niedziela, 3 marca 2013

Zazdrość a wyśmiewanie

 
Znów powieje melancholią... Przypomniały mi się właśnie te piękne momenty, gdy z różnych powodów w podstawówce padałam obiektem kpin, a mama mi tłumaczyła, że to dlatego, że dzieci mi zazdroszczą. Ówcześnie mama była dla mnie guru i każde słowo spływające z jej warg było dla mnie hymnem i mottem, ale w to nawet ja nie byłam w stanie uwierzyć. Okrutne dziesięciolatki zawsze mają mnóstwo powodów, by śmiać się z ich kozła ofiarnego: bo włożył kolorowe ubrania, zamiast dopasować się do szarej masy, ma nietypowe imię, nie umie się modlić i zgarnia same piątki, rzekomo wcale nie kując po nocach. Na nic tłumaczenia biednego zahukanego dziecka: "ale mi się podobają moje pomarańczowe sweterki... u mnie w domu nikt się nie modli... a na sprawdzian z polskiego nie musiałam się niczego uczyć, pamiętam wszystko z lekcji i wy też byście zapamiętali, gdybyście nie byli taką zgrają debili. nigdy nie uczę się po nocach"... Efektem dalszy śmiech. Śmiech z rzeczy, na które często nie mamy wpływu.

Nigdy nie rozumiałam tego wmawiania, że inni się z nas śmieją, bo zazdroszczą. Naprawdę śmieją się z dziewczyny w wózku, kolesia z wielkim nosem czy z brzydkich okularów koleżanki, bo im zazdroszczą? Mamy chyba wmawiały nam to, żebyśmy czuli się lepiej. Trochę jak ze świętym Mikołajem. Opowiada się historię o panu z workiem, bo tak trzeba. Mamo, dzieci się śmieją z moich czerwonych spodni... Bo ci zazdroszczą! Mamooo... nie jestem głupia. Czego tu zazdrościć? Nie każdemu podobają się czerwone spodnie, dla niektórych są szczytem kiczu i żenady i to jest powód do śmiechu, a nie zazdrość! O dziwo spotkałam na swojej drodze nieliczne osoby, którym zaimponowały moje czerwone spodnie i te osoby wcale się nie śmiały, ale zwyczajnie patrzyły, albo wręcz powiedziały, że mam fajne ciuchy. Słowa mamy nie przekonywały mnie.


Jedyną sytuacją z cyklu "zazdrość a śmiech", która wróciła do mnie po latach, są dobre oceny. W podstawówce nazywana kujonem i oskarżana o naukę po nocach... W rzeczywistości nie mająca nic przeciwko posłuchaniu nauczyciela przez 45 minut (po to w końcu przyszła do szkoły) i zapamiętująca wszystko, co mówił. Dzieci się śmiały, mnie było przykro, ale cieszyłam się, że przynajmniej mam piątki, a nie jedynki. Sytuacja zanikła, by niczym boomerang wrócić do mnie na drugim roku studiów. Znów bez większego wysiłku udało mi się zakończyć semestr z bardzo wysokimi ocenami. Dzieci, tym razem nie dziesięcio-, a dwudziestoparoletnie, wyzwały mnie żartobliwie od kujonów i przez chwilę mi dokuczały, ale w ich oczach widziałam pytanie "jak ona to robi?!", coś na kształt... podziwu. Zadrości! Skłoniło mnie to do analizy sytuacji z podstawówki. Być może inni też woleliby mieć piąteczki bez żadnego wysiłku i faktycznie mi w pewnym stopniu zazdrościli? Gdy myśleli, że można mieć dobre stopnie zamiast musieć poprawiać każdy sprawdzian (i kto tu wtedy kuł po nocach?!), kusiło ich to, ale lęk przed byciem wyzwanym od kujonów i wyłączeniem z elitarnego kręgu był zbyt silny. Trzeba być normalnym, takim jak większość (zachęcam do lektury). Może w mądrościach mamy rzeczywiście coś się kryło?

Dziękuję za przeczytanie mojego bełkotu nierozumianego dziecka.
Po raz kolejny, wiem, że nie będę osamotniona.

82 komentarze:

  1. Mnie też dzieci w podstawówce wkurzały, za to, ze mam lekkie afro na głowie i było mnie widać z kilometra :) mam podobną sytuacje na studiach, tylko u mnie przejawia się to tak, że jak zbliza się koło to piszą do mnie niektórzy ( czy się coś uczyłam) zabawne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chodzę z 20latkami do szkoły, a w klasie śmieją się, jak dostanę 3 albo 4, bo zazwyczaj jestem piątkową uczennicą. Czasem mam ochotę im wyjebać za przeproszeniem. Nie każdy jest dobry we wszystkim, ale niestety ich małe móżdżki tego nie ogarniają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam doskonale takie sytuacje. Też byłam nazywana w podstawówce kujonem, bo zwyczajnie słuchałam tego, co mówi nauczyciel. Potem śmiali się ze mnie, bo byłam poważniejsza niż inni... No cóż, życie im to kiedyś wynagrodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jakoś cudownie dobrą uczennicą nigdy nie byłam, moje lenistwo bierze górę, a system szkolnictwa z polsce uważam za śmieszny. dlatego pewnie, od kujonów nie została wyzwana/wyśmiania nigdy. jednak codziennie towarzyszyły mi wyśmiewcze gadki na temat tego co noszę, czego słucham, i co robię. bo było to inne od tego co robi większość. sądzę, że ludzie, którzy wyśmiewają innych, robią to też dlatego, że sami nie mieliby odwagi na większość tych rzeczy, które wyśmiewają. uf, mam nadzieję, że nie pomotałam. zaspana jeszcze jestem:D
    a teraz życzę miłego dnia i uciekam oglądać how i met your mother:D

    OdpowiedzUsuń
  5. no tak, chyba kazda matka tak mowila dziecku, zeby jakos pocieszyc :p

    OdpowiedzUsuń
  6. oo znam to bardzo dobrze ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze byłam asertywna i mówiłam co myślałam, przez co nie miałam kolegów podstawówce.
    Myślę, że to całe wyśmiewanie się to troszeczkę głębszy problem niż po prostu 'nie podoba mi się'. Zależy od tego jak dzieciaczki zostaną wychowane. Niestety teraz większość brzdąców wychowywana jest w stylu - musisz się dopasować, jeśli nie, będziesz dziwny, a ci 'normalni' będą zmuszeni się z Ciebie śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam jakiś dziwne problemy ze statystykami, ale u Ciebie to mozliwe jeszcze co piszesz u mnie dzieją się jakieś cuda generalnie:D

    fajny temat, myślę, że czesc takich zartow sie beirze z zazdrosci ale nie wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz? Ja miałam w podstawówce dość niemiłe incydenty. To teraz błahe sprawy, ale wtedy niefajne wydarzenia były powodem płaczu. W klasie od 1-3 było O.K. Tak, miałam piątecki i nie musiałam się uczyć, ale moja klasa ogólnie była zdolna. Tylko troje dzieci miało problemy. Pamiętam, że pierwszy raz uczyłam się na sprawdzian z przyrody w szóstej klasie, bo pani wymagała od nas wiedzy, którą nie zawsze zdążyła wyłożyć na lekcji. No i historia - trzeba było umieć wszystko co napisane było w podręczniku, a nie wszystko udało się omówić na zajęciach.

    Wracając do tych niemiłych wydarzeń, w czwartej klasie jakoś tak bardziej polubiliśmy się z jednym chłopcem i od jednej z dyskotek szkolnych nazywano nas "parą" przez dwa tygodnie ^^'. Potem ów chłopiec przestał się do mnie odzywać i nastawił przeciw mnie połowę kolegów z klasy. Naprawdę nieźle uprzykrzali mi życie, ale do dziś nie wiem z jakiego powodu miało to miejsce. To nie była przemoc fizyczna czy wyzywanie, ale po prostu czuło się to, że nie rozmawiają ze mną już tak jak dawniej, obgadują za plecami, że nie siadają w pobliżu, nie bawimy się razem, nie wybierają do drużyny podczas gier zespołowych, kiedy byłam wtedy jedną z najlepszych dziewcząt. I po kilku miesiącach postanowiłam powiedzieć o tym mojej wychowawczyni, bo presja była już dla mnie za ogromna. Wychowawczyni, która jednocześnie była też pedagogiem szkolnym. Też mówiła, że pewnie zazdroszczą, ale sprawę załatwiła tak, że było mi jeszcze bardziej wstyd, bo poruszyła temat na forum klasy, kiedy i ja byłam na tej lekcji, a to raczej nie jest metoda (wiedziałam, że powinna to załatwić inaczej, ale co mogłam zrobić, gdy już zaczęła gadać? Dziś studiując obecny kierunek jestem pewna, że to był potężny błąd z jej strony - dziecko nie powinno być obecne na lekcji, kiedy się o nim rozmawia na forum klasy w takiej sytuacji, bo to naturalne, że reszta nie powie prawdy). Nie powinna mówić, że zwróciłam się do niej o pomoc, tylko powinno to wynikać z jej obserwacji (a przynajmniej tak powinna powiedzieć). Tak czy owak pogorszyła jeszcze sprawę, bo chłopcy wyparli się i powiedzieli, że nie izolują mnie od grupy, pani wychowawczyni uznała, że po problemie, a między nami było jeszcze gorzej. Dobrze, że w klasie miałam jeszcze koleżanki i brata, którego koledzy się ode mnie nie odwrócili, ale kiedy jest się w dwudziestoosobowej klasie przez jeszcze ponad dwa lata, gdzie po prostu "nie trybi" z Twojego powodu, to fajnie nie jest. Jednak nie byłam sama, bo do kolekcji doszły jeszcze dwie dziewczyny, które były traktowane tak jak ja.

    Jednak zauważyłam, że mnie to wzmocniło, mimo wszystko. W gimnazjum byłam inną osobą i miałam tam najlepszą klasę na świecie. Wszyscy frajerzy poszli do klasy sąsiedniej.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja przez długie lata miałam kompleksy z powodu swojej wagi ;o. niby nikt aż tak żeby się ze mnie śmiać się nie śmiał ale widziałam te spojrzenia i do dziś jestem przewrażliwiona na tym punkcie mimo że ważę już dość mało to psychika pucołowatego dzieciaczka już mi zostanie. dzieciaki potrafią być okrutne z czymś takim i nie wiedzą że w przyszłości to może odbić się na człowieku.

    a teraz powiem szczerze dość często spotykam się z krytyką kiedy wiem że mam coś lepszego od innej typiarki a ona po prostu mi zazdrości. totalnie niedojrzałe :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czasem bywa tak, że inni zazdroszczą, w kwestii ocen. Jednakże nie potrafią pomyśleć, że dana osoba wcale nie kuje po nocach po to, by potem dostać 5. Nie przyjdzie im do głowy, że są osoby, którym nauka łatwo wchodzi. Ale nie no, po co? Przecież "lepiej jest przezywać od kujonów itd." Aa i gratuluję bardzo dobrych dobrych ocen na studiach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdy Twój post jest dla mnie genialny, więc nie dziwię się, że zyskujesz taką oglądalność. Lubię w jaki sposób rozwijasz najprostszy temat. A jeśli chodzi o Twoją notkę - bywają przeróżne sytuacje, które jednak ciężko określić. Tak jak to ujęłaś, że ludzie śmieją się chociażby nawet z brzydkich okularów. Być może za tymi okularami kryje się coś więcej, ale tylko one były obiektem do czepiania się. Mimo wszystko lubię Twoje przemyślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim zdaniem przeszłość należy zachować za sobą. A żyjmy tak by było nam dobrze! Ignorować ludzi.. bo wszystkim się dogodzić nie da!

    OdpowiedzUsuń
  14. dlatego też nie lubię błyszczyków ;x

    dzieci bywają okrutne.. ludzie bywają okrutni, a tytułowa zazdrość jest chyba dominującą cechą polaczków.. Może mam stereotypowe spojrzenie, ale takie wyciągnęłam wnioski z obserwacji innych w życiu codziennym. Oczywiście nie uogólniam na wszystkich, no ale..

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nigdy nie miałam dobrych ocen, więc od kujonów nie byłam wyzywana. Za to jeśli chodzi o ubrania, to często się ze mnie śmieli, bo miałam własny styl, który nie każdemu się podobał. Dobra, rozumiem. Ale przez te "podśmiechujki" przestałam dążyć do bycia oryginalnym i zaczęłam nosić ubrania takie jak szara masa ludzi wokoło. Może to nie jest źle, bo od czasu do czasu dodam jakiś element "oryginalny". Przynajmniej tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  16. Też byłam wyśmiewana, nie radziłam sobie z dokuczaniem. Dzieci bywają naprawdę okrutne, co mogę potwierdzić osobistymi doświadczeniami.
    Teraz mam spokój.

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałam bardzo podobnie, jak wielu z Nas.
    Mamy mają rację, moim zdaniem, to jest zazdrość. Tylko jako dzieci tego nie widzimy. A chodzi tylko o zazdrość, o to, że ktoś potrafi być sobą, że cokolwiek osiaga.

    OdpowiedzUsuń
  18. pierwszy akapit jakby o mnie. dzieciaki nazywały mnie kujonem chociaż wcale nie byłam najlepsza w klasie, ale właśnie wszystko pamiętałam z lekcji i nie musiałam siedzieć pół dnia nad książkami. w ogóle podstawówka to był jakiś dziwny czas, kiedy będąc "innym" miałaś przerąbane. to o dziwo w gimnazjum tak nie miałam, teraz w liceum też nie.

    OdpowiedzUsuń
  19. aż się wzdrygnęłam na niektóre wspomnienia z podstawówki ;) a najbardziej wkurzający tekst na studiach, powtarzany stale przez pewną osobę "Aga przecież wiadomo, że dostaniesz piątkę", tak jakby przychodziło mi to za darmo. Nie mogłam powiedzieć czy się uczyłam czy nie, czy egzamin mnie stresuje czy nie, bo przecież będzie piątecka. na szczęście już skończyłam studia, przynajmniej narazie :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. też byłam wyśmiewana, ludzie potrafia być okrutni... Kłapią głupim ryjem jakby sami byli święci >.< ja zapraszam do komentowania oraz obserwowania mojego bloga > zycie-na100latki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj ostatnio przez fejsa weszło na jednego mojego posta ponad 1000 osób w ciągu dnia???????????????!!!!
    Na wspomnienie niektórych sytuacji z podstawówki mam ciarki na plecach! Nie mam z tymi lusżmi kontaktu bo się przeprowadziłam i w zasadzie wcale mi nie żal. Sądzę że nie pasowałam do ogółu, co robiło ze mnie dziwadło. W kolejnej szkole było już spoko. Szkoła w zamyśle promująca dzieci obdarzone zdolnościami manualnymi, wokalnymi, aktorskimi. Zupełnie inny klimat. Różowe sznurówki, niebieskie włosy i tony biżuterii nikogo już nie dziwiły. A z zazdrością spotkałam się również w dorosłym życiu. Wiele osób ma za złe że coś osiągniesz! Łatwiej to wyśmiać niż dżwignąć dupsko sprzed tv i czegoś dokonać!

    OdpowiedzUsuń
  22. hmm ja jestem zdania tego ,że
    - Ludzie wyśmiewając się z innych tylko dlatego aby móc podnieść swoją własną samoocenę...

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakbym czytała o sobie te historie i zazdrosnych dzieciakach w podstawówce. Od podstawówki, do chwili obecnej męczę się (choć teraz mam już to w poważaniu), z tym, że zawsze dobrze się uczyłam i podobnie jak Ty, nie musiałam kuć, wystarcza mi wiadomość z lekcji :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Też zawsze byłem ,,kujonem", czasem było mi przykro, z powodu lekkiego wykluczenia...
    Aż do czasu, gdy było jakieś trudne zadanie, klasówka itd, nikt nie umiał czegoś zrobić i wręcz błagali mnie o pomoc...

    Zemsta była słodka:)
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  25. Aż za dobrze znam problem. Do dziś pamiętam jak w gimnazjum dziewczyny wyśmiewały moje ciuchy, moje włosy, a wszystko tylko dlatego, że byłam najlepsza w klasie - byłam "kujonem". Dokładnie tak samo wtedy tłumaczyła mi to mama - że ludzie tak okazują zazdrość. Chyba nawet dosyć szybko okazało się to prawdą. Do dziś ludzka zazdrość mnie nie opuszcza, czy to ze względu na oceny na studiach, czy o łatwość w osiągania tak dobrych wyników, czasem zazdrość o ciuchy, znajomych, facetów. Na szczęście z wiekiem przestałam zwracać na to uwagę, przestałam się przejmować. Kończę takie znajomości. Ale to smutne jak ludzie swoją zazdrością potrafią zatruć drugiemu człowiekowi życie.
    całusy :**

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem jak statystyki, czasem mam wrażenie, że żyją swoim życiem... ;) tak jak świat dzieci.
    Gratuluje świetnego mózgu :D mój odmawia posłuszeństwa, gdy idzie o słuchanie kogoś na tematy, które mnie niezbyt obchodzą dłużej niż 15 minut i potrzebuję brake'a... :) Albo kompana do rozmów..:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hmm. To ja problemów przez naukę nigdy nie miałam. Chyba że teraz, w drugą stronę. Bo nieraz się nie uczę i nie chodzę.
    U mnie problemem jest raczej różnica poglądów. Nawet w banalnych sprawach. Po prostu nie można myśleć inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  28. Są różne przyczyny wyśmiewania. A tłumaczenie "bo dzieci Ci zazdroszczą" uważam za zdecydowanie lepsza nawet jeśli nie do końca prawdziwe dla dziecka niż "no tak nic dziwnego, że się z Ciebie, spójrz w lustro" czy coś w tym stylu :P

    OdpowiedzUsuń
  29. Niestety zazdrość zawsze była, jest i będzie. Ja nigdy do "kujonów" nie należałam, chociaż w pierwszej klasie LO miałam najwyższą średnią w klasie (w tym roku drugą w klasie) i nie naśmiewają się ze mnie, są to raczej koleżeńskie żarty, z których sama się śmieję. Naśmiewanie się jest jednak dość popularnym zjawiskiem i jeżeli znęca się psychicznie nad osobą o słabych nerwach może to być tragiczne w skutkach.

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  30. uwielbiam Cie ! Jesteś taka rozgarnięta i inteligetna :)
    http://www.youtube.com/watch?v=8NzxAYW8Qi0

    OdpowiedzUsuń
  31. Ah ta zazdrość i dwuznaczne, a czasem wręcz oczywiste uśmieszki i chichoty... czy to w przedszkolu, podstawówce, na studiach, czy w pracy. Taka już ta nasza ludzka natura, że zazdrościmy i podśmiewamy się z innych. By poczuć się lepiej, dowartościować, stać się częścią jakiejś szerszej społeczności. Cóż, każda zazdrość i każdy złośliwy uśmiech zaczyna się od kompleksu. Leczymy swoją niską samoocenę kosztem innych. Cóż, trzeba się na to uniewrażliwić i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  32. a mi się marzą czerwone spodnie i to najlepiej skórzane ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Wychylanie się grozi szyderstwem. True story.
    Sad but true. :(

    OdpowiedzUsuń
  34. oj z tymi ocenami to miałam podobnie ale w gimnazjum i powiem szczerze źle mi z tym było...

    OdpowiedzUsuń
  35. Na szczęście w mojej grupie na studiach jesteśmy same kobity i wszystkie w miarę staramy się uczyć, więc jest zbiorowa motywacja. Jest jedna, która jest tą zdolniachą i nikt nikogo nigdy nie wyśmiewa. Raczej jak którąś czegoś nie rozumie to się wspólnie tłumaczy. Nie lubię czegoś takiego, że jak ktoś ma lepsze oceny to się go wyśmiewa i od kujonów wyzywa. Wydaje mi się, że to jest właśnie z takiej zazdrości. Ale co tu zazdrościć! Weź się w garść i też tak możesz mieć. Nie chce Ci się, to nie. Nie ogarniam czasem ludzi, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  36. Z jednej strony jest właśnie tak, że się śmieją, a w głębi siebie zazdroszczą i może ten śmiech jest tylko po to, żeby się 'nie wydało', że tak na prawdę, chciałby a nie może/nie potrafi. Bardzo fajne tematy tu poruszasz :) ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  37. O tak, skąd ja to znam. Pamiętam, że ze mnie koleżanki śmiały się, bo nosiłam w zimie długą kurtkę. A wszyscy mieli krótkie. Tak, powodów może być nieskończenie wiele, jeśli chce się je znaleźć. Myślę, że w tej zazdrości może faktycznie coś być, bo niekoniecznie ludzie mogą zazdrościć akurat tych czerwonych spodni, czy pomarańczowego sweterka, ale tego, jakim się jest, jakie się odnosi sukcesy, czy jak się wygląda. A jeśli ktoś na serio zazdrości takich rzeczy i przez to nie lubi drugiej osoby, to znajdzie powód do wyśmiewania się w byle czym. Nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś mu imponuje i zasłania się pogardą.
    Trafne masz spostrzeżenia. Miło się Ciebie czyta :) Od dzisiaj Cię obserwuję, strzeż się! :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Ahh ! Ta młodzież ! Przeraża mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Mi mówiły ze mam dobre oceny bo posiadam mamei w szkole.Tak naprawde bylam bardziej inteligentna i sie uczylam zeby miec te dobre oceny i nie robic mamie wstydu.Teraz naśmiewają sie ze wszystkiego ale to dzisisiejsza młodzież - niestety,

    OdpowiedzUsuń
  40. Mnie wyśmiewali w dzieciństwie i reakcje moich rodziców brzmiały: "Nie przejmuj się". Jak miałam się nie przejmować? Od niewiele starszej kuzynki miałam przekaz: "Odgryź się!". Byłam skołowana...Niestety, do dziś nie umiem sobie radzić z różnymi sytuacjami...Zazdrość jest znanym mi zjawiskiem, ale nie w aspekcie śmiania się. Raczej niemądry tekst z tą zazdrością, ale czego nie wmawia się dzieciom:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Mówienie, że inni zazdroszczą się sprawdza, ale przecież nie w takich sytuacjach jak Ty wypisałaś. W tym przypadku to głupota.. każdy mógłby być np chory i wyśmiewany ale nikt niestety w ten sposób na to nie patrzy. Ale nawet dzisiaj spotkałam się z krytycznymi komentarzami do nastoletniego chłopca któremu przyczepiono już metkę 'polskiego Biebera, bo ma pedalski głos'. Oczywiście pojazd z anonima, pewnie jakieś beztalencie siedzące ciągle przez komputerem. Młodzież głupieje, najprawdopodobniej za sprawą internetu. Wcześniej takie sytuacje nie miały miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  42. Inny znaczy dziwny, a nowy znaczy zły.I czego uczy nas historia i społeczeństwo? Żebyśmy wszyscy byli tacy sami. Każą nam być kreatywni, ale nie nazbyt kreatywni, żeby czasem nie było problemów (czyt. niespotkanego wcześniej zjawiska, z którym nie będą wiedzieli jak sobie poradzić).
    Ja rzadko słyszałam od rodziców, że "to z zazdrości". Zazwyczaj było "musisz sobie z tym poradzić" i "nie przejmuj się". I ostatecznie myślę, że wyszło mi to na dobre :) Znam to "kujoństwo", bo przez jakiś czas tego doświadczyłam. Bywało nawet, że czułam się z tego powodu winna (że ja mogę, mam 5 lub 6, a kumpele nawet nie zaliczyły) Co jest istną parodią!

    I powiem ci na koniec, że i ja ci zazdroszczę takiego braku problemów na drugim roku. Ale to nie jest zawistna zazdrość, ale koleżeńska w stylu "oo podziel się, ja też tak chcę" :PP

    Pozdrawiam!!

    P.S A co do statystyk.. nie mam tak, a więc może ludzie mają fazę i bardzo podoba im się twoja pierwsza notka?? Nie mozna tego wykluczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  43. No zdecydowanie! Jakbyś była w okolicach Szczecina kiedyś, musisz dać mi koniecznie znać. ;) Ja w Paryżu albo w Warszawie to póki co brzmi jak abstrakcja. Ale "nigdy nie mów nigdy". ;) Musimy być w kontakcie, jakby co. ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Ja bym rzekł, że nie ma nic wspólnego z zazdrością, tylko oryginalnością. Ten kto występuje przed szereg musi liczyć się z tym, że zostanie zaatakowany. Tak działa tłum. Dobrze się uczysz, reszta nie? Kujon. Ale weźmy w drugą, wszyscy się uczą, a jedna osoba nie. Nadal bedzie wyszydzana. Nadal to nie zazdrość. Takie jest przynajmniej moje zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. każdy, kto nie wmiesza się w tłum i chociaż odrobinę różni się od innych, jest dziwakiem i się z niego śmieją. ale dobrze, że ta szara masa jest cudowna i wspaniała. to te "dziwolągi" powinny się z nich śmiać, a szczególnie z ich zawyżonego ego, odwrotnie proporcjonalnego do tego, co mają w głowach ;)
    i gratuluję tych piątek z egzaminu! :D

    OdpowiedzUsuń
  46. O tak! Zeberka i panterka razem! SAFARI!
    Podśmiechujki xD nie wiem skąd w sumie znam to słowo xD Ale też mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Zjeżdżam w dół i patrzę ile Ty masz litanii do przeczytania, powodzenia!:D
    Trochę siedziałam nad tymi buźkami, więc ciesze się, ze się podobają ♥ Zaraz ogarnę posta ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Binko. Mam photoshopa to zamalowałem. Tu na blogspocie to mi też dobrze.Z WP uciekłem bo nie miałem cierpliwości do awarii.
    Jak tu wytrzymać do września??????????????????
    Jest ciepło, ale zapowiadają nawrót zimy.
    to odpowiedź na Twój komentarz u mnie.

    Zaimponowałaś mi ta nauką i ocenami. Ale ja wiem, ze to u nas może być powodem do kpin, złośliwości, wyśmiewania!
    KOMPLETNIE NIE WIEM DLACZEGO.
    Mój syn bez wysiłku też piątki przynosił i był laureatem kilku konkursów matematycznych i informatycznych. I co BYŁ NIE LUBIANY!!!
    A jak w wieku 17 lat do MENSY go przyjęli to nie dawali mu spokoju.
    Niestety tak u nas jest. Chwali się, popiera PRZECIĘTNOŚĆ!
    Jest to temat bardzo szeroki i i znany. Dlatego Ciebie rozumiem. Córka mojej siostry skończyła Politechnikę we Florencji z maksymalną ilością punktów i jako jedyna na Informatyce. Tutaj jej by żyć nie dawali. A dostała teraz bardzo dobrą pracę w Londynie.
    To jest raczej ZAWIŚĆ, a nie zazdrość.
    Pozdrawiam i już myślę o wrześniu:)

    OdpowiedzUsuń
  49. haha no w sumie ;d ale ja robilam, moje prawa autorskie :D:D

    OdpowiedzUsuń
  50. o ile jestem w stanie uwierzyć, że dzieciaki mogłyby zazdrościć dobrych ocen (zwłaszcza bez wysiłku włożonego w ich zdobycie), o tyle nie uwierzę, że serio zazdrościłyby np. rudych włosów i piegów (bo wiadomo, że w podstawówce rude laski z piegami jeszcze nie są... laskami).
    ale z drugiej strony... co mają powiedzieć rodzice? "śmieją się, bo mają powód"? XD

    OdpowiedzUsuń
  51. Tak się rozpisałam, że muszę dać na dwa razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze jestem oburzona faktem, że chcesz mi uzmysłowić, że ten dziadek z białą brodą, w czerwonym ubranku i workiem na plecach nie istnieje. Za co, ja się pytam?! Jak mogłaś mi to zrobić.;(
      hehehszki, bo ja też kitrałam w czerwonych spodniach, ale moje serio były okropne! Jak sobie teraz pomyślę, to śmieje się z siebie samej jak mogłam w czymś takich chodzić.xD Ale teraz jest taka moda, że nawet czerwone spodnie mi się podobają, jeśli mają super krój i materiał.
      To dla mnie trudny temat, bo ja od dziecka byłam wyśmiewana. Sama wiesz z jakiego powodu. Wiesz dla dziecka, to naprawdę traumatyczne przeżycie. Pamiętam takie zdarzenie. Za moim blokiem mamy huśtawki i piaskownice. Byłam wtedy na dworze, jeszcze wtedy wychodziłam na dwór sama. Na początku i tak Mama bała się mnie wypuszczać. Też ograniczała moje wychodzenie do minimum, ale jak tak raz pozwoliła, drugi, to potem już spoko było. Jednak przyszedł taki dzień... Wyszłam sobie na dwór, akurat znajoma wracała do domu od nas, to razem z nią wyszłam, więc mnie zostawiła na huśtawka, a sama poszła do domu, blog 2 bloki za moim. W piaskownicy bawili się jacyś dwaj chłopcy. Nie zwracałam na nich uwagi, tylko poszłam na huśtawkę i się huśtałam, uwielbiam huśtawki do dzisiaj. W pewnym momencie moja Mama zaczęła mnie wołać. No i ja zeszłam z huśtawki i kierowałam się pod balkon, a jak ich minęłam, to usłyszałam jak zaczęli się śmiać i na głos do mnie wołali `ej Ty kaleka w czerwonym, mama cię woła!` - tak się złożyło, że miałam wtedy czerwoną bluzkę. Zdębiałam w momencie. Zrobiłam się prawdopodobnie purpurowa ze złości, smutku, gniewu, desperacji, rozżalenia, rozgoryczenia, nienawiści do nich i nie wiem czego jeszcze. Ledwo podeszłam pod balkon, a kawałek jest do niego. Oczywiście się rozpłakałam zanim podeszłam pod balkon. Mieszkam na 3 piętrze, więc zapewne Mama nie usłyszała tego jak wołali. Mama zobaczyła, że płaczę i od razu pytała, co się stało czemu płaczę, a ja ledwo wydukała, bo tak się zanosiłam, domyśliła się, po tym jak zaczęła zadawać pytania, czy coś mi powiedzieli. Zeszła do mnie, kazała mi się kierować do domu, a sama do nich poszła.

      Usuń
    2. Ja poszłam i w między czasie trafiłam na sąsiada, płakałam tak strasznie, ze nie mogłam się uspokoić. Sąsiad młodszy o rok ode mnie. Nie wiedział co się stało pytał się i zaczął pocieszać, siedziałam tak z nim na ławce pod moją klatką. Długo upłynęło zanim się uspokoiłam. Tak mnie to dotknęło, że długo po tym incydencie taki miała uraz nie mogłam się pozbierać. Już mi się odechciało wychodzić z domu. Czułam się podle. Tak, ja się czułam podle. Obwiniałam siebie nawet nie wiem za co, ale obwiniałam, czułam się jak ktoś najgorszy, nie chciany w społeczeństwie, jak jakiś wyrzutek. Nawet dzisiaj jak o tym myślę, to mi się łza w oku kręci. Tak teraz już wiesz czemu to dla mnie trudny temat jest. :( Mama potem dorwała każdego z osobna i zaprowadziła jednego za ucho do matki i wyjaśniła sprawę, oczywiście mnie nie przeprosili, nawet bym nie przyjęła przeprosin. A drugiego Mama znalazła dzięki jego koledze, który go sypnął. Dzisiaj jestem starsza, ale te demony przeszłości siedzą we mnie do dziś. Staram się o nich nie myśleć i unikać takich tematów, bo nie chcę sobie tego przypominać. Teraz jestem dorosła, mądrzejsza, więc nawet jak widzę, ze dzieci mnie przedrzeźniają w sposobie chodzenia, czy np. wypytują a czemu tak chodzę, czemu tak wyglądam, to nie czuję do nich urazy, zawsze tłumacze sobie, że to dzieci, mają prawo zapytać, nie wiedzieć, nie rozumieć. Dlatego zawsze kiedy mam taką okazję próbuję wytłumaczyć, czemu tak a nie inaczej i prawię morały, ze nie wolno wytykać palcem i wyśmiewać. Ostatnio jak byłam u znajomej ich syn, który był w zeszłym roku u komunii też chyba bzikował za plecami o mnie ja siedziałam tyłem, więc nie wdziałam na początku tego, ale jego rodzice owszem widzieli i moja przyjaciółka też, od razu jego rodzice ryknęli na niego, że ma przestać. Ja aż się wystraszyłam, bo w pierwszej chwili nie wiedziałam co się stało, ale domyśliłam się. Nawet nie pytałam, bo po co. To nie jest przyjemny temat. Ja nie lubię z resztą takich sytuacji. Czuję się wtedy dziwnie, jakbym miała słuchać. Potem zauważyli, że się skapnęłam, bo w ostatniej chwili też to zauważyłam, ale powiedziałam "nic się nie stało", a znajoma na to "właśnie, ze się stało." i do syna, żeby przeprosił. Cóż to są tylko dzieci, ale dobrze, że uczą posłuszeństwa od małego, ze tak temperują. Bo jak to mówią "czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci". Ale się rozpisałam, chyba najdłuższy komentarz ever!:P

      Usuń
  52. No dzieki, ja Tobie i Twojemu afro francuzowi tez ! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  53. czy ja wiem. skoro po objawie egoizmu ma się wyrzuty sumienia, jak w moim przypadku, to chyba nie oznacza nic dobrego. ;p

    OdpowiedzUsuń
  54. ja chodzę w szkole na wysokich obcasach i w dopasowanych (żeby nie powiedzieć obcisłych) spodniach, z tego powodu iż lubię moją pupę i chcę ją ładnie podkreślić, a że mieszkam w małym mieście, to też jestem uważana za gwiazdę no i oczywiście dupodajkę :) tak więc, z komentarzami spotykam się bardzo często, szkoda tylko że nikt nie powie mi tego w twarz :D świat jest piękny, ale ludzie to kurwy, taka jest prawda xD !

    OdpowiedzUsuń
  55. Podstawówka ma to do siebie, że wyróżnianie się w niej, jakkolwiek to rozumieć, miało zawsze złe konsekwencje społeczne. Wtedy trzeba było trzymać z grupą, by mieć z kim bawić się na przerwach. I w sumie... tak jest zawsze. Przez wszystkie szczeble edukacji, po miejsce pracy.

    Bycie innym jest wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  56. Mnie też kultura Japonii i to wszystko nie kręci, ale dużo osób się jego książkami zachwycało i chciałam zobaczyć, no i nawet nawet ;)

    Pisałam Ci już co studiuję, ale wybaczę Ci sklerozę bo czasem mnie też dosięga :P Ja jestem na architekturze i urbanistyce

    OdpowiedzUsuń
  57. mnie się wydaje, że w większości przypadków powodem śmiechu jest brak tolerancji, szacunku i zrozumienia, dopiero później pojawia się zazdrośc kiedy wyśmiewamy się z kogoś kto wg nas wygląda od nas lepiej.... wcale się do tego nie przyznajemy ale nasza podświadomośc działa i wie co robic. Piszę "my" w sensie ludzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  58. Ja mojemu dziecku nie będę mówić, że to zazdrość, zrobię wszystko, żeby czuło się na tyle wyjątkowe i kochane, żeby nigdy nie przejmować się takimi idiotami i ich komentarzami, żeby wiedziało, że najważniejsze jest to co ma się w głowie, a nie to jakie spodnie się nosi. Bardzo bym chciała żeby mi się to udało...

    OdpowiedzUsuń
  59. oj no, ludzie zazdroszczą, ale nie wyrażają tego przez śmiech. wyśmiewają, bo im się nie podoba, właśnie, właśnie. kurde, ja się wiecznie z kogoś śmieję.. : O !

    nie lubię mojego charakteru pisma, ale dzięki xd

    OdpowiedzUsuń
  60. Pasja jak pasja, u mnie to bzik najczystszy:) A co do Harlem, ja jeszcze się tak nie "wkręciłam", więc póki co nie mam dosyć. Wiosna się przyda, jak najbardziej, dzięki! Tobie też wszystkiego dobrego życzę-tak na codzień...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  61. Jeja, faktycznie! Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak to brzmi :P Za chwilę zmienię, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Ze mnie się śmieją cały czas, a ja to olewam :) Żyję sobie sama w swojej oryginalności i wmawiam, że mi naprawdę zazdroszczą ^^

    OdpowiedzUsuń
  63. hmmm, to dfziwne dzieci chodzily z toba do szkoly. u mnie nie bylo takich sytuacji... jedyne z czego sie smialy to z wszy, ale z tego, ze ktos sie dobrze uczy, albo ma kolroowe ciuchy? ;o łał...

    OdpowiedzUsuń
  64. ile razy mnie wyzywali od kujonów... nie wiem czym to było spowodowane, nie chcę tego już rozpamiętywać, bo było minęło i nigdy nie wróci. :P
    a co do kici - ona mną gardzi i mnie potępia :D

    OdpowiedzUsuń
  65. mi wszyscy zawsze wmawiali ze powinnam zaczac ubierac sie tak jak inni, ze powinnam przestac nosic rzeczy, przez ktore zwracam na siebie uwage. nawet do dzisiaj tak jest u mnie w szkole. ale z czasem nauczylam sie z tym zyc i uwazam, ze nie trzeba sie na innych ogladac tylko trzeba byc wiernym swoim przekonaniom..:)

    OdpowiedzUsuń
  66. Oj, ile razy mnie ludzie w okół nazywali kujonką -,- Szczególnie z moimi słitaśnymi okularami... Myślę, że w tym kontekście ludzie zazdroszczą dobrych ocen :<

    Czerwone jeansy są spoko. Ja bym ich wszystkich miała gdzieś :>

    Trzymaj się! Niedługo będę ze szkołą w Paryżu.

    OdpowiedzUsuń
  67. Ja Ci zazdroszcze umiejętności słuchania i zapamiętywania... ja jestem wzrokowcem więc żeby się nauczyć musiaĺam mieć wszystko zapisane w zeszycie....
    mówią, że 'mama nigdy nie kłamie'... czytając Twój dzisiejszy wpis stwierdzam, że może i kiedyś kłamała by Cię podnieść na duchu.
    Dzieci w podstawówce zawsze znajdą sobie powód by komuś życie uprzykszyć...

    OdpowiedzUsuń
  68. Rodzice chronią swoje dzieci no to tłumaczą im wszystko byle jak, byleby nie zostały skrzywdzone ;)

    OdpowiedzUsuń
  69. Zazdrość niejedno ma imię, więc tych mechanizmów ją napędzających jest naprawdę wiele... trzeba tylko nauczyć się odsiewać ziarna od plew, coby człowieka taka, nie do końca pozytywna, emocja nie sprowadziła na samo dno.
    Nie zaglądam w statystyki, więc niewiele tutaj mogę pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  70. tak już jest, wystarczy że człowiek jest inny lub różni się od innych i staje się obiektów kpin i żartów. Sama to przechodziłam.
    tak, ja też mam loty ze statystykami ;)

    OdpowiedzUsuń
  71. Ja jeszcze lubię zwrot "zero pomyślunku". xD Nie wiem w sumie czy takie słowo jest, mi się wszysztkie polskie podkreślają na czerwono.

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie lubię filmów z zaburzoną chronologią, ale tutaj to się sprawdziło. No i stwierdzam, że przynajmniej w takim przypadku trzeba się bardziej angażować w oglądanie. A żarty...Tak, zdarzają się, i dobrze, też jest ciekawiej:)

    OdpowiedzUsuń
  73. u mnie podobna sytuacja z ocenami :)

    OdpowiedzUsuń
  74. http://www.youtube.com/watch?v=FSQ9dQ06dDA

    OdpowiedzUsuń
  75. dzieci się smieją, bo są źle wychowane. jak sie wpaja wartości to nie szydzą z innych.

    aaa Grey daj spokój to jakaś porażka, a kończe dopiero drugą część. przede mną jeszcze trzecia

    OdpowiedzUsuń
  76. Możesz kupić rozcieńczacz do lakierów z essence albo inglota oba kosztują ok 8zł ten z inglota nie ma kroplomierza. Utrzymują lakiery w świeżości, mam zamiar wypróbować jak tylko jakiś lakier zacznie mi schnąć :)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM