Witam. Szczęśliwego nowego roku. Ostatni dzień opatrzony datą 2016 będziecie prawdopodobnie spędzać na imprezie, od której oczekujecie więcej, niż należy i skończycie rozczarowani. Część z Was kompletnie oleje fakt, że zaczyna się nowy rok i zaszyje się z książką pod kołdrą lub przed kompem. Ja natomiast idę do pracy.
Ach, Sylwester. Tylu nieudanych imprez z jakiejkolwiek innej okazji nie pamiętam. Urodziny znajomych albo spontaniczne melanże zazwyczaj wychodzą znakomicie. Sylwester zawsze jednak spowity jest atmosferą spiny. Przecież trzeba się dobrze bawić, w końcu są fajerwerki, wszyscy o tym gadają, piją szampana, odliczają i tańcują. A te kreacje! Nawet na domówkach dziewczyny kicają w brokatowych kieckach. Ta noc po prostu musi być udana - wiadomo, jak się to zazwyczaj kończy. Nie możesz się normalnie zrelaksować i masz świadomość, że musisz być w szampańskim nastroju, nawet, jeśli wcale nie masz ochoty patrzeć na tych wszystkich ludzi. Z imprezami sylwestrowymi w zasadzie zawsze jest coś nie tak. Jasne, parę razy zdarzyło mi się całkiem dobrze bawić, ale nie umywa się to do jakichkolwiek innych melanży. Ciekawe, jak będą imprezować klienci restauracji, w której pracuję.
Dzisiaj sylwestrową kreację zamieniam na szarą koszulę, muszkę i szelki. Szampan zostanie transformowany w nielegalnego drinka, spreparowanego pod ladą przez zaprzyjaźnionego barmana. Zamiast symbolicznego pocałunku będą przepychanki z innymi kelnerami. Tańczeniu miejsca ustąpi niezdarne bieganie z tacą po zatłoczonym ogródku. Odliczanie zamieni się w podsumowywanie zebranego zamówienia - sześć burgerów, jeden makaron i trzy sałatki. Ogólnie będzie rozgardiasz, spina i rzeźnia. I to wszystko na moje własne życzenie.
Dlaczego pracuję w Sylwestra? Powodów jest kilka.
Po pierwsze, proste, nie mam co ze sobą zrobić. Jasne, mogę iść z moimi niby znajomymi poznanymi w pracy na jakąś bibę, ale ta zostałaby po prostu dopisana do wielkiego kalendarium nieudanych sabinowych noworocznych imprez.
Po drugie, druga połowa maltańskiej ekipy oraz moi najlepsi lokalni znajomi będą właśnie ze mną, w pracy. To oni poprawią mi humor, gdy jacyś klienci zaczną mnie oskarżać o niedopieczony stek.
Po trzecie, po co mam wydawać kasę na kiepską imprezę, skoro mogę kasę na kiepskiej imprezie zarobić, a potem zrobić sobie melanż tydzień później?
Po czwarte, Sylwester i tak będzie. Nieważne, czy skończymy o drugiej, czy o piątej, i tak z ziomkami ze zmiany na pewno przytulimy jakiś rozgrzewający napój i się rozluźnimy.
A Wy, jakie macie plany?
Dobry pomysł. Na Twoim miejscu bym podobnie zrobiła. Bardzo "hipstersko", ale zobaczenie imprezy sylwestrowej z drugiej strony może być ciekawe :D
OdpowiedzUsuńSama idę na dość kameralną imprezę świeżo upieczonych studentów w dwupokojowym mieszkaniu na przedmieściach Gdańska... Chyba po opisie można się spodziewać, że ja mam zamiar grać w planszówki, jak reszt to nie wiem :D A kreacja sylwestrowa to jakaś tragedia, bo ma być ładnie, z cekinkami i brokatem, a ja po przekopaniu szaf wszystkich domowników idę w inżynierskiej koszuli i bluzce w planetki. Obawiam się, że mogą być wąty :P
W kwestii imprez sylwestrowych nie wyrosłam z dzieciństwa i na wyrośnięcie się nie zapowiada...
W tym roku zaprosiłem do siebie znajomych. Z pewnością nie będzie to huczna zabawa, ale też nie musi taka być. Ważne, że się spotkamy i pogadamy ! Tegoroczny Sylwester miałem spędzać tak jak rok temu i tak jak wspomniałaś gdzieś wyżej - z książką, ale nie pod kołdrą :) Jednak w praniu wyszło inaczej. Wszystkiego dobrego w 2017 i choć na razie stacjonujesz na Malcie to wielu udanych podróży ! :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, impreza sylwestrowa zazwyczaj jest nieudana. Zwłaszcza jako dzieciak cierpiałam w Sylwestra, bo zamiast bawić się albo iść spać siedziałam do północy, oglądając z rodzicami nudne filmy. Potem trafiła się jedna impreza, która okazała się cudowna, ale głównie dlatego, że poznałam na niej mojego obecnego chłopaka. Potem znowu nuda, filmy... Teraz idę na duża imprezę w klubie, co gorsza trzeba się przebrać, więc na zmianę zastanawiam się, jaka będzie drama, i układam sobie strój kawy z mlekiem... Bo drama musi być, wśród ,,jeszcze nastolatków" nie może być spokojnego Sylwka, zwłaszcza takiego, na których będą ich byli/ byłe, znajomi byłych, te wredne mendy które krzywo na mnie patrzą plus trochę gimbazy, która, jak wiadomo, robi jeszcze większe tragedie z niczego. Jednym słowem, ubieram biały berecik i kupuje popcorn. Zapowiada się cudowna impreza z obserwowania wielkich problemów tego świata - chyba przekroczę w tym roku swój rekord cynizmu :D
OdpowiedzUsuńPrzede mną kolejny samotny Sylwester i chyba po raz pierwszy w życiu jestem z tego zadowolona, bo zwyczajnie potrzebuję odpoczynku od ludzi.
OdpowiedzUsuńJa zaszywam się w blogowym świecie :) potem chwilę z ksiązką i tyle...dzień jak co dzień. Szczęśliwego :* i pracuj tam ładnie :D
OdpowiedzUsuńJa jak co roku zostanę w domu sącząc alkohol, słuchając muzyki i oglądając bekowe filmiki w internecie. Nie ma lepszego sposobu na spędzenie sylwestra :)
OdpowiedzUsuńChyba ktoś ma podobne odczucia jak ja co do sylwestra. Znaczy, jak dla mnie takie imprezy nie są nieudane, ale nie rozumiem po co ta cała spina i chęć wybawienia się. U mnie był pomysł, aby pójść do kina, ale 2 filmy kosztują 78 zł, co dla mnie jest zdecydowanie za drogo. Myśleliśmy też nad bilardem, ale tutaj cena jest jeszcze gorsza 163 zł za osobę. W końcu sylwestra spędziłam z chłopakiem na mieszkaniu, wybawiliśmy się i było bardzo fajnie, a na bilard idziemy w przyszłym tygodniu i zapłacimy za dwie godziny 14 zł. Jest duża różnica. Ogólnie moje zdanie o sylwestrze jest takie, że najlepiej spędzić go z osobami, z którymi chce się go spędzic i których się lubi, a przecież imprezowac można w normalny weekend, nie tylko w sylwestra.
OdpowiedzUsuńJa spędziłam Sylwestra z przyjaciółkami, we trzy dostalysmy jelitówki i ogladalysmy filmy z bólem brzucha ze śmiechu i od wirusa jednocześnie. Było cudownie :)
OdpowiedzUsuńJa marzę o sylwestrze z przyjaciółmi, zabawne, ale mam na myśli konkretne osoby i tego sobie życzę na ten rok, by właśnie przyszły sylwester był z tymi ludźmi na właściwym miejscu. Dla mnie sylwester ma w sobie coś magicznego, coś czego nie umiem wyjaśnić, nawet jeśli nie zawsze on jest udany.
OdpowiedzUsuńBędąc w pracy na bank miałaś lepszego i weselszego Sylwestra jak ja! Doskonale Cię rozumiem i gdybym mogła cofnąć czas to najchętniej spędziłabym ten wieczór w domku, pod kocem, z dobrym browarem przy fajnym filmie :D
OdpowiedzUsuńOdkąd poznałam moje przyjaciółki, praktycznie każdy sylwester był dla mnie udany. Żadnej spiny, tylko spędzanie czasu tak, jak nam się żywnie podoba. :D
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku. :)
Ja jak zwykle spędzałam sylwka z mężem i znajomymi, bo kto wie, może o mój ostatni taki sylwester... ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego od kilku lat spędzam Sylwestra w domu. Swoją drogą to koszula, muszka i szelki musiały wyglądać szałowo. Szczęśliwego! :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie rozumiem tej presji, że TRZEBA SIĘ ŚWIETNIE BAWIĆ, bo sylwester i takie tam...Dla mnie to tylko zmiana daty, nic więcej. 31 grudnia 2016 spędziłam na kanapie, oglądając TV. Gdyby nie te głupie fajerwerki, które przeszkadzały mi spać, poszłabym do łóżka około 23.00...Dobrze, że ten dzień spędziłaś chociaż w towarzystwie osób, które lubisz...Wszystkiego dobrego w nowym roku!
OdpowiedzUsuńMasz rację, po co iść na imprezę która i tak okaże się nie taka jak powinna.
OdpowiedzUsuńJa spędziłam czas w domu z moim chłopakiem. To zdecydowanie lepsze. Po prostu przytulić się do bliskiej osoby i popijają wolno wino, wejść w nowy rok. Po prostu razem.
Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Sylwester, jak to sylwester, zawsze wokół niego tyle szumu, ale w gruncie rzeczy o co tyle tego szumu? Moi znajomi pytali mnie już w październiku co będę robić w sylwestra i gdzie się wybieram, jakby to było najważniejsze wydarzenie roku. Troszkę już po fakcie odpowiadam, ale odpowiem, gdzie byłam. Rano? W górach! Wieczór? Umierałam po górach! I sączyłam dobre wino, a później padłam jak zmięte dziesięć złotych. Dziękuję bardzo za miły komentarz, który u mnie zostawiłaś i bardzo miłe słowa, które w nim zawarłaś. Pozdrawiam najserdeczniej! :)
OdpowiedzUsuńJa pracowałęm w sylwestra ale sam chciałęm by mieć wigilię wolną ;p
OdpowiedzUsuńJa Sylwestra spędzałam w gronie znajomych! Było wspaniale. Ale ten dzień nie jest dla mnie jakimś szczególnie uroczystym. Po prostu dobra okazja do posiedzenia 24 godziny z przyjaciółmi non-stop :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą! Żadne okazje nie rozczarowały mnie tyle razy co sylwester. Więc od jakiegoś czasu po prostu niczego od niego nie oczekuję, nic nie planuję - ewentualnie że zrobię jakąś sałatkę, żeby było co jeść podczas siedzenia w domu. :P
OdpowiedzUsuńRano w sylwestra byłam w pracy, liczy się? :D A tak na poważnie, to nigdy nie czułam, że sylwester to na tyle ważny dzień, że trzeba go jakoś nadzwyczajnie świętować, więc tegoroczny spędziłam w pokoju z laptopem z małą przerwą na półgodzinne wyjście na imprezę (zejście na parter xD), ale że towarzystwo było na tyle pijane, że zalecał się do mnie nawet chłopak koleżanki, to szybko stamtąd uciekłam. Później dalej oglądałam serial do trzeciej w nocy, bo dlaczego nie?
OdpowiedzUsuńTegoroczny sylwester był - wbrew pozorom - całkiem miły :) i odkąd nie jestem z moim byłym to nie kończy się wielką kłótnią :D
OdpowiedzUsuńRozwiązałam problem z oczekiwaniami w taki sposób, że wyszłam poza zakres "typowego melanżu". Znalazłam najdziwniejszą imprezę w klimacie, który lubię. I nie wiadomo do końca było, czego oczekiwać. Efekt był taki, że sylwka spędziłam na forcie. Jednym z moich ulubionych momentów było zwiedzanie podziemi z pochodniami. ;)
OdpowiedzUsuńMoja impreza Sylwestrowa byla tak fajna, ze najchetniej poszlabym znowu na drugi juz dzien. Na pewno w przyszlym roku pojde w to samo miejsce ;)))
OdpowiedzUsuńMy bylismy za to w górach :D aczkolwiek podobaja mi sie Twoje argumenty, dlaczego lepiej do pracy ;p
OdpowiedzUsuńJeżeli jest to Twój wybór to chyba dobrze :D Może lepiej było spędzić tak sylwestra niż na jakiejś nieudanej imprezie?
OdpowiedzUsuńRaz chyba zdarzyło mi się pracować właśnie w Sylwestra i w sumie calkiem niezle sie bawiłam, bo tez bylam w knajpie i moi znajomi pracowali ze mną. No i więcej zarobionej kasy :D
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa sylwestry miałem bardzo pechowe ... więc w tym roku nie ruszałem się z domu i leżałem pod kołderką haha!
OdpowiedzUsuńPozdro ;)