Jestem straszną pierdołą, niezdarą, sierotą, fujarą, gamoniem, nazywajcie to jak chcecie. Najgorsze jest to, że mam wrażenie, że jest tak dopiero od niedawna. Okej, nie od wczoraj, ale przecież nie zawsze byłam taką ofiarą losu. Nie do końca wiem, kiedy to się zaczęło. To pewnie jedna z cech charakterystycznych tej przypadłości.
Kto wycierając imbryk pełen świeżutkiej herbatki niechcący wrzucił gąbkę do środka? Ja. Kto cały czas podczas spaceru wpada na swoich towarzyszy? Ja. Kto opuszczając pomieszczenie zaczepił się szelką plecaka o klamkę? Ja. Kto, śpiewając dla zabawy z siostrą, niechcący walnął ją głową? -_- Ja. Kto ciągle słyszy pytania "nogi cię bolą?", "jesteś zmęczona?", "czemu
tak dziwnie idziesz?", "czemu tak dziwnie stoisz?", "masz coś ze stopami?"
Ja (nic mi nie jest, przynajmniej nie w nogi). Kto nie mógł się podnieść z łóżka, bo w jakiś dziwny sposób przytrzasnął cielcem swoje długie włosy, które strasznie ciągnęły przy najdrobniejszym ruchu? Ja. Kto przenosząc krzesło walnął się nim w krocze? Ja (potem próbowałam odtworzyć tę sytuację i naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem tego dokonałam, to było po prostu niemożliwe). Kto wrzucił zapalniczkę do rzeki, próbując nią otworzyć browar? Ja. Kto zrobił to dwa razy na tym samym wyjeździe? Ja. Kto zahaczył czajnikiem o kubek, który zaczął się przewracać (w stronę ściany) i próbując ocalić sytuację zrzucił sobie ów kubek (pełen wrzątku) na stopę? Ja. I do dziś mam po tym ślad. Piętno pierdołowatości. Może będzie ze mną już na zawsze.
~widoczek maltański z dziadem w łódce~
Jak już wiadomo, obecnie pracuję jako kelnerka. Bycie niezdarą nie jest sprzyjającą okolicznością. I znów, kto niemalże wpadł na niosącą tacę koleżankę, nie zastanawiając się, jaka będzie jej trajektoria, i doprowadził do katastrofy? Ja. Kto niósł dwa talerze w lewej ręce i olbrzymi plater w drugiej, zawadził platerem o bar i zrzucił na glebę żarcie (z jednego z talerzy z lewej ręki, plater ocalał, jakby ktoś chciał poznać szczegóły)? Ja. Kto, słysząc "zanieś szklanki do stołu, przy którym siedzi pan X, krytyk i pięć grubych ryb" stłukł jedną ze szklanek będąc już niemal u celu? Ja. Kto chodził z wielkim siniakiem na udzie, bo zahaczył raz o róg stołu? Ja (siniak nie chciał zejść przez dłuuugo, bo cały czas go poprawiałam). Kto potknął się o nogę od krzesła, niosąc zamówienie do stolika? Ja. Kto potknął się o nogę od stołu, niosąc zamówienie do stolika? Ja. Kto potknął się o nogę od parasola, niosąc zamówienie do stolika? Ja. Mogłabym wymieniać dłużej, nie tylko historie z potykaniem się o nogi. Moja niezdarność kiedyś mnie zgubi, czasem się zastanawiam, dlaczego ja tam w ogóle pracuję. Coraz lepiej idzie mi z równowagą i noszeniem dużych ilości talerzy i napojów, ale nogi od stołów, blaty i koledzy z pracy cały czas na mnie czyhają, powodując, że zdarza mi się coś upuścić i narobić siary. Ludzie czekają na jedzenie, kuchnia musi je robić od nowa, ja muszę się tłumaczyć i robić walk of shame przed całą klientelą i personelem, słabo. To się nie skończy dobrze.
Kiedyś śmiałam się z oferm, które przewracają się wkładając spodnie na stojąco, ciągle się o coś uderzają, rozlewają napoje albo plamią się jedzeniem. Teraz jestem jedną z nich. Okej, całkiem nieźle idzie mi niebrudzenie się żarciem, ale to oczywiście też mi się zdarza. Moja skłonność do niezgrabnego powodowania (zazwyczaj) niegroźnych katastrof zyskała już miano Sabina Stajl.
JAKIEŚ RADY?
Peace.
Jedyne zwichnięcie jakiego się nabawiłam w życiu, było z udziałem rolek. Żebym jeszcze jechała na nich z prędkością światła i miała mega wypadek to ok.
OdpowiedzUsuńAle ja po prostu w nich stałam...
Potknięć, uderzeń, naderwanych dredów nawet już nie liczę :D
Prawie się popłakałam ze śmiechu, wybacz :D Dobrej rady nie mam, bo sama jestem takim gamoniem, więc piąteczka!
OdpowiedzUsuńPS: ostatnio prawie wjechałam rowerem do jeziora, bo zapomniałam, że trzeba zahamować.
"Jak z roweru zrobić kajak - szybka i prosta instrukcja obsługi" xD
UsuńMoim numerem popisowym jest zaczepianie rękawem o klamkę. Jak? Nie mam pojęcia, szczególnie, że obszernych ciuchów to ja nie noszę. No i kopanie we wszystko. Ale widzę, że z takimi sztuczkami to ja sie schować mogę, jedyne efekty to ciągłe zasiniaczenie wszystkiego, zero siania zniszczenia dokoła :D
OdpowiedzUsuńja się ciągle zaczepiam o klamkę i nie mam pojęcia jak! wczoraj kopnęłam się jedną nogą w drugą, na szczęście sie nie wywaliłam, ale i tak moja szefowa miała ubaw :D no, sierota... Bina, Ty masz to od niedawna, jak tak całe życie ciągnę i żyję dalej, więc to nie jest śmiertelne (tak na pocieszenie)
OdpowiedzUsuńBinka, wybacz, ale po prostu płaczę ze śmiechu ♥ Kocham Cię XD Ale też współczuję, wyobrażam sobie jakie to może być męczące. Ja akurat jestem dość zwinna, ale za to bardzo nieogarnięta, więc ja na Twoim miejscu pewnie przynosiłabym ciągle jedzenie nie tym ludziom co trzeba. Chociaż nie wiem, czy to jest lepsze czy gorsze od stłuczenia szklanki tuż przed nosem ważnego/bogatego klienta.
OdpowiedzUsuńPorady... może ćwicz jakoś równowagę? Albo noszenie tac w domu? Nie wiem... w każdym razie powodzenia życzę i unikania takich wpadek w przyszłości :D
jest jedyna rada: UŚMIECH NA TWARZY. To załatwia wszystko nawet w takich chwilach. Niezdarą się jest przez całe życie. Trzeba nauczyć się minimalizować szkody. :)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo! Jestem okropnie niezdarna, potykam się o własne nogi, tłukę szklanki, robię przez przypadek dużo głupich rzeczy. Mój narzeczony śmieje się ze mnie i łapie za głowę, ale taki chyba jest mój urok ;) Nie ma się czym przejmować ;)
OdpowiedzUsuńHaha, ja też po prostu zawsze coś takiego z
OdpowiedzUsuń... zrobię. Ja pierdolę, tak a propo nierozgarnięcia, ktos sie nie umie telefonem poslugiwac i za szybko klika "opublikuj" xD
UsuńW kazdym razie- mnie tego typu sytuacje zdarzają się OD ZAWSZE, jestem juz przyzwyczajona i moi znajomi tez xD
Kto chce pocytrynowac herbate i cala cytryna wpada mu do dzbanka?
W kazdym razie, mnie zdarza sie to od zawsze, ale tylko raz za czas. Wiec jesli u ciebie sie to tak nagle zaczelo, to mozliwe, ze jestes zbyt nieobecna, nieuwazna, twoje mysli sa gdzies indziej. Pewnie słabo to brzmi, ale więcej uważności to moja rada. Byc bardziej obecną w "tu i teraz".
Pocieszyłaś mnie, w byciu fajtłapą nie dorastam Tobie do pięt. :D
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że akurat w tej kategorii jestem nie do pobicia :D Właściwie ostatnimi czasy niczego nie stłukłam, za to wielokrotnie brudziłam ciuchy jedzeniem czy zjeżdżałam tyłkiem ze schodów. A dzień, w którym się nie potykam/nie uderzam o coś, jest świętem :D A, omal nie zapomniałabym o telefonie utopionym kiedyś w kiblu :D
OdpowiedzUsuńMam na ramieniu siniaka wielkości pięści po tym, jak... drzwi się na mnie zamknęły. Ale i tak ostatnio chyba jestem mistrzem w mówieniu o jakiejś osobie, nie będąc świadoma, że to właśnie ona zrobiła (bądź właśnie nie zrobiła), gdy ona jest w pobliżu...
OdpowiedzUsuńU mnie jest zupełnie odwrotnie ostatnio. Przez całe życie jestem totalną ofermą, przypal to moje drugie imię, a zgubić potrafię się dosłownie wszędzie. Wciąż mam sporo siniakow i podrapane przez koty ręce, ale odkąd zaczęłam pracować, mam wrażenie, ze całkiem nieźle ogarniam. Książki wylatuja z rąk, ale jest dobrze. Może po prostu przejelas część mojej dupowatosci, bo równowaga w przyrodzie musi być? :p
OdpowiedzUsuńAch, no chyba że tak. To już zupełnie nie wiem jak Ci pomóc. No i nie śmiej się, to było jedyne co mi przyszło do głowy XD
OdpowiedzUsuń~
Ten wiersz po prostu emanuje patosem, ale czasem tak lubię. I mam nadzieję że to wrażenie to jednak pozytywne :)
ja za to zawsze coś palne niewłasciwego albo przygłupiego, albo zapytam o coś co jest oczywiste. Jednak tyle pecha co u Ciebie w ostatnim czasie nie widziałam, masz chyba wyrozumiałego szefa :D/Karolina
OdpowiedzUsuńwitaj w tej pierdołowatości ;p mam bliskie spotkania ze ścianą, potykam się o własne nogi... ostatnio czekając aż ekspres mi zrobi kawę, zechciałam usiąść na stole, tylko jakby trafiłam dupskiem w sam kant... także no... boli... (ale przynajmniej jest ciekawie i na nudę nigdy narzekać nie będziesz :D)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bardzo i doskonale rozumiem, co czujesz! Obawiam się, że zdolność zderzania się z różnymi przedmiotami, atakujące klamki w drzwiach, rogi stołów czychające tylko na to, żeby się nabić sobie siniaka, który nie chce zejść, to nie tylko Twoja specjalność. Od kilku lat chodzę ciągle posiniaczona, ostatnio nawet byłam tak podrapana, jakbym w jakieś krzaczory wpadła, zdarłam sobie skórę na ręku....nie wiem gdzie i jak, a stanów utraty świadomości nie zarejstrowałam. Masakra jakaś. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nowy look Twojego bloga :))
Usuńto są pierdoły, a w życiu ogólnie wydajesz się bardzo zaradna, przecież świetnie sobie radzisz:) poza tym myślę, że taka niewinna pierdułkowatość u ślicznej dziewczyny ma swój urok;)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. Czasami zastanawiam się czy wygrałabym konkurs na pierdołe miesiąca :D
OdpowiedzUsuńHaha, zdecydowanie, możemy sobie przybić piątkę ale...lepiej być pozorną pierdołą, co krzywo chodzi i stale coś dziwnego wrzuca sobie do herbaty, stale brudzi się i plami żarciem albo wywołuje śmieszne ostatecznie katastrofy w restauracjach ( bogowie, ile ich było...XD)niż być nią naprawdę i nie radzić sobie w życiu. A chyba sobie radzimy i ty i ja:) Może to jest takie "coś za coś"?:)
OdpowiedzUsuńRad na pewno żadnych nie wymyslę. Sama jestem taką niezdarną osobą. I choc nie nosze nac i nie tłuke szklanek, to zawsze gdzieś musze się ubrudzić jedząc obiad. Troche problemem było, gdy jadłam posiłki w szkole, bo śmiali sie ze mnie, że codziennie jestem ubrudzona innym jedzeniem. A ostatnio, dokładnie wczoraj, miałam piwo na rękawie. Tak samo jak ty nie widzę rogów stołów, krzeseł i innych mebli, a potem się zastanawiam skąd są te siniaki. Jedak jeśli nigdy tak nie miałaś, a dopiero ostatnio tak się stało to możliwe, że po prosu błądzisz gdzieś myślami, nie skupiasz się i stąd takie zdarzenia.
OdpowiedzUsuńTaki Twój urok, i już! :) Albo dowód na to, że głupie przysłowie "Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku..." jednak ma jakąś moc. ;)
OdpowiedzUsuńAle masz zajebiste browary w tle. <3
OdpowiedzUsuńA co do oferm - mam wrażenie, że każdy ma "oferma day". Moje bywają nieraz mocno spektakularne. Ja po prostu twierdzę, że jak się czegoś nie można pozbyć, to trzeba się z tym zaprzyjaźnić. :D Poza tym, jak to, Ty tego nie okiełznasz? :D
Ahaha a to takie urocze raczej jest xD, ale zobacz, może gdyby nie ta praca kelnerki, to byłabyś jeszcze bardziej niezdarna?
OdpowiedzUsuńCóż... skądś to znam... Nie wyobrażasz sobie, ile można zniszczyć, chodząc po ciasnej księgarni ze strzałką na kiju :) Dział fantastyki nie ma szans w starciu ze mną. Na razie jeszcze nikomu nie przywaliłam w głowę, dobry Hipis. A glany na nogach wcale nie ułatwiają mi życia.
OdpowiedzUsuńCo poradzić? Nie chodzić w glanach, swetrach z dużymi rękawami i takich rzeczach, które mogą się zaczepiać, urywać, przyklejać, spadać itp. Czasami próbuję też nie myśleć non stop o czymś innym, niż akurat wykonywana czynność, ale to prawie niemożliwe D:
Powodzenia w walce z niezdarnością ^^
ps. to tło jest epickie
no cóż... ja też czasami bywam niezdarna, ale chyba nie aż tak, jak Ty :D
OdpowiedzUsuńkażdy ma chyba takie przygody, straty wizerunkowe i ekonomiczne wplecione są w nasze życie, możemy tylko próbować ograniczać ilość takich zdarzeń a i tak się zdarzają, trzeba chyba pracować nad koncentracją ale człowiek ciągle się koncentrując na pracy nie byłby taki szczęśliwy
OdpowiedzUsuńMatko, jakbym czytała o sobie! Dokładnie taka sama sytuację miałam z próbą odtworzenia walniecia się w krocze - nie potrafię sobie wyjaśnić, jak tego dokonałam ;) oparzenia noszę co tydzień inne, przy gotowaniu wody na herbatę potrafię się już urządzić.
OdpowiedzUsuńRady? Z chęcią bym jakieś przeczytała;)
Ja mam radę - rzuć to kelnerstwo w cholerę zanim oblejesz jakiegoś gangstera gorąca zupą i zakopią Cię w lesie! I ciesz się, że jesteś laską, bo Twoje krocze, choć również boli, jest trochę mniej wrażliwe. Sama rozumiesz, dziewuchy ważniejsze rzeczy mają "tam w środku", tak mówili na przyrce! ;)
OdpowiedzUsuńKULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)
Hahah kurczę jakie przygody! :D Przepraszam, że się z Ciebie śmieję, ale gwarantuję, że Ty po pewnym czasie też będziesz :) Cóż, chyba każdy ma czasem takiego sprawnościowego doła, kiedy wszystko z rąk leci, a nogi plątają się jedna o drugą... Też czasami w takich chwilach zastanawiam się 'co ze mną nie tak?', ale po pewnym czasie wszystko wraca do normy. Także jestem pewna, że u Ciebie też wróci ;)
OdpowiedzUsuńJak większość komentujących, tak i ja nie wykażę się empatią i zwijam się ze śmiechu :D Oj, może masz taki okres w życiu, że zrobiła się z Ciebie taka mała niezdara :)
OdpowiedzUsuńHej Bina:) jestem Łukasz i to jest mój pierwszy koment pod Twoim blogiem więc wypdało jakoś się przywitać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że trochę przesadzasz. Każdy robi mniej lub więcej przypałów. Ja więcej, ale staram się o nich nie myśleć, za to otaczać ludźmi którym to nie przeszkadza, a nawet lubią moje wady i jak coś czasem spieprzę. Chyba niezdarność zbliża ludzi bardziej niż zaradność.
witaj :)
Usuńspoko, nie czuję się jak największa niezdara na Ziemi, ale mimo wszystko chciałabym bardziej panować nad swoimi ruchami. ja się po prostu nie zastanawiam nad tym, co robię, więc co chwila się o coś zahaczam, uderzam.. da się z tym żyć, a wpis oczywiście ma charakter nieco ironiczny, lubię sobie poprzesadzać ;)
Jesteś niesamowita! Nie martw się, mnie też przytrafiają się podobne przygody, ale wiesz co? Myślę, że z uśmiechem na twarzy i pozytywnym nastawieniem (które już masz - tak sobie Ciebie wyobrażam) do swoich niezwykłych wyczynów wszystko zostanie Ci wybaczone. :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc zawsze mi się wydawało że takie rzeczy to cechy wrodzone i że niezdarności nie można nabyć... Sabina stajl hehe
OdpowiedzUsuń