Dziś najbardziej depresyjny dzień roku, twierdzą amerykańscy naukowcy. Po pierwsze jest poniedziałek. Poza tym ponoć następuję kumulacja różnych nieprzyjemnych czynników - brak kasy po kupowaniu prezentów i sylwestrze, powrót do pracy i brak perspektyw urlopowych w najbliższym czasie, obleśna styczniowa pogoda oraz, na dokładkę, opona, która została ze świątecznego obżarstwa.
Oczywiście nie musi mieć to żadnego praktycznego wpływu na twoje życie, głównie z tego powodu, że przecież sam nim kierujesz, jesteś mądry i nie popadasz w depresję, tylko dlatego, że wypada Blue Monday. Proponuję zrobić coś ze swoim dniem.
► Pomyśl o wakacjach. Przecież już od prawie miesiąca dni się wydłużają, lato nadciąga! Nie ma co zamulać, że jest zima. I tak co chwila wysnuwasz refleksję, że ten czas tak szybko leci... Styczeń zaraz się skończy, a potem już z górki. Niedługo znów będzie słonecznie i miło.
Ja w tym roku szczególnie rozmyślam o nadchodzącym lecie, gdyż po ok. 2 latach formułowania marzeń, gromadzenia środków oraz drapania się po dupie wyruszę w tzw. podróż marzeń. We dwoje jedziemy autostopem na wschód - z Polski przez kraje bałtyckie, prawdopodobnie zahaczając o Finlandię, następnie przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, rozmaite państwa Azji południowo-wschodniej aż do Australii i mojej wymarzonej Nowej Zelandii. Wyprawa zacznie się już w czerwcu.
► Przeczytaj coś. Czytanie pozwala oderwać się od przyziemnych problemów.
Kończę trzecią książkę w tym roku i chwalę się statystyką, bo jest prawie tak imponująca jak u blogowych książkomaniaków. Chwalę się teraz, bo na pewno niedługo spadnie.
Lubię mieszać, czeka na mnie sporo tytułów. Trochę horrorów (King ftw), trochę psychologii, trochę kryminałów.
► Idź na siłownię. Albo poćwicz w domu, pobiegaj, wymyśl coś. Aktywność fizyczna dostarcza po pierwsze kopa endorfin, a po drugie sprawia, że jesteś fit & sexy, a jak już wspominałam idzie lato.
► Ulegnij pokusie. Wypij browar, zjedz czekoladę, zamów pizzę. Czasami przecież można.
► Wróć do zainteresowań z dzieciństwa. Nie musisz robić laurki dla mamy ani biegać jak głupek po placu zabaw. Może jednak jest coś, w czym kiedyś byłeś dobry, a potem z jakiegoś powodu przestałeś się tym zajmować? Coś ci w dzieciństwie sprawiało przyjemność, a potem z tego "wyrosłeś"? A może fajnie byłoby wrócić do szydełkowania, śpiewania, grania, filcowania, rysowania, pisania anegdotek, robienia niespodzianek domownikom, przyglądania się kwiatom?
Ja ostatnimi czasy nieśmiało zabieram się do farb akrylowych, kleju, nożyczek oraz cienkopisów. Dawno temu chodziłam na zajęcia plastyczne, malowałam olejami na płótnie, rysowałam ołówkiem. Potem czar prysł. Parę miesięcy temu pozwoliłam sobie przypomnieć, jak fajnie jest chwycić za pędzle i inne przybory. Załączam próbne malowanko-wycinanki.
A momentary lapse of reason
Nie taki Blue Monday straszny, jak go malują. A porady najlepiej stosować regularnie. Może z wyjątkiem tej o uleganiu pokusom. A, zresztą...
Ulegam pokusie i biorę się za sprzątanie ;) taki mój plan na blue monday. A swoją drogą, to wyczuwam tą dziwną atmosferę w powietrzu, jakąś taką depresyjną... coś w tym jest ;-) miłego poniedziałku, Bina!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że z Blue Monday jest jak z piątkiem 13-tego. Trzeba mieć trochę rozumku i nie rozkminiać, czy ten pech do nas dotrze, czy nie. Sporo od nas zależy ;)
OdpowiedzUsuńidź na siłownie, idź pobiegać, idź się poruszać ! Zmęczony sportem człowiek, to szczęśliwy człowiek :)
OdpowiedzUsuńDla mnie poniedziałek jak każdy inny:D Co do pierwszego punktu- to zawsze poprawia humor i motywuje:))
OdpowiedzUsuńz tym powrotem do rzeczy, które sprawiały mi przyjemność w dzieciństwie ostatnio się zaprzyjaźniam i bardzo polecam. bo okazuje się, że kiedyś byłam ciekawszym człowiekiem :D
OdpowiedzUsuńa co do blue monday - w tym roku jakoś gładko poszło, pewnie dlatego, że na razie w poniedziałki nie pracuję, więc nic nie jest w stanie zepsuć mi humoru :D
Nigdy nie wiem, kiedy wypada ten Blue Monday. Raz słyszałam, że to ostatni poniedziałek stycznia, innym razem, że drugi of końca, a Ty mówisz, że dziś? Może każdy styczniowy poniedziałek taki po prostu jest? :P Jakoś go dziś nie odczułam i mam nadzieję, że już nie odczuję (odpukać w niemalowane!).
OdpowiedzUsuńJak na dość depresyjną osobę raczej nie odczuwam tego całego Blue Monday. W ogóle myślę, że to taka bajeczka :D
OdpowiedzUsuńO kurde, dowiedziałam się o całej sprawie dopiero teraz, kiedy już cały dzień mi minął...
OdpowiedzUsuńAle szczerze mówiąc, moja depresja ujawnia się, kiedy mam problemy osobiste i absolutnie nie mają na nią wpływu święta, jedzenie, brak pieniędzy i inne takie sprawy. Przecież nie jestem jeszcze jakimś dorosłym! :P
Dla mnie to dzień jak co dzień ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się obudziłam, że wczorja był blue monday :) aczkolwiek nie poczułam tego jakoś specjalnie :)
OdpowiedzUsuńPatrząc na niektórych ludzi to dla nich całe życie jest w kolorze blue :) A tak naprawdę, to wydaje mi się że ludzie już tak lubią narzekać, zamulać i wpadać w depresyjny nastrój, że szukają sobie do tego powodów. Jak nie pogoda, to słabe ciśnienie, niebieski poniedziałek też jest dobrą okazją do marudzenia, czemu nie :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie wiedziałam o co chodzi z tym najbardziej depresyjnym dniem w roku :) moja mama kończyła wczoraj 50 lat i powiedziała, że w jej wypadku naprawdę był to dzień depresyjny :)
OdpowiedzUsuńHmm, ale czemu właśnie ten dzień? Ja już od ponad tygodnia normalnie popylam na uczelnię i nie rozumiem, czemu akurat ten poniedziałek miałby być gorszy od wielu poniedziałków w moim życiu. Zwłaszcza, ze pogoda akurat była cudna, śnieg walił jak szalony a miasto wyglądało jak wielka, urokliwa pocztówka. Mi starczy przejść się na rynek i już odzyskuję dobry humor - to chyba największa zaleta mieszkania w pięknym mieście. Nie mogę narzekać, bo uliczki którymi chodzę na uczelnie są zbyt urokliwe, kościoły zbyt gotyckie a Wisła zbyt szeroka i zbyt błyszcząca.
OdpowiedzUsuńAle stanowczo nie wiem co ludzie widzą w sporcie. Mimo szczerych chęci nie sprawia mi on żadnej przyjemności. Czytam non stop, chyba pobiłam rekord życia, wzięłam się znowu za farby i wypastowałam wszystkie buty w pokoju - czego to człowiek nie zrobi w strachu przed sesją :D
szczerze powiedziawszy, gdyby nie trąbienie w mediach o blue monday, nawet nie wiedziałabym, że to było akurat wczoraj. Dla mnie całe to dziwne "święto" to sposób na usprawiedliwianie siebie i swoich niepowodzeń oraz narzekania :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
przegapiłam, nie weszłam w porę na fb i dowiedziałam się dzisiaj po fakcie;)
OdpowiedzUsuńjednak przyznam, że nie lubię stycznia ze względu na nużącą już zimę (no chyba że świeci słońce, a pod butami skrzypi śnieg)
Ojej zupełnie przegapiłam ten dzień, ale chyba jestem zbyt optymistycznie i pozytywnie nastawiona do świata żeby zwracać uwagę na takie rzeczy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zapomniałam, bardzo podobają mi się Twoje wywody, chcę pochwalić i obserwuję :-)!
UsuńW tym roku jakoś w ogóle przegapiłam fakt tego blue monday, dla mnie to był jeden z lepszych dni ostatnio :)
OdpowiedzUsuń"To nie poniedziałki są niefajne, tylko Twoje życie" - tego warto się trzymać. Ludzie, którzy żyją szczęśliwie nawet nie zwracają uwagi na takie dni. :D
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie odczułam takiego dnia :D
OdpowiedzUsuńmój blog, hooneyyy
Ja co roku zapominam o Blue Monday i co roku dowiaduje się o tym z internetu a nigdy sama bym na to nie wpadła. Wydaje mi się, że więcej jest w okół tego dnia negatywnego szumu medialnego niż faktycznie złego nastroju wśród ludzi ;)
OdpowiedzUsuńja wcale nie odczułam tego całego blue monday;)
OdpowiedzUsuńMyśl o wakacjach to zły pomysł, bo chciałabym żeby było już ciepło :D
OdpowiedzUsuńGingerheadlife.blogspot.com
Świetne te malowanki, naprawdę extra ;)
OdpowiedzUsuńJa akurat ten najbardziej depresyjny dzień roku lekko sobie osłodziłam zwycięstwem w banku - w końcu wyślą mi kartę kredytową, bo moja straciła ważność 2 miesiące temu, a ja dopiero się obudziłam :D Ale pogoda to w Anglii była paskudna... :(
W depresyjne dni zabieram się za kolorowanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł. Pomysł o wakacjach jest zawsze na czasie. Ja take dni przeżywam z reguły bardzo dobrze. Najważniejsze to być pozytywnym i zająć się czymś :-)
OdpowiedzUsuńGdyby nie wiadomość o tym strasznym poniedziałku w TV to bym nawet nie wiedziała, że to właśnie ten dzień. Dla mnie był to miły poniedziałek:)
OdpowiedzUsuńJa akurat w Blue Monday rozpoczęłam ferie, więc nie narzekam :) Rady, o ile można je tak nazwać, bardzo fajne i o dziwo, większość z nich stosuję w praktyce. A ta Twoja podróż brzmi imponująco. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńA tymczasem przybijam piątkę i dziękuję za odwiedziny :) Podoba mi się tu. Będę zaglądać.
Że ja mogę zostać emerytem to mi się długo w pale nie mieściło. Niestety musze się z tym pogodzić:) Mam inne wyjście?
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej wyprawy. Życia nie można powtórzyć i o tym należy pamiętać. ja wczoraj miałem taki dzien. Ciśnienie mi spadło, ledwo stałem na nogach. No i jeszcze trochę byłem przybity WARSZAWSKIM SMOGIEM. Skąd on się nagle pojawił?????? Nie specjalnie lubię tą porę roku. Rano ciemno, wieczorem ciemno, ludzie kichający, zakatarzeni w handlu posucha. I faktycznie żyje planami wiosenno letnimi.
Pozdrowienia i SZEROKIEJ DROGI!!!!
Szczerze to nawet nie wiedziałam, że taki dzień wypadał. Dla mnie poniedziałek to po prostu kolejny dzień tygodnia, niemal taki sam jak wszystkie inne.
OdpowiedzUsuńWyżej wymienione punkty powinny być wedle uznania "praktykowane" często.
OdpowiedzUsuńPunkt czytelniczy staram się robić codziennie.
Właśnie nie wiem, czemu ten hejt na poniedziałek jest tak promowany :D Jasne że pierwszy dzień tygodnia to perspektywa całych 5 dni pracy/nauki itp., ale gdyby się nad tym nie zastanawiać, to dzień jak każdy inny.
OdpowiedzUsuń"Jak wspominałam lato idzie" xDD Trochę powoli, ale idzie!
Jakoś na mnie to nie działa. W tym roku dopiero do mnie dotarło, że jest coś takiego :) Poniedziałek jak każdy inny :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przegapiłem blue monday, mógłbym się nad sobą poużalać, popaść w depresję bez żadnych wyrzutów sumienia. A teraz trzeba czekać na okazję przez rok cały...
OdpowiedzUsuńDobrze się dowiedzieć z Twojego posta, że istnieje w ogóle taki dzień w roku, haha. Poniedziałek jak każdy inny, trzeba pracować na papu i korzystać z życia, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa generalnie o blue monday dowiedziałam się przypadkiem, z twittera. Jak żyję, tak nigdy o tym nie słyszałam. Dzień jak każdy inny, nie czułam różnicy. Ludzie wkurzali mnie tak samo jak wcześniej czy później xD
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę w blue monday i przeróżne zabobony :) Niestety, albo i może stety :D
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - nowości na blogu!:)
Trafiłam tu dziś po raz pierwszy i już wiem, że wrócę.
OdpowiedzUsuńPróbne malowanko-wycinanki skradły moje serce, naprawdę!
Jestem chyba jedyną osobą na świecie, która w ogóle nie wiedziała o co kaman z tym blue monday. xD Ale chyba przez to przeżyłam ten dzień dość znośnie.
OdpowiedzUsuńZafascynowała mnie ta Twoja podróż życia, podziwiam takich ludzi jak Ty! :)
Przypuszczam, że większość osób czułoby się lepiej gdyby nie wiedziało jaki jest dzień.
OdpowiedzUsuńJa też w tym roku p oraz pierwszy o nim usłyszałam. Poniedziałki mają to do siebie, że bywają ciężkie, ale Twoje rady mogą uczynić je lepszymi. Warto wykorzystać wolne popołudnie na coś przyjemnego i pożytecznego niż zamartwiać się tym, że jest kolejny poniedziałek ;). Oby było przed nami ich jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj! ❤️
OdpowiedzUsuńDobre rady ;) choć dzieciństwa to ja już nie pamiętam, za to mam inne rzeczy, które lubię robić 💋
Tyle motywacji! ♥ A wakacji już Ci zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńszczerze powiedziawszy pierwsze słyszę o tym.. chyba za mało czasu spędzam w internecie :D a porady świetne
OdpowiedzUsuńhttp://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba - zaobserwuj :* Na pewno się odwdzięczę :)
Szlag, za późno przeczytałam i zapomniałam wpaść w depresję...
OdpowiedzUsuńTo moje wyprawy stopem przez Polskę się chowają przy waszych planach. Mega! Ile czasu planujecie przeznaczyć na podróż, tak na oko ze 3 miesiące to chyba minimum? Serio imponujące.
Nie, nie, nie cofam. Za mało się skupiłam, ja nie wiem czy wam rok wystarczy :D
OdpowiedzUsuńJuż zaczynam czekać na Twoje relacje z wyprawy marzeń, w dodatku stopem (znane mi stopowe doświadczenia :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka zapytała mnie czy dopadł mnie blue monday, a ja odparłam, że na mnie takie rzeczy nie działają. Sama decyduję o tym jak się czuję, czy jestem szczęśliwa czy zdołowana. Wolę się uśmiechać i być pozytywna niż się załamywać bzdurami. Mam ważniejsze rzeczy na głowie, jak właśnie planowanie przeprowadzki do Stanów albo codzienna yoga, niż depresyjne poniedziałki :) I tego się będę trzymać :D
OdpowiedzUsuńBardzo motywacyjny tekst. Ja wybieram wakacje - już myślę o Włoszech, bo mam w planach. MOże masz ochotę zaobserwować mój blog - odwdzięczę się ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny post :)
OdpowiedzUsuńgdybym nie usłyszałam informacji w radiu o Blue Monday to nawet nie wiedziałabym, że jest taki dzień :))
na szczęście tego dnia miałam bardzo dobre samopoczucie :)
Właśnie się dowiedziałam, że to było w poniedziałek. Jest piątek i to właśnie dzisiaj mam depresyjny dzień, Blue Monday miał obsuwe u mnie. ^^
OdpowiedzUsuńU mnie akurat poniedziałek był dość pozytywnym dniem. Gorzej z piątkiem, tyle obowiązków i rzeczy do zrobienia, a ja mam od rana takiego lenia, że hej!
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o czymś takim jak fenomen Blue Monday, chętnie zapamiętam i podzielę się tą informacją ze znajomymi którzy nie tryskali ostatnio pozytywną energią. Gratuluję czytania książek, ja jeszcze się rozkręcam ale udało mi się prawie jedną skończyć - plan na ten rok zakłada o wiele więcej! A Stephen King królem. Ręka mistrza towarzyszyła mi podczas malowania obrazu akrylami na B2 (studiuję architekturę) i pozwoliła mi wyciągnąć z tego niemalże magię :)
OdpowiedzUsuńWidzę zmiany na blogu :)
OdpowiedzUsuńJa nawet o blue monday nie słyszałam :D tzn. zorientowałam się dopiero pod koniec dnia. Dla mnie to był dzień jak każdy inny :)
Blue monday oczywiście spędziłam w pracy, może i nawet nie myslałabym, że to depresyjny dzień, ale pani z radia uparcie przypominała mi o tym co pół godziny. W końcu stwierdziłyśmy z dziewczynami: "dobra, chyba wreszcie nam to wmówiła!" :-P
OdpowiedzUsuńWystarczy mieć odrobinę ognia w sobie i nie pogrążać się w rozpaczy :)
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy zleciał blue Monday, byłam normalnie w pracy i nic szczególnego się nie wydarzyło, a przynajmniej nic nie przyjemnego. Chyba był całkiem miły :)
OdpowiedzUsuńU mnie całe szczeście poniedziałek był miły :)
OdpowiedzUsuńSama prawda, nie ma co rozpaczać - lepiej się ogarnąć i działać. :) Każdego dnia, choćby nawet wszystkie postanowienia noworoczne szlag trafił.
OdpowiedzUsuńMnie Blue Monday ominął. Wręcz przeciwnie był bardzo miło spędzony :)
OdpowiedzUsuńO ile rok temu ten dzień mnie jakby ominął to w tym roku rzeczywiście samopoczucie nie było najlepsze ;)
OdpowiedzUsuń