Najdłuższa przerwa w historii Moich Wywodów, 6 dni bez publikacji. Czuję się z tym trochę nieswojo, ale blogowanie nie było jedyną czynnością, którą kompletnie zawiesiłam w ciągu ostatnich 144 godzin. Jedna informacja, lawina emocji. Przepłakany dzień, nie mój styl. Katastroficzne myślenie. Ocena wartości i priorytetów. Analiza ostatniego 1,5 roku... Ciężko.
Tak, zachowam się teraz jak jakaś debilka z fejsa pisząc, że wydarzyło się coś złego, ale nie wyjaśniając i prosząc o nie zadawanie pytań, ale nie od tego jest ten blog. Moja sytuacja skłoniła mnie do napisania tego właśnie wywodu, z którym zwlekałam. Nie miałam żadnego przygotowanego posta, odcięłam się chwilowo od bloga, ale wracam! To mnie uspokaja. Teraz na chłodno mogę napisać, że nie wiedziałam, że jestem w stanie odczuwać tyle skrajnych emocji jednocześnie i... długotrwale. W ciągu 24 godzin płakałam więcej niż normalnie przez pół roku... Złość, zazdrość, miłość... Wszystkie dobre wspomnienia migające przed oczami. Nie jadłam 2 dni, podobno schudłam. Nie wiedziałam, że to możliwe. Strach. Histeryczna reakcja na jedną z ulubionych piosenek. Jedna informacja zmieniająca drastycznie podejście do wszystkiego... Rujnująca wszystko, ale jednocześnie umacniająca fundamenty. Jak to jest możliwe? Niczego się nie spodziewasz, a nagle ktoś sprzedaje ci takiego niusa, że spadasz z krzesła w otchłań czarnej rozpaczy i nie wiesz, na czym się podciągnąć. Kilka słów wpływających na... wszystko! Czy naprawdę nic już nie będzie takie samo?
Przepraszam. Kończę. Nie martwcie się, wszystko jest dobrze. Ekhm, nie jest, ale jestem od tego silniejsza. Zdystansowana. Kontroluję sytuację... I wyjdę z tego z tarczą. Pisałam kiedyś o nadziei :tutaj: i lekko rzuciłam, że zawsze walczę o lepsze jutro. Walczę! Na razie dobrze idzie. Zaskakujące, ile człowiek może odnaleźć w sobie siły po wypłakaniu 10 litrów łez. Będzie... cudownie. Zadbam o to.
Wydarzenia z ostatnich dni skłoniły mnie do szukania rozwiązań kryzysowych i potrzeby nagłego realizowania swoich podróżniczych zapędów... Pod prysznicem obmyśliłam na szybko trasę samotnej wakacyjnej podróży autostopem. Nie wiem jeszcze, czy faktycznie będzie samotna. Zaproponuję paru osobom udział, ale ich odmowa mnie nie zniechęci. Chcę wyjechać z Warszawy przez Berlin, Amsterdam, Brukselę, wrócić do Paryża i po szybkiej przepierce skoczyć na hiszpańskie plaże. Nie rzucam słów na wiatr!
Żeby było jeszcze dziwniej, rzucam fotę burgera.
A teraz kosa w rękę i przed siebie.
No to trzymam kciuki, żeby łzy wyschly i żebyś nigdy nie musiała do nich wracać. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńBinka, mniejsze rzeczy trzeba poświęcać dla większych! Jesteś wspaniałą osobą, dobrą, świadomą świata, w którym przyszło Ci żyć, to jest najważniejsze. Członkowie Twojego bloga nie są tylko po to, by nabijać statystyki i cieszyć się razem sukcesami, ale też (a może nawet przede wszystkim) po to, by przyjmować Twoje porażki i nie opuszczać Cię w trudniejszych chwilach. Poza tym, każdy człowiek się czasami potyka, dzięki temu jesteśmy jeszcze silniejsi. I na koniec - nic się nie dzieje bez przyczyny i wszystko jest po coś, ale czasem dopiero z perspektywy czasu widzimy dlaczego coś stało się tak, a nie inaczej. Piąteczka, głowa wysoko! :)
OdpowiedzUsuńJestem wredna, bo czytając Twój znając historię zajadam się Snakami. Ale powiem Ci, że ja jestem zdołowana od kilku dni. Pewna wczorajsza rozmowa i piosenka zmusiła mnie do rozważań nad sensem życia. Dodatkowo dzisiaj z nocy oglądałam znowu "Chirurgów" i uśmiercili mi Mark'a Sloan'a, więc jestem w żałobie. Znowu beczała jak głupia koza. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. :( To chyba hormony... Ech... Mam nadzieje, że to wszystko przetrwasz. Wiesz, ze jakby co możesz na mnie liczyć. Jestem dostępna o każdej porze dnia i nocy. Pamiętaj o tym, skarbie! :*
OdpowiedzUsuńPS A zachęcam, bo mi się spodobał Spotify. :)
Kobieta zmienną jest. To był chwilowy optymizm. Wiesz małymi kroczkami, a może dojdę do jakiegoś tam sukcesu.
Usuń♥ ♥ ♥
Nie do końca zrozumiałam co się stało w Twoim życiu. Jeśli łzy spowodowała jakaś osoba to nie była ich wata. Ten kogo Twoje łzy są warte nie dopuści do nich.
OdpowiedzUsuńW takich momentach liczy się ta chwila w której uświadamiamy sobie, że życie toczy się dalej, więc i my musimy się jakoś "potoczyć". Głowa do góry, trzymam za Ciebie kciuki :*
OdpowiedzUsuńnic nowego tutaj nie napiszę, bo już wyraziłam opinię na ten temat na facebooku. ale trzymam kciuki, dam radę, i zmień trip, zahacz o 3miasto!
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, na pewno! może być ciężko, ale będzie dobrze. jak sama napisałaś "wzmacnia fundamenty"
na pewno wyjdziesz z tarczą, a nie na tarczy :)!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to się nie poddawać. Nic tylko pogratulować takiego nastawienia, mimo pewnych trudności :)
OdpowiedzUsuńCzasem są dni podczas, w których nasze czynności ograniczają się do "pocenia się oczu", smarkania noska, oglądania bezsensownych filmów w TV, wpatrywania się w rysy w suficie i jedzenia byle świństw - lub przeciwnie tak jak u Ciebie niezamierzonego "głodzenia się". Takie momenty trzeba przeboleć, trzeba iść dalej, czasami nawet nastają one z byle powodu, a czasami świat jaki znaliśmy się rozsypał. Ale wtedy opróżnijmy się z tych pokładów łez w naszym organizmie i zastąpmy je radością.
OdpowiedzUsuńŻyczę, więc Tobie abyś jej doznała podczas samotnego (choć na razie to niepewne) stopa. Choć podejrzewam, że nie będziesz tam alone, czasami nam się bowiem wydaję, że gdy jesteśmy sami wszystko nam się uda, ale to nieprawda - choćby nie wiem jakim samotnikiem jesteś. Zawsze potrzebujemy wsparcia innych osób.
Pozdrawiam! be-a-huminka.blogspot.com
samotna wycieczka? To bardzo niebezpieczne- przecież wiesz... Może zastanów się i przemyśl to dobrze, co?
OdpowiedzUsuńrudnicka.blox.pl
mała co się dzieje? :( zmartwił mnie Twój wpis i to bardzo. Cholera jasna, życie zawsze musi się pokomplikować, ale Ty jesteś bardzo dzielna :) jak coś to pisz do cioci Kudelsa, coś poradzimy:*
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że będzie dobrze :) Po każdej burzy wschodzi słońce.
OdpowiedzUsuńBina, co się stało? Zawsze jesteś taka pozytywna, pełna radości. Trzymaj się! Zawsze możesz wpaść do Londynu ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBiedna Bina... Z drugiej strony chyba lepiej przepłakać dobę z ważnego powodu i wyjść z tego silną niż (jak ja) rozpaczać i robić aferę o byle głupstwo...
OdpowiedzUsuńCały sierpień?? WOW! A gdzie studiuje koleżanka, jeśli mogę wiedzieć... :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, dlatego cały czas próbuję się pocieszać.. ale ostatnio mam dziwne huśtawki nastrojów, bo jak wczoraj byłam na "samym dnie", to dzisiaj 3 metry nad Niebem! (zakochana nie, ale radosna.. )
Jesteś wspaniałą dziewczyną i nie wyobrażam sobie Ciebie bez uśmiechu na ustach. Nic nie jest warte Twoich łez, trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńCo do podróży autostopem - po tym wnioskuję, że jesteś nieco świrnięta, jednak z drugiej strony.. podoba mi się to i w sumie sama chciałabym przeżyć taką przygodę ;)
Ja jak robię sobie przerwę od blogowania to też czuję się nieswojo ;c
OdpowiedzUsuńTy to jo Bina burger musi byc! :P
OdpowiedzUsuńdomniemam , że impra rozkręciła się dopiero jak Bina dorwała się "do garów" i poleciało Get Busy :D:D:D na bank tak było.
Nie wiem co napisac o Twoich histerycznych zapędach ryczku jeden, czy tam bekso jak wolisz :P moge tylko domyślac się co się stało. No cóż co nas nie zabije to nas wzmocni - stare banalne ale prawdziwe. Każde doświadczenie czyni nas bogatrzymi ludźmi i jednocześnie silniejszymi. Ty wydajesz mi się silną dziewuchą i wierzę w to, że poradzisz sobie ze wszystkim.
Niepokoi mnie to, że uwierzyłam też w to, że ta wycieczka Ci się uda! :P
Mój Boże, przecież 6 dni to naprawdę malutko. No i wracaj do siebie :)
OdpowiedzUsuńHm, ja nie zawsze jestem w stanie napisać szybko notkę i mi się niestety zdarzają dłuższe przerwy. Źle mi z tym, ale... Bino, mimo wszystko pamiętamy o Tobie! I cóż, mogę nawet napisać, że się stęskniliśmy :)) a to tylko 144 h :)
OdpowiedzUsuńNiech jest dobrze!
czasami trzeba sie oderwac i wszystko przemyslec na spokojnie
OdpowiedzUsuńdobrze ze wrocilas
wierze ze cokolwiek sie wydarzylo to jakos sie wszystko ulozy po twojej mysli
Ha, wyjdziesz z tarczą, nie wątpię :) Takich silnych babeczek potrzebujemy :)
OdpowiedzUsuńFakt, nie przywykłam do nagrywania filmików. ;) Ale może kiedyś to się zmieni i będę się czuła komfortowo "przed kamerą". :)
OdpowiedzUsuńTo miłe, że kogoś motywuję. :)
Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń(Co jak co, ale burger na pewno dodaje sił :D )
tak dziwnie jest widzieć/czytać Cię w kiepskim nastroju, że aż nie wiem, co powiedzieć ;x
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, przecież wiesz. raz na jakiś czas musi wydarzyć się coś, co wywróci świat do góry nogami, niekoniecznie w pozytywnym sensie.
autostop to dobra opcja.
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs
http://letmelook.blogspot.com/2013/05/wygraj-koszulke-celine-paris.html
no nie, kto jak kto, ale Ty???? nie ma mowy o żadnych smutach! Weź się w garść i do dzieła!:D
OdpowiedzUsuńBurger ze zdjęcia dodaje nadziei, że mimo wszystko stara dobra Bina jest gdzieś i jej humor się tli. Cokolwiek się dzieje, pamiętaj - nie ma stanów permanentnych. Wszystko przemija, więc nawet złe chwile w końcu miną. A jeśli wynurzenia na face Ci pomagają, to zarzuć nas nimi, myślę, że nikt nie będzie się skarżył. Co byś tylko poczuła się lepiej :)
OdpowiedzUsuńcokolwiek się dzieje, musi być dobrze! jestem pewna, że sobie dasz radę, a najważniejsze, że ty to wiesz :D
OdpowiedzUsuńapetyczny burger, nie ma co. co do podróży, to jest super pomysł, a jeśli ze znajomymi to jeszcze lepiej :D
Życzę siły. Chyba każdy z nas przeszedł w życiu podobny stan, więc nie jesteś sama. Uściski.
OdpowiedzUsuńNa drugie urodziny postaram się upiec :)
OdpowiedzUsuńJej Biedaku mój:( Każdy ma takie ch...momenty w życiu. Wiem że to Cię w tej chwili zbytnio nie pocieszy...ale serduchem jestem z Tobą!!**
OdpowiedzUsuńJakiś trudny moment Cię złapał, ale na pewno po burzy przyjdzie słońce ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście taki post jest jedną z rzeczy której bym się po Tobie nie spodziewał. Ale każdy ma prawo do chwili słabości. Także Ty też. Ale wydaje mi się, że jesteś tak silna, że pozbierasz się z tego błyskawicznie. Jeżeli hamburgery Cię uszczęśliwią to jedz!
OdpowiedzUsuńczasem nawte twardziel musi sie wyplakac ;p
OdpowiedzUsuńA placz bardzo pomaga.
nie martwie sie o Ciebie, bo wierze, ze dasz rade!!!!
3mam kciuki!
co do wycieczki, to zajebisty pomysl! sama chcialam jechac na taka wycieczke autostopem,a le nie sama, a nie mialam z kim :( teraz to juz nie bedzie raczej mozliwe...
noo, tez tak mysle,z e szybko zleci... chcialabym miec to za soba, za duzo czytam w internecie i chyba zaczynam sie stresowac tym wsyztskim ;p
jaki "udany" ten burgeeer :)
OdpowiedzUsuńto cos wyglada calkiem smacznie .;D
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!:* Trzymaj się słońce!:*
OdpowiedzUsuńlubię to heheh :)
OdpowiedzUsuńEj, wez nie analizuj ostatniego 1,5 roku, wiesz, za duzo to myslec nie wolno. ;333
OdpowiedzUsuńW taka chujowa calosc sie to sklada, wiesz ?
OdpowiedzUsuńOj, biedactwo :***
*hug*
Jak pojade do Paris to pojdziemy razem na kawe. Albo piwo. OK ?
OdpowiedzUsuńOd wal sie od metali, chcesz z glana ? XD
OdpowiedzUsuńKopnij z glana techno fana. Rapsow fana XDD
Ten komentarz to taki z zasady, do spamowej kolekcji :*:*
OdpowiedzUsuńPrzestane :/ ja też kolorowo nie mam, jeżeli chodzi o te prywatne sprawy. Tylko wydaje się tak kolorow, niby się układa - w jednym temacie tylko. Ale dzisiaj po prostu stwierdziłam, że życie jest brutalne czyli WITAJ W DOROSŁYM ŚWIECIE OLDZIU x_X
OdpowiedzUsuńjakbyś chciała pogadać, to znajdź mnie na fb:P
Czaaad! I jest zadowolona z tych studiów? Trudno się dostać?
OdpowiedzUsuńWybacz, że Cię o to wypytuje... ;)
ZABIERZ MNIE ZE SOBĄ!!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o FB to już przełamałam :>
Binka, Ty i nie dać rady? To niemożliwe! Spinaj poślady i do dzieła! :*****
Czasem potrzebujemy się wypłakać, najważniejsze żeby wszystko zmierzało ku lepszemu i właśnie tego Tobie życzę :D
OdpowiedzUsuńJa też mam plan na małą samotną podróż stopem, jeszcze nie wiem gdzie, właściwie jest mi to obojętne. Chcę zabrać koleżankę ale obawiam się, że mi odmówi bo ma jakieś egzaminy. Zobaczymy, na pewno jest to odpowiednie lekarstwo na każdy problem (:
OdpowiedzUsuńPrzykro mi Bina. Ten rok jest jakiś dziwny. Dramatyczny. Nie wiem o co chodzi.
OdpowiedzUsuńW każdym razie podziwiam Cię za twoją siłę.
Ściskam.
łzy dobrze robią.. oczyszczają.. choć nie wiem do końca o co chodzi czy o chłopa czy o coś innego, ale wiem że co nie zabije to wzmocni i jeszcze pokażesz swą siłę! a burger mi zawsze humor poprawia;D
OdpowiedzUsuńPrzerwa od bloga czasem się przydaje. Trzymam kciuki, abyś się z tego wygrzebała :)
OdpowiedzUsuńDzielna z Ciebie laska i dasz radę! Pierś do przodu, zepnij poślady i dajesz :)
OdpowiedzUsuńCokolwiek by to nie było, po burzy zawsze jest słońce. Czasem tylko trzeba samemu chmury odgarnąć.
Ściskam cieplutko!!!
Jakbym czytała o sobie, z tym, że u mnie dwa tygodnie histerycznego płaczu, tydzień bez jedzenia i całkowite zawalenie życia... Jest ciężko i wiem, że muszę się wygrzebać, ale... po prostu jest ciężko.
OdpowiedzUsuńNie ma się co poddawać - trzeba walczyć. Masz odpowiednie nastawienie, mam nadzieję, że się poprawi szybko, że znów życie nabierze barw : ) i trzymam kciuki za Twoją wyprawę!
OdpowiedzUsuńNa pewno dasz radę, nawet jeśli jest źle:)
OdpowiedzUsuńsama też muszę poszukać jakieś rozwiazania w wielu sprawach. nie można też się poddawać, choć czasami wydaje się, że nic się nie da zrobić. zawsze coś da się zrobić.
Przesyłam Ci kochana dużo pozytywnej energii na walkę z rzeczywistością :*
OdpowiedzUsuńWiem, jak czasem to jest ważne, kiedy człowiekowi świat wali się na głowę. Najważniejsze to znaleźć w sobie siłę do walki - dużo tej siły Ci życzę :*
mogę się jedynie domyślać, ale i tak Ty wiesz wszystko lepiej, więc życzę dużo siły i powrotu do stanu sprzed, albo nie. jeszcze lepszeego stanu!!;*
OdpowiedzUsuńOj Biniachu ty !narobiłaś mi ochoty na taką typową bombę kaloryczną!!osz ty!co do twojego nastroju to przyznam Ci rację-staniesz się od tego silniejsza(cokolwiek to jest)staniesz się jeszcze mocniejszą Biną!wierzę w ciebie i wiem, że dasz radę!
OdpowiedzUsuńojoj, Binka! tak mi się smutno zrobiło, jak przeczytałam :( mogę się jedynie domyślać, ostatnio też było u mnie bardzo nieciekawie, oczy zapuchnięte też były. ale nie łam się! nie wolno! bo Ty masz piękny uśmiech :* niestety, zdarzają się takie chwile do dupy, ale pozytywem jest to, że uczą. wyjdziesz z tego z podniesioną główką :) dużo dużo siłki :*
OdpowiedzUsuńŚwietny plan na wakacje :D Ja planuję ze znajomymi podróż kamperem po Europie :>
OdpowiedzUsuńja w wakacje planuję wyjazd do Hiszpanii :)
OdpowiedzUsuńBina, Bina, Bina cokolwiek się stało wirtualnie Cię przytulam :) Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńOooo i mi może uda się trip po Europie, ale samochodem ze znajomymi. Autostopem sama? Taaak bym chciała, ale jestem zbyt wielkim tchórzem na taką akcję :D
Trzymaj się :*
3maj sie kochanaa! Zawsze z tarczą.
OdpowiedzUsuńpost o nadziei pamiętam. Wracałem do niego ostatnio. Mega ciekawy.
I jak będziesz w Bristol - daj znać. pokażę Ci most...
Tylko ten kto walczy wygrywa, ten co poddaje się od razu odchodzi w zapomnienie. Gowa do góry ;)
ale ma ogromnego kotleta! zjadłabym go z chęcią ;d
OdpowiedzUsuńii podoba mi się Twoja postawa- wypłakane swoje (tego się chyba nie da uniknąć), ale potem mocne postawienie siebie na nogi i plany na przyszłość. Sama kiedyś byłam w podobnej emocjonalnie sytuacji i wszystko skończyło się lepiej niż było na początku, także trzymam kciuki ;*
Przez ciężkie zdarzenia stajemy się silniejsi i wciąż silniejsi. Może to dziwnie zabrzmi, ale czasem warto. Mimo że czasem nie mamy na coś wpływu, to od nas zależy, jak coś przeżyjemy. Siłę mamy, trzeba ją znaleźć.
OdpowiedzUsuńWalcz i nie poddawaj się! Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńEj, nie... nie jedź w samotną podróż autostopem. Zabierz mnie ... !
OdpowiedzUsuńsprawdz to nowe gówno http://www.youtube.com/watch?v=sLeVZdtPDAY&list=FLHEMw36fJtvVWoLnBOmpXtw&index=2
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co ty na to :)
Trzymam za Ciebie kciuki! Nie poddawaj się i walcz o lepsze jutro!
OdpowiedzUsuńRozumiem cię całkowicie.. też czasami dzieje się coś w moim życiu ale niekoniecznie mam ochotę wspominać o tym na blogu, jakoś nie sądzę że jest on do tego. Blogowanie rzeczywiście odciąga nasze myśli i sprawia przyjemność - przynajmniej mi. Wierzę w to, że cokolwiek się stało, poradzisz sobie i wszystko wróci do normy :) Czasami płacz pomaga i jest nam lżej..
OdpowiedzUsuńNosz, za tego burgera to powinnaś bana ode mnie dostać, ja tu głodny a Ty mi takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńA już tak na poważnie, cokolwiek się dzieje - nie poddawać się, byle do przodu. Będzie dobrze. Musi być. Powodzenia. :)
na zdjęciu z burgerem, mistrz drugiego planu, gołąb gapi się jak by Ci miał ukraść tego hamburgera xD Jeszcze go złapałaś w pół kroku xD
OdpowiedzUsuńhej Kochana przepraszam ze sie nie odzywalam ale nie bylo mnie i zmaulilam i w ogole wiesz jak to jest ( z tego co widze w notce).. Kochana ostatni czas chyba dla wszystkich ejst jakis ujowy bo normalnie dla mnie to byl najgorszy ever wiec doskonale wiem o co chodzi z tymi lzami i w ogole :(... ale dasz rade ! na pewno :D jak i ja :D nie ma innego wyjscia :D
OdpowiedzUsuńco do podrozy stopem odwiedz mnie ;D mieszkam na poludniu Polski haha ;D
Swietnie, ze wierzysz, ze będzie lepiej;)) tak trzeba.
OdpowiedzUsuńOjej, podróz autostopem - mozesz zabrac mnie! ;)
głowa do góry, będzie dobrze:)
OdpowiedzUsuńteż chcę się udać w taką podróż! zabierz mnie ze sobą:)
bedzie lepiej :))
OdpowiedzUsuńNa wszystko potrzebny jest czas... To chyba najlepsze lekarstwo. Wiesz, że będzie lepiej :) I tego się trzymaj. A w taką podróż chętnie sama bym się wybrała, ale chyba brakuje mi odwagi. Tym bardziej życzę powodzenia odważniejszym!
OdpowiedzUsuńzapewniam Cię, że każdy ma w swoim życiu takie momenty życzę Ci aby to wszystko Cię jedynie umocniło :* sama przecież wiesz, że będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńTwoja siła jest motywująca i inspirująca. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że podróż Ci się powiedzie i będziemy mogli przeczytać wspaniałą relację z tej wyprawy. Głowa do góry!
Bina wierzę w Twoją siłę! Trzymam kciuki, aby wszystko Ci się udało ;*
OdpowiedzUsuńKochana, nikt ci nie broni "wygadania się", bo każdy coś podobnego kiedyś przeszedł i zdaje sobie sprawę, że z pozoru bezsensowne marudzenie działa jak terapia.
OdpowiedzUsuńJesteś silna, od razu bierzesz się w garść. Inni po prostu się poddają i trwają w letargu, bez względu na to, czy ktoś umarł czy raczej zdradził. Żałoba nie jest czymś złym, o ile po tym okresie następuje mobilizacja :)
Och jakie ambitne i odważne plany! Nie boisz się tak podróżować? Zawsze myślałam, że kiedyś się na takie coś odważę, ale chyba powstrzymują mnie te wszystkie gwałty, morderstwa, kradzieże, pobicia (za dużo horrorów i thrillerów?)
Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło!
P.S Nie ma cię w Paryżu??
Po pierwsze - nie przepraszaj za brak wyjaśnień, bo to twój blog, w którym możesz wyrazić co chcesz. Nie wszystkie sytuacje są szczególnie przyjemne, nie każdą informacją chcemy się dzielić, nawet z obcymi ludźmi, którzy nie wykorzystają tego przeciwko nam. Rozumiemy to i trzymamy kciuki, by było dobrze! Bo będzie. Widać, że jesteś silna, a to niesamowita cecha. Nie zapomnij o niej. Dasz radę!
OdpowiedzUsuńkażdy może pisać na swoim blogu to co chce:) po to go ma! ja czasem piszę głupoty jak potłuczona :)
OdpowiedzUsuńburger zawsze spoko:D
pozdrawiam;)
Będzie dobrze! Włożysz "Najeczki" i skopiesz temu czemuś tyłek!
OdpowiedzUsuńSamej? Nie szalej tak matołku, nudno Ci będzie xdd
Mam nadzieję, że znalazłaś kilka rozwiązań antykryzysowych :)
OdpowiedzUsuńJa bym chyba nie chciała jechać samotnie w jakąś podróż, bo to mnie dołuje. I wolę z kimś. Ale jedna lepiej samemu niż z ludźmi, z którymi się niekoniecznie chce. Mam nadzieję, że na serio nie rzucisz słów na wiatr! Bo to na pewno będzie niesamowita przygoda :)
w życiu każdego są i te złe, i dobre chwile. ale jesteś silną dziewczyną i się nie poddasz, wiem to. trzymam kciuki, żeby Ci się ułożyło :)
OdpowiedzUsuńco do wycieczki, to jak nie znajdziesz chętnych, to już masz mnie na liście rezerwowych :D świetny pomysł! każdemu przyda się takie odstresowanie ;)
trzymaj się! :*
Ważne żeby się nie poddawać tylko głowa do góry!!
OdpowiedzUsuńjak to mówią never give up ! i z głową do góry!
OdpowiedzUsuń:)
właśnie założyłam bloga, jakbyś miała kiedyś chęci to zapraszam!;)
www.rudomii.blogspot.com
Aż mi się smutno zrobiło, że ktoś Cię tak zranił. Polubiłam Cię i skopałabym mu tyłek.
OdpowiedzUsuńAle nie martw się, ból mija z czasem. Trzeba być silnym, "nie ma zamulania"! ;)
A mapę rysowałam z atlasem, oczywiście. Nie wiem, czy żyje człowiek, który narysowałby to szczegółowo z głowy :D
:( Nie martw się :*
OdpowiedzUsuńNo to tak: najpierw wirtualnie Cię przytulam. A teraz trzymam kciuki, by plany się powiodły.
OdpowiedzUsuńŻyj przyszłością :))
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://thisisacookiemonster.blogspot.com/