Jasno widzę swoją przyszłość. Gdy w końcu zostanę skazana na gotowanie aby przetrwać, dam sobie radę (nie zmienia to faktu, że nie zamierzam dopuścić do tej sytuacji, osób, które chcą mi gotować jest wciąż zbyt wiele). Od czasu publikacji mojego dania popisowego [tutaj] sporo się zmieniło. Rewolucja zaczęła się za sprawą Babci, u której pomieszkiwałam podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie. Babcia nieśmiało wspomniała, że kupiła gofrownicę. Informacja ta nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ona chciałaby, abyśmy razem zrobiły użytek z jej nowego nabytku. Babcia jednak zalewała mnie delikatnymi sugestiami [z gracją udawałam, że wcale ich nie łapię], z których najmocniejszą było odtworzenie nagranego fragmentu programu kulinarnego, gdzie jakaś niezwykle słynna kucharka przyrządza gofry. Obejrzałam, nie wydało się to przekraczać moich kompetencji, błyskotliwie więc zaproponowałam, abyśmy kiedyś zrobiły gofry. Babcia rozpromieniła się i poszła sprawdzić, czy mamy w kuchni wszystko, co potrzebne. Zaczęłam się zastanawiać: "which part of "kiedyś" don't you understand?", ale było już za późno. Po dopasowaniu odpowiednich mieszadeł do miksera i zgromadzeniu wszystkich składników, zdradziecka kobieta powiedziała "dobrze, masz już wszystko, to ja idę"... i poszła! Pokręciłam głową, powiedziałam, że nie wie, w co pakuje mnie, siebie i swoją kuchnię, że ja nigdy nie gotuję i nie umiem tego robić... Tak czy inaczej, zostało mi powierzone zaufanie. Podczas moich przygód do kuchni przychodził kilkakrotnie zaniepokojony Dziadek, sprawdzając, czy sobie radzę. Babcina inspekcja miała miejsce co kilka minut, by obsypać mnie wypowiedziami w stylu "jak ty się zgrabnie uwijasz!", "nad wszystkim panujesz!", "nie wiem, skąd te opowieści, o twoim braku umiejętności"... Hmm, za każdym razem, gdy zabierałam się za naleśniki, miały grudy, przywierały, było za grube i smakowały jak niedogotowany makaron, a gofry były zawsze przeze mnie postrzegane jako wyższy level. Okazało się, że podołałam tej złożonej i wielozadaniowej misji, gofry jadalne, na dodatek smaczne!
Przygoda z goframi zainspirowała mnie do dalszych eksperymentów. Czy wiecie, jak olbrzymią przewagę nad jajecznicą mają jajka sadzone?! Do tej pory zawsze przyrządzałam jajecznicę, bo polegała na wbiciu jajek na patelnię, pomieszaniu ich trochę i podaniu. Ostatnio zdecydowałam się na eksperyment... Jajka sadzone urzekły mnie. Nie trzeba z nimi nic robić po wbiciu na natłuszczoną patelnię, mają pyszniutkie płynne żółtko, a na dodatek nie trzeba szorować patelni. Mistrzostwo świata!
Mamy już deser i śniadanie, pora na danie główne. Tu eksperymenty zaczęły się dawno temu, gdy skazana byłam na przyrządzanie sobie jedzenia przez tydzień. Zaopatrzyłam się z pół kilo mielonego mięsa, pomidora, sałatę, ser i bułki do hamburgerów. Zdaję sobie sprawę, że filozofia nie jest zbyt duża, ale dla mnie to było naprawdę zadanie z górnej półki. Udało się! Burgery dwa razy dziennie (zdarzało mi się na szczęście jeść poza domem i nie umarłam dzięki temu na hiperburgerozę), własnoręcznie robione, byłam z siebie taka zadowolona! Teraz czuję moc, niedługo moje przepisy zaczną drukować w pismach kulinarnych, ja sama otwieram restaurację, liczę na co najmniej 2 gwiazdki Michelina.
Przepraszam wszystkich, którzy naprawdę potrafią gotować.
Wiem, że to boli w oczy, ale ja właściwie jestem z siebie dumna.
Mogę... mianować się kobietą! Woman, get back to the kitchen.
Mogę... mianować się kobietą! Woman, get back to the kitchen.
UPDATE: wszystkiego najlepszego, moje piękne!
Choć ja eksperymentuję w kuchni jednak trochę więcej, to ostatnio właśnie naszła mnie zachcianka na gofry, których obecnie nie mam na czym przyrządzić. Tak więc dziękuję Ci za to zdjęcie, bo wygląda kusząco. I gratuluję oczywiście wstąpienie na nowe ścieżki kulinariów.
OdpowiedzUsuńJa również nie za bardzo umiem gotować. Swoje "wybryki" ograniczam do robienia sobie placków otrębowych na śniadanie, od czasu do czasu jakiegoś mini ciasta lub muffinek. No, ewentualnie jakiś obiad na poziomie podstawowym (albo i niżej..) potrafię przygotować :D
OdpowiedzUsuńGratuluję <3 i też chcę gofy :D wyślij mi paczką
OdpowiedzUsuńI dziękuję ;* a na piercing nigdy nie jest za późno więc może się skusisz? :D
no można i tak. chciałam to jakoś nazwać jednym słowem, ale jak widać - coś mi nie wyszło. ;p
OdpowiedzUsuńOjaa, uwielbiam gofry! Właśnie takie robione w domu, gofrownicą (a nie takie do kupienia z budki u pani, która z szyderczym uśmiechem nałoży ci przeterminowaną bitą śmietanę).
OdpowiedzUsuńGratulacje! Ja doskonale rozumiem Twoją satysfakcję, studiuję z dala od domu już ponad semestr a obiady są u mnie ciągle rzadkością:p
OdpowiedzUsuńzjadłabym sobie gofry :D
OdpowiedzUsuńwhich part of "kiedyś" don't you understand?"
OdpowiedzUsuńboże, uwielbiam Cię za to zdanie ;) smieje się do monitora. ;D
ja tez gotowac jakoś super nie umiem, ale akurat gofry to chyba taka podstawa... taka, dzięki której bym przezyła, gdybym musiała. gofry, naleśniki, tosty i jajecznica. Na to zawsze są składniki w lodówce ;)
hmmm, no nei wiwem, zmoe to dlatego, ze mieszkam na wiosce ;p chcoiaz pewnie tak naprawde to eni ma znaczenia ;p a z kujonow sie smiac nie wolno, z kujonami trzeba sie trzyumac ;o ;pp ja kiedys ubralam rozowe skarpety z palcami+japonki+spodnie moro i nikt sie nie smial,c choiaz teraz sie zastanawiamczy moja amm wiodziala to jak wychodzilam z domu, bo teraz samej mi wstyd za to.. no ale4 nikt sie nie smial ;p
OdpowiedzUsuńNie każdy musi być mistrzem kuchni, ja raczej nie umiem gotować, w ogóle mnie do tego nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńw zyciu nie robiłam gofrów, chętnie bym się z nimi zmirzyła :D
OdpowiedzUsuńwybaczam Ci ;D
OdpowiedzUsuńja jestem na jajecznicy i zupce chińskiej... przeszłaś na bardzo wysoki level! :D
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie leń!!!;) Swoją drogą nagle dostałam ochoty na hamburgera! Mniam:)
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna;) nie ważne co, liczą się chęci;) ja swoje pierwsze danie (a były to kotlety mielone) i tak spierdziuliłam, bo nie dodałam jajka:) rozlatywały mi się podczas smażenia i nie miałam pojęcia dlaczego;)
OdpowiedzUsuńJa gotuję jak muszę, a nawet kiedy muszę to wole zrobić kanapki;) za to upiekę Ci placka jakiego tylko sobie zażyczysz i to lubię;)
Naszła mnie ochota na takiego hamburgera ;)
OdpowiedzUsuńmięso mielone do hamburgerów? Ja jak już, to kupuję już gotowe "wkłady" do hamburgerów ;p No to Bina mnie już swoimi umiejętnościami przewyższasz! Ja gofrów zrobić nie umiem ;(
OdpowiedzUsuńNie bój żaby, żaba w wodzie nie ubodzie xD Też nie wiem o co chodzi xD
Brew to w ogóle zetrzeć miałam ;p
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie cytaty, tylko nazwy ukochanych zespołów i seriali ;) Ale cytaty i takie inne też lubię zapisytwać i "serduszkować" xd
Ja z mięsa mielonego tylko spaghetti umiem zrobić xD
I na mnie przyszedł czas! Poszerzam swoje kulinarne skilsy i wprawiam w osłupienie rodzinę - co dziwne - są zaskoczeni pozytywnie. Dawno nie jadłam domowych gofrów, o zjadłabym!
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna i gratuluję! :D Ja do tej pory jajek sadzonych nie robię, bo zawsze przy przekręcaniu ich na drugą stronę, rozlewają się na całej patelni :D Za to takiego burgera wszamałabym :D Nie masz ochoty mi takie zrobić i podesłać? :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na premierę Twojej książki kucharskiej :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Gratuluję! Ja to nawet potrafię jajecznice zepsuć. Gotowanie to nie jest coś dla mnie.
OdpowiedzUsuń"z pół kilo" w*
OdpowiedzUsuńPadłamna słowach "Zaczęłam się zastanawiać: "which part of "kiedyś" don't you understand?", ale było już za późno." :D Myślę, że Michelin dałby Ci nawet 4 gwiazdki. :D
Toteż właśnie z tego założenia wychodzę, dlatego tak to staram się już olewać. :) Ale szczerze mówiąc, zawsze jak wychodzę z domu, to pierwsze co wolę patrzeć pod nogi niż przed siebie, ale walczę z tym i czasem na bezczela się patrze na tych co na mnie się patrzą dotąd, dopóki się nie speszą. I ta bezcenna mina ich jakby zostali spoliczkowani. :D
Usuńa cycki to nie wszystko;) Ja jestem za naturą. Podobno faceci lubią naturalne i każdy ma indywidualne podejście do wielkości. Także bez obaw, jeśli Twój facet Cie akceptuje i podobasz mu się taka, jaka jesteś, to tylko się cieszyć, a jak wiadomo powszechnie, małe jest piękne. ;) Kiedyś miałam obsesje na punkcie swoich, bo twierdziłam, ze są za duże i co lekcja z nauczycielem, np. z panem od fizyki albo od prawa, to zawsze zakładałam bluzy i się zasuwałam pod samą szyję, bo miałam dziwnych nauczycieli. xD Zawsze jakieś dziwne teksty mówili z jakąś dziwną aluzją i śliniącym uśmiechem, brrr;/ a ja raz myślałam, ze wybuchnę śmiechem jak facet od fizyki demonstrował rękoma sprężynę i coś powiedział i ja wybuchłam śmiechem. xD I nie mogłam się uspokoić, o nigdy tego nie zapomnę, tak się dusiłam w środki, żeby tylko znowu nie wybuchnąć śmiechem.xD
UsuńSabina, widzę, że Ci sesję psychologiczną zafundować:P
UsuńKononowicz love forever ♥
Usuńno to już w ogóle jestem przekonana do tego, że wiele nas łączy! Mam to samo odczucie jeśli chodzi o kuchnie, gotowanie :D moi rodzice zachowują się jak Twoi dziadkowie
OdpowiedzUsuń:) teraz jest już lepiej odkąd studiuję, mieszkanie samej wiele mnie nauczyło. Nie mam gofrownicy, ale 'grzankownicę' hehe, no i nie jem mięsa, także bazuje na sałacie :D
Bjnko. Za komuny kiedyś czytałem w tygodniku młodzieżowym RZEM, że facet w tamtych czasach szukał pracy. Miał dyplon z medalem z Politechniki jako najlepszy student i jeszcze coś tam. I co? I pracy nie mógł znaleźć!!
OdpowiedzUsuńWreszcie mu ktoś doradził,żeby te nagrody i medale schował. I pracę dostał!
Po prostu bali się przyjąć kogoś zdolnego do pracy, żeby NIE ZBURZYŁ SIELSKIEGO GRAJDOŁKA:)
I, żeby nie pogonił do pracy:)
Tak to u nas jest. I też nie generalizuję. Ale wiem, że tak jest.
Przyślę Ci dokument syna jak znajdę.
Vojtek
Też kiedyś lubiłem gotować. Teraz mniej. Syn gotuje, sam sushi robi. Kupiliśmy mu noże i inne rzeczy do Sushi. Gotowanie stało się modne. Ciekawe jak długo ta moda będzie. Czy nam się w końcu nie PRZEJE?? :)
Wydaje mi się, że różnych przepisów jest nieskończona ilość.
To zależy od fantazji prawda?
Smacznego
Vojtek
Uwielbiam gofry , robi się je naprawdę bardzo szybko i nie mam w tym nic trudnego. Oczywiście danie trudniejsze do wykonania niż płatki ;)) Ale dałaś radę :)
OdpowiedzUsuńno no no Bina, widzę, że się rozkręcasz! gofry wyglądają tak smakowicie, że aż nabrałam na nie ochoty:(
OdpowiedzUsuńja gotować raczej nie potrafię, no może poza spaghetti&daniami typu jejecznica. za to podobno ciasta&wszelkie słodkości wychodzą mi nieźle.
wolę jednak szamać rzeczy które ktoś kuchcił.
i burgera bym zjadła. oja, teraz jestem głoda. dzięki, idę jeść&tyć. :*
zabawnie się to czyta :) ważne że próbujesz i jedziesz cały czas na gotowym żarciu a'la biedronka (napatrzyłam się na półkę współlokatorki w lodówce:P)
OdpowiedzUsuńa kiwi na kanapce to prawdziwa pychota <3 najchętniej jem go ze śmietankowym serkiem czy twarożkiem :) Polecam
nie Ty jedna jesteś kuchennym laikiem. mnie to w ogóle nie kręci, ale jak mus to mus. musiałam się nauczyć gotować jak zostałam sama z facetami w domu. musieli coś jeść, ja się cieszyłam w końcu to zawsze te paręnaście kilo mniej, a tutaj zonk. dzień w dzień przy garach. no kurde! ale tak moje zręcznościowe popisówki w kuchni wreszcie zaczęły wykiełkowywać. umiem robić zupę, sos i wszystkie pomysły na! jestę kucharzę!
OdpowiedzUsuńeee, jajecznica to dla mnie już jest wyższy level. ja jedyne, co umiem zrobić, to zapiekanki w mikrofali i tosty z serem. w sumie gotowanie w mikrofali nie jest takie złe... ;D
OdpowiedzUsuńMmmm...Gofry...To przywodzi mi na myśl pewne wakacje nad morzem, kiedy ciągle chodziłam na gofry z bitą śmietaną i polewą a'la lakier do paznokci (z brokatem:))...Ech, to były czasy...
OdpowiedzUsuńMnie do kuchni nie ciągnie w ogóle, zresztą u mnie rej wodzi mamuśka, więc uważam, że jeszcze nie muszę się uczyć. A jak już musiałabym teraz coś zrobić w kuchni, ratuję się gotowymi daniami. Taka jestem cwana!:)
Ogólnie podziwiam ludzi, którzy umieją gotować (zawodowo lub tak po prostu, na codzień), więc chapeau bas!:)
Pozdrawiam.
jesli ktoś nam imponuje to się nie wysmiewamy, jeśli ktoś wyglada lepiej, ma cos czego my nie możemy miec wtedy pojawia się w glowie zazdrośc choc twierdzimy, że tak nie jest :):P
OdpowiedzUsuńweeeeeź tam Bina ile gwiazdek? co najmniej 5 będzie!!!
Hamburgera to by się zjadło teraz, pod wieczór...
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłem coś na kształt kebaba, nawet zjadliwe mi wyszło, choć w kuchni nie czuję się najlepiej :)
Pozdrawiam, M.
zjadłby, smacznie wygląda !
OdpowiedzUsuńhaha, ja ostatnio spaliłam jajecznice na wióry. Ale ja to ja.
OdpowiedzUsuńOj tak, fajnie jest sobie pogdybać :D gdybym miała
OdpowiedzUsuńtableta to bym więcej rysowała... jasne! Brawo Sylwuś,
oszukuj się dalej :D
Ta, po przeztniu trylogi Greya mam podobne odczucia co
Ty. I mimo, że mam to na półce, musiałabym być zdrowo
pijana, żeby zacząć to czytać od nowa. Nuda pogania
nudę. Aż Masterton okazał się balsamem na me rany.
Boże xD Uwierz mi, nuda na wykładzie to nic w
porówaniu z nudzeniem się przy drugim i trzecim tomie.
Serio. Ej, nawet "Krzyżaków" się lepiej czytało! :D
Zmieniłaś kwadraciki w tle, łał. Zauważyłam, jak mi się
kolejna notka nie chciała wczytać ;P
Dobra jest, notka się w końcu pokazała. Widzę mapę...
Czemu cały czas miałam wrażenie, że rysujesz ją na
suficie? xD Nie, nie pytaj. Mapa piękna!
Lot samolotem - pęknie opisany. Nigdy nie miałam
przyjemności lecieć. Wszelkie wycieczki mordowałam
autokarem, bo taniej, mimo że po 30 godzinach jazdy w
autokarze moja dupa wołała o pomstę do nieba. No cóż.
Kiedyś jednak chciałabym polecieć. I akurat pragnę się
akurat nie rozbić. Takie mini marzenie :D
Chciałabym zauważyć, że nie tylko Twoje koleżanki potrafią wiecznie narzekać na swoich partnerów. I wiem jak to jest mieć faceta, ponieważ takowe mam, posiadam, siedzi w Bielsku i w życiu bym na niego złego słowa nie powiedziała! W ogóle nie lubię ludzi, którzy tylko narzekają. Tak, znalazła się hipokrytka, która mieszka pod jednym dachem z przyjaciółką - największą marudą na świecie :P Ale to się wytnie.
Ja zalewam płatki mlekiem... Może dlatego, żeby ich później nie dosypywać, mam odpowiednią porcję i oszukuję się, że będę szczupła.... Taaaa :D Przepis znakomity! Ach, będę się zachwycała nad Twą miseczką. Hm... Dumam nad zakupem płatków do mleka. W ogóle po powrocie z ferii dwa dni zajęło mi skompletowanie produktów spożywczych niezbędnych mi na następne kilka dni. Ale wpierw musiałąm wywalić starego pora, przeterminowane masło, wylać pół słoika ogórków i resztki soku.
Umówmy się, Amerykańcy są dziwni. Raz czytałam o cudownych Amerykańcach na wymianie w Polsce. Nóż się w kieszeni otwiera. No głupole, głupole. Ale ciekawie się odkrywa takie różnice pomiędzy krajami.
Co do butów - nie tysiąc! Zwłaszcza, że swoje zimowe (glany <3), odrobinę jesienno - wiosenne (choć teraz mam takie za kostkę) buty towarzyszą mi niezmiennie od gimnazjum, czyli od jakichś 4 - 5 lat! Mam sandały, balerinki, które z racji użytkowania są zdrowo brudne, a podeszwa niedługo się zetrze do zera, mam jeszcze takie półbuty i kapcie x2 (w mieszkaniu i u lubego). W zasadzie to tyle! Łał :D Pamiętam jedną kolonię, na której miałam trzy pary butów (klapki, sandały i półbuty), a reszta dziewczyn nawet po 6! I dziwiłam się, po co im to wszystko. I najlepsze, że jedyna miałąm zwykłe klapki, nie japonki, bo mnie między palcami obcierały. Byłam fajna ;]
Zdjęcia - cacy!
Muszę się w końcu zmusić do oglądnięcia Django. I skończenia "Bękartów wojny". Zabij, usnęłam na tym. Nie wiem jak to się stało, ale w tamtym momencie wydało mi się do nudne. Ej, może zmęczona była. Nie wiem, sprawdzę to przy następnym razie.
UsuńCo do muzyki, nie mam nawyku wsłuchiwania się w słowa. Przykro mi bardzo. Muzyka urzeka mnie rytmem, muzyką. Kilka rzy zdarzyło mi się, że słuchałam tekstu, ale prawda jest taka, że największe hiciory mówią o niczym, o pierdołach. "Bom bom pow" Black Eyed Peas? Ma to jakiś przekaz? Nie, ale dobrze się tego słucha :D Może faktycznie, dobrze, że moim ojczystym językiem nie jest angielski, nie chciałabym tego rozumieć od tak :D Jak Ewelinę Lisowską teraz. Wolę żyć w niewiedzy.
Owszem, również zauważyłam, że coraz więcej fanpejdżów to spottedy, kurczaki. Zaczęło się od kilku, teraz to już plaga. Przeraża mnie to. Wiadomo, że łatwiej nawiązuje się kontakt poprzez Internet, ale kurczaki, bez przesady! Fakt, w Metro nadal jest to wszechobecne.
Jestem przybyszem z Onetu... To chyba nie źle? Podpisuję się pod całą Onetową noteczką! Doskonale pamiętam te czasy, sama przecież też prowadziłam różne blogi, raz zorganizowałam jeden konkurs z komciami. Kurcze, aż w końcu mi się odmieniło i zaczęłam walczyć ze spamem. Miałam bloga z opowiadaniem, ale w zasadzie później już były instrukcje i to nie byle jakie! Do Photoshopa :D Jaa, ostatni mój blog GrafikUs ma 4 lata. Jaram się mimo, że prawie od roku nic tak się nie dzieje. Jest mnóstwo graficznych instrukcji. Hue hue. Pogoń za pasją, co? :D
Ha ha, ostatnio śmiałam się jak głupia do siebie w autobusie. Słuchałam radia i akurat leciał program "Wydrzyj Ipoda". Karzą ludziom wyjść / otworzyć okno i krzyknąć coś z całych sił typu "Bitwa na śnieżki" "Pożar" "Polska gola" "Rozgrzejcie mnie". I wtedy po prostu się śmieję do siebie, od razu mi się humor poprawia jak jeszcze słyszę radość gościa, który Ipoda wygrał. Po chwili dociera do mnie, że hm... jestem w autobusie, ludzie się na mnie gapią fajnie jest :D Ale co tam.
Serio, gadałaś o Araach, pomarańczach i syropie klonowym? xD
Ej, oprócz avatarów nie zapominaj o buttonach i banerkach :D Muahaha, mam całą kolecję tych cudeniek z GrafikUs'a. Boshe, nie cierpiałam tych emotikonek. Wystarczyła jedna na całą notkę i wychodziłam z bloga.
Ha ha, mnie nawet na studiach nazywają kujonem. Na szczęście nie jest to powiedziane w pewnej zawiści, tylko od tak. Chwilę później gadamy o wszystkim i o niczym. Dobrze, że czasy podstawówki minęły.
"which part of "kiedyś" don't you understand?" <--- umarłam xD
Jajka sadzone... Hm... Kurcze, to dobry pomysł jest. Ale do takich jajek to ziemniaczki by się przydały :P Nie, wolę jajecznicę!
Co do gotowania - nakup sobie odpowiedników polskich pomysł na... Największą filozofią jest chyba usmażenie pasków mięsa otoczonego w panierce :D
Dotrwłam, wszystkie notki przeczytane, skomentowane, nic mi nie umknęło. Jestem fajna :]
Jej, dziękuję za komentarze. I czy moja favourita parówa ruszyła z kalendarzem? I tak, chłopa mam z wowa. Kiedyś mnie może weźmie na wspominki... Hmmm... Nie dziś, zabiłby mnie xD
(Wybacz za dwa komentarze! Blogspot nie toleruje komci dłuższych jak 4100 znaków ;< )
Hahaha, uwielbiam Cię xd
OdpowiedzUsuńAle co tak nisko? Zaszalej i przyznaj co najmniej 3 gwiazdki xd ;p Babcie masz The Best! xd
Super Babcia! Super pomysł i super jedzonko :) oby tak dalej, a Michelin na pewno Cię doceni :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
babcia potrafi zmotywować i jej się nie odmawia :)
OdpowiedzUsuńhaha! Ja kompletnie nie nadaje się do ciepłych dań. O ile desery sprawiają mi przyjemność, to obiad wydaje mi się abstrakcją i zawsze coś zrobię nie tak. szczęście w nieszczęściu mój Ukochany jest świetnym kucharzem (pięć lat studiów i prócz magistra zyskał nie tylko podstawowe zasady survivalu ale też wyczucie smaku!) więc żyję w przekonaniu, że tą część obowiązków zrzucę na niego (dla wspólnego dobra :)) Gratuluję małych-wielkich sukcesów!! ;P
OdpowiedzUsuńa weź, ja się nie uczę gotować, póki nie będę już na swoim, o :D
OdpowiedzUsuńHaha, mi sie chcialoby sie nauczyc gotowac XD
OdpowiedzUsuńWidzisz? Jak chcesz to potrafisz trzeba było tylko nieco uwierzyć w siebie ;)
OdpowiedzUsuńSiedzę właśnie głodny przed PC, spoglądam na zdjęcie tego Twojego burgera i obwiniam Cię o wzmożenie mojego głodu! Wprawdzie ani na przygotowanie burgera, ani gofrów czasu brak, ale najwyższa pora do kuchni po kanapkę! Nie umniejszając Twojemu gofrowemu osiągnięciu, powiem, że goferki przy użyciu gofrownicy to szyyybciutkie danie, choć w moim przypadku takie bardziej deserowe ;) Oj, kulinarnie się zrobiło!
OdpowiedzUsuńśroda niestety też była kiepska, ale dziś jest już dużo lepiej ;d
OdpowiedzUsuńhiperburgeroza, hahaha uwielbiam Cię <3
a babcia wiedziała co robi :) gofry wyglądają bardzo smacznie. Jednakże wiem, co czułaś, ja również nienawidzę gotować, a zmywać po tym te wszystkie naczynia, to już w ogóle tragedia
oh, Bina! Ty kucharko! :D Nie wiem, czy z moją umiejętnością przygotowania kurczaka w różnych postaciach mogę się do Ciebie porównywać :D Ale gofry wyglądają bardzo apetycznie :D
OdpowiedzUsuńKurde, tak sobie jeszcze raz tu weszłam, żeby pomarzyć sobie o gofrach... i chyba przez Ciebie kupię sobie taką gofrownicę, a co! Postanowiłam, że zostanę gofer-masterem!
OdpowiedzUsuńja także jestem dumna! :D mnie też niestety zbyt często w kuchni nie widać i znając życie, byłabym przerażona, gdyby to mnie tak babcia zostawiła, bym poradziła sobie z goframi. Ale w końcu trzeba się wziąć za gotowanie, bo kurde to nie są żarty - czas najwyższy :D
OdpowiedzUsuńA ja nigdy w życiu nie robiłam gofrów. W ogole jesli chodzi o rzeczy ciastopochodne, to nie ogarniam. Pieczenie, to już w ogóle czarnoksięstwo... :P
OdpowiedzUsuńZa to gotować - gotuję. I to nawet całkiem nieźle (przynajmniej tak sądzą moje kubki smakowe i ci, którzy mieli szczęście spróbować). Jakby nie patrzeć - umiejętność pożyteczna i przydatna w życiu. :)
Ale żeby zaraz z tego powodu mianować siebie kobietą? ;)
Bardziej chodzilo mi o to, ze gotowanie bynajmniej nie wyznacza kobiecości ;) To umiejętność unisex ;] jak miałby się poczuć wobec takiego stweirdzenia gootujący facet? A przeciez takich wcale nie brakuje :)
Usuńhehe, jeszcze trochę popracujesz to i schabowe zrobisz ;) Też kiedyś nie umiałam kompletnie nic. Studia nauczyły mnie życia ;)
OdpowiedzUsuńNie mam talentu do gotowania ;/
OdpowiedzUsuńHehe, widocznie nie było Ci dane być kucharką. Trzeba sobie znaleźć partnera, który kocha gotowanie ;)
OdpowiedzUsuńA mięcho do burgera to taki kotlet mielony tylko że płaski? :D Przyprawiasz to jakoś specjalnie? :D
OdpowiedzUsuńJa najlepiej w kuchni radzę sobie ze słodyczami - babeczki czokoladowe i ciasteczka owsiane, props i generalnie to mama KAŻE mi gotować. Więc też nie zginę. Jestem z siebie dumna! z Ciebie również!
odjutryzm... ja chodzę przybita od jakiegoś 5 listopada, kiedy zrobiło się zimno. kill winter!
Usuń"Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma", w moim przypadku są to właśnie wspaniałe mruczące maszyny żużlowe. Cieszę się, że mieszkam w kraju, w ktrym mogę mieć z tym styczność.
OdpowiedzUsuńUSOS? Nie rozmawiam o tym, zabiłabym tego, kto postanowił to wprowadzić i nie dał nam wyboru-wolałabym, gdyby nasz rok jako pierwszy był przejściowy i by można było wybrać-indeks papierowy cy internetowy. Oczywiście wybrałabym papierowy. Zawsze to lepiej mieć coś na papierze:)
A na myśl o gofrach z "brokatową" polewą przeniosłam się myślami nad Baltyk latem...Szkoda, że nie da się tak naprawdę...
http://gentlewomanandgentleman.blogspot.com/ nowy blog, zapraszamy do obserwowania i czytania! :)
OdpowiedzUsuńhahah no to piateczka.;D
OdpowiedzUsuńahh narobilas mi smaka na hamburgera..:)
OdpowiedzUsuńja tez ni potrafie gotowac..:D
Haha, dziekować xd
OdpowiedzUsuńNo, tylko teraz się muszę nowy portfel kupić bo mi brakło przegródek... xd ;d
Binka!
OdpowiedzUsuńTy jak Leonardo da Vinci ! Wszystko potrafisz. Jesteś cenny okaz!
Dziś przyjechał właściciel koncernu. No to była feta! Sie najadłem i teraz miętę piję. Oczywiście najbardziej polowałem na sałatki! :)
Fajnie wyglądało, bo niektórzy, niektóre pakowali do domu:)
Jak by czegoś podobnego nigdy nie widzieli:)
Ja zapakowałem ale tylko do żołądka:)
Trochę jednak za dużo?
Pozdrawiam serdecznie
Vojtek
Ps. W sprawie mojego syna zajrzyj o tu: http://warsawman.blogspot.com/search/label/Mensa
Ja też mam dwie lewe ręce w kuchni ale myślę, że za niedługo będę działaś :D Zacznę od sałatek i jakichś makaronowych dań ;D Ale Tobie przecież dobrze idzie ;p
OdpowiedzUsuńOj, Bino, Bino! Przecież Ty umiesz gotować! Nie potrafi gotować mój brat. Szczyt jego beztalencia to nie potrafienie upiec GOTOWEJ pizzy. Nie ogarnia niczego, to się nazywa beztalencie!
OdpowiedzUsuńNo smażysz mięso, solisz, pieprzysz, doprawiasz jak tam chcesz (ja zazwyczaj dużo bazylii dodaję) i jak już się przesmaży, dodajesz sos z słoika do mięsa (najlepszy według mnie jest sos do spaghetti z Łowicza [z firmy Łowicz nie z miasta Łowicz]) i to smażysz aby sos był ciepły. Gotujesz makaron i w sumie już gotowe.
OdpowiedzUsuńpyszne jedzonko :)
OdpowiedzUsuńno pewnie! nie wiem, jak ludzie radzili sobie wcześniej bęz mikrofali :D
OdpowiedzUsuńJak będziesz już miała swoją restaurację z goframi w Wawie to daj znać :) Od razu się w niej pojawię.
OdpowiedzUsuńPS. Tylko jak były by kolejki to proszę o wpuszczenie drzwiami od zaplecza ;p
Wytłumaczyłam bo sporo ludzi myli, nie wiem czemu xD
OdpowiedzUsuńSpaghetti jest łatwe do zrobienia.
na szczęście mój ukochany lubi to robić, a ja lubię, że on to lubi i się cieszy jak ja się cieszę, kiedy mi smakuję! :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, ale ty dziwna jestes :*
OdpowiedzUsuńJaka buła! :P
OdpowiedzUsuńszalona Bina! :D uwielbiam Cię czytać!
OdpowiedzUsuńNie wiem, o czym był ten wykład w sumie. Jakieś filmiki puszczała, ale nie wiem o czym xD
OdpowiedzUsuńKrzywdzące, ale tak jest. Trochę przykre w sumie.
A kurczakowe dania nie są trudne :D Najlepiej mi wychodzi pierś z kurczaka w każdej postaci. W sumie to moje ulubione mięso :D Najszybciej się robi i wg mnie najłatwiej xD Ale ja lubię gotować :D
Ja też mam dwie lewe ręce w kuchni <3
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia mi takiego smaka narobiły, że sobie nawet tego nie wyobrażasz!
Wiesz, to były chyba jakieś eksperymenty psychologiczne? nie wiem hahaha, serio jakoś na mnie to nie robi wrażenia, obudzę się dwa dni przed zaliczeniem i będzie "omgomgomg!"
OdpowiedzUsuńBina Ty to jesteś fajna dziewczyna. no może oprócz tego, że nienawidzę Cię za ten Paryż. i gofera bym zjadła. ale tak to całkiem spoko i wcale nie masz dwóch minusoplusów na starcie ;D
OdpowiedzUsuńooo gofry ;-) pysznie ;-)
OdpowiedzUsuńNie znam Cię, ale Cię uwielbiam :D Jesteś mega pozytywną osobą i czytając Twoje notki mam banan na ryju i cieszę jak głupia mysz do sera :D
OdpowiedzUsuńwidzę, ze gotowanie to już wyższa szkoła jazdy - więc kiedy zobaczymy się u Gordona Ramsey'a? ^^ i wcale się nie nabijam :*
Nie wiem czemu ale ja jakoś urodziłem się z talentem do gotowania jedyne co mi sprawia największy problem to idealnie podszklić cebulę, mam nadzieję że kiedyś mi się uda xD
OdpowiedzUsuńja nie wiem co bym jadla przez tydzien, gdybym sama miala cos robic, chyba jajecznice codizennie :D wiec grsaatuluje:DD
OdpowiedzUsuńHahaha urzekła mnie ta notka :D
OdpowiedzUsuńJa też ledwie co potrafię gotować, kilka dań które gdzieśtam podpatrzyłam, zazwyczaj pomagają mi fixy z knorra xD
Ale lubię siedzieć w kuchni i robić desery :)
"which part of "kiedyś" don't you understand?" haha :D A tak poważnie, rozkręcasz się z tym gotowaniem, babcia musi być dumna :D
OdpowiedzUsuńPłynące prosto z serca życzenia Kononowicza - urzekły mnie <3
ja sama też zazdroszczę tym którzy potrafią dobrze gotować, ale wiesz jak coś Ci się uda to człowiek ma fajną satysfakcję z tego.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia w filmiku <3
OdpowiedzUsuńOjtam ojtam, sporo.
OdpowiedzUsuńDzieki, i tegotam, nawzajem ! ♥
Nie jestem dobra w wymyslaniu, o.o
OdpowiedzUsuńA wgl ile ty z tym swoim jestes ? Afro francuzem :DDDD
Ta! Ja w życiu sushi nie jadłam i chyba nie mam zamiau. Nie przepadam za rybami.
OdpowiedzUsuńdzieęka ja też zalajkowałam twój fanpage ;D
OdpowiedzUsuńO, slodziuko :3
OdpowiedzUsuńNo a Ty mu jakie prezenty dawalas ?
wgl. lece go obczaic na fejsie !
Kurde, z maseczka ma zdjeie, ejno ! ;C
OdpowiedzUsuńNo H. w sumie kiedys mowil, zebym mu jego namalowala. dunno.
OdpowiedzUsuńWyslij, wyslij ! :D
ja może gotowac nie umiem jak Gordon,a le ze 2 gwiazdki bym sobie przyznała ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie powodzenia życzę i miłego pobytu...korzystaj ile możesz ;)
UsuńCos wymysle.
OdpowiedzUsuńDlaczego wlasciwie nie widzialam jeszcze Twoich rysunkow ? ;o
Przybijam z Tobą pionę!:) Ja do niedawna od kuchni trzymałam się z daleka. Jednak mój przyszły zawód - dietetyk, niestety lub stety wymaga ode mnie jakiejkolwiek wiedzy kulinarnej, a najlepiej umiejętności. W końcu jak mogę mówić ludziom co mają jeść, bez uprzedniego przygotowania/zjedzenia owej potrawy? Byłabym mało wiarygodna :) Tak więc mam ambitne plany, które już powoli realizuję, aby ogarnąć kulinarne tematy, co by wstydu nie było :) Twóje hamburgery wyglądają całkiem smacznie! I dziękuję za komplement odnośnie szablonu ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgubiłam lub ktoś upodobał sobie mój odtwarzacz, do którego byłam bardzo przywiązana, bardziej niż do telefonu.
OdpowiedzUsuńNo chcialabym, podeslij mi czy cos. Ja tez notke zrobie jakas z moimi pseudorysunkami i obrazami.
OdpowiedzUsuńKononowicz rozbraja! Dzięki, poprawiłaś mi humor:)
OdpowiedzUsuńCo do chippendales to dla mnie lekka żenada i kojarzy mi się z wieczorami panieńskimi panien z małych miejscowości...ale rozumoem, że chłopcy muszą jakoś zarabiać...Ech...
Buziaki dotarły, dziękuję! Odsyłam z Polski, Wielkopolski:) A do Paryża z chęcią jeszcze bym się kiedyś przejechała...Pozdrawiam!
Bina buziaki z zimnego Gdanska :***
OdpowiedzUsuńaaaaa co się stało się :D mój idol Kononowicz :P:P
Miałam ostatnio okazję zjeść gofra i chętnie bym to powtórzyła. Zazdroszczę umiejętności ich przyrządzania, bo ze mnie niestety jest marna kucharka. Miejmy nadzieję, że antytalentu kulinarnego ubyje mi z wiekiem :P
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje za komentarz :) U mnie nowy wpis, wpadnij jeśli chcesz ;)
jeszcze duuuuużo czasu :D zdążę :D
OdpowiedzUsuńChyba muszę u Ciebie zaczerpnąć porad kulinarnych. ;p
OdpowiedzUsuńFilmik na końcu świetny. Tobie też życzę wszystkiego najlepszego w dniu kobiet. ;*
widzę, że lubisz gotować :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;)
Muszę kiedyś spróbować sushi.
OdpowiedzUsuńWeź! Ja mam nadzieję, że mama się zlituje i kupi mi pakiet z czymś tam i będę miała choćby limitowany.
To ja chyba nigdy nie będę kobietą. A już na pewno nie taką wyboldowaną. ;d W kuchni polegam na mikrofalówce, ale i w niej umiem "przyrządzać" najwyżej cztery rzeczy. Chwalić się zresztą nie będę. Ostatnio jak próbowałam gotować, ojciec wniósł do kuchni odtwarzacz i puścił soundtrack z jakiegoś filmu akcji, twierdząc, że idealnie pasuje do sytuacji. ;d
OdpowiedzUsuńHahaha ale świetnie piszesz :) I wgl podoba mi się tu u Ciebie :) Gratuluję takich kuchennych rewolucji, ja też jestem jeszcze na poziomie jajecznicy i gotowania ziemniaków <3 Gofry kocham :) W wolnej chwili zapraszam do mnie na http://ourloveourpassion.blogspot.com :) Zachęcam też do udziału w rozdaniu, w którym możesz wygrać piękne wisiorki :) Super blog, chętnie wpadnę tu jeszcze nie raz, pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńA tak propo notki to ja kiedyś tosty spaliłam ;D
OdpowiedzUsuńNic nie boli, nic nie boli. Poproszę Johna by sprowadził do tawerny "Pod Wrakiem" Twoje gofrowe dzieła, bo on też tego nie umie. Za to jaja sadzone podaje mi w dużej kromce chleba, w której jest wycięta duża okrągła dziura i tę dziurę wbija jajo i smaży razem z kromką na patelni. Całość wygląda, jak oko boga Ra, które zobaczyłem gdym płynął przez Kanał Panamski.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ahoj:)
hahahaa kononowicz rządzi :D
OdpowiedzUsuńhahahaha swietny update..! :) meeega video..:)
OdpowiedzUsuńtobie rowniez wszystkiego najlepszego kochana..!!!! :D
Supwr post. Bardzo ciekawie się to czyta. Podoba mi się kompozycja Twojego bloga, tło, wszystko tutaj pasuje.
OdpowiedzUsuńMoże miałabyś ochotę na wspólną obserwacje?
Ten filmik powala, kiedyś słuchałam go niemal codziennie i po prostu ciągle ta sama reakcja! Zresztą wszystkie filmiki z jego udziałem widziałam ;D pozdrawiam i obserwuję
OdpowiedzUsuńwow! gotujesz ;) może babcia odkryła Twój ukryty talent?
OdpowiedzUsuńgotuj dalej, już nie tylko gofry i hamburgery ;d poradzisz
dziękuję :* trochę się z nimi męczyłam, żeby wyszły idealnie tak jak chciałam, ale jestem zadowolona z efektu :)
OdpowiedzUsuńkurcze, teraz mi narobiłaś ochoty na jedzenie :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę apetycznie to wygląda :)