Nie napiszę nic konkretnego o tenisie, bo zwyczajnie się na nim nie znam. Szkoda, bo gdybym się znała, to przeżywałabym pewnie teraz jakieś niesamowite wrażenia. Turniej Roland Garros dobiega końca, a ja umiem wyróżnić może pięciu tenisistów i trzy tenisistki... To i tak o wiele więcej, niż 2 tygodnie temu.
Czemu w Moich Wywodach o Rolandzie? Praca. Jak wspominałam :tutaj:, jestem hostessą. Zajmuję się milionem rzeczy, tym razem odrobina samozaparcia podczas rozmowy kwalifikacyjnej dała mi uprawnienia do obsługiwania vipów podczas turnieju tenisowego. Recepcja VIP, brzmi dumnie! Nie wiedziałam, co to oznacza. Jak się miało okazać, takim "vipem" może być każdy, wystarczy odrobinę przepłacić za bilet, by otrzymać wstęp do open baru, albo zostać zaproszonym przez jakąś firmę. Panowie vipowie są byle jacy, ale fakt, że nie jest to jednak zwykła recepcja sprawił, że jako uniformy mamy sukienki, pola (haha, pola. śmieszne słowo) i sweterki Lacoste. Muszę przyznać, że nieźle mnie to rozbawiło. Dziwnie się czuję paradując w limitowanej edycji krokodylowych ciuchów, które oczywiście będę musiała zwrócić. Polo Lacoste odbiega od mojego stylu tak bardzo, jak to tylko możliwe, a teraz muszę reprezentować recepcję VIP gigantycznym krokodylem na piersi. Szkoda, że nie z najeczkową łyżwą.
Moja agencja zawsze kładła nacisk na jednolitość i sprowadzenie wszystkich hostess do tego samego poziomu pod kątem fryzury i makijażu, o uniformie oczywiście nie wspomnę, bo to mamy narzucone. Z okazji turnieju wszyscy kompletnie oszaleli: szminkę musimy nakładać tak często, jak trzeba (czyli zdaniem szefowej co godzinę), a żaden włos nie może sterczeć. To nie jest nowa zasada, ale nigdy nie była respektowana. Związałam włosy w eleganckiego tenisowego kuca. Oberwałam za kompletny brak profesjonalizmu. Szefowa (która wcale nie jest żadną szefową, jest po prostu wyróżnioną przez agencję hostessą dzierżącą wszystkie papiery i jest za nas odpowiedzialna. ma około 23 lat, a swoim pedantyzmem i przestrzeganiem zasad kasuję nawet moją matkę. nie wiem, jak można być aż tak ułożonym i wyrównanym pod linijkę w tak młodym wieku) chwyciła za lakier i ulizała moje włosy. Normalnie mam grzywkę, która nagle okazała się być niedozwolona, cały świat ogląda więc od tygodnia moje zakola niczym u 40-letniego faceta. Szefowa była niezwykle dumna ze swojego dzieła. "Znienawidzisz mnie, ale przynajmniej jesteś uczesana"! Rzeczywiście, ja się nawet nie złoszczę. Ja jej zwyczajnie nienawidzę.
Żeby wejść na teren Rolanda musimy mieć akredytację - plastikową plakietkę z naszymi danymi i kodem kreskowym. Jako hostessa mam najuboższy rodzaj akredytacji, nie uprawniający mnie niestety do wstępu na korty ani do darmowego jedzenia w stołówce. Muszę ją jednak zawsze mieć przy sobie: ochroniarze skanują ją podczas wejścia i opuszczania terenu. Zostałyśmy uprzedzone około 38406 razy, że w dniu, w którym zapomnimy zabrać ze sobą akredytacji, nie zostaniemy wpuszczone na teren i możemy pożegnać się z kontraktem. Pfff, rzekła Bina, nie jestem głupia, przecież nie zapomnę tej głupiej plakietki. Chyba nie muszę mówić, co stało się kilka dni później. Gdy w metrze uświadomiłam sobie, że akredytacja spoczywa dalej na moim biurku, a moje idealne wyczucie czasu nie pozwoli mi wrócić do domu i jej zabrać, zmiękły mi nogi. Gdybym wtedy spotkała zboczeńca z poprzedniego posta, już by było po mnie. Zaczęłam się trząść. Nie chciałam zostać wywalona z pracy po 3 udanych dniach (udanych dla nas, cały czas padał deszcz i nie odbył się prawie żaden mecz). Co robić? Muszę jakoś minąć kilkoro ochroniarzy. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to bieg. Ostatnio nieźle mi to wychodzi. Dojechałam na miejsce przeznaczenia. Widziałam w oddali bramę, przez którą będę musiała przejść. Nie zastanawiając się więcej postawiłam wszystko na jedną kartę i odpaliłam sprint. Ochroniarz sprawdzający, czy posiadam akredytację nawet mnie nie zatrzymał. Z ochroniarzem skanującym kod kreskowy nie mogło pójść tak łatwo... A jednak! Zobaczył galopującą Binę, wyciągnął swoje urządzonko do skanowania i zaczął otwierać usta, wydarłam się jednak, że byłam już dziś skanowana, minęłam go niczym Usain Bolt, by 30 metrów dalej, zniknąwszy z jego zasięgu wzroku zacząć sobie wypluwać płuca. Moja ściema była kiepska, na nic lepszego nie było mnie jednak stać. Okazało się jednak, że pewność siebie wystarczy, aby wejść gdzieś bez uprawnień. Ochroniarz nie miał żadnych powodów, żeby mnie wpuścić, powinien był wyciągnąć swoją muskularną łapę i mnie przechwycić, żądając okazania plakietki. Nie chciało mu się. Musiał pomyśleć, że skoro jestem w hostessowych ciuchach, biegnę ze zdecydowaniem w oczach i twierdzę, że byłam już dziś skanowana, to nie ma przeciwwskazań. Całe szczęście dla mnie, że pan Roland zatrudnia takich beznadziejnych ochroniarzy. Skoro ja mogę tam wejść bez akredytacji, każdy może. Podczas popołudniowej przerwy zrobiłam test. Podeszłam do ochroniarza i spytałam, czy mogę wyjść na 5 minut i wrócić. Powiedziałam, że nie mam akredytacji, bo przez pomyłkę zostawiłam ją na stanowisku pracy. Powiedział, że to absolutnie niemożliwe. Dobrze więc, że rano zdecydowałam się na dramatyczne działania.
Tak, tytuł posta nie ma olbrzymiego związku z tym wywodem, wrzucę więc parę rolandowych fotek.
Tak, cała ja. Wejdź na murek, żeby coś zobaczyć! Albo "włam się" na kort jak nikt nie patrzy.
ja, Roland i schody, a także zbliżenie na moją perfekcyjną hostessową fryzurkę i makijaż, czyli ja i 4m² czoła. jak można zabronić ludziom mieć grzywkę?!
Ale to wszystko, co napisałam nie jest ważne, liczy się tylko to, że widziałam na żywo kolesia z LMFAO! I'm sexy and I know it.
Podsumowanie mnie zabiło XD WGL BINA BEZ GRZYWKI TO NIE BINA.
OdpowiedzUsuńświetny blog ! :)
OdpowiedzUsuńdodaję i zapraszam do mnie :)
joyofthefashion.blogspot.com
Rewelacyjnie wyglądasz, ale naprawdę nie rozumiem co to za głupia zasada z tą grzywką (:
OdpowiedzUsuńwygladasz troche inaczej bez grzywki ale nie jest zle . ;)
OdpowiedzUsuńi te twoje przygody , podziwiam za odwage.;)
hm... pomyślmy... hm.... hm... nie.
OdpowiedzUsuńbez Grzywki też Ci do twarzy:)
OdpowiedzUsuńhttp://mamalaurkitestuje.kajzarowie.net/
liczy się dobra zabawa! :)
OdpowiedzUsuńja o tenisie wiem jeszcze mniej niz ty
OdpowiedzUsuńzwyczajnie mnie to nie kreci
swietnie wygladasz
Aj tam, fajne te Lacosteowe kiecki ;P
OdpowiedzUsuńhehe, nieźle to wszystko wykombinowałaś :D ale bez grzywki wyglądasz jakoś tak dziwnie...
OdpowiedzUsuńCo oni Ci zrobili?! :D
OdpowiedzUsuńNie no, ten krokodyl nie jest aż taki wielki. Da się znieść. Faktycznie w grzywce wyglądasz korzystniej. :) Rozbroiła mnie Twoja, jak to masz w zwyczaju czasem pisać, binowatość. :) Ja nie umiem tak działać na "przypale". ;) Podziwiam pewność siebie.
OdpowiedzUsuń__________
Dziękuję za opinię i za wspaniałe życzenia. :)
Ale się zalansowałaś haha :))
OdpowiedzUsuńJa też nie znam się za bardzo na tenisie, aczkolwiek bardzo bym chciała grać w niego! Lubię oglądać mecze :DD Są bardzo ekscytujące ;d
A ja się zastanawiam, czy za hostessowanie vipom jest dużo bardziej opłacalne niż hostessowanie zwykłym śmiertelnikom? ;P
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA, historia mnie powaliła :D Chyba masz fajną pracę... i widziałaś typa z LMFAO!!!
OdpowiedzUsuńłohoho jest lans :D fajnie wyszłaś, a histtoria powala!
OdpowiedzUsuńoj, chcialabym tam byc :)
OdpowiedzUsuńPodłapałaś świetną pracę. Sama pewnie wróciłabym się po ten identyfikator albo błagała ochroniarza aby mnie wpuścił.
OdpowiedzUsuńAhaha. :D Byłoby to wtedy tak mało przewidywalne, ale z drugiej strony, gdzie podziałaby się maksyma, że dobro zawsze zwycięża?
OdpowiedzUsuńfarciara! :) trzeba mieć ogromne szczęście :) a w ogóle jak oceniasz pracę hostessy? jak zarobki? pracowałam tak dawno temu w Polsce :)
OdpowiedzUsuńhihihi teraz mnóstwo fanów Rolanda Ci zazdrości. ja akurat nie znam się na tenisie, nikomu nie kibicuję. ;) ładna sukienka. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJa gram w tenisa, więc nie pogardziłabym wizytą na jakimś turnieju - nawet w charakterze hostessy w sukience, szmince i bez grzywki. A w moim przypadku to naprawdę gigantyczne poświęcenie, bo sukienką nie zgrzeszyłam od 10 lat, szminką nigdy, a grzywkę to już mam chyba przyklejoną do czoła na wieki. ;d
OdpowiedzUsuńw ogóle nie orientuję się w sportowych sprawach, ale w sumie to obejrzałabym sobie turniej tenisa. Francuzi chyba lubią Lacoste, coś mi się zdaje. Z pewnościa siebie można zajść bardzo daleko, bez tego ciężko żyć, zazdroszczę ci tej pewności, bo mnie tego brakuje. Ceny są zdecydowanie za duże, ale ten koleś z ostatniego zdjęcia bardzo fajnie wyszedł.
OdpowiedzUsuńhaha są i hambuksy :D yummy :D
OdpowiedzUsuńjak to zabronic miec grzywkę? ej...
no Bina widziałaś? no black! :D
I o tym na koncu piszesz?;) masz chociaż autograf?:)
OdpowiedzUsuństanowczo mowie NIE Binie bez grzywki:) ale jesli Cie to pocieszy to moje czolo i tak jest chyba wieksze:)
Z grzywką wyglądasz zdecydowanie lepiej ;) a Twoja szefowa była pewnie uczona od dzieciństwa, że wszystko musi być idealne :)
OdpowiedzUsuńHEHE CHRYSTUSIE, DYCHA ZA HOTDOGA, UMIERAM. I wgl, lansujesz sie z tym hostesowaniem. XD
OdpowiedzUsuńKrokodylek na piersi?? Niezły lans;)No bez grzywki wyglądasz inaczej ale tragedii nie ma:) Wcale się nie dziwię że znienawidziłaś tą laskę. Gdyby mnie tak ktoś na siłę ulizał miałabym ochotę wbić mu paznokcie w policzki heh;)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, więc cieszę się, że zajrzałam do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :http://camilaofficial.blogspot.com/
pozdro,
Edina Kamila
Odpisałam Ci pod komentarzem na blogu :)
OdpowiedzUsuńCzytałam twój poprzedni post wczoraj i szczerze powiedziawszy się wystraszyłam. Miałam go skomentować dzisiaj , ale dodałaś nowy. Aaaa skomentuję też ,żeby ci nabić statystyki - ciesz się :D Jaka ty jesteś chudzinka... nic dziwnego ,że popierdalasz na takich kortach we Francji. Postanowiłam sobie ,że będę dbać o swoją sylwetkę i może też się załapię na hostessing acz kolwiek mój wzrost daje wiele do życzenia. Pozdrawiam cię Bino i cieszę się ,że jakoś sobie radzisz, chociaż z tym gościem w metrze dałaś ciała. Zapisz się na jakiś kur samoobrony i wal mu po pysku. W końcu która z nas chciałaby ,żeby jakiś oblech spuszczał się w spodnie w metrze ocierając się o naszą dupę.
OdpowiedzUsuńW telewizji jakoś nie podniecam się tenisem ale myślę, że jakbym był na miejscu to też ogarnąłby mnie jakiś stopień podniecenia - w końcu to jedna z większych imprez sportowych Europy. Grałem parę razy w tenisa i okrutnie wyczerpujący to sport ... ale podobało mi się.
OdpowiedzUsuńPS.
Duma Key na prawdę godna polecenia także czytaj czytaj hehe.
Czemu Mistrz i Małgorzata Ci zaimponowało ?
Zdecydowanie wolę Cię w grzywce, ale nie zawsze mamy wybór ;) Wow, pracujesz w elitarnym środowisku. Niezłe ceny, cenią jedzenie jak złoto :D
OdpowiedzUsuńNie wyglądasz źle bez grzywki, ale faktycznie trochę jak nie Ty ;d Fajną kiecuchnę miałaś xd Lans na mieście!
OdpowiedzUsuńBina .. ośmielę się napisać, że wyglądasz zjawiskowo! .. zazdroszczę Ci Roland Garros .. bon chance
OdpowiedzUsuńto ja całkowicie odpadam, bo 17 lipca wyjeżdzam się odizolować od wszystkiego i wszystkich na kaszuby. Ale ślij informacje na yankess93@gmail.com może cos da się jeszcze zrobić :)
OdpowiedzUsuńjak Monika Brodka wyglądasz trochę :D
Chodziło mi o wynagrodzenie :P
OdpowiedzUsuńEee to słabo ;P
UsuńZ tego co widziałam na instagramie to Matt Pokora też tak chyba był:)
OdpowiedzUsuńBina, Ty masz więcej szczęścia niż rozumu:) sto razy lepiej wyglądasz grzywką:)
A, no tak. W sumie racja. Wtedy wręcz oczekuje się zwrotów akcji i wyczekuje nieoczekiwanego. Czy coś w ten deseń. :D
OdpowiedzUsuńTak, ale coinsy byly za 2,25 sztuka. A piwo kosztowalo 2 coinsy :CCCCCC
OdpowiedzUsuńFajne masz nóżki !
oj jak tak czytam Twoje posty, to ubolewam, że moje życie wydaje takie zwyczajne w porównaniu do Twojego ;D na tenisie się nie znam i Pana R. w ogóle nie kojarzę.. dobrze, że jakoś ci się udało wejść bez tej karty :D
OdpowiedzUsuńCała Bina. :)
OdpowiedzUsuńjeśli Ty masz zakola jak 40-latek, to ja też mam, więc nie gadaj, bo ja nie mam, więc Ty nie masz. masło maślane, ale dobre, o.
OdpowiedzUsuńw gruncie rzeczy myślę, że stój hostessy zrobił swoje. myślę, że nikt nie pokusiłby się na limitki lacoste tylko po to, aby obejrzeć mecz tenisa :D
Kochana to masz rewelację :) przynajmniej z zarobkami!
OdpowiedzUsuńno, dokładnie :D hah
OdpowiedzUsuńAle wstrętny, zgorzkniały babiszon z tej 'szefowej'! Na stos z nią!
OdpowiedzUsuńojjj, ja w grzywce wyglądam jak pazik, chyba z garnkiem na głowie wyglądałabym wdzięczniej haha;)
Uwielbiam czytać Twoje posty! Jesteś Bina tak barwną osobą,że nie sposób Cię nie uwielbiać:D
Co do grzywki to się zgadzam ;)
OdpowiedzUsuńkurde... ;/ komentarz mi sie skasowal? ;/ ;/ ;/
OdpowiedzUsuńSluchaj, moz ena starosc cos ci sie stanie z glowa i jednak stwierdzisz,z e obmacywanie mlodych chlopcow nie ejst takie zle, jak ci sie wydawalo ;o nigdy nic nie wiadomo ;p
"cały świat ogląda więc od tygodnia moje zakola niczym u 40-letniego faceta" HAHAHA
dobrze, ze ci sie udalo wbiec. ja pewnie z moim szcesciem juz stracilabym ta prace ;p
Usuńale dalej nie moge przestac sie smiac z tego co napisalas o zakolach ;p na zdjeicu nie widac nawet ;p
tyle kasy za hotdoga.? o nieee.
OdpowiedzUsuńniech się układa i tobie jak najlepiej ;3
Jaka dziunia! :D
OdpowiedzUsuńKochana, wróciłam. Potrzebowałam przerwy, bo wszystko mi się posypało. Czas zacząć od nowa, jest coraz lepiej :) :*
nie em-rze-em-te, tylko emRZéemte. XD
OdpowiedzUsuńTo jest do dupy, samung tune !
No wiem, sranie z tymi zetonami ;c
OdpowiedzUsuńGaz pieprzowy dobra sprawa! Jak byłam mała, psiknęłam sobie nim między oczy. Mądra ja.
OdpowiedzUsuńCały wywód rzeczywiście nie był ważny. Ostatnie zdanie rządzi! Którego widziałaś?:D
e no całkiem fajnie wyglądasz w limitowanej edycji krokodylowych ciuchów :D
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi i determinacji :D Nie wiem, czy miałabym tyle samozaparcia, żeby wbiec gdzieś na pewniaka... z drugiej strony, skoro to jedyne wyjście i na szali trzeba byłoby postawić pracę, to może bym się zdecydowała? :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajny ten strój i twoja praca.. całe szczęście że udało ci się wtedy wejść, też czasem zdarza mi się czegoś zapomnieć, na przykład identyfikatora do szkoły, wtedy gdy akurat najbardziej jest potrzebny, ale nie zawsze udaje mi się wyjść z tej sytuacji z korzyścią dla mnie :)
OdpowiedzUsuńperfekcja w dzisiejszych czasach to podstawa -.-'
OdpowiedzUsuńchciałabym być niedługo w paryżu, na razie się nie zapowiada, ze gdzieś pojadę, niestety :'cc
jak nie mam płakać, jeśli mi smutno? płacz jest czasami dobry, ulży człowiekowi c:
OdpowiedzUsuńJak Ty grzecznie wyglądasz :x a Bina zawsze mi się będzie kojarzyć z AF1 i takie tam heheh. Mnie tennis w ogóle nie rusza i chwyta, taki sport dla ... ;)
OdpowiedzUsuńSerio aż 3 komentarze? Serio? Bina, Ty lamo!
OdpowiedzUsuńMi zgadli Niekrytego krytyka, Jakuba Kawalca, Tinky Winky, Misia Haribo, Po, Kubę Jankowskiego, Magdę Gessler i nawet Simona Neila czy Dana Smitha. CUDY JAKIEŚ.
Mam dzisiaj knedle z truskawkami. omnomnomnom.
Jutro egzamin, hahaha, na pewno się będę kuć, OHOHOHO.
Ten wpis uczynił Cię już w pełni lifestylową blogerką, gratuluję! :D Może wypróbuję Twój sposób na ochroniarzy, by dostać się na backstage przy okazji koncertu Maiden w Łodzi, trzymaj kciuki! ;-)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, że udało Ci się znaleźć pracę, ja od miesiąca rozglądam się za jakimś zajęciem i nic
OdpowiedzUsuńhah no faktycznie, coś w tym jest:D
OdpowiedzUsuńMyślę, że to ta właśnie jednolitość stroju i uczesania sprawiła, że wzięłaś taranem tych ochroniarzy. Mnie by się to zapewne jednak nie udało, choć też biegam. Lubię tenis, zwłaszcza pań.
OdpowiedzUsuńZnalazłam w samochodzie ;p
OdpowiedzUsuńA ten RedFoo to młodszy czy starszy? xD Po imionach/ksywkach ich nie znam ;p
haha, no, masz w sumie dosc wysokie czolo, ale te "zakola" ;p to sie nie rzucaja ;p albo to zdjecie jest takie dobre ;p ale w sumie jak uwazasz,z e sa wielkie to masz racje - dobzre, ze mozna sobei zorbic grzywke ;p ja akurat nie lubie ;p
OdpowiedzUsuńweź im powiedz, że jak Ci nie pozwolą miec grzywacza to będą mieli ze mną do czynienia!!!
OdpowiedzUsuńSkomentuję to tak: fajne masz zakola. Też mam podobne.xD Ale wciąż jestem ciekawa jak w końcu wydostałaś się stamtąd?
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała być taka zdecydowana jak Ty, serio :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ładnie Ci bez grzywki. Nawet chyba ładniej niż z, ale to moje zdanie :)
Haha, "4m kw. czoła" xD Też wyglądam podobnie bez grzywki, choć moje zakola już trochę zarosły. Nie jest źle, nie narzekaj! :D
OdpowiedzUsuńNa korty Garrosa natknęłam się już kilka razy w prasie codziennej. Podobno i Dicaprio Was odwiedził :D
+ dobra akcja, z wyjściem też poszło tak gładko? :D
O nieeeeeee ! Też chcę zobaczyć kolesia z LMFAO !
OdpowiedzUsuńja rozumiem kucyk, ale bez przesady z tą grzywką noo... Ludzie są powaleni, bez kitu...