wtorek, 31 marca 2015

Jestem lekkoduchem



Rzadko się czymś przejmuję. Jeżeli Bina ma problem, to znaczy, że serio zdarzyło się coś złego. Martwienie się uważam za niepotrzebną i nienaturalną reakcję. Wyjaśnijmy to raz, a dobrze. Coś cię trapi? Zrób tak, żeby cię nie trapiło. Idzie egzamin? Przygotuj się. Masz poznać rodziców ukochanej? Wyluzuj. Jesteś w niechcianej ciąży? No to słabo, ale martwienie się już nic nie pomoże. Teraz trzeba działać i dbać o przyszłość. Pojawiła się jakaś niemożliwa do obejścia bariera? Patrz pierwsza linijka wpisu. Martwienie się, zamulanie i smuty to żenada. Na dodatek mało konstruktywna.

z ważnych spraw, na głowie mam mniej więcej to ^

Jestem już w tak sędziwym wieku, że moi znajomi zaczynają się zaręczać, żenić, rodzić bachory i pracować na pełen etat. Zawsze mnie to przerażało, ale wiadomo, znów okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jak byłam mała, to bałam się czasów, kiedy będę mianowana "młodzieżą". Że wtedy zniknie moje dzieciństwo. Potem nie chciałam iść na studia, bo to takie poważne. Następnie przerażały mnie myśli o ustatkowaniu się i założeniu rodziny. Dobra, mnie personalnie nadal przerażają, ale część moich znajomych już dojrzała do tego etapu i okazuje się, że nie ma tragedii, nawet, gdy dzieje się to w moim bliskim otoczeniu. Ta się zaręczyła, tamta zaszła, a tamta już rodzi. No dobra. Ukrywam posty od nich na fejsbuku i znów jestem w swoim beztroskim świecie bezmyślnie szczęśliwego dzieciaka.

Ostatnio przegadałam z kumplem z pół godziny na temat pracy. Trochę mojej, trochę jego. Gadka była wesoła, praca żadnemu z nas nie kojarzy się z siedzeniem 10h w nudzie, nadgodzinami, upierdliwym szefem i problemami finansowymi. Ej, czyli może nie zawsze tak jest? Jak dorośli spotykają się pogadać o robocie, to nie jest to aż tak straszne i przepełnione traumą? Rozmowa o pracy nie musi być sztywna, może być przepełniona śmiesznymi anegdotkami o rysowaniu kutasów w zeszycie? Hmm, tak czy siak, jak zorientowaliśmy się, że nawijamy od jakiegoś czasu o pracy, to się przeraziliśmy i zdecydowaliśmy się zmienić temat na bardziej adekwatny - czyli rysowanie kutasów w zeszycie, ale niezwiązane z pracą.

Dziwny jest ten moment, jak przychodzisz na uczelnię, tam mnóstwo ludzi w twoim wieku i trochę starszych, ale zamiast pogadać z tobą o grach komputerowych, zaczynają nawijać o kredycie i wodach płodowych. Nie zamierzam dać sobie zatruwać mojego beztroskiego życia jeszcze przez ładnych parę lat. Albo najlepiej w ogóle.

"Zejdź na ziemię!", "Musisz się za to wziąć na poważnie", "Wchodzisz w dorosłe życie, pomyśl o tym i o tamtym", "Nie jesteś już dzieckiem". Ok, czekajcie. Jeszcze chwilkę.

38 komentarzy:

  1. Ha ha ha. Ale z tymi zmianami statusów, dzieciaczkami to jest takie prawdziwe. Pytaj moją współlokatorkę, która chyba już dwa razy się śmiała z mojego jęczenia, że jest jakiś niespotykany bum na zaręczanie się (przynajmniej u moich znajomych). Jeśli szukasz kółeczka, w którym będziesz mogła pogadać o książkach, grach komputerowych, to idź na konwent. Stężenie geeków na metr kwadratowy jest tam niespotykanie duże! Ale ja na takich wydarzeniach czuję się jak ryba w wodzie. W końcu mogę rozczulać się nad jakimś tematem i dodatkowo mam kilku słuchaczy, którzy równie mocno się nad tym rozczulają! Mega dobre!
    Dwa wdechy, Bina, zwyczajnie to już jest "ten wiek" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. he he he - jak byłam na stażu dobre 6 lat temu to mnie krew zalewała jak słuchałam o zielonym katarku z noska córeczki, o upławach itp wydzielinach, w obecnej pracy nie wysłuchuję takich bzdur :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam chyba podobną domenę do Twojej. Tematy o "drugich połówkach",ciążach, ślubach, dzieciach, kredytach itp. są mi na szczęście obce. I oby tak dalej pozostało :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, kiedy moi bliscy z rodziny czy znajomych ustatkowują się, spełniają marzenia nie tylko te związane z założeniem rodziny, czy też zdobyciem satysfakcjonującej pracy. Jednak ja siebie nie widzę w tym wszystkim. Wczoraj rozmowa z jedną osobą uświadomiła mi, że to nie dla mnie te całe śluby, itd. Dobrze mi jest tak, jak jest. Pewnie dziecko chciałabym mieć kiedyś, ale tego też nie wiem, czy będzie mi to dane w przyszłości. Szanuję Twój pogląd i stanowisko w tych sprawach i doskonale Cię rozumiem. Nie ma nic gorszego, jak to ślepe pędzenie i docieranie do celu, który gdzieś w góry jest nam narzucony przez poprzednie pokolenia i wywieranie psychicznej presji, że Ty musisz to, musisz tamto, siamto (zobacz sam, jak Gumisie skaczą tam i SIAM - randomowa wstawka, bo mi się skojarzyło #sorrynotsorry) i owamto. Niech najlepiej każdy sobie żyje po swojemu, na własny rachunek i będzie szczęśliwy na swój sposób, a reszcie nic do tego, bo to Ty masz być szczęśliwa, a nie oni z Twojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj w klubie :D Też nie zamierzam się zestarzeć. I nie chcę nigdy mieć żadnych dzieci, brr! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem bardzo mloda, bo 19 lat.. jednak juz wsrod mojego towarzystwa niektorzy maja juz dzieci, sa zareczeni, ja tego nje rozumiem. Najpierw chce spelnic siebie, jakkolwiek to brzmi :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam 22 lata i jak widzę te wszystkie panny u mnie na studiach pozaręczane (bo są ze swoimi facetami od X lat!), niektóre już się będą hajtać na dniach, inne z obrączkami, mam jedną w grupie, która ma 26 lat i już trójkę dzieci... No ja się pytam... Rozumiem, że ktoś może tak właśnie od zawsze chciał, to jego spełnienie marzeń, ale nie można z tym poczekać? Przecież na świecie jest tyle wspaniałych rzeczy do zobaczenia, odkrycia, zauważenia! I to jest czas na to tylko wtedy jak się jest właśnie w TYM wieku dwudziestu paru lat! Ja też odkrywam na nowo swoją młodość i nie zamierzam się już bawić w dorosłość. Na to przyjdzie jeszcze czas. :)!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem w tej samej fazie ale chwilowo nie pracuję, a poprzednia praca na pewno nie kojarzyła mi się z nudnym siedzeniem w biurze 8h :) Zresztą za dwa miesiące znowu wyjeżdżam do Grecji i moja praca to raczej zabawa. Moi znajomi też zaczynają (właściwie to już jakiś czas temu zaczęli) się żenić, rodzić dzieci, brać kredyty. Ja jeszcze jestem poza tym ale trzeba się mocno starać, żeby dorosłość nas nie udupiła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dobrze, że na około mnie ludzie nie są jeszcze zbyt poważni. Mało kto jest w ogóle w związku co jest w sumie aż trochę dziwne bo już chwilę temu skończyliśmy 20 lat ale jak na razie nie narzekam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Należę niestety do tych osób, które się zamartwiają niektórymi rzeczami, tylko,że u mnie to sa drobnostki i oczywiście nie są związane z kredytami i czymś takim. Po prostu na prawdę jest mi trudno się tego pozbyć. Na szczęście gadanie o ciążach, ślubach i innych tego typu rzeczach będę dopiero miała za kilka lat. Jak będzie ze mną za te parę lat zobaczymy. Tego nie jestem w stanie przewidzieć. Równie dobrze może się okazać,że sama będę rozmawiać na takie poważne tematy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodałaś mi otuchy, tylko że moja sytuacja jawi się trochę inaczej. Wiele bym chciała - w tym bardziej dorosnąć - ale zdrowie nie pozwala. Raczej jego brak. Może powinnam właśnie wyluzować, wyciągając więcej pozytywów nawet z tej chorej, nomen omen, ścieżki życiowej? Dałaś mi do myślenia,

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale moim zdaniem to, że ktoś ma żonę/męża i trójkę dzieci to go nie ogranicza jakoś specjalnie. No oczywiście - większa odpowiedzialność i takie tam. Jasne. Ale moi rodzice cztery lata temu wyjechali na miesiąc w góry do Indii, a w zeszłym tak samo, tylko na 3 tygodnie. Mój tata też dość często wyjeżdża za granicę i startuje w różnych biegach/maratonach, czyli realizuje swoją pasję, a ma czas też na pracę i dla rodziny. Dla chcącego nic trudnego i szczerze mówiąc ja się boją dorosłości, ale zupełnie pod innymi względami niż Ty :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm... Ja tam z jednymi rozmawiam o tym, jak to jest być na bezrobociu i spać do 14:00, a z innymi rozmawiam o kredytach i wodach płodowych, mimo że mnie to nie dotyczy. Uważam, że niektóre sprawy fajnie wiedzieć wcześniej. ;) Za kilka lat może nie będę miała z kim o tym pogadać, bo studia się skończą, każdy będzie gadać o tym jak ich dziecko radzi sobie w pierwszej klasie, a nie ile waży w pierwszym trymestrze ciąży i ile razy może mnie zemdlić. :D

    Nie ukrywam postów. Mnie to wszystko jedno czy koleżanka wyjechała na drugi koniec świata i chwali się zdjęciami, czy urodziła dziecko, czy też zmieniła pracę i z animatorki przekwalifikowała się na księgową. "Lubię to!", jeśli inni są szczęśliwi. :) Nie ukrywam postów, bo mnie to nie boli, że ludzie dookoła mnie są różni. :) I to od tego czy jesteśmy hermetyczni zależy czy będziemy uciekać przed odmiennością, czy też będziemy współżyć ze społeczeństwem. :) To tylko moje zdanie. Ale ja dogaduję się świetnie z obcymi dwulatkami i z nimi turlam się po podłodze oraz uwielbiam pięćdziesiąciolatków, od których mogę się mnóstwo nauczyć. Bo ktoś kto osiągnął półwiecze wcale nie musi być zgredem. Dojeżdżam na studia z 55-letnim kumplem i koleżankami w wieku 32 oraz 46 lat. Ja sama mam 24 lata. Rozmawiamy o wszystkim. ;) O kredytach, wodach płodowych, seksie, imprezach... ;)

    Zgadzam się z tym, że jeśli nie ma rozwiązania problemu to i samego problemu także nie ma. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. He he jak dobrze wiedziec ze nie tylko ja mam 90% postow na face znajomych przedstawiajacych ich sluby, rosnace brzuchy, dzieci itp...przez to wchodze na face coraz rzadziej bo ten swiat jak na ra razie mnie nie interesuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Stanowczo do Twojego poziomu brakuje mi kilku lat, ale juz teraz wkurza mnie u rówieśnikó ciągłe gadanie tylko o zdawaniu na prawo jazdy, uczeniu się do matury, wuborze stuidów i szukaniu wakacyjnej pracy. Wiem, wiem, też tak powinnam, ale to nudne. Już opisy przyrody są ciekawsze :P Z obserwacji swoich rodziców widzę, że o pracy można rozmawiać śmiejąc się do łez i wydurniając, jeżeli choc trochę lubisz swoją robotę i masz poczucie humoru i absurdu. Niektórzy ludzie to po prostu sztywniaki, i całe życie bedą gadać tylko o odchudzaniu, szefie i prawie jazdy! A niektórzy ludzie to tacy jajcarze, że całe życie będą sie z tych tematów śmiać przy lampce wina. Taki podział świata :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja za to przejmuje się wszystkim -,-

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też chcę zostać dzieckiem póki mogę1
    Masz rację, ludzie nie powinni się zadręczać problemami i narzekać, bo to tylko strata czasu, powinni od razu działąć, ale nie zawsze jest łatwo, ja lubię się trochę nimi pozadręczać, bo nagle do głowy przychodzi mi jakieś ich rozwiązanie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. o dorosłości myśleć nie musisz, możesz udawać, że Cię to nie spotka ale nie znaczy, że Cię nie dopadnie prędzej czy później i wątpię byś miała świadomy wpływ na to kiedy to będzie. W sumie to tak jak ze śmiercią chyba ale z pewnością jednak mniej dotkliwe

    OdpowiedzUsuń
  19. Ostatnio też ktoś pisał mi o zaręczynach, druga znajoma urodziła. Zawsze się z tego nabijam, bo są to osoby młodsze ode mnie. Każdy więc pyta mnie kiedy ja bądź mówi, że teraz moja kolej. Niektórzy uważają, że jestem już dorosła, że powinnam to, powinnam tamto. Ja jednak nie jestem pewna czy naprawdę jestem dorosła, czy to tylko jakaś namiastka dorosłości.

    OdpowiedzUsuń
  20. bardzo zazdroszczę umiejętności niestresowania
    a co do ustatkowania i zakładania rodziny, myślę, że można to robić nie zostając przy tym 'dorosłym nudziarzem' ja tam nigdy nie zamierzam stać się taką osobą;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Może i zazdroszczę Ci takiego podejścia do życia, lecz dla niektórych problem to tylko "naucz się na sprawdzian", a o problemie porozmawiaj. Czasami nie mamy wpływu na los. Jak matka chorego dziecka ma się nie martwić? Jak ja sama mam się nie martwić o siebie, skoro wiem, że mam problemy zdrowotne, a żaden lekarz nie potrafi mi powiedzieć nic po za tym " jesteś chora".

    OdpowiedzUsuń
  22. Cóż, martwić się na zapas co nie ma, bo i tak będzie, co ma być. Martwić można się tylko tym, co można zmienić za pomocą samego siebie, a cała reszta? Zostaje to spokojnie przyjmować:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tabela może być niezrozumiała, ponieważ ją ucięłam i wzięłam pod uwagę tylko siebie. :) Były też podane rozmiary kiedy dziewczyna wyższa ma mniejszy rozmiar. Ja przedstawiłam tylko to co dotyczy mnie - choć fakt, nie było już rozmiaru 44, który odpowiadałby mojemu wzrostowi. Widocznie firma, która stworzyła te tabele nie robi ciuchów na grube niskie dziewczyny. :D Ale ogólnie porównywałam swoje wyniki z innymi tabelami różnych odzieżowych firm i wszystko wygląda podobnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. U mnie też coraz więcej znajomych bierze ślub, ma dzieci. Tylko ja jakoś w tyle :D
    Zapraszam do siebie: www.kaskawsieci.pl

    OdpowiedzUsuń
  25. To nie tylko u mnie te statuty i ciągłe porody? :D Haha, presje chcą wywołać na biednym człowieku :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! W końcu się poznałyśmy. Szkoda tylko, że nie zrobiłyśmy zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Takie kwiatki dostaje częściej. W sumie to nasze życie.Może i śmieszne może i nie. Najważniejsze jest zachowanie anonimowości i tego pilnuje. Może taki kącik mailowy zorganizuje na blogu. W każdym razie się umówiliśmy, telefonicznie rozmawialiśmy. Może mi odstąpi niedrogo jakieś wykształcenie?

    Ja pamiętam z dzieciństwa jak bałem się, że będę umiał pływać. Bardzo lubiłem się bawić w wodzie. A pływanie w kółko wydawało mi się nudą :) A potem pływałem z przyjemnością i zrobiłem uprawnienia ratownika wodnego. Ja się za bardzo jednak wszystkim przejmuję. Do podróży do Amsterdamu z koleżanką szykowałem się przez miesiąc. A jak Ona się szykowała? Przyjeżdżam do Niej nieziemsko stremowany. Ona nie spakowana! Za godzinę taksówka na lotnisko. Otwiera szafę. jedną ręką wygarnia ubrania z jednej półki, drugą z drugiej półki i już spakowana! Poważnie!!!!!!!!!!
    Na temAt wód płodowych się nie odzywam bo za mało znam temat. Prawie wcale. Wcale.
    wesołego beztroskiego ALLELUJA

    OdpowiedzUsuń
  28. Tylko ja go nie zniszczyłam celowo, chciałam coś dalej z nim robić i po prostu wyszło gówno, a nie arcydzieło :)

    TAK, ZERO PODDAWANIA SIE :)

    OdpowiedzUsuń
  29. od kiedy zaczęłam wchodzić na Twojego bloga wiedziałam że po drugiej stronie jest osoba, która wie czego chcę od życia, że nie łatwo Cię będzie czymś zniechęcić - cieszę się, że się nie pomyliłam :) ja jednak zbyt często martwię ostatnio o brata.

    OdpowiedzUsuń
  30. Moi znajomi też już się zaręczają, rodzą dzieci i planują jak spędzą z daną osobą kolejne pięć lat życia... A ja mam wrażenie, że gdzieś w tyle zostałam, jeśli o gotowość do dorosłego życia chodzi. Duszą i umysłem jestem stara jak Babcia Wierzba, ale beztroską chciałabym się jeszcze trochę pocieszyć. Jakoś nie czuję tego pędu za kompletą dorosłością.

    OdpowiedzUsuń
  31. Boże, jak ja nie lubię ludzi, którzy wiecznie się o coś martwią, użalają, beczą po kątach, albo trują mi łeb, ale nic z tym nie robią. No ileż można, u licha!

    A jak juz przyjdę na tą uczelnię, przygotowana, że zaraz mnie ktoś do nerwicy swoim gadaniem doprowadzi, to chcę się z kimś podzielić emocjami na temat odcinka serialu, i ja tu swoją tyradę rozpoczynam, a tu ktoś: eeej, ale nie żal ci na to czasu? Przecież UCZELNIA, to ważna sprawa, nie powinnam marnować i tracić czasu na jakieś "durne" seriale.

    No nóż w kieszeni się otwiera...

    OdpowiedzUsuń
  32. Pierwsza część postu to chyba dedykacja dla mnie, bo ja się martwię ZDECYDOWANIE za dużo i na każdy temat i niestety z wiekiem stan ten się pogarsza a nie polepsza, a moje zdrowie niestety nie zawsze to dobrze znosi.. Ale nie umiem inaczej, bądź nikt nie nauczył mnie jak się to robi

    OdpowiedzUsuń
  33. Zdrowe podejście, ale martwienie się w jakimś tam stopniu jest potrzebne, właśnie po to by motywować, taki mechanizm.

    OdpowiedzUsuń
  34. Po prostu na wszystko przychodzi odpowiedni czas. :)
    Co do nie martwienia się, to jak najbardziej zdrowe podejście, ale czasem trudne do zrealizowania.

    OdpowiedzUsuń
  35. Aj, przydałoby mi się trochę takiego luzu.

    OdpowiedzUsuń
  36. Najlepiej to żyć tak jak się chce nie jak oczekuje od CIebie otoczenie. Jest to najlepsza rada na szczęśliwe życie :)

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM