Co bystrzejsi zauważyli, że od ponad dwóch miesięcy na blogu było odliczanie. Co ciekawsi pytali, na co ja tak czekam. Pod każdym postem informowałam, ile dni zostało. No właśnie, do czego? Bina, kretynko, po co zaczynasz, skoro potem nie tłumaczysz, o co chodzi? Wszystko w swoim czasie.
To dziś. Wczoraj był ostatni dzień oczekiwania, dziś nadszedł moment, na który czekałam od ponad 2 miesięcy.
Jak zwykle piszę ten post z wyprzedzeniem paru dni, bo teraz cieszę się życiem. Tą chwilą, o której myślałam przez całe lato, nawet jeżdżąc stopem i zaznając mnóstwa 'egzotycznych' wrażeń. Teraz to się dzieje... w końcu! Oczywiście wyobrażam sobie już całą scenę, ciekawe, czy tak to właśnie będzie wyglądało. Najprawdopodobniej.
Jestem ubrana w białą sukienkę. Włosy związane w luźny warkocz. Tak... niewinnie. Czerwona szminka. Zanim przyjdą Wam do głowy różne głupoty, nie, nie stoję na ślubnym kobiercu. Mimo to jestem strasznie podekscytowana, serce wali mi jak młot. Jadę metrem. Ludzie na mnie patrzą, bo strój wyróżnia mnie z tej szarej masy, a poza tym kręcę głową, ciężko oddycham, na przemian się uśmiecham i zaciskam zęby. Ja na ludzi nie zwracam uwagi. Myślę tylko o tym, że za chwilę zobaczę tą roześmianą, skandalicznie opaloną twarz, której oczy zaświecą się na mój widok... Moje oczy świecą się, jak to piszę. Tak, uwielbiam wymyślać scenariusze a potem rozczarowywać się, gdy się nie spełniają, lub gdy najdrobniejsze detale nie układają się po mojej myśli. Teraz jednak mogę wymyślić nawet najcudowniejszą historyjkę, bo wiem, że nic nie zepsuje mi tej cudownej, wyczekiwanej chwili. Wrócił.
Przed tegorocznymi wakacjami wiele zrozumiałam. Latem sporo się nauczyłam. Stałam się silniejsza! Nie spodziewałam się, że kiedyś będę pisać takie rzeczy. Okazało się, że da się być naprawdę pewną siebie i że to się opłaca. Da się rozmwiać, przekonywać ludzi, walczyć o swoje. Da się podróżować za granicą za grosze. Da się... bezgranicznie kochać! /haha. hahahahha. ok. nie mogę wytrzymać tego patosu. sorry.
Ten post nie niesie żadnych wartości, piszę w stanie pewnego rodzaju euforii, wybaczcie. I cieszcie się razem ze mną.
zatem ciesze sie razem z Tobą !
OdpowiedzUsuńJuhuu!!! To juz? Jestem z Ciebie dumna i pelna podziwu bo nie dosc ze dalas rade to jeszcze zrealizowas swoj plan! Ciesze sie razem z Toba!! Jestes super kobitka i w dodatku pieknie wygladasz:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, cieszę się! :D Twoja ekscytacja i szczęścia aż biją z notki ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się o co chodzi z tym odliczaniem :D Cieszę się Twoim szczęściem, pięknie wyglądasz! :)
OdpowiedzUsuńCieszymy sięęęęęe<3
OdpowiedzUsuńNo jak na Ciebie, to rzeczywiście patosem powiało na koniec, zaczynasz czuć głębię, nie ma co! Oj chyba nie bez powodu, chyba nie.
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć, a raczej czytać taką szczęśliwą, taką ZAKOCHANĄ. Teraz ciesz się i nie puszczaj swojego mężczyzny. Ślicznie wyglądałaś. :)
OdpowiedzUsuńMam dzisiaj wyjątkowo dobry dzień, a teraz jeszcze taki wybuch euforii u Ciebie! I nie dziwię się, że komuś się oczy błyszczą na taki widok! :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się o co chodzi, ale to mi nie przyszło do głowy :-) Cieszę się zatem razem z Tobą!
OdpowiedzUsuńAwww jak uroczo:)
OdpowiedzUsuńCo nam pozostaje, cieszymy się :D
OdpowiedzUsuńNo jasne, że się cieszymy ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie wrócił Twój rumak :D Tak poza tym. Wtrącę, że warto robić sobie takie tripy, bo wtedy człowiek więcej potrafi się skupić na sobie i swoich myślach. Tymczasem cieszcie się sobą i nie zakróliczcie się na śmierć. :*
OdpowiedzUsuńjej, Bina! napiszę krótko, ale szczerze. Wszystkiego dobrego z całego serca :)
OdpowiedzUsuńrównież się cieszę!
OdpowiedzUsuńJa tam zacieszam! Dwa miechy to sporo ! Ale Bina Ty w takim wydaniu... ho ho hooooooo ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się z Tobą! :D
OdpowiedzUsuńPowiem wprost: TO CUDOWNIE!!!! :)))) ciekawiło mnie odliczanie, ale powiem Ci, że to było super miłe zaskoczenie. Sukienka boska! Chcę widzieć nogi!
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyszłaś :D
OdpowiedzUsuńzastanawialam sie do czego to odliczanie ,ale juz wiem i ciesze sie razem z toba .;)
OdpowiedzUsuńCieszymy się! Bardzo, bardzo :)
OdpowiedzUsuńBina, niewinna?Nie wierzyłam, że kiedyś to zobaczę...
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądasz! ^^
No i pięknie! :)
OdpowiedzUsuńU nas pogoda zmienna. Ale fajnie w sumie jest. W sobotę jadę na ślub kolegi z pracy i już temat sam się trafił. Prosił fotografować i wpis mam się znaleźć na blogu.
OdpowiedzUsuńA co do marzeń. bardzo dobrze jest je mieć. Ale bardzo dobrze też nie żyć marzeniami. Spełnią się to dobrze a jak nie to żyjemy dalej.
Gdzie na zaciągnie czas? Najbardziej realne wydaje się marzenie tygodniowe( jak Otyś wyleczy nogę)wyjazd do Duseldorfu na tydzień. Koleżanka z bloga wspaniałomyślnie użyczyła nam pokoju. Otyś uczy się niemieckiego. To Jej się przyda. Może uda się skoczyć do Paryża na jeden dzień? Bo podobno z Duseldordu można tam dojechać w cztery godziny. To miasto urodzenia mojej babci. Fajnie by było ale najwięcej zależy od O. z miasta G. nad morzem B.
Binko!!!!! Właśnie to jest największa wartość: "Ten post nie niesie żadnych wartości, piszę w stanie pewnego rodzaju euforii, wybaczcie. I cieszcie się razem ze mną."
Wiele osób się od Ciebie jak żyć. I do tego pokazywać to w tekstach i fotografiach.
Naprawdę imponuje mi to co robisz. Generalnie ja też miewałem i miewam różne pomysły i tak chyba już będzie zawsze!
Gratulacje!
szczescie az bije z tej notki
OdpowiedzUsuńslicznie wygladasz
Cieszę się razem z Tobą! Spędźcie miło ten czas razem :)
OdpowiedzUsuńPS Piękna sukienka!
To się nazywa szczerość i otwartość w jednym pomieszczeniu!!!
OdpowiedzUsuńWszystko się da, tylko bardzo trzeba chcieć...
Tak, jak ty
Serdecznie pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Jak tu nie cieszyć się razem z Tobą? :)) Miałam mieć podobnie, mój chłopak wyjechał do pracy do niemiec,miał być ok 2 miesięcy (szalałam już przed wyjazdem), ale coś się pokomplikowało i wrócił po 2 tyg, cieszyłam się jak głupia! Miłego :*
OdpowiedzUsuńJak miło przeczytać, że ktoś się tak cieszy. Kochana wszystkiego wspaniałego dla Was!! :)
OdpowiedzUsuńcieszę sie razem z Tobą :) ale nie wiem o co chodzi z tym odliczaniem, ale wiem że Ktos wrócił ;p :)
OdpowiedzUsuńCieszymy się razem z Tobą kochana;*
OdpowiedzUsuńUroczo wyglądasz :) Cieszę się razem z tobą!
OdpowiedzUsuńczerwone ustaa :D
OdpowiedzUsuńHUEHUE Zakochaniec
OdpowiedzUsuńhihi
OdpowiedzUsuńUrocze to jest, ja bym 2 miechów nie wytrzymała.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się cieszymy. :) Ślicznie wyglądasz.
OdpowiedzUsuńnanananananan cieszę się też ! ;DDD
OdpowiedzUsuńNo i cieszę się:)
OdpowiedzUsuńEmanujesz tą pozytywną energią i szczęściem, to cudowne widzieć szczęście i radość innych osób, w tym przypadku Ciebie, ogromnie mnie to cieszy :)
OdpowiedzUsuńJesteś wytrwała, dążysz do swoich wyznaczonych celów, dajesz siłę, pokazujesz, że można! i korzystasz z życia, cieszysz się nim i starasz wycisnąć jak najwięcej. Skoro Ty możesz, inni też, to ja też mogę.
Wyglądasz przepięknie!
Cieszcie się sobą jak najwięcej! Pozdrawiam z uściskami :*
Ja też tak mam! Jak układam w głowie te durne scenariusze, które potem niedajboże się nie zrealizują, to szlag mnie trafia!
OdpowiedzUsuńCieszę się z Tobą! Uwielbiam szczęśliwych ludzi! :))
No to cieszę się wraz z Tobą, bo wiem co to znaczy, kiedy w końcu WRACA! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAhh Ty tajemnicza! Cieszę się oczywiście i mam nadzieję, że wszystko potoczyło się dokładnie tak jak sobie zaplanowałaś to wcześniej w główce :)
OdpowiedzUsuńCium :*
Ja również cieszę się razem z Tobą :) Piękna ;)
OdpowiedzUsuńjesteś okropna!;p
OdpowiedzUsuńpotęgujesz napięcie jak Kominek!!!
cieszymy się ;)
OdpowiedzUsuńO Tyyy! Ślicznie wyglądasz ^^ To po pierwsze, ale nie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńPo drugie... Ech, ja - jak to ja - na początku nie ogarnęłam... i takie "co? Bina i ślub, cooo?" (ale to było miłe zaskoczenie), a potem że jednak nie i takie o co biega? Czytam jeszcze raz, czytam komentarze i nagle jak grom z jasnego nieba - rozumiem! I cieszę się razem z Tobą, mimo że czuję się koszmarnie, jestem chora i już schodzę z komputera, bo on mi tylko pogarsza samopoczucie, ech...
Po trzecie na początku myślałam, że to odliczanie jest do Twojej wyprawy, hahah... ale potem nie wiedziałam, bo podróż się skończyła, a odliczanie nie xd Ale dobra. Tajemniczość jest fajna.
Pozdrawiam!
Ale o co chodzi?!!!
OdpowiedzUsuńChwilę mnie nie ma, a tu od razu takie zmiany. ;) Wyglądasz świetnie! :D Cieszę się razem z Tobą. I niech to trwa! :)
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie ciesze się razem z tobą, haha :)
OdpowiedzUsuńA takie posty, które teoretycznie nic nie wnoszą są i tak najlepsze :D
Haha, no to cieszę się razem z Tobą (ja też mam skłonność do wymyślania scenariuszy i rozczarowywania się, ale w Twoim przypadku na pewno będzie teraz inaczej!).
OdpowiedzUsuńA jak pięknie Ci w czerwieni!
Czuć delikatny powiew poezji z tego postu. Bina jak nie Bina :D Ślicznie wyglądasz w takim bardziej kobiecym wydaniu. Cieszcie się teraz sobą, ja nie wyobrażam sobie długiego rozstania, w tej kwestii jestem przylepą :D
OdpowiedzUsuńślicznie wyszłaś i jeszcze te usta...:)
OdpowiedzUsuńślicznie wyglądasz i ciesze się razem z tobą :) :p
OdpowiedzUsuńGratuluje i życzę szczęścia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czerwone usta <33
O boziu, do kilku pierwszych zdań byłam pewna, że wyskoczysz z czymś w stylu "własnie wyszłam za mąż" :D Znam uczucie, które opisujesz, więc wiem jak przeszczęśliwa jesteś teraz :) Cieszę się bardzo!
OdpowiedzUsuńjeżu, ja też myślałam że wychodzisz i nie wrócisz. ale ta biała sukienka... nie strasz więcej.
UsuńBardzo ładnie wyglądasz i cieszę się z Twojego szczęścia :)
OdpowiedzUsuńA naprawdę pomyślałam, że wychodzisz za mąż ;D
OdpowiedzUsuńskomentowałam Twój wpis z 27 sierpnia XD zobacz sobie jak chcesz xd
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądasz ;*
OdpowiedzUsuńNo to cieszymy się razem z tobą :)
OdpowiedzUsuńCieszymy się, cieszymy! ;) A scenariusze też układam, choć potem jest i tak zupełnie inaczej ;D
OdpowiedzUsuńcieszę się razem z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńOoo mój Słodki Zakochaniec ;*
OdpowiedzUsuńTen wygląd bloga jest chyba najfajniejszy. Wyglądasz przepięknie, a czerwona szminka jest moją ulubioną. Dobra, mimo wszystko najważniejsze jest, że WRÓCIŁ! Dużo misiaczki ciepła i czasu na tulkanie, przytulanie, na miłość po prostu! :-)
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
Dla mnie było jasne, że odliczasz dni do mojego powrotu, w końcu 3 września nareszcie wróciłam z UK. To miłe, że aż tak się tym przejęłaś. Jestem wzruszona.\
OdpowiedzUsuńhehehehe ;)
ach, i do tego klatka z teledysku do piosenki 'i just have sex' jako fb cover! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ty się cieszysz:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądasz na zdjęciach;)
Boziuniuuuu, jakas Ty sliczna! A czytajac post mialam przed oczyma ten romantyczny obraz! :D Ciesze sie,ze Ty sie cieszyc i w ogole sie ciesze,ze mam sie z czego cieszyc haha:P ahhh ta milosc ,co ona robi z nami babami;) pozdrowionka radosne!:*
OdpowiedzUsuń