Udało mi się! Narzekałam, że to będzie mój drugi sezon przerwy od nart, a tu niespodzianka! Wyskoczyłam na 3 dni w Alpy, co natchnęło mnie pozytywną energią. Uwielbiam jeździć na nartach, zaczęłam mając koło 10 lat i wyjeżdżałam co roku w góry na 2/3 tygodnie. Rok temu nie wypaliło: wyprowadzka do Paryża sprawiła, że stokrotnie wolałam poświęcić ferie na odwiedzenie znajomych w Polsce niż na sporty zimowe. W tym roku było podobnie, jednak naprawdę brakowało mi nart. Strasznie się więc jarałam, gdy udało się zorganizować wyjazd.
przez większość czasu cieszyliśmy się pełnym słońcem
Umiem jeździć na nartach. Nie będę się bawić w skromności, bo sportsmenka i tak ze mnie beznadziejna, ale to akurat naprawdę mi wychodzi. Kusiło mnie kiedyś, żeby spróbować jazdy na snowboardzie, ale jakoś nigdy się nie udało. Zostałam przy nartach i bardzo mi z tym dobrze. Nie jest to zbyt popularny sport wśród ludzi w moim wieku, głównie ze względu na wymagania: góry, śnieg, sprzęt... A szkoda, bo uważam narty za świetną zabawę, możliwość nabrania prędkości, uwolnienia się od zmartwień... Trochę jak podczas lotu samolotem. No i oczywiście nikt mi nie odbierze przyjemności obsypania siostry tumanami śniegu podczas hamowania.
nagle... zstąpiła chmura. totalnie znikąd. ograniczyła widoczność do 10 m
Uraczę Was teraz "rewelacyjną" anegdotą. Niezbyt często wywalam się na nartach, panuję nad swoim zawrotnym tempem i temperamentem, ale jak już stracę kontrolę, to porządnie. Nie przyszorowałam gębą o śnieg od 4 lat (nie licząc jednej małej wpadki w Czechach 2 lata temu), ale własnie te 4 (a może 5?) lata temu na dwurodzinnym wypadzie na narty wpisałam się do rodzinnych kronik na karcie "więcej szczęścia niż rozumu".
Do rzeczy (rany, niedorzecznie rozwijam wstęp niczym moja matka, jeeej).
Jechałam trasa "łącznikiem" pomiędzy dwoma stokami - z jednego zbocza na inne. Wąska ścieżka, nachylenie minimalne - nie trzeba żadnego narciarskiego expa, żeby temu sprostać. Z lewej strony skalna ściana, z prawej przepaść porośnięta drzewami - jedziemy w poprzek góry. Trasa lekko zakręca, wszyscy nad sobą panują. Ja się oczywiście potwornie nudzę, czekam, aż wjedziemy na prawdziwy stok. Nie patrząc nawet pod narty poprawiam sobie ułożenie kijka w dłoni. Nie zwracam nawet uwagi na szybko przekręcającą się wskazówkę mojego wyimaginowanego licznika prędkości. Leniwie podnoszę wzrok, postanawiając się jednak skupić na jeździe, ale okazuje się być za późno: nieźle zapieprzam, narty mi się skrzyżowały, a akurat tutaj niechętna do współpracy trasa postanowiła zaserwować mi zakręt.. w lewo. Nie zdążyłam zareagować, chociażby umyślnie się przewrócić, by uniknąć wyskoczenia z "urwiska". Pamiętam tylko, ze wyleciałam. Nie wiem, co się działo. Walnęłam w coś.
Gdy otworzyłam oczy było ciemno. Czarno?... Szaro. Tak, raczej inaczej wyobrażałam sobie śmierć. Pewnie jeszcze żyję. Tylko dlaczego nic nie widzę, mimo tego, ze mam otwarte oczy? W mózgu buforowanie... Po kilku sekundach odkryłam, ze powodem mojej ślepoty jest grubaśna warstwa śniegu na goglach. Niezdarnie odgarnęłam ją ręką i zabrałam się za ocenę sytuacji. Leżę w jakiejś milioncentymetrowej pokrywie śnieżnej wśród drzew i skal, kilka metrów poniżej trasy. Śnieg mam wszędzie. Za kołnierzem, od dołu pod kurtką, w spodniach, nawet w butach i skarpetach... O rękawiczkach nie wspomnę. Tak, to jest fart. Nic mnie nie boli, chyba. Biały puch świetnie zamortyzował mój upadek, rosnące dookoła świerki pewnie gorzej sprawdziłyby się w tej roli. Na skraju trasy stoi Tata, którego przerażenie zdawało się ustępować uldze i wściekłości z każdym moim ruchem. Opowiedział mi potem, ze zrobiłam kilka ciekawych salt, i, że gdybym trafiła w kamień, to zdecydowanie nie byłoby za wesoło. Wręcz najgorzej. Wydostanie mnie z powrotem na trasę zajęło ładnych kilkanaście minut. Zarządziliśmy odpoczynek w jednym z barków przy stoku. Jak to Tata określił, przyszedł do mnie Pan Pokora, który mnie ukarał i kazał się nad sobą zastanowić. Myślałam o tym, pijąc coca colę i czując pieczenie na policzku - rąbnąwszy twarzą w śnieg zdarłam sobie skórę. To była jedyna, na szczęście niezbyt trwała pamiątka po moim spektakularnym upadku. Moje gwałtowne podwyższenie poziomu ostrożności i szacunku dla gór rozbawiło wszystkich, ale w gruncie rzeczy każdy wiedział, ze to zdrowy odruch.
udało nam się wyjechać ponad chmurę. tak wyglądała "siedząc" w dolinie
Jej, nie wiedziałam, ze ta opowieść zajmie tyle miejsca. Dobrze, ze teraz jeździłam tylko 3 dni, bo możliwe ze podczas dłuższego pobytu bym coś wywinęła. Pod koniec kusiło mnie już jeżdżenie w głębokim śniegu, wyjeżdżanie poza wyznaczona trasę, wyskakiwanie na muldach... Na szczęście Pan Pokora został w domu. Jeśli jeździcie, to uważajcie na siebie. Tak trochę.
ja nie bylam nigdy na nartach ,ale najwyzsza pora sie wybrac bo wkoncu kiedys trzeba sie nauczyc.;)
OdpowiedzUsuńTeż nie byłam nigdy na nartach, bo... nie znoszę gór :D być może dlatego, że mam je wszędzie wkoło...?
OdpowiedzUsuńPoza tym ze sportów zimowych worki mnie zaspokajają :D
O. Ja też jeżdżę na nartach, umiem, lubię i potrafię. Wszystko pewnie dlatego,że rodzice zadbali o to,żebym działała na tym polu już od dziecka. Snowboardu też próbowałam i też polubiłam. Chcę w góry.
OdpowiedzUsuńAaa!!! Pojechałabym bo już tęsknię choć po ostatnim wyskoku z muldy nadal mnie dupsko boli! Dobrze,że miałam kask na łbie bo byłoby kiepsko. Ale z Ciebie wywijas! Faktycznie miałaś sporo szczęścia:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście miałaś wtedy więcej szczęścia niż rozumu - oczywiście bez obrazy ;D
OdpowiedzUsuńJa zawsze chciałam się nauczyć jeździć na nartach, ale nigdy nie było do tego okazji - a żałuję.
Raz w życiu próbowałem sie nauczyć jeździć na nartach...jednak to zdecydowanie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńM.
Ja ani razu na nartach nie byłam :D Co jedynie snowboard mnie kręci, może kiedyś się nauczę :D
OdpowiedzUsuńByłam na nartach w lutym, jak już pewnie widziałaś i szybko się zaraziłam entuzjazmem wynikającym z jazdy :D. Jak warunki na to pozwolą, to może będę jeździła już co roku, bo to naprawdę świetna rozrywka.
OdpowiedzUsuńHahahhaha dobra opowieść :D. Dość śmieszna, chociaż przyznam, że z chwilą przeczytania "wyleciałam" momentalnie złapałam się za głowę. Plusem wypadku oczywiście są salta, które pochwalił Twój tata xD.
Piękne zdjęcia poza tym :)
haha, uwielbiam czytać "Twoje wywody"!
OdpowiedzUsuńi oczywiście całe szczęście, że nic Ci nie jest :)
ja niestety nigdy nie miałam okazji wyjazdu na narty. myślę, że nie zdążyłabym ich dobrze założyć, a już byłabym połamana w 59546265 miejscach.. ale mimo to, kiedyś na pewno się wybiorę! :D
ja na nartach jeździłam do mniej więcej do 12 roku życia. Potem snowboard, operacja i.. pojechałam po 2 latach na stok . Chyba już na niego nie wrócę. Ból w operowanym kolanie był straszny. Ale snowboard polecam. ;c
OdpowiedzUsuńNie przepadam za jazdą na nartach, ale Twój opis mocno mnie wciągnął. Rany miałaś mnóstwo szczęścia, że nic Ci się nie stało. W momencie kiedy czytałam o mrocznej ciemności przed oczami, aż ciarki mnie przeszły.
OdpowiedzUsuńA teraz odnośnie zdjęć ;) :
* piękne góry, mogłabym tam pojechać wyłącznie po to, aby siedzieć z kawką w ręce i się im przyglądać, SERIO!
* pewnie zwiałabym czując niekomfortową, a raczej przeraźliwą niewidoczność
Dobrze, wypunktowane jak w szkole, teraz tylko zostało mi pozdrowić ;p Pozdrawiam!
ależ piękne widoki! na nartach nie jeżdżę, ale bliskie mi 'więcej szczęścia niż rozumu' ;D
OdpowiedzUsuńniestety nie jeżdżę, a szkoda, bo jazda na nartach jest na liście rzeczy, których bym się nauczyła ;)
OdpowiedzUsuńdobrze Bina!, że nic Ci się nie stało ;d
marzę o tym by tak pojechać w góry na narty! na razie do moich doświadczeń należy tylko Górka szczęśliwicka w warszawie:PP
OdpowiedzUsuńOsobiście tylko raz w życiu jeździłam na nartach i to mając 6 lat. I prawdę mówiąc, żadnej nauki z tego nie wyciągnęłam i kompletnie nic nie pamiętam. Najzwyczajniej mnie w kierunku tego sportu nie ciągnie i to chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy w każdej dziedzinie ma swego rodzaju wpadki, jak chociażby twoja bliska styczność z rowem (której współczuję, acz dobrze, że nic się nie stało). No ale generalnie to zwykle te zboczenia w pewnym sensie wspominamy najlepiej, o ile nie były one zbyt groźne ;P
Dwa ostatnie zdjęcia - świetne! Szczególnie to nad chmurą.
Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili na nowy wpis do mnie.
Cześć, Bino!
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz taką możliwość. Ja do gór mam daleko, nie ciągnie mnie zresztą (choć gdyby była możliwość, pojechałabym), niespecjalnie zresztą umiem jeździć. Ale Twoje opisy i zdjęcia wyglądają tak zachęcająco, że chciałabym tam pojechać DZIŚ, JUŻ, NATYCHMIAST!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że miałaś udany wyjazd.
Ściskam:)
" Więcej szczęścia niż rozumu " ... no cóż, SZCZĘŚCIE SPRZYJA LEPSZYM jak to mówi najlepszy komentator w kraju ;>
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że tym razem nie musiałaś używać swojego szczęścia :)
Zazdroszczę wyprawy
pozdrawiam
Czarno-Biauy
^zazdroszcze..! ja nigdy jeszcze nie jezdzilam na nartach..:)
OdpowiedzUsuńPięknie :) Zawsze chciałam się nauczyc na nartach jeździc, ale jakoś tak wyszło, że brak gotówki i osób chętnych ;/ Pozdrawiam i korzystaj :)
OdpowiedzUsuńNie potrafię jeździć na nartach. I nawet nie chcę się uczyć, czuję, że to nie dla mnie. Mrożąca krew w żyłach sytuacja. Masz nauczkę, że nie wolno poprawiać kijka :D
OdpowiedzUsuńNie jeździłam jeszcze nigdy na nartach :D
OdpowiedzUsuńco za emocje, kurcze. czytałam z zapartym tchem. pewnie leciałaś jak Żyła: garbik, fajeczka tylko że zrobiłaś fikołajka. dobrze, że ten śnieg był! nawet nie chcę myśleć co by to było, gdyby jego nie było.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci tego, że potrafisz jeździć. dla mnie sanki i zjazd z górki zawsze był zagrożeniem, a co dopiero narty albo deska (choć nie ukrywam, chcę się nauczyć jeździć na niej, ale nie uśmiecha mi się, że mogę obtłuc tyłek) :x
No to niezły numer wywinęłaś. :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie byłam w górach, a o nartach już nie wspomnę. ;x
ja nigdy nie jeździłam na naratach ale w sumie chętnie bym spróbowała. nie jest to chyba aż takie trudne;D
OdpowiedzUsuńNo, przygodę niezłą miałaś :D Ale, co Cię nie zabije, to Cię wzmocnie. Całe szczęście żyjesz i, co najważniejsze, nie zniechęciłaś się do nart. Dobrze jest mieć taką sportową pasję :)
OdpowiedzUsuńEhh, wiele bym dała, by być teraz w górach.
Tytuł tego posta powinien brzmieć 'Bina na na narty' ;)
OdpowiedzUsuńno, wpływa w zależności o czym go prowadzisz, wiadomo :)) Alpy? <3
OdpowiedzUsuńszczęście w nieszczęściu. jak dobrze że nic ci nie jest.! ;3
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię jeździć na nartach - wolę się grzać przy kominie :D
OdpowiedzUsuńMiałam narty na nogach jako taki maly pyrdek. Kolega z wioski dostal na mikolaja i pozwoli nam kilka razy je wyprobowac. Przy moim ostatnim zjezdzie poczulam sie za pewnie i jak wywinełam orla to odechcialo mi się wszystkiego;) od tamtej pory już nart nie wkładałam na nogi;)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że nic Ci się wtedy nie stało! i cieszę się, że wypad się udał;)
Moja koordynacja ruchowa nigdy nie pozwoliła mi na takie zimowe szaleństwo. Poza tym, potrafię sobie zrobić krzywdę stojąc a co dopiero zapierdalając ze stoku... No i, jeśli już któreś muszę woleć, to wolę sporty letnie niż zimowe... bo nie lubię zimy... i zimna... i obitych pośladów....
OdpowiedzUsuńKiedyś regularnie jeździłam na nartach. W górach nie byłam od dwóch lat, nie wiem czy pamiętałabym to, czego się już zdążyłam nauczyć :/
OdpowiedzUsuńAlpy <3 ... na razie podziwiam je tylko ze zdjęć, aczkolwiek na narty już nigdy sie nie wybiorę. Po mojej przygodzie z przed roku jestem pewna tego, że wolę zjeżdżać na tyłku niż na nartach :) :*
OdpowiedzUsuńRany jaka przygoda sprzed kilku lat. Faktycznie masz więcej szczęścia niż rozumu:D A przynajmniej miała s wtedy, dobrze, że teraz nad sobą panujesz. :P Masz oko do zdjęć. Super wygląda ta chmura w dolinie. Widoki mieliście wspaniałe. Czyli wypad się udał, odpoczęłaś chociaż trochę?:)
OdpowiedzUsuńMam identycznie, ale dzisiaj nie czułam niewyspania budząc się wpół do 10:) Zasnęłam po 4.:P
UsuńCoś Ci się poprzestawiało, dziecko, bo już mnie obserwujesz :> Dzięki za komplement, płonę z zawstydzenia. xD
Co ja tu widzę! Zmiany i to spoko, po pierwsze Invadery, po drugie nowe facjaty w tle (2Pac, Audrey i Ludwiczek♥) po trzecie nagłówek:D! I dodałaś strony, zmieniłaś chyba też czcionkę w tytułach postów, zgadza się?:>
G R A T U L U J Ę 201 OBSERWATORÓW. W sumie, to i tak mają Ci z bloggera wywalić obserwację i zamienić ją Google+ - beznadziejnie będzie. -_-
no własnie, C H Y B A :D
Usuńa wiesz, że chyba, to zając po polu;D
UsuńMożliwe, że tak właśnie nastąpi. Wtedy założę pocztę pod bloga, nowe konto na google+ i podczepię to nowe konto pod bloga, bo innego wyjścia to nie ma, wiem beznadziejnie;/ Tyle obserwatorów przetracić ;( A wiesz ja nie chcę żeby ktoś z moi znajomych się dowiedział, że mam bloga, a poza tym jaj mam konto na google+ tylko po to, żeby na hangoucie w więcej osób gadać z kamerkami kiedy chcę.
Usuń"New shoes"-lubię to! Ta piosenka jest-jak dla mnie-bardzo optymistyczna, nastraja pozytywnie, może stąd ta moja sympatia...A dialog sklepowy powalił mnie pod wieloma względami na łopatki.
OdpowiedzUsuńja jeżdżę na desce, jakoś do nart nigdy sie nie umiałam przekonać, może dlatego, że dwie nogi osobno to u mnie połamanie gotowe haha ;D naleze do osób potrafiących sie zabic na chodniku. chciałabym częściej w zimnie byc na stoku, ale brak czasu nie pozwala ;D
OdpowiedzUsuńWybacz, jutro przeczytam co naskrobałaś, bo jestem jakaś nieprzytomna... A muszę iść naprawić komputer mojej mamy koleżance czy coś tam, po drodze kupię sobie kawę. Wróciłam ze szkoły i zasnęłam. Metaforycznie liczę kalorie xD czyli jak widzę, że coś jest za tłuste, niezdrowe i wygląda na bardzo kaloryczne, to mówię mu NIE, nawet jak wygląda apetycznie i z bólu mentalnego wkładam sobie rękę do ust hahaha xD to było złe. Od wczoraj ćwiczę już normalnie i mam nadzieję, że przez najbliższy miesiąc będę regularnie, a później 3-4x w tygodniu.
OdpowiedzUsuńKISSES :*
Ależ Ci zazdroszczę. Nigdy nie byłam w górach. To znaczy byłam, ale co to za góry były... Żadnych tras, stoków ani niczego. Tylko pagórkowaty krajobraz gdzieś hen... Zresztą wyjechałam do sanatorium. No i miałam 4-5 lat. Świadomie zatem w górach nie byłam, jedynie przejazdem, nigdy nie jeździłam też na nartach.
OdpowiedzUsuńA anegdota naprawdę fajnie napisana. Dobrze, że nic Ci się nie stało.
_____________
Taaak, zresztą rodzeństwo miewa tendencję do takiej reakcji na prawdziwą informacyjną bombę:
http://demotywatory.pl/3887933/Doprawdy
o nie, prosze cie ;o hahaha,. cyz jq wygladam na mroczna osobe>? ;p "mroczna" to ja bylam 8 lat temu ;p
OdpowiedzUsuńnie lubie opalenizny , bo wygladam jakbym sie nie umyła, tylko dlatego ;p
fajnie, ja keidys jezdzilam na nartach, ktore byly za duze... i w dodatku to były zjazdy u mnie na podwórko z górki do smródki, piekne czasy :D
ale wolalabym sie nauczyc jezdzic na desce :D moze keidys :d
dla ciebie musialo to byc straszne, ale sama z checia zobaczyłabym te twoje salta ;o ;pp no,a le dobrze, ze nic powaznego ci sie nie stalo (:
Zazdroszczę ^^
OdpowiedzUsuńNo właśnie ;( weekend był słoneczny i u mnie, ale mroźny. Wczoraj napadało śniegu po łydki i szaro na dworze.
OdpowiedzUsuńJa z zimowych sportów to 'uprawiam' tylko jazdę na łyżwach. Narty i snowboard mnie nie przekonują, mimo prób i to całkiem udanych. Niezłą miałaś przygodę, dobrze, że skończyła się happy endem ;d
Bino!
OdpowiedzUsuńPo mnie nalezy się wszystkiego spodziewać! :)
A na targach jestem co roku. Nawet dwa razy. Latem się na jekieś wybierakmy bo już dostaliśmy zaproszenie.
Piękno naturalne można umiejętnie doładować. Nic w tym zdrożnego. Można i dobrze czasami zmienić wizerunek, makijaż itp...
Bino. Ja na nartach bardzo mało jeździłem. I tylko w Warszawie i w okolicach. Ojciec też robił kukigi za autem w Puszczy Kampinoskiej to jechałem na nartach. Narciarstwo jest super ale ja tego nie zazanałem. Wole letnie szxaleństwa jak na przykład żagle:)
Dostawałem na żaglach amoku jak dobrze wiało.
Gratuluję, że tak jeźdisz.
Ja czekam na wiosnę i na wiosenno-letnie przygody:)
Pozdrawiam SZUSUJĄCĄ binę!!!!!!!!!!!!!!!!
Vojtek
Dziękuję ^^
OdpowiedzUsuńHm, nie wiem czy mam się z Ciebie śmiać czy mam płakać... W końcu przeżyłaś, więc się pośmieję: Hahahahahahahahaha xd
JA bym się bala zjeżdżać z takich górek ;P
OdpowiedzUsuńdokładnie i nagle wszyscy dodają wszędzie zdjęcia. ;d łącznie ze mną, z tym że ja tylko na bloga, a większość to fejsbuki i te sprawy. ja żadnego nie dałam na fejsa i dawać nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńjakie widoki! cudowne <3 Zazdroszczę wyjazdu, ale może niekoniecznie tej przygody ...:P Ja na nartach jeździłam bardzo dawno temu....jakoś mi to wychodziło, ale nie wiem, co to by było gdybym teraz spróbowała;p W tym roku zakosztowałam snowboardu i trochę pokracznie mi to wychodziło, ale czego tu się spodziewać po pierwszym razie...:P
OdpowiedzUsuńściskam!
piękne miejsce:)
OdpowiedzUsuńgdybym umiała jeździć na nartach pewnie bym się wybrała, ale na szczęście nie umiem i sobie siedzę przy komputerze, a dupa rośnie :D
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszcze :( ja też chce na narty i to aż tak daleko :(
OdpowiedzUsuńNigdy nie jeździłam na nartach, a Ty tak o hop i 3 dni w górach, pyfyfyfyfy :P
OdpowiedzUsuńW sumie to się nie odchudzam xD ja tylko odmawiam sobie niezdrowego jedzenia. Naprawiałam komputer mojej mamy koleżance, właśnie wróciłam. Dała mi w podziękowaniach BOMBONIERKE. Z miłą chęcią bym Ci ją oddała, bo się patrzeć nie mogę. Jak będzie tak leżeć chamsko, to ją w końcu zjem, a tak nie można! JA MUSZĘ ĆWICZYĆ! <3
W ogóle to się do Ciebie strasznie stęskniłam. Tak rzadko tutaj bywam... :(
Ja nigdy nie jeździłam, ale na pewno kiedyś spróbuję ;D
OdpowiedzUsuńzamulanie jest fajne, ale w małych ilościach :p
OdpowiedzUsuńweź no się bardziej postaraj z tym słońcem. u mnie lipa straszna. raz się pojawia raz nie. coś nie teges masz z fluidami no :p
aa i zapomniałam:) dodaję do obserwowanych, żeby odwiedzać Cie regularnie :)
OdpowiedzUsuńJa na nartach jeszcze nie miałam okazji spróbować, ale na łyżwy chętnie bym się wybrała. :D
OdpowiedzUsuńTo taka osobista trauma :D jak to u mnie bywa, zawsze robię wszystko pokracznie i na odwrót. No i mysląc, że panuję nad tym sprzętem, wjechałam na samą górę (nie pamiętam jaką)... Zaczelismy zjeżdżać. Osiagnełam taka prędkość, która mnie przeraziła. Nie było siatek, myslałam, że przelecę jak Małysz :d Kolejna proba, na nic. Probowałam się zatrzymać upadając. Skończyło się to zaplątaniem nóg w taki sposob, ze osoby trzecie musialy mi pomoc ... i potem schodzilam jak kaleka, z placzem na sam dol... ja bylam tak smiertelnie przerazona... moze to blahe, ale dla mnie trauma na zawsze :)
OdpowiedzUsuńoooooo Ty cwaniaro!!!!!!!! Ale Cię wywiało!:D
OdpowiedzUsuńjak Boga kocham, na opakowaniu napisane było getry. nie pasowało mi to, wiedziałam!
OdpowiedzUsuńpieknie tam! ale chyba jestem jedyną osoba, która Ci nie zazdrosci, bo nie jedze na nartach :D
OdpowiedzUsuńTeraz? Bardzo xdd
OdpowiedzUsuńWtedy? No, nie bardzo..
Ale wiesz co? Może odkryłaś nowe powołanie, gimnastyka, a może skoki narciarskie? Zastanów się nad tym! ^^
Na nartach nigdy nie bylam, nie bede.
OdpowiedzUsuńNIE ROSUMIESZ SZTOKI !
Akurat wielkanocne kartki nie uważam za zbytnio udane, zdecydowanie wolałam tworzyć bożonarodzeniowe, ale dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńChyba bym umarła jakbym miała tak zjechać O.o
OdpowiedzUsuńOhoho widzę, ze nie jestem jedyna :D
OdpowiedzUsuńTeż kocham jeździć na nartach, niestety w tym sezonie byłam nanich tylko raz... Tamten rok też odpuściłam i w sumie bardzo mi brakuje właśnie tej prędkości, wolności i mroźnego wiatru na policzkach, (który w tych okolicznościach jest miły :D). Próbowałam snowboard i też się zakochałam :D
Zazdroszczę wyjazdu na narty, ja ze względu na maturę w tym roku odpuściłam : (
OdpowiedzUsuńo ja, to żeś odwaliła z tym wypadkiem. ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :) swoją drogą, musiało to chyba fajnie wyglądać... naprawdę dobrze, że Ci się nic nie stało ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie, nie w ciągu dwóch tygodni, tylko lat! a oni w tych filmach pokazują jakieś piękne laski jako te brzydkie kaczątka, a później ja wracam do pokoju, mijając po drodze lustro, już mam je minąć, ale robię dwa kroki w tył, zatrzymuję się i co? no i nawet to brzydkie kaczątko jest ładniejsze ode mnie! i ma przystojnego chłopaka, i w ogóle jest fajne. no i samoocena znowu idzie 23 pkt do dołu :(
my chcemy wiosny, a Ty nam o nartach...
OdpowiedzUsuńKurcze, tyle razy byłam w górach, nawet zimą jeździłam z rodzicami, a nigdy nie jeździłam na nartach. Piękne widoki. Dobrze, że nie trafiłaś na ten kamień przy upadku. Ostrożność przede wszystkim! :)
OdpowiedzUsuńBino!
OdpowiedzUsuńStrasznym wilkiem morskim to ja nie jestem:) Raczej może WILKIEM MIEJSKIM:)
Ale żeglowanie zrobiło na mnie wielkie wrażenie, tak, że wędki z kolega w kąt rzuciliśmy i żeglowaliśmy po Zalewie Zegrzyńsm. A i byłem dwa razy na spływie kajakowym na Mazurach.
Pozdrawiamz Warszawy zasypanej śniegiem ! :)
marzą mi się krótkie wakacje w górach :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że skończyło się tylko na zadrapaniu :) Gdy ja wyleciałam w powietrze z roweru, niestety nie byłam "cała", ale jakże zdziwiona i zdezorientowana :D
OdpowiedzUsuńJa to nie miałam okazji nigdy jeździć na nartach... o losie, ile mnie rzeczy ominęło. Muszę nadrobić. Z tego co słyszałam nie jest to takie łatwe jak się wydaje, szczególnie przy skręcaniu.
OdpowiedzUsuńCzasem tak jest, ze monotonia się wkrada w rzeczy, które potrafimy - i nagle się okazuje, że czasem się przeliczamy w swoich możliwościach. Dobrze, że ta historia się tak skończyła a nie inaczej! Więcej rozwagi!
Każdy ma jakis dialog, na który chciałby trafić:) Mi przydarzył się akurat ten, i to w miejscu, którego bym się nie spodziewała:) To było podwójnie zaskakujące i nawet śmieszne (pomijając krytykę starszej z tych pań). Czasami od razu humor się poprawia...
OdpowiedzUsuńugh zazdraszczam!!!!!!!!!!!!! mi się marzy wyjazd w góry od kilku juz lat! w byle jakie góry już nie będę wybrzydzac :P:P na nartach zapewne bym się zabiła i takjak w bajkach wylądowała na jakims drzewku ale pohasałabym po szlakach :P
OdpowiedzUsuńmo spoko ;p nie obraziłam sie/nie wkurzylam jak cos ;p
OdpowiedzUsuńno,a le opewnie i tak nie wygladasz tak jak ja latem, maskara [*]
Czyli Paryż cieplejszy. Daleko jak widac nam do Paryża!.
OdpowiedzUsuńRóznica 18 stopnie Celsjusza:)
Jednak się nie załamuję. Na to zawsze jest czas.
Pozdrawiam z temepratura warszawską:)
Vojtek
piekne widoki!
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
Ale świetnie ;)
OdpowiedzUsuńZaazdroszczę.
Może nie powinnam, ale czytając Twoją przygodę, podśmiechiwałam się pod nosem :D Dla mnie od zawsze narty wydawały się czymś strasznym. Na samą myśl o tym, (a raczej o tym, że miałabym się uczyć jeździć) wyobrażam sobie siebie leżącą na śniegu co minutę :D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie cudowne, świetny widok *__*
No to fajnie, że skorzystałaś z zimowej aury i automatycznie sezon ten nie był sezonem straconym :) Ja na nartach jeździć nie umiem, ale chciałabym się kiedyś nauczyć :)
OdpowiedzUsuńTrzeba pocieszać się, jak się da. :P
OdpowiedzUsuńKurcze, ale fajnie, ja nie umiem jeździć na nartach :( Nie mam nawet gdzie, a bardzo szkoda. Muszę kiedyś wybrać się na jakiś wyjazd. O tak, tego mi trzeba!
miałaś swoje małe Oszukać Przeznaczenie! ;o ale spoczi "chyba umarłam, a nie, to jednak nie to" xd
OdpowiedzUsuńnarty są kul, ale mam problem z koordynacją nóg, więc to nie dla mnie. w ogóle nigdy nie jeździłam na nartach, ale to lepiej, bo byłabym zagrożeniem dla ludzi na stoku ;x
Chwała Bogu, że nic ci się nie stało. :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem nie szalej tak, bo możesz nie mieć tyle szczęścia.
Pozdrawiam.
Tymi Alpami to mnie uskrzydliłaś...Ja akurat na nartach jeździłam tylko kilka razy, ale pamiętam,że jak pierwszy raz na nich stanęłam to jeździłam do upadłego - ostatnia zeszłam ze stoku. To trwało z 8h non stop, więc śmiem twierdzić, że to fajna zabawa, o ile się wraca cało i w jednym kawałku.
OdpowiedzUsuńJa chociaż pochodzę z gór na nartach nigdy nie jeździłam, może kiedyś się przekonam.. Jakoś zawsze odstraszała mnie wizja ruchu w takim zimnie :D A poza tym jakoś nigdy nie było wolnych funduszy, a to jednak spory koszt.
OdpowiedzUsuńDlatego zimą wolałam łyżwy :D
całusy :**
PS. Jeśli to tylko możliwe - to oczywiście, że chcę nakłonić Cię do gotowania :P To mega proste i jeszcze jakie przyjemne :))
Ja na nartach nigdy nawet nie próbowałam jezdzić;p Dobrze ,że nic Ci się nie stało ! I ciesze się ,że udało Ci się w tym roku wyrwac na narty;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie mialam kasy, a poza tym, nie chcialabym naruszyc moich juz i tak asymetrycznych konczyn ;cc
OdpowiedzUsuńEj, pacz jak spiewam !
Haha, Ty chyba przyciągasz takie niesamowite zdarzenia :D Dobrze, że nic poważnego się nie stało.
OdpowiedzUsuńGóry kocham, ale z daleka. Narty, to dal mnie kosmos, jak z resztą każdy sport. Mam dwie lewe nogi, dwie lewe ręce i przyciągam kontuzje. Na wuefie nawet nauczycielka kazała mi się nie wychylać -.-
Mało Ciebie na zdjęciach Bino, pokaż no trochę uroczej buzi! :D
ojej to uważaj na siebie,bo to naprawdę nie było mądre, nie dziwię się zachowaniu Twojego Taty.
OdpowiedzUsuńjan a nartach nigdy nie jeździłam,ale nie przepadam za sportami zimowymi, wiec nie żałuję :)
narty wyglądają niebezpiecznie xd
OdpowiedzUsuńjakie piękne widoki ♥
OdpowiedzUsuńWyróżniłam Cię na blogu :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, nigdy nie jeździłam na nartach ;)
OdpowiedzUsuńBinko!
OdpowiedzUsuńDziś słonko piemie wyjrzało! Od razu inaczej na duszy.
Pracuj na tym stadionie. Praca to praca. Ja się szykuje do rautu nszej firmy. Jak mnie by nie bylo, to by mnie zabili. Tak powiedzieli.
Warszawa stosunkowo jako taka. Chociaż akurat na stosunkach to ja za bardzo się nie znam. Za głupi na to byłem:)
Pozdrawiam przed rautem Ciebie, Paryż i Twopich znajomych
Chciałbym ASlpy zobaczyć wiosną i zobaczę!
Vojtek
Great pics! Have a nice weekend:)
OdpowiedzUsuńhttp://theprintedsea.blogspot.de/
Nigdy nie jeździłam na nartach . Zazdroszczę Ci , że możesz śmiało napisać , że potrafisz to robić . Może jeszcze kiedyś spróbuje , ale myślę , że trochę późno na naukę . Ładne widoki :)
OdpowiedzUsuńwww.caramel-curls.blogspot.com
Super wpis i zdjęcia! Żałuję, że nie udało mi się wybrać na narty w tym sezonie..
OdpowiedzUsuńSuper :) jazda na nartach to doskonała rozrywka
OdpowiedzUsuń