęście, że wiem, że żyje, bo pisała do mnie, to Ci daję znać :D
OdpowiedzUsuń